<<< Dane tekstu >>>
Autor Jan Andrzej Morsztyn
Tytuł Helena polska
Pochodzenie Poezye oryginalne i tłomaczone. Poezye liryczne — Fragmenta
Wydawca Nakładem S. Lewentala
Data wyd. 1883
Druk S. Lewental
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Helena polska.

Helena, żeć to imię na chrzcie było dane,
Opatrzności to boskiéj źródło nieprzebrane
Sprawiło, boś w pieluszkach znać zaraz dawała,
Żeś się zrównać z Heleną swą gładkością miała.
Lecz co mówię porównać? Owszem ją celujesz;
Ona sercu jednemu, ty wszystkim panujesz,
Dla tamtéj miasto jedno ogniem jest zniesione
Dla ciebie serca wszystkich ludzi rozpalone.
Tamten ogień nie palił tylko suche domy,
Ten wzbudza płomień w sercach zakrytych widomy.
Przez tamten wszystko miasto popiołem się stawa,
Ten choć pali, każdemu ochłody dodawa.
A nie dziw, bo kto spojrzy na urodę twoje,
Przyzna, że w niéj wstawili bogowie moc swoje.
Kto uważy subtelność ciała pieszczonego,
Rzecze, żeć Wenus udzieliła swego.
Myśl twoja napełniona Minerwy mądrością,
Jowisz umysł obdarzył swoją opatrznością,
W sercu statek Saturna, w dziełach moc Marsowa,
W uściech wdzięcznych wymowa Merkuryuszowa,
Z myśliwą zawsze zrównasz Dyaną w czystości.
Nadobną Prozerpinę przechodzisz w gładkości,
A z mową niebieska wdzięczność głosu twego
Wszystko przewyższa i nic nie najdzie równego.
W zmysłach twoich łaskawość Junony panuje;
Piękne czoło swobodą w obłoki celuje,
Włosy twe czarnolśniące słodkie znaczą pęta;
O jak szczęśliwa wolność, co niemi jest spięta.
Twarz nadobna ozdobę liliom odbiera;
O rumiane jagody cynobr się pociera,
Twarz, w któréj dobroć sama szczególnie panuje,
A złość i najmniejszego miejsca nie zajmuje,
Śliczniejszą jest nad słońce, bo to swych promieni
Odmianę często miewa, ta nigdy nie mieni!
Twarz, która wszystkie inne przechodzi pięknością
Twarz, którą wdzięczność zdobi spojona z miłoś[cią.]
W oczach jest założony majestat litości,
Wzrok prawdziwie wyraża pochodnie miłości,
Oczy niezwykle czarne płeć białą zdobiące,
Oczy serca promieniem swym przenikające,

Oczy, których postrzały niema miłość snuje,
Bo w niéj najsroższa śmierć każdemu smakuje;
Oczy, źródła wód żywych, rzeki krzyształowe,
Z których się świeżo leją kropelki perłowe,
Z których bieżąc obfite ciepłych łez strumienie
Goręcéj serca palą niż słońca promienie!
Oczy, co serca ludzkie wzrokiem rozpalacie,
A miłością zemdlonych tymże odżywiacie;
Oczy te, to dwie gwiazdy świetno się błyszczące
Wszech na nich patrzących cne serca kruszące;
Oczy, co w dni wesołe miłością pałają
W płaczu i z serc skalistych lutość wymuszają;
Oczy, którym się ziemscy bogowie kłaniają
I nad sobą im zwierzchność cale przyznawają;
W nich Gracye przybytek zgodnie zasadziły,
Gładkość i dobroć wieczny mir postanowiły,
Bo są pełne miłości, boskiéj godne chwały,
Bodajeście wiek wieków nie obumierały.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jan Andrzej Morsztyn.