Historja kołka w płocie/Rozdział I

<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Historja kołka w płocie
Podtytuł według wiarygornych źródeł zebrana i spisana
Wydawca Piller i Gubrynowicz & Schmidt
Data wyd. 1874
Miejsce wyd. Lwów, Warszawa
Źródło Skany na commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
ROZDZIAŁ PIERWSZY.
Prolegomena i wstęp do dzieła.

Że oddawna czuć się dawała potrzeba niezmierna dziejów, które dziś, nie bez obawy, przedsiębierzemy dotknąć po raz pierwszy — nikt temu pewnie nie zaprzeczy. Skromny ten obywatel świata, stojący sobie pokornie z innemi kołkami gdzie go wbito, nie domagający się wyższego stanowiska, nie wyrywający naprzód i spełniający dane mu posłannictwo z wytrwałością niezłomną, wart przecie aby mu oddano należną sprawiedliwość i spisano dzieje żywota jego, w których zaprawdę wiele jest ku nauce i zbudowaniu, a wiele ku rozrywce nawet ludzi.
Pisano obszernie o miotłach, rozwodzono się o rózgach, daleko mniej szlachetnem narzędziu, które natchnionych znalazło panegirystów; czemużbym ja nie miał napisać historji kołka w płocie, istoty skromnej, potulnej, zapomnianej, a niemniej społeczeństwu i ogrodowinie pożytecznej?
Lecz nim wejdę in medias res, pozwólcie mi łaskawego ucha (lub łaskawego oka), abym się wprzód nieco wyspowiadał wam z mojego strachu w obec tak wielkiego zadania.
Może być że ten brak odwagi wyda się wam dziwnym przy zuchwalstwie, z jakiem inni porywają się na daleko zawilsze przedmioty, nie mając po temu jeno męztwo i zarozumiałość żelazną, alem nie winien, że mnie Pan Bóg daleko od tych panów mniej śmiałym stworzył — i boję się.
Zresztą historia kołka w płocie może jest trudniejszą do napisania od niejednej biografii, zaczynającej się od daty urodzenia a kończącej dniem śmierci, we środku zaś pustej jak orzech, wygryziony przez robaka; trudniejszą od dziejów nie jednego rodu, o którym nie wiele co nad to można powiedzieć, że się nań składa jakie pięćdziesiąt pokoleń pasibrzuchów.
Kołek mój ma to do siebie, że z pozoru nic nie znaczący, przechodził jednak dziwne i zdumiewające losu koleje.
Jest to jedna z tych istot niepozornych, za którą byście nie dali trzech groszy, a przecie w potrzebie nieocenionych...
Przedmiot — widzę to — nietknięty, rzecz jest całkiem nowa, materjały dotąd nie zbadane krytycznie, sam bohater mój wzgardzony i sponiewierany — jakże tu przystąpić bez obawy do dziejów tak nierozgmatwanych i ciemnych? Historja sławnego groszakami księztwa Monaco nie byłaby trudniejszą...
Zadanie dziejopisarza narodu, kraju, bohatera, zawsze niezmiernie wielkie i ciężkie, cóż dopiero kiedy walczyć potrzeba z historją nie rozwikłaną, nie obrobioną, pogardzoną i nietkniętą przez nikogo, samemu być krytykiem faktów i tłumaczem ich znaczenia, sprawdzać daty i wykładać ich skutki, poszukiwać szczegółów i wiązać je w organiczną całość? Nie trudniej było Gerwinusowi z historją wieku dziewiętnastego, który przecie nie jest kołkiem w płocie lat ludzkości.
Od dawna zamierzając rozjaśnić ciekawe to życie, którego dziś rys dajemy, zbieraliśmy ku temu skrzętnie rozpierzchłe materjały.
Oprócz ksiąg drukowanych, w których wiele się o naszym bohaterze znajduje, choć nie łatwo tego wyszukać, posłużyły nam wielce nie wydane dotąd pamiętniki jednego krzaku łoziny i notaty starej brzozy, przed laty dziesięciu zgasłej na kuchni podkomorzyca. Zbieraliśmy także podania wiejskie miejscowe, które nie jedno ciemne miejsce w biografii naszej wyjaśniły; nareszcie plądrowaliśmy nawet regestra leśniczego i ekonoma dla wyszukania dat potrzebnych. Z tego wszystkiego, zbadanego krytycznie i przepuszczonego przez gęste rzeszoto rozbioru, utworzył się następujący rys, który, jak nam się zdaje, nie małym będzie przyczynkiem do ogólnej historji kraju naszego.
Z jakiemi na drodze tych poszukiwań walczyć musieliśmy trudnościami, ile mozołów i trudu kosztowała nas ta historja, trudno byśmy tu opowiadać mogli. Nieraz przyszło się drapać przez zarośla, deptać błoto i grzebać ziemię, aby dojść śladów zatartych istoty, skazanej przez losy na zapomnienie a przez nas zgubie wydartej.
Moglibyśmy się tu pochwalić wszystkiemi cnotami, jakie tylko po świecie chodzą, lub w jakie zwykli się ludzie na ten karnawał życia przebierać, gdyby... gdyby nie skromność nasza.
Składamy więc na ołtarzu dobra ogólnego tę ofiarę maluczką po cichu, dozwalając się czytelnikowi domyślać, cośmy uczynili i jak zasłużyli się wiele!