Historya Wielkiego Księstwa Poznańskiego (1815–1852)/Okres II/8

<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Karwowski
Tytuł Historya Wielkiego Księstwa Poznańskiego (1815–1852)
Część Okres II
Rozdział Trzeci sejm prowincyonalny. Sylwetki deputowanych
Wydawca Drukarnia nakładowa Braci Winiewiczów
Data wyd. 1918
Druk Drukarnia nakładowa Braci Winiewiczów
Miejsce wyd. Poznań
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Trzeci sejm prowincyonalny.
1834 r.
Sylwetki deputowanych.

Zniechęceni postępowaniem baszy poznańskiego — tak zwał książę-generał Sułkowski Flottwella — mniemali niektórzy obywatele, że najlepiej niezadowolenie okażą, usuwając się od wyborów na trzeci sejm prowincyonalny.
„Źle to — pisał z tego powodu książę-generał — bo zostawiają tym sposobem pole Niemcom, czego życzyli sobie urzędnicy. Choć zapewne sejm nasz niewiele znaczy, wszelako protestacye przeciwko postępowaniu urzędników są dokumenta historyczne, żeśmy nie dobrowolnie się poddali, ale przemocy ulegli. Czem więcej będzie Polaków na sejmie, tem łatwiej przyjdzie protestacya w formie petycyi, a jak nas mniejszość będzie, to nawet i do petycyi nie przyjdzie, coby było ze wstydem dla W. Księstwa Poznańskiego, ostatniego kawałka ziemi polskiej, gdzie jeszcze jakakolwiek istnieje reprezentacya.”[1]
Za tym rozsądnym głosem poszli Polacy.
Sejm zebrał się 1834 r. W miejsce wyszłych przez losowanie deputowanych ze stanu rycerskiego obrany został powtórnie z powiatu międzychodzkiego Unruh, nowo zaś obrani byli:
Górczyński z Golencina, Dunin z Lechlina, Józef Goetzendorf-Grabowski z Łukowa, Haza-Radlic z Lewic, Jaraczewski z Bronikowa, Karczewski z Czarnotek, Józef Karśnicki z Lubczyny, Ignacy Sczaniecki z Międzychoda, Józef Kurcewski z Kowalewa, Lawrenc, Schwanenfeld i Tschepe.
Bardzo dzielne siły zyskał sejm w osobach Grabowskiego, Kurcewskiego i Ignacego Sczanieckiego.
Józef Goetzendorf-Grabowski h. Zbiświcz, syn Adama, starosty lipińskiego, szambelana i generał-majora wojsk koronnych, i Ludwiki z Turnów, urodzony 1791 r., po ukończeniu szkół średnich i uniwersytetu odbył podróż po Europie, a 1812 r. wstąpił do wojska polskiego, został adjutantem generała Sokolnickiego, a pod koniec kampanii 1812 r. powołany został do sztabu głównego cesarza. Pod Lützen zdobył sobie szlify kapitańskie, wkrótce potem został mianowany szefem szwadronu i otrzymał krzyż legii honorowej. Aż do abdykacyi Napoleona został przy jego boku. Nadzwyczajne swe przygody z czasów służby wojskowej opisał bardzo zajmująco w 66 roku życia swego w wydanych przez Wacława Gąsiorowskiego w Warszawie 1905 r. pamiętnikach, które na niemiecki język przetłomaczył major Kaźmierz v. d. Osten-Sacken (Berlin 1910). Raz jeszcze w r. 1831 wystąpił w mundurze podpułkownika 6 pułku strzelców konnych, poczem oddał się pracy obywatelskiej. „Chociaż zewnętrzność jego nie była zbyt ponętna, albowiem średniego wzrostu i dobrej tuszy twarz miał szeroką, nieco za pełną, noc okrągławy, mięsisty i oczy małe, ujmował jednak każdego i stawał się sympatycznym przez niezwykłą grzeczność i łatwość w obejściu, którą umiał łączyć z pewnym odcieniem pańskości, jak też przez gotowość do wszelkich usług obywatelskich. W rzeczach nie tylko Ziemstwa, lecz i w trudnościach z administracyą pruską, w sprawach sądowych, kwestyach majątkowych i familijnych mnóstwo obywateli wzywało go o pomoc lub radę, której chętnie i gładko udzielał.”[2] Podobnie działał Józef Kurcewski. Urodzony 1796 r. w Kowalewie pod Pleszewem, kształcił się najprzód w szkole Pijarów w Rydzynie, później w gimnazyum poznańskiem, które ukończywszy, poświęcił się gospodarstwu. Gruntowny i trafny sąd jego, prawość charakteru, sumienność i pracowitość sprawiły, że wybierano go do licznych posług obywatelskich, sądów polubownych, opiek i do Ziemstwa, którego przez lat kilkanaście był radcą, a od r. 1852 prowincyonalnym dyrektorem. Był to energiczny obrońca narodowości naszej.[3]
Bardzo dodatnią siłą był Ignacy Sczaniecki, dziedzic Boguszyna i Łaszczyna. Urodzony w Boguszynie z Józefa i Jadwigi z Wyganowskich jako najmłodszy brat pułkownika Ludwika, już jako uczeń Pijarów na Żoliborzu w Warszawie tak się odznaczył, że zwano go książęciem młodzieży. Należał wówczas do zgromadzenia młodzieży, które wydawało pisemko p. t. Nasze Rozrywki, później Nowiny Krasnobrzeskie, słuchał też wykładów Ludwika Osińskiego i Kaźmierza Brodzińskiego. Objąwszy 1823 r. Międzychód w powiecie śremskim, napisał broszurkę O owocach, drukowaną w Poznaniu, później nieco rozprawę O bulwie, której to rośliny był szczególnym miłośnikiem. W r. 1826 poślubił Filipinę hr. Mielżyńską, córkę generała Stanisława i Prowidencyi Zarembianki. W r. 1828 wybrany został przez stan rycerski na członka komisyi popisów wojskowych,w rok później powołano go do rewizyi rachunków Towarzystwa ogniowego w W. Księstwie Poznańskiem. W tym samym roku wystąpił przeciwko radcy ziemiańskiemu Nosarzewskiemu, który tak obraził Gabryelowicza, zastępcę wójta w Mchach, że obywatele nie chcieli pod jego przewodnictwem obradować na sejmikach powiatowych. W Międzychodzie własnym kosztem wystawił ochronkę dla dzieci i gorliwie zajmował się tamtejszą szkółką elementarną. Niemogąc dla reumatyzmu w nogach zaciągnąć się 1830 r. pod sztandary narodowe, czynnie dopomagał walczącym, wysyłając do Królestwa pieniądze ze sprzedaży sreber rodzinnych, szarpie i buliony, na które składała się okolica, przesyłką wołów, drobiu i zwierzyny. W r. 1831 powołany został przez przedstawicieli stanów na pośrednika powiatowego do uregulowania stosunków między posiedzicielami dóbr ziemskich a włościanami. W sejmie z r. 1834 był jednym z najczynniejszych członków.[4]
Z nowych 4 deputowanych gmin wiejskich był jeden Polak — Salkowski.
Brakło zresztą kilku dawniejszych choć niewylosowanych członków, z powodu udziału w walce z Rosyą.
Marszałkiem został znów książę-generał Sułkowski, wice-marszałkiem hr. Blankensee.
Flottwell jako komisarz królewski miał przemowę niemiecką, którą zakończył okrzykiem: „Połączmy się tedy z sobą wierni Prusacy!” Ku zgorszeniu swemu nie wzbudził entuzyazmu.
Marszałek odpowiedział Flottwellowi po niemiecku z wielką zręcznością i godnością, a do stanów miał mowę polską, w końcu której te wyrzekł słowa:
„Powiemy otwarcie, co nam dolega i czego pragniemy. Tak postępując zgodnie z tą silną powagą, jak na reprezentantów W. Księstwa Poznańskiego przystało, dopełnimy sumiennego i historycznego obowiązku.”[5]
Jakoż wystąpili ze skargami Polacy. Atoli petycya Kurcewskiego, tycząca się coraz smutniejszego położenia języka polskiego w szkołach, dalej petycya 18 członków sejmu o zmianę regulaminu z 14 kwietnia 1832 w ten sposób, ażeby język polski nie uchodził tylko za tłomaczenie, ale żeby jako język urzędowy obok niemieckiego przez wszystkie władze W. Ks. Poznańskiego był używany, wreszcie petycya Grabowskiego, domagająca się umieszczenia rodaków na urzędach w W. Księstwie Poznańskiem — nie uzyskały potrzebnej większości głosów.
Skutkiem tego zabrał głos książę-marszałek i oświadczywszy, że milczeniem nie godzi się narodowi zrzekać się swych właściwości, a gdyby nawet wszystko zginąć miało, niechby przynajmniej pamięć zachowanego honoru pozostała — wniósł aby nad owemi trzema petycyami głosowano raz jeszcze podług stanów, a gdyby się ⅔ części stanu rycerskiego za wnioskiem jego oświadczyły, sprawa ta już nie do ogólnego zgromadzenia, lecz do tej wyłącznie części należała, w której wypracowaną i postanowioną została.
Tak się też stało. Stan rycerski ⅔ głosów przyjął wszystkie trzy petycye i królowi przesłał do uwzględnienia.
Atoli 28 deputowanych niemieckich podało oddzielny do tronu memoryał, w którym oświadczali swą zgodność z postępowaniem rządu, „ponieważ roszczeniom, do politycznego odłączenia dążącym, nadać zbytniej rozciągłości nie leży w interesie mieszkańców prowincyi.”
Uroszczeniem więc było zdaniem owych niemieckich deputowanych upominanie się Polaków o przynależne im prawa!
W dalszym ciągu obrad Brodowski, Salkowski i Niemiec Lawrenz podali wniosek o przywrócenie dawniejszych wójtostw, który jednomyślnie przyjęto. Ale niebawem zażądali niemieccy deputowani, spowodowani przez Flottwella, cofnięcia tej uchwały, na co się książę-marszałek nie zgodził.
Przeszedł też wniosek Grabowskiego o przywrócenie wyboru radców ziemiańskich, natomiast odrzucono wniosek Kosseckiego i Jaraczewskiego o nadanie W. Księstwu Poznańskiemu Konstytucyi Księstwa Warszawskiego.
Na tym sejmie wystąpili też deputowani polscy ze skargą na zaprowadzenie w W. Księstwie Poznańskiem pruskiej pieczęci, ale skarga posłuchu nie znalazła.
Powołany po zamknięciu sejmu do Berlina na posiedzenia Rady stanu, nie szczędził książę-generał Sułkowski zachodów, by uzyskać pomyślną odprawę sejmową, ale zabiegi jego krzyżował Flottwell. „Wątpię — pisał z Berlina — abym mógł coś w Radzie stanu uczynić dla nas, ale będę zawsze śmiało objawiał swe zdanie, choć nieproszony.” — „Wiele złego — powiada w innym liście — sprowadza nam niezręczny wybór pierwszego urzędnika; jemu się zdaje, że my baszalikiem, a on baszą. Przytem przecież i nasza wina, żeśmy się zaraz w Berlinie nie krzątali. Gdy nikt z nas tam się nie zgłaszał, uważano nas wszystkich jako w stanie oburzenia przeciw rządowi będących. I wójtów dzisiejszych nie byliby nam narzucili. Teraz przedsięwziąłem więc sobie zawsze jako adwokat prowincyi do Berlina jechać, skoro fałszywe o nas tam doniosą opinie. Przystąpienie do Ziemstwa kredytowego myślę, że będzie dozwolone przez jeden rok jeszcze, mimo opozycyi baszy.[6]
Zabiegi księcia-marszałka spełzły na niczem. Na petycye, na których uwzględnieniu najbardziej należało, król dał odpowiedź odmowną.
Wkrótce potem, dnia 13 kwietnia 1836 r. umarł w Rydzynie po krótkiej chorobie na zapalenie płuc książę-generał Sułkowski, mając lat 51. Była to wielka dla Polaków strata. Pogrzeb odbył się w Rydzynie, mowy wygłosili Józef Kurcewski i Erazm Stablewski z Dłoni.
Sejm prowincyonalny umieścił portret księcia w sali posiedzeń dnia 3 lutego 1837 r., przyczem mowę na cześć jego wygłosił deputowany Chełmicki z Żydowa, z polecenia zaś sejmu zajął się Stanisław Poniński urządzeniem żałobnego nabożeństwa w katedrze, które odbyło się 11 lutego 1837 r. W miejsce chorego arcybiskupa Dunina celebrował mszę św. biskup-sufragan gnieźnieński Kajetan Kowalski, mowę powiedział ks. Pawłowski, proboszcz św. Jana. Na tej żałobnej uroczystości byli pomiędzy innymi naczelny prezes Flottwell i generałowie Grolmann i Hofmann.[7]




  1. L. Żychliński. Sejmy, I, 154 i n.
  2. Motty M. Przechadzki, IV, 48—51.
  3. Dziennik Poznański. R. 1861, nr 79. Brat Józefa Kurcewskiego był sędzią przy trybunale poznańskim. Syn jego piętnastoletni umarł w szkołach, z czterech zaś córek, słynnych z piękności i ogłady towarzyskiej, dwie starsze wyszły za Niemców, trzecia schroniła się do klasztoru, a czwarta w młodym wieku umarła nagle na cholerę. Motty M. Przechadzki, II, 54.
  4. Z papierów familijnych po Stanisławie Sczanieckim, własności p. Michała Sczanieckiego z Nawry.
  5. Żychliński L. Historya sejmów, I, 54 i n.
  6. Żychliński L. Historya sejmów, I, 183.
  7. Gazeta W. Księstwa Poznańskiego.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Karwowski.