Historya Wielkiego Księstwa Poznańskiego (1815–1852)/Okres III/1

<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Karwowski
Tytuł Historya Wielkiego Księstwa Poznańskiego (1815–1852)
Część Okres III
Rozdział Wstąpienie na tron Fryderyka Wilhelma IV. Hołd w Królewcu
Wydawca Drukarnia nakładowa Braci Winiewiczów
Data wyd. 1918
Druk Drukarnia nakładowa Braci Winiewiczów
Miejsce wyd. Poznań
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Wstąpienie na tron Fryderyka Wilhelma IV. Hołd w Królewcu

„W epoce Flottwellowskiej — zauważa Jan Koźmian[1] — biurokracya wzięła niejako W. Księstwo Poznańskie w posiadanie, ugruntowała swoje rządy i zorganizowała silny zastęp. Czując się na siłach, nie w jednym wypadku urzędnicy poznańscy nawet dobre chęci wyższej władzy udaremniali.”
Tak było do śmierci króla Fryderyka Wilhelma III, zmarłego 7 czerwca 1840 r.
Syn i następca jego, 45-letni Fryderyk Wilhelm IV, był człowiek światły, niezwykłą w obejściu odznaczający się uprzejmością, skłonny do szlachetnych porywów, obdarowany trafnym dowcipem i humorem, niezapalony wojskowy, ale dziwną przejęty czcią dla przestarzałych form feodalnych i idei absolutyzmu.
Przebywając nieraz jako następca tronu w W. Księstwie Poznańskiem, miłe zawsze po sobie pozostawiał wrażenie, stąd też Polacy powzięli nadzieję, że niejedno się na ich korzyść zmieni.[2]
Jakoż zaraz po wstąpieniu na tron uwolnić kazał arcybiskupa Dunina, który ku wielkiej radości dyecezyan 5 sierpnia wraz z swym penitencyarzem ks. Józefem Walkowskim powrócił do Poznania, a dnia 27 sierpnia 1840 r. wydał okólnik tej treści, że ponieważ prawem krajowem zabronionem jest duchownym katolickim przy zawieraniu małżeństw mięszanych stawiać przepisanych przez Kościół warunków, przeto kapłani w takich razach nie powinni czynić, coby mogło mieć pozór, jakoby uznawali takie małżeństwa za słuszne, i wolno im stosownie do oświadczenia królewskiego i przepisu prawa krajowego (Rozdział II, tyt. XI. § 442) odwrócić swej przytomności i wszelkiej religijnej czynności bez podania powodów.
Dnia 10 sierpnia 1840 r. ogłosił król amnestyą dla przewinień politycznych, skutkiem czego odzyskali wolność więzeni od lat 5 i więcej obywatele, między innymi pułkownik Ludwik Sczaniecki z Boguszyna, lub powrócili z wygnania, jak Tytus hr. Działyński i Seweryn hr. Mielżyński.
Zniósł także król zakaz dalszego przystępowania do Ziemstwa kredytowego i wielu obywateli polskich odznaczył.
Miano hrabstwa dla dóbr swych przygodzickich otrzymali książęta Radziwiłłowie, a Atanazy hr. Raczyński głos wirylny w sejmie prowincyonalnym, hrabiami zostali mianowani: Stanisław Poniński z prawem pierworodztwa i posiadania Wrześni, pułkownik Józef Goetzendorf-Grabowski z prawem pierworodztwa i posiadania dóbr Łukowa, Józef Goetzendorf-Grabowski z prawem pierworodztwa i utworzenia ordynacyi z dóbr Grylewa, Rajmund Skorzewski, ordynat na Czerniejewie, z prawem pierworodztwa, Jan Nepomucen Żółtowski z prawem pierworodztwa i posiadania Jarogniewic. Szambelanami mianowano: Kęszyckiego z Ilginia, Władysława hr. Radolińskiego z Borzęciczek, Marcelego Żółtowskiego z Czacza, niegdyś adjutanta generała Kickiego, hr. Adolfa Potworowskiego z Parzęczewa i Erazma Stablewskiego z Dłoni. Ordery otrzymali: hr. Edward Raczyński, hr. Edward Potworowski z Przysieki, ks. dr. Leon Przyłuski, proboszcz katedralny gnieźnieński i ks. Kompałła.
W dniu 10 września miały stany W. Księstwa Poznańskiego złożyć w Królewcu hołd królowi. Gdy już wszyscy z Księstwa zebrali się deputowani, wniósł Flottwell, aby marszałek w przemowie swej do króla ograniczył się na dziękczynnej treści, a żadnych skarg, zażaleń ni próśb z nią nie łączył, „bo jest się w Królewcu tylko w charakterze poddanych pruskich.”[3] Ale nie przyznano mu ani słuszności przyczyny ani prawa przepisywania, jakiej treści powinna być mowa marszałka. Zgodzono się wreszcie na wybór komisyi redakcyjnej. Skoro jednak zaraz na pierwszem posiedzeniu wystąpił prezes sądu apelacyjnego Frankenberg z czysto pruskiego stanowiska, a hr. Edward Potworowski bez ogródki skarcił go za to, powstała tak gwałtowna sprzeczka, że trzeba było przerwać posiedzenie.
Nie pozostało tedy nic innego jako poddać już gotowy projekt mowy pod głosowanie w komisyi. Ale zaledwie przewodniczący w komisyi hr. Edward Raczyński projekt ten na zebraniu odczytał, Niemcy w żaden sposób na niego zgodzić się nie chcieli, a Flottwell krzyknął: „Tu niema Polaków, tylko Prusacy!” Na to hr. Potworowski, zwróciwszy się do Flottwella, zawołał: „My na naszej własnej jesteśmy ziemi, a Wy, Panowie, jesteście przybranemi jej dziećmi.”
Straszliwy powstał zamęt, wśród którego krzyczał Flottwell: „Wypraszam sobie, panie hrabio, abyś podobnych nie powtórzył wyrażeń.” Potworowski do najwyższego stopnia oburzony, chciał odpowiedzieć, gdy hr. Edward Raczyński, z zimną krwią odezwawszy się, burzę zażegnał, poczem, nie czekając, jął wymieniać nadużycia władz poznańskich, dając tym sposobem do poznania, że oburzenie Polaków było słuszne, a cała wina zajścia spadła na Flottwella. Snać zmiarkował to Flottwell, bo, gdy hr. Raczyński przestał mówić, odezwał się: „Będzie nie wątpię, lepiej, bo musi być lepiej.” Na co Raczyński odrzekł: „Dobrze, ale niechże nam tego władze czynem dowiodą!”
Po tej scenie odczytany został inny projekt mowy, na który składali się Twardowski, były radca ziemiański, Erazm Stablewski i Naumann. Projekt ten, nie zawierający nic obraźliwego ani dla jednej ani dla drugiej strony, przyjęto. Z tak ułożoną mową wystąpił marszałek Poniński przed królem 10-go września.
Rota przysięgi dla deputowanych W. Księstwa Poznańskiego już nie brzmiała tak, jak w r. 1815 przy składaniu hołdu w ręce namiestnika. W r. 1841 składano bowiem hołd „królowi pruskiemu, margrabiemu brandenburskiemu, burgrabiemu norymberskiemu” — i nic więcej.
Chodziło koniecznie o to, aby przedłożyć królowi skargi na bezwzględne postępowanie Flottwella. Tego zadania podjął się hr. Edward Raczyński.
Według zwyczaju wyznaczona została audyencya u króla dla wszystkich tych obywateli z Księstwa, którzy nowych byli dostąpili odznaczeń. Pomiędzy nimi znajdował się też Raczyński. Gdy tedy ceremonia podziękowania już się ukończyła, wystąpił Raczyński i poprosił króla o głos, który uzyskawszy, w te przemówił słowa:
— N. Panie! Powodowany wielkodusznością, jaką Cię Pan Bóg dla dobra Twych poddanych obdarzył, puściłeś na wolność naszego arcybiskupa i wydałeś powszechną dla politycznych przestępców amnestyą. Najwyższem zatwierdzeniem przystępu do instytutu Ziemstwa kredytowego zwiększyłeś liczbę dobrodziejstw, wyświadczonych naszej prowincyi w tak krótkim przeciągu panowania. Przejęci uczuciem wdzięczności, pozwalamy sobie tak w naszem jak i w naszych rodaków imieniu złożyć za te doznane dobrodziejstwa jak najpoddajniejsze dzięki. Równie wzniośle przestrzegający czci ku rodzicom, jak dbający o miliony poddanych, nie znasz N. Panie wyższego szczęścia nad zespolenie się wszystkich w równej miłości i wdzięczności około dostojnego tronu. Pospieszyć naprzeciw takim przekonaniem dopomagać tak uszczęśliwiającym celom przystoi poddanym, pierwszym wszelako i niezbędnym warunkiem dopełnienia tej powinności jest czysta prawda. Albowiem taki tylko monarcha zdolen uszczęśliwiać miłością ojcowską, który zna potrzeby poddanych, skarg ich chętnie słucha i z współczuciem je sprawdza. Wasza Królewska Mość dałeś pierwszymi swymi czynami przed całym światem dowód łagodności, jaka być zwykła udziałem prawdziwej potęgi, i ona to spowodowała nas, że, usuwając wszelkie wątpliwości, czujemy konieczność dać Ci, N. Panie, choć mały obraz cierpień, na które nam się uskarżać przychodzi. Wasza Królewska Mość będziesz umiała znaleść przeciw nim najskuteczniejsze środki.” —
Jesteśmy ludem, który nie zatracił ani pamięci ani poczucia swej dawnej godności. Cóż więc dla nas boleśniejszego jak myśl, że najpotężniejsze rządy Europy, którym Opatrzność losy nasze powierzyła, skazały nas, zdaje się, na zatratę. W wzniosłej Twej duszy goreje miłość wszystkiego, co szlachetne i dobre, więc uznajesz też, N. Panie, że Twoje ludy powołane są do duchowego i moralnego doskonalenia się, anibyś chciał panować nad niegodnem plemieniem. Dla tego nie będziesz mógł N. Panie tłomaczyć sobie z złej strony prośby naszej najuniżeńszej o uchylenie tych prześladowań, któremi nam dotąd dokuczano. Spoczywający w Bogu ojciec Waszej Królewskiej Mości szedł za głosem tychże samych pobudek królewskiego poczucia, kiedy nam jak najuroczyściej w patencie okupacyjnym z 15 maja 1815 r. zapewnił ojczyznę, narodowość, religię i język naszych ojców. To samo zapewnienie powtórzył namiestnik królewski, nim hołd naszego posłuszeństwa odebrał 3 sierpnia 1815 r. Przysięgaliśmy w tej mocnej wierze, że słowo króla, od którego szczęście milionów zależy, czyste jest jak światło słońca i żadnej nie podpada interpretacyi. Któżby był w tem, co nam ofiarowano w zamian za to, cośmy postradali, widział co innego aniżeli najczystszą prawdę? Któżby był zdołał powiedzieć, jak wyglądać będzie rzeczywistość i zawiedzione będą gorzko nasze nadzieje? co wszystko w kolei czasów aż do odprawy sejmowej z r. 1837 i aż do dziś dnia nas nawiedzi? Racz, N. Panie, porównać z duchem jasnym pierwszej obietnicy królewskiej one późniejsze prawa, rozporządzenia i instytucye, które nam krok po kroku zatruwały najdroższe te prawa i dobra, jakie uratowaliśmy z wielkiego rozbicia. Racz porównać, N. Panie, z zewnętrznym pozorem, który tylko przelotnie zachowuje litera, te sposoby, jakimi prawa wchodzą w życie, praktykę, władz naprzeciw nam, nie uwierzysz, N. Panie, abyśmy dzisiejszy stan naszego ojczystego kraju mieć mogli za ojczyznę, aby nasze wyższe potrzeby zaspokojone były, a nasze wznioślejsze życzenia cel godny szlachetnej energii znajdowały. Nie prawo, lecz nadużycia jego odarło nas z wszystkich przywilejów, które śp. ojciec Waszej Królewskiej Mości przy okupacyi naszego W. Księstwa w swej wspaniałomyślności nam nadał. Najdostojniejsze słowa królewskie, wyrzeczone w patencie z 15 maja 1815 r. „I wy macie ojczyznę, a z nią dowód mego szacunku za wasze do niej przywiązanie. Zostajecie wcieleni do mojej monarchii, nie potrzebując zrzec się waszej narodowości, język wasz ma być używany obok niemieckiego w wszystkich urzędowych czynnościach”, słowa te niezatarcie wyryły się w nasze dusze, tak samo i ogłoszone z najwyższego rozkazu rozporządzenia z 8 i 12 lipca, wedle których „władze W. Księstwa Poznańskiego używać mają pieczęci z prusko-wielko-książęco-poznańskim orłem z napisem okólnym władzy w niemieckim i polskim języku, miejsce dotychczasowego herbu publicznego i znaków krajowych zająć ma w W. Księstwie Poznańskiem królewsko-prusko-wielkoksiążęcy orzeł; pierwszy prezes najwyższego sądu apelacyjnego i prezesi sądów ziemskich winni być wybierani z pomiędzy rodaków; polska mowa zachowaną być ma w wszystkich czynnościach.”
Oto są, N. Królu i Panie, te przywileje i łaskawe wyrażenia, któremi nas powitał przy okupacyi ojciec Waszej Królewskiej Mości. W przeciągu lat 25 utraciliśmy powoli w praktyce wszystkie te nadane nam korzyści. Regulamin z 17 kwietnia 1832 r., wydany przez ministeryum, wygnał tak dalece z wszelkich publicznych sądowych i niesądowych czynności język polski, że władze wydają już tylko niemieckie rozporządzenia, a dla tych, którzy nie rozumieją wcale po niemiecku, dołączają polskie tłomaczenia, zwykle bardzo niedostateczne, a których w aktach często śladu niema, skoro nie posiadają prawnie zobowiązującej siły i znaczenia. —
W obydwóch królewskich rejencyach są zaledwie dwaj członkowie rozumiejący jako tako po polsku, a mamy sądy, w których oprócz tłomacza zaledwie jeden znajduje się asesor lub referendaryusz, mogący rozmówić się z stronami. Nigdzie zaś nie brakuje takich, których po polsku brzmiące nazwisko zakryć ma zupełną nieświadomość polskiego języka.”
„Biedny wieśniak musi niemieckie rozporządzenia i wyroku kazać sobie dopiero tłomaczyć, gdy jest indagowany, każą mu zrzec się polskiego protokołu, którego treść opowiadają mu w zaledwie zrozumiałej polszczyźnie”.
„Pułkownika Andrzeja Niegolewskiego odrzucił w zeszłym roku najwyższy sąd apelacyjny jako opiekuna, wyznaczonego przez familią, dla tego tylko, że żądał prowadzenia korespondencyi po polsku dla dobra pierwszego opiekuna, którym była wdowa, umiejąca tylko po polsku. Sąd oświadczył bowiem, że pułkownik tak dobrze posiada język niemiecki, iż musi go używać.”
„Sławiona niemiecka pilność skazuje dumnie na zniszczenie język ludu, skazanego na upadek, a, aby lud ten przestał powątpiewać o zgotowanym dlań losie, aby się tem bardziej oswoił z myślą zagłady i stracił pamięć o osobie, wygnano ze szkół historyą polskiej ojczyzny!”
„Tytuł W. Księstwa Poznańskiego, nadany nam przez śp. zmarłego króla, ustąpił we wszystkich publicznych korespondencyach tytułowi „prowincya poznańska”, orzeł biały znikł na wszystkich godłach i pieczęciach z piersi czarnego, a poddanych berłu Twemu, Najjaśniejszy Panie, Polaków zowią mieszkańcami polskiego pochodzenia.”
„W gimnazyach udzielano dawniej nauki w czterech niższych klasach w języku polskim. Dzisiejsze gimnazyum św. Maryi Magdaleny od r. 1816—1824 wykształciło 154 abituryentów. Było to wtedy, gdy język polski był wykładowym. Odtąd przez podwójny przeciąg czasu, bo przez lat 16, gimnazya poznańskie i leszczyńskie 45 tylko dostarczyło abituryentów. Podczas gdy polska młodzież zmuszona jest przyswoić sobie język niemiecki, nim dokładnego nabędzie o innych umiejętnościach pojęcia, niemiecka młodzież nie potrzebuje tego ani też nie uczy się po polsku. Stąd wypływa samo przez się, że umiejętność obu języków coraz rzadziej u władz prowincyonalnych napotkać można, że brak takowy główną stanowi przeszkodę do utworzenia szkoły realnej w Poznaniu, albowiem braknie potrzebnej liczby nauczycieli, oba języki posiadających.”
„Wsparcie pieniężne, udzielone dotąd młodym, z innych prowincyi przybywającym urzędnikom celem zachęcania ich do polskiego języka, nie osiągło wcale celu, służyło natomiast za stypendyum faworytom, skoro żaden z nich nie nauczył się tak dalece po polsku, aby mógł się w tym języku zrozumiale wysłowić. Korzystniejsze byłoby użycie tych wsparć dla polskiej młodzieży z warunkiem, aby się nauczyli języka niemieckiego, skoro Polak posiada, jak wiadomo, łatwość przyswojenia sobie języków.”
„W seminaryach katolickich, poznańskiem i gnieźnieńskiem, jako też w zakładach, kształcących tych, którzy ludowi, umiejącemu tylko po polsku, zwiastować mają naukę Chrystusa i nauczać słowo Boże, wykładana jest teologia i wszystkie inne umiejętności po niemiecku. A przecież język niemiecki wogóle nie będzie księżom potrzebny w ich powołaniu, gdy polski jest niezbędnym.”
„Wyboru landratów z pośród właścicieli dóbr dotąd nie dostąpiliśmy; skasowano wszystkich, których okupacya zastała,” a którzy byli rodakami i dziś zaledwie trzech czy czterech posiada język polski.”
„Niech wolno będzie powiedzieć Ci, Najjaśniejszy Panie, Tobie, którego wzniosły umysł z nami współczuje, że takie wynaradawianie mieści w sobie najhaniebniejsze upokorzenie i że dobra, których bronimy, są prawdziwemi moralnemi dobrami, które wyżej od wszelkich materyalnych cenimy, chociaż nam mówią, że powinniśmy się czuć niemi wynagrodzeni i udarowani za utratę owych — jak nazywają — idealnych.”
„Dzięki Najwyższemu! Jeszcze nie pogrążyli się poddani Twoi polscy, Najjaśniejszy Panie, do tego stopnia w kale egoizmu ani zdemoralizowani tak dalece nieszczęściami politycznemi, aby takie wynagrodzenie mogło nakazać milczenie wyższym ich uczuciom. Uznajemy dobro nam wyświadczone z wdzięcznością, ale go nie przeceniamy; rozróżniamy dobrze, co jest dziełem mądrego i ludzkiego prawodawstwa i rządu, a co na nas spłynęło z złotego rogu obfitości, który wydał pokój. Ale właśnie dla tego zmuszeni byliśmy położyć na przeciwną szalę niejeden ciężar, niejedną pregrawacyą i uszczuplenie, gdyby nie obawa zbeszczeszczenia przez to szlachetniejszego przedmiotu naszych użaleń. Jedno tylko niech nam wolno będzie wspomnieć, co bezpośrednio z tem się łączy — otóż wymierzono cios nie tylko na naszą narodowość i język, na nasz byt narodowy, ale, aby go tem snadniej zniszczyć, zagrożono i naszej własnosci, aby szczep nasz tem szybciej znikł z ziemi naszych ojców. Tak zwana zapamiętałość germanizacyjna rozciąga się aż na parcelowanie dóbr rządowych i innych, które nabyło państwo, a odprzedaje ludziom z innych prowincyi z wyłączeniem Polaków. Dzieje to się podobno na podstawie instrukcyi ministeryum dóbr rządowych[4] z r. 1836, przyczem nakazano sprzedawać takie majątki nie na licytacyi, ale całkowicie drogą submisyi z wyłączeniem Polaków. I cóż spowodowało ten środek prześladowczy przeciw całemu ludowi? Cóż mogło tak bardzo odwrócić od nas serce króla, którego historya przydomkiem Sprawiedliwego uczciła? Nic innego, Najjaśniejszy Panie, jak system ludzi, którzy, zapoznając lepszy swój obowiązek, starali się wcisnąć między króla i Jego poddanych i za pomocą nieprzyjaznych sprawozdań usiłowali rodaków z Księstwa podać w podejrzenie. Tym sposobem myśleli ci ludzie stać się nieodzownymi. Z jakiegoż to pióra płyną wszystkie artykuły po pismach niemieckich przeciw naszej prowincyi? Ileż fałszu i kłamstw nie zawierają te pamflety! Nawet Staatszeitung nr. 205, 206 i 207 z roku bieżącego zawiera p. t. „O departamencie poznańskim podczas 15-letniej okupacyi” rzeczy, które podać mógł tylko urzędnik, należący do władz prowincyonalnych, a którego zła wola znalazła zadośćuczynienie ślepej nienawiści w szkalowaniu całego narodu.”
„Wasza Królewska Mość, która stoisz ponad takiemi rzeczami, potrafisz zaciemnioną rozeznać prawdę, pozwolisz, aby się spełniło i na nas hasło Twego królewskiego domu: Suum cuique i wypełnisz to, co nam się według boskich i ludzkich praw należy.”
Mowa ta niemałe sprawiła wrażenie. Król oświadczył, że „narodowość polska nie ma być nadwyrężoną” i zażądał szczegółowych od hr. Raczyńskiego dowodów, które tenże po powrocie do W. Księstwa zebrał i przesłał do Berlina.




  1. Pisma I. 25.
  2. Z powinszowaniem wstąpienia na tron pojechała z Poznania do Berlina deputacya, którą składali Neumann, nadburmistrz, Bielefeld, radca handlowy i przewodniczący Rady miejskiej, Kramarkiewicz, radca miejski, i kupcy Graetz i Kolanowski. Dopuszczono ją do króla 21 lipca. Gazeta W. Ks. Pozn. nr 191.
  3. L. Żychliński, Sejmy. II. i n.
  4. Działo się to na podstawie rozkazu gabinetowego z r. 1833.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Karwowski.