Historya Wielkiego Księstwa Poznańskiego (1815–1852)/Okres V/6
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Historya Wielkiego Księstwa Poznańskiego (1815–1852) |
Część | Okres V |
Rozdział | Odezwy Komitetu narodowego |
Wydawca | Drukarnia nakładowa Braci Winiewiczów |
Data wyd. | 1918 |
Druk | Drukarnia nakładowa Braci Winiewiczów |
Miejsce wyd. | Poznań |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Życzenie Niemców, aby ich dopuszczono do uczestnictwa w komitecie narodowym i w straży bezpieczeństwa wprowadziło w kłopot Polaków, bo spełnienie tego życzenia odjęłoby komitetowi czysto polski, narodowy charakter, z drugiej jednak strony okazana Polakom życzliwość i znaczna liczba Niemców w W. Księstwie Poznańskiem wymagały uwzględnienia tego życzenia.
Po długich naradach komitet odpowiedział, że „bardzo chętnie chce się znosić z Niemcami w sprawach, dotyczących bezpieczeństwa, własności i porządku, ale wejście Niemców w skład komitetu narodowego, jest na teraz dla tego niepodobnem, że pierwszym celem prac i usiłowań komitetu narodowego — jak już sama nazwa okazuje — jest niepodległość Polski; tam wszelako, gdzie chodzić będzie o sprawy prawne lub społeczne, z ochotą komitet narodowy wspólnie z Niemcami do obrad zasiądzie.”
Po tej odpowiedzi zawiązali Niemcy i żydzi dnia 23 marca osobny komitet, „aby także ze swej strony przyczynić się do utrzymania porządku i zgody wszystkich mieszkańców.” Komitet ten tworzyli: Dr. Barth, Emil Brachvogel, Crousatz, Evler, Dr. Hantke, Kautz, Neumann, Poppe, Seger, Sutlinger, George Treppmacher i Vanselow. Komitet niemiecki oświadczył komitetowi narodowe, że, chociaż z powodów, które cenić umie, zlanie się obydwóch ciał w jedno nastąpić nie może, chce działać zgodnie z komitetem narodowym i chętnie w razie życzenia pośredniczyć będzie pomiędzy nim a władzami publicznemi i niemieckimi współobywatelami.[1]
Jakoż razem wysłano do Gniezna deputacyę, złożoną z Polaka Szymańskiego, Niemca Brachvogla i żyda Witkowskiego, ażeby tamtejszych żydów, obawiających się rozruchów, uspokoić.[1]
Tymczasem odbyło się dnia 23 marca w kościele farnym uroczyste nabożeństwo na podziękowanie Bogu za to, co się stało, i na uproszenie błogosławieństwa na czas dalszy. Przed wielkim ołtarzem powiewały chorągwie narodowe, niesione przez Polki, na chórze odśpiewano Boże coś Polskę, a ks. Aleksy Prusinowski przemówił do zgromadzonych tak pełnemi zapału słowy, że słuchacze od łez utulić się nie mogli. W czasie nabożeństwa weszli do kościoła trzej nowo przybyli niegdyś więźniowie moabiccy o bladych, wyschłych twarzach i długich włosach, spadających na ramiona w ciemnych kędziorach w nieładzie. Zaprowadzono ich przed w. ołtarz, a kapłan celebrujący udzielił im błogosławieństwa.[1]
Tegoż dnia wydał komitet narodowy odezwę „do braci księży”, wzywając ich, żeby nie pozwolili szerzyć pomiędzy włościanami wieści, jakoby zamierzano wydrzeć nieprawnie własność wieśniakom,[1] a drugą nazajutrz, dnia 24 marca, do włościan tej treści:
„Bracia obywatele! Doszły was zapewne wiadomości, że po całym świecie we wszystkich krajach zaczęto nie przemyśliwać już tylko, ale pracować zaraz nad tem, aby wszyscy ludzie, równi pomiędzy sobą i różniący się tylko tem, o ile odznaczają się pracą, życiem uczciwem i poświęceniem się za kraj, wzajemnie sobie podawali ręce. W tej myśli działając i my jako wybrana z ramienia ludu władza oświadczamy, że wszelkie, jakie dotąd istniały pomiędzy nami różnice stanów znosimy nazawsze. Niema już szlachty, niema chłopa, ale wolni obywatele, pomiędzy sobą bracia i równi, bośmy wszyscy dziećmi jednej matki Polski, którą z nieszczęścia wydźwignąć pierwszą teraz naszą i najświętszą powinnością. Nie wadźmy się pomiędzy sobą, nie słuchajmy podszeptów ludzi, którzy sieją pomiędzy nami niezgody i kłótnie, którzyby nas chcieli powaśnić, aby tem łatwiej było im trzymać nas w niewoli i w ślepem dla siebie posłuszeństwie, ale z wszelką ufnością i wiarą zabierzmy się do dzieła. Przytem pamiętajmy na to, aby nie targać się na cudzą własność, nie rabować ani niszczyć niepotrzebnie w uczciwy sposób nabytego mienia, bo niegodnem by było, aby wybijający się na wolność Polak miał się dopuszczać gwałtów i robić sobie przez to nieprzyjaciółmi tych, których przez przyjacielskie postępowanie będzie można pozyskać dla siebie.”[2]
Słusznie zauważa z powodu tej odezwy Jan Koźmian, że wobec prawa już dawno istniała w W. Księstwie Poznańskiem, równość, różnic zaś towarzyskich, wynikających z sposobu wychowania, z stopnia wykształcenia, majątku lub innych względów, znosić nie było w mocy komitetu narodowego.
Tymczasem wydała władza wojskowa 300 francuskich karabinów dla utworzonej gwardyi narodowej, a jeszcze 200 wydać obiecywała, tak że razem miało być 500 gwardzistów. Równocześnie jednak generał Colomb ściągał landwerę. Wysłał więc do niego komitet narodowy z grona swego Potworowskiego, Chosłowskiego i Stefańskiego z przedstawieniem, aby tego zaniechał. Colomb odpowiedział, że, nie mając na to żadnego rozkazu od przełożonych swoich, na żądanie komitetu zgodzić się nie może.[3]
Dnia 25 marca wydał komitet narodowy dwie odezwy, jedną „do braci Polaków”,[4] aby składali srebro i złoto, jakie kto posiada, na skarb i wojsko, a drugą do „ludu polskiego”,[4] w której tak przemawiał:
„Bracia Obywatele!”
„Wiadomo wam dobrze, że już przed 50 laty w sławnej owej konstytucyi 3 maja obywatele polscy zrzekli się dawnych przywilejów swoich i zaręczyli wieśniakom stanowcze polepszenie losu, atoli, nim ustawy tej konstytucyi mogły być wykonane, nieprzyjaciele sąsiedni najechali Polskę i pomiędzy siebie podzielili. Od tego czasu obywatele polscy nic dla ludu uczynić nie mogli, bo nie mieli władzy w ręku. Dopiero znów w powstaniu krakowskiem przed dwoma laty ogłosił rząd rewolucyjny, że pierwszym czynem po odzyskaniu niepodległości Polski będzie zrównanie wszystkich stanów i uszczęśliwienie wszystkich Polaków w imieniu wolności i braterstwa.”
„Toż i my w odezwie naszej do braci obywateli pod dniem 24 b. m. oświadczyliśmy głośno, że znoszą się odtąd wszelkie dawne różnice stanów, jakie dotąd istniały, że nie będzie ani szlachty ani chłopa, tylko wolni obywatele, jako synowie jednej matki Polski.”
„Na dniu dzisiejszym wzięliśmy pod rozwagę los dotychczasowego stanu chłopskiego i jednozgodnie w imieniu Polski oświadczamy i zaręczamy:
1. że ci włościanie, którzy już posiadają własności, nie tylko je zatrzymają, ale nadto zmniejszone będą mieli dotychczasowe ciężary, do własności tych przywiązane;
2. że w tych częściach i dawnej Polski, gdzie jeszcze gospodarze odrabiają pańszczyznę i nie mają gruntownej posiadłości, po odzyskaniu niepodległości Polski natychmiast nastąpi nadanie własnych posiadłości,
3. że wszyscy ci, którzy gruntu nie posiadają i tylko się z pracy rąk utrzymują, będą wzięci pod szczególną i troskliwą opiekę rządu, która im wynagrodzi brak własnej posiadłości i zapewni byt o wiele lepszy od tego, jaki mają teraz,
4. że podatki rozłożone będą stosownie do majątków i dochodów, tak, iżby lud biedniejszy znaczną miał ulgę,
5. że wszyscy ci z włościan, którzy w razie potrzeby staną pod bronią dla wywalczenia Polski, wynagrodzeni będą stosownie do swej zasługi, jeśli zaś już posiadają grunta w skutek separacyi i płacą z nich czynsze, będą od tych czynszów całkiem uwolnieni; żony i dzieci tych wszystkich, którzy pójdą do boju, będą pod opieką rządu,
6. że wszyscy wogóle, którzy staną pod bronią i bić się będą za niepodległość Polski, będą mieli pierwsze prawo do urzędów podług zdatności.[2]
Odezwa ta była niefortunną, bo najprzód komitet narodowy występował w niej jako tymczasowa władza dla całej Polski, do czego nie był od nikogo umocowany, i przemawiał tak, jakoby W. Księstwo Poznańskie już do Prus nie należało, powtóre bałamucił lud obietnicami, których spełnienie mogło napotkać na niemałe trudności.
Nie czekając na dalsze wypadki, darował Roger hr. Raczyński włościanom w rozległych dobrach swoich wszelkie czynsze, Stanisław Chłapowski zaś z Czerwonejwsi swoim włościanom trzecią część czynszu rolniczego na zawsze, a ręczniakom czyli wyrobnikom, którzy z jego śpichlerza byli utrzymywani, podwyższył zapłatę w zbożu o czwartą część.[5]
W dzień po owych odezwach komitetu narodowego z 25 marca, dnia 26 marca o 5-tej po południu nadeszła do Poznania sztafeta od deputacyi polskiej z Berlina, która donosiła, że skutki jej dotychczasowych działań i układów z ministerstwem były następujące:
Komitet narodowy ma podać członków do komisyi, mającej zreorganizować cywilnie i militarnie W. Księstwo Poznańskie, w której to komisyi mają zasiadać naczelny prezes Beurmann i generał Willisen jako komisarze królewscy,
naczelny prezes ma być Polak, wskazany przez komisyą;
komisarze obwodowi i radcy ziemiańscy mają ustąpić miejsca osobom, wybranym przez komisyą, do zawiadowania policyi administracyjnej;
komisya może wskazywać osoby urzędników tak w administracyach, jak i sądownictwie do dymisyi, byleby zapewnić im byt na dwa lata;
wojsko polskie ma być organizowane,
forteca będzie miała załogę z wojska pruskiego, jeszcze istniejącego, wojsko to jednak tylko za rozkazem komisyi działać i poruszać się może,
niemiecki język ma być zabezpieczony dla Niemców,
organizacya szkół i instytutów będzie polska.
Doniesienie to stwierdzone było podpisem dwóch członków deputacyi, arcybiskupa Przyłuskiego i Krauthofera. Przybyli dwie godziny później dawny więzień Adolf Malczewski i kupiec Mamroth tę samą przywieźli wiadomość.[2]
Przysyłając powyższe doniesienie, deputacya polska widocznie opierała się na ustnych przyrzeczeniach ministrów.
Dzień później dnia 27 marca ogłosili w Gazecie Polskiej Rymarkiewicz, Hoffman, Zofia Zawadzka, Bibianna Moraczewska, Małecki, Simon i ks. Lewandowski, że, ponieważ pełno po wszystkich ulicach ludu ubogiego, szukającego pracy i proszącego o wsparcie, założono dwa biura informacyjne, jedno u Gliszczyńskiego w Bazarze, drugie u Czaplińskiego na Chwaliszewie, w których każdy, coby chciał i mógł pracować, dowiedzieć się może, gdzie jest dla niego stosowna robota i wynagrodzenie za nią, a gdyby zaraz roboty dla niego nie było, otrzyma na piśmie świadectwo, że nie może być zatrudniony, i za tę kartę dostanie obiad w klasztorze PP. Szaretek. Powtórzył to samo w Gazecie Polskiej A. Małecki w imieniu Towarzystwa Dobroczynności w Poznaniu.[2]
Nazajutrz po owem ogłoszeniu, dnia 28 marca, o godzinie 10-tej odbyło się w kościele kolegiackim uroczyste nabożeństwo żałobne za dusze poległych w obronie wolności ludów braci. Kościół by stosownie przybrany. Naokoło katafalku zatknięto sztandary polskiej i niemieckiej wolności, przed katafalkiem zasiedli: komitet narodowy, magistrat radni miejscy i komitet niemiecki. Cechy z chorągwiami i bractwo strzeleckie, oraz tłumy ludu zapełniły kościół. Celebrował mszę żałobną biskup Dąbrowski in pontificalibus, a muzyka wykonała Requiem Kozłowskiego. Wśród konduktu przemówił ks. Prusinowski, wzywając do uczczenia pamięci wszystkich, który własnem zdrowiem i życiem zasłaniali wolność ludów europejskich przeciw despotyzmowi gabinetów. Po nabożeństwie Stefański miał mowę z balkonu ratusza do ludu.