Historya wojny peloponneskiéj/Wstęp
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Historya wojny peloponneskiéj |
Wydawca | w komisie xięgarni J. Priebatscha |
Data wyd. | 1870 |
Druk | Drukarnia Nadworna W. Deckera i Spółki (E. Röstel) |
Miejsce wyd. | Ostrów – Wrocław |
Tłumacz | Antoni Bronikowski |
Tytuł orygin. | Ιστορία του Πελοποννησιακού Πολέμου |
Źródło | skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron | |
Artykuł w Wikipedii |
Radość z ogłoszenia niniejszego przekładu przycienili mi nieco szanowni jego Nakładcy, odmówiwszy przyjąć należące im się przypisanie, pracy kolczystéj wielce a przebogatej treścią lecz dokonanéj przez autora, w jakiżkolwiek zasób nauki wprawdzie zaopatrzonego, ale ze środków zdolnych utrwalać owoce téjże w tak twardych czasach, zgoła obranego kaprysem Fortuny, podobno troszkę okrutnéj... Mimo woli przypominającemu sobie, w zniżonem do własnej zdolności znaczeniu, słowa J. Krasickiego:[1]
A Pegaz co się niekiedy dosiadać pozwala,
Laurowego holysza niesie do szpitala;
nie wzbronią, ogółowo przynajmniéj, wyrazić tém żywiej uczutą, bo godziwym smętkiem zaprawną, wdzięczność. Wypisuję ją zatem – Życzliwemu Państwu z drogich wspomnieniu okolic, którzy w roku 1861 pierwszym zaraz dwom xięgom spolszczonego Thucydidesa stały byt zapewnili; wypisuję ją — Godnemu czcigodnego mienia spadkobiercy, co obecnie aż sześć następnych molom wydarłszy, całkowity utwór największego dziejopisa Grecyi a Mistrza wielkich Rzymian historyków[2], ogółowi, głębszym zwłaszcza umysłom tegoż ku nauce i rozpamiętywaniu przekazał. W czasach tak przeciw-idealnych jak obecne a braci mołojczéj duchem i sercem, nie zawadzi przypominać starodawne przysłowie facienda sunt haec non omittenda sunt illa – żywy przykład stawiwszy przed oczy. Jak pojedyńczego bo człowieka tak całych narodów wzrok odśrodkowy, okoliczności mocniéj ku poziomowi naginać mogą doczasowo; oderwać go światom nadpoziomym w które wciąż zwracany dostojniejszemi istoty ludzkiéj popędy – płochością lub pogwałtem chyba, sam człowiekli naród mogą.
Ni zawadzi w dobach niejednorakiéj przesady, przesuwać przed olśnionemi oczy wyraziste obrazy rzetelnéj prostoty a mocy przeto, czynów i słowa; toż w chwilach przebujałych zadowoleń z siebie, kiedy nie skąpo rącząt nawet zrywa się zuchawo po rylec Kliony, pokazywać — jakim to dłoniom ona go zwierzać powdzięcza się. Odkąd surowa dykcya historyi rozpiesła w mniej więcej prawdziwą a udatną przy stoliku herbatnim gawędę we Francyi; już u nas na dobre grozi rozgadulić się. Rzesze w dłoń uderzają z poklaskiem, ale jakżeż razi niezmierzony odstęp tych rzesz od owych, które niegdyś na płaszczyznie Olympii przysłuchiwały się nie sarkając na ciemność, przeoszczędnym w wyrazy a bogatym w treść, opowiadaniom dziejopisów.
Wszakże mieliśmy i sami Długoszów, Kromerów, Naruszewiczów, o których śpiżowe tarcze drobne harcowniki dziś kopijki kruszą. Wzoremci i tym mężom byli, nie mało retoryce kosztem powagi prawdy poświęcający, dziejopisarze rzymscy Sallustiusz, Liwiusz, Tacyt nawet — na najznakomitszym Juliuszu Caezarze snać nie poznano się — któryż się przecież z tegoczesnych zbliżył do ognia i siły ich wyrażenia! Najznaczniejsi Bóg nie daj, zatonęli lub toną w oschłe odgrzebywanie rzeczy. A znowuż – gołe wydobycie i przetrząśnienie wypadków, jakkolwiek konieczne i pełne zasługi, bez natchnionego zestawienia ich na przestrzeniach myśli w żywy niegdyś bezpośrednio całokształt – przygotowaniem dopiero jest pracy.
Zbliżyć téż (kiedyć inaczéj być nie może) od zbyt nabitéj zwięzłości starożytnych do tak zwanéj swobody dzisiajszego toku, opowiadanie zdarzeń dziejowych; nie jest to samo co kunszt historyczny całkiem wyzwolić z przywilejów żadną nową kartą uchylić się nie dających, bo jednę tylko na zawsze przyniósł do bytu.
Współzawodników na tém polu, o których słyszę i czytam, nie odchęci zapewne ten chwil dorywczych a ścieśnianych, kaźnią czy ironią losu, coraz to szczelniéj, wysiłek – od dotrwania w chwalebnym zapędzie lub ogłoszenia drukiem jego owoców wreszcie. Podrażnić za powolnych albo ośmielić zbyt ociągających się przemiarem dlań chluby będzie. Ani téż straci rzecz sama przez mnogość prób, nigdzie pożądańszych jak dla tego pisarza właśnie; którego skąpomowność, już (prawda że rozoratoryzowanemu) Ciceronowi na ciemność zarywająca, w przypowieść poszła. Jakkolwiek sam przeciwię się stanowczo rozbijaniu, jakbądź sprężonéj w siebie lecz pełnéj szczerego złota, osnowy.
Styl Thucydidesa w opowiadaniu – często szorstki, pozornie goły, nie zrzadka strzępion archaizmami, acz ściśniony dostatkiem już tutaj; przecież (z wyjątkiem miejsc niewielu) zagęszcza się i zawija dopiero w mowach. Do tych więc istotniéj odnieść się godzi narzekania dawnych i nowożytnych na słynną niby niezrozumiałość. Atoli i ta i tamte właściwości tak są nieodzowne do zarysu téj nadzwyczajnéj osobistości pisarskiéj, iż zacierając je (jak to między innymi Levesque w przekładzie francuskim uczynił), rzekłbym, zbrodnię literacką się popełnia. Więcéj zaiste ma prawa Thucydides żądać, by się czytelnik do jego odrębności w pocie czoła podźwigał, niżeli ten do zdzierania wspaniałego ustroju posągowego, który geniusz sam sobie wykował. Nagradza się wżdy sowicie przytrudne to chwilami ducha naprężenie jako karze w równej mierze, rozwodniony w bezbarwność tok myśli. Jeżeli nakoniec do wszystkich pisarzów greckich, tak skromnych z pozewnątrz, bo wnętrznéj znamienitości pewnych; to do Thucydidesa na czele, przynosić trzeba pragnienie nie mglistych jakichści zachwytów (delektacyi) ale wiednéj siebie umysłowej rozkoszy. Ta nie gubi, owszem uzacnia obyczaje zdobiąc, a zrozumiałemi czyni związek i konieczność przewagi ideału nad potocznością w życiu; nie odwrotnie, jak się to niestety po dziś dzień dzieje.