Historya wojny peloponneskiéj/Xięga Pierwsza

<<< Dane tekstu >>>
Autor Tukidydes
Tytuł Historya wojny peloponneskiéj
Wydawca w komisie xięgarni J. Priebatscha
Data wyd. 1870
Druk Drukarnia Nadworna W. Deckera i Spółki (E. Röstel)
Miejsce wyd. Ostrów – Wrocław
Tłumacz Antoni Bronikowski
Tytuł orygin. Ιστορία του Πελοποννησιακού Πολέμου
Źródło skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Artykuł w Wikipedii Artykuł w Wikipedii
XIĘGA PIERWSZA.

Thucydides Atheńczyk opisał wojnę Peloponnezyan i Atheńczyków jako walczyli przeciwko sobie, zacząwszy zaraz od jéj początku a przewidziawszy że będzie wielką i najgodniejszą pamięci z pomiędzy uprzednio zdarzonych, ztąd wnioskując, że i w pełnéj sile wszelakiego przygotowania oboje do niej przystępowali i resztę greckich szczepów widząc stawającą po jednej ze stron dwojga, te natychmiast tamte i przemyślające (o tém). Poruszenie bo téż to było najogromniejsze Greków i pewnéj części barbarów, powiedziećby można, nawet na największą część ludzi (rozciagajacę się). Albowiem co przedtém i jeszcze dawniej zaszło, jasno wyśledzić dla niezmierzoności czasu nie podobném było, lecz z poznak, z których jak najodlegléj w tył spoglądającemu wiarę powziąść przychodzi, sądzę, że nie miało wielkiego znaczenia ani pod względem wojen ani pod względem innych rzeczy.
Okazuje się bowiem teraz tak nazwana Hellas nie od dawna stale zamieszkałą, ale że przenoszenia się z miejsca na miejsce w niej były pierwéj a łatwo poszczególni opuszczali swą rodzinną, wypychani od jakiéjbądź zawsze liczniejszéj gromady. Dla nieistnienia bowiem handlu ni zbliżając się do siebie bez trwogi ani lądem ani przez morze, a użytkując z własności każdy tylko tyle aby wyżyć, owoż nadmiaru dobytku nie mając ni téż ziemię drzewami obsadzając, gdy niewiadomém było kiedy ktoś inny naszedłszy i nieubezpieczonym wraz murami to wydrze, a znowu na dzień nieodzownej strawy wszędzie dopaść spodziewając się; bez trudności opuszczali dzierzawy, i ztąd ani wielkością miast nie możnieli ani resztą przyborów. Najwięcej zaś najlepsza zawsze część ziemi przemian mieszkańców doznawała, jako to dziś Thessalią zwana i Boeocya, tudzież większa liczba dzielnic Peloponnezu wyjąwszy Arkadią, i ile nadto było najprzedniejszych. Gdyż dla dobroci ziemi silniéj u niektórych zawięzująca się zamożność zaradzała bunty, któremi się wyniszczali i zarazem innoplemieńców tém skorzéj ulegali zasadzkom. Attikę przynajmniej od najdawniejszych czasów dla płytkości gruntu bez zaburzeń będącą, ludzie zamieszkiwali ci sami zawsze. I dowodem to jest twierdzenia (mego) nie najsłabszym, iże z powodu przesiedleń do innych ziemic nie jednaki wzrost krajów następował: otóż wyganiani z reszty Grecyi skutkiem wojny lub domowych zamieszek najpotężniejsi, do Atheńczyków jakoby do bezpiecznego miejsca chronili się, i stawszy się obywatelami zaraz od dawności większém jeszcze uczynili mnogością ludzi Miasto, tak iż nawet do Jonii późniéj, skoro Attika już za ciasna była, osady wysełali.
Wykazuje mi przecież i to słabość dawnych nie najmniéj. Owoż przed rzeczami trojańskiemi nic widać pierwéj społem nie zdziałała Hellas, ale zdaje mi się, że i miana tego przewszystka jakoś nie dzierzyła, lecz w czasach przed Hellenem synem Deukaliona, nawet zgoła nie istniała ta przezwa, ale plemiennie tak inne jako najrozlegléj szczep Pelazgijski imię podawały; dopiero gdy Hellen i jego synowie w Fthiotidzie umocnili się i sprowadzeni zostali ku pomocy do innych miast, pojedyńczy już przez obcowanie z tamtymi gęściéj przezywali się Hellenami, wzdy ci przecie przez długi czas jeszcze nie mogło to miano zapanować nad wszystkimi Grekami. Poświadcza to najstanowczéj Homer. Daleko bowiem później jeszcze od zdarzeń pod Troją żyjący, nigdzie wszystkich tém nazwiskiem nie objął, ni innych nad tych co z Achillejem z Fthiotidy przybyli, którzy i pierwsi Hellenami byli, tylko Danajami w swoich pieniach i Argejami i Achajami ich mieni. Aliści ani barbarów nie orzekł on, ponieważ, jak mnie się zdaje, ani Hellenowie jeszcze w naprzeciwne jedno miano oddzieleni nie byli. Ci tedy jak tam bądź poszczególnie, od miast i którzy się wzajem rozumieli a wszyscy razem późniéj przezwani Hellenami, nic przed wypadkami trojańskiemi dla słabości i niełączenia się z sobą społem nie zdziałali, ale w tę nawet wyprawę już więcej z morzem oswojeni zgromadzili się.
Minos albowiem najdawniéj z tych o których z zasłuchu wiemy, siłę morską posiadł i najszerzéj po greckich teraz wodach zapanował, owoż wyspami Kykladami zawładnął i pierwszy osadnikiem większej ich liczby stał się, Karów wypędziwszy a własnych synów przywódzcami tych osad poustanawiawszy; to téż rozbójnictwo, jak prawopodobna, wyprzątnął on z morza jak daleko podołał, aby mu dochody pewniéj wpływały. Hellenowie bowiem przed wiekami tudzież ponadmorscy z barbarów na stałym lądzie jako i którzy wyspy zajmowali, skoro poczęli więcej przeprawiać się na łodziach do siebie, do rozbójnictwa się zwracali, przywodzeni przez mężów nie najmniejszego znaczenia, co tém rzemiosłem i własnej korzyści i dla słabych wyżywienia szukali, i napadając miasta bez murów i w wiejskie osady rozsiedlone, łupili je i główną część utrzymania swego ztąd wydobywali, gdy nie miało jeszcze ockydy to dzieło, a i coś sławy przyczyniało. Dowodzą tego dziś jeszcze niektórzy z lądowców, u których ozdobą jest sprawnie to wykonywać, tudzież dawni poetowie, wywiady (wybadywania) przypływających wszędy w jednakie zamykający pytanie i żali (przypływający) rozbójnikami są? ponieważ widomie ni zapytani nie odpychali sromoty zawodu, ni ci którym chodziło o wywiedzenie się, nie wyrzucali im onéj z naigrawaniem. Ale łupiono się wzajem i po stałym lądzie. I dotychczas w wielu okolicach Hellady starodawnym zwyczajem się żyje, jako to u Lokrów Ozolskich, Aetolów, Akarnanów i daléj w tym tu lądzie stałym. A noszenie broni u tych lądowców od dawnego rozbójnictwa utrzymało się, cała bowiem Hellada zbrojno chodziła z powodu mieszkań niezatarasowanych i nieubezpieczonych do siebie pochodów, i w zwyczaj zamienili tamtocześni żywot przy broni, jak barbarowie. Śladem są te ziemice Hellady dotąd jeszcze tak płużące, niegdyś na wszystkich porówno rozciągających się sposobów życia.
Najpierwéj ze wszystkich Atheńczykowie i żelazo na bok odłożyli i zwolnionym trybem życia ku miększemu się przechylili. A starsi pomiędzy nimi z zamożnych by zabieżeć rozpiesłości, czas nie tak dawny jeszcze jak zaprzestali nosić chitony (spodnie szaty) lniane i złotych cykad (szpil w kształcie cykady) przetykaniem uplot włosów na głowach zapinać; odkąd i u starszych z Jonów drogą pokrewności rodu na długą dobę tenio strój się odzierzał. Skromnego zasię odzienia i do trybu teraźniejszego (zastósowanego), najpierwsi Lakedaemończyey używać zaczęli, jako i w innych zakresach najwięcéj u nich posiadający żywot swój jak najbardziéj wyrównali z ludem. Obnażyli się takoż najpierwsi i na widowni z szat zewlókłszy olejkiem przy ćwiczeniach ciała namaszczać się jęli; gdy w dawnych czasiech nawet wśród Olympijskich zapasów przepasania mając około części wstydliwych szermierze potykali się, i nie tyle lat temu jak to ustało. I jeszcze teraz u niektórych barbarów, a zwłaszcza aziatyckich, walki na pięście i zapaskiwania odprawiają się, a przepasani te igrzyska odbywają. Tak wielu innemi jeszcze rzeczami możnaby wykazać starodawny szczep helleński podobnolitym obyczajem zbliżony do teraźniejszych barbarów.
Z miast zaś, które jedno najświeżéj założone zostały, a ponieważ już więcéj żeglugi używano i więcej nadbytku własności posiadały, te nad samemi pomorzami otoczone wmury zakładano, a pasy lądu odcinano tak z powodu handlu jak dla wzmocnienia się każdy z osobna naprzeciw w pobliżu mieszkającym; starożytne natomiast z przyczyny rozbójnictwa morskiego szeroce naprzeciw rozmożonego daléj od morza budowano, tak po wyspach jak na stałym lądzie, gdyż łupiono się wzajem i tych, którzykolwiek nie trudniąc się żeglugą u spodu (na wybrzeżach) kraju mieszkali; i dotychczas jeszcze w głąb lądu odsiedlonych się znachodzi. A tém więcéj pewnie rozbójnikami byli wyspiarze, Karowie z pochodzenia i Foenicyanie — ci to bo największą liczbę wysp osiedlili. Oto zaś świadectwo. Kiedy Atheńczykowie w obecnéj wojnie wyczyszczali Delos i wydobyto trumny, wszystkie co obejmowały pomarłych na wyspie, ponad połowę Karów wykazały, poznanych po przyrządzie broni społem pochowanéj i trybie, którym dotąd się jeszcze grzebią. Ale z nastaniem siły na morzach Minosa, ułatwiła się żegluga jednych do drugich godziwce bowiem z wysep wyrugowani zostali przez niego, kiedy ot i większą ich liczbę osadzał — a ludzie ponadmorscy więcéj już o posiadanie własności staranni bezpieczniej mieszkać a niektórzy i murami się opasywać zaczęli, jako bogatsi niżeli byli dawniéj; goniąc bo za zyskami, słabsi znosili niewolę mocniejszych, a zamożniejsi nadbytek dzierząc, podgarniali sobie pod władzę pomniejsze grody. I w tém to położeniu już więcej się znajdując, w późniejszym czasie naprzeciwko Troi wyruszyli.
A Agamemnon, mojém zdaniem, dla tego że tamtoczesnych (xiążąt) potęgą przemagał, a nie tyle że Tyndareja przysięgami związanych[1] wiódł za sobą zalotników Heleny, zebrał onę wyprawę. Opowiadają téż ci co najpewniejsze z Peloponnezyan pamięcią od przodków swoich odziedziczyli wiadomości, że jako Pelops najpierw obfitością skarbów, które przyniósł ze sobą z Azyi do ludzi ubogich, potęgę sobie zdobywszy przezwanie krajowi acz przychodniem będący, przecież po swém imieniu wymógł, tak następnie potomkom jego jeszcze więcéj dostało się w podziele, gdy Eurysthej w Attice od Heraklidów zabitym został, Atrej zaś bratem mu był z matki i Eurysthej ciągnąc na wyprawę poruczył był jako krewniakowi Mykeny i panowanie Atrejowi, lecz tenże właśnie uciekał przed ojcem z powodu zabicia Chryzippa. Kiedy więc (ciągną dalej) już więcej nie powrócił Eurysthej, ponieważ i Mykeńczykowie pragnęli tego z obawy przed Heraklidami, i oraz Ätrej zdawał się silnym i umiał się przypodobać ludowi, i nad Mykeńczykami on i nad tymi wszystkimi którym panował Eurysthej, królestwo odzierzał a Pelopidowie od potomków Perseusza potężniejszymi zostali. Tę to moc dziedzictwem przejąwszy Agamemnon, jak mi się wydaje, i zarazem siłą morską wyżej nad innych zmożniawszy, wyprawę pamiętną nie przychylnością, ale trwogą raczéj okolicznych xiążąt skupioną pod swe rozkazy, wyprowadził pod Troję. Okazuje się bowiem, że i sam przybył z największą liczbą łodzi i Arkadom ich użyczył, jak Homer świadczy, jeśli komu dostarczającém jest świadectwem. Tenże zarazem przy oddaniu berła[2] powiada, że

wielu wyspami on władnie, jako i Argos przecałém.

Nie zawładałby przecież, lądowcem będąc, wyspami pozewnątrz okolicznych — tych jednak pewnie nie wiele było – gdyby nie miał jakiejści potęgi morskiej. Wyobrażać wszakże trza sobie i z tej wyprawy, jakiemi były zdarzenia ją poprzedzające.
Wzdy ze Mykeny były małe, albo jeżeli które z tamtowiecznych mieścin teraz małoznaczném się być wydaje, téj poznaki niedokładnieby użył ktoby nie dowierzał, aby owo wojsko (greckie pod Troja) było tak wielkiém, jakiém je i poeci opisali i powieść podaje. Gdyby bowiem miasto Lakaedemończyków opustoszało, a tylko pozostały świątnice i posady budowli, wielkie mniemam niedowierzanie o potędze ich po upływie mnogiego czasu w potomnych byłoby w porównaniu do sławy; — jakkolwiek z pięciu dzielnic Peloponnezu dwiema zawładają, a nad całym przewodniczą, jako i nad sprzymierzeńcami pozewnątrz wielu; jednakowoż gdy miasto ani przy sobie zabudowane nie jest, ani świątyń i bogatych gmachów nie posiada, lecz na wsie starożytnym obyczajem Hellady rozsiedlone, przedstawiłoby się ono niedomierzającém oczekiwaniu (wyobraźni); przeciwnie – gdyby Atheńczyków ten sam los spotkał, dwa razy tak wielką potęgę jak jest istotnie wnioskowaliby (potomni) z okazałego widoku (zakresu) miasta. Nie godzi się więc niedowierzać ni téż na widoki miast raczéj patrzeć jak na ich potęgi, przyjmować zaś (godzi się), że owa wyprawa wprawdzie największą była z uprzednich, ale nie dorównywającą teraźniejszym, Homera znów poezyi jeśli coś należy i tutaj zaufać, którą prawdopodobnie ku większemu jako poeta przyozdobił, jednakowoż i tak owo wojsko okazuje się uboższém jeszcze. Śpiewa on bowiem, że z tysiąca dwóchset naw owe Bojotów stu dwudziestu mężów, owe zaś Filokteta pięćdziesiąt dźwigały, wymieniając (tylko), jak mnie się zdaje, największe i najmniejsze; o innych przynajmniéj wielkości w wyliczeniu (katalogu) swém łodzi nie wspomniał. Ze przecież sami wioślarzami byli i wszyscy wojownikami, przy łodziach Filokteta okazał: łucznikami bowiem mieni wszystkich od rudla. Bezczynnych zaś na łodziach prawdopodobnie nie wielu społem płynęło, wyjąwszy królów i najznamienitszych dostojników, ile że z drugiej strony miano przebywać morze z narzędziami wojennemi a znowu nie miano lodzi pokrytych, ale trybem starodawnym więcéj po rozbójnicku sporządzone. W stósunku tedy do największych i najmniejszych średnicę biorącemu, nie okazuje się aby wiele osady zebrało się było na te nawy, zważywszy że od całéj Hellady społem wyprawieni byli.
Przyczyną zaś tego był nie tyle brak zaludnienia ile ubóstwo. Otóż z niedostatku żywności i wojsko mniejsze poprowadzili a tylkie jedno jakie spodziewali się obłowem wojennym ztamtąd utrzymać, i skoro na miejsce przybywszy w bitwie zwyciężyli – widne zaś to jest: gdyż nie byliby mogli obozu oszańcować – pokazuje się, że ani tutaj wszystkich sił nie użyli, ale do uprawiania ról w Cherzonezie się zwrócili i do rozbójnictwa z niedostatku żywności. Zkąd téż tém łacniéj Trojanie, z powodu rozproszenia tamtych, przez dziesięć lat opierali się przeważnie, pozostałych tylko zawsze mając naprzeciwko sobie. Natomiast gdyby z nadmiarem żywności byli przypłynęli i trzymając się razem bez rozbójnictwa i zajmowania się rolą bez przerwy wojnę do końca wiedli, byliby z łacnością wygrawszy bitwę miasto zdobyli, kiedy ci nie zebrani razem ale częścią tylko zawsze przytomną opierali się; gdyby zaś oblężeniem byli przyparli Trojan, byliby w krótszym czasie i z mniejszym trudem Troję posiedli. Wszakże dla niedostatku i to co poprzedziło niedołężne było i to oto teraz acz najznamienitsze z dzieł dawniej zdarzonych, wykazuje (przecież) czynami że nie domierza sławie i teraźniejszéj powieści o tych wypadkach przez poetów utwierdzonéj, skoro i po wypadkach trojańskich Hellas jeszcze przesiedlała się i osadzaną była, tak iż nie uspokojona w siłę wyrosła. Powrót bowiem Hellenów z Ilionu po (dłuższym) czasie nastąpiony wiele wznowień sprawił i zaburzenia po miastach niejednokrotne powstawały, w skutek których wygnani dotyczące grody zakładali. Tak Bojotowie w sześćdziesiątym roku po zburzeniu Ilionu z Arne wyparci przez Thessalow teraźniejszą Bojotyjską a pierwéj Kadmejską zwaną, ziemicę osiedli; lecz był już dawniéj oddział ich w téj tutaj krainie, z którego to i zastęp pod Ilion pociągnął. Tak Doryjczykowie w ośmdziesiątym roku z Heraklidami Peloponnes ogarnęli. Z trudem dopiero po długim czasie do pokoju przyszedłszy Hellas, stale i już bez przemieniania siedlisk osady wysełać zaczęła. Owoż więc Jonów Atheńczykowie i większą część wyspiarzy osadzili, a znowu Italii i Sicylii najwięcéj okolic, Peloponnezyanie tudzież w reszcie Grecyi niektóre jeszcze zakąty. Ale wszystko to po wypadkach trojańskich dopiero osiedlone zostało.
Gdy przecież silniejszą stawała się Hellas i posiadanie własności już więcej niżeli pierwéj zabezpieczyła sobie, tyranie (jedynowładztwa) po większéj części w miastach podnosiły się z powiększeniem (się) dochodów — dawniéj zaś były (istniały) na pewno oznaczonych zaszczytach oparte, z ojca na syna przechodzące królowania — i floty uzbrajała Hellas i do żeglugi stanowczej się przykładano. Najpierwsi zaś Korinthianie mieli najbliżéj teraźniejszego sposobu zajmować się rzeczami morskiemi i trójrzędowce najpierwsze Grecyi w Korincie miały być zbudowane. Toż okazuje się że i Samijczykom Aminokles, korintski budowniczy okrętów, cztery łodzie sporządził; jest zaś około lat trzysta do końca téj oto wojny jak Aminokles do Samijczyków przy był. I najdawniejsza bitwa morska o której wiemy była bitwa Korinthian z Kerkyraeami (Korcyrejezykami), a lat jest i od tejże (bitwy) około dwieście sześćdziesiąt do tegoż samego (powyższego) czasu. Osiadając bowiem Korinthianie miasto ponad İsthmem zawsze mieli plac handlowy, gdy Grecy w dawnych czasiech lądem jak morzem a w środku Peloponnezu zamieszkali i pozewnątrz jego siedzący, przez dzielnicę Korinthian ze sobą spółkowali; i bogactwem oni przemagali, jak to i starodawni poeci wskazali, bogatém[3] bo przezwali to miejsce. Owoż skoro Helleni więcéj żeglować zaczęli, posiadłszy nawy, rozbójnictwo wyrugowali Korinthianie, i plac do handlu wystawiwszy na obie strony (od lądu i morza), potężném uczynili przypływem bogactw swe miasto. Wszak i Jonom, lecz później wiele, przybywa siła morska za (czasów) Cyrusa, pierwszego króla Persów i za Kambyzesa jego syna, i po swojém morzu z Cyrusem wojując, przemagali go przez czas pewien. I Polykrates, jedynowładzca na Samos pod Kambyzesem, siłą morską mocny, tak inne wyspy podwładnemi uczynił, jako i Rheneją zdobył i Apollonowi delijskiemu poślubił. Daléj Fokaeowie Massalią zakładając Karthagińczyków w bitwie morskiej pokonali; najpotężniejsze to bowiem były z sił morskich. Lecz okazuje się, że i to na wiele pokoleń po wypadkach trojańskich dopiero przypadlo, nadto z niewielu tylko trójrzędowców złożone, raczéj z pięćdziesięciowiosłowców i drobnych łodzi spojone, jak owe za czasów trojańskich. Krótko dopiero przed wojnami Medyjskiemi i śmiercią Dariusza, który po Kambyzesie nad Persami królował, trójrzędowce i na Sicylii u tyranów tamecznych w mnogości pojawiły się i u Kerkyraeów; to bowiem były ostatnie przed wyprawą Xerxesa wspomnienia godne floty w Helladzie. Aeginetowie bowiem i Atheńczykowie i jeżeli którzy inni jeszcze, drobne tylko łodzie posiadali i to po największéj części pięćdziesięciowiosłowce jedno; a wiele czasu upłynęło, aż kiedy Themistokles namówił Atheńczyków w wojnę z Aeginetami uwikłanych, gdy oraz oczekiwano (napadu) barbarzyńców, aby nawy zbudowali, któremi to i spotkali się na wodach z Persami; wszakże i te nie były jeszcze ze wszystkiém pokryte.
Siły morskie zatém Hellenów takie były w starożytnych i późniejszych czasach. Moc jednakowoż przysporzyli sobie cale nie małą ci co umysł zwrócili do nich, przez wpływanie bogactw i panowanie nad innymi; albowiem podsuwając się na łodziach do wysep podbijali one, a mianowicie wszyscy ci, których kraina nie dostarczała w żywność. Na lądzie zaś wojna, z któréjby jakaś potęga utworzyła się, żadna nie powstała; lecz wszystkie które i miały miejsce, pomiędzy pogranicznymi poszczególnie toczyły się, a na zakrajowe wyprawy daleko od swéj ojczyzny ku zawojowywaniu innych, nie puszczali się Helleni. Nie przyłączyli się bowiem jeszcze byli do największych miast jako podlegli, ni téż znowu sami z równéj swéj niezależności spólnych wypraw nie podejmowali, ale pomiędzy sobą raczéj jak którzy z którymi sąsiadowali, ucierali się. Co najwięcej, że do wojny w starych kiedyś czasach wznieconéj pomiędzy Chalkidejczykami a Eretryjczykami, i reszta szczepów helleńskich rozłamała się ku pomocniczeniu jednym i drugim. Jako zaś innym indziej stawiały się przeszkody do urośnienia w potęgę, taki Jonom gdy siły ich wysoko się były wzmogły, Cyrus i królestwo perskie, które zniweczyło Kroezusa i wszystko z téj tu strony rzeki Halys aż do morza zawojowało i miasta na stałym lądzie ujarzmiło, a późniéj 17 Dariusz flotą Foenicyan przemagający i wyspy. Jedynowładzcy[4] nadto ilu ich było po miastach helleńskich, swoje tylko korzyści mający na oku, tak ze względu na swą osobę jak na to, aby dom ich własny podnosił się, przez środki ostrożności jakiej tylko zdolni byli sprawowali miasta i żadne dzieło przez nich dokonane nie zostało godne pamięci, chyba jeżeli gdzie jakie naprzeciwko wokół zamieszkałych każdego; gdyż tyrannowie w Sicylii do najwyższéj potęgi się wznieśli[5]. Tak ze wszystkich stron Hellas na długi czas przygnębioną była, aby nawet społem nic świetnego nie wykonać, a po miastach płużyć potulniéj.
Skoro atoli tak jedynowładzcy Athen jako w reszcie Grecyi, w ogóle jeszcze dawniej pod rządy tyranii uległéj, największa ich liczba i ostatni, wyjąwszy tyrannów na Sicylii, przez Lakedaemończyków zniesieni zostali — Lakedaemona bowiem po założeniu swém przez zamieszkujących ją teraz Doryjczyków, aczkolwiek najdłużéj z tych miast o których wiemy zakłócona, jednakowoż od najdawniejszych czasów i dobre prawa otrzymała i nigdy przez tyrannów rządzoną nie była; gdyżci lat jest około trzysta lub nieco więcej do końca obecnéj wojny, odkąd Lakedaemończycy téj saméj ustawy używają, a z tego powodu przemożni i po innych miastach sprawy uporządkowali — po zrzuceniu więc jedynowładzców w Grecyi, nie wiele lat potém i bitwa pod Marathonem pomiędzy Medami a Atheńczykami nastąpiła. Dziesiątego zaś roku następnie znowu barbarzyniec z ogromném wojskiem przybył do Hellady, aby ją ujarzmić. Tu gdy wielkie niebezpieczeństwo zawisło nad Grecyą, Lakedaemończycy nad społem do oporu związanymi Hellenami naczelnictwo objęli potęgą przeważni, a Atheńczykowie gdy Medowie nachodzili postanowiwszy porzucić miasto i zabrawszy z sobą ruchomości swoje, wstąpili na nawy i stali się żeglarzami. Tak społem odparlszy barbarów, w niedługim czasie potém rozdzielili się do Atheńczyków jedni, do Lakedaemończyków drudzy, tak ci z Greków co od króla odpadli jako ci co razem przeciw niemu walczyli. Siłą bowiem te dwa plemiona najpotężniejszemi się okazały, przeważali bowiem jedni na lądzie, drudzy na morzu. Lecz krótki tylko czas utrzymała się ta spólność broni, zaczem rozdwojeni ze sobą Lakedaemończykowie i Atheńczycy ze sprzymierzeńcami swoimi naprzeciw sobie wojować poczęli, a z innych Greków jeżeli jacy gdzie porćżnili się, (ci) przystępowali już do jednego z tych ludów. Tak iż od wojen Medyjskich aż do obecnéj wojny bez przerwy już to pokój zawierając już bojując albo ze sobą wzajem albo ze sprzymierzeńcami od siebie odpadającymi, dobrze przysposobili swe wojenne przybory i sprawniejszymi uczynili się w rzemiośle, wśród niebezpieczeństw nieustając w ćwiczeniach. Owoż Lakedaemończycy przywodzili swoim sprzymierzeńcom nie zmusiwszy ich do danin, tylko nad tém czuwając aby ich interesom odpowiednio kilkowładczo (oligarchicznie) się rządzili, Atheńczycy zaś objąwszy z czasem nawy miast z sobą połączonych, z wyjątkiem Chijów i Lesbiów, i haracz pieniężny na wszystkich włożyli do spłacania. I pozyskali do obecnéj wojny sami daleko większe przygotowania, niż kiedy najpotężniej kiedyś z świeżemi jeszcze siły sprzymierzeńców razem kwitnęli.
Owoż starodawne rzeczy takiemi znalazłem, trudne jedna po drugiéj do utwierdzenia się dowodnie w przekonaniu; ludzie bowiem zasłuchy tego co dawniej zdarzyło się, chociaż w ich własnym kraju zaszło, jednako bez próbowania od drugich przejmują. Większość przynajmniéj Atheńczyków mniema, że Hipparch przez Harmodiosa i Aristogitona jako tyran zabity został, i nie wie że Hippias jako najstarszy z synów Pizistrata rządy dzierzał, Hipparch zasię i Thessalos jego braćmi byli; tymczasem na podejrzenie jakieś wpadłszy w dniu owym i to właśnie kiedy dzieło spełnić zamierzali Harmodios i Aristogiton, że przez spiknionych z nimi zamiar Hippiasowi wykrytym został, od tego jako od zawiadomionego naprzód o wszystkiém ręce powściągnęli, lecz pragnąc nim ujęci zostaną czyn jakiś dokonać i narazić się, napotkanego trafem około tak zwanego Leokorion Hipparcha, który pochód panathenejski urządzał, zabili. Wiele przecież innych jeszcze rzeczy dotychczas istniejących i przez czas niezatartych w pamięci, tak samo i reszta Hellenów opacznie sobie wystawia, jako że z królów Lakedaemońskich każdy nie jednym głosem ale dwiema głosuje, toż że znajduje się u nich rota pitanatska, któréj nawet przedtém nigdy nie było. Takto bezznojném jest u tłumu poszukiwanie prawdy, a za to co pod ręką raczej on chwyta. Atoli z przywiedzionych poznak jednakowoż przyjmując że to co przebiegłem prawie takiém (jak je przedstawiłem) było, i ni to jak poeci śpiewali o tych wypadkach ku okazalszemu zdobiąc ku temu raczej nachylając wiarę, ni jak powieściarze (logografowie) zestawili je złudliwiéj dla słuchu niżeli prawdziwie, rzeczy nie dające się wyświecić i po większej części przez dawność czasów w niepewność bajeczności zapadle, natomiast poprzestawszy na tém że się z najwyrazistszych, ile to w zamierzchłych sprawach podobna, znamion dostatnio wypośrodkowało – nie chybi się podobno. I ta wojna, chociaż ludzie podczas gdy wojują obecną zawsze walkę za największą uważają a kiedy przestaną dawne więcej podziwiają, dla zapatrywających się na nie z samych wypadków jednakowoż większą od poprzednich być się wykaże.
Teraz co poszczególni słowami wyrażali, czy to biorąc się do oręża czy już w pośrodku zapasów będący, tych wynurzeń zupełną dokładność zapamiętać trudno było i mnie, których sam byłem słuchaczem, í tym co mi je zkądinąd zwiastowali; więc jak mi się zdawało, że każdy poszczegółowo o tém co było na dobie najwłaściwiej zdanie swe mógł wyjawiać, tak, trzymając się jak najbliżéj głównej myśli stósownie wypowiedzianego, mówiących przedstawiłem. Wypadki zaś tego co w obecnéj wojnie się działo, nie na podanie pierwszego lepszego uprawnionym się sądziłem spisywać ni jak mi się widziało, ale te tylko których sam byłem świadkiem lub które od innych powziąłem, każdy atoli ile to było w méj mocy, jak najściśléj zbadawszy. Z trudem przecież wynajdywać mi je przychodziło, ponieważ obecni działaniom poszczególnym nie to samo o nich opowiadali, ale jak który ku téj lub tamtéj ze stron wojujących przychylnością alboli pamięcią się nakłaniał. Toż może uchu bezbajeczność tych poszukiwań mniéj przyjemnie się przedstawiać będzie; lecz którzykolwiek zechcą na jasność zdarzeń patrzeć, tak minionych jako kiedyś znów nastąpić mogących wedle biegu rzeczy ludzkich tak lub podobnie, tych sąd, że użyteczne wystarczy mi. Własność téż na zawsze raczéj niżeli popis do chwilowego zasłuchu złożyło się oto.
Z dzieł uprzednich atoli największém było Medyjskie, i to jednakowoż w dwóch bitwach morskich i lądowych szybkie rozstrzygnienie znalazło; przeciwnie obecna wojna długo się pociągnęła, a klęski przez nią zadane zostały Helladzie, jak żadne drugie w równym czasu wymiarze. Ani bowiem miast tyle zdobytych i spustoszonych nie zostało, jednych przez barbarów drugich przez rodzinnych posiadaczy przeciwko sobie bojem zawziętych, niektóre z nich nawet mieszkańców przemieniły po zawojowaniu; ani wygnań tyle ludzi i mordów nie było, tych na placach walki tamtych z powodu zakłóceń wnętrznych. Dalej zjawiska dawniej z zasłuchu opowiadane a czynem skąpiéj zatwierdzane, przestały być niepewnemi, jako to trzęsienia ziemi, które na największą oraz część ziemi i to jak najsilniéj rozciągnęły się, zaćmienia słońca tudzież, które częściej w porównaniu do podawanych z dawniejszego czasu przypadły, posuchy u niektórych straszliwe, a z nich powstający głód i owa nie najmniejszych szkód zrządzicielka a część mieszkańców wygubiająca morowa zaraza; wszystkie te bowiem klęski w odwodzie niniejszéj wojny zwaliły się. Wszak początek jéj dali Atheńczykowie i Peloponnezyanie, zerwawszy trzydziestoletni pokój, który stanął pomiędzy nimi po zagarnieniu Euboei. Dla czego atoli zerwali go, tego powody wypisałem naprzód jako i nieporozumienia, ażeby ktoś nie śledził kiedyś, z jakiéj to przyczyny mogła tak ogromna wśród Hellenów wojna rozewrzeć. Owoż sam najprawdziwszą pobudkę acz najmniej widną w słowach, w tém znachodzę, że Atheńczykowie urośli w potęgę i trwogę wzniecając w Lakedaemończykach sprowadzili konieczność pochwycenia za oręż; lubo jawnie podawane przyczyny przez obie strony, dla których pokój złamawszy do boju wystąpili, te oto były.


Epidamnos jest miasto po prawéj ręce leżące wpływającemu do zatoki Jońskiéj; a mieszkają przy niem barbarzyńscy Taulantiowie, naród Illyricki. Założyli to miasto Kerkyracowie, założycielem zaś był Falios, syn Eratokleidesa, Korinthianin z rodu, od Heraklesa pochodzenie wywodzący, owoż wedle starodawnego zwyczaju[6] z macierzystego grodu przyzwany. Też społem z nim budowali gród i niektórzy z Korinthian i reszty doryjskiego szczepu. Z postępem czasu zatem miasto Epidamniów rozprzestrzeniło się i wielce zaludniło, ale w zakłóceniu przez wiele lat pomiędzy sobą przetrwawszy, jak powiadają, w skutek jakiejś wojny z przyległymi barbarami wyniszczeli i znacznéj swéj potegi pozbawieni zostali. W ostatnich czasiech nareszcie przed wojną obecną lud Epidamniów wypędził możnych, którzy powróciwszy z pomocą barbarów tupili pozostałych w mieście i lądem i morzem. Epidamniowie tedy w mieście będący przygnieceni, wyprawiają posłów do Kerkyry jako do grodu macierzystego, prosząc aby nie dopuszczono ich zagłady, ale wygnańców pojednano z nimi a bój z barbarami zakończono. Z temi prośby przybyli błagający zasiedli w świątnicy Hery. Atoli Kerkyraeowie błagania nie przyjęli, lecz posłów bez skutku odprawili.
Przekonawszy się więc Epidamniowie że na żadną pomoc od Kerkyraeów liczyć nie mogą, w kłopocie byli jak załatwić udręczenia w które popadli, i wysławszy poselstwo do Delfów zapytywali bożka, czyby godziło im się poruczyć miasto opiece Korinthian jako jego założycieli i spróbować jakąś pomoc u nich wyjednać. Na to odwieścił im bożek żeby poruczyli i Korinthian przewodnikami swymi uczynili. Udawszy się tedy Epidamniowie do Korinthu za radą wyroczni osadę swą oddali Korinthianom, i powołując się na to że zakładnikiem ich był mąż z Korinthu i odpowiedź wieszczby przytaczając, błagali aby ich zguby nie dopuszczano ale z obroną pospieszono. Korinthianie zatem i wedle słuszności przyjęli na siebie pomstę, uważając osadę nie mniej za swoją jak Kerkyraeów, ale zarazem i przez nienawiść ku Kerkyraeom, że ich, acz ich osadnicy, lekceważyli. Ani bowiem na spólnych zebraniach uroczystych zaszczytów im przynależnych nie przyznawali, ani mężowi Korinthskiemu pierwiastków ofiar nie oddzielali, jako inne osady, ale pogardzali nimi i przewagą bogactw w owym czasie porówno innym najzamożniejszym z Hellenów, i rynsztunkami wojennemi potężniejsi, siłą zaś morską nawet o wiele wynosić się nad Korinthian kusząc, a z powodu że Faeakowie uprzednio na Kerkyrze siedzieli sławę dzierząc biegłości w żegludze — dla czego to i bardziéj rozprzestrzeniali swą flotę i byli istotnie nie bez potęgi; posiadali bowiem sto dwadzieścia trójrzędowców kiedy wojnę rozpoczęli – o wszystko to więc rozżaleni Korinthianie z gotowością wyprawili pomoc do Epidamnu, każdego ochotnego na mieszkanie tamdotąd ciągnać zachęcając, i załogę z Amprakiotów, Leukadyjczyków i z siebie samych przyłączając. Wyruszyli tedy lądem do Apollonii, która była osadą Korinthian, z obawy aby Kerkyraeowie nie przeszkodzili im, gdyby się morzem przeprawiali.
Kerkyraeowie tymczasem gdy powzięli wieści o przybyciu nowych mieszkańców i załogi do Epidamnu, tudzież że osada oddała się pod opiekę Korinthianom, oburzyli się; zaczém natychmiast popłynąwszy na dwudziestu pięciu łodziach a następnie z drugiém wojskiem, nakazali Epidamniom przez złość napowrót przyjąć do siebie wygnańców — przybyli bowiem byli do Kerkyry ci wypędzeni Epidamniowie, wskazując na groby przodków i pokrewieństwo, na które powołując się z przyciskiem błagali aby ich ogniskom rodzinnym wrócono załogę zaś nadesłaną przez Korinthian i nowych osadników odprawić. Lecz Epidamniowie żadnemu z tych rozkazów nie byli powolni. Więc wyprawiają się naprzeciwko nim Kerkyraeowie na czterdziestu statkach wiodąc ze sobą wygnańców aby ich odprowadzić, i przybrawszy w pomoc Illyriów. Obległszy zatém miasto ogłosili, aby kto chce z Epidamniów i cudzoziemcy bez szkody oddalili się, w przeciwnym zaś razie postąpią sobie z nimi jak z wrogami. Gdy przecież nie usłuchano, tedy Kerkyraeowie – a jest to miejsce przesmykiem (ίσθμός) – jęli zdobywać miasto. Tymczasem Korinthianie, skoro zawiadomiły ich poselstwa Epidamniów iż są oblężeni, przysposabiali wojsko; zarazem obwołali przez herolda osadę do Epidamnu, wzywając każdego komu wola do ciągnienia tamdotąd na mieszkanie pod równemi prawami; gdyby zaś kto natychmiast nie chciał społem płynąć, mieć jednak udział w osadzie, żeby złożywszy pięćdziesiąt drachm korinthskich pozostał w domu. Było tedy i wypływających wielu i składających pieniądze. Zawezwali równocześnie i Megarejczyków aby im towarzyszyli na łodziach, na przypadek gdyby im Kerkyraeowie tamowali żeglugę, ci sposobili się pójść z nimi na ośmiu nawach a Paleowie z Kefallenii na czterech. Również Epidauriów o to poprosili, którzy dostawili pięć łodzi, toż dostarczyli Hermionejowie jedne, Troezenowie dwie, Leukadiowie zaś dziesięć a Amprakioci ośm. Od Thebańczyków i Fliaziów zażądali pieniężnych zasiłków, od Elejów naw nieosadzonych i pieniędzy. Samych zaś Korinthskich uzbrajało się okrętów trzydzieści, a ciężkozbrojnych stawiali trzy tysiące.
Lecz Kerkyraeowie skoro dowiedzieli się o tych przygotowaniach, pospieszywszy do Korinthu z Lakedaemońskimi i Sikyońskimi posłami, których przybrali, domagali się od Korinthian aby załogę z Epidamnu í mieszkańców swoich ściągnęli, ponieważ im nic do Epidamnu. Jeżeli zaś przywłaszczają sobie jakieŚci prawa, to gotowi byli poddać się rozstrzygnięciu miast w Peloponnezie, na którychby sąd obie strony się zgodziły, i którymby z dwojga osada przyznaną została, ci niechajby nad nią panowali. Chcieli nawet wyroczni w Delfach rozsąd o tém poruczyć. Tylko wojny rozpoczynać nie dopuszczali; w przeciwnym bowiem razie i sami, mówili, zmuszeni będą przeciwko gwałtowi tamtych przyjaciołmi sobie tych uczynić, którychby nie pragnęli, różnych od obecnych owszem, dla swojego bezpieczeństwa.
Na to odpowiedzieli im Korinthianie, że, skoro nawy i barbarów od Epidamnu cofną, naradzą się nad tém; pierwéj zaś za niestósowne uważają aby tamci byli oblegani a oni tu prawowali się. Na to znów odparli Kerkyraeowie, że jak tylko i sami lud swój z Epidamnu wycofną, uczynią jak pragną; że nadto do tego i tak są gotowymi, gdyby obie strony pozostały na miejscu lecz zawieszenie broni zawarły, dopóki sąd rozjemczy nie orzecze. Ale Korinthianie w niczem temu posłuchu nie dali, lecz jak tylko uzbroili statki i sprzymierzeńcy stawili się, wyprawiwszy przodem herolda, któryby Kerkyraeom wojnę wypowiedział, podniósłszy kotwice na siedmiudziesięciu i pięciu łodziach a z dwiema tysiącami ciężko-zbrojnych pożeglowali do Epidamnu, ażeby z Kerkyraeami bezpośrednio się rozprawić. Naczelniczyli zaś flocie ich Aristej syn Pellichosa, tudzież Kallikrates syn Kalliasa i Timanor syn Timanthesa, a lądowemu wojsku Archetimos syn Eurytima i İzarchidas syn Izarcha.
Przecież gdy zawinęli pod Aktion w ziemi Anaktoryjskiéj, kędy jest świątynia Apollona, przy upływie zatoki Amprakijskiéj, Kerkyraeowie wyprawili do nich w łódce herolda z zakazem, aby do nich nie płyneli, a równocześnie nawy uzbrajali, pospajawszy stare aby ich znów użyć można na wodzie, inne przyrządziwszy do służby. Gdy zatém herold nie pokojowego nie odwieścił od Korinthian, a ośmdziesiąt naw ich było w pogotowiu do boju, czterdzieści bowiem oblegało Epidamn, wyprowadziwszy je naprzeciwko nieprzyjacielowi i stawiwszy mu czoło, bitwę na morzu stoczyli; owoż zwyciężyli Kerkyraeowie przeważnie i piętnaście statków Korinthianom zniweczyli. Tegoż samego dnia powiodło im się i w Epidamnie, gdzie oblegający wymogli na oblężonych ugodę, aby przybyszów sprzedano w niewolę, a Korinthian przytrzymano spętanych, dopókiby coś innego nie postanowiono.
Po bitwie na łodziach Kerkyraeowie wystawiwszy pogromnik (znak zwycięzki) na przylądku Kerkyry Leukimme, wszystkich innych jeńców, których pojmali, śmiercią pokarali, tylko Korinthian trzymali w więzach. Następnie zaś skoro Korinthianie i reszta ich sprzymierzeńców pokonani na nawach oddalili się do domu, nad przecałém morzem owych okolic zawładnęli Kerkyraeowie i popłynąwszy do Leukady, osady Korinthian, część kraju spustoszyli, a Kyllenę port Elejów zapalili, dla tego że Korinthianom naw i pieniędzy dostarczyli. I przez większą część czasu po bitwie morskiéj pozostali panami morza i podpływając do sprzymierzonych z Korinthianami niszczyli ich krainy, aż Korinthianie ku schyłkowi lata wyprawiwszy wojsko i łodzie, ponieważ ich sprzymierzeńcy byli uciśnieni, rozłożyli się obozem na Aktion i około Cheimerion w Thesprotis, ażeby ztąd czuwać i nad Leukadą i nad resztą miast, z któremi sprzyjaźnieni byli. Lecz zaobozowali naprzeciw i Kerkyraeowie na Leukimmie z flotą i wojskiem lądowém. Ale nie przysunęli się do siebie ani jedni ani drudzy, lecz przez to lato leżąc naprzeciwko sobie, z nastąpieniem już zimy cofnęli się do domu oboje.
Wszakże przez cały rok po bitwie morskiéj i następny Korinthianie rozjątrzeni wojną naprzeciw Kerkyraeom, budowali nawy i przygotowywali z całych sił wyprawę morską, i z samego Peloponnezu zgromadzając i z reszty Hellady wioślarzy, żołdem skłonionych. Toż dowiedziawszy się o tych przysposobieniach Kerkyraeowie, trwożyli się, i ponieważ z żadnym z Hellenów nie stali w przymierzu ani wpisali się byli w związek ni z Atheńczykami ni z Lakaedemończykami, postanowili udać się do Atheńczyków i połączywszy się z nimi, korzyść jaką próbować od nich dla się wynaleść. Lecz Korinthianie zawiadomieni o tém także przybyli z poselstwem do Athen, ażeby siły morskie Attiki przydzieliwszy się do floty Kerkyraeów nie przeszkodziły im taki nadać kierunek wojnie jaki pragnęli. Na zgromadzeniu tedy ludu które się zebrało, przyszło między nimi do sporu na słowa, a Kerkyraeowie tak się odezwali:

Sprawiedliwą jest rzeczą, Atheńczykowie, ażeby gdy ani dobrodziejstwo wielkie ani przymierze nie obowięzują naprzód, przybywający do innych, jako i my teraz z prośbą o pomoc, gruntowniej nasamprzód wykazali, najlepiej że i przydatném (będzie) to o co proszą, jeżeli zaś nie, to przynajmniej że nieszkodliwém w skutkach, następnie że i wdzięczność niewzruszoną zachowają; jeżeli przecię żadnego z tych względów wyraźnie nie uzasadnią, słuszna jest aby nie gniewali się, gdy chybi ich czego pragną. Kerkyraeowie atoli z błaganiem o pomoc, i zaufanie oraz że wiarę tę w was utwierdzimy połączając, wyprawili nas. Ułożyło się tak przecię, że właśnie to zachowanie się (nasze dotychczas), i z waszego (na rzecz) poglądu odnośnie do naszéj potrzeby źle obrachowane (nierozsądne), i dla własnych spraw naszych w obecnéj chwili niekorzystne jest. Sprzymierzeńcami bowiem nikogo jeszcze uprzednio z dobréj woli nie stawszy się, teraz aby innych o to prosić przybyliśmy, i zarazem do obecnéj wojny z Korinthianami w osamotnieniu z tegoż powodu postawiliśmy się, a nasza rzekoma dotąd roztropność (zasadzajaca się na tém), aby w przymierzu obcém nie narażać siebie społem po zdaniu drugiego, w bezradę i niedołężność przestawiła się widocznie. Owoż w zaszłej bitwie morskiéj sami na własną rękę odrzuciliśmy Korinthian; ale kiedy z większym przyborem od Peloponnezu i reszty Hellady naprzeciwko nam ciągną i my nieudolnymi się widzim domowemi tylko środkami przemódz, a oraz wielkie niebezpieczeństwo zagraża jeżeli się pod ich władzę dostaniemy; konieczność zmusza (nas) i waszéj i każdego innego pomocy zawezwać; a znowu na przebaczenie zasługuje, skoro nie z nikczemności ale raczej przez chybienie w zapatrywaniu się, niezachodności (odosobnieniu się) dotychczasowej (teraz) na opak, postąpić się odważamy.“

„Nada się wam jednakowoż, jeżeli nas wysłuchacie, pod wielu względami to przypadkowe zespolenie się naszéj potrzeby (z dalszemi wypadkami): najprzód że pokrzywdzonym a nie uszkadzającym innych opiekę podacie; potem że o najwyższe dobra narażonych przytuliwszy, jako najmocniej złożycie w nas wdzięczność, niewygasłą utwierdzoną pamięcią; toż posiadamy siłę morską, z wyjątkiem waszéj, najliczniejszą. A rozstrzygnijcie, która pomyślność rzadszą lub która wrogom (waszym) dokuczliwszą, jeżeli potęga, której przyłączenie się do was bylibyście nad mnogie skarby i okazy przychylności zacenili, ta, sama ofiarując się przystępuje do was, bez niebezpieczeństw i nakładów oddawająca siebie a prócz tego wnosząca pomiędzy lud wasz odznakę dzielności, wśród tych których bronić będziecie skłonniejszą ufność (ku wam), w pośród was samych moc zdobycze, które przez wszelki czas niewielom tylko razem wszystkie przywpadły w podziele, jako i niewielu takoż jest pomocy błagających, co przyczyniając jak ich zabrać zamierzając. Wojny zaś, przez którąbyśmy wam mogli się przydać, jeżeli kto z was mniema iże nie będzie, ten myli się w zdaniu i nie dostrzega, że Lakedaemończycy z trwogi przed wami dyszą za bojem a Korinthianie przemożnymi są u nich i waszemi wrogami, toż że rzucili się na nas tylko, by zatém z wami pójść w zapasy, abyśmy dla wspólnéj nienawiści przeciwko nim sobie wzajem rąk nie podali, i by z dwojga jednego naprzód dokazać nie uchybili, albo nas pohańbić albo siebie samych umocnić. Naszém znowuże dziełem jest uprzedzić, gdy my ofiarujemy a wy przyjmiecie przymierze, i raczej przed nimi zasadzki stawić niżeli naprzeciw potem je postawiać.“
„Kiedy zaś odezwą się iże niesprawiedliwą jest abyście ich osadników przyjmowali, to niechaj dowiedzą się, że każda osada za dobrodziejstwo czci macierzyste swe miasto, krzywdzona przecież odwraca się od niego; nie na to bowiem aby niewolnikami, ale aby równymi byli tym co w domu pozostali, wyséłają się osadnicy. Że zaś krzywdzili nas, jawna jest; zawezwani bowiem przez nas, aby sprawę o Epidamn oddać pod rozsąd polubowny, przemocą wojny raczej niżeli równym praw wymiarem zażaleń swoich dochodzić zapragnęli. I niechaj wam ostrzegającą będzie wskazówką to czego przeciwko nam, swym krewniakom, się dopuszczają, abyście i podstępem ich słowa usidleni nie zostali, i błagającym wręcz zaraz nie posłużyli: kto bowiem najmniej pożałowań zaciąga z powdzięczenia się swym przeciwnikom, trwa podobno najbezpieczniejszy.“
„Nie zerwiecieć téż ni warunków pokoju z Lakedaemończykami przyjmując nas, ani jednych ani drugich nie będących sojusznikami; powiedziano w nich bowiem, że które z miast helleńskich nigdzie nie związało się przymierzem, temu wolno do których z dwojga (Lakedaemończyków lub Atheńczyków) upodoba sobie przystąpić. A groźnąż wzdy rzeczą, jeżeli tymtu godzić się będzie nawet od związkowych uzbrajać nawy i nadto z reszty Grecyi a nie najmniej od wam uległych, nas przeciwnie wykluczać oni będą i od tego tu wszystkim otwartego sprzymierzenia się i od pomocy zkąd bądź inąd, zaczem jako pokrzywdzenie nam wyrzucać, żeście się skłonili do tego o co prosimy. Sprawiedliwiej ci daleko my was obwiniać będziemy, jeźli nie skłonimy; nas bowiem zagrożonych a nie będących waszymi wrogami odepchniecie, tym zaś nietylko przeszkody nie postawicie acz nieprzyjaciołmi są waszemi i przeciwko wam idą, ale jeszcze z własnego panowania władzy przygarnąć sobie dopuścicie, która im nie należy; woléj słuszność nakazuje, abyście ich żołdowaniu z waszego kraju tamę położyli, albo i nam jak daleko się do tego przychylicie, pomoc wysłali, najlepiej przecież żebyście otwarcie nas przyjęli i wsparli posiłkami. Wiele zaś, jakeśmy na początku podsunęli, korzyści ztąd dla was wykazujemy, wszakże najważniejszą, że i tychże samych mieliśmy wrogami sobie, co najwidomiejszym jest zakładem wierności, i to nie słabych lecz sposobnych przechodzących do drugich ugnębić; i że kiedy morskie a nie lądowe ofiaruje się przymierze, i odrzucenie jego nie porówne, ale najlepiej, jeżeli możecie, nikomu innemu nie dozwólcie łodzie posiadać, jeżeli zaś niepodobna, to kto najbezpieczniejszy, tego miejcie przyjacielem.

„Komu przecież to co tu wypowiadamy korzystném się widzi, lecz obawia się aby temi korzyściami nakłoniony pokoju nie naruszył, ten niechaj rozpozna że obawa jego na sile oparta nieprzyjaciół tém więcéj przerażać będzie, zbytnia ufność natomiast bez przyjęcia nas do związku niedołestwem będąca w sobie, zmocnionym wrogom mało straszliwą się okaze; tudzież że zarazem on nie więcéj o Kerkyrę jak o Atheny w rade zachodzi, a że nie opatruje co dla nich najlepsze kiedy na gotującą się i nieledwo już wybuchająca wojnę spoglądając wacha się z przyjednaniem sobie okolicy, od któréj posiadania najznakomitsze tak dobre jako złe wypadki zawisną. Do przepływu bowiem do Italii i Sicylii wybornie położona, aby ni ztamtąd dopuścić flotę z pomocą Peloponnezyanom przybywającą, a ztąd w tamte strony wypływającą przeprowadzić około siebie, toż w innych względach najliczniejsze nastręcza zyski. Z najzwięźlejszego zebrania myśli, tak wszystko razem jak każde z osobna obejmującego, poweźmijcie tę oto naukę, aby nas nie opuszczać: trzy są floty godne uwagi w Helladzie, jedna wasza, druga u nas, trzecia Korinthian; z tych jeżeli dwom przez zaniedbanie dozwolicie połączyć się i Korinthianie nas przed wami ubieżą, z Kerkyraeami i Peloponnezyami razem potykać się będziecie na morzu, przyjąwszy nas natomiast, pozyszczecie środki walczenia z tamtymi pomnożonemi przez nasze statki swojemi.“
Tak odzywali się Kerkyraeowie, Korinthianie zaś po nich w ten sposób:
Koniecznością jest gdy ci oto Kerkyraeowie nietylko o przyjęciu ich przez was mowę uczynili, ale i o tém jako i my im krzywdę wyrządzamy i sami słusznie za oręż pochwycili, abyśmy namieniwszy nasamprzód także o jedném i drugiém, tak dopiero do dalszego wywodu przeszli, byście tym sposobem od nas postawione żądanie swobodniej naprzód pojęli i przeto domaganie się tych tutaj nie bez zasady odrzucili. Utrzymują tedy oni że przez roztropność z nikim jeszcze przymierza nie zawiązali, alić tego oni pilnowali z chytrych a nie cnotliwych pobudek, ponieważ nie chcieli mieć żadnego spólnika krzywdzeń swoich[7] ani świadka, ni téż wstydzić się (chcieli) przyzywając pomocy. A miasto ich zarazem, wystarczające sobie mając położenie, sprawia ich sędziami tego co na kim wycisną raczej niż żeby to wedle przymierz się działo[8], gdyż jak najmniéj przypływając do sąsiadów, wielekroć innych z konieczności u nich ladujących przyjmują. Na tém to zasadza się owa bezzwiązkowość okazała, którą się zastawiają, nie żeby nie krzywdzić razem z drugimi, ale żeby na swoją rękę krzywd żeby tam gdzie przemogą gwałt się dopuszczać, kędy ukryją się obławiać, kiedy zaś co zagrabią bezwstydnymi się okazywać[9]. A przecież gdyby byli mężami jak twierdzą zacnymi, tedy o ile są mniej dostępnymi (do przemożenia) sąsiadom, o tyle widniej wolno im było poczciwość swoję okazywać, dając i przyjmując co sprawiedliwość wymaga. Alić ani ku innym ani ku nam takimi się nie okazują, lecz chociaż naszymi są osadnikami, zawsze się odrywali od nas i wojują z nami, utrzymując iże nie na to osadzonymi zostali aby krzywd doznawać. Wszakże i my powiadamy żeśmy ich nie po to osiedlili aby być przez nich sponieważanymi, ale żeby przywódzcami ich być, a czci w czém słuszna doznawać. Inne przynajmniej osady szanują nas i najwięcj przez osadników swoich kochanymi jesteśmy; więc widna, że skoro większéj liczbie przyjemnymi jesteśmy, tym tutaj jednym nie miłymi po prawdzie pono być nie powinnibyśmy, ni téż bojujemy przeciwko osadnikom niezwykle jeślí i nadzwyczajnie pokrzywdzonymi nie zostaliśmy. Piękną wzdy było, jeżeliśmy i zbłądzili, dla tych ustąpić gniewowi naszemu, dla nas zaś sromotną gwałcić ich umiarkowanie; ale przez dumę i przez zbytnie zaufanie w swej zamożności wiele przewinień przeciw nam dopuścili się, a do Epidamnu który jest naszym, dopóki był uciśnionym, żadnego prawa sobie nie rościli, lecz kiedyśmy z pomocą przybyli, przemocą zdobyty zagarnęli.“

Powiadają ci wprawdzie, że chcieli uprzednio pod rozsąd oddać sprawę swoją; na ten (rozsąd) wszakże nie górujący i z bezpiecznego stanowiska powołujący się coś istotnego ofiarować winien, ale co czyny swoje jednako jak mowy, zanim wystąpił do rozprawy, do równości ułożył. Ci atoli nie zanim owo miejsce oblegać zaczęli, ale skoro zauważyli że na to spokojném okiem patrzeć nie będziemy, wtenczas dopiero z pokaźnością onego polubownego rozstrzygnięcia wystąpili. I tutaj dotąd przybyli nie poprzestając na tém co sami tam zawinili, ale jeszcze i was teraz pragnąc wciągnąć nie w wspólność pomocy, ale w spólnictwo krzywdy i żebyście poróżnionych z nami przyjęli ich; wszakże należało im, kiedy najpewniejszymi byli, wtenczas udawać się do was, a nie w chwili, kiedy my pokrzywdzeni jesteśmy a ci tu narażeni, ani téż w chwili, kiedy wy nie wziąwszy podówczas udziału w ich potędze, teraz podzielicie się z nimi swoją pomocą, toż uchyliwszy się ich zawinień równą miarę zarzutów od nas przyjmiecie na siebie; lecz należało im raczej od dawna zespóliwszy władzę spólne i wynikłości tego odzierzeć wam dopuścić.“
Jako więc my sami z słusznemi zarzutami pomiędzy was przychodzimy, a ci tu gwałtownikami i chciwcami są, okazało się; teraz, żebyście i nie po sprawiedliwości pono ich przyjęli, wyświecić trzeba. Owoż jeżeli orzeczone jest w warunkach pokoju, iże wolno jest do których z dwojga które z miast niewpisanych do związku zechce przystąpić; to nie stósuje się ten układ do tych co na szkodę drugich przystępują, ale jeżeli kto nie uchylając siebie drugiemu pomocy potrzebuje, i kto przyjmującym go, jeżeli są roztropni, wojny miasto pokoju nie wniesie: coby was teraz spotkało podobno, gdybyście nas nie wysłuchali. Nietylko bowiem tychtu obrońcami stalibyście się, ale i nam miasto współzwiązkowych, wrogami; gdyż konieczność jest, aby skoro pójdziecie z nimi, i bronili się nie bez was przeciwko nam. Atoli słuszność wymaga przecie abyście, ni jednym ni drugim nie stawali po drodze; jeżeli zaś nie, to na odwrot przeciwko nim z nami szli — Korinthian przecieżci związkowymi jesteście, z Kerkyraeami zasię ani na krótki czas nigdy nie zawarliście przymierza — a nie wprowadzali zwyczaju przyjmowania tych co od drugich odpadli. Ani bo my kiedy Samiowie oderwali się, głosu wam przeciwnego nie dołączyliśmy, gdy reszta Peloponnezyan na dwoje uchwaliła w pytaniu czy im pomocniczyć wypada; lecz jawnie sprzeciwiliśmy się twierdząc, że każdy dotyczących swych sprzymierzeńców sam karcić powinien. Jeżeli bo coś złego brojących przygarnąwszy, wspierać będziecie, wykaże się i z waszych nie mniejsza liczba do nas się wiążących, a obyczaj ten przeciw sobie samym raczej jak przeciw nam wprowadzicie.“
Uprawnienia tedy te oto w obec was mamy, dostateczne wedle praw Hellenów, a znowu upomnienie i domaganie się przysługi następujące, które nie będąc wrogami aby szkodzić, ni téż znów przyjaciołmi aby się posługiwać, iże nam w zamian dane w obecnéj chwili przez was być winny – twierdzimy. Otóż w niedostatku się znalazłszy łodzi wojennych niegdyś do wojny z Aeginetami przed czasy Medyjskiemi, od Korinthian dwadzieścia łodzi dostaliście; a to dobrodziejstwo i owo co do Samijczyków, iże za naszym wpływem Peloponnezyanie nie dali im pomocy, postręczyło wam zawojowanie Aeginetów tudzież ukarcenie Samiów; a nastąpiło to w takowych czasiech, w których ludzie przeciwko własnym zwracając się wrogom po największéj części na wszystko inne wzrok utracają w obec zwycięztwa do którego godzą: za przyjaciela bowiem uważają posługującego, chociażby pierw wrogiem był, a przeciwnikiem naprzeciw stawiającego się, choćby to był przyjaciel, ponieważ i domowe sprawy gorzej cenią z powodu żądzy natychmiastowego postawienia na swojém. Czego pamiętni bądźcie, a ten i ów młodszy od starszego o tém pouczon niechaj za słuszne uważy odwzajemnienie nam równém za równe, owoż i niechaj nie sądzi że to wprawdzie sprawiedliwie tak orzeka się, ale przydatném jeżeli bojować będzie, jest coś innego. Przydatne bowiem za tém przedewszystkiem w tropy idzie w czém najmniej się zawiniło, a przyszłość wojny, której trwożąc się Kerkyraeowie was do krzywdzenia (nas) podżegają, w ciemności jeszcze spoczywa, i nie nada się nią zaniepokojonym jawną już nienawiśé a nie dopiero nastąpić mogącą odzierzeć, lecz z istniejącéj dawniej z powodu Megarejczyków podejrzliwości coś odjąć raczej roztropność rai; ostatnia bowiem przysługa w sam czas dana, choćby mniejszą była, możną jest cięższe zazalenia zatrzeć. Ani téż tém że wielką pomoc morską ofiarują, pociągnąć się nie dajcie; niepokrzywdzanie bowiem sobie równych, bezpieczniejszą jest potęgą niżeli pobudziwszy się widomemi na razie względy, przez niebezpieczeństwa dobierać się korzyści.“

„Popadłszy w to samo położenie które w Lakedaemonie sami naprzód określiliśmy, to jest ażeby swych sprzymierzeńców każdy dotyczący sam ukracał, tegoż się teraz od was domagamy z kolei, a nie żebyście z naszego głosu korzyść odniósłszy, własnym nas ucisnęli. Lecz równém za równe odpłaćcie, uznawszy że oto jest chwila owa właściwa w któréj posługujący przyjacielem bądź jak bądź, opierający wrogiem się staje. I Kerkyraeów tych oto ani za sprzymierzeńców nie przyjmujcie gwałt nam zadając, ani nie posiłkujcie ich kiedy krzywd się dopuszczają. A tak poczynając i to co należy uczynicie i najprzedniej zaradzicie o sobie samych.“

Tympodobnie przemówili Korinthianie z swej strony.
Atheńczykowie zaś wysłuchawszy obojga, gdy nawet dwa razy zbierało się zgromadzenie ludu, w pierwszém nie mniej Korinthian przyjęli wynurzenia, w drugiém atoli przemienili zdanie, aby z Kerkyraeami wprawdzie nie zawrzeć przymierza tak iżby tych samych za wrogów lub przyjaciół uważali — gdyby bowiem zażądali Kerkyraeowie aby społem z nimi naprzeciw Korinthowi płynęli, zerwaneby tém zostały przez nich układy z Peloponnezyanami — lecz związek obronny uczynili wzajemnéj pomocy, gdyby kto na Kerkyrę albo Atheny albo sprzymierzeńców}} tychże napadał. Przewidywali bowiem iż wojna z Peloponnezyanami a nimi i tak nastąpi, więc chcieli w ręku Korinthian nie pozostawić Kerkyry posiadajacéj tak wielkie siły morskie, ale jak najwięcéj stracaé jednych z drugimi, aby z słabszymi, kiedy wypadnie, i Korinthianami i wszystkimi innymi co flotę posiadają, do wojny wystąpić. Zarazem téż zdała im się wyspa prześlicznie leżeć na przepływie do Italii i Sicylii.
Takim tedy umysłem Atheńczykowie Kerkyraeów przypuścili do związku, i po oddaleniu się Korinthian nie długo potém dziesięć naw posiłkowych im posłali; przywodził zaś tym Lakedaemonios, syn Kimona, Diotim Strombicha i Proteas syn Epiklesa. Toż zapowiedziano tymże ażeby nie zaczepiali Korinthian, jeżeli nie popłyną przeciwko Kerkyrze i nie zamierzą wylądować lub naprzeciw innemu do Kerkyraeów należącemu miejscu: w tym przypadku zasię mieli przeszkadzać temu wedle sił. Zapowiedzieli zaś to Atheńczykowie ażeby nie zrywać warunków pokoju. Nawy tedy one przybijają do Kerkyry, Korinthianie zaś, skoro zgromadziły się ich siły zbrojne, pożeglowali ku Kerkyrze na stu pięćdziesięciu łodziach. Tych było dziesięć od Elejczyków, od Megarejczyków dwanaście, od Leukadiów dziesięć, od Amprakiotów dwadzieścia siedm a jedna od Auaktoriów, sami zaś Korinthianie stawili dziewięćdziesiąt; owoż naczelnikami tych statków byli naznaczeni od miast dotyczących, Korinthijskich zaś pięciowtór (pierwszym pomiędzy pięcioma) Xenoklid syn Euthyklesa. Gdy się przysunęli do stałego lądu naprzeciwko Kerkyry płynąc od Leukady, zawijają do Cheimerion na ziemi Thesprothijskiéj. Jest to port, a miasto ponad nim leży od morza oddalone w Elaeatidzie na ziemi Thesprotów, Efyre. Wychodzi mimo niego Acheruzyjskie jezioro do morza, przez Thesprotijską zaś ziemię płynąca rzeka Acheron wpada do tegoż jeziora, od czego i przezwanie nosi; płynie atoli przez kraj i rzeka Thyamis, odgraniczająca Thesprotijską i Kentryjską dzielnicę, pomiędzy któremi to strumieniami podnosi się kończyna (przylądek) Cheimerion.
Korinthianie tedy u tego tu punktu lądu zawijają i obóz założyli, natomiast Kerkyraeowie skoro zmiarkowali iż przypływają do nich, osadziwszy sto dziesięć naw którym przywodzili Meikiades, Aezimides i Eurybatos, zaobozowali na jednej z tych wysep które się zowią Sybota, a dziesięć łodzi attickich przyłączyło się do ních. Tymczasem na Leukimme, przylądku, znajdowała się ich piechota i tysiąc Zakynthian ciężkozbrojnych którzy (im) przyciągnęli na pomoc. Mieli wszakże i Korinthianie liczne posiłki na stałym lądzie z barbarów, lądowcy bowiem po téj tu stronie od dawien dawna są ich przyjaciołmi. Skoro tedy zaopatrzyli się Korinthianie w co potrzeba, zabrawszy żywność na dni trzy wyruszyli jako do bitwy morskiéj od Cheimerion w nocy, i razem z jutrznią płynąc widzą Kerkyraeów nawy na wysokości morza i ku nim żeglujące. Jak tylko więc ujrzeli się wzajem, ustawili wraz naprzeciw, owoż prawe skrzydło Kerkyraeów dziesięć naw attickich, dalszy zaś szyk cały wypełnili sami, trzy gromady (corps) naw uczyniwszy, którym z osobna jeden z trzech naczelników dowodził. Tak oto uszykowali się Kerkyraeowie, Korinthian zasię prawe skrzydło zajmowały Megarejskie łodzie i Amprakiotskie, środek zaś reszta sprzymierzeńców każdy na swojém miejscu, lecz lewe skrzydło sami Korinthianie najlepiéj żeglującemi nawy naprzeciwko Atheńczykom a prawemu (skrzydłu) Kerkyraeów obsadzili.
Zmięszawszy się zatém, skoro znaki wojenne po obóch stronach podniesiono, bój na wodach stoczyli, mnogich ciężkozbrojnych mając jedni i drudzy na pokładach, mnogich łuczników i kopijników, starodawnym trybem nie dość umiejętnie jeszcze przyrządzeni. Otóż była ta bitwa wodna zaciętą, acz sztuką nieporówno, ale po większej części do walki lądowéj zbliżona. Jak tylko bowiem już rzucili się na siebie, nie łacno rozejmowali się dla wielkiej liczby i natłoku naw a więcej licząc na zwycięztwo przez ciężkozbrojnych na pokładzie, którzy w mocném stanowisku potykali się z sobą podczas gdy łodzie wypoczywały; przepływań téż między nieprzyjacielskiemi szyki[10] wcale nie było, ale raczej zapałem i siłą łamano się jak biegłością. Wszędzie tedy zgiełkiem i zamieszaniem była bitwa ta morska, w której nawy attickie wspierające Kyrkeraców, ilekroć ci gdzie byli naciśnięci, trwogę wrażały przeciwnikom, w bój się atoli nie wdawały, ponieważ naczelnicy obawiali się przykazu Atheńczyków. Najwięcej cierpiało prawe skrzydło Korinthian. Kerkyraeowie bowiem dwudziestu nawami zmusiwszy ich do ucieczki i puściwszy się w pogoń za rozproszonymi na stały ląd aż do obozu ich zapłynęli i z łodzi potém wyskoczywszy popalili namioty puste a własność zrabowali. Tutaj więc Korinthianie i ich związkowi porażeni zostali a Kerkyraeowie przeważyli; lecz kedy sami się znajdowali Korinthianie, na lewem skrzydle, tam o wiele przemogli, skoro Kerkyraeom owe dwadzieścia statków, od mniejszéj na razie siły bojowej, w pogoń zapędzonych ubyło w bitwie. Tymczasem Atheńczykowie, widząc Kerkyraeów przygnębionych, z większém już nieoglądaniem się na nic dopomagali, z początku wprawdzie tylko tak odbijając się aby nikogo nie zaczepić bezpośrednio; ale skoro jawny nastąpił pogrom Kerkyraeów a Korinthianie napierali gwałtownie, wtedy już wszelki jął się dzieła i nie było żadnéj różnicy, lecz zbiły się rzeczy do téj ostateczności iż wzięli się w zapasy Korinthianie z Atheńczykami.
Gdy przyszło do ucieczki Korinthianie nie wlekli tułowów naw które zatopili przywiązanych do swoich, ale do mordowania osady się zwrócili przepływając pomiędzy łodźmi raczej niżeli do chwytania żywcem, i tutaj własnych swoich, nie dostrzegłszy iż na prawém skrzydle pokonani zostali, w niewiadomości zabijali. Gdy bowiem wiele było okrętów z stron obojga i daleko na morzu rozciągniętych, skoro spotkali się z sobą, nie łacno rozpoznawali którzy górą a którzy ulegają; bój to bowiem był morski Hellenów z Hellenami co do mnogości naw największy z wszystkich uprzednich. Skoro zaś zapędzili Kerkyraeów Korinthianie na ląd, do rozbitków naw swych i poległych zwrócili się i większą część ich wydostali z wody aby ich zawieść do Sybota, kędy obozowało ich ziemne wojsko z barbarów (złożone i) ku pomocy przybyłe; jest zaś ta Sybota port pusty w Thesprotskiéj dzielnicy. Tego dopełniwszy znowu gromadnie wypłynęli na Kerkyraeów. Ci zaś na zdatnych jeszcze do żeglugi łodziach i ile im pozostało powraz z Attickiemi nawami, i sami pożeglowali na ich spotkanie, uląkłszy się aby nie pokusili się wylądować do ich kraju.
Lecz już było późno i pieśń wojenną zanucono[11] jakoby do walki, kiedy Korinthianie nagle ku tyłowi sterować (cofać się) poczęli przody naw obrócone mając ku nieprzyjacielowi, gdyż ujrzeli nadpływających dwadzieścia naw Atheńskich, które po owych dziesięciu w pomoc wyprawili Atheńczykowie z obawy, co się i zjściło, aby Kerkyracowie pobici nie zostali a łodzi ich dziesięć nie wystarczyło do obrony. Te więc ujrzawszy z daleka Korinthianie i zawnioskowawszy że przybywają z Athen a w daleko większej liczbie jak widzieli, ustępować zaczęli. Tymczasem Kerkyraeowie, którzy więcej zakryty mając widok podpływali, nie dostrzegali naw onych, i dziwili się Korinthianom że cofają się, aż kilku dopatrzyło i oświadczyło że tam okręty nadpływają. Wtenczas i sami ustępować zaczęli – mrok bowiem już zapadał – a Korinthianie odwróciwszy się odżeglowali. Tak rozłączyły się obie strony, a walka morska pod noc zakończyła się. Do Kerkyraeów zasię zaobozowanych na Leukimme dwadzieścia naw owych z Athen, którym naczelniczyli Glaukon syn Leagra i Andokides syn Leogorasa, przebiwszy się przez trupów i odłamki naw przypłynęło do obozu niedługo potém jak ujrzane zostały. Zrazu Kerkyraeowie, ponieważ była noc, wystraszyli się aby nie były nieprzyjacielskie, następnie przecież rozpoznali je i nawy zastanowiły się w porcie.
Atoli dnia następnego wyruszywszy trzydzieści naw attickich i wszystkie Kerkyraeów zdatne do żeglugi popłynęły do portu w Sybota, w którym stali (na kotwicach) Korinthianie, aby się dowiedzieć czy będą walczyć na morzu. Ci tymczasem podniósłszy kotwy wdal od lądu i ustawiwszy się na wysokości morza zachowywali się spokojnie, bitwy morskiéj nie myśląc rozpoczynać dobrowolnie, gdy widzieli ze przybyły łodzie z Athen świeże a samym wiele niedogodności przydarzyło się, i co do straży jeńców których trzymali na nawach, i co do środków do naprawy okrętów których nie znajdowali w pustéj okolicy. O przeprawie do domu raczej rozmyślali jak ją uskutecznią, gdy lękali się aby Atheńczykowie osądziwszy pokój za zerwany ponieważ starli się z nimi, nie dopuścili im odpłynąć.
Postanowili tedy, mężów wsadziwszy na kelet (mały statek), bez laski heroldziéj wyprawić do Atheńczyków i doświadczyć ich. Wyprawieni więc tak przemówili: „niesprawiedliwości dopuszczacie się, o mężowie Atheńscy, wszczynając wojnę i przymierze zrywając; nam bowiem przeciwników naszych karzącym stawacie w drodze, broń przeciwko nam podnosząc. Otóż jeżeli macie w myśli przeszkadzać nam do Kerkyry albo indziéj gdziekolwiekbyśmy chcieli płynąć i pokój łamiecie, to nas tu oto najprzód pojmajcie i postąpcie z nami jak z wrogami.“ Ci tedy tak odezwali się; wojsko zaś Kerkyraeów jak daleko słów tych dosłyszało zakrzyknęło natychmiast, aby ich pochwycić i ubić, lecz Atheńczykowie w ten sposób odpowiedzieli. Ani wojny nie wszczynamy, o mężowie Peloponnezyjscy, ani pokoju nie łamiemy, tylko Kerkyraeom tym oto sprzymierzonym z nami w pomoc przybyliśmy. Jeżeli zatém gdzieindziej pożeglować pragniecie, nie przeszkadzamy; jeżeli atoli przeciw Kerkyrze albo do któréj z dzielnic Kerkyraeów postérujecie, to nie będziemy patrzeć obojętnie wedle sił naszych.“
Na taką odpowiedź Atheńczyków Korinthianie sposobili się do powrotu do domu i wystawili pogromnik w Sybotach na stałym lądzie; Kerkyraeowie zaś szczęty okrętów i trupy zebrawszy, wyrzucone po ich okolicy przez fale morskie i wiatr, co powstawszy nocą porozmiatał je na wszystkie strony, przeciwny znak zwycięzki postawili w Sybotach na wyspie jakoby pogromcy. Taką zaś myślą przypisywały sobie obie strony przewagę: Korinthianie, ponieważ panami zostali walki morskiéj aż do nocy, tak iż szczętów okrętowych najwięcej i trupów unieśli, i ludu mając niewolniczego nie mniej tysiąca, toż naw zatopiwszy około siedmiudziesiąt, wystawili pogromnik; Kerkyraeowie zaś trzy dzieści łodzi najwięcej zniszczywszy, i kiedy Atheńczykowie przybyli, zebrawszy po swojéj stronie odłamy naw i ciała, i ponieważ dnia uprzedniego zacofawszy nawy ustąpili przed nimi Korinthianie ujrzawszy attickie okręta, a skoro przybyli Athenczykowie nie popłynęli naprzeciw z stanowiska swego w Sybotach, dla tych powodów swój tropej podnieśli.
Tak tedy obie strony przywłaszczały sobie zwycięztwo; Korinthianie zaś odpływając ku domowi Anaktorion, które jest przy upływie zatoki Amprakijskiéj, zagarnęli zdradą — było zaś spólnością Kerkyraeów i ich — i osadziwszy w niém Korinthskich mieszkańców wrócili do domu, owoż ośmiuset Kerkyraeów którzy byli niewolnikami, sprzedali, dwustu zaś pięćdziesiąt spętawszy trzymali pod strażą, lecz z wielką troskliwością obchodzili się z nimi, aby powróciwszy do Kerkyry skłonili im umysły wyspy, znajdowali się bo pomiędzy tymi w znacznéj liczbie, i wpływem pierwsi w grodzie. Kerkyra tedy w ten sposób przemogła wojną Korinthian, a nawy Atheńczyków odżeglowały z niej (do siebie). Wszakże to stało się pierwszą pobudką do wojny dla Korinthian naprzeciw Atheńczykom, iże pospołu z Kerkyraeami walczyli z nimi na morzu w czasie trwania trzydziestoletniego pokoju.
Alić natychmiast potém przyłączyły się następujące zatargi Atheńczyków a Peloponnezyan do boju pociągające. Gdy bowiem Korinthianie pracują nad tém aby się na Atheńczykach pomścić, ci zmiarkowawszy ich nienawiść ku sobie, Potidaeatom, którzy mieszkają na przesmyku Palleny, osadnikom Korinthian, swoim zaś sprzymierzeńcom czynszownym, nakazali mur ku Pallenie zburzyć i zakładników stawić, tudzież sprawników dodatkowych[12] odprawić i na potém już nie przyjmować naséłanych sobie corok przez Korinthian, z obawy aby przez Perdikkasa i Korinthian namówieni nie odpadli, i innych za sobą sprzymierzeńców w Thracyi nie pociągnęli do oderwania się od Athen. Te rozporządzenia wystósowali Atheńczykowie przeciwko Potidaeatom zaraz po bitwie morskiej pod Kerkyrą; Korinthianie bowiem wyraźnie już byli ich przeciwnikami, a Perdikkas syn Alexandra król Macedonów zawziął się także na nich, bywszy uprzednio sojusznikiem i przyjacielem. Zawziął się zaś o to, że Atheńczykowie z Filippem jego bratem i Derdasem społem przeciwko niemu występującymi związek zawarli. Uląklszy się więc tego pracował usilnie i przez posłów do Lakedaemony wyprawianych aby podniecić przeciwko Atheńczykom wojnę z Peloponnezyanami, i Korinthian pozyskiwał sobie przez odpadnięcie Potidaei; podsuwał także namowy Chalkidejczykom w Thracyi i Bottiaeom aby się razem oderwali, rozumiejąc że, jeśli sprzymierzonemi sobie mieć będzie te pograniczne okolice, łacniéj powiedzie wojnę z tamtymi. Co wszystko zmiarkowawszy Atheńczykowie a pragnąc uprzedzić oderwania się miast onych gdy właśnie wyprawili trzydzieści łodzi i tysiąc ciężkozbrojnych na ziemię Perdikkasa pod wodzą Archestrata syna Lykomedesa i innymi dziesięciu podległymi naczelnikami, nakazują tymże dowódzcom naw ściągnąć od Potidaeatów zakładników, mury ich zburzyć, a nad pobliskiemi miasty strażować, aby się nie oderwały.
Lecz Potidaeaci wyprawiwszy i do Athen posłów, czy jako nie skłonią ich aby żadnych wznowień u nich nie zarządzili, i do Lakedaemony oraz z Korinthianami udawszy się, aby przygotować zemstę, na przypadek potrzeby; skoro u Atheńczyków acz od dawnego czasu układając się nic korzystnego nie wyjednali, gdyż nawy ich i do Macedonii i do nich przeznaczone porówno odpłynęły, tymczasem władze Lakedaemończyków przyrzekły im, że, gdyby Atheńczykowie szli na Potidaeę, oni (Lakedaemończykowie) wtargną do Attiki, — wtenczas dopiero w chwili téj stanowczéj odrywają się Potidaeaci z Chalkidejczykami i Bottiaeami społem się sprzysiągłszy. A Perdikkas namawia Chalkidejczyków, ażeby porzuciwszy i zburzywszy miasta swe ponad morzem, przesiedlili się w głąb kraju do Olynthu i z tegoż jeden gród potężny uczynili; i tym coby miasta swe opuścili w własnéj krainie Mygdonijskiéj około jeziora Bolbe dzielnicę oddał na mieszkanie, dopókiby trwała wojna z Atheńczykami. Ci tedy odsiedlili się w głąb kraju burząc swe miasta i do wojny się sposobili; tymczasem owe trzydzieści naw atheńskich zawija do wybrzeżów Thracyi i opanowuje Potidaeą jako resztę miejsc odpadłych. Wodzowie zaś osądziwszy, że niepodobieństwem jest wojować siłą którą obecnie władali i przeciwko Perdikkasowi i przeciwko oderwanym razem okolicom zwracają się do Macedonii, w którymto celu i uprzednio wyprawieni zostali, i osadziwszy się tutaj kroki nieprzyjacielskie rozpoczęli w towarzystwie Filippa i braci Derdasa którzy z pośrodka kraju z wojskiem wkroczyli.
W tymto czasie Korinthianie, skoro Potidaea odpadła a nawy attickie krążyły około Macedonii, uląkłszy się o tę okolicę i własne w tém upatrując niebezpieczeństwo, wyséłają ochotników z pomiędzy siebie i innych Peloponnezyan skłoniwszy pieniędzmi, tysiąc sześćset ogółem ciężkozbrojnych a lekkozbrojnych trzysta. Dowodził nimi Aristej, syn Adimanta, a przez przyjaźń ku niemu mianowicie wieksza część wojowników z Korinthu dobrowolnie się przyłączała do wyprawy; sam zasię był od dawien dawna przychylny Potidaeatom. Ci przybywają na ziemię Thracką dnia czterdziestego po odpadnięciu Potidaei. Doszła przecież i Atheńczyków natychmiast wiadomość o oderwaniu się miast. Wyprawiają więc, jak tylko wieść przejęli że i owi z Aristejem nadciągnęli tamże, dwa tysiące ciężkozbrojnych własnego obywatelstwa i naw czterdzieści do miejsc odpadłych a Kalliasa syna Kalliadesa jako pierwszego dowódzcę między pięcioma; które to wojsko przybywszy do Macedonii nasamprzód łączy się z owymi tysiąc pierwszymi którzy właśnie zdobyli byli Therme a Pydnę oblegali. Opasawszy tedy i sami Pydnę, posieść ją usiłowali, lecz następnie układ zawarłszy i przymierze koniecznością wymuszone z Perdikkasem, ponieważ nagliła ich Potidaea i Aristej tymczasem przybyły, opuszczają Macedonią, i przybywszy do Beroji i ztamtąd nawróciwszy ku wschodowi i pokusiwszy się o zagarnienie tego miejsca lecz nie wziąwszy, pociągnęli lądem naprzeciw Potidaei z trzema tysiącami ciężkozbrojnych obywateli atheńskich, z wieloma prócz tego sprzymierzonych, i z sześciuset jazdy macedońskiéj Filippa i Pauzaniasa, zarazem zaś przepływało wzdłuż brzegów naw siedmdziesiąt[13]. I powoli posuwając się naprzód po trzech dniach przybyli do Gigonos i rozłożyli się obozem.
Potidaeaci zasię i Peloponnezyanie pod Aristejem oczekujący Atheńczyków, obozowali od strony Olynthu na przesmyku a rynek pozewnątrz miasta założyli. Owoż na dowódzcę wszystkiej piechoty sprzymierzeni obrali Aristeja, na naczelnika jazdy zaś Perdikkasa; odstąpił on bowiem zaraz znów Atheńczyków i walczył społem z Potidaeatami, Jolaosa w swoje miejsce postanowiwszy rządzcą państwa. Tutaj zdanie było Aristeja, żeby sam zatrzymując wojsko które miał pod sobą na przesmyku czatował na Atheńczyków, gdyby nachodzić kusili się, żeby zaś Chalkidejczykowie tudzież sprzymierzeńcy z pozewnątrz występu lądu i dwieście jazdy od Perdikkasa w Olyncie pozostali, i kiedy Atheńczykowie na nich pomarszerują, od tyłu posiłkując w pośrodek wparli nieprzyjaciela. Kallias przecież znowu dowódzca Atheńczyków i jego współdowódzcy jeźdzców macedońskich i małą liczbę związkowych wysełają ku Olynthowi, ażeby przeszkodzili ztamtąd pomoc niosącym, a sami ruszywszy obóz pociągnęli na Potidaeę. I kiedy zbliżyli się do występu lądu i ujrzeli nieprzyjaciół gotujących się do bitwy, ustawili się i sami naprzeciw i niedługo potem uderzono na siebie. Owoż samo skrzydło Aristeja i ile się wkoło niego znajdowało Korinthian i innych wyborowego żołnierza, ci zastęp naprzeciw sobie postawiony zmusili do odwrotu i pognali ścigając daleko; ale reszta wojska Potidaeatów i Peloponnezyan pobitą została przez Atheńczyków i w mury się schroniła. Tu powracający z pogoni Aristej, gdy widzi resztę obozu pokonaną, zawachał się w którą z dwóch stron narazić się rzucając, czy ku Olynthowi czy naprzeciw Potidaei; postanowił nareszcie skupiwszy tych których miał przy sobie w jak najciaśniejszą przestrzeń, szybkim biegiem wyłamać sobie drogę do Potidaei, i przedostał się ponad chelą[14] (groblą kamienną) przez morze wśród pocisków nieprzyjacielskich i z trudem, kilku ludzi utraciwszy, a większą część ocaliwszy, szczęśliwie. Owi zaś od Olynthu Potidaeatom posiłkować mający – a jest on (Olynth) około sześćdziesiąt stadiów odległy i z Potidaei widny — skoro bitwa się rozpoczęła i znaki podniesiono, na krótką przestrzeń wprawdzie posunęli się naprzód aby nieść pomoc, ale wtém naprzeciw uszykowali się jeźdzcy macedońscy aby temu przeszkodzić; tymczasem gdy szybko nastąpiło zwycięstwo Atheńczyków i znaki ściągnięto, znowu się cofnęli do nurów a Macedonowie do Atheńczyków; jazdy nie było po żadnéj z stron potykających się. Zatem po skończeniu się walki Atheńczykowie pogromnik wystawili a trupów pod zawieszeniem broni oddali Potidaeatom. Poległo z Potidaeatów i związkowych mało mniej trzechset, z Atheńczyków zaś samych stu pięćdziesiąt i dowódzca Kallias.
Zatem mur od występu lądowego natychmiast Atheńczykowie przeciwpostawionym murem odcięli i obsadzili wojskiem, mur zasię ku Pallenie nie został odgrodzony; nie sądzili się bowiem w dostatecznéj sile, aby i na występie lądu strażować i do Palleny przeszedłszy tamże mur wystawić, z obawy, by na rozdzielonych tym sposobem Potidaeaci i sprzymierzeni nie uderzyli. Lecz Atheńczykowie w kraju, dowiedziawszy się że Pallene nie została murem zamkniętą, wyprawiają nieco późniéj potém tysiąc siedmset ciężkozbrojnych własnego obywatelstwa pod wodzą Formiona syna Azopiosa, który przybywszy do Palleny i z Afytis wyruszywszy podprowadził pod Potidaeą wojsko, wolno się posuwając i kraj równocześnie pustosząc; i kiedy nikt nie wyszedł do bitwy, odgrodził przeciwmurem mur od Palleny. I tak już z całéj siły Potidaea z dwóch stron obleganą była i od morza łodziami zarazem przypierającemi do grodu. Aristej tedy gdy opasana została oblężniczemi mury i żadnej nadziei nie mając ocalenia, jeżeli coś od strony Peloponnezu albo innego nadzwyczajnego nie nastąpi, radził ażeby z wyjątkiem pięciuset inni upilnowawszy wiatr pomyślny wypłynęli z miasta aby zapasy żywności na dłużej wystarczyły, a sam chciał należeć do pozostających; lecz gdy do swojej rady nie skłonił, pragnąc co zatém wypadało opatrzeć i oraz aby rzeczy pozewnątrz jak najlepiej ułożyć, wymknął się na morze z grodu omyliwszy straże Atheńczyków. I pozostając odtąd wśród Chalkidejczyków tak w innych względach dopomagał im na wojnie jako i w tym że ułowiwszy w zasadzkę pod miastem Sermyliów wielu ich zatracił, już téż czynnym był przez swoich wysłańców w Peloponnezie jakby pomoc jaką wyjednać. Tymczasem po odmurowaniu Potidaei, Formion z swoimi tysiąc sześciuset Chalkidikę i Bottikę pustoszył, i nawet niektóre mieściny zdobył.
Wszakże Atheńczykom i Peloponnezyanom te oto powody przybyły do wzajemnego oskarzania się: Korinthianom że Athenczykowie Potidaea ich osadą będącą i mężów Korinthskich i Peloponnezyjskich w niéj się znajdujących oblegali, Atheńczykom zaś naprzeciw Peloponnezyanom że miasto ich sprzymierzone i czynszowne do odpadnięcia skusili i przybywszy na miejsce z nimi jawnie walczyli powraz z Potidaeatami. Aliści nie zapalała się przynajmniej dotąd wojna i jeszcze przewłóczyła się; na swoją to bowiem rękę działali Korinthianie. Ale ponieważ Potidaea była oblegana nie spoczywali, gdy i ludność ich znajdowała się w niej i zarazem o posiadanie tego miejsca zatrwożeni; toż powołali natychmiast do Lakedaemony sprzymierzonych i wykrzykiwali sami przybywszy przeciw Atheńczykom, iże pokój złamalii Peloponnes ukrzywdzają. I Aeginetowie acz jawnie nie posłując, z obawy przed Atheńczykami, lecz skrycie, nie pomału wraz z nimi poddmuchiwali wojnę, głosząc iże nie są już wedle warunków pokoju samoistnymi. Lakedaemończykowie tedy przyzwawszy nadto ze sprzymierzonych i tych coby inne jakie jeszcze pokrzywdzenie przez Atheńczyków wykazać umieli, i złożywszy własne swe zwykłe zgromadzenie odzywać się każdemu nakazali. Zatem występowali ci i owi z swojemi zażaleniami poszczególnemi i takoż Megarejczycy, wykazujący różne niedrobne przedmioty sporu, lecz mianowicie że od portów w władarstwie Atheńczyków odsunięci zostali jako i od rynku attickiego, przeciwko orzeczeniom pokoju. Na samym końcu stanęli na mównicy Korinthianie i innym dozwoliwszy wprzód podraźnić Lakedaemończyków, tak przymówili się.

„Poczciwość, o Lakedaemończykowie, waszych rządów i waszego żywota nieco niedowierzającymi was, kiedy się z czemś naprzeciwko innym (Atheńczykom) odezwiemy, sprawia; i ztąd wprawdzie roztropne umiarkowanie dzierzycie, lecz nieświadomością większą w sprawach pozewnątrz was powodujecie się. Kiedyśmy bowiem wielekroć przepowiadali jakie nas miały spotkać od Atheńczyków uciśnienia, nie to o czémeśmy każdorazowo pouczali zbadać dokładnie staraliście się, ale podsuwaliście raczej myśl przemawiającym iże z powodu osobistych nieporozumień tak przemawiają; i dla tego, nie zanimbyśmy ucierpieli, ale gdy już przytłoczeni jesteśmy, powołaliście tych oto sprzymierzeńców, w pośrodku których nam nie najmniej przystoi głos zabierać, o ile ci i największe zażalenia mamy, przez Atheńczyków sponieważeni a przez was zaniedbani. Toć gdyby z niewidomego gdzie miejsca pokrzywdzali Helladę, pouczeniaby jako nieświadomym potrzeba; teraz przecię zacz długo się rozwodzić o tych, z których jednych ujarzmionymi widzicie, drugim zasadzki stawiających, przedewszystkiém zaś naszym sprzymierzeńcom, a od dawnego czasu naprzód przygotowanych jeżeli przyjdzie się kiedy wziąść do oręża. Nie byliby bo inaczej i Kerkyry podgarnęli i gwałt nam zadając zadzierzeli i Potidaei oblegali, z których jedno miejsce najdogodniejsze do wyzyskania dla spraw w Thracyi, a drugie największą siłę morską dostarczyćby mogło Peloponnezyanom.“
„A tego wina na was cięży, najprzód że dopuściliście Atheńczykom po wojnie Medyjskiéj urość w potęgę, następnie długiemi mury opasać miasto, i że dotąd wciąż pozbawiacie nie tylko ujarzmionych przez nich wolności, ale już i własnych swych sprzymierzeńców; nie ten bowiem co ujarzmił, ale ten co mógłszy przeszkodzić obojętnie na to patrzy prawdziwiej sprawcą jest dzieła, zwłaszcza jeżeli i chlubę cnoty oswobodziciela Hellady odnosi. Z trudem nareszcie teraz zgromadziliśmy się, a ni teraz w pewnych widokach (nadziejach). Należałoby bowiem wtenczas nie to już rozważać iżali krzywdzeni jesteśmy, ale jak się bronić będziemy: bo (przeciw nam) działający (Atheńczykowie), postanowienie uczyniwszy naprzeciw chwiejącym się jeszcze, już kroczą a nie dopiero zamierzają. A wiemy jaką to drogą Atheńczykowie, tudzież że zwolna swych sąsiadów nachodzą. Teraz mniemając ukryte wam swe zamiary z powodu nieczułości waszej mniej zuchwale występują, lecz niechno poznają że wiecie o nich i lekceważycie, a potężnie napierać będą. Spokojni bo jesteście jedni z Hellenów, o Lakedaemończycy, nie potęgą swoją tego lub owego (napastnika) ale zabieraniem się do czynu odpierając, i jedni nie poczynający się dopiero wzrost nieprzyjaciół ale już zdwojony rozbijając. A przecież mieniono was ostróżnymi, gdy oto mowa ludzi silniejszą okazała się od rzeczywistości rzeczy. Jako bowiem o Medzie i sami wiemy iże od kresów ziemi pierwej do Peloponnezu nadciągnął nimeście godnie przysposobili się na jego przyjęcie, taki teraz na Atheńczyków nie w dali jak tamten ale w pobliżu mieszkających obojętném okiem patrzycie, i miasto najść ich sami wolicie nachodzących odpierać i losom poruczyć się walcząc z daleko potężniejszymi od siebie, choć wam nie tajno że i sam barbarzyniec przez własne winy po większéj części poszwankował, i my naprzeciwko samymże Atheńczykom wielekroć już dla ich własnych uchybień raczej niżeli przez waszą pomoc przewagę odnieśliśmy, gdyci nadzieje wzdy w was położone niejednego już nieprzygotowanego dla tego że się na was spuścił do upadku przywiodły. Niech atoli nikt z was nie sądzi żeby się to ku nienawiści więcej jak przez zarzut wypowiadało: toż zarzut czyni się przyjaciołom którzy zbłądzili, oskarzenie zaś wrogom co ukrzywdzili.“

I oraz, jeśli którzybądź inni, uprawnionymi być się sądzimy pobliskich swoich naganą obłożyć, zwłaszcza gdy wielkie sprawy są w sporze, ze względu na które jak nam się zdaje ni poczucia ni zastanowienia nie okazaliście nigdy, przeciwko jakim to tym Atheńczykom, jak wielce od was i zgoła różnym (charakterem), do zapasów występować będziecie. Tamci lubownikami są odmian, bystrzy w wynajdywaniu pomysłów i w wykonywaniu tego co postanowią; wy natomiast skłonni istniejące zachowywać i nic nadto nie układać, a w czynie nawet co nieodzowne nie przywodzić do skutku. I znowu – tamci nad siłę zuchwali i ponad zamiar ważący zapędy a wśród niebezpieczeństw dobréj otuchy; wam zaś właściwe niżej możności działać, nawet niewzruszonym pewnikom zdania swego nie zaufać, a z nieszczęść nigdy nie oczekiwać wydobycia się. To téż ni chwili nie tracą tamci gdy wy ociągacie się, a z ochota wybiegają z granic, kiedyście wy jakby przyrośli do swojéj dzielnicy; mniemają bowiem Atheńczykowie że przez nieobecność swą w domu pozyszczą coś, wy zaś że przez najście śmiałe nawet to co pod ręką uszkodzicie. Toż pokonywając wrogów sięgają tamci jak najdalej po korzyści, a pobici upadają na duchu jak najskępiéj. Nadto ciał do obrony miasta jakby najmniej własnych zażywają, ducha natomiast jak najwyżej swojego do wykonania czegoś ku jego dobru. A czego zamyśliwszy dokazać nie podołają, tém w własności swej uszczuplonymi się być sądzą, co zaś dokazawszy posiędą, (to) w obec tego co dopiero ma nastąpić, małoznacznym tylko czynem być mienią. Kiedy wzdy i poszwankują w jakiej próbie, wraz inne w to miejsce postawiwszy nadzieje, zapełniają niedostatek; jedni bowiem oni i dzierzą jednako i spodziewają się tego co zapomyślą, skutkiem szybkiego zaraz zjszczania co postanowili. I o te rzeczy wszystkie wśród trudów i niebezpieczeństw przez cały swój żywot znoją się, a kosztują jak najmniej dóbr które posiadają, dla bezustannego nabywania a nieuważania nawet za świąteczny wypoczynek czegoś innego jak dopełnienie tego co na dobie, a za niedolę poczytują nie mniej wywczas bezczynny jak zajęcie kłopotliwe; tak iż gdyby ich kto krótkiemi słowy orzekł zrodzonymi na to jedynie, aby ani sami nie dawali sobie pokoju ani innym go ludziom mieć nie dopuszczali, słusznieby się wyraził.“
„I w obec takiego to wam przeciwpostawionego Miasta, o Lakedaemończykowie, wy ociągacie się (z działaniem) bez przerwy i mniemacie, ze spokojność nie dla tych z ludzi najdłużéj jest trwałą, którzy wprawdzie co do zaopatrzenia się w Środki bezpieczeństwa nie naruszają praw niczyich, lecz co do myśli swéj, gdyby byli ukrzywdzeni, jawnie okazują że tego nie ścierpią: ale pod warunkiem tylko że innych nie uciskacie i sami odpierając gdyby was napastowano, zezwalacie na równy wymiar sprawiedliwości. Bodajbyście jednakże z jednakiego sposobu myślenia Miastem sąsiadując dostąpili tego; teraz zasię, jakeśmy dopiero wykazali, zbyt pradobrodusznym jest ten tryb postępowania waszego w porównaniu do Atheńczyków! Konieczność zaś, jako w sztuce, tak i w państwie wciąż przybywające nowości przywłaszczać sobie; i dla miasta pokój mającego niewzruszone obyczaje starodawne najprzedniejszemi są, lecz przyniewolonym naprzeciw wielu iść kierunkom, mnogiego i nadstawiania wynalazkiem potrzeba. Dla tego téż rzeczy Atheńczyków skutkiem mnogich doświadczań więcéj od waszych wznowień doznały. Az tu dotąd tedy niech się ograniczy wasza powolność; i tak innym jako i Potidaeatom, jakoście zobowiązali się, pomoc wyszlejcie co prędzéj wtargnąwszy do Attiki, abyście ludzi przyjaznych i pokrewnych najzawistniejszym nie oddali w ręce, a nas resztę zwątpieniem nie popchnęli do poszukania sobie innych związków, wszakci nic nieprawego nie uczynilibyśmy przeto, ani w obec bogów zatwierdzających nasze przymierze ani w obec ludzi pojęcie rzeczy mających zrywają bowiem pokój nie z powodu opuszczenia swego do innych się wiążący, ale niedopomagający tym z którymi spoili się przysięgami. Chcecieli przecież być gotowymi, to pozostaniemy: ni bowiem pobożnie postąpilibyśmy odmieniając w tym razie przekonanie, ni więcej zbliżonych sobie obyczajem innych znaleźlibyśmy. Nad tém naradźcie się dobrze i Peloponnezu starajcie się nie uczynić pod waszym przewodem słabszym, jak go wam ojcowie wasi przekazali.“

Tak przemówili Korinthianie. Atheńscy zaś posłowie, którzy już pierwéj przybywszy dla spraw innych znajdowali się właśnie w Lakedaemonie, skoro dowiedzieli się o powyższych mowach, postanowili udać się do Lakedaemończyków, i z zarzutów na które powoływały się miasta nie tłumaczyć wprawdzie, ale wytłumaczyć jednak Lakedaemonczykom że ze względu na wszystko szybkiego postanowienia uczynić nie powinni lecz w dłuższym czasie to rozważyć. Zarazem téż pragnęli wskazać na potęgę swego Miasta toż przypomnieć starszym co wiedzieli a opowiedzieć młodszym czego niedoświadczeni byli, sądząc iż w skutek tych przedstawień prędzéj do zachowania się spokojnie jak do podnoszenia wojny się zwrócą. Przystąpiwszy tedy do Lakedaemończyków oświadczyli iż pragną również głos zabrać w pośrodku ich ludu, jeżeli coś temu nie stoi na zawadzie. Lakedaemończykowie kazali im przybyć, wystąpiwszy więc Atheńczykowie na zgromadzeniu w te słowa odezwali się.
Wyprawienie nas tu dotąd nie miało na celu zachodzenia w spory z waszymi sprzymierzeńcami, ale dotyczyło spraw w których nas miasto wysłało; dowiedziawszy się przecież o niemiłych oskarzeniach na głos tu przeciwko nam rzuconych, przybyliśmy, nie żeby zażaleniom miast zaprzeczać, nie przed wami to bowiem jako sędziami pewnie ani my ani ci tutaj właściwie rozprawialibyśmy się, ale po to przybyliśmy abyście w rzeczach wielkiej wagi, uwieść się dawszy sprzymierzeńcom, z łacnością gorszego nie uczynili postanowienia, zarazem téż pragnąc o wszystkiém tém co tutaj przeciwko nam orzeczoném zostało to zdanie objawić, że i nie bez słuszności dzierżemy cośmy nabyli, i Miasto nasze na uwzględnienie zasługuje. Owoż o rzeczach bardzo dawnych pocóż namieniać mamy? którym zasłuchy raczej mów świadectwo dawają jak oczy słuchających; Medyjskie natomiast sprawy i te o których sami wiecie, chociaż i uciążliwsze będą ciągle wam na widok kładzione, konieczność jest tu wspomnieć, gdyż i kiedyśmy je działali, narażaliśmy się dla korzyści, której istotną część wy w podziele wzięliście, a nam wspomnienie, jeżeli w czém użyteczne, niechajże całkiem nie będzie odjęte (zabronione). Mówić przecię będziemy nie tyle ku odbłaganiu niechęci (waszych) jako ku świadectwu i wykazaniu, przeciwko jakiemu to miastu, niezbawiennie obradziwszy się, do zapasów wystąpicie. Wypowiadamy tedy że pod Marathonem sami za wszystkich nałożyliśmy życiem w walce z barbarzyńcem, a kiedy później znów przybył, nie będący w stanie na lądzie się bronić, wstąpiwszy na nawy z całym ludem pod Salaminą stoczyliśmy z nim boj morski, co przeszkodziło iż nie podpłynął do miast i Peloponnezu nie spustoszył, gdyżbyć te nie podołały pewnie naprzeciw mnogim nawom wzajem sobie pomocniczyć. Czego dowód najmocniejszy sam stawił; zwyciężony bowiem na nawach, ponieważ nie dorównywała już jego potęga, z szybkością uszedł z większością wojska swego.“

Gdy atoli to tak złożyło się i jawnie wykazaném zostało, że na nawach spoczęła sprawa Hellenów, troje rzeczy najużyteczniejszych my do tego dzieła przysporzyliśmy, najliczniejszy zastęp łodzi, wodza najoględniejszego i ochoczość najżwawszą dostawiając, łodzi do owych czterystu mało co mniej dwóch trzecich, a na naczelnika Themistoklesa, który najgłówniej spowodował starcie się w onéj ciasnocie wodnéj, co najniepochybniéj ocaliło sprawę; wszakże i sami z tego powodu najwyżej uczciliście tego obcego męża ze wszystkich co do was zachodzili. Ochoczość wzdy o wiele najzuchwalszą okazaliśmy, gdyśmy ci, kiedy nam nikt na lądzie nie posiłkował, a wszyscy inni nas tylko jeszcze wyjąwszy ujarzmieni byli, zapożądali porzuciwszy Miasto i na zgubę oddawszy wszystko co w domu, i tak jeszcze pozostałych sprzymierzeńców spólności nie opuścić ni rozproszeni na nic im przydatnymi stać się, ale wstąpiwszy na nawy narazić swe żywoty a nie gniewać się o to żeście nam pierwej nie dali pomocy. Twierdzimy zatém żeśmy niemniej sami wam przyczynili korzyści jak dostąpili téjże. Wy bowiem z zamieszkałych jeszcze miast i w celu dzierzenia ich nadal, ponieważ zatrwożeni byliście o siebie więcéj niżeli o nas, wyciągnęliście z posiłkami — dopókiśmy przynajmniej jeszcze byli cali, nie zjawiliście się – my przeciwnie z grodu już nieistniejącego wyruszając a o zawieszony na szczupłéj tylko nadziei ważąc żywot, ocaliliśmy społem i was wedle sił i siebie samych. Gdybyśmy zaś byli poddali się dawniej Medowi zatrwożeni jako i inni o swoją ziemię, albo gdybyśmy nie odważyli się byli następnie wstąpić na statki za straconych się uważywszy, na nicby już nie przydało się wam nie mającym wówczas dostatecznych łodzi potykać z Medem na wodach, aleby spokojnie wszystko mu uległo było jak pragnął.“
Izaliż zasługujemy, o Lakedaemończycy, i za ochoczość ówczesną i bystrość zdania, o panowanie które wśród Hellenów odzierzamy nie tak zbytnio być nienawidzeni? Wszakci i to (panowanie) nie gwałtem wzięliśmy sobie, ale gdy wy nie chcieliście wytrwać dłużej na miejscu do pozostających jeszcze walk z barbarzyńcą, a do nas garnęli się sprzymierzeńcy i sami prosili abyśmy postawili się na ich czoło; z saméj tedy rzeczy przymuszeni byliśmy z razu posunąć to panowanie aż do tego stopnia, najwięcej z obawy (przed Persami), następnie i dla sławy swojej, później i korzyści. Toż i bezpieczną już nie zdało się być dla znienawidzonych u większej liczby, i gdy niektórzy już i po odpadnięciu swojem zagarnięci zostali, a wy już nie porówno nam przyjaciołmi ale podejrzliwymi i przeciwnymi byliście, wypuściwszy z rąk władzę na traf wystawiać się; bo i odstępstwa zdarzone do wasby się pewnie przechylały były. Nikomu wzdy nie wadzi się, kędy najwyższe sprawy są narażone, swoje korzyści układać oględnie: wy przynajmniej, Lakedaemończykowie, przewodzicie miastom w Peloponnezie, ku swojemu pożytkowi je urządziwszy; i gdybyście podówczas dotrwawszy na miejscu do końca, znienawidzenie odnieśli w tém przewodnictwie jako my teraz, przekonani jesteśmy, żebyście niemniej uciążliwymi stali się sprzymierzeńcom i przyniewoleni pewnie zostali, albo panować stanowczo albo sami być w niebezpieczeństwie. Taki więc ni my nic rażącego nie zdziałaliśmy ni téż naturze ludzkiej przeciwnego, jeżeliśmy władzę oddawaną sobie przyjęli i téjże z rąk nie puszczamy, przez najwyższe względy pokonani, sławę i trwogę i korzyść, ani téż znowu pierwsi czemuś takiemu początek daliśmy, ale zastósowaliśmy się do tego, co zawsze istniało iże słabszy przez mocniejszego hamowanym bywa, a zarazem godnym się tego być sądząc i wam zdając, aż oto (dopóki) swe użytki obliczając nibyto prawej naraz mowy używacie, które wzdy nikt jeszcze, gdy przydarzyło się coś mocą pozyskać, wystawiwszy przed się od zdobycia więcej się nie odwrócił; i pochwalenia są godni którzy folgę dawszy naturze ludzkiej aby nad innymi wać, sprawiedliwszymi jakby po usługującéj im potędze można spodziewać się okazali. Innić przynajmniej, myślimy, przejąwszy nasze przewagi najlepiéjby wykazali, iżali my umiarkowanymi jesteśmy. Wszakże nam z wyrozumiałego nawet postępowania niesława raczej niż chluba niesłusznie urosła. Ukracani bo nawet w prawnych zatargach związkowych z przymierzeńcami, chociażeśmy tych spraw rozstrzygania jednakim prawom u siebie samych poddali, jeszcze zdajemy się być pieniaczami! A nikt z nich nie zważa, czemu toż innym gdziebądź panowanie mającym a nie tyle przeciwko swym podwładnym umiarkowanym co my, cale się nie wytyka przecież ci którym przemocą przeważyć wolno, po ścisłości prawa rozpierać się żadnéj nie mają już potrzeby. Ale przyzwyczajeni na równej stopie z nami spółkować, kiedy przeciwko mniemaniu swemu jakby to wedle nich być powinno czy to wyrokiem sądu czy przewagą z natury panowania wynikającą czy jak bądź inaczej w czém niekorzyść odniosą, nie wdzięcznością się przejmują że większej jeszcze straty nie ucierpieli, ale nad wartość drobnostki oburzają się srożéj, niż gdybyśmy od pierwszego zapędu zaraz prawo na bok odrzuciwszy jawnie ich przezyskiwali. W owym zaś razie ni samiby zaprzeczali, żeby nie powinien słabszy mocniejszemu ustępować. Toż zadana niesprawiedliwość, jak się zdaje, więcéj rozjątrza ludzi niżeli przemoc narzucona; tamto bowiem zdaje się wyzyskiwaniem na równi prawa postawionych, to tutaj wymożeniem poniewolném przez potężniejszego. Sroższe przynajmniej nad te od Meda ponosząc uciski znosili je, nasza natomiast władza przykra im się być zdaje, słusznie: obecne bowiem zawsze ciężkiem dla podległych. Wybyście najmniéj pozbawiwszy nas i sami owładawszy panowanie, szybko tę przychylność którą z powodu trwogi przed nami pozyskaliście zamienili na jéj odwrotność, jeżeli wzdy jakie wtenczas naprzeciwko Medowi przez krótki czas przewództwo objąwszy okazaliście, takie i teraz objawiać będziecie przekonania. Zbyt nietowarzyskie (za surowe) bowiem są obyczaje i ustawy któremi się rządzicie dla innych, a nadto każdy pojedyńczy z was po za kraj wychodzący ni tych się nie trzyma ni które reszta Grecyi przyjęła.“
„Naradzajcież się tedy z powolną rozwagą jako o sprawy nie drobne, i cudzemi zdaniami i żalami skłonieni nie przyczyniajcie domowego sobie ucisku a omylność obliczeń wojny zanim się w nią pogrążyło, naprzód sobie żywo uprzytomnijcie; przedłużona bowiem lubi ona w trafy losu powiększej części przechodzić, od których porówno teraz oddalonymi jesteśmy, owoż na którą z dwóch stron złe i dobre przeważyć może, w niepewności niebezpieczeństwa zawieszone. A krocząc na boje ludzie czynów się pierwéj imać przywykli, coby późniéj uskuteczniać powinni; doznawszy dopiero już nieszczęścia rozważań się czepią. My zaś w żadnym z tych dwojga uchybień nie będąc jeszcze ni sami ni was widząc, radzimy wam, dopóki jeszcze wolny wybór dobrego postanowienia obu stronom pozostaje, pokoju nie zrywać ni téż przysiąg nie przekraczać, nieporozumienia zaś (wzajemne) rozstrzygnieniu sądu do załatwienia poruczyć, stósownie do układów. Albo – bogów obrońców przysiąg na świadki wezwawszy, starać się będziemy bronić przeciwko wojnę wszczynającym, krok w krok idąc za wami.“

W ten sposób przemówili Atheńczykowie. Zatem Lakedaemończykowie wysłuchawszy i zażaleń sprzymierzeńców przeciw Atheńczykom i tego co Atheńczykowie wypowiedzieli, usunąwszy na bok wszystkich innych naradzali się sam na sam nad obecném położeniem rzeczy. Tutaj zdania większéj liczby na jedno się zgadzały, iże Athenczykowie już się krzywd dopuszczają i że do wojny brać się trzeba co żywo; kiedy wystąpił król ich Archidamos, mąż mający równe mniemanie mądrości jak umiarkowania, i temi wyrazy rzecz zagaił.

I sam w wielu już wojnach doświadczon jestem, o Lakedaemończycy, i pomiędzy wami w tym samym wieku będących widzę (doświadczonymi w wielu wojnach), tak iż ani przez nieświadomość kto (tu z nas) za tém dziełem wzdycha, jakby to u tłumu może znalazło się, ani przeto że coś dobrego i bezpiecznego w niém upatruje. Owoż znajdziecie pono, że ta wojna oto nad którą się teraz naradzacie, nie najmniej znaczącą, jeśli kto roztropnie się nad nią zastanowi. Naprzeciw Peloponnezyanom bowiem i sasiadom porówna jest nasza siła i szybko nam na każde miejsce dostać się podobno; przeciwko mężom atoli, którzy w oddali kraj swój dzierzą a nadto z morzem bardzo są obeznani tudzież w wszystko inne jak najlepiej zaopatrzeni, w zamożność własną i publiczną, w nawy, w konie, w broń i w ludność jakiéj w tej liczbie w żadnej jednéj przynajmniéj dzielnicy helleńskiej nie znaleść, którzy nadto i sprzymierzeńców wielu haracz płacących posiadają, jakżeż mamy przeciwko tym lekko wojnę podnosić, i na czémże? oparłszy zaufanie nieprzysobieni na nich się rzucić? Izali na łodziach? ależ saabszymi jesteśmy; jeżeli znów ociągać się i naprzeciw przysposabiać będziemy, czas to zabierze. Izali na pieniądzach? alić jeszcze więcej nie domagamy temi, i ani w skarbie publicznym ich nie mamy ani z gotowością z zasobów prywatnych znosimy.“
Wnet może kto uniesie się zuchwałym zapałem przeto, że przemagamy ich bronią i liczbą, aby więc wtargiwać do ich ziemi i pustoszyć ją. Wszakżeć mają wiele innéj jeszcze ziemi nad którą władają, a od morza czego zapotrzebują nadprowadzać sobie będą. Jeśli zaś znowu sprzymierzeńców odrywać im próbować będziem, to potrzeba i tym będzie na nawach posiłkować, gdy w większej liczbie mieszkają po wyspach. Jakąż to tedy będzie ta wojna nasza? Owoż jeżeli albo nawami przeważać nie będziemy albo dochodów im nie odetniemy z których flotę swą utrzymują, szkody tylko odnosić będziem po większéj części. A w tym razie godzić się już nie byłoby zaszczytną, zwłaszcza jeżeli pozór wszczęcia kłótni po naszéj raczej stronie będzie. Nie unośmy bo się tą przynajmniéj otuchą ize prędko ukończy się ta wojna, skoro ich ziemię wyniszczymy. Lękam się owszem, abyśmy jéj jeszcze dzieciom nie pozostawili w spuściźnie: tak dalece prawdopodobną jest że Atheńczykowie w dumném poczuciu siebie, ani wzgledom (żeby odwrócić jego zniszczenie) na kraj swój ie poddadzą karków ani jako niedoświadczeni nie przerażą się wojną (wojny następstwami).“
„Alici przecię nie raję toż znowu, abyście obojętnie dopuszczali Atheńczykom uciskać naszych związkowych lub zasadzki im stawiących nie podchwytywali na gorącym uczynku, tylko do broni brać się jeszcze nie radzę, lecz słać poselstwa i wyrzuty czynić, ani wojną zbytnio pograżając ani téż dając do zrozumienia że dopuścimy o co się kuszą, a tymczasem i własne siły uzbrajać przez zjednywanie sobie sprzymierzeńców tak między Hellenami jak między barbarami, jeżeli zkąd jaką siłę morską albo w pieniądzach przysporzyć sobie potrafimy — a nie masz w tém nienawiści którzykolwiek tak jak my przez Atheńczyków zdradami obsaczeni, nietylko Greków ale i barbarów wziąwszy do pomocy ratują się i własne zarazem środki obrony opatrzajmy. A jeżeli zatem dadzą jako ucho naszym poselstwom, to najlepsze; jeżeli zaś nie, po upływie lat dwóch albo trzech, dokładniéj już, skoro tak się spodoba, oszańcowani naprzeciwko nim w pole wyruszymy. I może widząc już nasze przygotowanie i mowy temuż odpowiednie następstwa zwiastujące prędzej się ukorzą, i kraj jeszcze nie spustoszony dzierząc, i o obecnych dobrach a jeszcze niezatraconych naradzając się. Nic innego albowiem nie sądźcie dzierzeć przez posiadanie ich ziemi jak posiadanie zakładu, i to tém więcéj pewnie im lepiéj jest uprawioną; którą oszczędzać więc należy jak najdłużéj, a nie, do zapamiętania jéj mieszkańców przywiódłszy, trudniejszymi do ujęcia ich sobie uczynić. Jeżeli bo nieprzygotowani unieść się damy zażaleniom związkowych i spustoszymy ziemię atheńską, to patrzcie abyśmy tém sromotniej i kłopotliwiej nie podziałali dla Peloponnezu. Zażalenia bowiem i miast i pojedyńczych, podobieństwem jest zagodzić; lecz wojnę podniesioną przez wszystkich dla spraw wyłącznych, o której nie dano jest wiedzieć jaką drogę obierze, nie łacno jest z zaszczytem uśmierzyć.“
„Także niemęstwem niech się nikomu nie wyda, żebyśmy mnodzy liczbą na jedno miasto nie rzucili się natychmiast. Mają bowiem i tamci nie mało haracz płacących związkowych, a zasadza się wojna nie na orężu tyle co nakładzie, przez któren dopiero użyteczną się staje, zwłaszcza lądowcom naprzeciwko morskim zapaśnikom. Wypośrodkujmy zatem nasamprzód ten oto (nakład, zasob pieniężny) a nie dawajmy się naleganiom związkowych pierwéj porywać, i którzy wzdy i za skutki większą część odpowiedzialności na obiedwie strony przejmiemy, ci (t. j. my) i w pokoju naprzód coś z nich przewidźmy.“
„Owoż i téj powolności i tego odwłóczenia, które z takim przyciskiem nam wyrzucają, nie wstydźcie się. Nagląc albowiem trudniejby wam było przyjść do końca, ponieważ byście nieprzygotowani rzucili się do dzieła; a oraz wolne i najsławniejsze w każdym względzie osiadamy miasto; i może właśnie wynikiem mądréj roztropności być ta cecha charakteru naszego. Jedni bowiem za jéj powodem i pomyślnościami nie rozzuchwalamy się i nieszczęściami mniéj od innych ugiąć dozwalamy; toż łaskotaniem przez pochwały zajątrzających nas do dzieł groźnych przeciw przekonaniu nie dawamy się porywać, a kiedy nas kto dotkliwym wyrzutem niekiedy podraźnia, nie więcéj tém obruszeni dopuściliśmy się uwieść. Wojennymi i zdrowej rady mężami przez nadobny układ wnętrzny stawamy się, tamtymi ponieważ wstyd z roztropnością najściślej się łączy, a z wstydem hańby dzielność duszy; mężami zaś zdrowej rady (jesteśmy), ponieważ za prosto wychowywani jesteśmy aby się ponad prawa wynosić, a przy surowości za stornie aby im nie być posłusznymi, owoż ponieważ nie w nieprzydatnych rzeczach zbyt biegli jesteśmy, aby przysposobienia wrogów mowami płynnie karcąc nie w równéj mierze napierać na nie czynem, ale aby sądzić, że i zamysły sąsiadów podobne są naszym i przydarzające się trafy losu nie do rozcinania słowem. Zawsze więc naprzeciw przeciwnikom naszym jako przeciw dobrą radą ubezpieczonym czynem się sposóbmy; i nie na ich możebnych uchybieniach zasadzać trza nam nadzieje, ale ponieważ sami wszystko pewno naprzód opatrzyliśmy. Znacznéj téż różnicy dopuszczać nie należy w człowieku a człowieku, a sądzić że najtęższym jest ten, który się w największych uciskach wykształcał.“ Tych więc, które ojcowie nam przekazali, ćwiczeń, a sami w każdym względzie wzmagani przez nie pielęgnujemy, nie porzucajmy, ani też porwani niecierpliwością w szczupłéj dnia części o wielu ludzi ciałach, majątkach, miastach i sławie stanówmy, ale w pokoju. Dozwolone wzdy to nam więcej jak innym dla mocy naszéj. Do Atheńczyków zatém wyprawcie posłów względem Potidaei, wyprawcie oraz względem tego w czém związkowi pokrzywdzonymi się być powiadają, ile że sami gotowi są zdać z tego liczbę; przeciwko zaś ofiarującemu to nie jest prawnie iść jakoby naprzeciw krzywdzicielowi. Lecz przysposabiajcie i wojnę zarazem. Tak bowiem najsilniej stanowić będziecie a przeciwnikom najgroźniej.“

Owoż Archidam w ten sposób przemówił; tedy wystąpił Sthenelaidas jako ostatni, jeden z Eforów podówczas, i wśród Lakedaemończyków tak się odezwał.
„Słów obfitych Atheńczyków nie rozumiem, nachwaliwszy się bowiem mnogo, nigdzie przecież nie zaprzeczyli aby związkowych naszych nie krzywdzili i Peloponnezu; jakkolwiek jeśli naprzeciwko Medom okazali się dzielnymi podówczas, przeciwko nam zaś niegodziwymi teraz, na podwójną karę zasłużyli, kiedy w miejsce dobrych złymi się stali. My natomiast podobnymi sobie jak wtedy i obecnie jesteśmy, i związkowych, jeżeli roztropnymi będziemy, nie dopuścimy uciskać ani pomszczenia ich odwlekać nie będziemy, gdy nie odwleka się to co już cierpią. Inni bo skarby mają mnogie, łodzie i konie, a my mamy sprzymierzeńców zacnych, których nie godzi się oddawać na los szczęścia Atheńczykom, ni sądom i ustnym rozprawom pozostawiać rozstrzygnięcie i samym (nam) nie przez słowo uszkodzonym, ale mścić się co prędzej i z całą siłą. A że nam przystoi naradzać się którzy skrzywdzeni jesteśmy, niechaj nikt nie poucza, ale zamierzającym krzywdy wyrządzać raczej przystoi długi czas naradzać się. Uchwalcie więc, o Lakedaemończykowie, godnie Sparty wojnę, i ani Atheńczykom dozwólcie jeszcze wyżej urość ani téż sprzymierzeńców nie zdradzajmy zgoła, lecz z pomocą bogów kroczmy na krzywdzicieli.“
To wypowiedziawszy, rozkazał sam jako Efor głosować zgromadzeniu Lakedaemończyków. Zaczem — ponieważ rozstrzygają (wotują) głosami a nie kamykami — rzecze, że nie rozeznaje, której strony głos mocniejszy, owoż pragnąc gdyby otwarcie wyjawiali swe zdanie, tém skorzéj do wojowania nakłonić, dodał: „Komu z was, o Lakedaemończykowie, zda się iż pokój zerwany a Atheńczykowie krzywdzą, ten niech powstanie na tamto miejsce“, tu wskazał im pewne miejsce, „komu zaś nie zdaje się tak, na drugą stronę.“ Powstawszy zatém rozdzielili się, i daleko więcej było, którym zdało się że pokój zerwanym został. Przywoławszy zatem znów sprzymierzeńców Lakedaemończykowie oświadczyli, iż zdaje im się wprawdzie że Atheńczykowie krzywdzą, lecz że pragną i resztę wszystkich związkowych wprzód powołać i kazać im głosować, ażeby po spólnéj dopiero naradzie wojnę rozpocząć, jeżeli tak się poda. Związkowi tedy powrócili do domu, tyle dokazawszy, a posłowie Atheńczyków późniéj, to poco przybyli załatwiwszy. To zaś rozeznanie zgromadzenia, że pokój ze wany został, stało się w czternastym roku od upływu trzydziestoletniego pokoju, który zawarto po zatargach na Euboei
Uchwalili zaś Lakedaemończycy że pokój zerwany został i że wojować należy, nie tyle związkowych nakłonieni przedstawieniami ile obawą aby Atheńczykowie jeszcze więcej nie spotężnieli, gdy widzieli im przeważną część Hellady już ulegającą. Atheńczykowie bo trybem takowym dobrali się położeń w których urośli. Skoro Medowie ustąpili z Europy, pobici na wodach i na lądzie przez Hellenów a rozbitki ich floty do Mykali zbiegłe zniszczone zostały, Leotychid król Lakedaemończyków, który przywodził Grekom pod Mykale, powrócił do domu wiodąc ze sobą związkowych z Peloponnezu; Atheńczykowie tymczasem i związkowi z Jonii i od Hellespontu już odpadli od króla perskiego, zatrzymawszy się jeszcze oblegli Sestos w ręku Medów będące i przezimowawszy przy niém zdobyli nareszcie po ustąpieniu barbarów, i potem odpłynęli z Hellespontu każdy do miast swych dotyczących. Tu Atheńczyków spólność (rząd), skoro barbarowie wynieśli się z ich krainy, sprowadziła natychmiast z miejsc na które je schroniono, dzieci i żony i pozostały dobytek, i zabierano się do odbudowywania Miasta i murów; z opasania bowiem grodu ułamki tylko stały a większa część mieszkań poległa w gruzach, kilka tylko ocalało, w których sami załogą stanęli byli wysocy Persowie.

Lakedaemończykowie atoli dowiedziawszy się o tym zamiarze, przybyli z poselstwem, po części pewnie dla tego żeby i sami radziéj widzieli byli gdyby ani oni ani żaden inny (w Grecyi) murów nie posiadał, mianowicie przecież że podżegali ich związkowi a trwożyli się wielkości sił morskich Athen których pierwéj nie było, i okazanéj w wojnie naprzeciw Medom zuchwałéj śmiałości. Domagali się więc Lakedaemończycy od Atheńczyków aby nie wznosili murów, ale raczéj u pozewnątrz Peloponnezu mieszkających, którym pozostały jeszcze, opasania grodów społem z nimi zburzyli, zamiaru i podejrzliwości myśli swéj naturalnie nie odsłaniając Atheńczykom, lecz za powód podając, ażeby niby barbarzyniec, gdyby powtórnie naszedł (Grecyą), nie znalazł gdziebądź obronnego stanowiska, z któregoby, jak niedawno z Theb, rozpuszczał swe zagony, i dodawali, że Peloponnez dla wszystkich dostarczającém będzie miejscem schronienia i oparciem do wypadów na zewnątrz. Atheńczykowie jednakże za radą Themistoklesa Lakedaemończyków gdy to wynurzyli, odpowiedziawszy że wyszlą do nich gońców względem tego co objawiają, natychmiast odprawili. Themistokles zaś nastawał, aby jego samego jak najprędzéj słano do Lakedaemony, innych zaś prócz niego wybranych posłów nie zaraz wyprawiono, ale zaczekano aż póki mur do dostatecznéj wysokości wymurowany nie zostanie ażeby z nieodzownéj téj podniosłości (na przypadek) walczyć można; wzywał nadto aby wszystko co żyje w mieście mur wznosiło, mężczyźni, kobiety i dzieci, nie oszczędzając ni prywatnego ni publicznego zabudowania któreby się przydać mogło do dzieła, ale burzono wszystko. Tak pouczywszy Atheńczyków Themistokles i dopowiedziawszy że resztę sam w Lakedaemonie załatwi, oddalił się. I stanąwszy w Lakedaemonie, nie zbliżał się do władz ale zwłóczył i pozory wynajdywał. Owoż ilekroć który z dostojników zapytywał go, dla czego nie przychodzi przed ich spólność (rząd), powiadał że oczekuje za współposłami, którzy dla jakiegoś zatrudnienia przyzostali, ze przecież tuszy iż wkrótce przybędą i dziwi się iż ich dotąd nie masz. Tamci zaś słysząc to Themistoklesowi zawierzali z powodu przyjaźni ku niemu, lecz kiedy inni nadchodzili i wyraźnie oskarzali że w Athenach mury budują i też już wysokość biorą, nie mogli im już niezaufać. Dostrzegłszy to Themistokles kazał Lakedaemończykom nie uwodzić się opowiadaniami ale lepiej z pomiędzy siebie samych wyprawić mężów, którzyby jako prawi ludzie, i z ścisłością odzwiastowali im naocznie przekonawszy się o prawdzie. Wyséłają tedy takowych, a Themistokles względem nich Atheńczykom skryte również szle polecenia, ażeby ich jak najmniéj widomie przytrzymywali i nie puścili prędzéj, dopóki sam z swoimi towarzyszami nie powróci; już bowiem byli przybyli nareszcie współposłowie jego Habronichos syn Lyziklesa i Aristides Lyzimacha, zwiastując że mur dostateczną wysokość osięgnął; obawiał się albowiem ażeby Lakedaemończykowie ich, skoro się o wszystkiém dokładnie dowiedzą, już więcej nie puścili. Atheńczykowie tedy posłów jako im zalecono przytrzymywali, a Themistokles przystąpiwszy do Lakedaemończyków tutaj już otwarcie wypowiedział, iże Miasto Atheńczyków już murami opasane do tego stopnia aby zabezpieczać w niém zamieszkujących, jeżeli zaś pragną Lakedaemończykowie albo sprzymierzeńcy ich wyséłać do Atheńczyków jakie poselstwa, to żeby przybywali odtąd do nich jako do takich którzy rozpoznawać będą i to co samym i co ogólnéj sprawie greckiej jest korzystne. I Miasto bowiem swoje, ciągnął, kiedy zdało się lepszą opuścić i na nawy wstąpić, bez nich opuścić postanowili i odważyli się, i cokolwiek zatem z nimi razem uradzali, po za nikim w tyle się nie okazali w radzie. Zdało im się więc i teraz lepszą ażeby ich Miasto posiadało mury, i że przeto tak z osobna obywatelom jego jako ku sprawie wszystkich sprzymierzeńców korzystniej będzie; nie podobną bowiem jest rzeczą, jeżeli się równego naprzeciw nie postawi przygotowania, coś podobnego albo równego (innym) na rzecz spólności uradzać. Albo zatem, kończył, wszystkim należy bez murów pozostać związkowym albo i to tutaj uważać za słusznie tak sprawione. Lakedaemończykowie usłyszawszy tę mowę, gniewu wprawdzie nie czynili Atheńczykom; gdyci nie dla przeszkodzenia w zamiarze ale tylko dla zalecenia swéj dobréj rady niby wyprawili byli posłów do spólności Atheńskiéj, zarazem téż właśnie podówczas z powodu ochoty naprzeciwko Medom okazanéj w bardzo wysokim stopniu Atheńczykom przychylnymi się okazywali; jednakowoż nie osiągnąwszy do czego godzili, w głębi serca obruszali się. Posłowie więc stron obóch wrócili do domu bez wyrzutów.
Tym oto sposobem Atheńczykoweli Miasto omurowali w krótkim czasie. A wykazuje to budowanie i teraz jeszcze że z pospiechem było uczynione; podwaliny bowiem z wszelakiego rodzaju kamieni położone są i z nieobrobionych tu i owdzie, ale jak poszczególni pracujący je poznosili właśnie, owoż wiele słupów z nagrobków i głazów rzezanych kunsztownie zgromadzono. Na większy rozmiar bowiem obwód ze wszech stron wyprowadzono w około Miasta, i dla tego wszystko wzruszając z miejsca kwapiono dzieło. Namówił i Piraeu pozostałe jeszcze przestwóry zabudować Themistokles — a rozpoczęto prace jeszcze dawniej za jego Archontatu który przez rok wśród Atheńczyków sprawował — uważając to miejsce za dogodnie położone, mając trzy porty samorodne, a że Atheńczykowie, gdyby żeglarzami zostali, znaczny postęp przeto uczynią do nabycia potęgi; pierwszy bowiem odważył się wystąpić ze zdaniem, iż morza czepić się trzeba stanowczo i początek tego natychmiast uczynić dopomógł. Owoż wybudowali za porada jego grubość muru taką jaką do dziś dnia jeszcze widną jest w około Piraeu, dwa bowiem wozy naprzeciwko sobie głazy przywoziły. W środku zaś ani gruzu ani gliny nie było, ale spojone szczelnie wielkie głazy w czworogran obcięte, żelazem ze sobą na zewnątrz i ołowiem spasane. Wysokość zaś prawie do połowy wykonaną została miary, którą zamyślił Themistokles. Pragnął on bowiem i wysokością i grubością odwrócić zasadzki nieprzyjaciół, a mniemał że do obsadzenia tych murów straż z ludzi niewielu i najniezdatniejszych wystarczy, kiedy tymczasem wszyscy inni na nawy wsiędą. Na nawy bowiem przedewszystkiém obrócił swe oko, widziawszy, jak mi się wydaje, że nachód wojska króla Perskiego morzem daleko był łatwiejszy od pochodu lądem; tudzież Piraeos za korzystniejszy uważał od górnego Miasta, i wielekroć polecał Atheńczykom, ażeby, gdyby kiedykolwiek na lądzie pogwałceni zostali, do niego zstąpiwszy na łodziach przeciwko wszystkim czoło stawili. Atheńczykowie tedy w ten sposób opasali się murami i zresztą zabezpieczali zaraz po ustąpieniu Medów.
Pauzanias tymczasem syn Kleombrota z Lakedaemony jako wódz Hellenów wysłany został z dwudziestu nawami od Peloponnezu; płynęli z nim razem i Atheńczykowie na trzydziestu łodziach i innych związkowych mnogość. Ci pociągnęli przeciwko Kypros i wiele okolic téj wyspy zawojowali, a późniéj pod Byzantion które Medowie zatrzymywali, i zdobyli je oblężeniem. W tém naczelnictwie przecież gdy już gwałtownym się okazywał, tak inni Hellenowie obruszali się o to, jako mianowicie Jonowie i wszyscy co świeżo od więzów perskiego króla wyswobodzeni zostali; toż nachodząc Atheńczyków domagali się aby ich przywódzcami zostali wedle pokrewieństwa rodu, a Pauzaniasowi nie dopuścili naczelnictwa, skoro gdzie do gwałtu się znowu posunie. Atheńczykowie przyjęli te przedstawienia i skłonili swą baczność w tę strone, aby nie znieść obojętnie nowych ucisków a zresztą rzeczy tak urządzić jakby im się wydało najlepiej. Wtém i Lakedaemończykowie odwołali Pauzaniasa, aby go stawić przed sąd o to o czém ich zawiadomiono; bo i o liczne niesprawiedliwości oskarzali go Grecy przybyli do Lakedaemony, i tyranii to raczéj naśladowaniem być się przedstawiało niżeli przywództwem. Złożyło się dlań tak że w jednym czasie przyzwany został do domu, kiedy sprzymierzeńcy przez nienawiść ku niemu przeszli na stronę Atheńczyków, z wyjątkiem wojowników z Peloponnezu. Stawiwszy się przecież w Lakedaemonie Pauzanias za krzywdy pojedyńczym wyrządzone za winnego wprawdzie osądzonym został, ale co do największych przestępstw uwolnionym od zarzutów; zarzucano mu zaś mianowicie sprzyjanie Medom, i zdawało się to być bardzo oczywistém. Wszakże Lakedaemończycy nie wyséłają go już więcej jako naczelnika, ale Dorkisa i innych pewnych z nim zaopatrzywszy w wojsko nie szczupłe; lecz tym nie dozwolili już objąć przywództwa nad sobą sprzymierzeni. Co zmiarkowawszy wrócili się, a innych następnie już nie wyprawili Lakedaemończycy, lękając się aby im z kraju wydalający się nie zepsowali, jak to już na Pauzaniaszu widzieli, nadto téż pragnąc wycofać się z wojny przeciwko Medom a sądząc że Atheńczykowie wystarczą do przewiedzenia jéj do końca, których w tym czasie mieli za przychylnych sobie.
Objąwszy tedy Atheńczykowie przywództwo w ten oto sposób nad chętnie poddającymi się onemuż sprzymierzeńcami z powodu nienawiści swéj ku Pauzaniaszowi, rozporządzili które miasta miały dostarczać pieniędzy na walki przeciwko barbarzyńcy, a które nawy; zastawiono się bowiem zamiarem pomsty za klęski których doznano przez pustoszenie kraju wielkiego króla. Także skarbników greckich wtenczas po raz pierwszy u Atheńczyków powstała władza, którzy wybierali składkę, tak bowiem nazywała się danina w pieniędzach. Pierwsza składka ustanowiona została na czterysta sześćdziesąt talentów. Skarb zaś mieli związkowi w Delos, a zgromadzenia odbywały się w świątyni. Jako przywódzcy samorządczych zrazu związkowych i z pośrodka spólnych zebrań radzących tak dalece rozciągnęli swą władzę Atheńczykowie przez wojnę i kierowanie sprawami pomiędzy obecną a Medyjską wojną, które przypadały im z barbarzyńcą i z własnymi sprzymierzeńcami rokoszującymi tudzież z tymi z Peloponnezyan co im właśnie stawali w drodze w każdym poszczególnym przypadku. Wypisałem zaś te sprawy i to wyboczenie od powieści uczyniłem dla tego, że wszyscy przedemną miejsce to nie zapełnione pozostawili, i albo rzeczy przed Medyjskiemi wojnami skreślili albo sameż sprawy Medyjskie; a jeden który się ich i dotknął w historyi attickiej, Hellanikos, krótko i niedokładnie co do czasów wspomniał. Zarazem téż ustęp ten wykazuje, w jakich okolicznościach utwierdziła się władza Atheńczyków.
Najprzód więc Eion ponad Strymonem trzymany przez Medów obległszy zdobyli a mieszkańców zaprzedali w niewolę, pod wodzą Kimona, syna Miltiadesa. Następnie Skyros wyspę w morzu Aegejskiém, którą zamieszkiwali Dolopowie ujarzmili i swoimi osadnikami zasiedlili. Z Karystiami zaś bez innych Eubojczyków wojowali i po niejakim czasie pojednali się przez ugodę. Z Naxiami odpadłymi następnie bój wiedli i oblężeniem ich podbili, i pierwsze to było miasto związkowe które przeciwko obowięzującemu układowi w poddaństwo zamienione zostało, w dalszéj odtąd kolei i z innych jak któremu przypadło. Pobudki zasię do odstępstwa już to inne były już téż najprzeważniéj, składek i naw zaległości tudzież niedostawienie przepisanéj liczby wojownika, jeżeli się komu przytrafilo; Atheńczykowie z wielką ścisłością ściągali co na każdego przypadało, i przykrymi byli nieprzywykłym ni téż chętnym do ponoszenia ciężarów nakładając przymusy. Wszakże nie sprawowali jakoś i zkądinąd już Athenczykowie więcéj rządów swych nad związkowymi ku dawniejszemu ich zadowoleniu, ni to z stosunkowo równemi oddziały wyciągali z nimi na wojny, a łatwo im było przywodzić do posłuszeństwa odpadających. Czego przecież związkowi sami byli winą; dla wzdragania się bowiem owego przed wyprawami, większa ich część, aby się nie oddalali z domu, przyjęła na siebie w miejsce naw nakład w pieniądzach ponosić, a Atheńczykom powiększała się flota z wydatku który tamci społem do skarbu każdorazowo zaliczali, gdy ci sami ilekroć odpadli, nieprzygotowani i niewyćwiczeni do wojny występowali.
Przypadła także potém owa nad Eurymedontem rzeką w Pamfylii lądowa i morska bitwa Atheńczyków i związkowych naprzeciwko Medom, i zwyciężyli tegoż samego dnia w jednéj i drugiéj Atheńczykowie pod dowództwem Kimona syna Miltiadesa, i zabrali trójrzędowców Foenicyanom i zniszczyli ogółem do dwóchset. W niejakim czasie później zdarzyło się oderwanie od nich Thazyjczyków, poróżnionych o place handlowe w naprzeciw położonej Thracyi i o kopalnie, które posiadali. Więc Atheńczykowie nawami puściwszy się do Thazos przemogli w bitwie morskiéj i na lad wystąpili. Lecz w tym samym czasie ponad Strymon wysłali dziesięć tysięcy mieszkańców własnych i sprzymierzonych ażeby osadzić pod tedy tak zwane Dziewięć dróg a teraźniejszą Amfipolis; ci Dziewięć dróg opanowali, które właśnie dzierzeli Edonowie, lecz posunąwszy się w środek ziemi thracyjskiéj wycięci zostali pod Arabeskiem Edonskim przez Thraków z całą ludnością zebranych, którzy zasiedlenie owego miejsca Dziewięciu dróg za krok nieprzyjacielski uważali. Thaziowie tymczasem pokonani w bitwach i oblegani, Lakedaemonczyków powołali i wzywali żeby ich obronili wpadnięciem do Attiki. Ci przyrzekli potajemnie przed Atheńczykami i przygotowywali posiłki, lecz przeszkodziło im zdarzone trzęsienie ziemi, w czasie którego i Helotowie u nich i z okolicznych Thuriatowie i Aetheowie oderwali się i rzucili do Ithomy. Większa zaś część tych Helotów byli to starodawnych Messenian podówczas ujrzmionych potomkowie; zkąd i Messeniami przezwano ich ogółem. Z zamkniętymi więc w Ithome toczyli bój Lakedaemończykowie, Thaziowie zaś w trzecim roku oblężenia ugodzili się z Atheńczykami, mury zburzywszy i nawy wydawszy, tudzież przyjąwszy obowiązek spłacenia pieniędzy natychmiast ile na nich nałożono a nadal składkować regularnie, nareszcie zrzekając się prawa do stałego lądu i kopalni.
Lakedaemończycy tymczasem widząc że się ich wyprawa na Ithomę przedłuża, tak innych powołali do pomocy związkowych jako i Atheńczyków; a ci wraz przybyli pod dowództwem Kimona z zastępem nie małym. Mianowicie dla tego powołali ich byli że uchodzili za zręcznych zdobywców miejsc obronnych, a u Lakedaemończyków, gdy oblężenie długo się przeciągało, okazała się tego potrzeba; gdyż inaczéj byliby przemocą zamek zawładnęli. Wszakże i niechęci z téj oto wyprawy po raz pierwszy pomiędzy Lakedaemończykami a Atheńczykami na jaw wyszły. Lakedaemończycy bowiem, gdy miejsca obronnego wziąść przemocą nie możono, z obawy przed zuchwałością Atheńczyków i skłonnością do wznowień — owoż i innoplemienność ich oraz wziąwszy na uwagę — aby, gdyby pozostali dłużéj na miejscu, nakłonieni przez zawartych w Ithomie, o jakie nowości nie pokusili się, jednych tylko z związkowych odesłali, lecz podejrzenia swego nie pokazując, tylko wyraziwszy im że ich już nie potrzebują więcéj. Atoli Athenczykowie dorozumieli się że nie z jakiegoś godziwszego powodu odprawieni zostali, lecz w skutek pewnego niedowierzania; więc oburzeni i za nie godne siebie uznawszy takie z nimi Lakedaemończyków obejście się, natychmiast poniechali związku swego z Lakedaemończykami przeciwko Medowi zawartego, a natomiast z Argejami wrogami tamtych weszli w przymierze, i zarazem pomiędzy Thessalami a tymi dwoma nowymi sprzymierzeńcami przysięgi obowiązujące i związek obronny stanął. Nareszcie owi Ithomie roku dziesiątego, gdy już dłużéj opierać się nie mogli, ułożyli się z Lakedaemończykami pod temi warunkami, że wyjdą z Peloponnezu ubezpieczeni daném słowem i nigdy już na jego ziemię nie wstąpią; gdyby zaś któren na tém schwytanym został, pochwytującego niewolnikiem będzie. Wiązała bowiem Lakedaemończyków i pewna dawna odpowiedź wyroczni Pythyjskiéj, wedle któréj nakazane im było błagającego Zeusa Ithometę puszczać wolno. Wyciągnęła tedy owa ludność z dziećmi i niewiastami, a Atheńczykowie przyjąwszy ją przez nienawiść już ku Lakedaemończykom w Naupaktos osadzili, które świeżo byli odebrali Lokrom Ozolskim w niém dotąd zamieszkałym. Przyłączyli się i Megarejczykowie do związku z Atheńczykami Lakedaemończyków odstąpiwszy, ponieważ ich Korinthianie o nieporozumienia graniczne wojną napierali; i tak osadzili Atheńczykowie Megarę i Pegae i owe długie mury wybudowali Megarejczykom od miasta ich do Nizaei ciągnące się i własną załogą ich strzegli. A u Korinthian mianowicie ztąd pierwszy początek wzięła ich zacięta nienawiść przeciwko Atheńczykom.
Kiedy to się dzieje, Inaros syn Psammeticha, król Libyów graniczacych z Aegyptem, wyruszywszy z Marei, miasta ponad Faros położonego, większą część Aegyptu oderwał od króla Artaxerxesa i sam zagarnąwszy rządy, Atheńczyków do kraju sprowadził. Ci zaś, gdy właśnie byli zajęci wyprawą przeciwko Cyprowi na dwóchset nawach własnych i związkowych, przybyli wraz porzuciwszy Cypros i wpłynawszy od morza w górę do Nilu, i opanowawszy rzekę i dwie dzielnice Memfis, przeciwko trzeciéj, która się zowie Białym murem oręż swój skierowali; znajdowały się tutaj Persów i Medów rozbitki i ci z Aegypcian którzy nie oderwali się byli z Inarosem.
Tymczasem pomiędzy Atheńczykami, co z flotą wylądowali w kraju Halieów a Korinthianami i Epidauriami przyszło do bitwy, w któréj zwyciężyli Korinthianie. Następnie walczyli Atheńczykowie na morzu pod Kekryfaleją z nawami Peloponnezyan i tu Atheńczykowie przemogli. W wojnie zatem przeciwko Aeginetom Atheńczyków, przyszło pod Aeginą do wielkiéj bitwy na morzu między Atheńczykami a Aeginetami, w któréj związkowi obie strony wspierali, a którą wygrali tak samo Atheńczykowie i zabrawszy siedmdziesiąt łodzi Aeginetom wystąpili na ląd i oblegali ich pod dowództwem Leokratesa syna Stroibosa. Następnie Peloponnezyanie, aby dopomódz Aeginetom, przeprawili do Aeginy trzysta ciężkozbrojnych, uprzednio Korinthianom i Epidauriom posiłkujących, wyżyny zaś Geranii obsadzili Korinthianie ze swoimi związkowymi i zeszli do Megaridy, sądząc że Atheńczykowie nie będą w stanie wesprzeć Megarejczyków, gdy mnogo ich wojska oddaliło się częścią pod Aeginę częścią do Aegyptu; a gdyby téż wsparli, że przynajmniej od oblężenia Aeginy odstąpią. Atheńczykowie jednak wojska pod Aeginą nie ruszyli, a z pozostałych w Mieście najstarsi i najmłodsi przybywają do Megary pod wodzą Myronidesa. I gdy zatem nastąpiła bitwa równoważąca na obie strony z Korinthianami, rozdzielili się bojujący i sądzili i ci i tamci że nie mniejszą odzierzeli przewagę w zapasie. Przecież Atheńczykowie, gdy jednak przemogli więcéj, po odejściu Korinthian pogromnik wystawili. Za co Korinthianie od starszyzuy w mieście prześladowani, zbrojąc się następnie przez dni około dwanaście powrócili na miejsce i naprzeciw swój wystawili pogromnik także jakoby zwycięzcami pozostali. Lecz Atheńczykowie wypadłszy z Megary i stawiaczy tropeju wycięli i na resztę uderzywszy zwyciężyli. Ci tedy, przemożeni ustąpili a pewien ich oddział nie szczupły naciśnięty pogonią i zmyliwszy drogę wpadł na pole pewnego właściciela, opasane dokoła głębokim rowem, nie dającym nigdzie wyjścia. Dostrzegłszy to Atheńczykowie, zamknęli od przodku wnijście ciężkozbrojnymi i obsadziwszy z pozewsząd potem lekkozbrojnymi zatłukli wszystkich co się w ów obręb dostali kamieniami, a wypadek ten wielką boleść sprawił Korinthianom. Tymczasem główna część ich wojska szczęśliwie dostała się do domu.
Zaczęli téż około tych czasów i owe długie mury ku morzu Atheńczykowie budować, jeden ku Faleronowi a drugi ku Piraeowi. Toż gdy Fokejczycy wtargnąwszy w kraj Doryjczyków, szczep macierzysty Lakedaemończyków, uderzyli na ich Bojon, Kynition i Eripeos, i jedno z tych mieścin zdobyli, Lakedaemończycy pod wodzą Nikomedesa syna Kleombrota, w miejscu Pleistoanakta syna Pauzaniaszowego, królującego w Lakedaemonie, ponieśli pomoc Doryjczykom w liczbie tysiąca pięciuset własnych ciężkozbrojnych a dziesięciutysięcy związkowych, i Fokejczyków ugodą zmusiwszy powrócić zabrane miasto nawrócili znów do domu. Tutaj zamierzali Atheńczykowie, gdyby chcieli przeprawić się przez Krizejską zatokę, morzem na nawach opłynąwszy, zastąpić im drogę; a przez Geranią niebezpieczną zdawało im się ciągnąć, ponieważ Atheńczykowie zajmowali Megare i Pegae. Trudna bo do przebycia jest Gerania i strzeżona była bez przerwy przez Atheńczyków, i wtedy dowiedzieli się że Atheńczykowie i tutaj postanowili przeszkodzić im w przeprawie. Umyślili więc zatrzymawszy się w Boeocyi wypatrzyć jakimby sposobem najbezpieczniej przedostali się do Peloponnezu. Częścią téż mężowie z Athen spowodowali ich potajemnie, w nadziei że lud (rządy ludowe) ukrócą i przeszkodzą budowaniu długich murów. Ruszyli przecież naprzeciwko nim Atheńczykowie z całą ludnością tudzież z tysiącem Argejów i ilu jeszcze innych mieli związkowych, ogółem wynosiła moc Atheńczyków czternaście tysięcy. Owoż w przekonaniu że w kłopocie są Lakedaemończycy, którędy się przedostać, wyciągnęli przeciwko nim, ale i nieco podejrzenia mając że chcą ludowe rządy w Athenach zniweczyć. Przybyła i jazda Thessalów Atheńczykom w pomoc wedle umowy związku, która atoli w czasie walki przeszła do Lakedaemończyków. Ta gdy nastąpiła pod Tanagrą w Boeocyi zwyciężyli Lakedaemonczycy i ich sprzymierzeni, i rzeź nastąpiła po obóch stronach wielka. Zaczem Lakedaemończycy do Megaridy poszedłszy i drzewa wyciąwszy powrócili do domu przez Geranią i Isthm; Atheńczykowie zaś sześćdziesiątego drugiego dnia po bitwie wyciągnęli naprzeciwko Boeotom pod dowództwem Myronidesa, i pokonawszy pod Oinofytami Boeotów w rozprawie, kraj opanowali Boeocki i Fokide, Tanagraeów mur zburzyli i Lokrom Opuntskim sto najzamożniejszych mieszkańców zabrali jako zakładników, i zatem budowy murów swych długich dokonali. Ugodzili się zatem i Aeginetowie z Atheńczykami, mury swe zniszczyć, nawy wydać i haracz wedle ich rozporządzenia nadal płacić. Następnie Peloponnes opłynęli Atheńczykowie pod naczelnictwem Tolmidesa syna Tolmaeosa, gdzie zakład okrętów Lakedaemończyków spalili, a Chalkide miasto Korinthian zdobyli i Sikyonów przy wystąpieniu na ląd w bitwie pokonali.
Tymczasem Atheńczykowie w Aegypcie i związkowi zatrzymywali się tamże, a wojna im tutaj różne przybierała kształty. Zrazu bowiem Atheńczykowie panami byli Aegyptu, kiedy król Perski wyprawia do Lakedaemony Megabaza męża perskiego z pieniędzmi, azeby skloniwszy niemi Peloponnezyan do wtargnięcia do Attiki tym sposobem odwieść Atheńczyków od Aegyptu. Lecz gdy mu się to nie udawało a pieniądze na próżno były wyrzucane, Megabazos z resztą skarbów znowu do Azyi powrócił, król zaś Megabyza syna Zopyra także Persę wyséła do Aegyptu z wielkiém wojskiem. Ten stanąwszy na miejscu pobił w bitwie lądowéj Atheńczyków i ich związkowych, wyparł Hellenów z Memfidy i w końcu zamknął na wyspie Prozopitis; tutaj oblegał ich potem przez rok i sześć miesięcy, aż wysuszywszy kanał i odwróciwszy w inną stronę wodę, nawy na piasku osadził jako i większą część wyspy w ląd zamienił, zaczem przeszedłszy suchą nogą wyspę zagarnął. Tak upadła tu sprawa Greków przez sześć lat popierana bronią; a z licznych ich zastępów mała tylko garstka uszła przez Libyą do Kyreny, większa zaś część wyginęła. Aegypt tymczasem znowu pod panowanie króla perskiego powrócił, z wyjątkiem Amyrtaea króla zamkniętego w błotach; tego dla wielkości bagien nie zdołali podbić Persowie, zarazem téż najbitniejszym są szczepem Aegypcian ci mieszkańce bagien. Inaros atoli król Aegypcian, który owo całe zaburzenie w Aegypcie podniecił, zdradą schwytany wbity został na pal. Tymczasem pięćdziesiąt trójrzędowców z Athen i innych miast związkowych płynących na zluzowanie będących w Aegypcie przyżeglowało do rogu Mendezyjskiego, nic nie wiedząc o tém co zaszło. Kiedy naraz opadło ich piesze wojsko od lądu a od morza flota Foenicyan, i większą część naw im zniszczono, niewielka tylko liczba uciekła z powrotem. Rzeczy tedy wielkiéj wyprawy do Aegyptu Atheńczyków i ich związkowych taki koniec wzięły.
Z Thessalii znowu Orestes, syn Echekratidesa króla Thessalów, wygnany, namówił Atheńczyków aby go powrócili do ojczyzny; Atheńczykowie téż wziąwszy do pomocy Boeotów i Fokejczyków, swoich związkowych pociągnęli naprzeciwko Farsalos w Thessalii. I opanowali kraj ile mogli go zająć nie nadto oddalając się od obozu, gdyż jeźdzcy Thessalów nie dopuszczali im tego, ale miasta nie zdobyli ni téż żaden z zamysłów z któremi wyprawę podjęli nie udał im się, dla czego nazad wrócili z Orestesem, nic nie wskórawszy. Następnie po nie długim czasie tysiąc Atheńczyków wstąpiwszy na nawy pod Pegae — a trzymali sami Pegae – opłynęli do Sikyonu pod wodzą Periklesa syna Xantippa i wystąpiwszy na ląd uderzających na siebie Sikyonów w bitwie pokonali. Zaczem natychmiast przybrawszy Achaeów i przepłynąwszy na druga stronę, przeciwko Oenadom w Akarnanii obóz skierowali i oblegli je, wszakżeci nie zdobyli, lecz powrócili do domu.
Odtąd po upływie trzech lat nastąpił pięcioletni pokój pomiędzy Peloponnezyanami a Atheńczykami. I od wojny z Grekami powstrzymali się Atheńczykowie, a przeciwko Cyprowi wyprawili się na dwustu nawach własnych i sprzymierzonych pod dowództwem Kimona. Owoż sześćdziesiąt z tychże naw do Aegyptu od nich pożeglowało, na żądanie Amyrtaeosa króla w bagnach, reszta zaś Kittion oblegała. Lecz gdy Kimon umarł i głód powstał, odstąpili od Kittion i pożeglowawszy wyżej Salaminy na Cyprze z Foenicyanami i Cilikami bój na morzu stoczyli i na lądzie razem, i zwycięstwo odniósłszy w obydwóch bitwach, odpłynęli do domu, a nawy z Aegyptu znowu będące z powrotem, towarzyszyły im. Lakedaemończykowie zaś po tych zdarzeniach odbyli wojnę tak zwaną świętą i opanowawszy świątynią w Delfach, oddali ją Delfijczykom; ale, gdy Lakedaemończykowie odciągnęli do domu, Atheńczykowie z wyprawą przyszli i zawładnąwszą świątynią, oddali ją znów Fokejczykom w posiadanie.
Nieco czasu następnie ubiegło, kiedy Atheńczykowie naprzeciwko wygnanym (po bitwie w Oenofytach) Boeotom, co posiedli Orchonienos, Chaeroneją i kilka innych jeszcze miejsc w Boeocyi, z tysiącem własnych ciężkozbrojnych i ze związkowymi ilu się przyłączyło, pociągnęli do tych miejsc im nieprzyjaznych, pod dowództwem Tolmidesa syna Tolmaeosa. Owoż Chaeroneją zdobywszy cofnęli się, załogę pozostawiwszy. Lecz jeszcze w pochodzie będących pod Chaeroneją, napadają ich z Orchomenu wygnańcy Boeotów pospołu z Lokrami, tudzież wygnańcy z Euboei i ilu więcej tego było wyznania politycznego (arystokratycznego), i pokonawszy w bitwie, jednych z Atheńczyków zabili a drugich żywcem pojmali. Zatem Boeocyą całkiem opuścili Atheńczykowie, pokój zawarłszy pod warunkiem otrzymania z powrotem swych jeńców; a wygnani Boeotowie i inni wszyscy powrócili, i znowu samorządnymi zostali.
Po tych wypadkach niezadługo Euboja oderwała się od Atheńczyków. Kiedy więc już przeszedł był do niej Perikłes z wojskiem Atheńczyków, doniesiono mu że Megara oderwała się i Peloponnezyanie zamierzają wkroczyć do Attiki a załoga atheńska wyciętą została przez Megarejczyków, z wyjątkiem tych co do Nizaei uciekli; z pomocą wzdy Korinthian, Sikyonów i Epidauriów, przyzwanych do siebie, oderwali się Megarejczycy. Perikles tedy znów co prędzéj wyprowadził wojsko z Euboei. I zatem Peloponnezyanie do Eleuzis i Thrio w Attice wtargnąwszy, spustoszyli je pod naczelnictwem Pleistoanakta, syna Pauzaniasza, króla Lakedaemończyków, lecz nie posunąwszy się dalej powrócili do domu. Atheńczykowie więc znowu do Euboei przeprawiwszy się pod dowództwem Periklesa zawojowali całą, to jest resztę wyspy ugodą nakłonili pod swe rządy, lecz Hestiaeą wyludnili a sami osadzili. Cofnąwszy się zatem z Euboei nie długo potem pokój zawarli z Lakedaemończykami i ich związkowymi trzydziestoletni, oddawszy Nizaeą, Pegae, Troezenę i Achają: te bowiem grody zabrali byli Peloponnezyanom Atheńczykowie. W szóstym następnie roku między Samiami a Milezyanami powstała wojna o Priene; i Milezyanie przyciśnieni niepowodzeniem oręża, przybyli do Atheńczyków krzyki podnosząc na Samiów. Utwierdzali ich i z saméj Samos niektórzy prywatni, pragnący odmiany ustawy. Popłynąwszy więc Atheńczykowie do Samos na czterdziestu łodziach zaprowadzili rząd ludowładczy (demokracyą) i zabrali Samiom jako zakładników pięćdziesiąt chłopiąt i tyluż mężów, odstawili ich do Lemnos i straż przy nich pozostawiwszy, do domu. Tymczasem niektórzy z Samiów – kilku bowiem nie dotrzymawszy, uciekło na stały ląd — spiknąwszy się z najprzemożniejszymi w mieście i z Pissuthnesem synem Hystaspa, który wówczas był namiestnikiem w Sardes, nadto zebrawszy do siedmiuset pomocników przeprawili się pod noc do Samos. I najprzód rzucili się zaburzenie wznieciwszy na lud i pojmali największą liczbę jego przywódźców, następnie zakładników wykradłszy z Lemnu swoich oderwali się od zależności atheńskiéj, załogę zaś Atheńczyków i nazelników atheńskich na Samos wydali Pissuthnesowi, i przeciwko Miletowi natychmiast sposobili się wojować. Odpadli zaś z nimi równocześnie i Byzantiowie.
Atheńczykowie jak tylko wieść ich doszła, pożeglowawszy na sześćdziesięciu nawach ku Samos, szesnastu z tych naw nie użyli – jedne bowiem z tychże właśnie do Karyi były odeszły na uważanie ruchów floty foenickiéj, drugie do Chios i Lesbos aby naokoło wzywać do pomocy – tylko więc na czterdziestu czterech pod Periklesem dziesięciowtór dowodzcą stoczyli bój morski przy wyspie Tragia z siedmiudziesięciu łodziami Samiów, z których dwadzieścia było przewozowych — wszystkie zaś właśnie stérowały od Miletu — i zwyciężyli Atheńczykowie. Późniéj nieco przybyło im w pomoc czterdzieści naw z Athen a dwadzieścia pięć z Chios i Lesbos; więc wystąpiwszy na ląd i przemogłszy wojskiem pieszem oblegli trzema murami miasto i od morza równocześnie. Perikles zaś wziąwszy sześćdziesiąt łodzi z stojących na kotwicach, oddalił się co prędzéj do Kaunos i Karyi, gdyż zawiadomiono ztamtąd, że foenickie statki żeglują na Atheńczyków; wyruszył także z Samos na pięciu nawach Stezagoras i inni naprzeciwko Foenicyanom. Lecz w tej chwili Samiowie niespodzianie wypłynąwszy z miasta i na obóz wodny nieopasany zasiekami uderzywszy, nawy na straży zniszczyli, zaczem wybiegające do bitwy w walce pokonali, i morze w pobliżu wyspy opanowali przez dni blisko czternaście, w których sprowadzali do wyspy i wyprowadzali co chcieli. Wszakże za powrotem Periklesa znowu zamknięci zostali. Toż z Athen przybyło w pomoc jeszcze czterdzieści naw pod wodzą Thucydidesa i Hagnona syna Formiona, dwadzieścia nadto pod Tlepolemem i Antiklesem, a z Chios i Lesbos trzydzieści. Owoż stoczyli wprawdzie Samiowie pewien bój morski nie długo trwający, lecz nie będąc w stanie oporu stawić stanowczego, podbici zostali w dziewiątym miesiącu oblężenia i poddali się zgodnie, zburzywszy mury, dawszy zakładników, wydawszy nawy i zobowiązawszy się spłacić w oznaczonych czasach koszta wojenne. Tak samo ułożyli się Byzantiowie, być jak dawniej uległymi Atheńczykom.
Po tych już wypadkach w niewiele lat później zdarzają się wyżej opisane zatargi Kerkyrejskie i Potidejskie i które jeszcze stały się pozornym powodem niniejszéj wojny. Wszystko zaś owo co zdziałali Hellenowie tak naprzeciwko sobie sami, jako naprzeciwko barbarzyńcy, miało miejsce w przeciągu lat co najwięcėj pięćdziesięciu pomiędzy ustąpieniem Xerxesa a początkiem obecnych zapasów, w których to latach Atheńczykowie i panowanie swe umocnili i sami do wielkiej posunęli się potęgi. Lakedaemończykowie tymczasem acz miarkowali, nie przeszkadzali im przecież jak chyba chwilowo, a pokój zachowywali przez większą część tego czasu, nie będąc i dawniej skorymi do wyruszania w pole, jeżeli ich do tego konieczność nieodzowna nie zmuszała, częścią téż domowemi wojnami powstrzymywani, aż dopiero kiedy oto potęga Atheńczyków wyraźnie się podniosła i ci o ich związkowych zaczepili. Teraz już zdało im się iż tego dłużéj znosić nie można, ale trzeba uderzyć z całą ruchawością ducha i zniszczyć, jeżeli się uda, ową przewagę, rozpocząwszy wojnę. Sami tedy Lakedaemończykowie przekonali się że pokój zerwany został i że Athenczykowie krzywd się dopuszczają, i wyprawiwszy do Delfów zapytali bożka iżali z korzyścią ich będzie jeśli wojnę rozpoczną; ten zaś odwieścił im, jak powiadają, iż, jeżeli z całéj siły bój podejmą, zwycięztwo odniosą, i że im sam dopomagać będzie, przyzwany czy nieprzyzwany. Powtórnie zatém przywoławszy związkowych, uchwałę przywieść do skutku pragnęli, iżali mają wojować. Kiedy stawili się posłowie związkowych i zgromadzenie zebrało, wszyscy inni wypowiadali co wola, oskarzając w większéj liczbie Atheńczyków i domagając się wojny, Korinthianie zaś, którzy już uprzednio od miasta do miasta pojedyńczych mieszkańców z osobna prosili aby głosowali za wojną, gdyż obawiali się o Potidaeą aby tymczasem nie przepadła dla nich, obecni na zgromadzeniu i tą razą na samym ostatku wystąpili i tak się odezwali.

„Lakedaemończyków, o mężowie związkowi, nie będziemy już pono obwiniać teraz (o to) iże sami wojny nie uchwalili, a nas w tym celu oto zgromadzili. Trzebaż bo przecię ażeby przewodnicy, własne po równości (prawa) odmierzając sprawy, spólne naprzód opatrywali, jako i innych względach przed wszystkimi są odznaczani. Z nas zaś, ci co z Atheńczykami już mieli do czynienia, nie potrzebują pouczenia, aby się przed nimi mieć na baczności; ale raczej w środku kraju a nie po drodze morskiej zamieszkałym wiedzieć należy, że, jeżeli dołem (nad morzem) osiadłych bronić nie będą, trudniejsze mieć będą sprowadzanie do morza z głębi ladu płodów i na odwrot odbieranie tego co morze lądowi oddaje, tudzież że tego co się teraz wypowiada nie złymi osądzicielami, jakoby od rzeczy było, być, lecz oczekiwać powinni, że, jeżeli sprawę ponadmorskich opuszczą, kiedyś aż do nich samych złe się potoczy, a więc obecnie nie mniéj o dobru własném radzić. Dla tego téż i ociągać się nie powinni wojnę miasto pokoju obierać. Mężów bowiem umiarkowanych sprawą jest, jeżeli nie są krzywdzeni, cicho się zachowywać, odważnych zaś zagabnięci z pokoju przechodzić w wojnę, a kiedy rzeczy pomyślnie się złożą z wojny znów powracać do pokoju, i ani pomyślnością oręża się podnosić ani téż słodyczą pokoju ukołysani dawać się krzywdzić. Kto bowiem dla onéj słodyczy ociąga się, bardzo prędko pozbawionym być może przyjemności zwłoki dla któréj się ociąga, jeśli się z miejsca nie ruszy, a kto na wojnie zbytkuje powodzeniem, ten nie bierze do serca że niepewną śmiałością się podnosi. Wiele bo przedsięwzięć źle uradzonych, dla gorzéj jeszcze obradzonych przeciwników, udało się, ale jeszcze więcéj daleko jest takich co acz dobrze zdawały się ułożonemi, przecież w przeciwieństwo przedzierzgnęły się sromotne. Nie zastanawia 81 się bowiem nikt z równą pewnością jak idzie do dzieła, ale z bezpieczeństwem robimy wnioski, a z trwogą niedomagamy w czynach.“

My przynajmniej obecnie jako ukrzywdzeni wojnę podniecamy i dostatkiem mający zażaleń, jako téż, skoro Atheńczyków odeprzemy, zakończymy ją w porę. Z wielu zaś powodów prawdopodobną jest dla nas przewaga, najprzód że liczbą przemagamy i doświadczeniem wojenném, powtóre że porówno posłuszni jesteśmy rozkazom[15]. Toż flotę, którą silni są przeciwnicy nasi, częścią z własnych każdego dostatków zbudujemy, częścią z pieniędzy w Delfach i Olympii złożonych; pożyczkę bowiem zaciągnąwszy, urwać Atheńczykom będziem w stanie za wyższą płacę obcych ich majtków. Najemniczą bo raczej potęga Atheńczyków niżeli domową; naszą zaś mniej ten zarzut spotyka pono, gdy na ciałach naszych raczéj opiera się niżeli na pieniądzach. Przez jedno zwycięstwo na morzu wedle prawdopodobieństwa dostaną się pod moc naszą; gdyby zaś dłużéj opór stawili, poćwiczymy i my się przez czas ten dłuższy w sprawach morskich a kiedy umiejętność swoją wyrównamy z nimi, dzielnością ducha górą pono będziem nad nimi. Które bowiem z przyrodzenia posiadamy przymioty, tych im pewnie nie przyczyni nauka; a czém oni przez umiejętność górują, to zniweczyć winniśmy ćwiczeniem. Aby mieć do tego pieniądze, składkować je będziemy; albo groźnąż byłoby rzeczą, jeżeli sprzymierzeńcy Atheńczyków ku niewoli własnéj nie odmawiają składek, my zaś ku pomście wrogów i oraz własnemu oswobodzeniu skąpić mielibyśmy nakładu, toż ku temu aby nam oni ich nie wydarli i przez to samo nas nie ucisnęli!“
„Stoją nam wszakże inne jeszcze drogi otworem do wojny, jako to odrywanie przeciwnikom sprzymierzeńców, najwalniejsze wydarcie im dochodów któremi mocni są, daléj stawianie fortec w kraju i przy kraju ich, nadto inne środki które chwilowo tylko nie widne jeszcze oku. Bynajmniéj bowiem wojna umówionemi naprzód szlakami nie kroczy, lecz sama po największej części z siebie dobywa pomysły wedle danych okoliczności; a przytém kto się z opatrznym zapałem w nią zadał, zawsze na pewniejszym gruncie się porusza, kiedy z zapamiętaniem do niej uniesionego nie mniej niepowodzeń spotyka. Ale zastanówmy się i nad tém, że gdyby każdy z nas miał z równymi sobie przeciwnikami zatargi o granicę kraju, znośném by to było; teraz zasię przeciwko nam wszystkim razem wystarczają siłą Atheńczykowie a przeciw miastu a miastu jeszcze potężniejsi; jeżeli więc nie gromadnie i plemionami i każdy gród z osobna jedną myślą połączeni nie odeprzemy ich, rozdwojonych wzdy nas bez trudu oni ujarzmią. A pokonanie, chociaż to komu i straszliwie usłyszeć, niechaj wie przecież każdy – iż nic innego nie przyniesie w następstwie, jak bezpośrednią niewolę. Co nawet do myśli przypuścić sromotną jest dla Peloponnezu, sromotą żeby tyle miast przez jedno uciemiężonych być miało! Gdyby to nastąpiło, albo zdawałoby się że sprawiedliwie cierpimy albo że dla tchórzostwa znosimy i okazujemy się nie godnymi ojców, którzy Helladę oswobodzili; my zaś nawet sobie samym nie umiemy zabezpieczyć tej swobody, samodzierczemu natomiast dozwalamy sadowić się wśród siebie miastu, a samowładzców w jedném pożądamy strącać! I nie wiemy (mówiący) zaprawdę jak takie poczynanie wyjętém sobie pomyśleć z tych trojga klęsk najcięższych, bezrozumu, braku odwagi, niedbalstwa. Boć przecię nie uciekliście zaiste tym zarzutom przeto, żeście w onéj tak bardzo wielu już szkodliwéj pogardzie (ku Atheńczykom) się zawarli, która dla tego że tylu do upadku przywodzi, przeciwném nazwiskiem niedorzeczności przezwaną została.“
„Owoż nad tém co minęło, pocóż szerzéj rozwodzić się obwinianiami niż tyle ile obecnemu położeniu przydatne? Ale ze względu na to co oczekuje nas w przyszłości, powinniście teraźniejszości bieżąc w pomoc nie uchylać się trudom, z ojców bo odzierzeliście w podziele — z pośrodka znojów zdobywać sobie zasługi. A nie godzi wam się przemieniać zwyczaju, jeżeli teraz bogactwem i dobrym bytem cokolwiek przemagacie – nie wolno bowiem co się przez ubóstwo pozyskało przez obfitość utracać – ale śmiało iść naprzód do wojny, do któréj was wiele woła pobudek, już to odpowiedź boga i jego przyrzeczenie że sam was wspierać będzie, już to powstawanie społem z wami do broni całéj Hellady, tu trwogą tam korzyścią podbudzonéj. Pokoju wzdy nie zerwiecie pierwsi, który sam bóg przeto że wojować nakazuje, za złamany uważa, raczej naruszonego bronie będziecie; zrywają go bowiem pierwéj nie odpierający ale przynoszący napaść.“
„Kiedy więc ze wszech miar piękną okazuje się dla was wojnę rozpocząć a my to społem wam zalecamy, jeżelić ci niewzruszonym jest pewnikiem że to i dla miast i dla pojedyńczych korzyść przyniesie, nie wachajcież się dłużéj i Potidaeatom nieść pomstę którzy są Doryjczykami a oblegani przez Jonów, co dawniéj odwrotnie się działo, i innych zabezpieczyć wolność, skoro nie dozwolone jest dłużéj aby jedni, skutkiem ociągania się naszego, uciskani byli, drudzy zaś, gdy rozgłosi się żeśmy się wprawdzie zgromadzili ale pomocy nieść nie odważamy się, tego samego niezadługo nie doznali losu. Raczej zauważywszy żeście w nieodzowną konieczność zaparci, o mężowie sprzymierzeni, i oraz że to tutaj jak najzbawienniéj przez nas wyłuszczoném zostało, uchwalcie wojnę, nie uląkłszy się natychmiastowéj jéj grozy, lecz pokoju który na dłuższy czas z niej się wywiąże, silnie zapożądawszy; wojną bowiem pewniej utwierdza się pokój, żądza zasię spoczynku byle tylko nie wojować, nie porówno zastrzega od niebezpieczeństw. Samodzierezo zaś wśród Hellady podniosłe miasto, przeświadczeni że nad wszystkich porówno podniosło dumne swe czoło, gdy nad jednymi już panuje nad drugimi zamyśla, przywróćmy do uległości uderzywszy na nie, i sami na przyszłość bez trwogi żyjmy i ujarzmionych obecnie Hellenów do dawnéj swobody przywiedźmy.“

Tak przemówili Korinthianie. Lakedaemończycy zaś, wysłuchawszy zdań przewszystkich, kazali wszystkim związkowym ilu ich było przytomnych głosować kolejno, tak większemu jak mniejszemu miastu; i większość uchwaliła wojnę. Lecz po tém postanowieniu nie podobna było natychmiast rzucić się do dzieła, nie przygotowanymi będącym, wszakże przyjęto, aby przysporzył każdy co przydatne i żeby zwłoki nie było. Jednakowoż zaopatrujący się w co należało prawie rok strawili, zanim wpadli do Attiki i wojnę jawnie podnieśli.

W tym czasie posłowali Lakedaemończycy do Atheńczyków zarzuty im czyniąc, aby mieć jak największy pozór do rozpoczęcia wojny, gdyby ich nie wysłuchali. I najprzód domagali się przez swoich posłów Lakedaemończycy, aby Atheńczykowie klątwę Bogini[16] wygnali od siebie, ta zaś klątwa była następująca. Kylon zwycięzca w Olympii, Atheńczyk, a mąż między starodawnymi rodem znakomity i możny, poślubił był córe Theagenesa męża Megarejskiego, który w owym czasie był samowładzcą Megarejczyków. Otóż Kylonowi radzącemu się wyroczni w Delfach odwieścił bożek, ażeby w czasie największego święta Zeusa opanował zamek atheński. Przysposobiwszy więc zastęp od Theagenesa tudzież przyjaciół sobie skłoniwszy, gdy nastąpiły igrzyska Olympijskie w Peloponnezie, owładał akropolidę ażeby samodzierczyé w Mieście, w przekonaniu że to jest największe święto Diosa i do niego się w pewnym względzie odnosi jako zwycięzcy w Olympii. Czy to zaś w Attice czy gdzieś indziéj owo największe święto orzeknął bożek, o tém ani pomyślał on dotąd a wyrocznia téż nie wskazała — obchodzą bowiem i Atheńczykowie Diazie które się zowią największém świętem Diosa Meilichijskiego (łagodnego), pozewnątrz Miasta, w czasie których cały lud obiatuje, wielu nie bydlęta ale krajowe przedmioty ofiar[17] — lecz mniemając że właściwie pojmuje wyrocznię, rzucił się do dzieła. Wzdy Atheńczykowie jak tylko spostrzegli co się dzieje, przybiegli z całym ludem z pól ku obronie napastników, i otoczywszy zamek oblegli ich. Wszakże gdy czas upływał, Atheńczykowie unużeni obsaczaniem grodu oddalili się w wielkiej liczbie, poruczywszy dziewięciu archontom straż i we wszystkiém nieograniczoną moc rozporządzenia jak uznają za najlepsze; podówczas téż większą część spraw publicznych załatwiało owych dziewięciu archontów. Tymczasem oblężeni z Kylonem nie najlepiéj się mieli, niedostatkiem żywności i wody przyciśnieni. Kylon tedy i brat jego umknęli, reszta zaś, gdy dotkliwiéj trapieni byli a kilku nawet z głodu pomarło, osiadają na ołtarzu zamkowym jako błagający. Ztąd wyruszywszy ich Atheńczykowie którym strażowanie zamku poruczoném było, ponieważ widzieli że umierają w świątyni, i pod warunkiem że im nic złego nie uczynią wyprowadziwszy pozewnątrz, pozabijali ich; kilku nawet co się na ołtarze poważnych bogiń (Erinnyów, Mścicielek) gdy ich przeprowadzono, schronili, tamże zgładzili. I od tego to czynu przeklętymi i zbrodniami bogini nazwano owych mężów i cały ród ich następny. Wygnali więc z Miasta tych skalanych i Atheńczykowie, i wyganiał ich Kleomenes Lakedaemończyk następnie powraz z Atheńczykami z nim rokoszującymi, wypędzając żywych a zmarłych prochy z grobów dobyte wyrzuciwszy po za granice kraju; jednakowoż wrócili oni później i ród ich dotąd żyje w Mieście. Te to tedy klątwę Lakedaemończykowie wyrugować z Athen nakazywali, niby bogom przedewszystkiém pomstę niosąc, wszakże w istocie dla tego że wiedzieli iż Perikles syn Xantippa obciążony tą winą z matki, a przekonani byli że po jego wygnaniu łacniéj pójdą im sprawy o które w Athenach napierali. Wszakżeci nie spodziewali się tyle azeby Periklesa to spotkało, jak że w rozsławę podadzą go przeto u Miasta, jakoby i tą na nim ciążącą plamą po części spowodowaną była wojna bliska wybuchnięcia. Będąc bo najprzemożniejszym z swoich współczesnych a trzymający w ręku rzady państwa, przeciwił się we wszystkiem Lakedaemończykom, i nie dozwalał Atheńczykom ustępować ale do wojny popędzał.
Atoli na odwrot kazali Atheńczykowie Lakedaemończykom klątwę od Taenaru wygnać. Podobnież bowiem Lakedaemonczykowie niegdyś wyruszywszy z świątyni Posidona na Taenarze błagających Helotów, i wyprowadziwszy pozewnątrz życia pozbawili, dla czego to i sami mniemają iż powstało u nich owo wielkie trzęsienie ziemi w Sparcie. Nadto nakazywali im Atheńczykowie klątwę (Pallady) Chalkioikos wygnać, z którą tak się rzecz miała. Kiedy Pauzaniasz Lakedaemończyk po raz pierwszy odwołany przez Spartiatów z naczelnictwa w Hellesponcie i sądzony przez nich uwolnionym został jakoby nie dopuścił się krzywdy, przez rząd wprawdzie nie został już wyprawiony na nowo, ale na swoją rękę uzbroiwszy trójrzędowiec z Hermiony bez polecenia Lakedaemończyków wyruszył do Hellespontu, pozornie na wojnę grecką, ale w rzeczy po to, aby sprawy króla Perskiego popierać, jak to już na razie był czynił, piastując naczelnictwo nad Hellenami. Zasłużył się zaś ztąd najprzód królowi i całego matactwa tém początek uczynił. Oto zdobywszy Byzantion za pierwszą swą w Azyi obecnością po cofnięciu się z Cypru — trzymali zaś ono Medowie pomiędzy którymi znajdowało się kilku króla powinowatych i krewnych, ujętych w tym grodzie — wtedy Pauzaniasz tychże, których pojmał, odesłał królowi mimo wiedzy reszty związkowych, udawszy że odeń uciekli. Zdziałał on to w spółce z Gongylem z Eretryi, któremu powierzył Byzantion i jeńców. Wyprawił i list z Gongylem do króla, w którym te słowa napisane były, jak późniéj odkryto. „Pauzaniasz wódz Sparty, tych oto mężów ujętych w boju, powraca ci pragnąc się powdzięczyć i przekłada, jeżeli i tobie tak się zdaje, abyś mu córkę swą dał za żonę a on ci Spartę i resztę Grecyi podwładną uczyni. Możnym zaś sądzę się zdziałania tego, naradziwszy się z tobą. Jeżeli ci się zatém co z tych rzeczy podoba, to wypraw męża zaufanego do morza, przez którego następnie porozumiewać się będziemy.“
Tyle wykrywał list ów. Xerxes zaś uradował się pismu i wyprawił Artabaza syna Farnakesa ponad morze, i kazał temuż Daskylitskie namiestnictwo objąć, zluzowawszy Megabatesa, który niém dotąd zawiadował, a do Pauzaniasza w Bizantion listowną dołączył odpowiedź z nakazem jak najprędszego onéjże doręczenia i okazania pieczęci, i gdyby mu Pauzaniasz w sprawach jego (króla) własnych jakie dał polecenia, ażżeby też wypełnił jak najlepiéj i jak najwierniéj. Artabazos staną wszy na miejscu wykonał rozkazy i list przesłał. W tym te mieściły się wyrazy: „Tak przemawia król Xerxes do Pauzaniasza. I za mężów których mi poprzez morze od Byzantion ocaliłeś, złożyłeś sobie wdzięczność w moim domu na zawsze zapisaną, i oświadczeniom twoim rad jestem. Owoż niechaj cię ani noc ani dzień nie powstrzymują w nieustającém dopełnieniu tego co mi przyrzekłeś, ani niechaj ci nakład złota i srebra nie tamuje drogi ani mnogość wojska, jeżeli gdzie potrzeba ma się stawić; ale z Artabazem mężem zacnym, którego ci posłałem, działaj dobréj będąc myśli, moje i swoje sprawy jak najzręczniéj i najlepiej dla (nas) obóch.“
To otrzymawszy Pauzaniasz pismo, gdy już uprzednio w wielkiém był odznaczeniu u Greków z powodu dowództwa swego pod Platejami, o wiele wtenczas więcej wynosić się zaczął i już mu niepodobna było w zwykłym trybie żywota pozostać, ale medyjską odzież przywdziawszy wyszedł z Byzantion i przez Thracyą ciągnącego medyjscy i aegypscy kopijnicy otaczali, toż stół perski przed nim zastawiano i zamysłów swych powściągnąć daléj nie zdołał, lecz drobnemi czynami wykrył naprzód, co w głębi duszy na większy rozmiar w przyszłości uczynić zamierzał. Nieprzystępnym się uczynił i gniewem tak gwałtownym unosił ku wszystkim porówno, iż nikt nie mógł doń się przybliżyć; dla czego to téż głównie związkowi greccy do Atheńczyków się przechylili (od Spartan).
Lakedaemończykowie zaś uwiadomieni o tém, zaraz za pierwszą razą dla tychże powodów odwołali go do domu, i teraz kiedy na owej łodzi Hermionejskiej powtórnie wypłynąwszy, nie z ich rozkazu, podobnych bezprawiów dopuszczać się zdawał, a z Byzantion przeważném przez Atheńczyków oblężeniem wyparty do Sparty nie powrócił, ale w Kolonach Trojańskich osadził się i ztamtąd o nim wieści dochodziły (do Lakedaemony) że z barbarami się spiknął a nie ku dobru ojczyzny tę sposobność obrał; taki tedy już nie powściągneli się dłużej Spartanie, lecz wyprawili doń herolda Eforowie z skytalą (z listem) i zaleceniem, ażeby z tymże heroldem wraz do Lakedaemony powracał, w przeciwnym bowiem razie wojnę mu zapowiadają Spartiaci. Pauzaniasz zaś aby najmniej ściągnąć na się podejrzenia, a ufając że pieniędzmi zarzuty uczynione rozproszy, wrócił po raz drugi do Sparty. I tu wprawdzie natychmiast wtrącony został do więzienia – wolno zaś Eforom to uczynić królowi – lecz następnie przemógł że go wypuszczono, i stawił się pod sąd wszystkich coby go chcieli dowodami przewieść o winę. Owoż jawnego dowodu nie mieli Spartiaci, ani przeciwnicy Pauzaniasza osobiści ani Miasto, na którym poległszy mogliby stanowczo ukarcić męża królewskiego rodu i w onym czasie urząd sprawującego – Pleistarcha bowiem syna Leonidasa, młodego jeszcze króla, jako bratanek był opiekunem — wszakże podejrzeń wiele podawał na siebie, tak przekraczaniem praw (ojczystych) jako naśladownictwem barbarów zdradzającém chęć wyniesienia się nad ustawy obowięzujące Spartiatów, nadto inne jeszcze podpatrywano jego sprawy, w czém gdzie przeciwko zwyczajom wykroczył w sposobie życia, jako i to że niegdyś na trojnogu w Delfach, który poślubili Grecy z łupów medyjskich jako pierwociny bożkowi, poważył się wyryć na swoją rękę następujący eleg:

Wojsk helleńskich naczelnik, Medów zgnębiwszy potęgę,
Pauzanias ku czci Feba postawił ten dar.

Owoż napis ten Lakedaemończycy ściosali natychmiast wtenczas z trojnoga, a wypisali w jego miejsce po imieniu miasta, które społem pogniótłszy barbarzyńców poślubiły pomnik; Pauzaniaszowi atoli już i to przyczytano za występek, a gdy teraz w tém się postawił położeniu, o wiele mocniej ów czyn zdawał się zamiarem podobny do obecnych jego zamysłów. Dowiedziano się prócz tego, że i z Helotami coś zamierzał, a było z tém tak. Oto przyrzekł on im uwolnienie i obywatelstwo, jeżeli razem się podniosą i przewiedzeniu wszystkich jego knowań dopomogą. Pomimo to jednak Lakedaemończykowie, nawet donosicielom helotskim wiary nie dawszy, nadzwyczajnych środków przeciwko Pauzaniaszowi użyć nie chcieli, powodując się trybem którego zwykli się trzymać naprzeciw sobie samym, to jest nie być porywczymi w postanowieniu czegoś niesłychanego bez niewzruszonych do tego dowodów naprzeciw mężowi Spartiackiemu; zanim, jak powiadają, mąż ów mający ostatnie listy do króla Perskiego nosić Artabazowi, Argilios, kochanek niegdys Pauzaniasza i najpowierniejszy jego, sam oto nie wystąpił jako oskarzyciel swego pana. Ten uląkłszy się w drodze tém pewném zastanowieniem, że żaden jeszcze z wysłańców przed nim (tamże wyprawianych) nie powrócił, i zrobiwszy drugą pieczęć podobną ażeby, gdyby się w podejrzeniu omylił alboli Pausaniasz coś jeszcze dopisać zapragnął, podstęp jego się nie wydał, list otworzył, w którym, jako się domyślał, taki dopisek znalazł, żeby go (po oddaniu pisma) zabito. Tedy już Eforowie, gdy ów człowiek list pokazał, mocniej zawierzyli, przecież jeszcze na własne uszy z ust Pauzaniasza samego o prawdzie przekonać się pragnący, wedle umowy Argiliowi jako błagającemu na Taenaron schronić się i tamże w szałasie przepierzeniem opatrzonym zasieść kazali. W ten szałas ukrył on (wedle dalszego polecenia) kilku z Eforów, i kiedy Pauzaniasz do niego przybył i wypytywał o powód téjtu błagalnéj ucieczki, ci już dowiedzieli się wyraźnie wszystkiego, ponieważ Argilios wymawiał Pausaniaszowi dopisek doń się odnoszący w liście i zresztą wynurzał się poszczegółowo, jako go ani razu jednego w posługach do Króla nie zaniedbał (naraził?), a za to przecież przezeń (przez Pauzaniasza) odznaczonym został śmiercią pospolitych usługaczy; a Pauzaniasz znowu nie przyznawał się do winy i nie dopuszczał mu się gniewać o to co zaszło, ale zaręczał bezpieczeństwo ujścia z świątyni i nastawał aby jak najprędzej z niej umykał i rzeczom w biegu będącym nie stawał na przeszkodzie.
Wysłuchawszy dokładnie téj rozmowy Eforowie, oddalili się, i na pewno już o wszystkiém wiedząc pochwycenie Pauzaniasza w mieście zarządzili. Opowiadają jeszcze że gdy miał być pojmanym w drodze do miasta, twarz jednego z Eforów zobaczywszy, domyślił się w jakim zamiarze przybywa, a gdy inny nieznacznie nań skinął i przychylność przeto okazał, szybko uskoczył do świątnicy Chalkioikos i tak ubiegł napaść; był zaś niedaleko temen (zakres poświęcony).[18] Tutaj w domek niewielki, który do świątyni należał, wstąpiwszy aby się nie wystawić na przykrość pod gołém niebem, zachowywał się spokojnie. Eforowie tedy spóźnili się wprawdzie na razie z pogonią, lecz niebawem dach z onego domku zdjęli, i upilnowawszy chwilę kiedy się wewnątrz znajdował Pauzaniasz i odgrodziwszy w środku drzwi zamurowali, i zatem oblegając bez przerwy głodem nareszcie pokonali. A kiedy już ducha miał wyziewać, spostrzegłszy to natychmiast wyprowadzili z świątnicy jeszcze oddychającego, i tak wyprowadzony skonał w téj chwili. Tutaj zamierzyli do (jaskini) Kaeadas, gdzie złoczyńców zwykli strącać, wrzucić jego ciało; lecz następnie postanowili zakopać je gdzie w pobliżu. Tymczasem bożek w Delfach zawieścił Lakedaemończykom później, raz żeby grób Pauzaniasza przenieśli w miejsce na którém żywota dokończył — teraz on w przedzakresie świętym spoczywa, co napisem oznaczają słupy — powtóre żeby, ponieważ krwią się splamili przez ten postępek który dokonali, dwa ciała miasto jednego odtąd bogini Chalkioikos zaofiarowali. Lakedaemończykowie więc dwa posągi wystawiwszy miedzianne poślubili je jakoby za Pauzaniasza. Lecz Atheńczykowie wbrew temu nakazali Lakedaemończykom klątwę odegnać, gdy i bóg ich postępek za takową był osądził.
O medyzm (sprzyjanie Medom) przecież Pauzaniasza Lakedaemończykowie szląc posłów do Athen i Themistoklesa oskarzali społem, jak się przekonali o tém z śledztwa z Pauzaniaszem wytoczonego, i domagali się aby Atheńczykowie ukarali go (i tego). Atheńczykowie téż, przekonani — właśnie bowiem został był ostracyzmem wydalon z kraju i bawił w Argos, nawiedzając ztąd i inne części Peloponnezu – wyprawiają pospołu z Lakedaemończykami gotowymi do spólnego pościgu mężów, którym polecono przytrzymać i przywieść Themistoklesa gdziebykolwiek go spotkali. Lecz Themistokles naprzód o tém zawiadomiony, uciekł z Peloponnezu do Kerkyry, któréj mieszkańców był dobroczyńcą. Wszakże gdy mu Kerkyraeowie oświadczyli że boją się przechowywać go u siebie, żeby nie popadli w nienawiść u Lakedaemończyków i Atheńczyków, Themistokles przeprawił się z ich pomocą na przeciwległy ląd stały. Atoli ścigany przez wysadzonych do tego za popytem gdzie się obraca, zmuszony był z powodu jakiejś nieprzewidzianéj zawady, zagościć do Admeta króla Molossów który mu nie sprzyjał. Lecz Admeta nie było właśnie w domu, więc Themistokles rzuciwszy się błagalnie do nóg żony jego, pouczony przez tęż wraz zostaje, aby ująwszy za rękę dziecko ich zasiadł na ognisku. Toż gdy Admet niezadługo potém powrócił, odkrywa mu kim jest i żąda, ażeby, jeżeli mu sprzeciwił się kiedy o coś błagającemu Atheńczyków, nie mścił się nad wygnańcem; gdyżby i jako daleko słabszy teraz od niego złe ucierpiał, a szlachetność nakazuje aby tylko równi (siłą) i w jednakiem położeniu mścili się. Ze nadto (prawi) sam tylko w pewnej sprawie i nie obchodzącéj nawet całości ciała sprzeciwił mu się niegdyś, on (Admet) zaś, gdyby go wydał — i tutaj wypowiedział o co i przez kogo jest ścigany — ocalenia nawet życia by go pozbawił.
Usłyszawszy to Admet, podnosi Themistoklesa razem z synem swoim, jako go był objąwszy przysiadł na ognisku, a był to najuroczystszy sposób błagania, i następnie mimo licznych nachodzeń Lakedaemończyków i Atheńczyków i mimo mnogich ich ustnych nalegań, przecież nie wydaje Themistoklesa, ale wyprawia go na własne żądanie że chce się dostać do króla perskiego, do drugiego morza (aegejskiego) lądem do Pydny gdzie panował Alexander. Tutaj dopadłszy łodzi przewozowej gdy odpływała ku Jonii i wsiadłszy na nię, przez burzę zaniesion zostaje Themistokles pod obóz Atheńczyków który oblegał Naxos. I nieznany osadzie okrętowej, a trwogą naciśniony, zwierza się naczelnikowi nawy, kim jest iz jakiej przyczyny ucieka, lecz dodał że, jeżeli go tenże nie ocali, powié że pieniędzmi skłoniony uprowadza go; że wszakże wystarcza do jego bezpieczeństwa, aby tylko nikt na ląd nie wychodził, dopóki prąd pomyślny wody nie nastąpi; że nareszcie jeśli go wysłucha, godnie mu za to będzie wdzięczen. Naczelnik łodzi uczynił tak, i zatamowawszy okręt na wód wysokości przez dzień jeden i noc ponad obozem Atheńczyków, następnie zawija do Efezu. Za to mu Themistokles odsłużył się podarunkiem w pieniądzach – przybyły mu bowiem takowe później i z Athen od przyjaciół i te które do Argos był ukrył — i z którymś z Persów nad wybrzeżem mieszkających wyruszywszy daléj w górę, wyprawia pismo do króla Artaxerxesa syna Xerxesa świeżo osiadłego na tronie.
Zawierało zaś to pismo następujące wyrazy: „Ja Themistokles przybywam do ciebie, który najwięcej złego z Greków wyrządziłem waszemu domowi, przez wszystek czas w którym nachodzącego Helladę ojca twojego odpierać byłem zmuszony, ale i daleko więcej jeszcze dobrego, skoro w bezpieczeństwie dla mnie a w niebezpieczeństwie dla niego odprawiał się wasz powrót (do Azyi). Owoż i dobrodziejstwem zadłużyliście mi się“ – tu wymienił owo wezwanie do odwrotu z Salaminy i mostów, które kłamliwie sobie przypisał, z jego powodu nienastąpione zerwanie – „i teraz mając sposobność wiele nadto dobrego ci przyczynić, przychodzę ścigany przez Greków, za to że twoim jestem przyjacielem. Pragnę wzdy rok przetrzymawszy, sam tobie to z czém przybywam wyjawić.“
Król zaś, jak opowiadają, podziwił zamysł Themistoklesa i kazał mu tak postąpić. On przecie przez czas, który przyczekał, przyswoił sobie ile zdołał z języka perskiego i zwyczaju kraju, zaczem przybywszy po roku do króla pozyskał u niego wielkość i cześć jakiéj żaden po nim z Greków nie doznał, tak dla uprzedniego już znaczenia u króla jako i dla nadziei którą mu zrobił ujarzmienia (dlań) greckich szczepów, mianowicie atoli przeto że mu się w skutek prób okazanych biegłym człowiekiem przedstawił. Był bowiem Themistokles, jak najniewzruszeniéj wykazawszy właściwą sobie moc ducha, i wyborowo jakoś ze względu na nie więcej nad innego godzien podziwu. Przyrodzoną bo bystrością, i to ani uprzednią nauką do niej coś przyczyniwszy ani późniejszą, tak w natychmiastowych położeniach po najkrótszym namyśle, najprzedniejszą wybrać radę, jako najodlegléj w przyszłość to co nastąpić miało, odgadywać umiał. Owoż co miał pod dłońmi, i wywieść do kresu zdolen był, a w czém niedoświadczon był, to rozsądzać dostatecznie nie zbywało mu na przenikliwości; jakoli co lepsze a co gorsze jeszcze w niewidnéj zawarte kolei przejrzywał przed innymi. Toż razem powiedziawszy, dzielnością siły przyrodzonéj a przy skąpości ćwiczenia, najznamienitszym przecież stał się mąż ten w wynajdywaniu na razie czego okoliczności pożądały.
Z choroby atoli zakończył żywot; twierdzą wzdy niektórzy także, że umyślną śmierć sobie przez truciznę zgotował, nie możnym uznawszy się dopełnić królowi co mu był przyrzekł. Co bądź, pomnik jego stoi w Magnezyi aziatyckiéj na rynku; gdyż téj krainy był namiestnikiem, otrzymawszy w darze od króla Magnezyą na chleb, która przynosiła rocznego dochodu pięćdziesiąt talentów, Lampsak zaś na wino, a uchodził tenże za najokwitszy w ten napój z miejsc ówczesnych, Myus nareszcie na przysmaki. Prochy jego mieli sprowadzić powinowaci zmarlego do domu na rozkaz jego i pochować skrycie przed Atheńczykami w Attice; nie dozwoloném bowiem było grzebać jako za zdradę wygnanego. Losy więc Pauzaniasza Lakedaemończyka i Themistoklesa Atheńczyka, najświetniejszych mężów helleńskich w swoim czasie, taki kres znalazły.
Lakedaemończycy tymczasem za pierwszém poselstwem takich rzeczy domagali się, i w odwrot zażądano od nich wygnania klątwą obciążonych; później znów przybywszy do Atheńczyków nakazywali im od Potidaei odstąpić i Aeginę samorządowi powrócić, a przedewszystkiém i jak najwyraźniéj oswiadczali, że jeżeli Atheńczykowie uchwałę względem Megarejczyków zniosą, wojna pewnie nie nastąpi, w której to uchwale wyrażoném zostało że Megarejczykowie nie mają odtąd używać portów we władztwie Atheńczyków ni téż rynku (targu) attickiego. Lecz Atheńczykowie ani w innych rzeczach nie dali im ucha ani uchwały onéj nie znieśli, wyrzucając Megarejczykom uprawianie ziemi poświęconéj i nieodgraniczonej jeszcze, tudzież przyjmowanie niewolników zbiegłych. Nakoniec gdy ostatni przybyli posłowie z Lakedaemony, Rhamfios, Melezipp i Agezander, i nie wspomniawszy już nic o tém co uprzednio przekładać zwykli, to jedynie wynurzyli oświadczenie, że Lakedaemończykowie pragną pokoju, i mógłby tenże utrzymać się, gdybyście, mówili, Hellenów samorządowi oddali, tedy Atheńczykowie powoławszy zgromadzenie, sprawę sobie samym do rozmysłu postawili, i zdało się raz na zawsze o wszystkiém a wszystkiém naradziwszy się, dać Lakedaemończykom odpowiedź. Występowało tutaj wielu i przemawiało, dzieląc się na obie strony w zdaniach, jedni że trzeba wojować, drudzy że uchwała zaczepna nie powinna tamować pokoju i żeby ją uchylić; kiedy stanąwszy na mównicy Perikles syn Xantippa, mąż podówczas pierwszy pomiędzy Atheńczykami, a tak słowem jak dziełem najpotężniejszy, temi wyrazy poraił.

„Przekonania ja, o Atheńczykowie, zawsze tego samego się dzierzę, żeby nie ustępować Peloponnezyanom, jakkolwiek świadom że ludzie nie jednakim zapałem dawają się porywać do wojny a czynnymi są wśród dzieła, podług przygód i zdania swoje zwracając. Toż widzę że i teraz równie i podobnie radzić mi przychodzi, a za słuszną uważam, ażeby dawający się z was nakłonić (do wojny), spólnym postanowieniom, chociażbyśmy w czém i poszwankowali, poparcia użyczali, albo, nawet na przypadek powodzenia, do mądrości prawa nie rościli. Dopuszczone bowiem jest, aby niepowodzenia wypadków nie mniej bezwiednie (niedorzecznie) poszły, jak i myślenia człowieka: dla czego téż los, ilekroć co przeciw obliczeniu zdarzy się, przywykliśmy obwiniać.“

„Lakedaemończycy zaś tak pierwej wyraźne nam stawiali zasadzki, jak i obecnie nienajmniéj. Gdy orzeczoném bowiem zostało (w warunkach pokoju), żebyśmy wprawdzie co do spórnych rzeczy wzajem sobie dali i przyjęli sądowe rozstrzygnienie, ale zatrzymali jedni i drudzy to co zadzierzamy; ani sami jeszcze sądowej rozprawy nie zażądali, ani gdy my ją ofiarujemy, nie przyjmują; lecz pragną wojną raczej niżeli przez słowa załatwić swe zażalenia, i już nakazując a nie skargi wywodząc stawają tu przed nami. Od Potidaei bowiem odstąpić nam rozkazują i Aeginę samorządowi oddać i uchwałę o Megarejczykach usunąć; a ci oto na ostatku przybyli, nawet Hellenów na niezależność nam wypuścić przepisują. Z was zasię niechaj żaden nie sądzi, że o drobne rzeczy prowadziłaby się wojna, gdybyśmy owej uchwały o Megarejczykach nie usunęli, w którą to tamci najbardziéj uderzają, żeby, gdybyśmy ją znieśli, wojnę uchyliła; ani téż w waszych umysłach nie przyzostawcie zarzutu, żeście dla nikczemnego powodu bój toczyli. Ten bowiem drobny powód całą siłę i próbę waszego sposobu myślenia obejmuje. Jeżeli Peloponnezyanom ustąpicie, natychmiast coś innego a większego do spełnienia wam narzucą, ponieważ i tamtemu przez trwogę folge daliście; oparłszy się atoli stanowczo, wymownie podobno dacie do zrozumienia, żeby na równéj więcej stopie z wami załatwiali się.“
„Z tego tu zatém miejsca zaraz rozmyślcie się, albo dać ucho zanim jakąś szkodę poniesiemy, albo czy wojować będziemy, jak mnie się lepszą być zdaje, i postanówcie, wielkiegoli czy drobnego pozoru używać będą, nie ustępować ni zatrzymywać z bojaźnią to cośmy nabyli: tę samą bowiem niesie niewole największe jak najmniejsze uroszczenie od równych, przed oddaniem rzeczy sądowemu rozstrzygnieniu, swoim pobliskim narzucane. Że zasię wymagalności wojny i środki do niej obom stronom przysługujące, nie słabsze posiadamy od Lakedaemończyków, rozpoznajcie teraz po szczególe słuchając. Otóż z pracy rąk własnych żyją Peloponnezyanie i ani z osobna ani spólnie nie dzierzą majątków; dalej przydługich wojen i pozamorskich nieświadomi, dla tego że na krótkie doby tylko sami je z sobą z powodu ubóstwa zwodzą. A ludzie tego rodzaju ani flot uzbrojonych ani wojsk lądowych często wyséłać nie mogą, od swoich dobytków zarazem oddalając się i z własnych zasobów nakładając i nadto jeszcze od morza odcięci; a nadbytki to mień raczéj, jak gwałtowne wnioskowania podtrzymują wojny. Ciałami téż gotowsi są pracujący dłonią pomiędzy ludźmi niżeli pieniędzmi bojować, pewność mając że tamte (ciała) z niebezpieczeństw cało unieść mogą, a niezapewnione czy tych tu (mień) nie wyszafują wprzódy, zwłaszcza kiedy nadspodziewanie jak prawdopodobna, wojna im się przedłuży. Bitwą bowiem jedną przeciwko wszystkim Grekom zdolni są Peloponnezyanie z swoimi sprzymierzeńcami czoło stawić, lecz bojować naprzeciw nierównym przeciw-przygotowaniom nie zdolni, kiedy nawet jednéj najwyższéj Rady nie mającym natychmiast coś szybko wykonać przyjdzie, a wszyscy równy głos mając i nie jednakiego szczepu będąc, każdy co go z osobna dotycze, przepierają; z tego składu rzeczy zwykle nic zupełnego się nie rodzi. Toć ci tam jedni jak najnatarczywiej pomścić się na kimś żądają, drudzy jak najmniej swoje dzierzawy narazić. Owoż leniwo od czasu do czasu zebrawszy się, nareszcie w krótkiej chwili tę i owę z rzeczy całość obchodzących rozpatrują, a w reszcie dłuższéj doby swoich poszczególnych spraw pilnują. A każdy tam mniema, że przez nietroszczenie się swoje nic nie zaszkodzi, bo i drugiemu na tém zależy aby coś na jego miejscu opatrzył, tak iż tym osobistym sposobem zapatrywania się na sprawy przez wszystkich porówno dzielonym, nieznacznie rzecz ogólna całkiem upada.“
„Najprzeważniejsza przecież, że niedostatkiem pieniędzy tamowani będą w dziele, kiedy z trudnością je tylko przysparzając na zwłoki wystawieni; chwile zaś podatne wojny nie czekają. Wszakżeci ani obmurowań ich ani siły morskiéj nie warto się obawiać. Tamtem bo, niby miastem równo groźnem naprzeciw obwarować się, nawet wśród pokoju trudno, a cóż dopiero w kraju nieprzyjacielskim, i kiedy niemniej jak tamci, i my naprzeciw murami zastawieni będziemy. Zamek (kasztel) znów jeżeli podniosą jaki, to ziemi wprawdzie poniszczą część jakąś napadami i zbieganiami niewolników, atoli nie wystarczy to do przeszkodzenia nam wystawiać inne zamki w ich ziemi, popłynawszy do niej, i na czém nasza przewaga polega, na nawach się bronić; więcej albowiem wyczerpnęliśmy my doświadczenia z żeglarstwa do zapasów na lądzie niżeli tamci z lądu do rozpraw na flocie. Spoufalić się wzdy z morzem nie tak łacno im przyjdzie teraz. Wszakżeście bo ni sami, acz ćwicząc się i rozmyślając nad tém zaraz od wojen medyjskich, wszystkiego jeszcze nie posiedli z téj umiejętności; jakżeż więc ludzie rolą zajęci a nie morscy, i nadto ani do wtrawienia się do tego dzieła nie dopuszczeni, przeto że weciąż mnóstwem waszych łodzi nabiegani będą, coś godnego wzmianki (tutaj) podziałaćby zdołali? Naprzeciw bo kilku tylko obsaczającym (ich na lądziej to zaważyliby się i może, przewagą liczby podżegająć zuchwałość niewiadomości, ale wieloma zamknięci cicho się zachowywać będą, a przy niewprawie i mniej pojętnymi pozostaną i dla tego i bojaźliwszymi. Zeglarstwo sprawą sztuki jest, jako i każda rzecz inna, i nie dopuszcza aby się niém, kiedy się zdarzy, mimochodem tylko zaprzątano, ale raczéj, aby nic innego już mimochodem przy niem nie podejmowano. Choćby téż naruszywszy skarbce w Olympii lub w Deltach przez żołd większy pokusili się przeciagać na swoję stronę naszych obcych majtków, tedy, gdybyśmy nie byli równi im siłą skoro sami wstąpimy na pokłady powraz z przysiedlcami naszymi — byłoby to dla nas groźne; teraz zasię i to nam pod ręką i nadto, co najwalniejsze, za sterowników mamy własnych obywateli, a reszty służnéj osady na nawach, więcéj i lepszą niżeli cała reszta Hellady. Nareszcie nie licząc niebezpieczeństwa (zostania pochwyconym i ukaranym), żadenby pewnie z obcych nie wolał z własnej uchodzić[19] krainy, a z mniejszą zarazem nadzieją (wygranéj po stronie Lakedaemończyków) dla pozyskania wielkiego żołdu przez dni niewiele, z tamtymi walczyć pospołu.“
„Owoż rzeczy Peloponnezyan tak i podobnie mi się przedstawiają, nasze natomiast i wolne od niedostatków które w tamtych naganiłem, i inne nadto a na wyższych przymiotach oparte wielkie nastręczają korzyści. Jeżeli pociągną na kraj nasz lądem, my naprzeciwko ich dzielnicom na nawach popłyniemy, a wtedy już nie porówno wypadnie, spustoszyć pewną częśé Peloponnezu a całą Attikę. Tamci bowiem nie będą w stanie zagarnienia innéj w to miejsce bez boju, a my wiele ziem posiadamy jeszcze i po wyspach i na stałym lądzie. Szerokosięgłém bo jest panowanie na morzu. Zastanówcie się tylko: gdybyśmy byli wyspiarzami, którzyżby mniej byli do przemożenia? A teraz trza nam jak najbliżéj tego (żeśmy wyspiarzami istotnie) stawiwszy się myślą, ziemię i mięszkania wypuścić z oka, a nad morzem natomiast i grodem naszym czujnie strażować, i z Peloponnezyami, oburzonym dla ich korzyści chyba, gdy daleko liczniejsi, nie zadawać się w walkę acz zwyciężywszy bowiem, znowu z niemniejszymi liczbą rozpierać się będziem, a jeżeli poszwankujemy, pomoc związkowych, z któréj siłę czerpiemy, przepadnie dla nas w dodatku; gdyż ci nie pozostaną spokojnymi, skoro my już nie wystarczymy do wojowania przeciwko nimi nie trza nam o domy i ziemię jęki podnosić ale o ciała nasze, albowiem nie te posiadłości mężów, ale mężowie oneż nabywają na własność. Jakoż, gdybym mógł tuszyć że was przekonam, samychbym zagrzewał żebyście wyszedłszy z tych właści popustoszyli je i pokazali Peloponnezyanom, iże dla takich przynajmniej względów nie posłuchacie ich rozkazów.“
Wiele atoli innych jeszcze mam powodów do nadziei iże przemożecie, jeżeli zechcecie panowania swego nie rozszerzać zarazem przez wojnę i niebezpieczeństw własnowolnych nie dorzucać; więcej ja bowiem lękam się domowych waszych błędów jak przeciwników naszych zamysłów. Ale tamto w innej mowie, kiedy do dzieła samego przystąpimy, wyświeci wam się; teraz zasię tych tu z taką odprawmy odpowiedzią: co do Megarejczyków – iże dozwolimy rynku i portów używać, skoro i Lakedaemończycy zawieszą wyganiania cudzoziemców tak z naszego miasta jak z miast naszych sprzymierzeńców przybywających (ani bowiem tamto nie zawadza w obowięzujących warunkach pokoju ani to tu); co do miast – to wypuścimy je na wolność samorządu, jeżeli i wtenczas kiedyśmy zawierali pokój samorządnemi były, i skoro i tamci swoim miastom powrócą swobodę urządzania się, nie jak im Lakedaemończykom dogodnie, ale jak każde z tychże poszczególnie pragnie; pod sądy nareszcie – iże chcemy spór oddać wedle układów, i że wojny nie rozpoczniemy pierwsi, ale że naprzeciw poczynającym ją bronić się będziemy. To bowiem jest i sprawiedliwa i przystojąca zarazem temu Miastu odpowiedź. Wiedzieć atoli wam trzeba, że wojna stała się koniecznością; jeżeli więc dobrowolnie więcej przyjmiemy ją, mniej natarczywymi sprawimy sobie przeciwników, toż ponieważ z śród największych niebezpieczeństw, tak dla Miasta jak dla pojedyńczego, najwyższe czci wynikają w odwodzie. Nasi przynajmniej ojcowie czoło stawiwszy ogromowi Medów a nie z tak wielkich środków pomocą wyruszający w pole, ale nawet to co mieli porzuciwszy, raczej przemysłem jak trafem toż zuchwałością większą niżeli potęgą unoszeni, i barbarzyńcę odegnali i do téj oto siły posunęli moc kraju. Za tymi nie trza nam pozostać w tyle, ale i wrogów na wszelkie sposoby odeprzeć i następcom starać się dziedzictwo nie szczuplejszém oddać w spadku.“

Perikles tedy tak przemówił, Atheńczykowie zaś uznawszy iż najzbawienniéj im radzi, uchwalili to co zalecał, i Lakedaemończykom odpowiedzieli w myśl jego, w szczególności jak orzekł i ogólnie, iże nic na rozkaz nie uczynią, ale że po sprawiedliwości gotowymi są porozumieć się co do zażaleń uczynionych pod warunkiem równéj wzajemności. Posłowie zatém wrócili do domu i już więcéj potém Lakedaemonczykowie innych nie przysłali; te zaś były przyczyny i sporne zatargi stron obudwu przed wojną, poczęte zaraz od nieporozumień w Epidamnie i na Kerkyrze. Spółkowali jednakowoż ze sobą w czasie tych kłótni, i zachodzili do siebie wzajem, bez heroldów wprawdzie ale nie bez podejrzliwości; pokoju zerwaniem bowiem było to co się działo i pozorem do wojny.




  1. APOLLODOR w swej Bibliothece (III, 10, 9) opowiada: że Tyndarej, z obawy kłótni pomiędzy licznie zebranymi na jego dworze xiążęty, co się o rękę pięknéj jego córy Heleny ubiegali, gdyby jednemu ją oddał; za radą Odysseja, zobowiązał uprzednio wszystkich przysięgą, iż społem mścić się będą krzywdy wyrządzonéj przyszłemu oblubieńcowi xiężniczki, zaczém dopiero wybrał na zięcia Menelaja.
  2. Które opisał w Iliadzie II, 108.
  3. Homer w Iliadzie II, 570.
  4. Tyrannami zwani przez Greków. „Tyrania zaś, mówi ARISTOTELES w Policyi (III, 5, 4), jest to władarstwo jednego ku korzyści jedynowładzcy.“
  5. „A więc ich wykluczam“ dorozumiewać się każe Scholiasta do tego ciemnego miejsca, Natomiast MEHLHORN (Jahn’s Jahrbücher für Philologie IX. 4. p. 405) bez tego dodatku w texcie, tak sens wykłada: „Jedynowładzcy Hellenów żadnego, wspomnienia godnego czynu nie dokonali, chyba że coś każdy z nich naprzeciw najbliższym sąsiadom; gdyż owi na Sicylii wznieśli się pomiędzy nimi do najwyższéj potęgi, to jest: gdyż tamci (z jedynowładzców) nawet do takiej nie podnieśli się potęgi, jak owi na Sicylii; a przecież i ci nic znacznego nie dokazali, chyba naprzeciw okolicznym swoim, o ileż mniej ci, co im nawet nie dorównali w potędze.“
  6. Kiedy kolonia jaka do tego stopnia się wzmogła, iż pragnęła sama załołyć nową, winna była udawać się do macierzystéj po założyciela téjże nowej osady. Otóż Kerkyraeowie byli osadą Korinthian, a więc Korinthianina do założenia Epidamnu zawezwać obowiązani.
  7. do podziału łupów na innych wydartych.
  8. t. j. przy którychby prawa związkowych i tychże dalszych sojuszników uwzględniać musieli.
  9. t. j. domagania się wynagrodzeń bezczelnie odrzucać.
  10. Dla obłamywania rudłów łodzi i uszkadzania od boku.
  11. Przy rozpoczęciu śpiewano hymn na cześć Aresa, po bitwie paean na cześć Apollona.
  12. Epidemiurgów, byli to urzędnicy z doryjskich miast macierzystych doséłani urzędom w osadach.
  13. t. j. 40 Kalliasa a 30 Archestrata (R. 57.)
  14. Takie chele czyli groble z wielkich kamieni budowano (wedle Scholiasty do miejsca) wzdłuż murów miast nad morzem położonych, aby też mury zabezpieczać od zbytniej gwałtowności bałwanów morskich, o owe zapory głazowe łamiących się.
  15. Pochwała subordynacyi doryjskiéj.
  16. Kiedy jest mowa o sprawach wyłącznie atheńskich „bogini“ znaczy zawsze Athenę, która była patronką miasta Athen.
  17. Scholiasta tłumaczy: „pewnego rodzaju placki ugniecione w kształt zwierząt.“
  18. Świątynię otaczał gaj i rola poświęcona, a cały ten obreb nazywał się temenem czyli (jak wykładają) zakresem poświęconym.
  19. Ci bowiem obcy po największej części z miast uległych Athenom pochodzili.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Tukidydes i tłumacza: Antoni Bronikowski.