Historya wojny peloponneskiéj/Xięga Druga

<<< Dane tekstu >>>
Autor Tukidydes
Tytuł Historya wojny peloponneskiéj
Wydawca w komisie xięgarni J. Priebatscha
Data wyd. 1870
Druk Drukarnia Nadworna W. Deckera i Spółki (E. Röstel)
Miejsce wyd. Ostrów – Wrocław
Tłumacz Antoni Bronikowski
Tytuł orygin. Ιστορία του Πελοποννησιακού Πολέμου
Źródło skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Artykuł w Wikipedii Artykuł w Wikipedii
XIĘGA DRUGA.

Poczyna się odtąd już wojna Atheńczyków i Peloponnezyan i ich zobopólnych sprzymierzeńców, w któréj nie spółkowali więcej ze sobą bez towarzystwa heroldów i powstawszy raz do broni nie składali jéj więcéj; opisało się zaś z kolei wszystko jak poszczególnie następowało, podług lata i zimy.
Otóż czternaście lat utrzymał się trzydziestoletni pokój, który stanął po zdobyciu Euboei; w piętnastym zaś roku, kiedy za Chryzidy w Argos podtenczas lat czterdzieści ośm urząd kapłanki sprawującej, Aeneziasza Efora w Sparcie a Pythodora jeszcze dwa miesiące archontat piastującego w Athenach, wósmym miesiącu po bitwie pod Potidaea i razem z poczęciem się wiosny, mężowie thebańscy w liczbie nieco więcej trzystu — a prowadzili ich bojotarchowie (naczelnicy Boeotów) Pythangelos syn Fylidesa i Diemporos Onetoridesa — wkroczyli około pierwszego snu z bronią do Plataeji[1] w Boeocyi, będącéj miastem związkowém Athenczyków. Tych mężów sprowadzili byli i otworzyli im bramy Platejów Nauklid z spólnikami swymi, pragnący dla wyniesienia się własnego przeciwnych sobie obywateli pognębić a miasto Thebańczykom poddać pod władze. Zdziałali zaś te rzeczy za pośrednictwem Eurymacha syna Leontiadesa, męża wśród Thebanów najprzemożniejszego. Przewidziawszy bowiem Thebanie że przyjdzie do wojny, pragnęli Plataeą, zawsze im oporną, jeszcze za trwania pokoju i zanim wojna jawnie rozewre, ubiedz dla siebie. Czém to téż i łatwo niepostrzeżeni do niej się wsunęli, ponieważ straże nie były postawione przed miastem. Sprawiwszy się przecież w szyk na rynku, nie usłuchali tych co ich sprowadzili, ażeby bez zwłoki wziąść się do dzieła i uderzyć na domy swych przeciwników, lecz postanowili, odpowiednie uczynić ogłoszenia przez herolda i przez umowę i przyjaźń raczej skłonić Miasto. Owoż wywołał herold, aby, komu wola wedle ojczystych zwyczajów wszystkich Boeotów przystąpić do związku, przyłączył broń swoją do nich, a rozumieli że łacno tym trybem Miasto na ich stronę przejdzie.
Platejczycy téż skoro dowiedzieli się że Thebanie są wewnątrz murów i że miasto znienacka zajęte, uląkłszy się i sądząc że weszło ich więcéj, nie mogli bowiem rozpoznać dla nocy, przystąpili do układów i warunki przyjąwszy zachowywali się spokojnie, zwłaszcza gdy tamci naprzeciwko nikomu nic niezwykłego nie poczynali. Kiedy jakoś w biegu tych rokowań wymiarkowali Platejczycy iż niewielu jest Thebanów i wraz osądzili, że rzuciwszy się na nich z łatwością przemogą; lud bowiem nie chciał odstępować Atheńczyków. Umyślili więc uderzyć i jęli się gromadzić, przebijając spólne ściany mieszkań, ażeby schodząc się ulicami nie byli widziani, powystawiali wozy bez uprzęży na ulicach, ażeby im służyły za mur (barykady) i zresztą przyrządzili jak co szczegółowo zdało się przydatném być obecnéj chwili. Skoro zaś wszystko wedle możności było gotowe, upilnowawszy jeszcze noc i sam pierwszy brzask doby, wyruszyli z domów naprzeciwko Thebanom, ażeby z zuchwalszymi już przy dnia świetle nie potykać się i nie zdarzyć równego z sobą położenia, ale aby trwożliwszymi będący dla nocy nie domierzali nadto znajomością Miasta Platejczykom. Natychmiast téż wpadli na nich i wnet ręka w rękę łamać się zaczęli. Thebanie poznawszy że oszukani zostali, szczelnie ścisnęli się pomiędzy sobą i natarcia gdzie przypadały, odbijali. Tak dwa czy trzy razy odrzucili Platejczyków, lecz gdy następnie z wielką wrzawą i sami napierać i niewiasty i słudzy zarazem z mieszkań krzyki i jęki podnosząc kamienie i cegły miotać jęli toż i deszcz rzęsisty pośród nocy się przyłączył; tedy trwogą zdjęci i tył podawszy pierzchać zaczęli przez Miasto, nie wiedząc w większéj liczbie dla ciemności i błota ulic kędy uchodzić, gdyż i przy końcu miesiąca to działo się, a świadomych dobrze mając za sobą ścigających aby im nie dać ujść, tak iż naginęło wielu. Tymczasem któryś z Platejczyków bramę którą byli weszli i która otwarta pozostała jedna, zawarł kończynę oszczepu miasto wrzeciądza żelaznego przetknąwszy przez belkę poprzeczną, tak iż nawet tędy nie było wyjścia. Uganiani tedy po mieście ci i owi (z Thebanów) wdrapawszy się na mury rzucili pozewnątrz i zginęli po większéj części, drudzy przez opuszczoną bramę, otrzymawszy od pewnej kobiety topór, niepostrzeżeni i przerąbawszy belkę poprzeczną (bramy) wymknęli się nieliczni gdyż prędko dostrzeżono i to, inni po innych miejscach Miasta w rozsypce śmieré znaleźli. Najliczniejszy zaś i najmocniej skupiony zastęp wpadł do wielkiego budynku, który łączył się z murem miasta a pobliskie uciekającym drzwi tegoż przypadkiem były otwarte, mniemając że drzwi te budynku są bramą (miejską) i przejściem prosto na zewnątrz. Widząc ich tutaj zapartych Platejczykowie naradzali się czy ich spalić tak jak są, ogień podłożywszy pod budynek, czy inaczej z nimi postąpić. Nareszcie i ci i którzy jeszcze z Thebanów pozostali przy życiu po mieście błądzący ułożyli się z Platejczykami zgodnie, że im poddadzą swoje osoby i broń ażeby z nimi zrobili co im się podoba.
Owoż owi w Plataei tak podziałali; tymczasem inni Thebanie, którzy mieli tejże jeszcze nocy przybyć z całém wojskiem, gdyby jako nie szły od ręki rzeczy tym co wkroczyli do Plataei, gdy wiadomość już w pochodzie będącym podaną została o tém co zaszło, pospieszyli z pomocą. Jest zaś odległą Plataea od Theb stadiów siedmdziesiąt, a ulewa przypadła nocą sprawiła iż powolniej nadciągało wojsko, gdyż rzeka Azopos podniosła się wysoko i nie łacną była do przebycia. Postępujący więc wśród deszczu i przez rzekę z trudem przedostający się później stanęli na miejscu, kiedy mężowie owi już częścią zginęli częścią żywo przytrzymani zostali. Owoż skoro dowiedzieli się Thebanie jak rzeczy stoją, rozstawili zasadzki na pozewnątrz miasta znajdujących się Platejczyków; byli bowiem i ludzie po polach i ruchomości ich, ponieważ nieprzewidziane złe wśród pokoju zaskoczyło; to jest pragnęli Thebanie, jeżeli się uda, ułowić kogo z mieszkańców, ażeby im posłużył za zakład swoich w grodzie trzymanych, jeżeli przypadkiem którzy z nich żywcem schwytani zostali. I tak ci o tém zamyślali, Platejczykowie zaś gdy tamci jeszcze naradzają się, przypuściwszy iż coś takowego nastąpi i uląkłszy się o swoich pozewnątrz murów, herolda wyprawili do Thebanów, z oświadczeniem że ni to co podziałali nie jest pobożne gdy pokusili się w czasie pokoju ubiedz ich miasto, i oraz zawezwali Thebanów aby własności ich pozewnątrz nie naruszali; w przeciwnym bowiem razie i oni téż ich ludzi których żywo trzymają u siebie, zabiją; natomiast jeżeli z ich kraju ustąpią, powrócą im tychże mężów. Tak rzecz opowiadają Thebanie, dodając że Platejezykowie nawet przysięgą się zobowiązali; tymczasem Platejczykowie nie przyznają, aby byli natychmiast przyrzekli owych mężów wydać, ale że wprzód toczyły się układy do spośredniczenia ugody, i przeczą aby przysięgą się zobowiązali. Cóżkolwiekbądź, Thebanie z kraju ustąpili, żadnéj szkody nie uczyniwszy, Platejczykowie zaś skoro wszystko z pól posprowadzali w pospiechu do miasta, natychmiast jeńców zgładzili. Było zaś sto ośmdziesiąt pojmanych a pomiędzy tymi Eurymach, z którym porozumiewali się zdradzający gród Thebanom.
Tego wzdy dokonawszy, i do Athen gońca wyprawili i trupów pod zawieszeniem broni Thebanom oddali, i sprawy w Mieście stosownie do obecnego położenia ułożyli jak im się zdawało. Atheńczykom przecież natychmiast zaraz doniesiono co Platejczyków spotkało, a więc bez zwłoki pochwycili ile się tylko Boeotów znajdowało w Attice, a do Plataei wysłali herolda z rozkazem, ażeby nie gwałtownego nie poczynali naprzeciw mężom thebańskim których trzymają, zanimby i sami nie uradzili coś o nich; nie zawiadomiono bowiem jeszcze Atheńczyków, że tamci już nie żyją. Gdyż razem z wkroczeniem Thebanów do Plataei pierwszy goniec wyszedł z miasta, a drugi gdy właśnie zostali pokonani i pojmani; o tém więc co potém się stało nic nie wiedzieli Atheńczykowie. Taki zatém jako nieświadomi Atheńczykowie wyprawili herolda, który przybywszy (do Plataei) zastał owych mężów już zgładzonych. Następnie Atheńczykowie pociągnęli do Plataei, wewieźli żywność i zostawili załogę, a ludność najmniéj przydatną (do oręża) pospołu z niewiastami i dziećmi wyprowadzili.
Wszakze po nastąpionym w Plataeach wypadku i zerwaniu jawném pokoju, Atheńczykowie sposobili się już do wojny, sposobili się oraz i Lakedaemończycy i ich związkowi, poselstwa gotując się wyprawić do Króla i w inne strony do barbarów, gdzie jaką pomoc spodziewali się pozyskać dla siebie jedni i drudzy, nadto zwięzując się przymierzem z miastami które jeszcze były pozewnątrz ich władarstwa. Owoż Lakedaemończycy nakazali swoim związkowym, ażeby prócz naw z Italii i Sicylii tamże na posługi ich stojących u tych co ich sprawę obrali, podług wielkości miast nowe wybudowali, aby całkowita liczba łodzi pięciuset doszła, tudzież ażeby umówione pieniężne składki przygotowali, zresztą zachowywali się spokojnie i Atheńczyków (ale) na jednéj (tylko) nawie przybywających przyjmowali u siebie, dopókiby owe przygotowania nie byly ukończone. Atheńczykowie znowu podwładnych sobie związkowych umysły wybadywali, a do dzielnic około Peloponnezu szczególniéj wyprawiali gońców jako do Kerkyry, Kefallenii, do Akarnanów i Zakynthu, ponieważ widzieli, że jeżeli te okolice będą sobie mieli przyjaznemi, stanowczo z pozewsząd Peloponnes zwojują.
I nie małego nie zamyślali oboje, ale wytężali swe wysilenia do wojny, a nie dziwić się: na razie bowiem wszyscy ostrzéj biorą się do dzieła, a wtenczas i młodzież liczna w Peloponnezie, liczna takoż w Athenach nie poniewolnie dla niedoświadczenia garnęła się do boju. Cała zaś reszta Grecyi naprężona była oczekiwaniem, gdy brały się w zapasy dwa pierwsze jéj grody. Toż wiele wróżb podawano sobie z ust do ust, wiele pieśni wynucali tłumacze wyroczni tak wśród zabierających się do oręża jako po innych miastach. Na domiar Delos wstrzęsła się krótko przed temi wypadki, pierwéj jeszcze nigdy trzęsieniem ziemi nie wzruszona odkąd Grecy zapamiętają; rozpowiadano więc i wierzono że to zapowiedź nastąpić mających wypadków. Owoż jeżeli coś nadto tego rodzaju wydarzyło się właśnie, wszystko to wyszukiwano (i tłumaczono). Przychylność zaś ludzi o wiele więcéj skłaniała się ku Lakedaemończykom, ile że zapowiedzieli iż Grecyą z jarzma wyswobodzą. Silił się toż wszelki, tak pojedyńczy jak miasto, jakby podołał i mową i uczynkiem dopomagać im, a każdemu zdawał się zatamowanym bieg spraw tam kędyby osobiście rąk nie przykładał. Tak zawziętą była większa część przeciw Atheńczykom, jedni pragnąc się uwolnić od panowania, drudzy aby się pod nie nie dostać lękając.
Z przygotowaniami tedy i umysłami takiemi wyruszali naprzeciwko sobie. Miasta zasię obie strony te mając sprzymierzonemi sobie, występowały do boju. Lakedaemończyków następujący byli związkowymi: Peloponnezyanie wewnątrz Isthmu wszyscy z wyjątkiem Argejów i Achaeów — te dwa szczepy ku obu (Lakedaemończykom i Atheńczykom) przyjaźń zachowywały: a zrazu z Achaeów tylko Pellenowie wzięli udział w wojnie, późniéj atoli i wszyscy — pozewnątrz zaś Peloponnezu, Megarejczykowie, Fokejowie, Lokrowie, Boeotowie, Amprakioci, Leukadiowie, Anaktoriowie. Z tych siłę morską stawiali: Korinthianie, Megarejczycy, Sikyonowie, Pellenowie, Amprakioci, Leukadiowie; jazdę zasię: Boeotowie, Fokejowie, Lokrowie; reszta miast dostarczała piesze wojsko. To byli Lakedaemończyków sprzymierzeńcy, Atheńczyków zaś: Chijowie, Lesbijowie, Messeniowie w Naupakcie, większa część Akarnanów, Kerkyraeowie, Zakynthiowie i inne miasta czynszowne wśród tylu oto plemion, Karia ponadmorska, Doryjczykowie graniczący z Karami, Jonia, Hellespont, pobrzeże Thracyi, wszystkie wyspy pomiędzy Peloponnezem a Kretą ku wschodzącemu słońcu, wszystkie inne Kyklady prócz Melos i Thera. Z tych łodzie dostawili Chijowie, Lesbijowie, Kerkyraeowie; inni zasię lądowe posiłki i pieniądze. Oto była siła sprzymierzona obojga i przygotowania do wojny.
Lakedaemończycy zaś po wypadku w Platejach natychmiast obesłali po Peloponnezie i związkowych pozewnątrz jego, aby miasta przygotowywały wojsko i żywność jaką zaopatrzać się wypada do pochodu pozewnątrz granic kraju, ponieważ zamyślają wtargnąć do Attiki. To skoro poszczególni przysposobili, na czas umówiony dwie trzecie siły zbrojnéj od każdego miasta ściągały się na Isthmos. A kiedy całe wojsko było zgromadzone, Archidam król Lakedaemończyków, który przywodził tej wyprawie pozakrajowej, zwoławszy naczelników miast wszystkich i najpierwszych urzędników tudzież najgodniejszych znajdowania się w téj radzie, takiemi zagaił wyrazy.

„Mężowie Peloponnezyjscy i sprzymierzeni! i ojcowie nasi wiele wypraw tak w samym Peloponnezie jak pozewnątrz niego podejmowali, i z nasze samych starsi nie obcymi są wojnom; jednakowoż z zastępami większemi od tych tu oto, jeszcze nie wyciągaliśmy z domu. Ale téż na miasto najpotężniejsze teraz idziemy i sami najliczniejsi i najprzedniejsi wojownicy. Słuszna więc abyśmy ani od ojców naszych pośledniejszymi nie okazali się ani od sławy naszéj własnéj niedołężniejszymi. Cała albowiem Grecya tym oto oręża zapędem podniesiona w oczekiwanie, zwraca k’niemu swe umysły, życząc nam dla nienawiści swéj ku Atheńczykom abyśmy przewiedli to co zamierzamy. Nie należy zatém, jeśli komu zdawa się że, ponieważ tłumnie kroczymy naprzeciw, i mnoga ztąd pewność iże przeciwnicy pewnie nie stawią nam pola, z tego powodu niedbaléj nieco przygotowanym ciągnąć (naprzód), ale tak naczelnikowi pojedyńczego miasta jak żołnierzowi każdemu z swojéj strony wciąż przysposobionym być na to że do hazardu jakiegoś przyjdzie. Niewiadome bo zdarzenia wojen, a z nikczemnego trafu po większej części i chwilowego wzburzenia napaście się rodzą; i nie raz mniejszy hufiec, czujność zachowawszy zbawienną, odparł liczniejsze zastępy które wzgardziwszy nim były nieprzygotowane. Trza zasię zawsze w kraju nieprzyjaznym umysłem zuchwałymi być wojownikom, ale czynem trwożną baczność zachowywać; tak bowiem i w nachodzeniu na wroga najodważniejszymi pono będą jako i w napadnięciu przezeń najbezpieczniejszymi. My atoli cale przeciw bronić się niemożnemu tak dalece miastu nie idziemy, ale owszem przeciwko opatrzonemu we wszystko jak najlepiéj, tak iż należy i wielce oczekiwać że jego mieszkańcy stawia nam pole, chociaż i teraz nie wyruszają kiedy jeszcze nie stanęliśmy na ich ziemi, ale kiedy ujrzą nas na niej pustoszenia roznoszących i ich własności niweczących. Wszyscy ludzie bowiem, kiedy przed oczyma i oto tuż przed sobą widzą się ugnębionymi czémś niezwykłem, gniewem się zapalają, a rozwagą najmniej powodując się, z zapalczywościa najgęściej rwą się do dzieła. W Atheńczykach zasię więcéj jak w wszystkich innych takie poczęcie przypuścić się godzi, którzy rządzić nad innymi pożądają i nachodząc ziemię sąsiadów pustoszyć raczej sami niżeli własną (pustoszoną) oglądać. Jako więc naprzeciw tak wielkiemu miastu wojujący i jako największą sławę zdobyć mający i przodkom i sobie samym na obie strony z tego co wypadnie, postępujcie kędy was się poprowadzi, ład i czujność we wszystkiém zachowując i rozkazy bystro podejmując; najnadobniejsze bo to i najbezpieczniejsze, kiedy acz mnogie orszaki jedną kierowane sfornością przedstawiają się oku.“

Tyle powiedziawszy i rozwiązawszy zebranie Archidam, Melezippa nasamprzód wyséła do Athen syna Diakrita, Spartiate, iżali jako przecię nie zwolnieją nieco Atheńczykowie widząc już nieprzyjaciół w pochodzie. Ale ci nie dopuścili gońca do miasta ani przed spólność (lud); przemogło bowiem uprzednio zdanie Periklesa aby nie przyjmować herolda i poselstwa Lakedaemonczyków, skoro wyruszyli już w pole; odprawiają go więc nim go wysłuchali, i rozkazali mu poza granicami państwa stanąć tego dnia jeszcze, a Lakedaemończykom na przyszłość powróciwszy wprzód do swoich dzielnic, dopiero jeżeli czego pragną, posłować do nich. Toż przydają Mellezippowi przewodników, ażeby się z nikim nie zetknął. Ten zasię gdy przybył na granice i miał się rozstawać z towarzyszami atheńskimi, tyle tylko powiedziawszy iże dzień ten początkiem będzie wielkich klęsk dla Grecyi, oddalił się. Ale kiedy stanął w obozie a Archidam przekonał się, że Atheńczykowie jeszcze w niczém nie ustąpią, taki ruszywszy z wojskiem posunął się na ich ziemię. Boeotowie zaś część swej ludności i jeźdzców przystawili Peloponnezyanom do wojny, a z tą która pozostała w kraju wtargnąwszy do Plataei pustoszyli ziemię.
Jakoż gdy jeszcze Peloponnezyanie zbierali się na Isthmos i w drodze byli, przed wpadnięciem ich do Attiki, Perikles syn Xantippa, dziesięciowtór dowodzący Atheńczykami, skoro przeniknął że nastąpi wtargnięcie, przypuściwszy iż Archidam, ponieważ właśnie był jego druhem gościnnym, czy to z osobistych pobudek powdzięczenia mu się mógłby może omijać jego role i nie pustoszyć ich, czy to z rozkazu Lakedaemończyków aby przeto w rozsławę Periklesa podali, jakoż i owego wygnania klątwą obciążonych dla jego osoby tylko domagali się; oświadczył Atheńczykom naprzód w zgromadzeniu ludu, że wprawdzie Archidam jest jego gościnnym sprzymierzeńcem, przecież to nie ma ku szkodzie miasta wypaść; że zatém role swoje i domy, na przypadek iż ich nie zniszczą wrogowie jako własności innych, oddaje na własność publiczną; i żeby zadnego ztąd nie było ku niemu podejrzenia. Polecał zarazem ze względu na obecne okoliczności to co i pierwéj, żeby sposobili się do wojny a dobytki z pól sprowadzali do grodu, wszakże do bitwy nie występowali, ale zamknąwszy się w mieście tegoż pilnowali, tudzież żeby siłe morską, którą byli silni, przyrządzali w gotowość do boju, spraw związkowych nie wypuszczali z dłoni; przyczém dodawał, że moc Atheńczyków na dochodzie od tychże wpływających pieniędzy polega, a w najliczniejszych razach wojny radą i nadbytkiem pieniędzy przemaga się. Śmiało patrzeć naprzód rozkazywał, gdy wpływało do sześciuset talentów zwykłéj daniny dorocznéj od związkowych Miasta prócz innych dochodów; a było jeszcze na zamku wtenczas srebra bitego sześć tysięcy – największa bowiem summa wynosiła dziesięć tysięcy talentów, z których nakład uczyniono na Propylaeje i inne gmachy, tudzież na wyprawę Potidejską – oprócz złota niepiętnowanego i srebra, w posągach prywatnych i publicznych i we wszystkich świętych sprzętach do pochodów uroczystych i zawodów używanych, nadto w łupach medyjskich i innych tego rodzaju przedmiotach, zawartego niemniej jak pięćset talentów. Do tego jeszcze doliczał skarbnice innych świątyń nie szczuple, którychby użyć mogli, a gdyby ostateczną potrzebą przytłoczeni zostali, nawet ozdób złotych posąg saméj Bogini okrywających, przyczém wykazywał, że ten posąg zawiera czterdzieści talentów wagi złota czystego a wszystko może być zdjęte. Co do pieniędzy więc w ten sposób ośmielał Atheńczyków; co do wojska, to wyszczególniał że ciężkozbrojnych trzynaście tysięcy stoi w gotowości do boju, nie licząc szesnastu tysięcy po załogach i wzdłuż opancerzenia murów osadzonych. Tak wielka bowiem liczba strażowała zrazu ilekroć nieprzyjaciel wpadał do kraju, od najstarszych wiekiem aż do najmłodszych, i przysiedlców którzy ciężkozbrojnymi byli. Albowiem mur Falerejski stadiów trzydzieści i pięć obejmował aż do obwodu murowego miasta głównego, a tegoż znów obwodu część strzeżona stadiów czterdzieści trzy wynosiła; jest zaś w nim część która nie była strzeżoną, to jest owa pomiędzy długim murem a murem Falerejskim. Długie zaś mury do Piraeu ciągnące się zamykały czterdzieści stadiów, których pozewnętrzna strona była pilnowana, a całe opasanie Piraeu z Munychią razem wynosiło sześćdziesiąt stadiów, lecz co było załogą opatrzone, tylko połowę tego obejmowało. Daléj jazdę wymieniał, jako liczącą tysiąc dwustu konnych razem z łucznikami na koniach, potém tysiąc sześciuset łuczników i trójrzędowców zdatnych do żeglugi trzysta. To wszystko bo mieli na posługi Atheńczykowie i niemniéj po szczególe każdego, kiedy pierwsze wtargnięcie Peloponnezyan miało nastąpić, i kiedy do wojny występowali. Przytaczał atoli jeszcze inne rzeczy jak zwykle Perikles, aby dowieść że przemogą w boju Atheńczykowie.
Atheńczykowie téż wysłuchawszy go, byli powolnymi i sprowadzili z ról dzieci i żony i inny dobytek którego w domu używali, nawet samych mieszkań rozbierając drzewny budulec; drobne trzody zaś i bydło pociągowe do Euboei poprzeséłali i do wysep przyległych. Z przykrą trudnością przecież przychodziła im skutkiem nawyknienia bardzo wielu do ciągłego życia na wsi, ta rumacya. Przypadł wzdy Atheńczykom od wielce dawnego czasu więcej niż innym Grekom ten rodzaj życia. Za Kekropsa bowiem i pierwszych królów Attika aż do Thezeja wciąż miastami zamieszkiwaną była Prytaneje swoje (każde miasto) i archontów mając, i ilekroć nie było żadnéj obawy, nie zbierali się mieszkańce na narady do króla, ale sami w swych grodach się rządzili i radzili; niektórzy z nich nawet wojowali czasami jako Eleuziniowie pod Eumolpem przeciw Erechthejowi. Lecz kiedy Thezej królem został, posiadający przy rozumie i moc, jako w innych względach inaczej kraj urządził, taki rozwiązawszy onych drugich miast rady i władze i do grodu obecnego (Athen) jednę tylko radę naznaczywszy wszystkim i jedno Prytanejon, osadził wszystkich w jednolitą wspólność, i zatrzymujących na własność każdych co i przedtém mieli, przyniewolił tylko do jednego odnosić się miasta, które gdy wszyscy już bez wyjątku do niego liczyli i urzędowali spólnie podniosłszy się w wielkość przekazane zostało przez Thezeja następcom. Owoż Xynojkiów czyli współosiedlenia się (połączenia się) od owego czasu Atheńczykowie do dziś jeszcze święto, przez Miasto wyposażane ofiarami ku czci Bogini obchodzą. Przed temi zasię wieki teraźniejsza akropolida (zamek) stanowiła miasto wraz z częścią pod nią ku południowi zwłaszcza zwróconą. Oto świadectwo: prócz świątyń na samym zamku innych jeszcze bogów (jak Atheny), świątynie pozewnątrz zamku ku téj stronie od miasta więcej są zbudowane, jako to świątynie Zeusa Olympijskiego, Pythyjska (Apollona), Ziemi i Dionyza nad bagnem, któremu ku czci starsze Dionyzie dnia dwunastego w miesiącu Antesterionie[2]) święcą się, jako i z Athen wysiedleni Jonowie do téj chwili jeszcze tego zwyczaju pilnują. Stoją atoli inne jeszcze starodawne bożnice po téj stronie miasta. Zródła zaś teraz, ponieważ je samowładzey (Pizistratidzi) tak przyrządzili, Siedmiu tokami zwanego, przed wiekami zasię, kiedy jeszcze zdroje były odkryte, Pięknopływem (Kallirroją) mianowanego, jako w pobliżu zamku sączącego do najuroczystszych czynności używano wtedy, a dotąd jeszcze od starodawnego czasu tak przed obrzędami ślubnemi jako do innych świętości posługiwać się tą wodą w zwyczaju jest. Nazywają téż dla starodawnego tutaj zamieszkania niegdyś i zamek Atheńczykowie aż dotąd jeszcze miastem. Z tego to tedy po większéj części po kraju niezależnego mieszkania zatrzymywali coś Atheńczykowie, kiedy połączeni zostali w jedną spólność, przez nawyknienie przecież na wsi w większej liczbie, tak starsi jak następni, aż do obecnéj wojny porodziwszy się z całym domem i zażywszy, nie z łatwością wyruszali się z miejsc swych (rodzinnych) zwłaszcza téż od niedawna dopiero odzyskawszy i urządziwszy na nowo sielskie mienia i dobytki po wojnie z Medami, boleli więc i z niechęcią porzucali domy i przybytki, które bez przerwy od owego tam starodawnego uspółecznienia po ojcach przejmowali, toż sposób życia mając zamienić i nie co innego jak swój gród ojczysty opuszczać każdy.
A kiedy przybyli do Athen, dla małéj tylko liczby dostatkiem było mieszkań i u przyjaciół i powinowatych schronienia, większa zaś część niezabudowane place Miasta zaległa, świątynie, kaplice bohaterów wszystkie, prócz chramów na zamku i Eleuzinionu i jeżeli jaki nadto był szczelnie zamknięty; tak zwany zaś łan Pelazgijski pod zamkiem położony, który nawet wyklęty był ażeby go nie zasiedlano tudzież i Pythijskiéj wyroczni pewien koniec wierszowy bronił doń przystępu, tak brzmiący:

plac Pelazgijski odłogiem pozostaw,

jednakowoż dla natychmiastowej konieczności, cały zapełniony został pomieszkaniami. I zdaje mi się że wyrocznia na odwrot spełnila się jak oczekiwano; gdyż nie dla bezbożnego zamieszkania (owego łanu) kleski na Miasto przypadły, ale dla wojny konieczność zamieszkania, któréj nie wymieniając wyrocznia przecież wiedziała naprzód, iz nie ku dobremu kiedyś owo miejsce zasiedloném zostanie. Pomieszczało się i po wieżach murów wielu i jak kto gdzie potrafił; albowiem nie obejmowało ich Miasto gdy się w tym tłumie do niego zbiegli, ale później i długie mury osiedli podzieliwszy je między siebie, i większą część Piraeu. Zarazem atoli i rzeczy wojny dotyczących się jęli, już to związkowych zgromadzając już to napływ na stu nawach na Peloponnes urządzając. Owoż ci tutaj temi przysposobieniami byli zajęci.

Tymczasem wojsko Peloponnezyan posuwając się naprzód przyciągnęło na razie do Oenoi w Attice, kędy zamierzyli wtargnąć. I gdy się rozłożyli obozem, jęli zaopatrzać się w machiny oblężnicze i innego rodzaju narzędzia do szturmu na mury; Oenoa bowiem na granicach Attiki i Boeocyi położona opasana była murami, a Atheńczykowie używali jéj za warownią ilekroć zaskoczyła ich wojna. Przygotowywali tedy (Peloponnezyanie) napady i z innych powodów jeszcze pewien czas strawili około Oenoi. Zarzuty téż nie najmniejsze Archidam odtąd zaciągnął, zdawający się już przy zawiązywaniu wojny za powolnym i Atheńczykom dopomagającym przeto, gdy nie zagrzewał do żwawego pochwycenia za oręż, a kiedy wojsko zgromadziło się, tak zatrzymanie się jego na Isthmie jako w dalszym pochodzie leniwość podawały go na języki, mianowicie atoli owo zadzierzenie się pod Oenoa. Atheńczykowie bowiem sprowadzili do Miasta przez ten czas swoją ludność ze wsiów i mienia, a Peloponnezyanie mniemali zeby szybkiemi pochody ich nabiegłszy wszystko byli jeszcze pozewnątrz zastali, gdyby im odwłóczenie Archidama nie było k’temu przeszkodziło. W taki gniew wojsko zapalało się ku Archidamowi podczas onego zasiedzenia się. On przecież, oczekując, jak powiadają, że Atheńczykowie dopóki ich kraj jeszcze nie spustoszony, ugną się jakoś i ulękną dopuszczenia go zniszczyć, odwłóczył.
Skoro atoli uderzywszy na Oenoę i wszelkiemi sposoby próbowawszy nie potrafili jéj zdobyć, a Atheńczykowie uporczywie nie przyséłali herolda, taki już ruszywszy od zamku dnia po zdarzeniach skutkiem napaści Thebanów w Plataei spowodowanych około ośmdziesiątego, w czasie lata i kwitnienia zboża, wpadli Peloponnezyanie do Attiki; naczelniczył zastępom Archidam syn Zeuxidama, król Lakedaemończyków. I stanąwszy obozem spustoszyli nasamprzód Eleuzinę i thriazyjską równinę, i pewien rozgrom jeźdzców atheńskich około tak zwanych Rhitów (Rynien) uczynili. Zatém postąpili naprzód po prawéj mając górę Aegialeos poprzez Kropeją, aż przyciągnęli do Acharnae, najznaczniejszego miejsca w Attice pomiędzy tak zwanemi demami (gminami). Tu zatrzymawszy się rozłożyli w niém obóz i długi czas zabawiając niszczyli okolice. Takową zaś myślą, powiadają, powodowany Archidam miał się w Acharnach zatrzymać do bitwy przygotowawszy, i na równinę przy owém wtargnięciu nie zstąpić. Oto spodziewał się że Atheńczykowie, i w liczny kwiat młodzieży bogaçi i przysposobieni do wojny jak nigdy pierwéj, pewnie wyruszą przeciwko niemu i nie dopuszczą niszczenia swej ziemi. Kiedy więc nie wybiegli na jego spotkanie do Eleuziny i na thriazyjskie pole, próbował ich siedząc w Acharnach izali nie wystąpią, a zarazem mu miejsce podatném się okazywało do obozowania, i zarazem téż Acharnowie wielką część ludności miejskiéj stanowiący, trzy tysiące bo ciężkozbrojnych dostawiali, nie zdawało się aby obojętnie patrzali na łupienie swoich własności, ale że rzucą się nawet wszyscy do boju. A gdyby téż nie wystąpili z poza murów Atheńczykowie za tém pierwszém najściem, to już z mniejszą obawą w następnéj wyprawie pustoszyć będą Peloponnezyanie pole i podstąpią aż pod samo Miasto; Acharnowie bowiem pozbawieni swoich dobytków nie porówno ochoczymi już będą do narażania się za własność innych, i rozdwojenie nastąpi w zdaniach. Takiemi to kierowany zamiary, Archidam w Acharnach zabawiał.
Atheńczykowie tymczasem, dopóki około Eleuziny i thriazyjskiéj równiny wojsko nieprzyjacielskie krążyło, jeszcze i jakąś chowali nadzieję że bliżéj nich się nie posunie, przypominając sobie już Pleistoanakta syna Pauzaniasza a króla Lakedaemonczyków, kiedy wtargnąwszy do Eleuziny w Attice i do Thrio z wojskiem Peloponnezyan przed tą oto wojną lat temu czternaście, cofnął się z powrotem głębiej w kraj już nie zanurzywszy się, dla czego to i wygnany został z Sparty, ponieważ osądzono że pieniędzmi dał się nakłonić do tego odwrotu; skoro atoli w Acharnach zobaczyli zastępy wrogow sześćdziesiąt stadiów tylko od Miasta oddalone, nie mogli tego dłużéj znieść, ale groźném wydało się dla nich, jak naturalna, ażeby ich ziemia łupioną była przed ich oczyma, czego jeszcze nigdy nie widzieli młodsi przynajmniej, ni przecież i starsi, wyjąwszy za wojny medyjskiej, i mniemali tak inni jako mianowicie młodzież że trzeba wypaść z murów i nie dopuszczać tego. I schodząc się w wrzawne zebrania w mnogich byli swarach, gdy jedni zachęcali aby wyruszyć, drudzy znów tu i owdzie hamowali. Wróżbitowie nucili rozmaite wieszczby, których słuchać każdy po swemu rwał się. A Acharnowie w przeświadczeniu że sami nie najmniejszą część Atheńczyków stanowią, gdy pustoszono ich ziemię, podwodzili najzapalczywiéj do wypaści. Owoż na wszelkie sposoby rozburzone było Miasto a Periklesa gniewem obrzucano, i co pierwéj zalecał, o tém całkiém nie pamiętano, ale lżono go że wodzem będąc nie wyprowadza w pole, i jego za sprawcę uważano wszystkiego co cierpiano.
Perikles zasię widząc wprawdzie Atheńczyków co do obecnego położenia zagniewanych i nie najzbawienniéj (dla siebie) myślących, lecz przekonany że trafnie rzeczy rozpoznaje przeciwiąc się wychodzeniu w pole, nie zwoływał zgromadzenia ludu ani jakiejbądź rady, ażeby zebrani więcéj zapalczywością jak zdrowém zdaniem nie dopuścili się uchybień, a czuwał nad bezpieczeństwem Miasta i o ile mógł w spokojności je utrzymywał. Jeźdzców atoli wyséłał wciąż po za mury ażeby harcownicy od wrogiego wojska nie wpadali na pola pobliskie Miastu i nie uszkadzali ich; nawet do bitwy konnéj niedługo trwałéj przyszło w Frygiach pomiędzy hufcem jednym jeźdzców atheńskich i Thessalów z nimi połączonych a jeźdzcami boeockimi, w któréj nie źle się trzymali Atheńczykowie i Thessale, póki po nadciągnieniu w pomoc Boeotom ciężkozbrojnych zwróceni nie zostali, poległo przecież Thessalów i Atheńczyków nie wiele; uniesiono wszakże ciała ich tegoż dnia bez zawieszenia broni. Peloponnezyanie dnia następnego pogromnik wystawili. Owe zaś posiłki Thessalów wedle starodawnego przymierza Atheńczykom dostały się w podziele, i stawili się do nich Larissaeowie, Farsaliowie, Paraziowie, Kranoniowie, Pyraziowie, Gyrtoniowie, Feraeowie, a przywodzili tymże z Larissy Polymed i Aristonus, każdy z obojga od swego stronnictwa, z Farsalu zaś Menon; miała wszakże i reszta wedle miast swego każda naczelnika.
Alić Peloponnezyanie, skoro nie wychodzili przeciwko nim Atheńczykowie do bitwy, ruszywszy obóz z Acharnów pustoszyli kilka innych demów pomiędzy górami Parnes a Brilessem. W czasie zaś pobytu ich w kraju attickim Atheńczykowie wysłali owe sto naw na opływ Peloponnezu które byli uzbroili i tysiąc ciężkozbrojnych na nich a łuczników czterysta; przywodzili im Karkinos syn Xenotima, Proteas syn Epiklesa i Sokrates Antigenesa. Ci tedy pożeglowawszy z tym rynsztunkiem krążyli koło Peloponnezu, Peloponnezyanie zaś tak długo zabawiwszy w Attice jak im starczyła żywność, cofnęli się przez ziemię Boeotów, a nie któredy byli wtargnęli, i w przechodzie około Oropos kraik tak zwany Peiraïcki, który zamieszkują Oropiowie Atheńczykom ulegli, splądrowali. Zatém stanąwszy w Peloponnezie, rozeszli się po miastach swych każdy.
Po ustąpieniu ich Atheńczykowie straże porozstawiali po kraju i nad morzem, jako już zamierzali przez cały czas trwania wojny onez utrzymywać; nadto tysiąc talentów ze skarbu na zamku postanowiono wyłączywszy osobno odłożyć i nie naruszać, a wojnę prowadzić z reszty pozostałych; gdyby zaś kto wniósł prawo albo poddał pod głosowanie aby owych pieniędzy tknięto na coś innego, jak chyba gdyby nieprzyjaciele z łodziowém wojskiem podpłynęli pod Miasto i nastąpiła konieczność bronienia się, to miał tenże za to ulegać karze śmierci. Takoż jeszcze trójrzędowców sto wydzielono osobnych na rok każdy najlepszych i naczelników (trierarchów) im dodano, których żadnego użyć nie miało być wolno do czegokolwiek innego, jak powraz z wybranemi pieniędzmi w chwili tegoż samego niebezpieczeństwa, gdyby ostateczność nastąpiła.
Owi zaś na stu nawach w około Peloponnezu Atheńczykowie połączeni z Kerkyraeami, stoma łodźmi im posiłkującymi, powraz z niektórymi jeszcze z sprzymierzeńców tamecznych, splądrowali w opływie swoim kilka dzielnic półwyspu i wysiadłszy na ląd w Lakonice naprzeciwko Methonie, szturm przypuścili do murów, wątłych i nie zawierających w sobie ludności. Lecz zdarzyło się właśnie, że w tych okolicach Brazidas syn Tellidy, mąż spartiacki, straż trzymał i dowiedziawszy się o wylądowaniu Atheńczyków pospieszył na pomoc z stu ciężkozbrojnymi napadniętéj Methonie. Przegnawszy biegiem przez obóz Atheńczyków, rozsypany po kraju i naprzeciwko murom zwrócony, wpada do Methony, i utraciwszy w tym przebiegu kilku tylko ze swoich, i miasto zasłonił i za ten czyn zuchwały pierwsze z wojowników téj wojny pozyskał w Sparcie pochwały. Atheńczykowie zaś ruszywszy dalej i pożeglowawszy do Feji w Elidzie, pustoszyli kraj przez dwa dni, a przybiegających na pomoc z wklęsłéj Elidy trzystu wyborowych jako miejscowe orszaki z pogranicza Elidy w bitwie pokonali. Ale dla wiatru gwałtownie wiejącego kołatani burzą w miejscu bezportowém, w większej liczbie powsiadali na statki i popłynęli około przylądku zwanego Rybą do przystani w Feji; Messeniowie tymczasem i kilku innych nie będących w stanie wstąpić na łodzie, lądem pociągnęli do Feji i zdobyli ją. Później łodzie okrążywszy zabrały ich, i porzuciwszy Feją pożeglowali daléj, kiedy mnogie już wojsko Elejów pospieszyło na pomoc swoim. Sterując tedy daléj wzdłuż wybrzeżów Atheńczykowie, napadali i pustoszyli inne miejsca.
Pod tenże sam czas wyprawili Atheńczykowie trzydzieści naw w okolice Lokridy, zarazem jako zasłonę Euboei; naczelniczył temu wojsku Kleopomp syn Kliniasza. Ten wysadzając po kilka razy osadę na ląd, już innych kilka miejsc nadmorskich spustoszył już to Thronion zajął, zakładników wziął od mieszkańców i w Alopie posiłkujących Lokrów w bitwie pokonał.
Wyruszyli takoż Aeginetów tegoż lata z Aeginy Atheńczykowie z dziećmi i niewiastami, wyrzucając im nie najmniejszą winę ściągnienia téj wojny na Atheny; i zdało im się bezpieczniejszą Aeginę, przyległą Peloponnezowi, dzierzeć własnemi zaludnioną osadnikami. Toż wyprawili nie długo potem do niej tych mieszkańców. Wygnanym zaś Aeginetom Lakedaemończycy dali na mieszkanie Thyreą wraz z przyległą ziemią, już to z powodu nieprzyjaźni swej z Atheńczykami, już téż dla tego że byli ich dobroczyńcami w czasie owego trzęsienia ziemi i powstania Helotów. Thyreatyjska zaś ziemica pograniczem jest Argejskiéj i Lakońskiej, ku morzu rozciągając się. Owoż jedna część Aeginetów tutaj zamieszkała, druga rozsypała się po reszcie Grecyi.
Tegoż lata na nowiu jednego miesiąca, jaki podobno to jedynie stać się mogło, słońce zmalało (zaćmiło się) po południu i znowu wypełniło się, kształt półxiężyca przybrawszy podczas gdy kilka gwiazd zajaśniało na niebie.
W tymże lecie także Nymfodora syna Pythesa, Abderitę, którego siostrę miał za żonę Sitalkes, wielki wpływ u tegoż mającego, Atheńczykowie, dotąd za przeciwnika swego uważający, gościnnym sprzymierzeńcem sobie uczynili i powołali do Atlien, pragnąc przez niego wnijść w sojusz z Sitalkesem synem Teresa, a królem Thraków. Ten zasię Teres oto, ojciec Sitalkesa, pierwszy wielkie królestwo Odryzów na większą część reszty Thracyi rozszerzył, znaczna część bowiem Thraków i niezawisłą jest. Z Terejem atoli który miał za żonę Proknę córę Pandiona z Atlien, ten tutaj Teres żadnéj nie ma styczności, ani nie pochodzili oni z tejże samej Thracyi; ale tamten, Terej, mieszkał w Daulii ziemi teraz Fokidą się zowiącéj, podówczas zaś przez Thraków osiadanéj, i czyn z Itysem popełniony owe niewiasty w téj oto ziemi zbroiły; a wielu poetów wspominając słowika przezwało tego ptaka daulijskim. Prawdopodobnym téż jest, że Pandion spokrewnienie się przez córkę na taką tylko odległość raczej ku wzajemnej pomocy zawiązał, niżeli na przestrzeń wielu dni drogi do Odryzów. Teres natomiast nawet tego samego nazwiska nie noszący, pierwszym królem z potęgą nad Odryzami został. Owoż jego to syna Sitalkesa Atheńczykowie uczynili sobie związkowym, pragnąc aby im dopomógł do zawojowania ponadbrzeżnych części Thracyi i Perdikkasa. Przybywszy tedy Nyrnfodor do Atlien i rzeczone przymierze z Sitalkesem spośredniczył i Sadokosowi synowi jego obywatelstwo atheńskie wyrobił, i wojnę na wybrzeżu Thracyi dokończyć zobowiązał się, zaręczając iż skłoni Sitalkesa do przysłania Atheńczykom wojska thrackiego, złożonego z jazdy i peltastów[3]. Pogodził on i Perdikkasa z Atheńczykami, a tychże do powrócenia mu Therme przyniewolil; natychmiast téż wyruszył Perdikkas naprzeciw Chalkidejczykom z Atheńczykami przywodzonymi przez Formiona. Tak więc zostali związkowymi Athen Sitalkes syn Teresa, król Thraków, i Perdikkas syn Alexandra, król Macedonów.
Tymczasem owi na stu nawach Atheńczykowie, jeszcze bawiący w około Peloponnezu, Solion, mieścinę Korinthian, zdobywają i oddają Palaereom z Akarnanów wyłącznie i ziemię i miasto w posiadłość; daléj Astakos, w którym tyranem był Euarch, wziąwszy przemocą i wygnawszy Euarcha, miejsce do związku swego przygarnęli. Potém do wyspy Kefallenii popłynąwszy zjednali ją bez bitwy; leży zaś Kefallenia naprzeciw Akarnanii i Leukadzie, posiada cztery miasta, zamieszkane przez Paleów, Kraniów, Samaeów, Pronnaeów. Nie długo potém wróciły nawy do Athen.
Około kończącej się jesieni tegoż lata wtargnęli Atheńczykowie z całą ludnością swoją, i sami i przysiedlcy, do Megaridy pod przywodem Periklesa syna Xantippa. Atheńczykowie zaś na stu łodziach okrążający Peloponnes, którzy właśnie w powrocie do domu znajdowali się już pod Aeginą, gdy dowiedzieli się że obywatele z Miasta z całém wojskiem stanęli w Megarze, pożeglowali do nich i połączyli się z nimi. Taki zebrało się tutaj największe wojsko Atheńczyków razem, kiedy kwitnęło jeszcze Miasto a nie zostało tknięte niemocą; dziesięć tysięcy bowiem ciężkozbrojnych było samych Atheńczyków, a prócz tego mieli jeszcze trzy tysiące hoplitów[4] własnych w Potidaei, przysiedlców wtargnęło tutaj społem nie mniej jak trzy tysiące ciężkozbrojnych, prócz innej nie maléj gromady lekkozbrojnych. Spustoszywszy tedy większą część kraju powrócili do grodu. Nastąpiły potém inne jeszcze w biegu téj wojny corok wtargiwania Atheńczyków do Megaridy, tak z jazdy złożone jak całém wojskiem uskuteczniane, ażże Nizaea przez Atheńczyków zdobytą została.
Obmurowali także Atalantę Atheńczykowie i zamek z niéj uczynili w końcu tego lata, wyspę u Lokrów Opuntyjskich położoną, pustą dawniej pozostawioną, ażeby rozbójnicy morscy wypadając na łodziach z Opuntu i reszty Lokridy nie łupili Euboei.
To działo się tego lata po ustąpieniu Peloponnezyan z Attiki. W następującej zasię zimie Euarch Akarnańczyk pragnący dostać się z powrotem do Astakos, namawia Korinthian do wypłynięcia na czterdziestu nawach z pomocą tysiąca pięciuset hoplitów i przywrócenia mu rządów, do któréj to wyprawy sam jakiś zastęp na żołd przez się ściągniętego ludu przyłączył; przywodzili temu wojsku Eufamidas syn Aristonyma, Timoxen syn Timokratesa i Eumach syn Chryzisa. Pożeglowali tedy Korinthianie i Euarcha na władzy znów osadzili, zaczém zapragnąwszy podbić kilka okolic w dalszej Akarnanii i pokusiwszy się o to, gdy im się nie udało, odpłynęli do domu. Lecz skierowawszy się w przepływie swym do Kefallenii i wylądowawszy na ziemię Kraniów, oszukani przez tychże pewną ugodą, którą się im niby poddawali, stracili kilku ze swoich, gdy Kraniowie nadspodziewanie uderzyli na nich, i dość gwałtownie wyparci na morze odżeglowali do domu.
W téj także zimie Atheńczykowie wierni zwyczajowi ojczystemu na koszt publiczny sprawili pogrzeby najpierw w téj wojnie poległym, co czynią w sposób następujący. Zwłoki zgasłych wystawiają trzema dniami naprzód uczyniwszy namiot, w tymże na widok publiczny, i przynosi tu każdy ciału swojego (powinowatego) jeśli je czém uczcić zapragnie[5]. Kiedy zaś chwila wyprowadzenia do grobu nastąpi, tedy wozy toczą trumny cyprysowe, po jednej z każdego plemienia (fyle), a wewnątrz nich mieszczą się prochy z którego jest każdy. Jedno łoże osłonięte kobiercami, próżne uprowadzają, poświęcone niewidomym których ciał odnaleść nie było można do pochowania. Towarzyszy pochodowi kto chce z mieszczan i cudzoziemców, i obecne są na pogrzebie powinowate niewiasty, jęki podnosząc. Stawiają tedy trumny w grobowym pomniku publicznym, który się znajduje w najpiękniejszém przedmieściu Miasta, gdzie zawsze chowają poległych na wojnach, wyjąwszy wżdy tych co pod Marathonem zginęli; tych bowiem cnotę nad innych wywyższywszy, tamże na miejscu pogrzebiono. Kiedy zaś ciała pokryto ziemią, mąż wybrany przez Miasto, który właśnie i z zdolności niepoślednim się być zdaje i znaczeniem góruje, stosowną nad zmarłymi wypowiada pochwałę, zaczem rozchodzą się. Tak chowają poległych; i przez całą wojnę, ilekroć zdarzyła się sposobność, pilnowali tego zwyczaju. Owoż nad tymi pierwszymi do zabrania głosu, Perikles syn Xantippa wybranym został. I kiedy chwila właściwa nadeszła, postąpiwszy od grobowca na wyniesioną ku temu umyślnie wysoko mównicę, aby jak najdaléj od tłumu zgromadzonego był dosłyszany, tak się odezwał.

Większa liczba tych którzy z tego miejsca przedemną przemawiali, wysławia pierwszego co dołączył do prawa (grzebania zmarłych publicznie) tę oto mowę, jakoby snąć piękną było wypowiadać, ją nad ciałami poległych na bojach. Mnie zasię wystarczającym się być zdawało, żeby mężom co czynem zatwierdzili swą dzielność, i czynem czci im powinne okazywane były, jak to obecnie przy tym tu publicznie zarządzonym pogrzebie spełnione widzicie, a nie żeby zawieszać na talencie mówczym jednego człowieka wiarę w cnoty wielu bohaterów, dobrzeli niedostatecznie je powielbi. Trudno jest bowiem utrzymać się w właściwéj mierze słowa tam, gdzie zaledwo oczekiwanie prawdy się umacnia. Albowiem świadomy jej i przychylny słuchacz wnet za mało w stósunku do tego co pragnie i wié, wyświeconém być zamniema, nieświadomy zasię niejedno przesadzonym uzna, przez zazdrość, jeżeli w czém jego własną możność przenosi. Aż dotąd bo znośne są pochwały o drugich wypowiadane, dopóki każdy sam uważa się zdolnym wykonać to o czém usłyszał; temu wżdy co miarę tego przechodzi, zawiszczą już ludzie i zatém niedowierzają. Skoro atoli przez praojców naszych wypróbowaném zostało iże z tém pięknie jest, trzeba i mnie posłusznym być prawu, i usiłować utrafić w każdego z was pragnienie i pojęcie jak najgłębiéj.“

„Zacznę przecież od przodków najpierw; sprawiedliwą bowiem jest i przystoi zarazem przędę, aby tymże przy podobnéj okoliczności ta oto cześć ich pamięci oddaną była; gdy kraj ten ci sami zawsze zamieszkując koleją następujących po sobie aż do téj chwili wolnym przez swą dzielność podali nam w spadku. I tamci więc najpierwsi uwielbienia godni i jeszcze więcej ojcowie nasi, którzy przyrobiwszy do tego co wzięli puścizną, tak wielkie panowanie jakie obecnie dzierzemy, nie bez znoju nam teraz żyjącym pozostawili. Szerzéj jego granice my już sami oto w tym jeszcze mianowicie statecznym wieku będący rozciągnęliśmy, i Miasto we wszystko zaopatrzyliśmy tak do wojny jak do pokoju, ażeby najzupełniéj wystarczało samo sobie. Te sprawy atoli, o ile dzieł wojennych dotyczą któremi poszczególne nabytki się przysporzyło, czy to my sami gdzie czy ojcowie nasi barbarzyńcę lub Greka napaść niosącego żwawo odparli, nie chcąc wśród świadomych przeciągać mowy, pominę; ale jakiem to zaprawieni ćwiczeniem przyéliśmy do tych zdobyczy, i za sprawą jakiego to ustawodawstwa i jakich to obyczajów urosły one w wielkość, to najprzód wykazawszy, przejdę dopiero do uwielbienia tych tu pogasłych, sądząc że i nie od rzeczy jest do obecnéj chwili wymienić te czyny i że całéj téj rzeszy przytomnych i mieszczan i cudzoziemców przyda się o nich zasłyszeć. Rządzimy się tedy ustawą nie zajrzywającą praw sąsiadom, owszem wzorem jesteśmy może komu raczéj jak naśladowcami drugich. Miano téj ustalcie wprawdzie, dla tego że nie kilku ale większéj liczbie powierzone u nas władanie, ludowładztwa (demokracyi) przypadło; wszakże udzielniczą co do praw na spory pojedynczych wszyscy w jednakiéj równości, co do godności zasię, to jako poszczególny w czém się odznacza, taki nie od części swéj (uprzywilejowanej, kasty) większy nad innego współudział w zawiadowaniu rzeczą pospolitą jako raczéj od (wyższéj) zdolności pozyskuje, ani téż dla ubóstwa, jeżeli zdolen jest czém zasłużyć się Miastu, małoznaczność położenia do tego mu przeszkadza. Swobodnie téż poruszamy się tak w stósunkach do państwa, jako co do drażliwości odwzajemnéj w stósunkach codziennego życia, gdy nie chowamy gniewu ku swemu najbliższemu, jeżeli coś ku zadowoleniu podziała, ani téż bezszkodnych wprawdzie przecież dotkliwych spojrzeniu zgryźliwości nie dołączamy. Lecz bez uciążania siebie w prywatnych zakresach przestawając z sobą, w rzeczach publicznych przez bojaźń szlachetną mianowicie praw nie przekraczamy, posłuszni każdorazowym władzom i postanowieniom, a zwłaszcza tym które na korzyść pokrzywdzonych uchwalone zostały tudzież które acz niepisane, hańbę przez wszystkich uznaną niosą (przestępcom).“
„Owoż i od znojów najliczniejsze wytchnienia dla myśli przysporzyliśmy, w zawodach wałek i świętach śródrocznych lubując z zwyczaju, toż w okazałych urządzeniach domowych, których rozkosz codzienna smętek wypłasza. Wchodzi zaś dla wielkości Miasta z wszelkiego doń kraju wszystko, i przypada nam z nie mniéj domowém zadowoleniem kosztować owoce własnéj ziemi jak płody innych ludzi. Ale różnimy się i wojennemi ćwiczeniami od naszych przeciwników w tych oto względach. Otwieramy Miasto nasze wszystkim, i nie masz przypadku gdziebyśmy przez wyganiania cudzoziemców nie dopuszczali kogo czy to dla nauki czy dla oglądania czegoś, zkądby ten lub ów z wrogów, gdyby dlań nie było zakryte, korzyść mógł odnieść; położywszy naszą ufność nie tyle w urządzeniach wnętrznych i w podstępach, co w wypływającéj z dusz naszych dzielności do czynów. Owoż w wychowaniu chłopiąt tamci (Lakedaemończycy) przez znojne ćwiczenie zaraz młodzież do męstwa zaprawiają, my natomiast rozwięźléj żywiąc, nie mniej przeto żwawo naprzeciwko równym niebezpieczeństwom kroczym. Oto dowód: ani Lakedaemończycy pojedyńczo ale z wszystkimi swymi (związkowymi) przeciw ziemi naszej nie wojuja, i my dzielnicę sąsiadów najechawszy bez trudności, acz walcząc w obcej ziemi naprzeciw broniacym dóbr swych najwyższych, przecież po większej części przemagamy. Zrazem zebraną też potęga naszą żaden jeszcze wróg nie spotykał się, tak dla rozproszenia jej po morzu którego sprawom nie szczędzim pieczołowitości zarazem jako dla ladowych w mnogie okolice rozséłek zastępów własnego obywatelstwa naszego; a kiedy gdzie jakiś oddział napadną, pokonawszy kilku z nas już głoszą że wszystkich odparli, toż pobici, że od przewszystkich razem pognębieni zostali. Wszakżeć, jeżeli z swobodném opuszczeniem się więcej jak z napięciem ku znojom, a z męstwem nie tyle z praw co z obyczajów płużącém chętnie się na ażardy puszczamy, to przypada nam w zysku (nad przeciwnikami) że cierpieniami możebnemi dopiero już naprzód się nie trapim, a popadłszy w nie nie mniej odważnymi od znojących się nieustannie okazujem się, i że w tym względzie godném podziwu jest nasze Miasto; alici i w innych jeszcze. Kochamy piękno z oszczędnością i miłujemy umiejętności bez popadania w miękkość, bogactwa raczej jako zdatnej pory (środka) do dzieł niżeli jako pustéj chluby w słowie używamy, a nie, przyznawać się do ubóstwa hańba jest komu, ale nie unikać go przez pracę, większa. Toż znachodzi się u nas w tychże samych (obywatelach piastujacych urzędy) o domowe zarazem i publiczne sprawy pieczołowitość, a w drugich (obywatelach nie sprawujących godności publicznych) do rzemiosł zwróconych, nie skapa znajomość rzeczy publicznych; jedni bowiem (z Greków) niebiorącego udziału w tych rzeczach, nie za wolnego[6] od trosek ogół obchodzących ale za człowieka do niczego uważamy, i my sami (t. j. lud cały a nie uprzywilejowani w nim tylko) albo rozsadzamy ci albo pod rozwagę bierzemy sprawy[7], nie w ustném rozprawianiu szkodę dla dzieł upatrując, ale owszem w niepouczeniu się pierwej słowem, zanim się do tego co trzeba czynną rękę przyłoży. Wyłączność bo i tę nad innych posiadamy, że zarazem rzucamy się jak najśmielej do dzieła, i nad tem, co zaważyć zamierzamy, głęboko się zastanawiamy; podczas gdy u innych tylko niewiadomość niebezpieczeństw zuchwałość, obliczenie zaś ichże ociaganie się rodzi. Najdzielniejszymi też z ducha sprawiedliwie tych osądzi się pono, którzy grozy (wojny) a błogości (pokoju) jak najwyraźniej rozpoznają, i dla tego właśnie nie cofają się z pośrodka niebezpieczeństw (nie ustraszają się niebezpieczeństw).“
Owoż i ze względu na cnotę znienawidziliśmy się[8] u większej liczby ludzi: nie doznajac bowiem dobrego ale świadcząc je, przysposabiamy przyjaciół. Bezpieczniejszym zasię ten co wyświadczył łaskę (początkujący dobrze czynieniem), aby winna (odwzajemnienia się tego co ja otrzymał) przez stała przychylność tego, któremu ją zwierzył, utrzymać; przeciwnie dłużny za wprzód otrzymaną tępszy, ponieważ wie że nie ku zaskarbieniu sobie serca ale aby się z długu ujścić, zacnością odpłacać się będzie. Jedni także nie przez obliczanie korzyści, jako raczej przez mocną wiarę w czystość (pobudek) wolności[9] bez obawy kogobądź wspomagamy. Krótko się wyrażę: całe Miasto nasze jest szkoła Grecyi, a każdy poszczególe maż od nas w jednej osobie, zdawałoby mi się, do jak najliczniejszych kształtów (zajęć) a z ujmującą przedewszystkiem zręcznością podaje swe ciało w każdym względzie dostarczające sobie. Że zaś nie słów to w obecnej chwili przechwałki jak raczej czynów jest prawda, sama potęga naszego Miasta, któraśmy z tych obyczajów i żywota podźwignęli, zaświadcza. Samo bo jedno z istniejących teraz nad zasłuch znamienniej do próby występuje i samo ani ku nieprzyjacielowi który je napadł zawziętością nie wzburza się, że od takich tam oto (nie domierzajacych zgola jego wysokości) cierpi krzywdy, ani podległym sobie poniżenia (przygany) nie nastręcza ize przez niegodnych siebie sa rzadzeni. Potężnemi znamiony (czynów i dzieł) i zaisteć nie bez świadectw (piśmiennemi utrwalonych pomniki) zdobywszy wielkość, tak przez dziś żyjących jak przez następnych podziwianymi będziem, i to zgoła nie potrzebujac chwalby Homera ani którykolwiek rytmami w chwili zachwyca, lecz podniesionéj (przez poetę) myśli o czynach dokonanych badawcza prawda zakałę zada; ale wszelkie morze i ziemię dostępnemi być naszéj śmiatości zmusiwszy, i wszędzie pamiatki klęsk (zadanych) i dobrodziejstw (wyświadczonych) niepożyte społem utwierdziwszy. W obronie takiego to Miasta ci tutaj, sprawiedliwie osądziwszy aby nie dać go sobie wydrzeć, szlachetnie walczac zgon znaleźli, a z pozostałych komu badź przystoi z gotowością o jego dobro znojów nie skapić
Dla tego to też przedłużyłem rzecz o sprawach Miasta, już żeby pouczyć że nie o równe dobra my stanęliśmy do zapasów a ci tam (przeciwnicy Athen) którzy żadnego z tych dóbr nie posiadają w jednakiej mierze, już też żeby oraz posławę tych o których teraz mówię widomemi umocnić dowody. Owoż wymieniło się już najwalniejsze części téjze (posławy); albowiem co z uwielbieniem o Mieście wygłosiłem, tém cnoty tych tu oto i im podobnych onoż przyozdobiły, a dla niewielu podobno z Greków powieść jak dla tych tu czyny równoważaca okazałaby się. Zdaje mi się przecię świadczyć o cnocie męża, i wyjawiajacy ją poraz pierwszy i zatwierdzajacy na ostatku, ten oto kres tych tu poległych. Wszakże bo i pośledniejszych w innych względach sprawiedliwa jest, okazaną w bojach za ojczyznę dzielność wystawiać na czoło; dobrem albowiem (dobremi przymioty) złe (skłonności) przyćmiwszy, k’rzeczy ogólnej więcej korzyści przyczynili jak swemi niedostatki zaszkodzili. Ale z tych tu żaden ani bogactwem, dłuższe jego kosztowanie wyżej zaceniwszy, nie rozmiękł w nikczemność, ani nadzieją ubóstwa, jakoby jeszcze mu snać wyrwawszy się udało zbogacieć, odwłoki narażenia się na grozy bojów nie uczynił; lecz pomstę nad wrogami za pożadańszą od tamtych ponęt przyjąwszy a z niebezpieczeństw to tu zarazem za najpiękniejsze uznawszy, zapragnęli oni owszem narażając się na nie nad tymi tu (wrogami) mścić się a tamtych (dóbr) tą drogą jedynie dobierać się, nadziei – niepewność udania się poruczywszy, a w czynie ze względu na widnie już przed ich oczyma rozłożona obecność sile tylko własnéj zawierzyć za godne siebie osadzajac, i w tém obrony raczej konieczność i cierpień na wyższym kładnąc względzie niżeli zachowanie się ustępując nieprzyjacielowi, sromoty mów ludzkich uniknęli, a czyn kosztem ciał okupili, i w szczupluteńkiej chwili rozstrzygającego losu jednocześnie na szczycie chwały raczej jak trwogi (stanąwszy) ustąpili z zawodu.
I ci mężowie jak przystoi Miastu, takimi się okazali; pozostałym zaś należy bezpieczniejszych powodzeń wprawdzie błagać od bogów, lecz w niczém mniej zuchwały umysł naprzeciwko wrogom zachować pożądać, rozgladając nie słowami tylko pożytki dzielnego ducha, nad któremi mógłby się kto rozwodzić przed wami nie zgorzej tego świadomymi, ale raczej na potęgę Miasta codzień czynny[10] wzrok wytężając i miłośnikami jego stawając się, a kiedy wam wyda się być wielkiem, żywo uprzytomniając myśli że odważni i rozpoznający jego (tego Miasta) potrzeby a w uczynkach hańby chroniący się mężowie, wszystkie te dobra zdobyli, a jeśli też w jakiej próbie poszwankowali, przeto już wzdy Miasta swej dzielności pozbawiać nie myśleli, lecz najpiękniejsza daninę (z osób swych, życia) wrzucili do jego skarbu. Za spólność bowiem ciała swe oddając, dla siebie niestarzejącą się chlubę zabrali i grobowiec najświetniejszy, nie ten w którym oto spoczywają, ale raczej w którym ich chwała u rozpominającego ją za każdą zdarzoną pora słowali czynów w niezatartéj pozostaje pamięci. Mężów bo znakomitych cała ziemia jest grobem, i nie tylko słupów zaszczytnych w rodzinnej oznacza go napis, ale i w nieswojej niepisana pamięć u każdego w duszach raczej jak w pomnikach widomych trwa żyjąc. Tym mężom wy teraz losu pozazdrościwszy i wolność szczęściem a odwagę wolnością uznawszy, nie spuszczajcie z oka niebezpieczeństw wojennych. Nie mizernego bo bytu ludzie (Lakedaemończycy) sprawiedliwiej, rozrzucać będą życiem, którym wzdy odjęta nadzieja do dobrego, ale którym odwrotna przemiana (z szczęścia do nieszczęścia) żywota jeszcze na szali losu zawieszona i u których przedewszystkiem wielkiemi są różnice, jeżeli im w czém niepowiedzie się. Boleśniejszém bo dla męża podniosłego toż serca, jakiebądź poniżenie w odwodzie rozpiesłości idące, niżeli przy harcie duszy i spólnej (wszystkim) nadziei razem przypadający zgon czucia pozbawion.“
To też ja rodzicieli tych walecznych teraz, ilu z was tutaj obecnych, nie opłakuję ale owszém pocieszę. Wśród wielozmiennych bo przygód wiedza się wzrosłymi, a szczęście zyskali, którzy najwspanialszego dostapili, jak ci oto końca, wy zasię żalu, toż którym do zarozkoszowania błogością jako do dni zamknięcia porówno domierzonym został zawód śmiertelny. Trudnoci, wiem dobrze, przekonać że tak jest, gdy wam ich tylekroć przypominać będą szczęśliwości innych, z których i sami kiedyś dumnymi byliście; a żal nie dobra których się pozbawionym jest przed ich zakosztowaniem rodzą, ale wydarcie tego z czém się zażyło. Ale wytrzymać go z hartem należy, toż w nadziei innego (nowego) potomstwa, którym wiek po temu jeszcze spodziewać się takowego dozwala. I z osobna (dla ojców) bowiem już nieobecnych zapomnienie ci nowi przybysze zdarzą niejednym i Miastu dwojaka ztąd otucha wyroście, nie wyludnienia się i bezpieczeństwa: nie podobna bowiem równego coś lub sprawiedliwego uradzać tym, którzy i dzieci porówno (przeciwnikom) nie stawiają do azardów. Wy zaś którzyście już przekroczyli porę rodzicielstwa, ten dłuższy żywot w którymeście wesela doznawali za zysk poczytajcie a że ten oto jeszcze (który wam pozostał) krótkim będzie, i w chwale tych to bohaterów ulżyjcie sercom. Sława bowiem jedna nie starzeje się, i nie zarobkowanie w na nic już niezdatnej dobie wieku (w starości), jak niektórzy twierdzą, ale cześć ziomków raczej, rozkoszą napawa.
Dla synów zaś znowu tych tu poległych albo braci, ilu was jest obecnych, widzę wielki zawód wytkniętym; zgasłego bowiem każdy zwykł wysławiać, i zaledwo przy nadmiarze cnoty nie za równych tamtym a nieco tylko niższych osądzonoby was. Zazdrość bowiem żyjących uderza na to co o lepszą z nimi godzi, lecz co już nie stawa po drodze, wolna od współzawodnictwa przychylnością czci się. Jeżeli mi zaś trzeba i o niewieściej cnocie coś namienić tych którekolwiek odtąd wdowami będą, to krótkiém upomnieniem wszystko oznaczę. Otóż wielką chlubą dla was będzie nie okazać się niedołężniejszemi od siły wam wrodzonéj, i o której ze względu na cnotę i to co się w was karci, najmniej pomiędzy mężami pomowy uroście.“

„Wypowiedziałem i ja mową przez prawo przepisaną cokolwiek miałem stósownego (do chwili), a w uczynku pogrzebieni częścią już przynależnego uczczenia dostąpili, częścią dzieci ich od tejże chwili kosztem publicznym Miasto aż do pełnej młodości[11] wychowywać będzie, korzystny wieniec tak tym tu (zgasłym) jak pozostałym do podobnych zawodów wystawiając; u których bo najwyższe nagrody czekają za dzielność, u tych i mężowie najznamienitsi są obywatelami. Teraz zasię jęk oddawszy którym przystoi, każdy, oddalcie się do domów.
Tak odbył się ten pogrzeb uroczysty w téjże zimie, a z upływem jej pierwszy rok obecnéj wojny się zakończył. Zaraz zaś z początkiem lata Peloponnezyanie i sprzymierzeni dwiema trzeciemi sił swoich jako za pierwszą razą, wpadli do Attiki; przywodził im znowu Archidam syn Zeuxidama, król Lakedaemonczyków. I rozłożywszy się obozem pustoszyli krainę. Wszak nie wiele dni dopiero byli w Attice, kiedy pamiętna choroba poraz pierwszy jęła pokazywać się między Atheńczykami, a chociaż rozpowiadano że i dawniej już na wielu miejscach uderzała (wybuchała) wśród mieszkańców Lemnu i innych okolic, to jednakowoż nie pamiętano nigdzie tak straszliwéj zarazy ani takiego pomoru ludzi. Ani bo lekarze nie dostarczali (pomagali) zrazu lecząc z nieświadomością, ale sami najczęściej padali ofiara o ile najbliżéj przystępowali do dotkniętych, ani inna jakakolwiek sztuka ludzka; wszystkie takoż błagania ofiarne, oblegania wyroczni i tym podobnych miejsc poświęconych, nie przydatnemi były, i w końcu zaniechali ich nieszczęściem pognębieni. Poczęła się zrazu ta klęska, jak opowiadają, w Aethiopii wyżéj Aegyptu, następnie zstąpiła do Aegyptu i Libyi i w większą część dzierzaw Króla. Do Miasta Atheńczyków niespodzianie wpadła i najprzód pochwyciła mieszkańców Piraeu, dla czego to i rozgłaszano że Peloponnezyanie do studzien (cistern) truciznę wrzucili; źródlic bo kunsztownych nie było jeszcze tamże. Później przeniosła się i do górnego Miasta, i marło już teraz daleko więcej.

Owoż niechaj twierdzi o téj zarazie jako każdy wié najlepiej, lekarzli nielekarz, z czego prawdopodobnie powstała, i niech wylicza przyczyny tak straszliwéj przemiany które no sądzi dość potężnemi do spowodowania tego zdrowia przewrotu; ja opiszę jaką była, tudzież znamiona, po których się miarkując, gdyby złe znowu kiedy spaść na kraj miało, możnaby przy jakiéjści uprzedniéj wiadomości nie zapoznać go, te wymienię, i sam chorowawszy i sam patrzawszy na innych cierpiących.
Jakoż rok ten, jak powszechnie zgadzano się, nad inne wszystkie zdrowym był ze względu na inne słaboście; a jeżeli kto i zaniemogł na co uprzednio, wszelka niemoc przechodziła w tę oto. Innych zaś bez najmniejszego pozoru ale naraz zdrowych uprzednio mocna gorącość głowy i oczu zaczerwienianie się i zapalenie opanowywało, a z wewnątrz gardło i język natychmiast krwią nabiegały, i dech niezwykły i cuchnący zionął; zatém z tych zjawisk kichanie i chrypka wywięzywały się, i w niedługim czasie schodziło do piersi cierpienie z kaszlem gwałtownym; a jak tylko do serca się wdarło, przewracało[12] je i następowały wyrzucania wszelakiego rodzaju żółci jakie tylko wymieniają lekarze, i to z okropną boleścią. Toż większą liczbę opadała sucha czkawka (dławienie się i ckliwości bez wymiotów?), gwałtowny kurcz sprowadzająca, u jednych potém wraz zwalniający, u innych i o wiele późniéj. Ciało z pozewnątrz, gdyś go dotykał, nie było ani zbytnio gorące ani blade, ale przyczerwone (exanthema typhosum), sinawe, w pęcherzyki i rany rozkwiecone (pokryte); wnętrzne natomiast części tak gorzały że ani obrzutów najcieńszych szat i płócien ani czegokolwiek prócz swéj nagości nie znosili chorzy, a najmiléj w chłodną wodę się rzucali. Toż i wielu z ludzi porzuconych sobie samym uczyniło w studnie się ciskając, nieustającém pragnieniem szarpani, a na jedno wychodziło pić więcej lub mniej. A dręczące niepodobieństwo spoczynku i bezsennośé gnębiły bezprzestannie. Przecież ciało, jak długobądź choroba wzmagała się nie niszczało ale opierało się nad oczekiwanie cierpieniu, tak iż większa liczba ginęła dopiero dziewiątego lub ósmego dnia, od wnętrznego żaru, jeszcze zatrzymując coś siły, albo jeżeli wywinęli się, po zejściu choroby do dolnego żołądka i mocném tegoż zawrzodzeniu się i nastąpieniu oraz {{Roz|silné}]j dyaryi, większa liczba tąże wyczerpnięta życie kończyła. Przebywało bowiem cale ciało od góry począwszy i w głowie najprzód osadziwszy się to złe, a jeśli kto z śród najgwałtowniejszych napadów ocalał, dotknięcie przynajmniej kończyn członków ślady choroby pozostawiało; rzucała się bowiem ta choroba na wstydliwość, palce u rąk i nóg, i wielu pozbawieni tych członków powstawali z łoża, niektórzy i wzrok utracili. Byli także których zaraz po wyzdrowieniu zapomnienie wszystkiego bez różnicy ogarnęło, i nie znali ani siebie samych ani pobliskich swoich. Wystąpiwszy bo nad opis zapalczy wie osobliwsza ta plaga, już to w innych względach napadała każdego gwałtowniej niżeli natura ludzka znieść zdolna, już téż i tym objawem okazała się czémś inném istotnie od zwykłych pojawisk: oto ptaki i inne czworonożne ile ich czepia się człowieka, acz wiele ciał nie pogrzebanych leżało, albo nie zbliżały się do nich albo skosztowawszy wraz zdychały. Potwierdzeniem zaś tego, że ubytek takowego ptastwa jawny był i nie widywano go ani indziej ani przy czémś tego rodzaju (ciele zmarłém); psy zaś ponieważ przyzwyczajone do życia pomiędzy ludźmi, bardziéj jeszcze dawały poznawać wpływ zarazy na nie.
Choroba tedy owa, pominąwszy wiele innych uderzających pojawów, jako poszczególnie jednego przed drugim coś odmiennie spotykało, w ogóle tym kształtem występowała. I żadna z zwyczajnych niemocy w owym czasie nie udręczała nad tę, a kiedy i zdarzyła się, tamtą się kończyła. Umierali zaś ci przez zaniedbanie, tamci i nader pielęgnowani. Ani jeden jedyny środek uleczenia nie utwierdził się, że tak powiem, któryby stósować należało aby pomódz; co bowiem jednemu przydało się, innemu szkodziło. Toż żadne ciało nie wykazało się obronném przeciwko chorobie mocneli słabe, ale wszelakie zagarniała nawet najściślejszém zachowaniem się (dietą) pielęgnowane. Najokropniejszém atoli w całéj téj klęsce było otępienie ducha, skoro kto uczuł że zapada – do beznadziei bo natychmiast zwróciwszy się myślą, daleko niebezpieczniej przeto opuszczali siebie (ludzie) i nie opierali się pladze — tudzież że jeden od drugiego ratując go zarażali się i marli jak owce, i to najliczniejszy pomór zrządzało. Czyto bowiem wzbraniali się z obawy przychodzić do siebie, ginęli w opuszczeniu i wiele domów tak wypustoszało z niedostatku pielęgnowacza; czy to przychodzili, ginęli również, a najwięcej uczuciem dzielności jakoś podżegani: ze sromu bowiem (okazania się bojaźliwymi) nie oszczędzali siebie, wstępując do mieszkań przyjaciół, skoro i najbliżsi powinowaci w końcu ustawali w jęczeniu nad pogasłymi, wielością nieszczęścia pokonani. W wyższym jednakże stopniu ci co szczęśliwie zie przebyli opłakiwali i zmarłego i cierpiącego, skutkiem uprzedniego poznajomienia się z klęską osobiście i że sami już są w bezpieczeństwie; dwa razy bowiem, tak ażeby i zabijała, nie napadała choroba. I błogosławili ich inni i sami dla natychmiastowego nadmiaru radości i na przyszły czas coś wiotkiéj otuchy zadzierzali, że ni od innéj już kiedykolwiek niemocy zmożonymi nie zostaną.
Ugnębiało ich zasię prócz obecnéj niedoli więcéj jeszcze zbiegowisko ze wsiów do Miasta, a nie mniej tych co doń przybyli. Gdy bowiem mieszkań nie było dostatkiem, ale w szałasach ściśnionych w porze lata przebywali pomór bez wszelkiego ładu następował, owoż i umierając jedni na drugich zalegali trupami, toż po ulicach się tarzali i około źródeł wszelakich nawpół nieżywi, z upragnienia wody. Świątynie w których koczowali napełnione były trupami, tamże pomarłych; gdyż w pogwałcie złego ludzie nie wiedząc co się z nimi stanie, do lekceważenia zwracali się rzeczy świętych i pobożnych zarówno. Toż zamięszały się wszystkie prawa których się trzymano dawniej przy pogrzebach, i chowano ciało jak każden zdołał. Wielu bezwstydnych sposobów czci ostatniej chwytało się, w niedostatku nieodzownych przyborów, wyczerpniętych przez mnogich zmarłych których pochowali uprzednio; i jedni ubiegając stósy ułożone przez innych i stawiąc na nie swego nieboszczyka podpalali je, drudzy na płonącego już cudzego trupa wierzchem wrzuciwszy tego, którego nieśli, wraz oddalali się. Pierwszy téż początek do sroższéj i w innych kierunkach bezprawności podała Miastu ta choroba. Łacniéj bo teraz odważał się ten i ów na to co dotąd czynić ku roskoszy ukrywano się, gdy widziano stromy przewrot losu szczęśliwych toż w chwili śmiercią rażonych, a tych co dopiero nic nie posiadali, natychmiast zagarniających ich mienie. Azatém chyżemi i ze względu na przyjemność żądano sprawiać zadowolenia, jednodniowemi życia i majątki jednako uważając. Owoż przycierpieć nad tém co za piękne uznane, nikt się nie kwapił, niewiadomém być mieniąc iżali, nim go się dobierze, nie zemrze pierwéj; lecz co obecnie miłe i ku niemu zkądbądź pomagające, to i za piękne i za korzystne stanęło w przekonaniach. Bogów zaś bojaźń alboli ludzi prawo żadne już nie hamowało osądzających jednako pobożność a bezprawie, z widoku trafiającej wszystkich w równej mierze zagłady, za przestępstwa zaś nikt nie spodziewał się pociągniętym być do pomsty, zanim wyrok zapadnie już nie żyjąc, owszem daleko groźniejszą uważano już nad sobą zawisłą, która nim uderzy, słuszna zakosztować coś życia.
W taką to klęskę pogrążeni cierpieli Atheńczykowie, podczas gdy wewnątrz Miasta wymierała ludność a zewnątrz wróg pustoszył krainę. Wśród nieszczęścia, jak naturalna, przypomnieli sobie i następujący rytm wieszczy, który jak powiadali starsi, nucono niegdyś:

przyjdzie wojna doryjska a z nią i pomór zarazem.

Powstała tedy sprzeczka pomiędzy ludźmi iże nie pomór (zarazę) wymieniali starodawni w tym rytmie ale r (głód), przemogło wszakże do obecności przypadające naturalnie zdanie że pomór oznaczono, ugadzali bowiem ludzie pamięć swą z tém co cierpieli. Gdyby przynajmniej, mniemam, kiedy inna wojna nastąpiła doryjska od téj tu późniejsza, i zdarzyło się iżby r powstał, prawdopodobnie tak będą śpiewali. Rozpominali sobie także świadomi odpowiedź wyroczni daną Lakedaemończykom, kiedy zagadującym iżali mają wojować odwieścił bożek że z całą siłą bojując zwyciężą a sam im przyrzekł dopomagać. Co do téj odpowiedzi tedy, to przebieg wypadków znajdywano jéj odpowiednim. Zaraz bo po wtargnieniu Peloponnezyan zaczęła się zaraza, a do Peloponnezu nie weszła, co i warto namienić, lecz pustoszyła najmocniéj Atheny, a za tém i z innych okolic najludniejsze. Oto co się zdarzeń owéj choroby dotycze.
Tymczasem Peloponnezyanie wyniszczywszy równinę, przysunęli się do tak zwanéj ponadmorskiéj (Paralos) ziemi aż do Laurion, gdzie się kopalnie srebra Atheńczyków znajdują. I najprzód spustoszyli tę część która ku Peloponnezowi patrzy (się ciągnie), następnie ku Euboei i Andros zwróconą. Wszakże Perikles wodzem będący i wtenczas, to samo zachowywał zdanie aby Atheńczykowie nie wyciągali przeciw wrogom z Miasta, co za pierwszém ich wtargnięciem; lecz gdy jeszcze na równinie zabawiali, zanim do pomorskiéj dzielnicy przyciągną, przygotował napaść na Peloponnes morską z stu łodzi złożoną, które gdy były uzbrojone, wypłynął na morze. Prowadził zasię na tych nawach cztery tysiące hoplitów atheńskich i trzystu jeźdzców na statkach powodowych poraz pierwszy wówczas z starych naw przyrządzonych; przyłączyli się nadto do wyprawy Chijowie i Lesbiowie z pięćdziesięciu łodziami. Kiedy ta flota Atheńczyków puszczała się na wody, pozostawiała Peloponnezyan już w ponadmorskiéj ziemi Attiki. Zawinąwszy zatém do Epidamnu w Peloponnezie spustoszyli szeroko jego okolicę, i uderzywszy na miasto unieśli się nadzieją że je zdobędą, nie udało się to przecież. Oddaliwszy się więc z Epidamnu, pustoszyli ziemię troezeńską, haliadzką i hermionijską; są to zaś wszystko ponadmorskie dzielnice Peloponnezu. Odtąd podniósłszy kotwice pożeglowali do Praziae w Lakonice, miasteczka pobrzeżnego, i okolicy coś spustoszywszy zdobyli samo i zburzyli. Tego dokonawszy odpłynęli do domu. Peloponnezyan już nie zastali w Attice ale już się byli wrócili do siebie. Przez wszystek zaś czas który Peloponnezyanie byli w ziemi Atheńczyków a Atheńczykowie wojowali na morzu, morowa zaraza tępiła Atheńczyków tak wśród wojska jak w Mieście, tak iż nawet mówiono, że Peloponnezyanie wyląkłszy się choroby, skoro wieść powzięli od zbiegów iże w Mieście panuje i zarazem przekonali się (naocznie) iż zmarłych chowano, szybciej wynieśli się z kraju. Za tego przecież wtargnięcia najdłużéj zatrzymali się na miejscu i całą ziemię Athen splądrowali; dni bowiem czterdzieści ogółem w ziemi attickiéj przebywali.
Tegoż jeszcze lata Hagnon syn Nikiasa i Kleopomp Kliniasza, współdowodzący z Periklesem, zabrawszy wojsko którego on był użył (uprzednio), wyprawili się natychmiast naprzeciw Chalkidejczykom na pomorzu Thracyi i przeciw Potidaei jeszcze obleganéj, i stanąwszy na miejscu narzędzia oblężnicze naprzeciw Potidaei zatoczyli i na wszelki sposób zdobyć ją usiłowali. Nie udawało im się atoli ani wzięcie miasta ani reszta wysileń nie odpowiadała wielkości wyprawy; wybuchła bowiem i tamże zaraza wielce gnębiła Atheńczyków, wytępiając wojsko, tak dalece że nawet dawniejsi żołnierze Atheńczyków zarazili się od wojska Hagnonowego, zdrowymi będący dotychczas. Formiona zaś i owych tysiąca sześciuset nie było już u Chalkidejczyków. Hagnon więc powrócił na swoich nawach do Athen z czterech tysięcy hoplitów tysiąc pięćset utraciwszy przez chorobę w dniach co najwięcej czterdziestu; tymczasem dawniejsze wojsko pozostawszy na miejscu oblegało dalej Potidaeę.
Po drugiém zasię wpadnięciu Peloponnezyan, Atheńczykowie gdy kraj ich powtórnie pustoszono a zaraza pospołu z wojną trapiła, odmienili całkiem umysły, i Periklesowi wyrzuty czynili że ich do téj wojny namówił i że przez niego w te nieszczęścia pogrążeni zostali, natomiast ku Lakedaemończykom serca nakłaniali do zgody. Wszak posłów kilku do nich wyprawiwszy, nic nie wskórali; zewsząd więc otoczeni uciskiem i bezradą w zdaniach, gniew swój na Periklesa wywierali. Ten zaś widząc ich rozjątrzonych na to co się dzieje a wszystko wzdy to czyniących co sam był przewidział, powoławszy zgromadzenie jeszcze zaś wtenczas był wodzem — usiłował odżywić w upadłych na duchu odwagę i odjąwszy zapalczywość przekonaniom, łagodniéj a mniej trwożnie umysły nastroić. Wystąpiwszy tedy tak przemówił.

„I oczekiwałem wybuchów gniewu waszego ku sobie, bo nie tajne mi jego powody, i zgromadzenie powołałem dla tego, ażebym upomniał i skarcił jeżeli w czém niesłusznie albo na mnie się unosicie albo niepowodzeniom łamać (się) dopuszczacie. Ja bowiem sądzę, że Miasto w całości swojéj na mocnym gruncie postawione więcej korzyści nadarza pojedyńczym, niżeli w jednostkach (swych) pomyślności zażywające, a w ogólnym składzie zachwiane. Błogością bo kołysany w własnym zakresie mieszkaniec z upadającą ojczyzną niemniej razem ginie, uciśniony zasię osobiście w pośrodku szczęśliwej o wiele pewniej się ocala. Skoro więc Miasto sposobne jest wytrzymać klęski pojedyńczych, lecz każdy pojedyńczy nie zdolny znieść ciosów Miasta, jakżeż nie należy wszystkim stawać w jego obronie, a nie, jak wy teraz czynicie, domowemi strapieniami wystraszać się i ratunku całości zaniechiwać, i mnie którym doradził wojnę i siebie samych, którzyście na słuszność jéj zgodzili się, wymówkami obrzucać! A przecież na mnie, tego to męża, złość wywieracie, który nie gorzéj od któregokolwiek drugiego możnym się mniemam rozpoznawać co potrzebne i tłumaczyć, bo kocham swe Miasto a wyższy jestem nad pieniężne zyski. Znający bowiem co krajowi zbawienne a nie pouczający o tém wyraźnie[13], tak dobrze jak gdyby wcale nie zastanawiał się nad tém; posiadający zaś obojgo, lecz źle życzący Miastu, nie porówno (jak przyjaciel) coś ku dobru domu wyrzecze; gdy nareszcie i to się w nim znachodzi (miłość kraju), lecz żądzą pieniędzy zwyciężon, wtenczas wszystko razem dla téj jednej zakały pono pójdzie na sprzedaż. Jeżeliście mnie zatem choć miernie wyżej posiadającym te przymioty nad innego uznawszy, dali się nakłonić do wojny, nie właściwie snać teraz winę krzywdzenia sprawy powszechnej mi przypisujecie. Boci którym wolny pozostawion wybór, a szczęśliwymi są w innych zakresach, wielki nierozum pochwycić za oręż; jeżeli przecież koniecznością było, albo ustąpiwszy natychmiast poddać się żądaniom sąsiadów albo naraziwszy się przemódz ich; kto uciekł przed niebezpieczeństwem większego skarcenia godzien od tego który je podjął. Owoż ja ten sam[14] jeszcze jestem i przekonania swego nie odstępuję; wy atoli zmieniacie się, skoro wzdy tak się złożyło, żeście dali się nakłonić gdyście jeszcze byli nietknięci, a żałujecie tego gdyście utrapieni; iże więc mowa moja w niedołęstwie przekonań waszych niezbawienną się okazuje, ponieważ to co uciąża już każdego czuciu dotykalne, korzyści zaś wykrycie usunięte jeszcze oczom wszystkich, w końcu gdy wielka zmiana, i to nagle, zwaliła się, za nisko upadł wasz umysł aby wytrwać w tém coście za dobre uznali. Ujarzmia bowiem rzdeń ducha wszystko nadspodziane, toż nad wszelkie prawdopodobieństwo uderzające; co prócz innych udręczeń, mianowicie z powodu zabójczej choroby was spotkało. A jednak Miasto wielkie zamieszkującym i w odpowiednich jemu (téj wielkości) obyczajach schowanym, trza wam, i klęskom największym z gotowością czoło stawić i godności swéj nie zagaszać – porówno bo ludzie skłonni są obwiniać każdego co poza przysługującą mu chwałą przyzostaje przez miękkość, jako nienawidzić wyrywającego się z zuchwałością do nie przynależnéj mu — lecz odjąwszy serca cierpieniom osobistym rzeczy powszechnéj się imać.“

Co do znojów zaś w pośrodku wojny, aby nie były za ogromne i abyśmy ich przecież powalczyć nie mogli, to niechaj wystarcza wam (ku spokojności) i owo co przed wami przy innych sposobnościach już wielekroć wykazywałem, jako niesprawiedliwie takowych się obawiacie; wyjawię atoli i to jeszcze, nad czém ani sami podobno nie zastanowiliście się kiedykolwiek iże to posiadacie ku rozciągnieniu wielkości panowania swego ani ja w mowach uprzednich; aczkolwiek ni teraz nie podnosiłbym tego względu, gdy powoływanie się nań nieco na przechwałkę zarywa, gdybym was przygnębionymi nad miarę nie widział. Mniemacież bo, że tylko nad sprzymierzonymi władacie, ja zasię oświadczam, iże z dwojga zakresów do użycia stawionych na widowni, ziemi i morza, nad jednym wy całkiem najzupełniejszymi jesteście panami, tak o ile w niem (morzu) teraz zasięgacie jakoli jeżeli dalej się rozpostrzedz zapragniecie; i nie masz nikogo coby was przypływających nawami które posiadacie powstrzymywał od tego, ni Król ni lud jakikolwiek z obecnie żyjących. Owoż zgoła nie do miary użytkowi mieszkań i ziemi, których uronieniem tak wielkie, jak mniemacie, straty ponieśliście, ta oto potęga przypada widomie; ni téż słuszna jest obruszać się o te straty, jak raczej (słuszna) za ogródek i pięknidło bogactwa tylko w porównaniu do tamtéj (potęgi) uważywszy pogardzić niemi, a utwierdzić w sobie przekonanie, że wolność jeżeli stawając w jej obronie ocalimy ją, łacno owe dobra odzyszcze, a tym co innym poddali się nawet późniejsze dorobki uszczuplanemi być zwykły, i nie gorszymi od ojców na obiedwie strony[15] okazać się, którzy z trudami a nie od innych dziedzicząc zdobyli je i nadto dochowawszy, nam w spadku oddali – sromotniej zaś stradać co się posiadało niżeli nabywając niepowodzenia doznać – i kroczyć wprost na wrogów nie tylko z nieustraszonością ale i z pogarda ducha. Pyszalska bo zuchwałość a z błogiéj nieświadomości nawet w niejednym tchórzu się zaradza, pogarda (wroga) natomiast w tym który na (jasném) przekonaniu oparł otuchę wyższości nad przeciwnikami, co w nas się znachodzi. Owoż śmiałość przy równości losu rozum (ne przekonanie) podniosłością ducha (nad wrogów) pewniejszą sprawia, a nadziei mniej zawierza, której moc w ostateczności dopiero działa, lecz przeświadczeniu na środkach któremi rozporządzać można opartemu, a tego opatrzność bezpieczniejsza.“

Słuszna jest także abyście dostojności Miasta z jego panowania wynikającej, z któréj dumnymi jesteście przewszyscy, nieśli poparcie, i nie uchylali się znojom albo cale za zaszczytami nie gonili; ni też godzi wam się sądzić, że o to jedno tylko, niewolę miasto swobody, toczycie zapasy, ale że o panowania utrate i niebezpieczeństwo tych dóbr dla których w panowaniu swem nienawiść na się ściągnęliście. Tego wam odstąpić nawet nie wolno już teraz, gdyby kto i to (oddanie panowania nad związkowymi) w obecnéj chwili zatrwożony za dobre uznawał, bezczynność swą tylko niem krasząc; jakoby bo samodzierstwo (tyrania) już to panowanie zadzierzacie, które zagarnąć niesprawiedliwém być się zdaje, ale i z rak wypuścić zbyt niebezpieczném. Bardzo szybkoby takowi ludzie i Miasto i drugich, nakłoniwszy do swoich przekonań, zgubili, nawet chociażby gdzie na odosobnieniu po swojéj myśli udzielne państwo urządzili; bezczynność bowiem nie ostoi się, nie pochwycona do szyku z żwawością do działań, ni przyda się na coś w władającém Mieście ale w podległém chyba do bezpiecznego służenia. Azatém ani dawajcie się uwodzić tego rodzaju obywatelom ani mnie w gniewie swym nie chowajcie, z którym i sami społem uradziliście wojnę; chociaż téż przeciwnicy na kraj nabiegli wyrządzili to co musieli wyrządzić, skoro postanowiliście nie być ich sługami. Zwaliła się przecież ponad to czegośmy oczekiwali, i ta oto choroba, jedyna klęska która przeszła srogością wszystko czegośmy mogli się spodziewać; i dla niej to, wiem iże w pewnej części więcej jeszcze znienawidzony jestem, nie sprawiedliwie atoli, chyba jeżeli również nadzwykle jakiego powodzenia doznawszy, mnie onoż przypiszecie. Znosić trzeba zesłania bogów jako nieodwrotną konieczność, ciosy wrogów z męską dziarskością; tak to bowiem w zwyczaju było u tego tu Miasta i dawniej, i teraz niech temu nikt u was przeszkody nie stawi. Wiecie zaś że ono największe imię pozyskało u wszystkich ludzi dla swego nieulegania nieszczęściom, że najwięcej ciał i znojów przyniosło w ofierze bojom, toż że potęgę największą aż do tego czasu posiada, któréj na wieki u potomnych, chociażbyśmy i teraz pochylili się gdzie nieco – wszystko bo i nadwęreżeniu z przyrodzenia podpada pamięć pozostanie: już to żeśmy jako Grecy nad największą liczbą Greków panowali i najogromniejszemi wojny czoło stawili tak wszystkim pospołu jak pojedyńczym ich szczepom, już to żeśmy Gród najbogaciéj we wszelkie potrzeby zaopatrzony i najznamienitszy zamieszkiwali. Jakkolwiek przewagom tym gnuśny przygani może, ale mąż czynu i sam o nie kwapić się będzie, a kto ich nie posiadł, zazdrościć (nam będzie). Znienawidzonymi zasię być i uciążliwymi na teraz, wszystkim dostało się w podziele którzykolwiek jedni nad drugimi panować zapragnęli; wszakże kto w wytężeniu o najdostojniesze cele nienawiść zbiera, dobrze się uradza. Nienawiść bowiem nie na długo podtrzymuje, natychmiastowa zasię świetność i niezatarta w pamięci sława potém pozostają. Wy tedy i co do przyszłéj chwały właściwie naprzód uchwaliwszy i co do natychmiastowej nie sromotnie, gotowością już w was obecną obojgo posiądźcie; ani więc heroldów do Lakedaemończyków nie wyséłajcie ani nie pokazujcie po sobie że was uciskają strapienia obecne, ponieważ którzy na widok nieszczęść najmniej upadają na duchu, a czynem jak najwaleczniéj im opór kładą, ci, tak miasta jak pojedyńczy, są najdzielniejszymi.“

Tak przemawiając starał się Perikles odjąć Atheńczykom gniew ku sobie i odciągnąć umysły od groz obecnych. Oni téż publicznie wprawdzie dali się nakłaniać jego przedstawieniom, i do Lakedaemończyków więcej już gońców nie wyprawiali a do wojny żwawiej się brali, ale z osobna trapili się jednak klęskami, lud – iże mając i tak niewiele i tego pozbawionym został, majętni zaś – iże piękne swe posiadłości po kraju w domach i bogatych przyrządach potracili, a co najważniejsze, wojnę miasto pokoju zyskali. Nie prędzéj atoli wszyscy razem złożyli zapalczywość swą ku Periklesowi, aż go na pieniądze skarali. Nie długo wzdy potém znowu, jak to lubi tłum czynić, wodzem go wybrali i wszystkie sprawy mu poruczyli, na to co każdy w domowym obrębie cierpiał otępiawszy już nieco, a do zaradzania temu, czego wszystko Miasto potrzebowało, jego najgodniejszym być sądząc. Dopóki bowiem stał on na czele Miasta, w czasie pokoju z umiarkowaniem mu przewodził a z oględném bezpieczeństwem czuwał nad dobrem, i wzrosło téż za jego rządów do najwyższej potęgi; a kiedy wojna nastala, zdaje się że mąż ten i wśród téjże naprzód obliczył siły Miasta. Przeżył wojny dwa lata i sześć miesięcy; a skoro umarł, jeszcze rozlegléj rozpoznano opatrzne jego rachuby co do toczącej się walki. Utrzymywał on bowiem, że Atheńczykowie spokojnie się zachowując a siły morskie starannie pielęgnując, panowania nie rozszerzając w czasie boju ni téż Miasta nie narażając na ostateczność, przemogą Peloponnezyan; ale oni i temu wszystko na opak czynili, i w innych rzeczach, obcych snać celowi boju, wedle ambitnych zachciewek pojedyńczych i korzyści prywatnych, źle i dla siebie samych i dla swych związkowych, sprawami powszechnemi pokierowali, które to czyny w dobrym razie jednostkom cześć i zysk raczej przynosiły, jeżeli się zaś nie udały, Miastu co do wojny ciosy zadawały. Przyczyna przewagi Periklesa była, że potężny znaczeniem i głębokością zdania, a na wskroś widny wszystkim z niedostępności dla darów pieniężnych, z niezawisłością utrzymywał w ryzach tłuszczę, i nie przez nie był wiedziony, ale sam ją wiódł raczej, ponieważ nie posiadając władzy niegodziwemi środki nabytéj, nie przemawiał wedle upodobania tłumu, lecz dzierząc na godności opartą, i z zapalczywością w niejedném onemuż sprzeciwiał się. Ilekroć przynajmniej dostrzegł gdzie lud nie w porę zuchwałością się podnoszący, przerażał go mowami swemi do trwogi, a ulękłych znowu nierozumnie, podnosił na odwrot do śmiałości. Toż była ta władza jego z nazwiska ludowładztwem (demokracyą), z istoty jednak panowaniem przez jednego męża sprawowaném. Późniejsi natomiast przywódzcy, i równi więcéj sobie zdolnością sami, i cheiwi każdy z osobna stać się pierwszym, chwytali się (środka) naginania wedle upodobań ludu, i spraw publicznych. Z tego przecież tak wiele innych błędów wypłynęło, ile w Mieście wielkiém i panowanie w ręku trzymającém, jako i owa wyprawa morska przeciwko Sicylii, która nie tyle była krokiem nierozwagi ze względu na tych przeciw którym ją podjęto, ile wyséłający ją zawinili, nie postanowiwszy nadto dla oddalających się z domu tego co im było nieodzowne, ale wedle osobistych oszczerstw co do naczelnictwa nad ludem, nie tylko bieg rzeczy w obozie osłabili, ale i co do interesów w Mieście po raz pierwszy pomiędzy sobą w zakłócenie popadli. Porażeni przecież na głowę na Sicylii tak w wojsku lądowém jako w wielkiej części floty, nadto już i w Mieście stronnictwami szarpani, jednakowoż Atheńczykowie trzy lata opierali się i dawniejszym wrogom i połączonym z nimi od Sicylii, prócz tego większej liczbie związkowych już od nich odpadłych, a później nawet Cyrusowi synowi Króla do tamtych przyłączonemu, który Peloponnezyanom pieniędzy na flotę dostarczył; i nie pierwéj ustąpili aż sami pomiędzy sobą domowemi rozdwojeniami rzecz do upadku przywiedli. Tyle to zbyło jeszcze wtedy[16] dla Periklesa z tych środków, z których pomocą jak obliczył, mogli Atheńczykowie nawet wielce łatwo przemódz wojną Peloponnezyan samych.
Lakedaemończycy z związkowymi wojowali tego lata na stu nawach przeciwko Zakynthowi, wyspie naprzeciw położonéj Elidzie; są zaś Zakynthiowie osadnikami Achaeów z Peloponnezu a sprzymierzeni wówczas z Atheńczykami. Napłynęli ich Lakedaemończycy z tysiącem hoplitów pod wodzą Knemosa Spartiaty, co flocie naczelniczył. Wysiadłszy na ląd większą część okolic spustoszyli. Lecz gdy mieszkańcy nie poddali się, odpłynęli znów do domu.
W końcu tegoż lata Aristej Korinthianin i posłowie Lakedaemończyków Aneristos, Nikolaos, Stratodem, Timagoras z Tegei i Argejczyk Pollis z osobistych pobudek[17], wyruszywszy do Azyi do Króla, izali go nie skłonią jako do dania pieniędzy i wojowania społem, przybywają najprzód do Sitalkesa syna Teresa w Thracyi, już to pragnąc go namówić, gdyby się udało, do oderwania się od przymierza z Atheńczykami i wyprawienia przeciwko Potidaei, kędy znajdowało się wojsko Atheńczyków oblegające miasto, już téż co głównym ich było celem, aby za jego pośrednictwem przedostać się poza Hellespont do Farnakesa syna Farnabaza który ich miał zaprowadzić do Króla. Lecz znajdujący się właśnie u Sitalkesa posłowie Atheńczyków Learch syn Kallimacha i Ameiniades syn Filemona nakłaniają Sadokosa syna Sitalkesa co został obywatelem atheńskim, aby im oddał w ręce owych mężów, by przebrawszy się do Króla Miastu jego, ile możność, szkód nie zadali. Sadokos téż namówiony, ciągnących przez Thracyą do łodzi na któréj zamierzali się przeprawić przez Hellespont, nim wstąpili na nią, pochwytuje, wysławszy z Learchem i Ameiniadesem zastęp, któremu nakazał gońców Peloponnezyjskich w moc oddać Atheńczykom; ująwszy ich tedy uwieźli do Athen. Lecz gdy tu przybyli, Atheńczykowie ustraszywszy się Aristeja, aby znowu im więcej jeszcze złego nie wyrządził uciekłszy, ponieważ co uprzednio pod Potidaeą ucierpieli i na wybrzeżach Thracyi jego być dziełem wykazało się, nie sądzonych i pragnących kilku słowy przemówić tegoż dnia jeszcze pozabijali wszystkich i do wąwozów wrzucili, uważając się w prawie do tego samego odwetu za to co im Lakedaemończykowie wprzód przyczynili, kupców z Athen i od ich związkowych na łodziach ciężarowych około Peloponnezu żeglujących, których pochwytali, pogładziwszy i w takież wąwozy powtrącawszy. Wszystkich bowiem w początkach téj wojny Lakedaemończykowie których tylko złapać im się udało na morzu jako wrogów zatracali, i to nie tylko wojujących razem z Atheńczykami ale nawet nie łączących się z żadną jeszcze ze stron walczących.
Pod te same czasy, na schyłku lata, Amprakioci już to sami już to wielu z barbarów podnieciwszy pociągnęli na Argos amfilochijskie i na resztę Amfilochii. Nieprzyjaźń zasię ich z Argejami z następującéj okoliczności pierwszy początek wzięła. Argos amfilochijskie i resztę Amfilochii osiedlił, po wypadkach pod Troją do domu powróciwszy a nie zadowolony z stanu rzeczy w Argach, Amfiloch syn Amfiareosa, nad zatoką Amprakiotską, współimiennie je ojczystemu miastu, Argami przezwawszy. I było to miasto największém w Amfilochii i najprzemożniejszych posiadało mieszkańców. Przygniecieni przecież nieszczęściami w wielu następnych pokoleniach, powołali doń Amprakiotów swoich sąsiadów na współmieszkańców, i zgreczeni zostali język swój teraźniejszy helleński wtenczas po raz pierwszy od współosiadłych Amprakiotów przejąwszy; reszta zaś Amfilochów jest barbarami. Wyganiają tedy Argejów Amprakioci po niejakim czasie i sami władną w mieście. Amfilochowie zaś gdy to nastąpiło, oddają się w opiekę Akarnanom, i zawezwawszy z nimi razem Athenczyków, którzy im Formiona wodza przysłali i naw trzydzieści, za tegoż przybyciem przemocą biorą Argos, Amprakiotów zamieniają w niewolników, i społem zasiedlają gród Amfilochowie i Akarnanie. Następnie związek po pierwsze stanął pomiędzy Atheńczykami i Akarnanami. Amprakioci zaś nienawiść ku Argejom od owego ujarzmienia swoich ziomków najprzód zaciągnęli, później zaś w czasie obecnéj wojny powyższą oto wyprawę podjęli, złożywszy ją ze swoich, z Chaonów i innych niektórych w pobliżu siedzących barbarów. Owoż przybywszy do Argos kraj wprawdzie opanowali, lecz miasta nie podoławszy zdobyć szturmem do niego przypuszczonym, cofnęli się do domu i po szczepach swych rozsypali. Tyle stało się tego lata.
W nadeszłéj zimie Atheńczykowie wysłali dwadzieścia naw naokoło Peloponnezu pod wodzą Formiona, który wypadając z Naupaktu czuwał nad tém, aby ani nie wypływał z Korinthu i Krizejskiej zatoki nikt ani nie wpływał do niéj; inne zaś sześć łodzi do Karyi i Lycii wyprawili z naczelnikiem Melezandrem, aby w tych stronach pieniądze ściągały i rozbójnictwu Peloponnezyan nie dopuszczały ztąd wypadającemu uszkadzać przepływu naw ciężarowych od Fazelis, Foenicyi i tamecznego stałego lądu przybywających. Ale zawinąwszy z wojskiem Atheńczyków morskiem i siłami związkowych do Lycii Melezander, poległ i część pewną wojska utracił pokonany w bitwie.
W tejże również zimie Potidaeaci, gdy już dłużej nie mogli oblężeniu się opierać, ale i wtargiwania Peloponnezyan do Attiki bynajmniej nie odciągały Atheńczyków odtąd i żywność w grodzie wyczerpnęła się, tak że i do różnych ztąd przyszło już ostateczności u potrzebnych nieodzownéj strawy, a niektórzy nawet ciał ludzkich zakosztowali; taki nareszcie układają się o poddanie z dowódzcami Atheńczyków sobie naprzeciw postawionymi, Xenofontem synem Euripida, Hestiodorem synem Aristokleidesa i Fanomachem synem Kallimacha. Ci przyjęli układy, widząc ucisk wojska w okolicy na zamiecie zimowe wystawionéj, a z drugiéj strony bacząc na dwa tysiące talentów, które Miasto już na to oblężenie wydało. Zgodzono się więc na warunki, ażeby oblężeni wyszli z miasta wraz z dziećmi, żonami i zaciężnym ludem, w jedném wierzchniém odzieniu mężczyźni, niewiasty zaś z dwiema, i zabierając pewną umówioną ilość pieniędzy na drogę. Wyciągnęli tedy pod zasłoną przymierza do Chalkidiki i gdzie kto mógł; tymczasem Atheńczykowie obwiniali wodzów że bez ich przyzwolenia układ zawarli, sądzili bowiem że potrafiliby opanować Potidaea tak jak pragnęli, i poźniej wyprawili do niej osadników z grona własnych mieszkańców i zaludnili ją. To działo się téj zimy, i drugi rok skończył się téj wojny którą Thucydides opisał.
Nadchodzącego zaś lata Peloponnezyanie i związkowi do Attiki nie wtargnęli, lecz wyprawili się przeciwko Plataei; przywodził Archidam syn Zeuxidama, król Lakedaemończyków. Osadziwszy wojsko zabierał się do pustoszenia kraju, ale Platejczykowie natychmiast wyprawiwszy posłów do niego, tak przemómówili.

„Archidamie i Lakedaemończycy! niesprawiedliwie poczynacie ani téż godnie ni was ni ojców z których pochodzicie, ziemię Platejan najeżdżając. Pauzaniasz bowiem syn Kleombrota, Lakedaemończyk, oswobodziwszy Grecyą od Medów pospołu z tymi Hellenami co nie wzdragali się podjąć niebezpieczeństwo bitwy którą u nas stoczono, uczyniwszy ofiary na rynku Plataeów Zeusowi Oswobodzicielowi i zwoławszy wszystkich sprzymierzeńców oddał Platejczykom ziemię i Miasto ich na niezależne zamieszkiwanie, zawarowawszy ażeby nikt kiedykolwiek niesprawiedliwie przeciwko nim nie wojował, ani téż w celu ujarzmienia ich, w przeciwnym zaś razie, żeby bronili ich ci obecni (wtenczas na rynku) związkowi wedle siły. Te oto nagrody dali nam wasi ojcowie za cnotę i ochoczość wśród owych niebezpieczeństw okazaną, wy zaś na opak temu postępujecie; spiknąwszy się bowiem z Thebanami najbardziej nam znienawidzonymi, w niewolników nas obrócić przybyliście. Ale na świadki przywołując bogów, tak którzy ówczesne przysięgi zatwierdzili, jako waszych ojczystych i naszych krajowych, wzywamy was, abyście tej oto ziemi platejskiej nie krzywdzili ni téż świętych zobowiązań nie przekraczali, lecz pozostawili nas samorządnymi, jak to Pauzaniasz za słuszne uznał.“
Po tej przemowie Plataejan przejąwszy słowo Archidam, odrzekł:
„Sprawiedliwie mówicie, o mężowie platejscy, jeżeli odpowiednio mowom uczynicie. Jako bowiem Pauzaniasz wam poruczył, i sami rządźcie się oddzielnie i innych współoswobodzajcie, którzy wziąwszy udział w ówczesnych niebezpieczeństwach, z wami przysięgali a teraz są pod jarzmem Atheńczyków, i dla ich to téż oswobodzenia jako i innych te tak wielkie oto uzbrojenia i wojna nastąpiły. Do téj to siły zbrojnéj najlepiej przyłączywszy się i sami, pozostańcie wiernymi przysięgom; jeżeli zaś nie chcecie, to jakośmy was już uprzednio powoływali, zachowajcie się spokojnie posiadając co wam przypadło i bądźcież choćby już ani z jednymi ani z drugimi, ale przyjmujcie obie strony jako przyjazne, w zamiarach wojennych zaś ani tych ani tamtych. I na tém poprzestaniemy.“

Archidam tyle powiedział; posłowie zaś Plataejan usłyszawszy to odeszli do miasta i przedłożywszy ludowi słowa Archidama odpowiedzieli mu, że niepodobna jest Platejczykom uczynić do czego ich wzywa bez Atheńczyków, dzieci bowiem ich i żony znajdują się u nich; lecz że lękają się i o całe miasto, ażeby po oddaleniu się Peloponnezyan Atheńczycy nadszedłszy nie wzbronili im dotrzymać zobowiązań, albo Thebanie, pod pozorem, że co do punktu przyjmowania obu stron i sami w zaprzysiężony układ objęci, powtórnie ich miasta zająć się nie pokusili. Ale Archidam na to, ośmielając Plataejan, rzecze: „owoż miasto i domy nam Lakedaemończykom poruczcie, tudzież ziemi granice pokażcie i drzewa pod liczbą i cokolwiek jeszcze przeliczyć się pozwala; sami zaś ustąpcie z kraju gdzie chcecie, dopóki wojna trwać będzie; kiedy zaś przejdzie, powrócimy wam cokolwiek od was obejmiemy. Aż do tego zaś czasu jako własność u nas złożone przechowywać będziem, uprawiając role i daninę składając, ktora wam do wyżywienia się wystarczy.“
To usłyszawszy posłowie znowu odeszli do Miasta, i naradziwszy się z ludem, oświadczyli że pragną to czego się domaga Archidam nasamprzód przedłożyć Atheńczykom, i jeżeli ich przekonają, postąpić tak; aż do téj chwili domagali się zawieszenia broni i żeby kraju ich nie pustoszono. Archidam téż zawarł rozejm na dni tyle ile prawdopodobnie na drogę do Athen i z powrotem potrzeba było, i krainy nie wypleniał. Posłowie platejscy tymczasem ruszyli do Atheńczyków i naradziwszy się z nimi powrócili do domu zwiastując swoim w mieście w odpowiedzi, co następuje: „ani w czasie uprzednim, o mężowie platejscy, odkąd sprzymierzeńcami zostaliśmy, głoszą Atheńczykowie, w żadnéj rzeczy krzywdzonych nie opuściliśmy, ani więc teraz bez obrony nie pozostawim, lecz posiłkować będziem wedle sił. Zaklinają was tedy (Atheńczykowie) na przysięgi które ojcowie wasi składali, nie naruszać w niczem wzajemnego przymierza.“
Na takie odwieszczenia posłów, Platejczykowie uradzili: nie zdradzać Atheńczyków, ale znosić spokojnie i na pustoszenie kraju, jeśli trzeba, patrząc i cokolwiek innego jeszcze cierpiąc, gdyby przypadło; nie wydalać się zaś odtąd już ani w jednéj osobie, ale z murów odpowiedzieć, że niepodobieństwem jest dla nich uczynić, czego się domagają Lakedaemończycy. Tę odpowiedź skoro dali, już zatém najprzód do przyzwania świadectw i bogów i bohaterów krajowych, podniósł się król Archidam, w te słowa przemawiając:

„Bogowie ilu was krainę Platejską osłania i bohaterowie! świadczycie mi jako ani na razie niesprawiedliwie, ponieważ ci tu pierwéj odbieżeli spółzaprzysiężonego związku, nie wkroczyliśmy na tę ziemię, na której ojcowie nasi do was modły zaniósłszy pokonali Medów a wyście ją sprawili pomyślność niosącą orężowi Greków, ani teraz, jeżeli coś poczniemy, krzywdy dopuszczać się nie będziemy; zawezwawszy bowiem (Plataejan) po wielekroć i to do słusznych ustępstw, nie osięgamy tego. Toż zdarzcie łaskawie, aby ci co zapoczątkowali niesprawiedliwością ukarani byli, pomszczenia się zaś dostąpili którzy je przynoszą wedle praw.“
Tak zawezwawszy bogi, poprowadził wojsko do boju. Nasamprzód opalisadował Plataejan drzewami które wycięto, ażeby już nikt z grodu nie wydostał się; następnie wał usypano ku miastu, w nadziei że bardzo prędko zdobytém będzie gdy tak wielkie wojsko pracuje. Tnąc tedy drzewo na Kithaeronie obudowywano niém groblę po oboch stronach, na krzyż jako ściany je stawiając, ażeby nasyp (wał) za szeroko się nie rozsuwał;[18] na to znoszono (w środek) chróst, kamienie, ziemię i cokolwiek nadto mogło skutecznie zapełniać przestwór wnętrzny. Przez dni siedmdziesiąt i nocy sypano bez przerwy, przedziałami odpoczywając, tak że kiedy jedni pracowali drudzy snu i strawy używali; tymczasem xenagowie[19] lakedaemońscy społem (z własnymi miast wodzami) przewodniczący poszczególnym miastom napędzali do roboty. Plataejowie zaś widząc wznoszącą się groblę, drewniany mur spoiwszy i ten postawiwszy na murze Miasta tam gdzie wał od zewnątrz sypano (pod Miasto) wypełnili go cegłami pozdejmowanemi z pobliskich mieszkań. Opasanie (cegieł) tworzyło drzewo, żeby budowa podnoszona w górę nie rozpadła się. Zasłony miała ze skór syrowych i wyprawionych, ażeby tak pracujący jak drzewo nie byli rażeni strzałami ognistemi, i tamci bezpiecznie dzieło swe posuwali. Dźwigał się mur wysoko, lecz i nasyp oblegających wyrównywał mu się nie leniwo. Tedy Plataejowie na taki pomysł wpadają: oto wydrążywszy mur w tém miejscu gdzie wał przytykał, ziemię zeń wybierali. Spostrzegłszy to Peloponnezyanie, natłaczając kosze z trzciny gliną wrzucali w otwór, ażeby nie rozsypując się tak jak ziemia nie mogła być wybraną. Plataejowie więc tutaj odcięci zaniechali tego, lecz wykopali ganek podziemny z Miasta, umiarkowawszy kierunek pod nasyp Peloponnezyan, i tą drogą wciągali znowu do siebie ich ziemię; i oszukiwali tém długo pozewnątrz pracujących, iże ci narzucaniem od wierzchu mało dopinali gdy spodem wysuwano im nasyp i tenże wciąż osiadał na wypróżnionéj otchłani. Atoli Plataejowie obawiając się aby i tak nie podołali nieliczni przeciwko wielu dotrzymać na dłużéj, ten nowy wybieg wynajdują. Owej wielkiej budowy naprzeciwko nasypowi nieprzyjacielskiemu zaniechali daléj prowadzić, ale od obóch stron począwszy od niższego muru ze środka w kształcie półxiężyca w Miasto jęli wznosić nowy mur, ażeby gdyby wielki zdobytym został, ten opór stawiał i zmusił przeciwników znowu do niego groblę sypać i postąpiwszy w wnętrze miasta podwójny mieć ucisk a znajdować się w położeniu od więcej stron sięganém pociskami. Lecz razem z sypaniem grobli Peloponnezyanie machiny pod miasto podsunęli, jednę która podstawiona do owego wielkiego zabudowania Plataejan przy nasypie, znaczną część jego rozchwiała i Plataejan potrwożyła, inne po różnych miejscach muru, które przecież zarzucając węzły sznurowe wciągali na wierzch Plataejowie, tudzież belki ogromne przytwierdziwszy długiemi żelaznemi łańcuchami u obu końców, od ścięć (końców) dwóch na poprzek przełożonych i wystających po za mur balów, i wciągnąwszy je do góry, ilekroć machina szturmująca nieprzyjacioł miała cios zadawać (murowi), spuszczali belkę na zwolnionych łańcuchach i nie przytrzymując ich rękami, a ona z zapędem wpadając utrącała głowę tarana.

Następnie Peloponnezyanie, gdy i machiny nic nie pomagały i owo przeciwmurowanie wystawione zostało (przez Plataejan), osądziwszy że nie sposób jest za pomocą obecnych dzieł groźnych zdobyć miasto, gotowali się do opasania go naokół murem. Pierwéj jednakże zdało się popróbować ogniem, czy nie będą mogli za nastąpieniem wiatru rozpostrzeć go na miasto, które nie było wielkie; na wszelkie pomysły bowiem silili się, jakby je przecież bez nakładu i dłuższego oblężenia dostać w swoję władzę. Znosząc więc snopy chróstu, porzucali je obok siebie od wału (począwszy) aż do przestworu najprzód pomiędzy murem a nasypem, który to przestwór gdy prędko zapełniony został z powodu mnogości rąk pracujących, nagromadzili i po innych stronach miasta jak daleko od wysokości nasypu tylko zasięgnąć mogli takież stósy suchego drzewa, zaczém wrzuciwszy ogień podsycony siarką i smołą zapalili to wszystko. Owoż wybuchły wraz tak ogromne płomienie, jakich nikt jeszcze do owego czasu dłonią ludzką podnieconych nie oglądał; już bowiem zdarzało się przecież że drzewa po górach tarte o siebie przez wiatry same przez się w żar i płomień z tego powodu wystrzeliły. Ale to było straszliwe widowisko, i bardzo mało brakło, żeby Plataejowie uniknąwszy innych niebezpieczeństw, tego pastwą nie byli się stali; na wielką bowiem przestrzeń w środku miasta nie można było dostąpić, i gdyby wiatr był w tę stronę powiał, jak spodziewali się Peloponnezyanie, nie było ratunku. Teraz zasię nawet to wedle podania miało się przyłączyć, że ogromny deszcz z nieba wraz z grzmotami nagle powstawszy zagasiły pożar i tak niebezpieczeństwo ustąpiło.
Peloponnezyanie zaś gdy im i to nie udało się, część pewną obozu pozostawiwszy, większą zaś rozpuściwszy do domów, jęli obmurowywać miasto do koła, rozebrawszy obszar wedle miast; rów zaś był od wnętrza i zewnątrz, z którego wyrzutu robiono cegłę. Kiedy wzdy całe dzieło było skończone, około zejścia Niedźwiadka (z początkiem jesieni) pozostawiwszy załogi dla połowy mury — drugiej połowy strzegli Boeotowie — odciągnęli z wojskiem i rozwiązali się po miastach. Plataejowie tymczasem dzieci, niewiasty, starców i tłum nieprzydatnéj ludności wyprawili byli uprzednio do Athen, sami zaś oblężeni pozostawszy w liczbie czterechset, którą pomnażało ośmdziesięciu Atheńczyków, dziewięć niewiast i stu przyrządzaczy strawy. Tylu ich było wszystkich razem, kiedy się rozpoczęło oblężenie, a nikogo innego więcej w grodzie ani niewolnika ani wolnego. Takim również trybem oblegane były Plataeje.
Tegoż lata a równocześnie z wyprawą na Plataeje, Atheńczykowie z dwiema tysiącami hoplitów swego obywatelstwa i trzystu konnymi wojowali naprzeciwko Chalkidejczykom na wybrzezach Thracyi i Bottiaeom, w porze kwitnienia zboża; przywodził Xenofon syn Euripida trzeciowtór. Ci zaciągnąwszy pod Spartolos w Bottice, poniszczyli zasiewy; lecz zdawało się że miasto się podda za sprawą pewnych w niém nad tém pracujących. Ale gdy przeciwne stronnictwo wyprawiło gońców do Olynthu, nadeszli hoplici i inne wojsko na załogę; które gdy wystąpiło z Spartolu do bitwy, uszykowali się i Atheńczykowie pod samém miastem. Owoż hoplici Chaldejczyków i zaciężni niektórzy z nimi pokonani zostali przez Atheńczyków i cofają się do Spartolu, lecz jazda Chalkidejów i lekkozbrojni gromią atheńską konnicę i lekkich; mieli zaś przy sobie niewiele peltastów z ziemi Kruzijską zwanej. Toż właśnie gdy się bitwa zawiązała, pospieszają na pomoc inni peltastowie z Olynthu. Jak tylko to zobaczyli lekkozbrojni spartolscy, nabrawszy ducha pr nadejście posiłków, tudzież że uprzednio nie zostali przemożeni, rzucają się znowu wraz z Chalkidejskimi jeźdzcami i tymi co na pomoc przybyli na Atheńczyków; a ci ustępują do dwóch szyków które pozostawili przy taborze. Wszakże ilekroć Atheńczykowie posunęli się naprzód, tamci ustępowali, lecz na cofających się znów nacierali i godzili oszczepami. Tymczasem konni Chalkidejscy najeżdżając gdzie najdogodniej uderzali, i cale nie mało nastraszywszy Atheńczyków zwrócili ich i ścigali daleko. Tu Atheńczykowie pierzchnęli do Potidaei, lecz później trupów pod zasłoną zawieszenia broni uprowadziwszy do Athen powrócili z tém co z wojska pozostało; poległo ich trzystu trzydziestu i wszyscy dowódzcy. Chalkidejczycy zaś i Bottiaeowie pogromnik wystawili i ciała swoich pogrzebawszy, rozeszli się po miastach.
Tego samego lata nie długo po tamtych wypadkach, Amprakioci i Chaonowie pragnąc całą Akarnanią zawojować a od Atheńczyków oderwać, namawiają Lakedaemończyków do uzbrojenia floty z sił związkowych i przysłania tysiąca hoplitów do Akarnanii, tłumacząc że jeżeli morzem i lądem razem z nimi pójdą, gdy niepodobno jest współposiłkować od morza (pobrzeżnym) Akarnanom, z łacnością zająwszy Akarnanią może i Zakynthos i Kefallenią opanują, i przeto Atheńczykom nie bez trudności już przyjdzie opływać Peloponnes; jest zasię nadzieja, że i Naupaktos zabiorą. Lakedaemończycy skłoniwszy się, Knemosa jeszcze naczelniczącego flocie, z żądanymi hoplitami na niewielu łodziach wyprawiają natychmiast, flocie zaś nakazali uzbroiwszy się, jak najprędzej żeglować do Leukady. Popierali zaś Korinthianie jak najgorliwiej sprawę Amprakiotów, jako swoich osadników. Owoż nawy z Korinthu, Sikyonu i miejsc tu położonych uzbrajały się, oddziały zaś z Leukady, Anaktorion i Amprakii pierwéj przybywszy, oczekiwały w Leukadzie. Knemos zasię i tysiąc jego hoplitów skoro przeprawili się uszedłszy baczności Formiona, dowodzącego dwudziestu nawom attickim strażującym około Naupaktu, pociągnęli natychmiast w pochód na wyprawę lądem. Tu przyłączyli się do Knemosa z Greków Amprakioci, Leukadiowie, Anaktoriowie, prócz własnych tysiąca peloponnezyjskich hoplitów, z barbarów tysiąc Chaonów bezkrólewskich, którymi dowodzili, roczném naczelnictwem ugodzeni z rodu panującego Fotyos i Nikanor. Ciągnęli z Chaonami i Thesprotowie nie będący pod królami. Molosów prowadził i Atinthanów Sabylinthos, opiekun króla Tharypa, jeszcze chłopięciem będącego. Parawaeów Oroidos, sam król. Orestów zaś tysiąc, nad którymi królował Antioch, z Parawaeami dzieliło wyprawę pod Oroidosem, któremu ich poruczył Antioch. Nadesłał i Perdikkas potajemnie przed. heńczykami tysiąc Macedonów, którzy później nadeszli.
Z tém to wojskiem pociągnął Knemos, nie zaczekawszy za flotą z Korinthu; i idąc przez Argejską złupili Limnaeą, wieś nieobmurowaną. Przybywają zatém pod Stratos, największe miasto w Akarnanii, sądząc że jeśli to najprzód zabrać potrafią, reszta z łacnością im odda się w ręce. Tymczasem Akarnanowie dowiedziawszy się że i lądem ogromne wojsko do nich wtargnęło iod morza na nawach razem przybędą nieprzyjaciele, nie spieszyli do spólnej pomocy ale każdy z osobna strzegł swojej dzielnicy, a do Formiona wyprawili gońców prosząc o ratunek; ten przecież odpowiedział, że nie może Naupaktu bez zasłony pozostawić, kiedy flota z Korinthu zamierza wypłynąć. Peloponnezyanie zaś i związkowi uczyniwszy trzy zastępy swego wojska, kroczyli na miasto Stratiów, ażeby w pobliżu zaobozowawszy, gdyby namowami nie skłonili, czynem popróbowali murów. I posuwali się naprzód, środek zajmując Chaonowie i inni barbarowie, od prawej ich Leukadiowie, Anaktoriowie i ci co z nimi, na lewej Knemos z Peloponnezyanami i Amprakiotami; rozdzieleni zasię byli od siebie daleko i tu i owdzie nawet nie widzieli się. Owoż Grecy w szyk sprawieni postępowali naprzód i mając się na baczności, dopóki w stósowném miejscu nie rozłożyli się taborem; lecz Chaonowie i siłom swym ufając i mając sławę najbitniejszych z lądowców tamtostronnych, nie zatrzymali się wcale do zajęcia obozu, ale ruszywszy jednym zapędem z resztą plemion barbarskich sądzili, iż za pierwszym okrzykiem miasto posiędą a dzieło będzie ich sprawą. Stratiowie natomiast wymiarkowawszy ich gdy jeszcze podchodzili i zauważywszy, że gdyby tak odosobnionych pokonali, jużby Grecy może nie tak śmiało do nich się przybliżyli; obstawiają najprzód okolice miasta zasadzkami, a kiedy barbarowie nadeszli, hurmem wypadłszy z grodu i z zasadzek uderzają na nich. Potrwożyli się Chaonowie i wielu z nich ginie, inni zaś barbarowie widząc że ustępują, nie dotrzymali już ale pierzchnęli. Tymczasem z greckich obozów żaden nic nie wiedział o téj bitwie dla zbytniego wysunięcia się naprzód barbarów a mniemania Greków, że dla tego pospieszają aby leże zająć. Skoro atoli uciekający barbarowie tłoczyć się zaczęli na nich, przyjęli ich i ściągnąwszy obozy zachowywali się tamże dzień cały spokojnie, gdy Stratiowie nie dawali im pola przeto że jeszcze reszta Akarnanów nie była się zebrała do nich; tylko zdala razili procami i utrudzenia sprawiali; nie mogli się bowiem nigdzie ruszyć bez broni. Uchodzą téż Akarnanie za najprzedniejszych w tém dziele. Skoro nareszcie noc nastąpiła, Knemos cofnął się co żywo ponad rzekę Anapos, który płynie o ośmdziesiąt stadiów od Stratosu, i trupów nazajutrz zebrał pod zasłoną zawieszenia broni, a gdy przyłączyli się do niego przez przyjaźń Oeniadowie ustąpił do ich kraju, zanim wojsko związkowych nadciągnęło. I ztąd wszyscy rozeszli się do domów; Stratiowie zaś wystawili pogromnik na cześć walki z barbarami.
Atoli flota z Korinthu i od innych związkowych zatoki Krizejskiéj, która miała przystawić się do Knemosa, ażeby przeszkodzić posiłkowaniu Akarnanów ponadmorskich w głąb kraju ku Stratos, nie zjawia się; ale zmuszona była około tych samych dni co bitwa pod Stratos przypadła stoczyć bój morski naprzeciwko Formionowi i jego dwudziestu łodziom attickim które strażowały pod Naupaktem. Formion bowiem upilnował ich kiedy ponad wybrzeżem poza zatokę wypłyną, aby uderzyć (na nich) na otwartém morzu. Lecz Korinthianie i ich sprzymierzeńcy żeglowali nie jakoby do bitwy morskiéj, ale więcéj do lądowej wyprawy urządzeni na Akarnanią i nie dopuszczając aby z czterdziestu siedmiu ich łodźmi ośmielili się Atheńczykowie swemi dwudziestu bitwę wodną stoczyć; skoro atoli naprzeciw mimo brzegów płynących zobaczyli, podczas gdy oni (Korinthianie) wzdłuż lądu posuwali się, a gdy z Patrae w Achaji do naprzeciwnego stałego lądu przeprawiali się na Akarnanię, ujrzeli Athenczyków od Chalkidy i rzeki Euenu nadpływających ku sobie, a nie udało im się niepostrzeżenie nocą dobić do portu; taki tedy zmuszeni zostają przyjąć bitwę w pośrodku cieśniny (przesmyku). Dowódzcami byli, prócz naczelników od miast pojedyńczych co do tej wyprawy się przyłączyły, Korinthian Machaon, Isokrates i Agatharchidas. Owoż Peloponnezyanie ustawili łodzie swoje w okrąg jak tylko mogli największy nie dopuszczając przełamywania szyku, przodami na zewnątrz, a tyłami na wnątrz, tudzież lekkie łodzie które towarzyszyły w środek zajęli powraz z pięciu najlepiej stérującemi nawami, aby w maléj odległości natychmiast wypływać na nich na miejsce gdzieby nieprzyjaciel napierał. Atheńczykowie zaś po jednéj tylko nawie 84 w szyk zająwszy opływali kolem Peloponnezyan i ścisnęli ich w szczupłą przestrzeń, żeglując prawie tuż przy bokach naw przeciwnych i oczekiwanie wzniecając natychmiastowego uderzenia na nie; wszakże zapowiedzianém im zostało przez Formiona aby nie rozpoczynali boju zanim sam znaku nie da. Spodziewał się bowiem Formion, że stanowisko wrogów nie ostoi się jak wojska pieszego na lądzie, ale że powpadają jedne na drugie i nawy i łódki i zamięszanie sprawią; a gdyby się od zatoki wiatr podniósł, na który czekając (właśnie) opływał przeciwników i który téż zwykł się jawić ku porankowi, że ani chwili nie pozostaną oni w pokoju; a sądził że w jego mocy jest wszcząć bój, kiedy zechce, ponieważ jego nawy lepiej żeglowały, i że wtenczas rzecz najwyborniéj się uda. Gdy tedy wiatr dać począł od zatoki i nawy wrogów zbite już w ciasnotę przez obojgo i wiatr i łódki, razem je natłaczające zamieszane zostały, a nawa o nawę uderzała i rudlami rozbijały się same, i ludność krzyki podnosząc i wzajemnie się do baczności powołując i lżąc, ani słowa dosłyszeć nie może ni rozkazów ni zachęceń, toż rudlów podnosić niesposobni i wśród wałów rozbujałych niewprawni majtkowie nawy sternikom jeszcze mniej powolnemi sprawiają — w téj teraz chwili Formion znak daje do walki, a Atheńczykowie wraz uderzywszy zatapiają nasamprzód jednę z łodzi naczelniczych, zaczem wszystkie gdzie tylko dotarli popsowali, i tak rzecz postawili iż dla zamieszania ani jeden z przeciwników nie zwrócił się do oporu, ale wszystko uciekało do Patrów i Dyme w Achaji. Atheńczykowie zaś rozpędziwszy się w pogoń i łodzi dwanaście zabrali, i osady największą z nich liczbę na swoje nawy pojmawszy pożeglowali do Molykreion i pogromnik wystawiwszy na Rhion i łódź poślubiwszy Posidonowi cofnęli się do Naupaktu. Przypłynęli zatem i Peloponnezyanie zaraz na pozostałych im nawach z Dyme i Patrów do Kylleny, placu okrętowego Elejów; i Knemos także z Leukady z nawami ztamtąd, które miały z temi tu połączyć się, przybyli już po bitwie pod Stratos do Kylleny.
Wyséłają teraz i Lakedaemończycy do Knemosa doradzców na flotę, Timokratesa, Brazidasa i Lykofrona, nakazując aby inną bitwę morską z lepszym skutkiem przygotował i nie dozwalał się odcinać od morza przez kilka łodzi. Zdał im się bowiem, ile że po raz pierwszy spróbowali sił swych na wodach, ten wypadek przeciwko wszelkiéj obrachubie, i nie sądzili aby ich flota o tyle była niedołężniejszą od przeciwniczej, ale że jakiś niedostatek odwagi spowodował (tak mniemali) klęskę, nie stawiając cale do porównania wieloletniego doświadczenia Athenczyków naprzeciwko własnemu niedawnemu dopiero ćwiczeniu. W gniewie więc pchnęli swych wysłańców. Ci przybywszy na miejsce razem z Knemosem obwoływali dostawę naw po miastach a już obecne uzbrajali do nowéj bitwy morskiej. Wyprawia tedy i Formion gońców do Athen z wiadomością o przygotowaniach przeciwników a odniesioném świeżo zwycięztwie swoich na wodach, tudzież z żądaniem aby mu jak najwięcej i najspieszniej naw nadesłano, ponieważ każdego dnia spodziewa się napadniętym być na morzu. Atheńczykowie wraz wyprawiają doń dwadzieścia łodzi, lecz prowadzącemu też nakazali do Krety wprzód zawinąć. Nikias bowiem Kreteńczyk z Gortynu, sprzymierzeniec gościnny, namówił ich do pożeglowania na Kydonią, przyrzekając im miasto to wrogie przychylić; sprowadził on przecież Atheńczyków, aby powdzięczyć się Polichnitom, sąsiadom Kydoniatów. Wódz tedy zabrawszy nawy oddalił się do Krety i z pomocą Polichnitów spustoszył ziemię Kydoniatów i dla wiatrów i ciszy znowu nie mało czasu tam strawił. Tymczasem Peloponnezyanie w Kyllenie, wtenczas kiedy Atheńczykowie przytrzymywani byli około Krety, przygotowawszy się do boju popłynęli wzdłuż brzegów do Panormos Achajskiego, gdzie przybyło było w pomoc ich lądowe wojsko z Peloponnezyan złożone. Pożeglował i Formion mimo lądu do Rhion Molykrijskiego, i stanął na kotwicach pozewnątrz niego z dwudziestu swemi nawy, któremi pierwszy bój morski był stoczył. Było zaś totu Rhion przyjazne Atheńczykom, gdyż drugie jest jeszcze Rhion na przeciwnéj stronie w Peloponnezie; odległe są od siebie najwięcéj siedm stadiów przez morze, która to przestrzeń stanowi otwór Krizejskiéj zatoki. Pod Rhion więc Achajskiém Peloponnezyanie, a oddalone ono nie wiele od Panormu w którym stało ich wojsko lądowe, zatrzymali się również na kotwicach z siedmdziesięciu siedmiu nawami, skoro Atheńczyków zatrzymujących się zobaczyli. I tak przez sześć lub siedm dni stali naprzeciwko sobie, przysposabiając się i przygotowując do boju morskiego, a postanowiwszy — jedni (Peloponnezyanie), nie wypływać poza przylądki Rhion na otwarte morze, gdyż obawiali się pierwszéj klęski; drudzy znów (Atheńczykowie), nie wpływać w ciasne miejsca, bo sądzili że ku tamtych korzyści jest bój morski w zwężoném położeniu. Następnie przecież Knemos, Brazidas i reszta wodzów Peloponnezyjskich, pragnąc przyspieszyć rozprawę morską zanimby jaka pomoc z Athen przybyła, zwołali najprzód wojsko, i widząc większą jego liczbę potrwożoną uprzednią porażką i nieochoczą do walki, starali się dodać im ducha i tak przemówili.

„Stoczona bitwa, o mężowie Pelopomiezyjscy, jeżeli kto z was może dla niej obawia się zagrażającej, niewłaściwie to wnioskowanie nawodzi przerażeniem zrządzoném. I co do przysposobień bowiem swoich ułomną była, jak wiecie, i nie wypłynęliśmy z domu do walki morskiej jako raczej na wyprawę lądową; zdarzyło się przytém że i los nam stawił nie małe przeszkody, a po części téż niedoświadczenie poraź pierwszy bój na wodach zwierających omyliło. Azatém nie w skutek nikczemności naszej przegrana nastąpiła, ani téż godzi się części duszy nie skruszonej przemocą owszem mającej w sobie jakąś obronę do przeciwstawienia, swawoli trafu dawać pognębiać, ale trzymać należy że dopuszczoném wprawdzie jest aby ludzie od losu byli zdradzani, lecz że również jest w porządku aby ciż sami sercami zawsze mężnymi pozostali, a nie żeby zastawiając się niedoświadczeniem gdy odwaga tchnie w łonach, tu i owdzie i nikczemnymi ku pobłażeniu stawać się mogli. U was przecię nawet nie tyle nie dostaje wprawy, ile śmiałością górujecie; tych tam (Atheńczyków) zaś umiejętność, której najbardziej się lękacie, męstwo wprawdzie odzierzając i pamięć zachowa w chwili grozy dopełnienia czego się nauczyła, ale bez dzielności ducha żaden kunszt naprzeciwko niebezpieczeństwom nie wystarcza. Strach bowiem pamięć wypłasza, sztuka zaś bez siły nic nie nada. Naprzeciw więc większemu ich doświadczeniu większą swą śmiałość stawiajcie, naprzeciw zaś obawie dla doznaznéj porażki tę uwagę, żeście wtenczas wdaśnie nieprzygotowanymi byli. Przemagacie wżdy nad wrogami i mnogością łodzi i tém, że przy lądzie sobie przyjaznym w obecności hoplitów kroczycie do bitwy morskiej; zwykle zaś przy większej liczbie i lepiej zaopatrzonej przemoc. Tak iż ani w jednym względzie nie znajdujem prawdopodobieństwa aby nam mogło się nie powieść. A w czémeśmy uprzednio uchybili, to właśnie teraz przyłączywszy się, stanie nam za naukę. W dobrej zatem otusze i sternicy i majtkowie każdy swoją powinność pełnijcie, miejsca nie opuszczając gdzie który postawion zostanie. Od wodzów zaś uprzednich nie gorzej walkę my zarządzimy i nie dopuścimy nikomu pozoru żeby mógł tchórzem się okazać; gdyby zaś który pokusił się o to, ukaranany zostanie jak zasłużył, natomiast dzielni uczczeni nagrody przynależnemi cnocie.“
Tak zagrzewali Peloponnezyan ich naczelnicy. Formion zaś uląkłszy się i sam powolności swoich żołnierzy, i zmiarkowawszy że schodząc się pomiędzy sohą okazywali bojaźń w obec mnóstwa naw nieprzyjacielskich, zapragnął zwoławszy ich podnieść na sercach i w obecnych okolicznościach upomnieć. Dawniej bowiem zawsze im powiadał i naprzód przygotowywał ich umysły uwagą, iż nie masz dla nich tak ogromnej liczby naw, któréjby, gdy nadpłynie, czoła stawić nie powinni; i żołnierze téż od dawnego czasu wśród siebie to przekonanie utwierdzili, żeby przed żadnym tłumem naw peloponnezyjskich, Atheńczykami będąc, nie ustępowali. Wtenczas atoli na widok który się przedstawił, dostrzegłszy ich Formion wątlejących na duchu, zapożądał odżywić w nich odwagę, i zgromadziwszy swych Atheńczyków, w te słowa się odezwał.
„Ponieważ widzę was, mężni żołnierze, przelęknionych mnogością łodzi przeciwnych, zwołałem was, nie sądząc za godne żeby przerażać się tém co nie jest groźne. Ci na których patrzycie nasamprzód dla tego że uprzednio pobici zostali i nawet sami nie uważają się nam równymi, ów natłok łodzi a nie żeby nam domierzyć się siłą, oto zgromadzili; po wtóre, czemu najbardziej ufając idą naprzód, jak gdyby przystało im być walecznymi, otóż tém wdrażającém im tę zuchwałość nic innego nie jest, jak że skutkiem doświadczenia w wojnach na lądzie działający tam niejedno dobrze mniemają, że im tak samo i na flocie się powiedzie. Po słuszności wżdy nam tutaj teraz przypadnie przewaga, choć przyznamy ją tamtym na ziemi, skoroć dzielnością ducha w niczém nas nie przewyższają; ale ponieważ każdy z nas w swojém (rzemiośle) doświadczeńszy nieco, przeto i odważniejszy. Lakedaemończycy przywodząc sprzymierzonym dla swojej chwały przeciw woli większą ich część wyciągają na niebezpieczeństwa, gdyż ci nigdyby nie pokusili się, przeważnie przegromieni, odnawiać boju morskiego. Me lękajcie się ich zapędu bynajmniej. Daleko wy im większą trwogę napędzacie i pewniejszą, już to żeście ich dopiero pokonali już téż że sądzą, iżbyście, nie zamierzając czegoś o wiele okazalszego (nad dzieło uprzednie) wykazać, nie stawiali im czoła. Większa bo część przeciwnikom domierzająca jak ci oto, w siłę raczej ufna jak w ducha uderza naprzód; lecz inni o środkach daleko niedostateczniejszych i zarazem nie przymuszeni, wielką wżdy jakąś myślą zapalani w ufność, ważą się naprzeciw. To biorąc na umysł przeciwnicy nasi, więcej się zatrważają nas dla nadzwyczajności (małości) naszego zastępu, niżeli z powodu obrachubie ich podległej siły naszej. Wiele wojsk już uległo mniejszym napaściom sprawą niedoświadczenia, ale niejedno téż przez brak odwagi; a my przecie ani w jednym ani w drugim z tych niedostatków nie udzielniczymy. Co do zapasu, to z dobrej woli nie rozpocznę go w zatoce ani nie wpłynę do niej. Albowiem widzę że przeciwko wielu nawom nieumiejętnym, niewielu łodziom wprawnym i lepiej sterującym, ciasność miejsca nie jest korzystną. Ani bo tak napływać jak należy do uderzenia nie można dziobem, nie mając poglądu na wrogów z daleka, ani cofać się nie można w razie potrzeby naciśniętym będąc; przepływów między nawami wrogów też wtedy nie ma ani nawracań, czém zabawiają się właśnie statki lepiej pływające, ale trzebaby bitwę morską zamienić na lądową, a w tym przypadku większa ilość okrętów jest górą. Wszakże o te rzeczy opatrzne wedle sił mieć będę staranie; wy zaś w porządku na łodziach dotrzymując i rozkazy bystro wykonywajcie, zwłaszcza że w niewielkiej przestrzeni stoim na przeciw sobie, i w czasie dzieła ład i milczenie najwyżej zaceniajcie, co jak do największej liczby spraw wojennych przydatne tak do boju morskiego przedewszystkiem, odeprzyjcie nareszcie i tych wrogów godnie czynom wprzód spełnionym. Zadanie walki dla nas wielkie, albo pozbawić Peloponnezyan nadziei floty albo bliżej Atheńczykom przysunąć obawę o morze. Przypominam zaś wam raz jeszcze żeście większą część ich już pokonali; pobitych zaś wojowników zdania nie zwykną być jednakiemi do tychże samych azardów.“

Tak zagrzewał i Formion swoich. Ale Peloponnezyanie, skoro Atheńczykowie nie napływali na nich w zatokę i cieśninę, aby ich mimo ich woli wyciągnąć w środek, podniósłszy kotwice wypłynęli razem z jutrznią, ustawiwszy łodzie po cztery przy sobie, ku swojemu lądowi na wnątrz zatoki, prawém skrzydłem sterując naprzód (szyk wiodąc), tak jak i na kotwicach stali. Na niém dwadzieścia najlepiej żeglujących naw postawili, aby, gdyby czasem Formion pomyślawszy że do Naupaktu płyną i sam spiesząc na pomoc w tej stronie mimo lądu płynął, Atheńczykowie nie wybieżeli napływającej ich napaści poza swoje skrzydło, ale te nawy dokoła zamkniętemi zostały. Lecz Formion, jak tamci oczekiwali, uląklszy się o miejsce, będące bez zasłony, gdy ujrzał Peloponnezyan wyruszających na morze, przeciw woli i z pospiechem powsadzawszy osadę, płynął wzdłuż lądu, podczas gdy wojsko ziemne Messeniów posuwało się równo z nimi posiłkując. Teraz ujrzawszy Peloponnezyanie Atheńczyków w linji po jednym statku od skrzydła płynących mimo wybrzeża i już wnurzających się w zatokę i prawie lądu dotykających, czego tylko jak najżywiéj pragnęli, na jeden znak nagle obróciwszy (swoje) łodzie czołem stérować zaczęli na Atheńczyków ile każden mógł najpredzéj i spodziewali się że wszystkie nawy zagarną. Lecz z tychże jedenaście które prowadziły linją wymknęły się skrzydłu Peloponnezyan i ich zawrotowi na rozwarte morze (ku Naupaktowi); resztę zaś zająwszy w siebie wyparli na ląd uciekającą i zniszczyli, i ludność atheńską pozabijali, ilu tylko wpław nie ocaliło się. Owoż z łodzi kilka uwiązawszy do swoich ciągnęli za sobą próżne, jednę zaś wraz z osadą zabrali; kilka téż Messeniowie pospieszywszy z pomocą i we zbrojach wkroczywszy w morze i nastąpiwszy na pokłady, z tychże walcząc wydarli już je uprowadzającym. Na tém przecież miejscu Peloponnezyanie przemogli i nawy attickie poniweczyli; tymczasem dwadzieścia łodzi ich od prawego skrzydła ścigało jedenaście naw atheńskich, które wymknęły się były poprzed zawrotem Peloponnezyan na otwartsze morze. I udaje im się z wyjątkiem jednéj wszystkim uprzedzić pogoń uchronieniem się do Naupaktu, gdzie umocowawszy się z przodami obróconemi do wrogów przy świątnicy Apollona gotowały (się) do obrony, gdyby Peloponnezyanie do lądu płynęli na nich. Lecz ci przybywszy później zanucili paean w czasie żeglugi jakoby po zwycięstwie, a ową jednę łódź Atheńczyków nie mogącą wydążyć za drugiemi, upędzała nawa Leukadyjska daleko poprzed innemi (swojemi). Tu przypadkiem stała na wysokości morza łódź ciężarowa na kotwicy, około której nawa atticka zawinąwszy się pierwéj, gdy nadbiegła ścigająca ją Leukadyjska, uderza w jej środek i zatapia ją. Peloponnezyan tedy ten wypadek nadspodziany i nadzwyczajny, trwogą ogarnia; i wraz bez porządku goniąc ponieważ były górą, jedne ich nawy opuściwszy rudle powstrzymały żeglugę, szkodliwie sobie poczynając ze względu na bliską napaść którą mógł uczynić na nich nieprzyjaciel, aby zaczekać za większą liczbą pozostałych w tyle towarzyszek, niektóre nawet przez nieznajomość miejsc na mielizny się zatarły.
W Atheńczyków którzy to wszystko zobaczyli, nowa odwaga wstępuje i na jedno hasło krzykiem podane rzucają się naprzód na wrogów. Ci dla popełnionych błędów i obecnego nieporządku krótką chwilę tylko dotrzymali, zaczém szybko zawrócili do Panormu zkąd pierwiastkowo byli wypłynęli do bitwy. Atheńczykowie zaś ścigając najbliższe mianowicie łodzie, sześć z nich ujęli i swoje własne odebrali, które Peloponnezyanie przy lądzie na razie popsowawszy przyczepili byli do swoich; ludność pozabijali, częścią i żywcem przytrzymali. Na owéj zaś Leukadyjskiej łodzi, która przy statku ciężarowym zatonęła, płynący Timokrates Lakedaemończyk, gdy nawa jego zginęła, życie sobie odebrał, i wyrzucony został (przez fale) do portu Naupaktiów. Atheńczykowie zaś powróciwszy na miejsce z którego do boju wypłynąwszy zwyciężyli, tamże pogromnik wystawili; zatém trupów i ułamki okrętów po swojej stronie zebrali, i przeciwnikom ichże pod zasłoną zawieszenia broni wydali. Wystawili przecież i Peloponnezyanie pogromnik, jako zwycięzcy, za pogromienie naw które przy lądzie byli popsowali; tudzież nawę którą zabrali poślubili na Rhion Achajskiém bogu obok znaku zwycięskiego. Zaczém obawiając się posiłków z Athen pod noc wpłynęli do zatoki Krizejskiej i do Korinthu, wszyscy prócz Leukadiów. Tymczasem Atheńczykowie z Krety na dwudziestu nawach, które miały przed bitwą morską dostawić się Formionowi, nie długo po ustąpieniu naw do Naupaktu tamże przybyli. I lato skończyło się.
Zanim atoli rozłączyła się flota co do Korinthu i Krizejskiej zatoki cofnęła się, Knemos, Brazidas i reszta dowódzców Peloponnezyjskich z poczynającą się zimą zapragnęli za poduszczeniem Megarejczyków, pokusić się o zagarnięcie Piraeju portu Atheńczyków; tenże zaś nie był strzeżony i nie zamknięty, naturalnie, z powodu szerokiego władztwa siły Atheńczyków po morzu. Postanowicno więc, aby każdy majtek zabrawszy z sobą rudel, poduszkę do siedzenia i rzemień od rudla szedł lądem z Korinthu do morza ku Athenom rozlewającego się, gdzie przybywszy mieli co żywo do Megary pościągawszy z Nizaei warsztatów okrętowych czterdzieści łodzi Megarejskich, które tam właśnie leżały, pożeglować na nich wprost do Piraeju. Ani bowiem flota żadna nie czuwała w nim ani nikt nie spodziewał się aby kiedykolwiek nieprzyjaciele z nienacka odtąd napłynęli, gdy ani jawnie nie mogliby na coś podobnego z spokojnością się odważyć, ani gdyby nawet pomyśleli o tém, nie być naprzód odkrytymi. Skoro tedy postanowili, wraz i wzięli się do dzieła; i przybywszy nocą i pościągawszy z Nizaei łodzie pożeglowali nie do Piraeju przecież jeszcze, jak umyślili, przestraszy wszy się niebezpieczeństwa (tego przedsięwzięcia) – mówią też że jakiś wiatr im przeszkodził – ale do przylądku Salaminy który ku Megarze stérczy; była téż na nim strażnia i załoga z trzech łodzi, broniąca żeby nic do Megarejczyków nie wpływało lub wypływało od nich. Na tę strażnię uderzyli i trójrzędowce powlekli za sobą próżno, a resztę Salaminy napadłszy nad oczekiwanie mieszkańców poburzyli. Lecz do Athen znaki podniesiono ogniowe z oznajmieniem nadejścia nieprzyjaciela, i postrach rozbiegł się po mieście nie mniejszy od któregokolwiek z innych w czasie téj wojny. Mieszkańcy bowiem głównego grodu mniemali że nieprzyjaciele już wpłynęli do Piraeju, mieszkańcy zaś Piraeju sądzili że Salamina wziętą została i wrodzy lada chwila do nich zatoczą się z nawami; coby téż, gdyby ci nie byli chcieli rzeczy przewlec, łatwo było nastąpiło, gdyż i wiatr im nie stał na przeszkodzie. Pospieszywszy tedy razem ze dniem Atheńczykowie z całym ludem do Piraeju, pościągali łodzie na wody i siadłszy na nie z pospiechem i wśród wielkiej wrzawy, z morską siłą do Salaminy pożeglowali, lądowém zaś wojskiem straże obsadzili w Piraeju. Tymczasem Peloponnezyanie skoro dowiedzieli się o nadchodzącej pomocy, obiegłszy większą część Salaminy, ludzi i łupów nagrabiwszy, między któremi i owe trzy nawy ze strażni Budoru, co żywo ku Nizaei pożeglowali; może też być, że nawy po dłuższym czasie na morze pościągane i wcale nie ubezpieczające (od wciskania się wody), trwożnymi ich czyniły. Przybywszy tedy do Megary znowu ku Korinthowi cofnęli się lądem. Atheńczykowie zaś już ich nie zastawszy przy Salaminie odpłynęli i sami (do domu) i zatém straż oraz[20] nad Piraejem pilniejszą w następnym czasie czynili, zamykając porty i innéj pieczołowitości nie zabaczając.
Pod te same czasy, z początkiem téjże zimy, Sitalkes syn Teresa Odryz, król Thraków, wojował przeciwko Perdikkasowi synowi Alexandra, królowi Macedonii, tudzież przeciwko Chalkidejczykom na brzegach Thracyi, dwa przyrzeczenia mając na oku, jedno aby wypełnił, drugie aby wymógł. Perdikkas bowiem pewne poczyniwszy mu obietnice, jeżeli go pogodzi z Atheńczykami, kiedy w początkach wojny był uciskany, i Filippa brata, który mu był wrogiem, na królestwo nie wprowadzi, tego co obiecał nie dotrzymał; a Atheńczykom sam się zobowiązał, kiedy przymierze z nimi zawarł, że wojnie na wybrzeżu Thracyi z Chalkidejczykami koniec położy. Dla obóch więc tych powodów wyprawę podjął, i Amyntasa syna Filippa prowadził z sobą na królestwo Macedonów i posłów atheńskich którzy właśnie dla téj sprawy byli obecni przy nim, tudzież dowódzcę ich Hagnona; mieli bowiem i Atheńczykowie z flotą i wojskiem jak najliczniejszém przeciwko Chalkidejczykom przystawić się. Powołuje więc Sitalkes pod broń z Odryzów wyruszając, nasamprzód pomiędzy Haemem górą i Rhodopą osiadłych Thraków, nad którymi władał aż po morze Gościnne i Hellespont, następnie Getów poza Haemem mieszkających i ile innych plemion wewnątrz Istru rzeki bardziej ku morzu Pontu Euxinu siedziało; są zaś Getowie i ludy tutajsze pograniczne Skythom i jednako się ubierające, wszystkie łucznikami konnemi. Zawezwał przecież Sitalkes i wiele szczepów górnych Thraków, udzielnie się rządzących i wojenne noże noszących, którzy Dioi się zowią, w większej części Rhodopy osiedli; i jednych żołdem zniewolił, inni dobrowolnie mu towarzyszyli. Poruszył nadto Agrianów, Laeaeów i ile jest plemion Paeonickich, nad któremi panował – a ostatni to byli w jego państwie – aż do Graaeów Paeonów i rzeki Strymon, która z góry Skomios przez Graaeów i Laeaeów płynie, kędy odgraniczało się państwo Sitalkesa ludami ku Paeonom już niezawisłemi. Od strony zaś Triballów, także niezależnych, Trerowie graniczyli i Tilataeowie; mieszkają zaś ci ku północy góry Skomios i ciągną się ku zachodowi słońca aż do rzeki Oskios. Ta wypływa z téjże góry co i Nestos i Hebros; jest to zaś pusta góra a wielka, wiążąca się z Rhodopą.
Obejmowało państwo Odryzów przestrzeni, do morza rozciągającą się częścią, (obszar) od miasta Abdery aż do Morza Gościnnego kędy rzeka Ister wpada; ta kraina jest do opłynienia najkrótszą drogą, kiedy wiatr ciągle stoi od tyłu nawy na krągłéj (kupieckiéj) łodzi w dni cztery i tyleż nocy; lądem zaś najkrótszą drogą z Abdery do Istru lekkospasany człowiek podróż odbywa dnia jedenastego. Obszary więc ku morzu tę rozległość mają; w stały ląd (głąb kraju) zasię od Byzantion do Laeaeów i do rzeki Strymon – w tym kierunku bowiem rozpościerało się najodlegléj od morza w górę – w trzynaście dni dokonywa biegu mąż rączy. Haracz z całéj barbarzyńskiej części i z miast greckich, ile go oddawano za Seuthesa, który po Sitalkesie królowawszy podniósł go najwyżej, wynosił summę czterechset talentów ogółem w srebrze, co pewnie złoto i srebro było razem; nadto dary nie mniejsze w złocie i srebrze znoszono, oprócz tkanin, cienkich płócien i różnych innych sprzętów, i to nietylko dla samego króla ale i dla współrządzców (παραδυναστεύουσι) i urodziwych między Odryzami. Ustanowili bowiem odwrotnie jak królestwo Persów obyczaj, przyjęty i od innych Thraków, aby raczéj brać jak dawać, a za większą niesławę uchodziło zawezwanemu nie dawać niżeli wzywającemu nie otrzymać; jednakowoż wedle władzy rozlegléj zastosowywano i ten obyczaj; nie można bowiem było nic przeprowadzić, nie dawszy podarunków. Tym sposobem władza królewska do wielkiej przyszła przewagi. Albowiem z państw w Europie pomiędzy Jońską zatoką i Morzem Gościnném, to najwyżej się wzmogło co do dochodu pieniędzy i wszelkiej innéj pomyślności, lecz co do przemocy w bitwie i mnogości wojska o wiele drugiém jest w rzędzie po Skythach. Z tą potęgą nie podobna porównać nie mówię już władarstw w Europie, ale nawet w Azyi lud przy ludzie biorąc, nie masz ani jednego któryby zdołał Skythom razem połączonym oprzeć się. Wszakże ni co do reszty zbawiennéj rady i rozwagi w kolejach życia podobne im są inne narody.
Sitalkes tedy, nad tak ogromnym krajem panujący, przygotowywał wojsko. A kiedy to się zebrało, ruszywszy z miejsca pociągnął przeciw Macedonii najprzód przez własne dzielnice, potém przez Kerkine, górę pustą, która odgranicza Sintów od Paeonów; ciągnął wzdy tędy drogą, którą sam był uprzednio zrobił wyciąwszy lasy kiedy przeciwko Paeonom wojował. Górę wzmiankowaną przebywający od Odryzów po prawej ręce mieli Paeonów, po lewej zaś Sintów i Maedów. Przeszedłszy ją dostali się do Loberos Paeonickiego. Sitalkesowi w pochodzie nie ubyło nic z wojska chyba co choroba zabrała, owszem przybywało mu go; wielu bowiem z udzielnych Thraków nie wezwanych do grabieży wiązało się, tak iż wszystkie owe rzesze miały urość do liczby stu pięćdziesiąt tysięcy męża, których większość była pieszo, a najwięcej trzecia część na koniach. Jazdy najwięcéj sami Odryzowie dostawili a po nich Getowie. Z pieszych noszących noże wojenne najbitniejszymi byli samorządni co z Rhodopy zstąpili do téj wyprawy, reszta tłumów w pomieszaniu towarzysząca mnogością swą najbardziej zastraszała. Zgromadziło się więc to wszystko w Doberos i sposobiło, aby z wierzchołka (gór) wpaść do dolnéj Macedonii, nad którą Perdikkas władał. Do Macedonów bowiem należą i Elimioci i inne plemiona od wyżyn, które sprzymierzone są i uległe tamtym wprawdzie, ale królów mają własnych. Macedonią zaś teraźniejszą nad morzem Alexander Perdikkasa ojciec i przodkowie jego, Temenidowie w dawnych czasach z Argos pochodzący, najprzód nabyli i królestwo w niej założyli wyparłszy bitwą z Pieryi Pierów, którzy później pod Pangaeon z tamtej strony Strymonu zamieszkali Fagres i inne okolice – i jeszcze do teraz Pieryjską zwie się doliną kraina pod Pangaeon ku morzu położona — z tak zwanej zaś Bottii Bottiaeów, którzy teraz o granicę z Chalkidejczykami siedzą. Z {Paeonii wzdłuż rzeki Axios ciasny pas pewien rozciągający się ku górze do Pelli i morza zdobyli, a poza Axiosem aż do Strymonu tak zwaną Mygdonią, Edonów wygnawszy, zadzierzali. Wyruszyli oni przecież i z teraz Eordią zwanej Eordów, których większa część wyginęła, tylko jakiś odłamek ich około Fyska osiadł się, tudzież z Almopii Almopów wypędzili. Ale zapanowali i nad owemi innemi plemiony ci tu Macedonowie które dotąd dzierzą jeszcze, jako to Anthemunt, Grestonią, Bizattią i samych (właściwych) Macedonów mnogą część. Wszystko to zaś zowie się Macedonią, a Perdikkas syn Alexandra był królem tych szczepów kiedy Sitalkes naszedł jego kraje.
Owoż ci Macedonowie, gdy tak ogromne wojsko nadciągnęło, niezdolni się oprzeć, do miejsc obwarowanych i twierdz jakie były w kraju pochronili się. Nie było zaś tychże wiele, dopiero później Archelaj syn Perdikkasa objąwszy królestwo obecnie istniejące w państwie wybudował, tenże nadto gościńce proste wyciął i inne urządzenia pozaprowadzał wojny dotyczące, konie, broń i wszelki inny rynsztunek opatrzywszy lepiej jak wszystkich razem ośmiu królów przed nim panujących. Wojsko tymczasem Thraków z Doberos wtargnęło najprzód do ziemi przedtém Filippa władztwem będącej, i zdobyło Eidomenę szturmem, Gortynią zaś Atalantę i inne niektóre place przez zgodę dla przyjaźni Amyntasa syna Filippa, który był obecnym, poddające się; Europos oblegano wprawdzie, ale nie możono zdobyć. Następnie daléj w kraj Macedonii posunęło się wojsko, położony po lewicy Pelli i Kyrros. Z téj tu strony tych placów do Bottiaei i Pieryi nie przybyli, ale Mygdonią, Grestonią i Anthemunt spustoszyli. Macedonowie zaś pieszo ani myśleli się bronić, tylko konie sprowadziwszy od sprzymierzeńców na górach, kędy się zdało, małemi hufcami naprzeciw wielu wpadali w wojsko Thraków. I tam gdzie uderzyli, nikt nie dotrzymał, mężom i dzielnym na koniach i zbrojami otoczonym, wszakże mnóstwem zamykani, przeciwko wielekroć liczniejszym tłumom na daleko większe wystawiali się niebezpieczeństwo, tak iż nareszcie zaniechali oporu całkiem, nie sądząc się zdolnymi narażać ze skutkiem przeciwko przemocy. Sitalkes tymczasem układał się z Perdikkasem o to dla czego go wojował, i gdy Atheńczykowie nie zjawili się z flotą nie dowierzając mu czy przybędzie, tylko mu dary i posłów przysłali, wyprawił część zastępów do Chalkidejczyków i Bottiaeów, i zmusiwszy ich do zamknięcia się w murach pustoszył krainę. Kiedy przecież on siedzi około tych okolic, Thessalowie ku południo-zachodowi mieszkający, Magnetowie i inne Thessalom podległe plemiona, tudzież Grecy aż do Thermopylów osiadli, ulękli się aby do nich nie potoczyło się owo ogromne wojsko, przygotowali się. Zatrwożyli się również Thrakowie poza Štrymonem ku północy, którzy równiny zadzierzają, Panaeowie, Odomantowie, Droowie i Dersaeowie; niezawisłemi zasię są wszystkie te szczepy. Podał on pomowę i wśród Greków nieprzyjaznych Atheńczykom, że przyciągnieni przez nich związkiem przymierza, mogliby przeciwko nim samym oręż obrócić. Owoż Sitalkes Chalkidikę, Bottikę i Macedonią ogarniając swemi wojskami niszczył zarazem; aż kiedy niczego nie dopinając po co wkroczył, gdy tymczasem wojsku zabrakło żywności i od zimy cierpiało, daje się nakłonić Seuthesowi synowi Spardakosa, bratankiem mu będącego i największy po samym wpływ u niego mającego, do szybkiego odwrotu. Wszakże Seuthesa Perdikkas potajemnie ująwszy przyrzeczeniem dania mu w małżeństwo siostry swojej, i pieniądze prócz téjże przyrzekł. Sitalkes tedy namówiony i zabawiwszy dni ze wszystkiem trzydzieści, a z tych osm u Chalkidejczyków, cofnął się z wojskiem co żywo do domu. Perdikkas zaś potém Stratonikę siostrę zaślubił Seuthesowi, jak obiecał. Wyprawa tedy Sitalkesa i jej koniec takie były.
Atheńczykowie zaś w Naupakcie téjże zimy, skoro wojsko morskie Peloponnezyan rozwiązało się, pod wodzą Formiona przepłynąwszy do Astaku i wystąpiwszy na ląd, podjęli wyprawę w głąb kraju Akarnanii z czterystu hoplitami z Athen stanowiącymi osadę floty, tudzież czterystu Messeniami, i ze Stratos, Korontów i innych miejsc ludzi nie zdających się być pewnymi wypędzili, zatém Kynesa syna Theolyta do Korontu wprowadziwszy z powrotem na władzę, cofnęli się znowu do naw. Naprzeciw bowiem Oeniadom, zawsze im wrogami będącym, jedynym z Akarnanów, nie zdało się podobném w porze już zimowej wyprawę podejmować; gdyż Acheloos rzeka płynąca z góry Pindos przez Dolopią, Agraeów, Amfilochów i Akarnańską równinę w górę mimo miasta Stratos, zatém do morza wpadając bokiem Oeniadów i miasto ich zamulając, niemożebném czyni przez wylewy swoje wojowanie zimą. Leży zaś i wysep Echinadskich (Jerzowych) większa liczba naprzeciw Oeniadom, od ujść Acheloosa małoznacznie oddalone, tak iż rzeka wystąpiwszy z koryta za każdą razą przysypuje ziemi i już niektóre z tych wysp połączyły się przeto z lądem, a jest nadzieja iż za pewnym niedługim czasem wszystkie się z nim wyrównają. Prąd bowiem strumienia jest szeroki, gwałtowny i mulasty, wyspy gęsto przy sobie, i przeto że każdorazowy przysyp nie rozprasza się spajają się nim same, ukośnie przeciw sobie a nie rzędem położone, ni téż prostych przebiegów wody do morza nie mające. Puste zaś one są i niewielkie. Opowiadają też, że Alkmaeonowi synowi Amfiareosa, kiedy owo błąkał się po zabiciu matki, Apollon tę ziemię na mieszkanie wskazał swoją wyrocznią, zapowiedziawszy że nie znajdzie prędzej uwolnienia od trapiących go strachów (wyrzutów sumienia) aż znajdzie i osiedli się w krainie, która, kiedy matkę zgładził, jeszcze przez słońce nie była widzianą ani lądem była, ponieważ wszystka inna ziemia przezeń splugawiona została. Alkmaeon tedy długo szukając, jak mówią, z trudem nareszcie wpadł na domysł iż ową krainą jest ten tu kolejny nasyp Achelou, i zdało mu się iż dostatkiem już tego nasypu dla pobytu jego osoby naniósł Acheloj przez ten czas niemały odkąd się tuła po zamordowaniu matki. Osiedliwszy się tedy w te tu okolice Oeniadzkie został władnikiem, i od syna swego Akarnana krainie przezwisko pozostawił. Otóż o Alkmaeonie takie powieści powzięliśmy.
Atheńczykowie zaś pod Formionem ruszywszy z Akarnanii i powróciwszy do Naupaktu razem z wiosną popłynęli do Athen, wiodąc z sobą wolnych, pojmanych w bitwach na morzu, którzy mąż w męża wykupieni zostali, i nawy które (w walkach) pozabierali. I ta zima skończyła się, i trzeci rok wojny się skończył téj ot którą Thucydides opisał.




  1. Thucydides w oboch liczbach nazywa to miasto, Plataea i Plataeje.
  2. Przypadał w nasz Styczeń i Luty.
  3. Piechota lekkozbrojna, tak zwana od pelte (lekka tarcz) którą nosiła, a która to tarcz (wedle Pollusa) górą zaokrąglona w kształt półxiężyca, na wierzchu wycięta była w liść bluszczowy.
  4. Ciężkozbrojna piechota, legionarii milites u Rzymian.
  5. po zgonie, n. p. kwiaty, wonności i t. p.
  6. Skarcenie uboczne tych którzy Atheńczykom zbytnie zajmowanie się sprawami państwa wymawiali.
  7. roztrząsane przez mówców na zgromadzeniach, którzy po dokładném w domu rozpatrzeniu, zdania swe o nich potém orzekali przed ludem; ponieważ zarzucano snać Atheńczykom wielomówstwo.
  8. odwrotnie postępujemy jak większa część ludzi.
  9. że nam za dobre tylko dobrem odwdzięczone będzie.
  10. ażeby wrażo działało na wasze umysły.
  11. to jest, do lat 18.
  12. „Wyrazu przewracać użył Thucydides w znaczeniu skłonności do wymiotów.“ Galenus.
  13. nie umiejący pouczać o tém wyraźnie.
  14. co wtedy kiedyśmy nad potrzebą wojny naradzali się.
  15. t. j. posiadania i oddawania w spadku następcom.
  16. jakby nadbytkiem obrachuby.
  17. Argejowie bowiem byli w związku z Atheńczykami.
  18. Ażeby nie mieć stoku po obu stronach, do zapełnienia którego dużoby ziemi potrzeba, stawiano zapory z drzewa na krzyż przegiętego jako ściany po bokach wału. Bd.
  19. Przywódzcy spartiatscy, którzy naczelniczyli orszakom sprzymierzonych ludów.
  20. nietylko nad główném Miastem.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Tukidydes i tłumacza: Antoni Bronikowski.