Historya wojny peloponneskiéj/Xięga Trzecia

<<< Dane tekstu >>>
Autor Tukidydes
Tytuł Historya wojny peloponneskiéj
Wydawca w komisie xięgarni J. Priebatscha
Data wyd. 1870
Druk Drukarnia Nadworna W. Deckera i Spółki (E. Röstel)
Miejsce wyd. Ostrów – Wrocław
Tłumacz Antoni Bronikowski
Tytuł orygin. Ιστορία του Πελοποννησιακού Πολέμου
Źródło skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Artykuł w Wikipedii Artykuł w Wikipedii
XIĘGA TRZECIA.

Nadchodzącego lata Peloponnezyanie i związkowi razem ze zbożem dojrzewającém pociągnęli do Attiki, a hetmanił im Archidam syn Zeuxidama, król Lakedaemończyków, i osadziwszy się (obozem) niszczyli krainę; i napady, jak zwykle, następowały jazdy Atheńskiej, kędy była możność, a ta najliczniejszemu tłumowi (nieprzyjaciół) lekkozbrojnych nie dopuszczała, aby wybiegając naprzód od obozu pobliża Miasta pustoszył. Zaczem Peloponnezyanie pobawiwszy jak długo wystarczyła żywność, powrócili znowu i rozeszli się po miastach.
Tymczasem po wtargnięciu Peloponnezyan natychmiast Lesbos prócz Methymny oderwała się od Atheńczyków, zamierzywszy to już przed wojną, ale Lakaedemończykowie nie przyjęli Lesbijczyków (wtenczas), toż przymuszeni oni byli i to teraźniejsze odpadnięcie prędzej jak umyślili uskutecznić. Wprzód bowiem chcieli zamknąć nasypami porty, mury w stanie obronnym postawić i flotę uzupełnić, tudzież zaczekać za tém wszystkiem co im z Pontu przybyć miało, jako to łucznicy, zboże, i co nadto (ztamtąd) sprowadzali. Tenediowie atoli, poróżnieni z nimi (Lesbijczykami) tudzież Methymnaeowie i z samychże Mytilenejan pojedyńczy mężowie z powodu osobistéj kłótni, sprzymierzeni gościnnie z Atheńczykami, donoszą tymże (Atheńczykom): jako Lesbiowie w jedną całość zesiedlają ich do Mityleny przemocą i wszelkie uzbrojenia w porozumieniu z Lakedaemończykami i Boeotami pokrewnymi swymi z rodu, (Doryjczykami), w celu oderwania się przyspieszają; że więc, jeżeli ich się nie ubieży już teraz, Atheńczykowie utracą Lesbos. Atheńczykowie przecież znękani i chorobą i wojną tylko co powstałą a wzmagającą się, za niebezpieczną rzecz uważali przymnożyć sobie wojny (przez nieprzyjaźń) z (wyspą) Lesbos, flotę mającą i potęgę nietkniętą jeszcze, także nie wierzyli zrazu oskarzeniom, bardziej ku pragnieniu skłaniając się żeby to nie było prawdą; skoro atoli nawet wyprawiwszy posłów nie odwiedli Mytilenejan od zaniechania (wszczętego) zesiedlenia i wojennych przygotowań, (tedy) uląkłszy się, ubiedz ich (zawojowaniem) postanowili. Wyséłają więc nagle czterdzieści naw, które właśnie około Peloponnezu uzbrojone były do wypłynięcia, a naczelniczył tymże Kleipides syn Deiniasa trzeciowtór. Doniesiono bowiem do Athen że przypadło (na Lesbos) święto Apollona Maloejskiego pozewnątrz Miasta, które Mytilenejowie z całym ludem obchodzić zwykli, i że jest nadzieja iż pospieszywszy się zaskoczą ich niespodzianie, toż jeżeli się próba powiedzie, wszystkiego dopną, jeżeli nie powiedzie, (radzono Atheńczykom) aby Mytilenejom kazali nawy wydać a mury poburzyć, gdyby zaś nie usłuchali, aby ich wojowali. Owoż nawy odeszły; trójrzędowców zaś dziesięć Mytilenejskich które właśnie jako posiłkowe w Athenach znajdowały się wedle zobowiązań przymierza, przytrzymali Atheńczykowie a osadę ich oddali pod straż. Kiedy to się dzieje, pewien mąż z Athen przeprawiwszy się do Euboei, zatem lądem do Geraestu zaszedłszy tu zaś łodzi kupieckiéj co odpływała dopadłszy i na niéj się dalej puściwszy przez morze i trzeciego dnia z Athen do Mytileny dostawszy się, zawiadamia Mytilenejan o napływie nieprzyjacielskim. Na to Mytilenejowie już na Maloeis nie wyciągnęli (z miasta), tylko strzegli reszty, około murów i portów wpółdokończonych zatarasowawszy się. Kiedy zaś niedługo potem Atheńczykowie nadpłynąwszy zobaczyli to, wodzowie tychże oznajmili co im było polecono, a gdy nie poddali się temu Mytilenejowie, do kroków wojennych przystąpili. Nieprzysposobieni Mytilenejowie i znienacka przyniewoleni do wojny wypłynęli wprawdzie z nawami nibyto do bitwy na małą przestrzeń przed port, lecz ścigani przez łodzie attickie wraz weszli w układy z naczelnikami (atheńskimi), pragnąc się tych łodzi na teraz, gdyby można, ugodą jaką znośną pozbyć obecności (zbyć z karku). Naczelnicy atheńscy przyjęli układy, i sami obawiając się aby nie sprostali wojnie z całą Lesbos. Uzyskawszy więc zwłokę wyséłają do Athen Mytilenejowie tak jednego z oczernicieli swoich, który tego już (teraz) żałował, jako i innych, iżali jako nie wymogą, aby nawy attickie oddaliły się od nich jako od niezamierzających żadnych wznowień u siebie. W tymże atoli czasie wyséłają i do Lakedaemony posłów na trójrzędowcu, ukradkiem przed flotą Atheńczyków, którzy stali na kotwicach przy Maleji ku północnéj części miasta; nie dowierzali bowiem udaniu się tego czego od Atheńczyków oczekiwali. Wysłańcy tedy do Lakedaemony z niebezpieczeństwem przez morze przedostawszy się jęli pracować nad wyjednaniem dla Lesbiów jakiejśiś pomocy; lecz kiedy (tymczasem) z Athen posłowie nic nie wskórawszy wrócili, znów do wojny przystąpili Mytilenejowie i reszta Lesbosu, prócz Methymny; mieszkańcy téjże owszem posiłkowali Atheńczyków, jako i Imbrowie, Lemniowie i z innych sprzymierzeńców niektórzy jeszcze. Owoż wycieczkę pewną z całym ludem uczynili Mytilenejowie na obóz Atheńczyków i bitwa zaszła, w której acz nie porażeni Mytilenejowie (przecież) ni nie zatrzymali się przez noc w polu (blisko wroga) ni dowierzali samym sobie, ale cofnęli się. Następnie Mytilenejowie spokojnie się zachowywali, z posiłkami z Peloponnezu, toż z innym wojskiem gdyby przyłączyło się jakie (do nich), pragnący narażać się społem; – albowiem i Maleas Lakończyk przybył właśnie do nich i Hermaeondas Thebańczyk, którzy wyprawieni zostali wprawdzie przed oderwaniem się, lecz nie mogąc (już) uprzedzić nadpływu Athenczyków potajemnie po bitwie później wpłynęli na trójrzędowcu do portu, i doradzili wysłać inny trójrzędowiec i posłów z nimi; jakoż wysłali tychże Mytilenejowie – Atheńczykowie zaś, o wiele wzmógłszy się przez bezczynność Mytilenejów, i sprzymierzeńców przywołali, którzy daleko prędzej się przystawili nie widząc nic zabezpieczającego (dla siebie) od strony Lesbiów, i zatoczywszy nawy około części południowej miasta obmurowali dwa obozy z obóch stron miasta, i blokowali obydwa porty. Jakoż od używania morza odcięli Mytilenejów, lecz reszty lądu panami byli Mytilenejowie i inni Lesbiowie co już z posiłkami przybyli, tymczasem zakres (lądu) około obozów nie wielki zajmowali Atheńczykowie, a Malea służyła im więcej za stanowisko dla naw i żywności. Wojna tedy około Mytileny tym sposobem prowadzoną była.
Wszakże około tegoż czasu w témże lecie Atheńczykowie i do Peloponnezu łodzi wyprawili trzydzieści a Azopiosa syna Formiona za wodza, ponieważ zażądali Akarnanowie ażeby im któregoś z Formionowych przysłano czy to syna czy krewniaka na dowódzcę. Przepływając te łodzie ponadmorskie okolice Lakoniki spustoszyły je. Zatem większą część onychże znowu ku domowi odprawia Azopios, sam zaś na dwunastu przybywa do Naupaktu, i następnie poruszywszy Akarnanów z całym ludem tychże ciągnie przeciw Oeniadom, zaczem z nawami płynął rzeką Acheloos podczas gdy wojsko lądowe pustoszyło krainę. Lecz kiedy Oeniadowie nie poddawali się, wojsko piesze rozpuszcza Azopios, a sam pożeglowawszy do Leukady i wystąpiwszy na ląd do Neriku w odwrocie ginie, i sam i pewien oddział wojska, z ręki krajowców co z pomocą pospieszyli, połączonych z załogami kilku nielicznemi. Następnie odpłynąwszy od Leukadiów, Atheńczykowie trupów swoich pod uręczeniem słowa wyjednali z powrotem.
Owi tymczasem na pierwszym statku wyprawieni Mytilenejów posłowie, gdy im Lakedaemończycy polecili do Olympii się przystawić, ażeby i reszta sprzymierzeńców usłyszawszy (ich zażalenia) naradziła się, przybywają do Olympii; była to zaś Olympiada w której Doriej Rhodyjczyk po raz drugi zwyciężył. Kiedy więc po uroczystości stanęli do rozmów, tak się odezwali.

„Przyjęty u Greków obyczaj (przekonanie), o mężowie Lakedaemońscy i sprzymierzeni, wiadomy nam: iż odrywającym się (od innych) wśród wojen i przymierze uprzednie porzucającym przyjmujący (do związku), o ile korzystają z tego, radzi są, lecz uważając ich być zdrajcami dawniejszych przyjaciół, za podlejszych ich osądzają. I nie jest niesprawiedliwym ten szacunek (sąd), jeżeli oto sobie wzajem tak odrywający się jak ci od których oddzielili się równymi są przekonaniem i przychylnością, toż równoważą się przyrządem zbrojnym i potęgą, a pozoru słusznego do odpadnięcia nie masz żadnego; to (ten przypadek) przecież pomiędzy nami a Atheńczykami nie miało miejsca. Ni też komu podlejszymi wydać się powinniśmy jeżeli wśród pokoju czczeni przez nich, w niebezpieczeństwach odbiegamy ich. O słuszności bowiem naszego odpadnięcia i o prawości swojej najprzód, ile sprzymierzenia się z wami błagający, mowę uczynimy, przeświadczeni że ani przyjaźń między pojedyńczymi trwale się nie kojarzy, ani spólność związków pomiędzy miastami z jakąkolwiek korzyścią, jeżeli z przypuszczeniem wzajemnej uczciwości się nie kojarzą ni w ogóle jednakie nie łączą dotyczących obyczaje; gdyż na odmienności przekonań i różnice działań polegają. Pomiędzy nami atoli a Atheńczykami spólność broni stanęła zaraz po wystąpieniu was z wojny Medyjskiej a pozostaniu tamtych do pozostających jeszcze działań. Zespóliliśmy jednakże broń nie ku ujarzmieniu Greków z Atheńczykami, ale ku oswobodzeniu od Meda Hellenów. Toż dopóki (Atheńczykowie) po równości prawa przywodzili, z ochotą szliśmy za nimi; lecz skoro zobaczyliśmy ich w nienawiści ku Medom zwalniających, a ujarzmienie sprzymierzonych sprowadzających (ku swej korzyści), bez trwogi już nie byliśmy. Nie zdolnymi też będąc w jedność połączyć się dla różnorodności (głosowań) zdań i obronić sprzymierzeńcy, ujarzmieni zostali z wyjątkiem nas i Chijczyków; my zaś samorządnymi nibyto będąc i wolnymi z nazwiska, wojowaliśmy społem (z Atheńczykami). Wszak za pewnych już nie uważaliśmy przywódzców Atheńczyków, (ostrzegające) przykłady uprzednio zdarzone mając przed oczyma; nie można bowiem było przypuścić, ażeby tych których z naszą pomocą sprzymierzonymi sobie uczynili podbili, a reszcie, gdyby kiedy potrafili, tego nie przyczynili. Owoż gdybyśmy jeszcze samorządnymi byli przewszyscy, bezpieczniejszymi byliby dla nas iż żadnych wznowień nie dopuszczą się; lecz podgarniętymi (pod moc) mając większość sprzymierzonych, a z nami po równości prawa spółkując, trudniej prawdopodobnie to znosić musieli, zwłaszcza gdy w obec ulegającej już większości (związkowych) nasza tylko jedyna część opierała (im) się, tém bardziej o ile sami przerastali swą potęgę a my samotniejszymi (więcej opuszczonymi) stawaliśmy się. Równoważąca się tylko bojaźń (wzajemna) ubezpiecza przymierze, albowiem przekroczyć coś pożądający, przeto że nie jako górujący napadłby, zaniechiwa zamiaru. Samorządnymi téż pozostaliśmy nie z żadnego innego powodu jak że im w zapędzie do panowania, pokaźnością mowy i chytrości (politycznéj) raczej nachodem niżeli przemocy, spraw owładania dobierać się wydawało stosowniejszą. Zarazem bo za świadectwo (nas) używali: że równyż głos mający (niezależni związkowi) mimo woli nie łączyliby się z nimi do wypraw, gdyby ci przeciwko którym ciągnęli jakiejś krzywdy nie dopuszczali się; w tym samym téż celu oni najsilniejsze plemiona (najsilniejszych związkowych) naprzeciw słabszym najpierw naprowadzali z sobą, aby te na sam ostatek pozostawiwszy, po obdarciu wszystkich innych, niedołężniejszemi (do oporu) mieli Gdyby zaś od nas byli zaczęli, ponieważ wszyscy jeszcze mieli i własną moc i tę po któréjby stronie należało im stanąć, nie jednako byliby ujarzmienia dokonali I flota nasza wdrażała pewną trwogę, ażeby kiedy razem wystąpiwszy czy do was czy do kogo innego przyłączona, niebezpieczeństwa im nie nastręczyła. Częścią też dla posług dla ich spólności toż każdorazowo na czele stojących, ocaleliśmy. Wszakżeci nie nadługo bylibyśmy pono podołali (ocaleć), gdyby obecna wojna nie była powstała, jeżeli spojrzym na przykłady na innych praktykowane. Jakżeż to więc ta czy przyjaźń była czy wolność bezpieczną, w której przeciw przekonaniu podejmowaliśmy się wzajem, i tamci nas wśród wojny lękając się głaskali, a my im wśród pokoju to samo świadczyliśmy; i co w innych najbardziej przychylność wiarę umacnia, w nas to obawa utwierdzała, trwogą też po większej części raczej jak przyjaźnią spętani, byliśmy sobie sprzymierzeńcami; tymczasem którymby z dwojga prędzej nastręczyło bezpieczeństwo śmiałość (do napaści), ci to pierwsi byliby wykroczyli przeciw tej przyjaźni. Jeżeli zatém komu niesprawiedliwymi się zdawamy wprzód oderwawszy się dla ociągania się tamtych z napiętemi przeciw nam zamachami a nie zaczekawszy także za dokładném wyjaśnieniem się czy co z tego będzie, to nie trafnie uważa. Gdybyśmy bowiem zdolnymi byli również zasadzać się wzajem i ociągać się wzajem, pocóżby nam trzeba było (wtenczas) przy jednakich silach pod niemi być? Kiedy zaś w ich mocy jest każdej chwili napaść, i w naszej być powinna wolność zawczasu się ubezpieczyć.“
„Takie mając uzasadnienia i pobudki, Lakedaemończycy i sprzymierzeńcy, oderwaliśmy się, wyraźne dla słuchających aby przekonać (ich) żeśmy słusznie postąpili, a wystarczające aby nas przerazić i do (poszukania) ubezpieczenia się jakiegoś zwrócić, pragnących (to uczynić) już dawno, kiedyśmy jeszcze wśród pokoju słali do was względem odpadnięcia, a od was nie przyjmujących (nas wtenczas) powstrzymanych; teraz zasię skoro Boeotowie zawezwali natychmiast usłuchaliśmy, i osądziliśmy że uczynim dwojakie odpadnięcie, już to od Greków ażeby spólnie nie gnębić ich z Atheńczykami ale współoswobadzać, już też od Atheńczyków aby sami zatraconymi nie być przez nich w późniejszym czasie ale aby uprzedzić (ich) w dziele. Atoli to odpadnięcie szybciej (jak należało) nastąpiło i bez przygotowania; dla czego tém bardziej trza wam za sprzymierzeńców przyjąwszy nas czém prędzej słać pomoc (nam), abyście okazali się i broniącymi tych których należy i tém samém wrogom szkodzącymi. Pora wżdy do tego jak jeszcze nigdy pierwéj. I chorobą bo wyczerpnięci Atheńczykowie i pieniędzy nakładem, nawy zaś ich jedne około waszej ziemi znajdują się drugie przeciwko nam skierowane, tak iż nie prawdopodobna aby nadbytek łodzi mieli, skoro wy w tém oto lecie na statkach i lądem zarazem wpadniecie (do Attiki) powtórnie, ale albo was nie odeprą nadpływających albo od (nas) obojga cofną się. I niechaj nikt nie myśli że o cudzą ziemię na swoją ściągać będzie niebezpieczeństwo. Komu bowiem zdaje się daleko odległą Lesbos, temu korzyść (ona) z pobliża przyniesie. Gdyż nie w Attice toczyć się będzie wojna, jako ktoś mniema, ale w krainie dla której Attika zyski zbiera. Jest to zaś pieniędzy od związkowych przychód, a jeszcze większy będzie, jeżeli nas zawojują; nikt bo inny (już) nie oderwie się a nasza zamożność przyłączy się do (Atheńczyków), i ucierpimy może sroższy ucisk niżeli pierwéj ujarzmieni. Przeciwnie skoro dacie pomoc z gotowością, i miasto przyzyszczecie flotę posiadające wielką, któréj wam najbardziej potrzeba, i Atheńczyków łacniéj zniweczycie odrywając im związkowych – śmielej bo wszelki (wtenczas) przystępować do was będzie – i zarzutu unikniecie który na was ciąży że nie posiłkujecie odpadających (od waszych wrogów). Kiedy zaś oswobadzającymi (ich) okażecie się, przewaga wojny mocniej się w waszych rękach utwierdzi Czcią więc przejęci i ku Greków nadziejom w was położonym i ku Zeusowi Olympijskiemu, w którego świątyni jakby błagający tu się znajdujem, obrońcie Mytilenejów sprzymierzeńcami ich zostawszy, i nie opuście nas własne wprawdzie niebezpieczeństwo życia podejmujących ale spólną z udania się (przedsięwzięcia) wszystkim korzyść nastręczyć mających, a jeszcze więcej spólną klęskę, jeżeli nie przekonawszy was poszwankujemy Okażcież się mężami jakimi was i Grecy być twierdzą i nasza trwoga pragnie.“

Tak przemówili Mytilenejowie. Lakedaemończycy zaś i związkowi wysłuchawszy, zgodzili się na ich wywody i sprzymierzeńcami Lebijczyków uczynili, a wtargnięcie do Attiki aby uskutecznić, już to związkowym przytomnym z szybkością polecili udać się do Isthmu dwiema oddziałami, już to sami pierwsi przybyli, toż machiny przysposobili pod nawy na Isthmie ażeby je przenieść z Korinthu do morza około Athen i zatém i na łodziach i lądem równocześnie uderzyć. Jakoż sami skwapliwie tego dokonywali, ale reszta związkowych z powolnością się zbierała, i sprzętem zboża zajęta i zniechęcona do wypraw. Tymczasem zmiarkowawszy Atheńczykowie że (to) z przesądzenia o ich słabości gotują napaść Peloponnezyanie, aby okazać że nietrafnie zasądzili ale że (Atheńczykowie) zdolnymi są nie ruszając floty pod Lesbos jeszcze zastępy od Peloponnezu nachodzące z łatwością odpierać, uzbroili sto naw obsadziwszy je obywatelami Miasta[1] prócz jeźdźców i pentakosiomedimnów i przysiedlcami, potem wzdłuż Isthmu pożeglowawszy okaz sił swoich czynili i występowania na ląd Peloponnezu gdzie im się spodobało. Na to Lakedaemończykowie widząć wielkie przeliczenie się w oczekiwaniu, i to co Lesbiowie wypowiedzieli uznali za nieprawdziwe, a położenie trudném uważając gdy z nimi i sprzymierzeni razem nie dostawili się a donoszono że owe około Peloponnezu trzydzieści naw Atheńskich okoliczną ich pustoszą, wrócili się do domu. Później atoli flotę uzbroili przeznaczoną do Lesbos, i po miastach ogłosili dostawę czterdziestu naw, a dowódzcą morskim naznaczyli Alkidasa, który miał na tych nawach popłynąć. Powrócili i Atheńczykowie na swoich stu łodziach, skoro toż czyniących ujrzeli Peloponnezyan. I podczas téj to wyprawy wodnéj Atheńczykowie jak najwięcej okrętów zarazem budową piękną dzielnych posiadali, lecz prawie tyle a nawet więcej jeszcze (mieli) na początku wojny. Attiki bowiem, Euboei i Salaminy sto łodzi strzegło, a około Peloponnezu drugie sto znajdowało się, prócz tych zaś były jeszcze inne około Potidaei i po innych miejscach, tak iż wszystkie razem wynosiły w tém lecie dwieście pięćdziesiąt. I skarb to najwięcej wyczerpywało powraz z Potidaeą (którą oblegali). Albowiem Potidaei po dwie drachmy biorących ciężkozbrojnych pilnowało – na siebie bowiem i na pachołka po drachmie pobierał codzień każdy – trzytysiące najpierw (w początkach) nad których nie mniejsza liczba przewiodła oblężenie do końca, tysiąc nadto sześćset pod Formionem, którzy prędzej (przed zdobyciem miasta) odciągnęli; a nawy ten sam żołd pobierały. Owoż nakład pieniężny taki czyniono zrazu, i naw tyle oto najwięcéj uzbrojono.
Mytilenejowie atoli podtenczas gdy Lakedaemończycy około Isthmu znajdowali się, przeciwko Methymnie jako zdradzającej pociągnęli lądem pospołu z posiłkami swemi; i uderzywszy na gród, gdy nie poszło jak oczekiwali, cofnęli się ku Antissie, Pyrra i Eressowi, i urządziwszy rzeczy w tych miastach bezpieczniéj i mury umocniwszy szybko powrócili do domu. Pociągnęli przecież i Methymnaeowie po cofnięciu się Mytilenejan naprzeciw Antissie, lecz przez wycieczkę pewną z grodu porażeni i przez Antissian i przez ich posiłkujących, i ludu utracili mnogo i cofnęli się z resztą co żywo. Tymczasem Atheńczykowie dowiadując się o tém, iż Mytilenejowie ziemi są panami a żołnierze ich nie wystarczają do odcięcia ich, wyprawiają około jesieni już poczynającej się Pachesa syna Epikura jako wodza i tysiąc hoplitów własnego obywatelstwa. Ci zaś jako żołnierze i wioślarze naw w jednej osobie popłynąwszy przybywają na miejsce i obmurowują Mytilenę w około pojedyńczym murem; strażnie (baszty) jednakowoż tu i owdzie na silnych (obronnych) miejscach wbudowano. Mytilena tedy już potężnie z dwóch stron i od lądu i od morza ściskaną była, kiedy zima zaczynała się pojawiać; Atheńczykowie tymczasem potrzebni pieniędzy na utrzymanie oblężenia (tego), i sami wniósłszy podówczas raz pierwszy składkę z dwóchset talentów, wysłali tudzież do związkowych naw poborowych (zbierać mających daninę) dwanaście a Lyziklesa pięciowtór jako wodza. Ten po różnych okolicach wybierał haracz i opływał, lecz z Myuntu w Karyi posunąwszy się w górę przez Maeandra płaszczyznę aż do pagórka Sandios, (tutaj) napadnięty przez Karów i Anaitów i sam poległ i z reszty wojska wielu.
Téjże saméj zimy Plataeowie — jeszcze bowiem oblegani byli przez Peloponnezyan i Bojotów – skoro i wyczerpnięciem się żywności dręczeni byli i od Athen żadnéj nadziei nie było pomocy ani inne zbawienie (im) nie ukazywało się, uknowywają zamiar tak sami jako razem (z nimi) oblężeni Atheńczykowie najprzód wszyscy, aby wyruszyć z grodu i przejść (przedostać się przez) mury nieprzyjaciół, gdyby podołali przemódz, podwiedzeni do tego hazardu przez Theaeneta syna Tolmidasa wieszczka i przez Eupompida syna Daïmacha, który także był wodzem; następnie atoli połowa ulękła się jakoś niebezpieczeństwo za wielkiém osądziwszy, i tylko mężów dwustu dwudziestu co najwięcej wytrwało przy zamiarze wyruszenia z miasta jako ochotnicy w ten sposób. Drabiny porobili równające się wysokości muru nieprzyjaciół; wymierzyli to zaś po pokładach (rzędach) cegieł, tam gdzie właśnie od ich strony nie był wyrzucony mur. Liczyło zaś wielu razem owe pokłady, i musieli się niektórzy mylić lecz większa liczba utrafiać prawdziwą liczbę, ile po kilka razy licząc i oraz nie bardzo oddaleni, ale łacno dostępny obu mając mur dla zamiaru swego. Wymiar tedy drabin tym sposobem brali, z grubości cegły wywnioskowawszy miarę; mur tymczasem Peloponnezyan był następująco zbudowany. Tworzył (on) dwa obwody, jeden od strony Plataejów drugi (od strony Athen) na przypadek żeby kto z pozewnątrz od Athen napadał, rozstępu zaś miały te obwody około szesnaście stóp pomiędzy sobą. Ten przedział tedy, te szesnaście stóp dla strażników na mieszkania podzielony zabudowano, a były one połączone z sobą tak iż jednym być wydawał się mur gruby, opancerzenia (blanki) mający po obóch stronach. Co dziesięć zaś opancerzeń wieże wznosiły się wielkie i równoszerokie z murem, sięgające tak do wnętrznego czoła jego jako i do zewnętrznego, iże przejścia nie było mimo wieży, ale środkiem je przechodzili strażnicy. Nocami tedy, ilekroć zamieć była deszczowa, blanki muru opuszczali, a z wież będących w małej oddali i od wierzchu zadaszonych straż czynili. Mur więc którym byli oblężeni Platejowie ten miał kształt; ów tedy zastęp oblężonych, skoro przygotowali się dostatnio, upilnowawszy noc burzliwą ulewą i wichrem a oraz bezxiężycową wyruszył; prowadzili ich zasię ci którzy i hazardu sprawcami byli. I najprzód rów przebyli który ich opasywał, następnie zbliżyli się do muru nieprzyjaciół, umknąwszy baczności strażników, którzy w ciemności nie widzieli przed sobą, a szelestu podchodzących naprzeciw głuszeni łoskotem wichru nie dosłyszeli; zarazem téż w znacznych rozstępach szli Platejowie, ażeby broń o broń trącana czujności nie obudziła. Byli zaś lekko uzbrojeni i u lewéj nogi tylko podwiązani (postołami) dla ubezpieczenia się przeciwko (ślizgości) błota. Około więc międzywieżyszcza[2] zbliżyli się do blanków murowych, wiedząc że są nieobsadzone, najprzód drabiny niosący, i przystawili je; zatém lekkozbrojnych dwunastu z krótkim mieczem i w pancerzu weszło na górę, których prowadził Ameas syn Koroiba a pierwszy wstąpił na mur. Za nim postępujących sześciu na każdą z dwóch wież (zamykających owo międzywieżyszcze) wstąpili. Następnie inni lekkozbrojni po tych z oszczepami posuwali się, przed którymi inni tarcze nieśli, ażeby tamci łacniéj podeszli, a mieli je podać kiedy w obec nieprzyjaciół staną. Kiedy atoli już większa liczba stanęła u góry, spostrzegli to strażnicy z wież; zrzucił bowiem był któryś z Platejan chwytający się blanków dachówkę, która upadłszy łoskot sprawiła. I natychmiast krzyk powstał, i wojsko rzuciło się na mur; nie wiedziało bowiem co za niebezpieczeństwo zagraża dla ciemnéj nocy i wichru, lecz równocześnie pozostali w mieście Platejowie wypadłszy (z grodu) uderzyli na mur Peloponnezyan od strony przeciwnej téj którą ich lud przekraczał, ażeby jak najmniej na tychże uwagę zwracali. Wrzawę tedy czyniono na miejscu stojąc, lecz biedz z pomocą żaden się nie odważał z swojego stanowiska, a nie umieli sobie wytłomaczyć co się dzieje. Tutaj trzystu Peloponnezjan, którzy rozkaz mieli pomocniczenia w razie potrzeby, ruszyło poza okopy w stronę krzyku. I ognie podniesiono do Theb nieprzyjacielskie; lecz podnieśli i Platejowie w mieście od muru mnogie ognie uprzednio przygotowane na ten cel, ażeby niezrozumiałemi uczynić znaki ogniowe nieprzyjaciół i żeby nie biegli z pomocą (Thebanie), za coś innego wziąwszy to co się dzieje niżeli było w istocie, ażby ich (Platejan) wychodźcy umknęli i w bezpieczne miejsce się wydostali. Przekraczający atoli mur Platejowie w tym czasie, skoro pierwsi weszli na górę i wieże obie strażników pozabijawszy opanowali, zaczém przechodów w wieżach sami w nich stanąwszy pilnowali ażeby nikt przez nie nieposiłkował, i drabiny przystawiwszy od muru do wież i sprowadziwszy na górę mężów liczniejszy (już) zastep; (wtenczas) jedni z wież pomocniczących (nieprzyjaciół) i od góry i od dołu odpierali pociskami, drudzy zaś w tej chwili liczniejsi drabiny przyparłszy zarazem i blanki postrącawszy poprzez międzywieżyszcze poprzechodzili. Każdy zaś przedostający się stawał na krawędzi rowu, i ztąd miotali strzały i pociski, jeśli kto z boku niosąc pomoc mimo (wzdłuż) mur przeszkodę stawiał przeprawie. Aż kiedy wszyscy przedostali się (na drugą stronę), owi na wieżach będący z trudem na ostatku schodząc na dół przybyli do rowu, a wtém owych trzystu Peloponnezyan na nich uderzyło z pochodniami w rękach. Owoż Platejowie widzieli ich dokładniéj z zacienionego swego miejsca stojąc na krawędzi rowu, i strzelali z łuków i miotali oszczepy w odsłonione miejsca (ciała nieprzyjaciół), sami zaś w niedwidném stanowisku będąc mniéj dla (jasności) pochodni byli dostrzegani, tak iż udało się z Platejan i ostatnim rów przekroczyć, acz z trudem i wysileniem; i lód bowiem stanął nie dość mocny na nim aby przejść wierzchem, i noc przy takim wietrze jak zwykle snieżna mnogą wodę w fossie rozlała była, którą zaledwo przesięgając ciałami przebrnęli. Ale powiodła się im i ucieczka z powodu wiatru gwałtowności. Puściwszy się więc od rowu Platejowie biegli skupieni do Theb prowadzącą drogą, po prawej mając Androkratesa boheternią (świątynię bohatera), a sądząc że Peloponnezyanie najmniej przypuszczą aby uchodzili tym ku wrogom wiodącym gościńcem; i oraz widzieli Peloponnezyan drogą do Kithaeronu i Dębu głów ku Athenom ciągnącą się z pochodniami ścigających. Owoż na sześć lub siedm stadiów Platejowie drogi ku Thebom ubiegli, zaczem zwróciwszy się pospieszyli traktem na górę niosącym do Erythrae i Hyziae aż dopadłszy wyżyn dostali się szczęśliwie do Athen, mężów dwieście dwanaście z większej liczby: niektórzy z nich bowiem powrócili byli do miasta przed przejściem przez mur, a jeden nad zewnętrznym rowem łucznik schwytany został. Peloponnezyanie tedy zatrzymali się w miejscu pogoni zaniechawszy; Platejowie zaś z miasta o tém co zaszło nie wiedząc wcale, od tych zaś co zwrócili się dowiedziawszy że nikt nie ocalał, wysławszy herolda, skoro dzień nastał, domagali się zawieszenia broni do pochowania poległych, lecz usłyszawszy istotę rzeczy uspokoili się. Mężowie tedy Platejscy tym sposobem mur przekroczywszy ocaleli.
Z Lakedaemony zaś z końcem téjże zimy wyprawion zostaje Salaethos Lakedaemończyk do Mytileny na trójrzędowcu. Ten popłynąwszy do Pyrrha a z téj pieszo przez wąwóz pewien, kędy przebyć można było obmurowanie, niepostrzeżenie dostawszy się do Mytileny, zawiadomił proëdrów (naczelników Mytilenejskich) że i wtargnięcie do Attiki nastąpi i równocześnie te czterdzieści naw przybędzie które miały im przyjść na pomoc, toż że sam wysłany został naprzód aby im to oznajmić jako oraz dla dalszych rzeczy opatrzenia. Owoż Mytilenejowie nabrali ducha a z Atheńczykami mniej skłonnymi byli (odtąd) porozumieć się. I zima ta skończyła się, i czwarty rok wojny się skończył którą Thucydides opisał.
Nadchodzącego wzdy lata Peloponnezyanie wyprawiwszy owe czterdzieści i dwa statki do Mytileny pod Alkidasem, który naczelniczył im na wodach, z ich rozkazu dostawione przez miasta, sami do Attiki wraz z związkowymi wpadli, ażeby Atheńczykowie z dwóch stron niepokojeni mniej zdolnymi byli przeciw łodziom do Mytileny zawijającym pomocniczyć. Przywodził zaś temu wtargnięciu Kleomenes w miejscu Pauzaniasza syna Pleistoanakta króla a jeszcze za młodym będącego, ojca (jego) bratem będący. Spustoszyli tedy w Attice okolice uprzednio poniszczone jeżeli coś tymczasem porosło, i cokolwiek od dawniejszych wtargnień ocalało; a wtargnięcie to najdotkliwszém stało się dla Atheńczyków po drugiém; oczekując tu bowiem Peloponnezyanie ciągle wiadomości o jakiémś dziele naw od Lesbos jako już tamże przeprawionych, przebiegli większą część kraju pustoszonego. Kiedy atoli nic im nie poszło jak się spodziewali i żywności zabrakło, powrócili i rozeszli się po miastach.
Mytilenejowie zasię w tym czasie, kiedy i nawy do nich nie przybywały od Peloponnezu ale opóźniały się i żywności zabrakło, zmuszeni zostali wnijść w układy z Atheńczykami dla następującej pobudki. Salaethos i sam nie spodziewający już się (nadejścia) naw, uzbraja lud pierwéj bez broni będący ażeby uderzyć na Atheńczyków; gmin tymczasem skoro broń dostał, i naczelników słuchać więcej nie chciał, i w koła się gromadząc albo zboże rozkazywał możnym wynosić na widownią i rozdzielać między wszystkich, albo sam, (mówił) porozumiawszy się z Atheńczykami podda im miasto. Przekonawszy się tedy mężowie u steru że powstrzymać tego nie są w stanie, a jeżeli wyosobnieni (wykluczeni) zostaną od ugody na niebezpieczeństwo się narażą, czynią społem umowę z Pachesem i z obozem jego téj treści: iż Atheńczykom wolno postanowić o Mytilenejach cokolwiek ich wola toż że przyjmują wojsko (atheńskie) do miasta, ale poselstwo wyprawią do Athen względem siebie[3], dopóki zaś posłowie nie powrócą, Pachesowi ani więzić którego z Mytilenejan ani w niewolę zaprzedawać ani tracić nie wolno. Ugoda tedy taka stanęła, ci zaś z Mytilenejan co najwięcéj czynnymi byli w porozumieniu się z Lakedaemończykami przerażeni (o siebie), kiedy wojsko wkroczyło, nie czekali ale na ółtarze jednak (acz stanęła ugoda) schronili się. Lecz Paches skłoniwszy do ustąpienia ztamtąd zapewnieniem że ich nie ukrzywdzi, osadza ich na Tenedos dopóki Atheńczykowie czegoś nie postanowią. Równocześnie wyprawiwszy do Antissy trójrzędowce zagarnął ją, i co nadto sądził około wojska zarządził.
Tymczasem owi na czterdziestu łodziach Peloponnezyanie, którzy mieli spiesznie przystawić się, już w opływie samegoż Peloponnezu zabawili się, toż dalszą żeglugę leniwo odbywszy omylają baczność Atheńczyków w Mieście, ażże do Delos przybili, od téj (Delos) posunąwszy się do Ikaros i Mykonos pierwszą wiadomość odbierają że Mytilena wziętą została. Pragnąc więc o prawdzie się przekonać postérowali do Embatos w Erythrejskiéj; dni zaś co najwięcej upłynęło od zdobycia Mytileny siedm kiedy do Embatos zawinęli. Przekonawszy się tedy o prawdzie jęli radzić stosownie do okoliczności, i przemówił wśród nich Teutiaplos mąż Elejski w te słowa.

„Alkidasie i Peloponnezyan, ilu was jest obecnych, naczelnicy wojska! mnie się zdaje żebyśmy pożeglowali do Mytileny zanim wieść gruchnie o naszém przybyciu, tak jak jesteśmy (bezzwłoki). Wedle prawdopodobieństwa bowiem u ludzi świeżo miasto zajmujących wiele nieładu zastaniemy, na morzu właszcza wiele, kędy i tamci niespodziewają się aby zjawił się jaki wróg więcej i nasza siła najprzeważniejsza; prawdopodobnie przecież i lądowe wojsko Atheńczyków po mieszkaniach niedbaléj, jako zwycięzców, (ponieważ są zwycięzcami) rozproszone będzie. Jeżeli zatem wpadniemy nagle i nocą, tuszę że pospołu z mieszkańcami, jeślić pozostało nam nieco przychylnych, zawładamy sprawami. A nie wzdragajmy się przed niebezpieczeństwem, przeświadczeni że niczem inném nie jest owa niespodzianka (napad znienacka) wojny jak tém oto właśnie, przed czém jeżeli jaki wódz sam się ubezpiecza a w wrogach dopatrując (to) wraz uderza (uprzedza napaścią), po większej części pomyślność pewnie zbiera.“
Owoż Teutiaplos tyle wypowiedziawszy nie przekonał (przecież) Alkidasa; toż inni niektórzy z wygnańców od Jonii i Lesbiowie społem płynący doradzali, aby skoro tego niebezpieczeństwa się lęka, z miast w Jonii zajął które albo Kyme Aeolską, ażeby (tak) z miasta wypadając Jonią od związku (z Atheńczykami) oderwali – jest zaś, mówili, nadzieja: nikomu bowiem nie po woli przybyli (dotąd) – tudzież ten najwalniejszy dochód Atheńczyków jeżeli im odejmą, a oraz jeżeli obsaczającym ich od morza Atheńczykom wydatek rość będzie, to nakłonić spodziewają się i Pissuthnesa ażeby spólnie wojował. Alkidas atoli i tych rad nie przyjął, ale najtroskliwiéj tylko tego baczył, skoro do Mytileny za późno przybył, aby jak najprędzej do Peloponnezu znowu się dostał. Jakoż podniósłszy kotwice z Embatos żeglował mimo wybrzeża, a przybiwszy do Myonnezu siedziby Tejów, jeńców których w czasie żeglugi zabrał stracił w większej liczbie. Wszak gdy do Efezu zawinął, Samiów z Anaei przybyli posłowie oświadczali (mu) że nie pięknie Grecyą oswobadza, jeżeli ludzi zatracił co ani ręki nie podnieśli do obrony ani wrogami nie byli, lecz Athenczyków z przymusu związkowymi; i że jeżeli tego (czynić) nie zaprzestanie, niewielu wrogów do przyjaźni nakłoni, a więcej daleko przyjaciół wrogami mieć będzie. Dał się tém przekonać Alkidas i mężów Chijskich których trzymał jeszcze wypuścił (na wolność), i z innych okolic niektórych; widząc bowiem jego nawy ludzie nie uciekali ale przystępowali do nich owszem myśląc że attickie, a nadziei by najmniejszej nie mieli ażeby kiedy dopóki Atheńczykowie nad morzem panują Peloponnezyan łodzie do Jonii się przerzuciły. Zatem z Efezu Alkidas odpłynął co prędzej a żegluga jego była ucieczką; widziany bowiem był przez Salaminią i Paralosa[4] jeszcze gdy około Ikaros zatrzymał się na kotwicach – te szybkopływy zaś właśnie od Athen żeglowały — i uląkłszy się pościgu płynął przez otwarte morze, postanowiwszy do żadnego innego lądu z dobréj woli nie zawijać jak do Peloponnezu. Pachesa zaś i Atheńczyków doszła najprzód z Erythraeji wiadomość (o tém), zatém przybywała ze wszech stron; gdy bowiem bez murów była Jonia wielki strach powstał aby wzdłuż wybrzeży płynąc Peloponnezyanie, jeżeli i tak[5] nie myśleli zatrzymywać się (tutaj), nie łupili miast w przepływie je napadając. Bezpośrednią tedy, widziawszy Alkidasa przy Ikaros Paralos i Salaminia, przyniosły wieść o tém. Paches na to z pospiechem popędził w pogoń; i aż do wyspy Patmos ścigał Alkidasa, lecz kiedy już nie do dopędzenia okazywał się, powrócił. Za zysk przecię poczytał, że gdy na wysokiem morzu naw (Lakedaemończyków) nie napotkał, nigdzie nie przytrzymane przezeń nie zostały przymuszone do rozbicia obozu i nastręczenia (przeto konieczności) Atheńczykom postawienia straży i blokady. Odpływając Paches z powrotem przybił i do Notion Kolofończyków, gdzie zamieszkali Kolofoniowie po zdobyciu wyższego miasta przez Itamanesa i barbarów w skutek buntu umyślnie sprowadzonych; zdobytém zaś ono zostało prawie wtedy kiedy drugie Peloponnezyan wtargnięcie do Attiki nastąpiło. Otóż w Notion schronieni dotąd i zamieszkali tamże rokosz (między sobą) znowu wznieciwszy, jedni od Pissuthnesa pomocników z Arkadów i barbarów (złożonych) sprowadziwszy w przemurowaniu trzymali, a z Kolofonian z wyższego miasta sprzyjający Medom razem tamże zgromadziwszy się jednę spólność uczynili; drudzy zaś co umkli przed tymiż i będący wygnańcami, Pachesa przywołują. Paches tymczasem przyzwawszy na rozmowę Hippiasa w owém przemurowaniu Arkadów naczelnika, pod warunkiem że jeśli nic przyjemnego (coby przyjąć można) nie powié, znowu go odstawi pomiędzy mury całego i zdrowego; skoro przybył do niego, pod strażą go wolną od więzów zatrzymał, a sam uderzywszy na obmurowanie znienacka i przeciw oczekiwaniu w niém zawartych, zdobywa je a Arkadów tudzież ilu razem było barbarów traci; zaczém Hippiasa wprowadziwszy jako był zobowiązał się, skoro tenże znalazł się wewnątrz murów, pochwytuje i z łuku ubija. Kolofończykom tedy Notion powraca, wyjąwszy przychylnych Medom. Późniéj Atheńczykowie osadników wyprawiwszy podług własnych praw zasiedlili Notion połączywszy w jednę spólność wszystkich z miast Kolofończyków, gdzie się kolwiek który znajdował. Paches tymczasem przybywszy do Mytileny Pyrrhę i Eressos podbił, zatém Salaethosa ująwszy Lakedaemończyka w mieście ukrywającego się odséła do Athen, toż mężów Mytilenejskich z Tenedu wraz z nim których tam był osadził, nadto jeżeli kto inny winnym mu się okazał odpadnięcia; odséła także i wojska większą część. Z pozostałymi zaś przyzostając urządził rzeczy w Mytilenie i w reszcie Lesbos jak mu się właściwém zdało. Kiedy przecież owi mężowie i Salaethos przybyli do Athen, Atheńczykowie Salaethosa natychmiast stracili, pewne przyrzeczenia czyniącego, jako między innemi i to że od Plataejów (jeszcze bowiem były oblegane) Peloponnezyan odwiedzie; względem zaś tamtych drugich zdania wymieniali, i w gniewie postanowili nie tylko tych tu obecnych pozabijać ale i przewszystkich Mytilenejów którzykolwiek byli w pełności wieku, dzieci zaś i białogłowy sprzedać w niewolę, wyrzucając im już w ogóle oderwanie się iż je acz nie rządzeni (tak surowo) jak reszta (związkowych) jednak uskutecznili, już też przyczyniły jeszcze nie najmniej zajątrzenia łodzie Peloponnezyan co do Jonii w pomoc Mytilenejom zaważyły się tak zuchwale; nie krótkiego (płytkiego) bo rozmysłu dziełem wydało się Atheńczykom to odpadnięcie. Wyprawiają tedy trójrzędowiec do Pachesa z oznajmieniem uchwały, bez zwłoki nakazując wytracenie Mytilenejan. Wzdy nazajutrz zaraz pewna zmiana w umysłach Atheńczyków nastała i rozwaga że dzikie i groźne postanowienie uczynili, żeby całe miasto wytracać raczej niżeli sprawców tylko. Owoż skoro to zmiarkowali Mytilenejan obecni posłowie i dopomagający ich sprawie pomiędzy Atheńczykami, nastroili stojących przy władzy (prytanów) aby powtórnie rzecz pod zdania poddali; i nakłonili (ich do tego) łacniéj, ponieważ i tym widomém było że większość obywateli pragnie aby im którzy z mówców raz jeszcze sprawę tę oddali pod narady. Gdy więc natychmiast zebrało się zgromadzenie ludu, między różnemi zdaniami które wypowiadali poszczególni, i Kleon syn Kleaeneta, który już uprzednio przeparł był wyrok śmierci, w wszystkich innych względach najgwałtowniejszy z obywateli a u ludu nad innych podtenczas przemagający zdaniem, wystąpiwszy powtórnie tak się odezwał.
„Wielekroć jużem ja i indziej przekonał się iż ludowładztwu niepodobném jest nad innymi panować, mianowicie zaś (przekonywam się o tém) w tém oto waszem względem Mytilenejan rozżaleniu[6]. Nawykli bowiem do otw artości i bezpieczeństwa w codziennem ze sobą pożyciu i do związkowych toż usposobienie odnosicie, i ilekroć albo mową usidleni przez nich pobłądzicie albo przez litość (im) pofolgujecie, nie sądzicie że z niebezpieczeństwem dla siebie a nie ku zobowiązaniu sobie związkowych miękniecie, nie bacząc że samodziercze trzymacie panowanie i nad zasadzki sławiącymi i nad niechętnie ulegającymi, którzy nie za sprawą tego czem im się przymilicie siebie (samych) uszkadzając słuchają was, ale za sprawą tego przez co przemocą raczej niżeli ich przychylnością przemagacie ich. Z wszystkiego zaś naj zgubniejszem to jest, jeżelić niewzruszonem nam nic nie ostoi się z tego co się uchwaliło, ni przeświadczymy się że gorszych praw lecz niezmiennych używające Miasto silniejszem jest niżeli wybornych a bezwładnych (niewykonywanych), toż że nieuctwo przy roztropności użyteczniejsze niż biegłość przy niesforności, tudzież że ograniczeńsi z ludzi w porównaniu do rozumnych, ponajwiększej części lepiej sprawują miasta. Tamci bowiem od praw mędrszymi pragną wydawać się i nad to co się każdorazowo wypowiada ku dobru spólności wyższymi, w mniemaniu iżby bodaj znaleźli byli ważniejsze okoliczności do wyjawienia (wyższych) swoich przekonań, i z takich pobudek o szkodę najczęściej przyprawiają miasta; przeciwnie niedowierzający swojemu rozumowi mniej mądrymi wprawdzie od praw być żądają, toż mniej zdolnymi do naganienia mowy nadobnie wygłoszonej, natomiast sędziami będąc bezstronnymi raczej jak szermierzami (słowa), naprawiają rzeczy najczęściej. Tak oto trza i nam postępując, nie przeciw (własnemu) przekonaniu tłumowi waszemu doradzać, uwodzonym krasomówczą dzielnością i walką na rozumy.

„Owoż ja stoję przy mojem zdaniu a dziwię się najprzód tym którzy przedłożyli powtórnie rzecz o Mytilenejach pod rozprawy i czasu przewłokę sprawili, co jest ku korzyści krzywdzicieli naszych (winnych) raczej, — [bo wtenczas (jeśli się kara przewlecze) ten co ucierpiał sprawcę (cierpienia) przytępiającym się gniewem ściga, tymczasem odparcie po napaści jak najbliżej idące, przeciwważąc ją, najsilniej pomstę (odwet) podejmuje (wypełnia)] — dziwię się zatem kto mi zaprzeczy i silić się będzie wykazywać że Mytilenejów krzywdy nam użytecznemi są, a nasze klęski[7] dla związkowych szkody utwierdzają. Toć widna że (ten) albo sile wywodów zaufawszy wytężać się będzie na odwrot wykazać, iż to co zgoła uznanem (wczoraj) zostało, nie zostało postanowionem, albo zyskiem podżegany blaskiem wypracowanej mowy uwodzić (oślepiać) kusić się będzie. Otóż Miasto z tego rodzaju zapasów nagrody innym (retorom) rozdaje, a samo niebezpieczeństwa odnosi. Winni wżdy temu wy jesteście, zgubnych tych zawodów urządziciele: którzy to nawykliście widzami popisów mówczych bywać a słuchaczami tylko czynów, o przyszłych wypadkach ze słów krasomówczych miarę biorący iżali możebnemi są do spełnienia, a o już spełnionych, mniej pewnym sędzią dziel uczyniwszy oko od ucha, z w y razów zdobnych przyganiaczy: jedyni by was oszukiwano nadzwyczajnościami wymowy a oporni by folgę dawać temu co uchwalonem zostało; niewolnicy wszelkich dziwactw a pogardzający tem co zwykłe, a mianowicie sam przemówić w porę każdy zdolnym się czuje, a jeśli nie (jest nim), szermuje ze zdolnym (tegoż) aby nie zdradzić że za cudzem zdaniem poszedł; skwapliwi jaskrawość jaką mówcy naprzód wysławić i odgadnąć co dalej powie, a leniwi naprzód zabieżeć temu co ztąd wyniknie; goniący, że tak rzekę, za czemś inném od tego wśród czego żyjemy, a rozmyślający nawet o tem co was otacza nieprzyzwoicie; po prostu, słodyczą słuchu podbijani, widzom raczej podobni jesteście siedzącym na popisach umników (sofistów) niżeli mężom o dobru Miasta radzącym.
„Od czego (tych zdrożności) probując was odwrócić, oświadczam że Mytilenejowie, jak żadne inne miasto ukrzywdzili was Owoż którzy nie zdolni znieść waszego panowania albo którzy przez nieprzyjaciół zmuszeni odpadli, dla tych mam wyrozumienie, ale ci co zamieszkując wyspę opatrzoną w mury i od morza tylko obawiający się naszych przeciwników, podczas gdy sami przez zastęp swoich trójrzędowców nie byli bez zasłony przeciwko nim, samorządnie (niezależnie) żyjący i szanowani w pierwszym rzędzie przez nas tego się dopuścili, czyż ci (ludzie) nie spikali się i raczej napadli jak odpadli (od nas) – (odpadać bowiem mogąć tylko ci co coś gwałtownego ucierpieli) — i usiłowali z najzaciętszymi wrogi się wiążąc zgubić nas? wszakci straszliwszem to jest niż gdyby sami moc posiadłszy przeciw wam wojowali. Nie posłużyły im za przykład (ostrzegawczy) ani klęski pobliskich, którzy już po odpadnięciu od nas ujarzmieni zostali, ani obecna (nasza) pomyślność nie powściągnęła od rzucenia się w ostateczność; ale stawszy się zuchwałymi względem przyszłości i uniesieni nadziejami to przenoszącemi możność to chciwości niedomierzającemi, wojnę podnieśli, gwałt przed słusznością (wiernością ku nam) wystawiwszy; kiedy bowiem osądzili że (nas) przemogą, rzucili się na nas nie krzywdzeni. Zwykła też, zwłaszcza na przykrótką dobę nawiedzająca miasta, niespodziewana pomyślność do pychy pędzić; toć zwykłe powodzenia ludzi bezpieczniejsze od nieoczekiwanych, i, można powiedzieć, łatwiej oni niefortunność odpierają niżeli szczęśliwość ocalają (zatrzymują). Należało nam z Mytilenejami już dawno bez żadnych nad innych (związkowych) wyróżnień obejść się, a nie byliby do tego stopnia rozzuchwaleli; przyrodzenie bo i w ogóle to jest człowieka że nad to co (mu) schlebia głowę podnosi, lecz to co nie ustępuje podziwia. Niechżeż ukarani teraz zostaną przynależnie zbrodni, i niechaj drobna ilość możnych winą obłożoną nie zostanie, kiedy lud (całość) od niej uwolnicie. Wszyscyż bo nas porówno napadli, chociażci do nas się uciekłszy (po pomoc) mogli teraz znów być z powrotem w mieście (rodzinném). Ale oni hazard z tymi tam niewielu (możnymi) za pewniejszy uznawszy społem (razem z nimi) oderwali się. Ì, zastanówcie się tylko, jeżeli związkowym przymuszonym przez nieprzyjaciół a własnowolnie odpadłym te same kary nakładać będziecie, któryż z nich mniemacie iż za pierwszym lepszym pozorem odpadać nie będzie, kiedy go albo, jeżeli się uda, wolność czeka, albo, jeżeli poszwankuje, nic do ucierpienia straszliwego? my tymczasem naprzeciw każdemu poszczególnemu miastu na zgubę oddawać będziem i pieniądze i życia. Toż myślnym trafem miasto zniszczone odzyskawszy dalszego dochodu, z którego siłę czerpiemy, na przyszłość pozbawieni będziecie, a poszwankowawszy nieprzyjaciół do już istniejących nabędziemy, i przez czas w którym już istnącym wrogom wypadałoby czoło stawiać, z własnemi związkowemi wojować będziemy.
„A zatem nie należy wystawiać im nadziei ani wywodami pochwytnéj, ani pieniędzmi kupnéj, że przebaczenie za ludzkie (tylko) przewinienie znajdą. Mimowoli bowiem nie ukrzywdzili, ale z świadomością czychali na nas; przebaczalne zaś tylko (to co) poniewolne. Ja zatem i wtenczas za pierwszą razą i teraz biję w to abyście nie zmieniali pierwotnych postanowień, i trzema rzeczami najnieprzydatniejszemi panowaniu, miłosierdziem, zachwycaniem się pięknemi mowy i pobłażliwością, nie grzeszyli. I litość bowiem ku sobie równym (sposobem myślenia) słuszna jest wymieniać, a nie ku niemyślącym się onąż odpłacić a z konieczności (bo ulegają nam) zawsze pozostającym wrogami, i zachwycający słowem mówcy mieć będą wśród innych obojętniejszych okoliczności pole do popisu, a nie (teraz) kiedy by Miasto skąpo się ucieszywszy ciężkie szkody poniosło, a oni za wyborne mowy błogie dary (od Mytilenejan) w odwet wzięli; pobłażliwość nareszcie, ku mającym przychylnymi i na przyszłość pozostać raczej godziwa niżeli ku pomimo to wrogami nam pozostającym[8].

„Jedno więc w krótkości wypowiadam: usłuchawszy mnie, i to co sprawiedliwe naprzeciw Mitylenejan i to co wam korzystne zarazem uczynicie, inaczej zaś rozmyśliwszy się, tamtych nie ugłaszczecie, a siebie samych raczej potępicie. Jeżeli bowiem sprawiedliwie oderwali się, wy pono nie po prawie panujecie. Jeżeli zaś, aczby nie należało, jednakowoż przywłaszczacie to (panowanie) sobie, tedyć przeciw słuszności lecz z waszym interesem zgodnie Mitylenejan karać trzeba, albo zrzec się panowania (winniście) i z nienarażonego położenia być poczciwymi. Tą samą chłostą,[9] chciejcie zasłonić się i niemniéj nieczułymi okazać uchylając się napaści od tych co ją napięli, uprzytomniwszy sobie coby prawdopodobnie oni wyrządzili pokonawszy was, ile że pierwsi was skrzywdzili. Najgwałtowniéj téż bez powodu kogoś szarpiący pastwią się i zatracają, niebezpieczeństwo przewidując gdyby ocalał przeciwnik; kto bowiem nie z konieczności cios ucierpiał, sroższym jest odbiwszy go od wroga z jednakiego położenia. Nie stańcież się więc zdrajcami siebie samych, a stawiwszy (się) myślą jak najbliżej tego coby was od nich spotkało[10] i jakto byście byli natenczas wszystko poświęcili aby ich ujarzmić, teraz odpłaćcie im (knowania) nie zmiękniawszy w obec tego co natychmiast ma nastąpić (natychmiastowym ich losem), nie zapominając też jaka nad wami niedawno groza zawisła[11]. Ukarzcie więc przynależnie tych tu, a dla reszty związkowych przykład wymowny postawcie, że ktokolwiek oderwie się, śmiercią to przypłaci. To bowiem gdy zrozumieją, rzadziej porzucać wam przyjdzie istotnych wrogów (Lakedaemończyków), aby z swoimi własnymi wojować związkowymi“

Tyle wypowiedział Kleon; po nim zaś Diodotos syn Eurykratesa, który już w uprzedniém zgromadzeniu przeciwił się najmocniéj wytraceniu Mitylenejan, wystąpiwszy, i teraz przemawiał w następujący sposób.

„Ani tych co powtórnie przedłożyli pod narady rozsądzenie (wasze) o Mytilenejach nie oskarzam, ani naganiających żeby nie powielekroć o przedmiotach najważniejszych naradzać się nie pochwalam, sądzę zaś że dwie najprzeciwniejsze dobrej radzie są rzeczy, pospiech i gniew (zapalczywość), z których jednéj nierozsądek zwykł towarzyszyć, a drugiemu nieokrzesanie i krótkość widzenia. Rozprawy zaś – ktokolwiek się na tém upiera aby nie były nauczycielkami czynów, ten albo bez rozeznania jest, albo z osobna mu coś na tem zależy[12]: jest bez rozeznania – skoro sądzi iż podobna inną jaką drogą o tem co dopiero ma nastąpić i co jeszcze nie widome orzec (zdanie objawić); zależy mu coś na tem – jeżeli pragnąc do czegoś sromotnego nakłonić wie żeby nie potrafił dzielnie przemówić za tem co nie jest piękne, ale (wie także) że dzielnie ochydzając potrafi zastraszyć i przeciwić (mu) się gotowych i słuchać mających. Najnieznośniejszymi są atoli, jeszcze o przekupstwo oskarzający jaką błyskotną przemowę. Gdyby bowiem nieuctwo (tylko) wytykali, nie przekonawszy, jedno mniéj mądrym wydawszy się jak niegodziwym mówca ustępowałby (z mownicy); ale gdy niegodziwość się wyrzuca (nadto), i przekonawszy podejrzanym się stawa i chybiwszy (celu) prócz niemądrości jeszcze niegodziwcem. I Miasto nie pożytkuje w takowym razie, przez strach bowiem pozbawiane bywa doradzców. A bardzo wiele podobno zyskiwałoby, nieudolnymi do przemawiania posiadając takowych (podżegaczy) między obywatelami: najrzadziej bowiem (ci) nakłonieniby bywali do uchybień. Należy zaś prawemu obywatelowi nie zastraszaniem przeciwne zdanie wynurzyć mających ale szanując swobodę słowa przedniejszym mówcą okazywać się, toż (przystoi) roztropnemu Miastu (mówcy) najczęściej dobrze rającemu nie przyczyniać cześci, lubo i nie uszczuplać już nabytéj, a tego co nie utrafił w przekonania nie już nie karać ale nawet nie poniżać. Tym sposobem bowiem jak najmniej pono, tak szczęśliwy doradzca aby jeszcze większych czci dostępował z czemsiś przeciw przekonaniu a ku przymileniu (tylko) odzywać się będzie, jako i niefortunny wysilać się będzie tąże drogą przymilając się także pociągać tłuszczę. Temu (wszystkiemu) my na opak czynimy, i nadto kiedy któren (mówca) jeszcze jest podejrzywany że dla zysku przecieżci najzbawienniejsze rzeczy wypowiada, pozazdrościwszy (mu) nieudowodnionego jeszcze oczekiwania zysków widoczną korzyść Miastu wydzieramy. Utwierdziło się zatem (u nas) że dobre rady bez ogródki wypowiadane nie mniej są podejrzanemi od złych, tak iż równie najniegodziwsze rzeczy pragnący wmówić podstępem pociągać tłum jak i najzbawienniej doradzający, sztukami wymowy zdobywać wiarę muszą. Jedyne to Miasto któremu dla nieskończonych posądzań dobroczyńcą być jawnie niepodobieństwem jest: podający bowiem jawnie coś dobrego wraz podejrzywany jest że niejawnie (skrycie) jakoś tam coś zyszcze (na tém). Trza tedy w obec spraw najwyższych i wśród takich wymagań nam (mówcom) dalej naprzód sięgając umysłem niż wy na krótką przestrzeń rozważający przemawiać, ile że odpowiedzialni jesteśmy za dorady swoje w obec was bez odpowiedzialności słuchających Gdyby bowiem i ten co skłonił i ten co dał się pociągnąć porówno szkodowali, roztropniéj (rozważniej) pewnie rozstrzygalibyście; teraz przecię w miarę zapalczywości którą się właśnie uniesiecie jakiej klęski doznawszy doradzcy jedno zdanie karzecie, a nie swoje własne (zdania), jeślić jako liczniejsze o wiele, społem zawiniły.“

„Co do mnie – to wstąpiłem na mównicę, ani żeby się przeciwić odnośnie do Mytilenejan ani żeby oskarzać. Nie bo o tych ludzi wykroczenia (przeciw nam) rozprawiać nam wypada, jeżeliśmy rozsądni, ale jak sami postanowić (mamy) najzbawienniéj. Czy to bowiem wykażę że srodze zawinili. nie będę już dla tego i zabijać ich polecał, jeżeli to nie jest z korzyścią; czy to że zasługują na jakieś przebaczenie, (nie będę polecał) aby go dostąpili, gdyby to się dla Miasta nie dobrem wydało. Sądzę zaś że my o przyszłości tu raczej naradzamy się jak o teraźniejszości: toż na co Kleon najbardziej nastaje, iż na przyszłość korzystnem będzie ku rzadszemu odrywaniu się (związkowych) gdy śmierć jako karę naznaczycie. to i sam na to co w przyszłości zbawiennem się okaże na odzwajm nastając. odwrotnego jestem przekonania Toż nie chciałbym abyście ponętą jego mowy (uwiedzeni) użyteczność mojej odepchnęli. Sprawiedliwszą bo będąc tamta do chwilowej zawziętości waszej ku Mytilenejom, łacno pociągnąć by mogła; wszakże my nie prawujemy się tutaj z nimi, tak izby uzasadnienia praw potrzeba było, ale naradzamy jak się z korzyścią dla siebie z nimi obejść.
„Teraz po miastach za wielorakie przestępstwa śmierci karę naznaczono, także nie za równe temu tu tylko ale za mniejsze (nawet); a jednakowoż (ludzie) nadzieją podżegani (że się uda) narażają się, i nikt jeszcze zwątpiawszy o sobie że nie przemoże napaścią nie rzucił się w niebezpieczeństwo. Toż miasto odpadające któreż kiedy niedostatecznemi (udaniu się) uważając siły czy własne czy przez innych spośredniczone, nie odważyło się na krok takowy? Przyrodzenie przewszystkich tak z osobna jak publicznie ciągnie do przekroczeń, i nie masz prawa coby powstrzymało od tego, skoroć przebiegli wszystkie kar rodzaje ludzie podostrzając je (ciągle), ażaliby nie potrafili jako zabezpieczyć się od (napaści) niegodziwców. Także prawdopodobna, że w dawnych czasiech za największe zbrodnie łagodniejsze naznaczano, lecz gdy te lekceważyć zaczęto, z czasem do kary śmierci większa część się podniosła; a i to (prawo) jednakowoż lekceważy się. Albo zatem groźniejszy od tego postrach wynaleść trzeba albo tenci tu (postrach) cale nie hamuje, ale to ubóstwo uciskowi zuchwałość podające[13], to niezależność (bogactwo) pysze chciwość (nastręczające) i wyniosłości, to inne przypadłości z namiętności ludzkiej wynikłe, jak tam z nich każda (przypadłość) opanowywaną jest silniej przez jaki wpływ nieodparty, uwodzą ludzi do ostateczności. Daléj nadzieja i pożądliwość w każdym razie, tatu podwodząc tamta w ślad idąc (następując), ta tu napaść wymyślając tamta łatwość losu (udania się) podsuwając, najwięcej szkód wyrządzają, a jako niewidne (czynniki) (nadzieja i pożądliwość) potężniejszemi są od dostępnych oku niebezpieczeństw. Los też po tamtych (podbudzaczach) cale nie mniéj przyczynia się do podżegania (hazardów); nadspodzianie bowiem niekiedy przybywający w pomoc nawet z pośrodka niedorównywających (wrogowi) sił niejednego do ażardów popycha, a nie rzadziej miasta, o ile (gdy) w sprawie o dobra najwyższe, wolność lub panowanie nad drugimi, a w połączeniu z wszystkimi pojedyńczy bez rozwagi wyżej siebie (swoje siły i środki) zacenia. Po prostu niepodobieństwem jest i oznaką wielkiej dobroduszności, jeżeli kto mniema ludzkiej naturze poruszonej gwałtownie ku zdziałaniu czegoś zaporę jaką stawić, czy praw przemocą, czy inną którą grozą.

„A zatem nie należy wam ani karze śmierci jakoby zakład pewności dającej zaufawszy zgubniej postanowić, ani nadzieję odejmować odpadłym iż mieć jeszcze będą porę pożałowania (występku) i w jak najkrótszym czasie zmazania winy. Rozważcie bowiem że teraz, jeżeli które odpadłe miasto pozna iż nie przemoże (nas), przystąpi pewnie do zgody w możności będąc jeszcze koszta wojenne powrócić i na przyszłość daninę płacić; w tamtym atoli razie któreż mniemacie iż się lepiej niż teraz nie zaopatrzy, i że się nie da oblężeniem wyciągnąć do ostateczności (raczej), jeżeli to samo wartać będzie z trudem a szybko się pojednać? A dla nas jakżeż to nie jest stratą wyczerpywać skarb siedząc pod miastem, ponieważ wzbraniamy się ugodzie, a jeżeli je zdobędziem, spustoszone zająć i dochodu na przyszłość z niego być pozbawionymi? Silnymi przecież naprzeciw wrogom jesteśmy tém właśnie[14]. Zatem nie trzeba nam sędziami się stawiąc przestępujących za ścisłymi, szkody ponosić raczej jak patrzeć, jakbyśmy na przyszły czas umiarkowanie karząc miasta posiadac mogli pod względem pieniężnych zasobów zamożne ku naszemu użytkowi, i strażowanie ich nie na praw srogości opierać, ale na odpowiednich dziełach[15] pieczołowitości. Czemu teraz na opak postępując. kiedy kogo wolnego co przemocą rządzony naturalnym biegiem rzeczy do samorządności się oderwał ujarzmimy, okrutnej za to chłosty winnym być mniemamy. Należy przecię wolnych nie że odpadają silnie karcić, ale zanim odpadną silnie strażować i uprzedzać ażeby nawet na myśl im to nie przyszło, toż pokona wszy do jak najszczuplejszej liczby winę ograniczać.
„Wy atoli zastanówcie się jak wielce i w tém uchybilibyście gdybyście Kleona usłuchali. Obecnie wam lud po wszystkich miastach przychylny jest, i albo nie odpada razem z swoimi niewielu (możnymi) albo kiedy do tego pogwałcon został odpadłym natychmiast nieprzyjaznym się staje, i tak w naprzeciw sobie stającem mieście większość sprzymierzoną sobie mając do wojny występujecie. Jeżeli tedy wygładzicie lud Mytilenejan, który i udziału nie miał w odpadnięciu, i kiedy broni się dorwał, dobrowolnie miasto poddał, najprzód niesprawiedliwości dopuścicie się dobroczyńców swych zabijając, następnie nastręczycie przemagającym wśród ludności czego pragną najgoręcej: odrywając bo (podburzając do rokoszu) miasta lud natychmiast po sobie mieć będą, skoroście (mu) naprzód wskazali iż ta sama kara wykroczycieli czeka co niewinnych. Należałoby przecież gdyby nawet wykroczyli, udawać że tego nie uczynili, ażeby ten jedyny jeszcze nasz sprzymierzeniec przeciwko nam nie obrócił się. A to za daleko użyteczniejsze uważam do utwierdzenia panowania, żebyśmy z wolą naszą zostali ukrzywdzeni, niż żebyśmy (acz) sprawiedliwie których nie wypada wygubili; a owo (zdanie) Kleona że to samo jest sprawiedliwem co pożyteczném w pomście nie da się pogodzić tutaj. Uznawszy zatem że te tu rady (moje) przedniejszemi są, i ani litości zanadto nie pofolgowawszy ani pobłażaniu, któremi ni ja wam pociągać się nie zalecam, lecz na wykładzie jedynie rzeczy oparci, usłuchajcie mnie i Mytilenejów, których Paches odesłał jako winnych sądźcie spokojnie (bez namiętności), lecz wszystkich innych zostawcie przy życiu w ich siedzibach. Takie postępowanie bowiem i na przyszłość zbawienne i dla wrogów już zastraszające: ktokolwiek bo mądrze radzi (stanowi) względem przeciwników swoich, silniejszym jest niżeli przy czynów przewadze z bezrozumem uderzający na nich.“

Tak przemówił Diodot. Po wypowiedzeniu zaś tych zdań jak najmocniej przeciw sobie uderzających Atheńczykowie przyszli do sporu jednakowoż,[16] które przedniejsze? i podzielili się przy podniesieniu rąk (głosowaniu) na dwie prawie równe strony, przecież zwyciężyło zdanie Diodota. I trójrzędowiec natychmiast inny słali z pospiechem, ażeby gdyby wprzód przybył pierwszy nie zastali miasta (już) wyciętém; wyprzedzał zaś tenże (pierwszy) tamten o jeden dzień i noc najwięcéj. Lecz gdy dostarczyli Mytilenejscy posłowie nawie (osadzie nawy) i wina i mąki, i dodali jeszcze wielkie przyrzeczenia gdyby pierwej stanęła (na miejscu), nastąpił pospiech żeglugi taki iż (majtkowie) i jedli równocześnie pędząc statek z winem i oliwą zaczynioną mąkę, i ci snu zażywali na przemian a tamci wiosłami robili. Gdy nadto trafem pomyślnym żaden wiatr nie stanął oporem, a pierwsza łódź nie kwapiła się do widowiska naturę ludzką oburzającego, ta tu tymczasem w ten sposób nagliła, uprzednia o tyle tylko przybyła wcześniej że Paches przeczytał uchwałę i zabierał się wykonać postanowienie, kiedy po niej nadbiegająca zawinęła i zagrodziła wycięciu Mytilenejan. Wszakże owych drugich mężów (z Mityleny), których Paches odesłał był do Athen jako najwinniejszych oderwania się, za zdaniem Kleona Atheńczykowie stracili; było ich zaś nieco więcej jak tysiąc. Zatem Mytilenejan mury zburzono i nawy zabrano. Później Atheńczykowie haraczu nie nałożyli Lesbiom, ale losów (działów) poczyniwszy ziemi z wyjątkiem ziemi Methynmaenów trzy tysiące, trzysta (z nich) bogom poświęcili, na reszcie zaś z pomiędzy swoich obywateli jak którzy je wylosowali kleruchów (właścicieli) osadzili; tym w pieniędzach Lesbiowie zobowiązawszy się od każdego losu corok płacić dwie miny, sami uprawiali ziemię. Zagarnęli i po stałym lądzie mieściny Atheńczykowie nad iloma Mytilenejowie władali, i te ulegały następnie Atheńczykom. Sprawy więc na Lesbos taki przebieg miały.
W témże też lecie po zdobyciu Lesbos Atheńczykowie pod wodzą Nikiasza syna Nikereta wojowali przeciw wyspie Minos, która leży przed Megarą: używali zaś tejże wieżę na niej wybudowawszy Megarejczykowie jako strażni. Zamiarem więc Nikiasa było, ażeby odtąd strażnię ztamtąd (tamże) na krótszą przestrzeń a nie (jak dotychczas) od Budoros i Salaminy mieli Atheńczykowie, toż aby Peloponnezyanie nie czynili wypływów ztamtąd ukradkiem to trójrzędowców, jak to się uprzednio stało, to rozbójników wysełkami, wreszcie aby oraz do Megarejczyków nic nie wpływało (odtąd). Zdobywszy tedy od strony Nizaei najprzód dwie wieże występujące machinami oblężniczemi z morza zatoczonemi, i wpływ w ramię pomiędzy wyspą oswobodziwszy, odmurował i część na stałym lądzie, kędy po moście przez bagno posiłkowanie miała wyspa nie wiele oddalona od stałego lądu. Kiedy zaś tego dokonał w dniach niewielu, później już na wyspie mur pozostawiwszy i załogę, powrócił z wojskiem.
Pod też same czasy lata tego i Platejowie już żywności nie mający i niezdolni dłużéj wytrzymywać oblężenie, weszli w układy z Peloponnezyanami w następujący sposób. Uderzyli oni byli na ich mury, a Platejowie nie byli w stanie odeprzeć napaści. Ale Lakedaemoński naczelnik przekonawszy się o ich niemocy nie chciał miasta brać szturmem – (zapowiedziane mu bowiem zostało z Lakedaemonu, ażeby, gdyby pokój kiedy nastąpił z Atheńczykami i przyzwoliły ile przez wojnę zagarnęły okolic obie strony wydać sobie z powrotem (na ten przybytek) Plataea mogła nie być oddaną, ponieważ Platejowie dobrowolnie przyłączyli się do Lakedaemończyków) – lecz naseła Platejczykom herolda z oświadczeniem że jeżeli chcą wydać miasto dobrowolnie Lakaedemończykom i ich za sędziów użyć, tylko winnych ukarzą, ale przeciw prawu nikogo. Tyle oświadczył herold; i Platejowie (byli bowiem już całkiem wyczerpnięci) poddali miasto. Zatem żywili Platejczyków Peloponnezyanie dni kilka, dopóki sędziów z Lakedaemony pięciu nie przybyło. Ci przecię gdy na miejscu stanęli oskarzenia żadnego nie przedłożono, zapytali tylko (sędziowie) Platejan przyzwawszy o to jedno, iżali Lakedaemończykom i (ich) związkowym w wojnie toczącej się coś dobrego wyświadczyli. Na to odpowiedzieli Platejowie, wyprosiwszy sobie dłuższe wyłuszczenie rzeczy i naznaczywszy na mówców z pomiędzy siebie Astymacha syna Azopolaosa i Lakona syna Aeimnesta, który był sprzymierzeńcem gościnnym Lakedaemończków. Wystąpiwszy tedy tak się odezwali.

„Poddanie miasta, o Lakedaemończycy, zaufawszy wam uczyniliśmy, nie takiemu przecież oto sądowi mniemając iż poruczeni zostaniem, ale że (ten) nieco prawu odpowiedniejszy będzie, a za sędziów nie innych uzna wszy, jak jeszcze uznajem, jak was, ponieważ rozumieliśmy iż tą drogą najrzetelniejszego wymiaru sprawiedliwości dostąpim. Teraz atoli lękamy się że nas obojgo razem ominęło: i zapas (rozprawę) bowiem o najgroźniejsze sprawy słusznie podejrzywamy i abyście nie bez stronności z niego odeszli, o czém ztąd wnioskujemy że i przedoskarzenie nas nie nastąpiło na któreby trzeba odpowiedzieć (ale sami słowa zażądaliśmy), i z zapytania (tylko) krótkiego (wnioskując), na które prawdą odpowiadać sprawę przeciw nam obraca, a kłamstwem (odpowiadać) przewiedzenie nas zamyka. Ze wszech stron tedy w bezradzie postawieni, zmuszeni jesteśmy i bezpieczniej być się zdaje, abyśmy odważyli się na jakieś wytłumaczenie; albowiem nie wyrzeczona mowa w to położenie wprawionym zarzutby nastręczyć mogła, że gdyby była wyrzeczoną zbawcząby może była. Trudność atoli do innych utrapień naszych przyłącza się jeszcze przekonania was. Gdybyśmy bowiem nieznajomymi sobie byli wzajem, przywiódłszy świadectwa na czyny którychbyście mogli nie znać dopomoglibyśmy sobie; teraz zasię do świadomych wszystkiego rzecz uczynioną zostanie, i lękamy się nie tego abyście naprzód potępiwszy nasze cnoty jako niższe od waszych zarzutu nam ztąd nie zrobili, ale byśmy dla innych ofiarą padając do bronienia sprawy już zasądzonej nie stawali. Przekładając jednakowoż cokolwiek mamy na swe oczyszczenie tak w nieporozumieniach z Thebanami jako z wami i innymi Grekami, dzieł uczciwie dokonanych wspomnienie uczynim i przekonać (was) usiłować będziem.“

„Oświadczamy więc na owo zapytanie krótkie: iżaliśmy co Lakedaemończykom i związkowym w wojnie tej oto dobrego wyświadczyli; jeżeli nas jako wrogów zapytujecie, że nie jesteście krzywdzonymi przeto że was nie zobowiązaliśmy sobie; za przyjaciół atoli uważającym nas[17] (odpowiadamy) że wy raczej sami zawiniacie zbrojno nas naszedłszy. W czasach natomiast pokoju i w wojnie z Medem zasłużyliśmy się, tamtego (pokoju) nie zerwawszy teraz pierwsi, a na Meda spolem z wami uderzywszy wtedy dla oswobodzenia Grecyi jedyni z Boeotów. Bowiemć i jako lądowcy walczyliśmy na morzu pod Artemision, i w bitwie w naszej ziemi stoczonej potykaliśmy się obok was i Pauzaniasza; toż jeżeli coś nadto w owym czasie zdarzyło się niebezpiecznego dla Hellenów, we wszystkiem nad możność wzięliśmy udział. A wam, o Lakedaemończycy, z osobna, kiedy owa najgroźniejsza trwoga otoczyła Spartę, z powodu oderwania się po nastąpioném trzęsieniu ziemi i rzucenia do Ithomy Helotów, trzecią część naszych własnych obywateli wysłaliśmy ku pomocy; o czem wypadałoby nie zapominać Owóż w dawnych czasach i wśród okoliczności najgroźniejszych takimi (ku wam) okazywać się usiłowaliśmy, wrogami zaś zostaliśmy (dopiero) później. Wy przecież (temu) winni: proszących bo wsparcia kiedy Thebanie nas pogwałcili, wy odepchnęliście i do Atheńczyków rozkazywaliście zwrócić się jako do bedących w pobliżu, kiedy wy daleko od nas mieszkacie. Jednakże wśród wojny nic znaczniejszego od nas ani ucierpieliście ani mieliście (ucierpieć). Jeżeli zaś odstąpić od Atheńczyków wzbroniliśmy się na wasz rozkaz, nie ukrzywdziliśmy (was przeto); bo i posiłkowali nas oni naprzeciw Thebanom kiedyście wy wzdragali się, i zdradzać ich już nie było pięknie, zwłaszcza (tych) od których się dobrego doznało, na własne prośby sprowadziwszy jako sprzymierzeńców i prawa obywatelstwa ich dostąpiwszy, lecz iść kędy powołują wypadało z gotowością. Co zaś do wypraw do których jedni i drudzy (Lakedaemończycy i Atheńczykowie) prowadzicie związkowych, to nie postępujący (za prowadzącymi) winni jeżeli coś nagannego zdziałacie, ale prowadzący do działań nieprzyzwoitych.
„Thebanowie tymczasem w wielorakich razach ukrzywdzili nas, jak na ostatku to i sami wiecie, dla czego też i te utrapienia oto na nas spadły. Na miasto bowiem nasze napadających w czasie powszechnego pokoju i nadto w dniu świątecznym miesiąca[18] sprawiedliwie pomściliśmy się wedle prawa n wszystkich przyjętego że nachodzącego (kraj) wroga pobużną jest odpierać, a teraz nie po słuszności podobno, dla (z powodu) nich szkody ponieślibyśmy. Jeżeli bowiem wedle doraźnej korzyści własnej a ich zawziętości o tem co sprawiedliwe miarę brać będziecie, prawości nie rzetelnymi okażecie się sędziami a tego co przygodne raczej pielęgnowaczami. Wszakżeż jeżeli oni (Thebanowie) teraz wam użytecznymi wydawają się być, o wiele i my i wszyscy inni Grecy owszem (użytecznymi byliśmy) wtenczas kiedy w większem niebezpieczeństwie znajdowaliście się. Teraz bowiem innych wy nachodzicie orężem groźni; w owej zaś porze, kiedy wszystkim niewolę niósł barbarzyniec, ci oto (Thebanie) po jego stronie byli I sprawiedliwą jest abyście obecnemu zawinieniu naszemu, jeżelić zawiniło się, naprzeciw postawili owoczesną ochoczość (naszę); a większe zasługi w przymierzeniu do mniejszych zawinień znajdziecie, owoż w chwilach, w których rzadkością było aby któren z Hellenów męstwo naprzeciw Xerxesa przemocy do zapasu wystawił: sławiono też (wtedy) nie przygodne sobie w obec najazdu (barbarzyńców) zapewniających bezpiecznie, ale z gotowością ważących się wśród niebezpieczeństw na to co najzaszczytniejsze. Do tych liczby my należawszy i odznaczeni nad innych, teraz dla tych samych czynów w trwodze jesteśmy żebyśmy zniweczeni nie zostali, związek z Atheńczykami wybrawszy prawu odpowiednio raczej niżeli z wami dla zysku. A przecież należałoby wam, o Lakedaemończycy, o tychże samych postępkach jednakiego okazywać się sposobu myślenia mężami, i za przydatne nic innego nie uważać nad to co niem jest dla uczciwych związkowych. kiedy zawsze trwałą wdzięczność za cnotę nastręczają i co gdzie chwilowo wam użyteczne wraz tem się utwierdza[19].
„Zastanówcie się także że obecnie za wzór szlachetności u większej liczby Greków uchodzicie; jeżeli zaś o nas postanowicie nie po słuszności, (nie w ukryciu bo rozstrzygniecie tę sprawę ale jako głośni sławą o nas nie zasługujących także na poniżenie [rozstrzygniecie]), to patrzcie aby oni (Grecy) nie przyzwolili na to żeście o mężach zacnych sami przedniejszymi od nich będący coś nieszlachetnego zasądzili, toż by w spólnych świątyniach Grecyi[20] łupy z nas dobroczyńców Hellady bogom poślubione zostały. Ale straszliwą się być wyda że Plataeją Lakedaemończycy zburzyli, toż że ojcowie (ich) wyryli na trójnogu w Delfach z powodu odznaczenia się imię miasta (naszego), a wy nas nawet z pomiędzy wszystkich plemion greckich ze szczętem dla dogodzenia Thebanom wymazaliście. Do tego bowiem już stopnia nieszczęścia przyszliśmy, którzyśmy i w czasie przemocy Medów bliscy byli upadku[21] i teraz w pośrodku was wprzód nam najprzyjaźniejszych przez Thebanów pognębieni jesteśmy, toż dwom ostatecznościom najstraszliwszym ulegliśmy, niedawno, gdybyśmy miasta nie poddali, wymarcia z głodu, teraz zaś bycia na śmierć sądzeni. I wypchnięci zostaliśmy z grona wszystkich my Platejowie (niegdyś) nad siłę poświęcający się dobru Hellenów, opuszczeni i bez mściciela teraz; i ani jeden z ówczesnych sprzymierzeńców nie dopomaga nam, a wy o Lakedaemończycy, jedyna nadzieja (nasza), lękamy się abyście nie byli już dla nas straceni. Jednakowoż zaklinamy was i na bogów przymierza nasze niegdyś zatwierdzających i na cnotę w sprawie Greków okazaną abyście skruszyli się, i zmienili zdanie jeżeli was jako Thebanowie skłonili ku sobie, a tego w darze od nich w zamian domagali się aby wam pozwolili nie zabijać tych których wam nie przystoi, abyście więc i rozsądną miasto haniebnej odnieśli wdzięczność, i rozkosz dając innym nikczemności (rozsławy) sami w odwrocie nie wzięli; krótkiem bo ciał naszych zatracenie, ale zbyt znojném niesławy tego czynu zatarcie. Nie jako na wrogach bowiem na nas oczywiście zemstę wywrzecie, ale na przychylnych sobie, przymuszonych do wojny z wami. Tak iż i osoby nasze ocalając pobożny sąd wydacie pewnie, i niezapominając żeście dobrowolnie poddających się pod moc swą wzięli toż ręce wyciągających (prawem zaś u Greków nie zabijać takowych). prócz tego jeszcze ludzi co dobroczyńcami byli waszymi bezprzestannie. Spojrzyjcie bo na ojców waszych groby, których gdy polegli od Medów i pogrzebani zostali w naszej ziemi czciliśmy (dotąd) każdego roku publicznie szatami[22] i w inny sposób obrządkiem przepisany, toż ile tylko płodów ziemia wydawała, wszystkich pierwiastki im znosząc, jako przychylni z przyjaznej krainy, a jako sprzymierzeni jednej niegdyś broni towarzyszom. Czemu wy snać przeciwnie postąpilibyście nie sprawiedliwy wyrok wydawszy. Zastanówcie się tylko! Pauzaniasz pochował ich ciała przekonany że w ziemi przyjaznej je składa i u mężów takowych[23], wy zaś jeżeli nas zgładzicie i krainę Plataejan w Thebańską zamienicie, czyż nie w wrogiej i u zabójców ojców waszych i krewniaków odartych z darów (pośmiertnych) które teraz odbierają, pozostawicie? Prócz tego jeszcze ziemię, w której oswobodzeni zostali Hellenowie ujarzmicie, a świątynie bogów do których błagania zaniósłszy pokonali Medów wypustoszycie, i ofiar ojczystych ich ustanowicieli i stawiaczy pozbawicie.“

„Nie przystoi waszej sławie, o Lakedaemończycy, ani żebyście przeciw spólnym Hellenów prawom i przeciw przodkom wykraczali, ani żebyście nas dobroczyńców Grecyi dla cudzej nieprzyjaźni gdyśmy samych (was) nie ukrzywdzili zagładzali, lecz (przystoi waszej sławie raczej) ocalić nas i dać się skruszyć w zdaniu roztropną litością powodowanym, nie tylko tego co ucierpimy srogość uprzytomniając duszy, ale i jako {{Roz|jacy to ucierpielibyśmy a jak zmiennym jest cios losu, któremu niekiedy i nie zasługujący nań uledz może! Otóż teraz, jak przystoi nam i jak potrzeba nagli, błagamy was, bogów na jednych ołtarzach czczonych i spólnych Grekom w pomoc przyzywając głośno by nam zdarzyli przekonanie was o swojéj słuszności, powołując się na przysięgi które ojcowie wasi (nam) uczynili a o których wy nie zapominajcie,, rzucamy się na klęczkach na groby waszych ojców, i przywołujemy (pośrednictwa) zgonem pośniętych bohaterów by nie dopuścili abyśmy dostali się pod moc Thebanów toż abyśmy najnienawistniejszym którzyśmy tamtych (bohaterów) największymi byli przyjaciołmi na pastwę wydanymi nie zostali. Owoż dzień przypominamy ów w którym najświetniejszych czynów pospołu z tamtymi (przodkami Lakedaemończyków) dokonawszy teraz w tym tu oto najsroższe udręczenia narażeni jesteśmy ucierpieć. Co zaś koniecznem a najtrudniejszem dla będących w tém położeniu, to jest mowę zakończyć, ponieważ i życia niebezpieczeństwo bliskiem jest za tym końcem, kończąc tedy powiadamy: iż nie Thebanom oddaliśmy miasto (bylibyśmy bowiem przenieśli nad to (raczéj) najsromotnéj z głodu umrzeć), lecz wam z zaufaniem poruczyliśmy je. Więc słuszna, jeżeli was nie przekonywamy, abyście dawniejszemu położeniu nas powróciwszy ostateczność która nas czeka dozwolili nam samym wybrać. Zaklinamy was zarazem abyście nie dozwolili by Platejowie najgorliwsi obrońcy Greków Thebanom największym wrogom swoim z waszych rąk i z waszej wiary, Platejowie na klęczkach (was) błagający, o Lakedaemończycy, wydani zostali, lecz żebyście zostali zbawcami naszymi a nie innych Greków oswobadzając nas zatracili.“

Tak Platejowie przemawiali; Thebanie zaś uląkłszy się, aby Lakedaemończycy na tę ich mowę nie złagodnieli nieco, wystąpiwszy oświadczyli, że także pragną słowo zabrać, skoro i tamtym (Platejanom) przeciw ich oczekiwaniu przydłuższej mowy dozwolono do odpowiedzenia na (uczynione) zapytanie. A kiedy kazali im mówić (Lakedaemończycy), tak się odezwali.

„Głosu niedomagalibyśmy się zabierać, gdyby i Platejowie krótko na to o co zagadnieni odrzekli byli a nie ku nam się zwróciwszy oskarzenie uczynili i o sobie pozewnątrz rzeczy w mowie będących zarazem, nawet im nie zarzucanych, długiej obrony i pochwały (nie uczynili byli) tego czego nikt nie poganił. Teraz atoli naprzeciw jednemu na odwrot odezwać się trzeba, drugie zaś zbić, ażeby ni nasza (mniemana) nikczemność im nie dopomogła ni tych ludzi sława, a wy prawdę o obojgu usłyszawszy rozsądzili. Otóż zaszliśmy z nimi w zatargi najprzód ponieważ kiedyśmy założyli Plataeją po osiedleniu reszty Boeocyi i inne okolice z nią, które pomieszane ludności z nich wygnawszy posiedliśmy, oni wzbronili się, jak ustanowione zostało na początku, przywodzonymi być przez nas, lecz wyjątkowo od innych Bojotów przekraczając ojczyste zwyczaje, skoro użyto przymusu przystali do Atheńczyków i z nimi (złączeni) wiele złego nam wyrządzili, za co i w odwet ucierpieli.

„Kiedy potem barbarzyniec naszedł Helladę, powiadają że jedni z Boeotów nie zmedzieli (związali się z Medami), i tem i sami najbardziej się chlubią i nas chydzą. My przecież żeby zmedzieli nie twierdzimy, ponieważ ani Atheńczykom tego nie wymawiamy, gdy atoli tym samym kształtem (tak samo) poźniej szli Atheńczykowie przeciw Grekom (utrzymujemy) że jedni także z Boeotow zattyczyli[24] się. Jakkolwiek rozważcie w jakim składzie okoliczności jedni i drudzy z nas to uczyniliśmy. Owoż nasze miasto podówczas ani kilkowładczém rownouprawnieniem[25] nie rządziło się ani ludowładczém; lecz co jest prawom i najroztropniejszemu pojęciu najprzeciwniejsze, a najbliższe tyranii, przewaga niewielu ludzi dzierzała sprawy. A ci nadzieję powziąwszy że osobne swe władarstwa jeszcze więcej umocnią, gdyby rzeczy Meda górę wzięły, ściskając przemocą lud sprowadzili go; tak przewszystko miasto nie rozporządzając sobą swobodnie to zdziałało, ni godzi się mu z obelga wyrzucać czyny któremi w stanie nierządu zostając zawiniło. Jak tylko przynajmniej i Med się oddalił i miasto nasze prawa otrzymało, zauważyć trzeba, gdy Atheńczykowie później naszli i tak resztę Grecyi jako naszą krainę usiłowali pod swą moc podbić i w skutek rokoszu już zagarnęli byli większą część jej okolic, iżali walcząc pod Koroneją i zwyciężywszy ich oswobodziliśmy Boeocyą i innych teraz z ochoczością społem (z Lakedaemończykami) oswobadzamy, koni dostarczając i przyrządu wojennego ile żadni inni z związkowych
„Owoż co do medyzmu (nam zarzuconego) tyle na swą obronę wypowiadamy; żeście zaś wy i więcej ukrzywdzili Greków i więcej zasłużyli na wszelaką karę, teraz starać się będziem wykazać. Staliście się ku zemszczeniu na nas, jak twierdzicie, Atheńczyków sprzymierzeńcami i obywatelami. Zatem należało wam tylko[26] ile nas dotyczyło (naprzeciw nam) ściągać ich pomoc a nie społem wyprawiać się z nimi przeciwko innym, gdyć to było w waszej mocy, gdybyście przeciw woli podżegani byli przez Atheńczyków, skoro z tymi tu Lakedaemończykami naprzeciw Medowi sprzymierzenie się wasze już stanęło, które sami najskwapliwiej (na czoło) wystawujecie; wystarczałoć ono i do odwracania nas od was, i co najważniejsza, do zapewnienia wam obradzania się (stanowienia o sobie bez trwogi. Ale dobrowolnie i nie gwałceni jeszcze obraliście związek z Atheńczykami. I powiadacie że haniebną było zdradzać dobroczyńców, lecz dalekoć haniebniej i występniej (było) wszystkich Greków razem zdradzać z którymi społem przysięgaliście, niżeli tylko Atheńczyków jednych, którzy ujarzmiali Helladę, gdy tamci ją oswobadzali. I nie równą im wdzięcznością odpłaciliście, ani od sromoty wolną: bowiem jako krzywdzeni ich, jak mówicie, sprowadziliście ku pomocy, lecz krzywdzących drugich przeto spólnikami zostaliście. A przecież słuszną (sumienną)[27] wdzięcznością nie odpłacać się sromotą raczej, niż po sprawiedliwości wprawdzie należną ale ku krzywdzie (drugich) oddawaną! Jawném toż uczyniliście że ani wówczas dla (dobra) Greków jedni nie zmedzieliście, ale ponieważ ni Atheńczykowie nie zmedzieli dla dobra Greków, wy zaś to samo co ci tu (Atheńczykowie) pragnęliście czynić a tamtym przeciwnie. I teraz żądacie, przez co dla spodobania się innym (Atheńczykom) okazaliście się dzielnymi, z tego użytkować Ale to nie uchodzi, lecz jakoście Atheńczyków wybrali, tak z nimi dalej losy boju podzielajcie, a nie przytaczajcie ówczesnego związania się przysięgami z Lakedaemończykami, jakoby należało wam na mocy tychże teraz ocaleć. Porzuciliście je bowiem i przekroczywszy razem z Atheńczykami ujarzmiliście raczej Aeginetów i innych niektórych z spółprzysięgłyh niżeli przeszkodzili temu, i to nie mimo woli owszem posiadając prawa, które aż do téj chwili (posiadacie), i kiedy was nikt nie pogwałcił jak nas Ostatniego także wezwania zanim omurowani (oblężeni) zostaliście do zachowania się spokojnie, tak iż byście ani jednym ani drugim nie pomagali, nie przyjeliście. Którzyż nad was sprawiedliwiej przez wszystkich Greków winni być nienawidzeni, którzy to ku ich zgnębieniu cnotą i dzielnością zastawialiście się? a czém niegdyś użytecznymi okazaliście się, jak powiadacie, to jako nie przynależące wam już teraz wykazaliście, a czego wasza natura (charakter) zawsze pożądała, wywiedzioném zostało na jaśnią prawdy; z Atheńczykami bowiem nieprawą drogą kroczącymi poszliście (społem).“
„Co do naszego więc poniewolnego zmedzenia się a waszego dobrowolnego zattyczenia się, to oto wyjawiamy; co zaś w końcu mowy wypowiadacie żeście pokrzywdzeni zostali (bezprawnie bowiem mieliśmy napaść w czasie pokoju i w dniu świąt (hieromenii) wasze miasto), to nie sądzimy ni w tem od was więcéj zawiniać. Jeśliśmy albowiem sami i przeciwko miastu (waszemu) przybywszy walczyli i kraj pustoszyli jak nieprzyjaciele, to krzywdzimy; jeżeli atoli mężowie z śród was pierwsi i bogactwem i rodem, pragnący od zewnętrznego przymierza was odciągnąć a ku spólnym wszystkich Bojotów prawom ojczystym przywieść, zawezwali nas z własnej woli, jakżeż krzywdzimy was? przywodzącyć to łamią prawa raczéj niżeli postępujący (za nimi). Ale ani tamci jak my sądzimy, ani my: lecz obywatelami będąc jak wy, a więcej na hazard stawiający, mury swoje otworzywszy i do miasta swojego jako przyjaciół a nie jako wrogów wprowadziwszy, pragnęli ci mężowie ażeby podlejsi u was jeszcze podlejszymi nie stali się a lepsi co im przynależy odzierzyli, sfornikami czyniąc się przekonań bezładnych, nie wypleniając miasta z osób lecz w rodzime (Boeockie) pokrewieństwa je kojarząc, nie zaszczepiając nikomu nieprzyjaciół ale wszystkich porówno w jeden sojusz wiążąc. Dowód zaś, iżeśmy nie jako wrodzy działali ten oto: nie ukrzywdziliśmy przecie nikogo, a ogłosiliśmy aby pragnący wedle wszystkich Bojotów ustaw rodzinnych być obywatelem do nas przystępował. A wy z ochotą przybliżywszy się i ugodę zawarłszy zrazu spokojnymi byliście, lecz później zmiarkowawszy iż nas jest niewielu, gdyby nawet postępek nasz nie całkiem przyjaznym wydał się ponieważ bez przyzwolenia waszej większości weszliśmy do miasta, nie jednako odwzajemniliście się nam, żeby (również) nic niezwykłego nie dopuścić się w uczynku a namową (raczéj) skłonić nas do wyjścia; lecz napadłszy przeciw (zawartéj) ugodzie, których w ręku (dzierząc) pozabijaliście, nie porówno bolejem (po prawie bo wzdy jakiemś ucierpieli), lecz których dłonie wyciągających i żywcem pochwyta wszy i przyrzekłszy nam następnie nie zabijać bezprawnie straciliście, jakżeż na tych straszliwej nie dopuściliście się srogości? i to trzy bezprawia w krótkim czasie spełniwszy i umowę zerwawszy i mężów zatem naszych zgładziwszy, i nie zabijania ich, jeżeli nie tkniętemi pozostawim wasze pola, skłamane nam zaręczenie zdeptawszy; jednakowoż powiadacie, że my prawo złamali a sami domagacie się, abyście karze odwetu nie ulegali. Przenigdy (nie ujdzie wam bezkarnie) jeżeli przynajmniéj ci tu (rozjemcy nasi) po słuszności rozstrzygają; lecz za wszystkie te postępki ukarceni zostaniecie“

„A to (wszystko) o Lakedaemończycy dla tego (tu) przebiegliśmy (wyłuszczyliśmy) (szczegółowo), i w waszym i w naszym interesie, ażebyście wy wiedzieli że sprawiedliwie ich skarzecie, my zaś jeszcze święciej wiedzieli się pomszczonymi, tudzież abyście starodawne cnoty, jeżeli jaka i okazaną byla. przywodzone słysząc nie skruszyli się, które winny wprawdzie uciśnionym być pomocą, ale też sromoty jakiéj sprawcom podwójną chłostą, że własne zasługi kalają Ani też jękami i litością niechaj coś dla się nie wybłagają, i ojców waszych groby w pomoc przywołując i swoje osierocenie. Bo i my na odwrót wskazujem na daleko okrutniej zatraconą przez tych tu młodzież naszą, której ojcowie jedni do was Boeocyą prowadząc polegli pod Koroneją. drudzy zaś starcami pozostawieni z domy osierociałemi daleko sprawiedliwiej przed wami upad ją na klęczki, abyście na tych tu zemścili się. Litości też raczej zasługują dostąpić ci z ludzi co coś nieprzynależnie ucierpieli, lecz którzy sprawiedliwie (ucierpieli), jak ci tutaj, przeciwnie (zasługują) aby cieszono się nad nimi. Owoż obecne osierocenie sami sobie zgotowali: lepszych bowiem sprzymierzeńców dobrowolnie odepchnęli. Złamali prawa nieskrzywdzeni przez nas uprzednio, lecz nienawistnemi raczéj jak prawemi pobudki uwiedzeni (do skrzywdzenia nas), i nie jako wypłacający teraz równą karę cierpieć będą (bo tylko to co prawa nakazują ucierpią) i nie jako z pośrodka walki dłonie błagalne podnoszący, jak powiadają, ale jako ci co z placu ugody pod sad sami siebie oddali. Stańcież tedy, o Lakedaemończycy, w obronie i prawa Greków przez tych tu przekroczonego, i nam bezprawia cierpiącym odpłaćcie wdzięcznością sprawiedliwą za to w czemeśmy cną ochoczość okazali, i niechże przez mowy tych tu wypchnięci nie będziem z pośrodka was (jako sędziów), lecz dowiedźcie Hellenom przykładem że nie w zapasy wystawiać zamierzacie do popisu ale czynów, które jeśli dobre krótki ich rozgłos wystarcza, podczas gdy mowy przestępujących (prawa) słowami ozdobione obsłonami tylko występków są dla was. Ale jeżeli przywódzcy (innych), jako wy teraz, węzłowate przewszystkim (przestępcom) spraw rozpoznawania stawiać będziecie, (wtenczas) nie tak zaraz ten i ów na krzywe czyny kraśnych wywodów poszukiwać będzie.“

Tak tedy Thebanie odpowiedzieli. Lakedaemońscy zaś sędziowie w przekonaniu, że zapytanie (Plataejanom) przez nich stosownie postawioném zostało: iżali wśród wojny jakiej przysługi od nich (Plataejan) doznali; ponieważ tak w uprzednim czasie domagali się przecież od nich aby wedle dawnego z Pauzaniaszem po wojnie Medyjskiéj przymierza zachowywali się spokojnie, jako później (domagali się od nich) kiedy tego na co przed oblężeniem Platei nastawali, to jest ażeby bezstronnymi (neutralnymi) odpowiednio do (ducha) owegoż przymierza (z Pauzaniaszem zawartego) pozostali, nie przyjęli; uważając że przez prawne żądanie (które odrzucono) uwolnieni od zobowiązań (związkowych) już przez Plataejan krzywdy doznali, znowu o to samo każdego pojedyńczo wyprowadzając i zapytując, iżali co Lakedaemończykom i sprzymierzonym dobrego wśród wojny wyświadczyli, skoro zaprzeczyli, na bok odwiódłszy zabijali, a nie wyłączyli nikogo. Stracili tedy Plataejan samych nie mniej dwustu, Atheńczyków zaś, którzy społem byli oblegani, dwudziestu pięciu; niewiasty zaś sprzedano w niewolę. Miasto zaś na rok prawie Thebanowie mężom Megaryjskim w skutek zamieszania u siebie wygnanym, tudzież ilu z Plataejan z nimi (Thebanami) trzymających ocalało, oddali na zamieszkanie; następnie przecież rozebrawszy je aż do gruntu całe z posad wybudowali przy świątnicy Hery gościnę (dom gościnny) dwieście stóp na wsze strony (rozległą), do koła mieszkania mającą u spodu i u góry, a użyli do tej budowy i dachów i drzwi z miasta Plataejów; zatem z innych które były w grodzie sprzętów, miedzi i żelaza, łoża sporządziwszy poślubili Herze, i boźnicę sto stóp wynoszącą z kamienia wystawili dla niéj. Ziemię zaś uczyniwszy własnością publiczną zadzierzawili na lat dziesięć i uprawiali Thebanie. Ale zdaje się, że Lakedaemończycy w ogóle od Plataejan w ten sposób odwrócili się z (szczególnej) przychylności ku Thebanom, bo sądzili że do wojny właśnie podtenczas rozewrzałéj przydatnymi im będą. Owoż sprawa Plataejan w roku dziewiędziesiątym trzecim, odkąd Atheńczyków sprzymierzeńcami zostali, ten koniec wzięła.
Tymczasem owe czterdzieści naw Peloponnezyan Lesbiom na pomoc przybyłe, skoro po ówczesnej ucieczce swojej przez środek morza, najprzód z Athen ścigane zatem pod Kretą burzą napadnięte i od téj wyspy rozproszone, do Peloponezu dostały się (wreszcie), zastają w Kyllenie trzynaście łodzi Leukadyjskich, Amprakiockich i Brazidasa syna Tellidy jako doradzca Alkidasowi przysłanego. Chcieli bowiem Lakedaemończycy, gdy im się rzecz z Lesbosem nie udała, powiększywszy flotę do Kerkyry popłynąć zakłóconej rokoszem, ażeby gdy z dwunastu tylko statkami znajdowali się tamże Atheńczykowie około Naupaktos, zanimby więcej posiłków morskich nadżeglowało z Athen, uprzedzić te nadsełki; toż sposobili się Brazidas i Alkidas do tego.
Kerkyraeowie bowiem w zaburzenie popadli, skoro jeńcy ich z walek morskich około Epidamnu przez Korinthian wypuszczeni na wolność powrócili do domu, pozornie za ośmset talentów na uręczenie gościnnych sprzymierzeńców Korinthu wykupieni, w rzeczy atoli namówieni aby Korinthianom Kerkyrę przychylili (poddali). I pracowali nad tém ci ludzie, każdego z mieszczan obchodząc, ażeby oderwać od Athenczyków miasto. Toż gdy nadpłynęły statki Atticki i Korinthski posłów przywożące, i ci do rozmowy stanęli, uchwalili Kerkyraeowie Atheńczyków wprawdzie związkowymi pozostać wedle umowy, ale i Peloponnezyanom być przyjaciołmi jako dawniej. Tymczasem znajdował się w Kerkyrze Peithias dobrowolny[28] sprzymierzeniec gościnny państwa z Athen który stał na czele ludu; otoż tego stawiają owi ludzie przed sąd, zarzucając że dla Atheńczyków Kerkyrę ujarzmia. Ten uwolniony (od zarzutu) oskarza na odwet najbogatszych z nich pięciu, twierdząc że wycinają pale z temenu (świętego obrębu) Diosa i Alkinoosa; kara za każdy pal wynosiła stater.[29] Kiedy więc skazani zostali i do świątyń rzucili się jako błagający z powodu wysokości kary, ażeby przeto zyskać pozwolenie spłacenia jej w terminach dowolnie przez siebie oznaczonych, Peithias był bowiem i członkiem rady właśnie — przepiera, aby użyto surowości prawa. Skazani tedy skoro i prawem wykluczeni zostali[30] i zarazem dowiadywali się że Pethias, dopóki jeszcze członkiem rady jest, zamierza lud nakłonić do uważania tych samych co Atheńczykowie za przyjaciół i wrogów, porwali się z miejsc swych pochwyciwszy krótkie miecze, i niespodzianie do domu rady wpadłszy, zabijają tak Peithiasa jak innych radzców i prywatnych do sześćdziesięciu; tymczasem kilku tego samego przekonania co Peithias będący uciekło na atticki trójrzędowiec jeszcze obecny w porcie. Po dokonaniu tego czynu rokoszanie zwoławszy Kerkyraeów oświadczyli że tak i najzbawienniej jest i teraz najmniej ulegną Kerkyraeowie niewoli Atheńczyków, toż żeby odtąd ani jednych ani drugich (ani Atheńczyków ani Korinthian) nie przyjmowali u siebie jak chyba na jednej łodzi sami zachowując się bezstronnie, co zaś więcej nadpłynie żeby za nieprzyjazne uważali. Jak zaś oświadczyli, tak i zdanie swe w prawo zamienić lud przymusili. Wyprawiają zatem do Athen natychmiast posłów względem tego co się stało mających dać objaśnienie jakie im przygodziło, a tych co tamże się byli schronili (mających) nakłonić, żeby nic nie przydatnego (dla Kerkyry) nie poczynali, ażeby jakie ukarcenie za to (ze strony Atheńczyków) nie nastąpiło. Lecz gdy ci posłowie stanęli w Athenach, Atheńczykowie jako burzycieli pojmawszy, pospołu ich z tymi[31], których pozyskali, osadzili na Aeginie. Tymczasem zawiadujący u Kerkyraeów sprawami za przybyciem (właśnie) trójrzędowca Korintckiego i Lakedaemońskich posłów rzucili się na lud, i w bitwie pokonali go. Z nadejściem nocy lud na zamek i wzgórza ponad miastem chroni się, i tam zebrany osadził się, toż port Hylaicki trzymał; tymczasem tamci (przeciwnicy) rynek opanowali, kędy wielu z nich miało mięszkania, tudzież port przy nim będący, a ku stałemu lądowi zwrócony. Nazajutrz kilka drobnych harców stoczono, i na pola rozesłały obie strony niewolników powołując i wolność im przyrzekając, zaczém do ludu domowników większość przyłączyła się z pomocą, do tamtych zaś drugich ze stałego lądu posiłkujących ośmiuset. Po przedziale więc dnia jednego znowu do bitwy przychodzi, w której zwycięża lud i okolic przewagą i liczbą silniejszy: toż i niewiasty z tymi tu zuchwale społem jęły się dzieła ciskając z mieszkań cegłami i nad przyrodzenie wytrzymując zgiełk bitwy. Gdy nastąpił zatém popłoch około wieczora późnego, stronnictwo niewielu (oligarchów) uląkłszy się, ażeby lud w samokrzyk (natychmiast) i placu okrętowego nie opanował napadłszy nań ich nie wyciął, podpalają domy w około rynku pojedyńczych i spólne mieszkania,[32] aby odciąć nachód (napaść) nie oszczędzając ni własnego ni cudzego, tak iż i towarów wiele kupieckich spłonęło a miasto było w niebezpieczeństwie zgorzenia całe, gdyby wiatr był przyrzucił się do płomieni pędzący je na nie. Owoż walczący zaniechawszy bitwy i jak poszczególnie wypadło uciszywszy się, przez noc na straży pozostawali; lecz Korincka łódź po zwycięstwie ludu skrycie odpłynęła, i posiłkujących większa liczba na stały ląd ukradkiem się wyniosła. Wtém dnia następnego Nikostrat syn Diotrefesa Atheńczyków dowódzca zjawia się z pomocą z Naupaktu na dwunastu nawach, tudzież z Messenian pięciuset ciężkozbrojnymi; ten ugodę jął pośredniczyć, nakłaniając żeby pojednano się z sobą oddaniem dziesięciu mężów najwinniejszych pod sąd, którzy już umknęli byli, reszta zaś żeby mięszkała w zgodzie, pokój z sobą zawarłszy i z Atheńczykami, tak aby tych samych za nieprzyjaciół i przyjaciół uważano. Owoż Nikostrat tego dokonawszy (polecone) miał odpłynąć; lecz przywódzcy ludu skłaniają go (jeszcze) do pozostawienia im pięciu z naw swoich, ażeby mniej łatwo ruszyć się mogli przeciwnicy ludu, a tyleż naw uzbroiwszy ze swoich ofiarowali się z nim razem wysłać. Przyzwolił na to, a tamci przeciwników swych powybierali na osadę naw. Ci ustraszywszy się, aby ich do Athen nie odesłano rzucają się błagalnie do Dioskurów świątnicy. Lecz Nikostrat kazał im powstać ztąd i pocieszał. Przecież gdy nie mógł namówić, lud uzbroiwszy się pod pozorem, że wzbraniający się nic dobrego nie zapowiadają nieufnością swą do współpłynienia z Nikostratem, i broń im z mieszkań pozabierał, i kilku których napotkał, gdyby Nikostrat nie był przeszkodził, byłby nawet pozabijał. Widząc tedy reszta stronnictwa co się dzieje osiadają w bożnicy Hery jako błagający, a zebrało ich się tu nie mniej czterystu. Lud przecież w obawie aby się jakich wznowień nie dopuścili, wyrusza ich ztąd ułagodziwszy i przeprawia na wyspę[33] przed ową bożnicą sterczącą, i żywność im tam dotąd dosełał.
Kiedy atoli zaburzenie na tym punkcie stanęło, czwartego czy piątego dnia po owych mężów na wyspę przeprawieniu, owe z Kylleny Peloponnezyan nawy po żegludze z Jonii zatrzymawszy się w porcie (Kylleny dotąd) przypływają w liczbie pięćdziesięciu trzech; naczelniczył im Alkidas jak i uprzednio, a Brazidas jako jego współdoradzca społem płynął. Przybiwszy do Sybota portu na stałym lądzie razem z jutrznią pożeglowały na Kerkyrę. Kerkyraeowie z wielkim zgiełkiem, a potrwożeni i tem co wewnątrz miasta (się działo) i napływem (nieprzyjaciół), uzbrajali sześćdziesiąt łodzi a jak tylko którą uzbroili zaraz wyprawiali naprzeciwko wrogom, podczas gdy Atheńczykowie doradzali, aby im pozwolili najprzód wypłynąć a potém z wszystkiemi swemi (statki) sami nadżeglowali. Ponieważ więc naprzeciw nieprzyjaciołom wystąpiły pojedyńczo nawy Kerkyraeów, dwie z nich natychmiast zbiegły (do wrogów), a na drugich sami pomiędzy sobą płynący walczyli, i nie było żadnego ładu w tém co się działo. Ujrzawszy tedy Peloponnezyanie to zamieszanie dwudziestu statkami naprzeciw Kerkyraeom ustawili się, a resztę (naw) obrócili naprzeciw dwunastu łodziom Atteńskim, pomiędzy któremi dwie były Salaminia i Paralos. Owoż Kerkyraeowie ladajako i małemi oddziałami uderzając uciskani byli po swojéj stronie; lecz Atheńczykowie obawiając się większej liczby (naw Peloponnezyan), żeby okrążeni nie zostali wszystkiemi (łodźmi) razem wprawdzie nie napadli ani téż w czoło naprzeciw sobie ustawionych (nieprzyjacielskich), ale uderzywszy na skrzydło zatapiają jeden statek. Zatém w koło uszykowawszy się opływali ich i próbowali niepokoić. Spostrzegłszy to Peloponnezyanie naprzeciw Kerkyraeom ustawieni, i zatrwożeni, aby to (samo) co pod Naupaktem nie nastąpiło, spieszą z pomocą; i tak połączywszy się wszystkie razem łodzie Peloponezyan ruszają naprzeciwko Atheńczykom. Ci zaś już się cofali ku tyłowi sterując, i oraz pragnęli aby nawy Kerkyraeów przed niemi uchroniły się, podczas gdy oni jak tylko być może powoli ustępowali a przeciwko nim ustawieni nieprzyjaciele napierali.
Tak tedy bitwa ta morska zakończyła się z słońca zachodem, tymczasem Kerkyraeowie w obawie, aby na nich popłynąwszy przeciwko miastu jako zwyciężający wrogowie albo owych osadzonych z wyspy nie zabrali albo co innego nowego nie podniecili, tamtych z wyspy znowu do boźnicy Hery przenieśli, a miasta pilnowali. Tamci jednakowoż na miasto nie ośmielili się popłynąć acz przemógłszy w bitwie morskiej, lecz z trzynastu zabranymi łodźmi Kerkyraeów odżeglowali do stałego lądu, zkad wyruszyli byli do boju. Dnia następnego także przeciwko miastu nie popłynęli, chociaż wielkie zamieszanie w niém i trwoga panowały, i Brazidas to doradzał, jak powiadają, Alkidasowi, lecz nie miał równego głosu, ale na Leukimme przylądek wylądowawszy pustoszyli pola. Lud tymczasem Kerkyraeów zbyt uląkłszy się tego, aby flota nieprzyjacielska nie napłynęła miasta, i z błagającymi wszedł w umowy i z resztą zbiegłych do bożnicy Hery, aby tylko miasto ocalić. To też niektórych z nich namówiono, do wstąpienia na łodzie; uzbrojono bowiem jednakowoż[34] trzydzieści [w oczekiwaniu napaści]. Peloponnezyanie zaś do środka dnia kraju naniszczywszy odpłynęli, a pod noc oznajmiono im przez znaki ogniowe, że sześćdziesiąt naw Atheńskich napływa od Leukady; te Atheńczykowie dowiadujący się o rokoszu (na Kerkyrze) i o łodziach pod Alkidasem na Kerkyrę zabierających się płynąć wysłali, pod dowództwem Eurymedonta syna Thuklesa. Peloponnezyanie tedy téj nocy jeszcze z szybkością pożeglowali do domu wzdłuż lądu (wybrzeża); zaczem przeniósłszy przez przesmyk (lądu) Leukadiów łodzie, ażeby opływając go nie byli widziani, wycofali się (szczęśliwie). Kerkyraeowie zaś dowiedziawszy się o nadpływie naw attickich a zniknieniu nieprzyjacielskich, zabrawszy Messenian uprzednio pozewnątrz miasta obozujących, zatem nawom które uzbroili (około miasta) krążyć rozkazawszy, ku Hylaickiemu portowi, w czasie téj przeprawy, jeżeli którego z wrogów pochwycili w mieście, zabijali; z naw zaś, wszystkich których nakłonili byli do wstąpienia na nie, wysadzając na ląd zatracali, wreszcie do bożnicy Hery przybywszy z błagalnie tam schronionych około pięćdziesięciu poddać się sądowi zniewolili i skazali wszystkich na śmierć. Wszakże większa część błagających, których nie nakłoniono, skoro ujrzeli co się dzieje, pozabijali się tam w świątyni sami wzajem, i na drzewach niektórzy się obwiesili, drudzy jak który mógł odebrali sobie życie. Tak przez dni siedm, w których przybyły na Kerkyrę z sześćdziesięciu łodźmi Eurymedon tamże pozostawał, Kerkyraeowie własnych obywateli za nieprzyjaciół uważanych mordowali, zarzut wprawdzie czyniąc że ludowładztwo obalali, ale zginęli niektórzy i dla prywatnej nieprzyjaźni a inni dla pieniędzy wypożyczonych przez tych (zginęli) którzy je (pożyczką) wzięli; toż wszelakiego rodzaju mordowanie się nastąpiło, i jak się w takowych razach wydarzać zwykło, nie było grozy której by się nie dopuszczono, owszem dalej jeszcze posunięto się. Albowiem i ojciec syna zarzynał, i od ółtarzy zwłóczono ofiary i przy nich zakłuwano, pewna liczba nawet zamurowana w chramie Dionyza wymarła.
Do takich to okrucieństw posunął się ten rokosz, a zdawał do jeszcze większych (posuniętym), ponieważ należał do najpierwszych: albowiemć później to nawet wszystkie, że tak powiem, szczepy helleńskie wstrząśnione zostały, w skutek zatargów rozewrzałych w każdém mieście pomiędzy naczelnikami ludu przywołującymi Atheńczyków a stronnictwem niewielu (oligarchów) Lakedaemończyków (przyzywającém), do czego w czasie pokoju nie mieliby może byli dość pozoru, ani też kwapili się ich powoływać. Lecz kiedy te naczelne plemiona (Atheńczykowie i Lakedaemończycy) wojować ze sobą zaczęły, już z powodu interesu tychże aby tu pomoc osłabiać przez pognębianie przeciwników (stronnictwa przeciwnego) a tam onéjże samym sobie przez to przyrabiać, (wtenczas) z łacnością owe sprowadzania posiłków pragnącym jakieś zamięszania wzniecać udawały się. Owoż zwaliło się wiele a ciężkiego ucisku na miasta w rokoszu (będące), zdarzającego się wprawdzie i zawsze zdarzać się będącego dopókić tém samém przyrodzenie (charakter) ludzi pozostanie, lecz w wyższym stopniu lub łagodniejszym a w rozmaitych kształtach, stosownie jak poszczególne przemiany wypadków przytrafiają się. W pokoju bowiem i pomyślności, i miasta i pojedyńczy zdrowsze zdania zadzierzają dla niepopadania w poniewolne konieczności; lecz wojna usunąwszy dobrobyt każdodziennego utrzymania gwałtownym jest nauczycielem, a do położeń na dobie dzikie popędy mnóstwa (tłumu) wyrównywa. Zaburzały się tedy sprawy[35] miast, a zapóźniające się z rokoszem na wieść o tém co (gdzieindziéj) poprzedziło, znacznie powiększały przesadę w odmienianiu przekonań już to napaści[36] chytrém snowaniem już zemst niezwykłością. A zwykłe (przyjęte) znaczenie mian na rzeczy przemieniono samowolnie. Zatem śmiałość nierozważną męstwem za braci poświęconém uznano, ociąganie się zaś oględne za tchórzostwo pokaźne, roztropność za bezmęstwa zasłonę, a poczynanie we wszystkiem rozsądne za tępość do wszystkiego. Szaloną porywczość za męski charakter osądzono, rozmysł ostrożny za pozór uchylenia się obrachowany. Bezczelnie Izący zawsze pewny, a przeciwiący się jemu podejrzany. Zasadzki stawiący, jeżeli szczęśliwie, mądry, a ubieżający chytrością jeszcze dzielniejszy; kto zaś naprzód obmyślił aby cale niepotrzebować żadnego z dwojga, za zdrajcę bractwa politycznego a drzącego przed przeciwnikami uważany. Po prostu kto uprzedził napaścią zamierzającego coś złego pobroić chwalony był, tak samo kto podżegnał tego co o tém nie myślał. Jakoż i krwi związki od bractwa politycznego pośledniejszemi się stawały, dla większej gotowości tegoż do bezwzględnego rzucania się w niebezpieczeństwa; nie z obowiązujących bowiem praw korzyścią takowe schadzki, ale przeciw istniejącym przez chciwość wiązano. A zaręczenia wiary ku sobie samym nie tak boskim prawem umacniano jako raczej spólném gdziebądź praw łamaniem. Toż przeciwników zacne wynurzania się przyjmowano, aby od ich czynów ogrodzić się, jeżeli górą byli, a nie z szlachetności. Pomścić się też w odwrot na kim wyżej kładziono jak samemu wprzód złego nie doznać. I przysięgi jeżeli gdzie nastąpiły pojednania, na razie w obec niemocy przez obie strony wzajem składane obowięzywały w braku siły zkądinąd, w przygodnej atoli porze, kto uprzedził zuchwalstwem, kiedy ujrzał nieogrodzonym przeciwnika, radziéj (właśnie) dla (zaprzysiężonej) wiary mścił się jak otwarcie, a to bezpieczeństwo[37] i za korzyść sobie policzał i że podstępem przemógłszy poklask przenikliwéj chytrości brał w przydatku. Chętniéj téż większość niegodziwcami zręcznymi zwać się pozwala jak tępymi poczciwcami, i tego się wstydzą, a z tamtego chlubią. Wszystkiego zaś tego (złego) przyczyną była ządza panowania, natchniona chciwością i pychą; a z tych (niecnot) i do zaburzeń zapalczywa pochopność zagorzała w zapaśnikach. Przewodzący bowiem po miastach stronnictwom z pokaźnością godła jedni i drudzy (demokraci i aristokraci), tu mnóstwa równouprawnienie polityczne tam umiarkowane rządy znakomitszych (aristokracją) wywyższający, sprawom ogółu tylko pozornie służąc oneż jako nagrody zapasów wystawiali; tymczasem wszelkiemi środki o to jedynie walcząc aby siebie wzajem pokonywać, i rozzuchwalili się na najsroższe rzeczy i przebiegli (w zastósowaniu) szereg jeszcze dzikszych pomst (na swoich politycznych przeciwnikach), nie aż do godziwości i co miastu zbawienne podostrzając je, ale kaprysom każdorazowym gwoli określając, zaczem albo przez głosowań niesprawiedliwych zasądzenie albo dłoni przemocą zdobywając panowanie, zawsze gotowymi byli natychmiastową zapalczywość zaspokajać. Tak iż pobożnemi (sumiennemi) pobudki ani jedni ani drudzy nie powodowali się, lecz którym świetnemi wykręty udało się coś oburzającego przeprzeć, ci większego wzięcia zażywali. Środkowe (bezstronne) zaś zastępy obywateli przez obie strony, czy to że nie łączyli się do zapasów czy z zawiści aby nie ocaleli, tępione były.
Tak to wszelkiego rodzaju utwierdziło się zepsucie obyczajów z powodu (wybuchłych) rokoszy w szczepach helleńskich, i prostoduszność, w której zacność umysłu najwięcej udzielniczy, wyśmiana znikła, a naprzeciwpostawianie się drugim umysłem podejrzliwym, daleko zapanowało; nie było bowiem do jednania zawziętych ani mowy dość mocnéj (szlachetnością pobudek) ani przysięgi dość straszliwéj: lecz przewszyscy na zimnéj obrachubie siłę oparłszy w obec zwątpienia w jakąkolwiek szczerość, za nieucierpieniem szkody raczej oglądali się jak zdolnymi byli zaufać czemubądź. To też nikczemniejsi zdaniem po większej części górą byli: z obawy bowiem przed własnem niedołęstwem a przeciwników rozumem, aby mowami tychże pokonani nie zostali lub zasadzkom zwrotnością ich umysłów naprzód napiętym nie ulegli, szalenie rzucali się do czynów. Ci zaś znowu wzgardzając nawet domyślać się tamtych zamiarów, a sądząc że czynem cale nie potrzebują zdobywać tego co (im) zdaniem (zdobywać) wolno, nieubezpieczeni, częściéj gubili się.
[Na Kerkyrze tedy większa część tych gwałtów początek wzięła. Cokolwiek pychą rządzeni więcej jak roztropnością przeciw zemstę wywołującym odbraniając ją broją, toż cokolwiek od ubóstwa zwykłego uwolnić się pragnący niektórzy, mianowicie przecież przez chciwą zaciekłość pożądający mienia swych pobliskich zagarnąć wbrew sprawiedliwości za godziwe uznają, tudzież co nie tak z chciwości jak owszem po słuszności nastający (na przciwników) lecz dla nieokrzesania niepohamowaną zawziętością przedewszystkiem uniesieni dziko i nieubłaganie praktykują, tutaj miało miejsce. Gdy zamięszały się stosunki życia pod te porę w mieście, i prawa pogwałciwszy natura ludzka, przywykła nawet przeciwko prawom wykraczać, z rozkoszą wykazała wyuzdanie wściekłości, depcąc nogami sprawiedliwość, nienawidząc wszelką wyższość; nie byłaby bowiem inaczej nad pobożność zemsty wynosiła a nad nie-krzywdzenie zysku, w czémby szkodliwą siłę swą uroniła nienawiść. Toż przywłaszczają sobie spólne o takowych sprawach ludzie ustawy, od których wszystkim nadzieja pozostaje na przypadek upadku że i sami może ocaleją, w pomstach na innych (wywieranych) naprzód zrywać i usuwać, (w przypuszczeniu) żeby ktoś niebezpieczeństwem zaskoczony mógł którego z nich zapotrzebować.][38]
Kerkyraeowie tedy w mieście pierwsi takiemi zapalczywości wybuchami przeciw sobie zasrożeli, a Eurymedon i Athenczykowie odpłynęli z flotą; później zaś zbiegowie Kerkyraeów – ocalało bowiem ich do pięciuset – opanowawszy warownie, które znajdowały się na stałym lądzie, owładnęli tamtostronną krainę ojczystą, i z niéj wyruszając łupili swoich na wyspie i ciężko uszkadzali, i głód gwałtowny powstał w mieście. Wyprawiali zatem do Lakedaemony i do Korinthu posłów prosząc aby ich napowrót do miasta wprowadzono; lecz kiedy nadaremnemi były te zabiegi, w dalszym czasie łodzie i pomocników przysposobiwszy przeprawili się na wyspę w liczbie sześciuset najwięcej ze wszystkiem, zaczem i łodzie te spaliwszy, ażeby wyrzeknięto się jakiegokolwiek innego przedsięwzięcia jak opanowania kraju, wstąpili na górę Istone, i kasztel na niéj wybudowawszy tępili mieszkańców w mieście i kraj (dokoła niego) w końcu (rzeczywiście) opanowali.
W tegoż lata końcu Atheńczykowie dwadzieścia naw wysłali do Sicylii a Lachesa syna Melanopa jako wodza ich tudzież Charoiadesa syna Eufileta. Syrakuzanie bowiem i Leontinowie wojnę pomiędzy sobą wszczęli. Sprzymierzeńcami Syrakuzian były prócz Kamarinaeów wszystkie inne Dorijskie miasta, które to i do związku z Lakedaemończykami zaraz na początku wojny[39] przystąpiły, atoli nie wojowały z nimi społem; Leontinów zaś sojusznikami były Chalkidickie miasta i Kamarina; z Italii znów Lokrowie z Syrakuzanami trzymali, Rheginowie zaś wedle pokrewieństwa z Leontinami. Do Athen tedy wyprawiwszy związek Leontinów gońców tak z powodu starodawnego przymierza jak dla tego że Jończykami byli wzywają Atheńczyków do przysłania im naw; przez Syrakuzian bowiem odcięci zostali i od lądu i od morza. Toż posłali im one Atheńczykowie pod powinowactwa pozorem wprawdzie, lecz (w istocie) pragnąc już to aby zboża do Peloponnezu nie dowożono ztamtąd, już też w celu popróbowania izaliby im nie udało się z czasem spraw na Sicylii zagarnąć całkiem w swoje ręce. Zawinąwszy więc do Rhegion w Italii rozpoczęli wojnę pospołu z sprzymierzeńcami. I lato się skończyło.
Nastającej zimy morowa zaraza powtórnie wybuchła między Atheńczykami, nie opuściwszy ich wprawdzie przez żaden czas zupełnie, lecz nastała była przecież jakaś przerwa. Pozostała zaś następnie nie mniej roku, a uprzednio nawet dwa lata, tak iż nic tak mocno nie nadwątliło Atheńczyków potęgi: nie mniej bowiem jak cztery tysiące czterystu hoplitów umarło w szeregach a jeźdźców trzystu, innego zaś gminu nieobliczone mnóstwo. Przypadły też owe mnogie pod ten czas trzęsienia ziemi, w Athenach, w Euboci, w Boeocyi a mianowicie w Orchomenie Boeockim.
Tymczasem Atheńczykowie na Sycylii i Rheginowie téjże zimy na trzydziestu nawach wojują naprzeciwko tak zwanym wyspom Aeola; latem bowiem dla braku wody niepodobna ich było napadać. Posiadają je Liparaeowie Knidian osadnikami będący. Lecz mieszkają oni na jednéj tylko z tych wysp niewielkiéj, zwanej Lipara, a resztę (wysp) z téj tu wychodząc uprawiają, jako to Didymę, Strongyle i Hierę. Wiarę mają tameczni ludzie że na Hierze Hefaestos kowali (ma swoją kuźnię), ponieważ nocą widomie dużo ognia wyrzuca a za dnia dymu. Leżą te wyspy naprzeciw Sicylian i Messeniów lądu, a sprzymierzeńcami były Syrakuzjan Zniszczywszy więc Atheńczykowie kraj, gdy mieszkańcy nie poddawali się, odżeglowali do Rhegion. I zima zakończyła się, i piąty rok wojny się zakończył téj oto którą Thucydides opisał.
Następującego lata Peloponnezyanie i związkowi aż do Isthmu przyciągnęli aby do Attiki wtargnąć, pod wodzą Agisa syna Archidama a króla Lakedaemończyków, lecz gdy trzęsienia ziemi nastały mnogie znowu nawrócili i nie przyszło do wtargnięcia. Około tych czasów także wśród trwania trzęsień ziemi w Orobiach na Euboei morze nabiegłe od strony lądem podtedy (jeszcze) będącéj i w fale podniesione zalało miasta pewną dzielnicę, i jednę część lądu zatopiło z drugiéj zaś ustąpiło, i morze jest teraz gdzie wprzód była ziemia, i ludzi pochłonęło którzykolwiek nie zdołali uprzedzić zalewu ujściem na wzgórza okoliczne. Tudzież około Atalanty wyspy przy Lokrach Opuntyjskich położonéj podobne zdarzyło się zalanie, które warowni Atheńskiej część zburzyło a z dwóch na ląd wyciągniętych naw jednę połamało. Nastąpiło jeszcze w Peparecie niejakie wałów odcofnięcie się, ale nie było zalania; a trzęsienie ziemi murów pewną część zwaliło tudzież prytanejon i innych nieco mieszkań. Za powód czegoś takiego uważam, że, kedy najmocniejsze nastąpiło wstrząśnienie ziemi, ztamtąd ono odrzuca w tył morze które nagle znów do lądu przyciągnięte gwałtowniej, zrządza zalew; bez trzęsienia bo ziemi nie zdaje mi się aby coś takiego nastąpić mogło.
Tegoż lata wojowali wprawdzie i inni jak się którym szczegółowo zdarzało na Sicylii, jako samiż Sikelioci[40] naprzeciwko sobie wzajem wyprawiający się toż Atheńczykowie ze swoimi sprzymierzonymi; przecież tylko co najwięcej wspomnienia godnego albo pospołu z Atheńczykami związkowi zdziałali albo przeciw Atheńczykom drugostroni przeciwnicy, o tem namienię. Otóż gdy Charoiades dowódzca Atheńczyków już zabity został przez Syrakuzanów w bitwie, Laches całkowite naczelnictwo nad nawami dzierzący pociągnął z sprzymierzeńcami na Mylae do Messenian należące. Załogowały właśnie dwa pokolenia (fylae) Messenian w Mylach i pewną zasadzkę uczyniły były na wojsko od naw nachodzące. Lecz Atheńczykowie tak zasadzonych rozpędzają i wielu zatracają jako i na szańce uderzywszy, wymusili ugodę i poddanie zamku i spólne przeciw Messenie pociągnienie z sobą. Kędy skoro przybyto Messeniowie Atheńczykom i związkowym poddali się także, zakładników dawszy i wszelkie inne uręczenia zapewniwszy.
Tegoż także lata Atheńczykowie trzydzieści łodzi wysłali naokoło Peloponnezu, którym przywodził Demosthenes syn Alkisthenesa i Prokles syn Theodora, a sześćdziesiąt do Melos z dwiema tysiącami ciężkozbrojnych, a naczelniczył nad tymi Nikias syn Nikerata. Chcieli bowiem Meliów acz byli wyspiarzami wzbraniających się podlegać Atheńczykom i łączyć się do ich związku, przyniewolić do tego. Kiedy atoli mimo pustoszenia kraju nie podawali się Meliowie, Athenczycy odbiwszy z Melos popłynęli do Oropu na tamtostronnym lądzie, gdzie skoro pod noc zawinęli natychmiast ruszyli ciężkozbrojni od naw lądem do Tanagry w Boeocyi. Tyınczasem Atheńczykowie z Miasta z całą ludnością wojenną, pod wodzą Hipponika syna Kalliasa i Eurymedonta syna Thuklesa, na znak dany, na to samo miejsce lądem tamtym naprzeciwko przyciągnęli. I zaobozowawszy przez ten dzień w Tanagrze pustoszyli okolicę i przekoczowali (noc) tamże. Następnego zaś w bitwie pokonawszy uderzających Tanagraeów i z Thebanów niektorych na pomoc przybyłych i zebrawszy broń poległym i pogromnik wystawiwszy powrócili, jedni do Miasta, drudzy do naw. Zaczém Nikias popłynąwszy mimo lądu na owych sześćdziesięciu łodziach ponadmorskie miejsca Lokridy poniszczył i odżeglował ku domowi.
Pod tenże czas Lakedaemończycy Herakleją osadę w Trachiniach założyli z takiego umyślenia. Meliów przewszystkich są trzy oddziały, jakoto Paraliowie, Hiereowie i Trachiniowie; z tych Trachiniowie wojną zniweczeni przez Oetaeów swych pogranicznych, zrazu zamierzywszy przyłączyć się do Atheńczyków, lecz zatrwożywszy (potem) aby im nie pozostali wiernymi, wyprawiają do Lakedaemony, wybrawszy na posła Tizamenosa. Przyłączyli się do tego poselstwa Doryjczykowie, macierzyste miasto Lakedaemończyków, tę samą prośbę zanoszący; gdyż przez Oetaeów i oni gnębieni byli. Wysłuchawszy ich Lakedaemończycy powzięli zamiar wyprawić osadę, aby Trachiniom porówno jak Doryjczykom dopomódz. A oraz ze względu na wojnę z Atheńczykami korzystném zdało im się osiedlić (założyć) to miasto: i przeciwko Euboei bowiem flota uzbrojoną by być mogła ztamtąd, któraby z krótkiej odległości przeniosła się tamże, i do przeprawy na Thracyą dogodność zdawało się obiecywać. Ze wszystkich tedy względów wzięli się do osiedlenia tego miejsca. Najprzód więc bożka w Delfech zapytali, a gdy ten nakazał wysłali osadników z pomiędzy siebie i przysiedlców, toż z innych Greków chętnego wzywali do ciągnienia społem prócz Jonów, Achaeów i niektórych jeszcze szczepów. Założycieli zaś trzech Lakedaemońskich prowadziło osadę, Leon, Alki Jas i Damagon. Ci stanąwszy na miejscu obmurowali miasto na nowo[41], które teraz Herakleją się zowie, oddalone od Thermopylów stadiów najwięcéj czterdzieści a od morza dwadzieścia. I place ok rętowe urządzili, a rozpoczęli budowę od Thermopylów w samej cieśninie (tychże), ażeby je dokładnie ubezpieczyć. Atheńczykowie tymczasem kiedy to miasto zesiedlało się zrazu ulękli się i na myśl wpadli że naprzeciwko Euboei ono mianowicie zakładają Lakedaemończycy, ponieważ krótkim jest (ztamtąd) przepływ do Kenaeon[42] na Euboei. Następnie atoli przeciw oczekiwaniu rzeczy wypadły: nie przyszło bowiem (na nich) z tego grodu nic złego. Powód tego zaś ten był. Tak Thessalowie we władzy będący nad tamecznemi okolicami jako ci w których ziemi zakładano miasto, obawiając się aby za przemożna potęga nie osadziła się przy nich, napadali i przez wszystek czas wojowali z nowymi osadnikam i, aż wyniszczyli zrazu nawet i bardzo licznych — (wszelki bo do Lakedaemończyków osadę zakładających z ufnością się garnął, bezpieczném rozumiejąc to miasto); nie najmniéj wszakże naczelnicy samychże Lakedaemończyków przybywający (doczasowo) i sprawy miasta psowali i do wyludnienia je przywiedli, przeraziwszy lud pospolity, surowym i niekiedy przewrotnym praw wykładem, tak iż łacniej już nad nimi sąsiedzi przewagę osięgali.
Tegoż lata, a około tego samego czasu w którym na Melos Atheńczykowie zabawieni byli, i ci tam z trzydziestu owemi nawy Atheńczykowie około Peloponnezu krążący najprzód w Hellomenos w Leukadii kilku żołnierzy w zasadzkę ułowiwszy zgładzili, zatem później przeciw Leukadzie przybyli z większą siłą, tudzież z wszystkimi Akarnanami, którzy z całym ludem wyjąwszy Oeniadów razem przyłączyli się, toż z Zakynthianami, Kefakeńczykami i z Kerkyraeów piętnastu łodziami. Wszakże Leukadiowie acz ziemię ich pozewnątrz pustoszono toż w środku międzymorza (isthmu) położoną, na której i Leukada się wznosi i świątnica Apoliona, przemocy ustępując zachowywali się spokojnie; a Akarnanowie domagali się od Demosthenesa dowódzcy Atheńczyków ażeby Leukadiów miasto odmurował, (zamknął murem obronnym) sądząc że i łacniéj zdobędą oblężonych i grodu zawsze im nieprzyjaznego pozbędą się. Demosthenes atoli dozwala w siebie wmówić pod ten czas Messenianom że na rękę jest dla niego, kiedy tak wielkie zgromadziło się (w około niego) wojsko, aby uderzył na Aetolów, Naupaktowi zagrażających, toż że jeżeli ich pokona, z łatwością i resztę plemion Epirotskich tutaj osiadłych pod władzę Atheńczyków podgarnie. Lud bowiem Aetolów, wykazywali, acz wielki i wojenny, lecz mieszkający po wsiach nieobmurowanych, i to rozrzuconych daleko od siebie, używający nadto gołego (nie opancerzonego) odzienia, zanim się zgromadzi ku odsieczy, bez trudności może być podbity. Lecz uderzyć najprzód doradzali na Apodotów, potem na Ofionejów a po tych na Eurytanów, którzy to są największym oddziałem Aetolów, lecz najmniéj znani z powodu języka[43] (άγνωστότατοι τήν γλώσσαν) i surowe mięso jadają, jak mówią; po opanowaniu tych, mówili Messeniowie, z łacnością już inne szczepy się poddadzą. Demosthenes dla powdzięczenia się Messeniom nakłoniony, a mianowicie przeświadczywszy siebie, że bez poparcia z Athen z pomocą tylko Epirotów, jako sprzymierzeńców dołączywszy do nich Aetolów mógłby lądem przedrzeć się do Boeocyi przez Lokrów Ozolskich aż do Kytinion w Doridzie, po prawej ręce mając Parnas (górę), ażby się dostał na dół do Fokeow, którzy gotowymi zdawali się dla swéj ku Atheńczykom zawsze okazywanéj przyjaźni do wojowania z nimi społem, alboby téż przemocą do tego przywiedzeni zostali; a Fokejom już pograniczną jest Boeocya; ruszywszy tedy z przewszystkiém wojskiem od Leukady mimo wolę Akarnanów wzdłuż pobrzeża popłynął do Sollion. Zatem przedłożywszy zamysł swój Akarnanom, gdy ci odrzucili go dla odmówionego im Leukady odmurowania, sam z resztą wojska, z Kefallenami, Messeniami, Zakynthianami i Atheńczyków trzystu żołnierzami morskimi z ich (Atheńczyków) naw – (piętnaście bowiem law Kerkyraeów powróciło do domu) – pociągnął na Aetolów. Rozpoczął zaś kroki nieprzyjacielskie z Oineonu w Lokridzie. Ozolscy ci Lokrowie związkowymi byli Athen, i mieli z całem wojskiem przyciągnąć Atheńczykom na spotkanie w głąb kraju jako bowiem pograniczni Aetolom i tegoż samego uzbrojenia używający obiecywali wielkie korzyści przyłączając się do wyprawy, i sposobu wojowania tamtych świadomi i okolic. Zakoczowawszy więc Demosthenes z obozem w obrębie Diosa Nemejskiego świątnicy, w której Heziod poeta, jak wieść głosi, przez mieszkańców tamecznych zabitym został wedle danéj mu wyroczni èiże w Nemei ten los go spotka, razem z jutrznią ruszywszy pociągnął do Aetolii. Owoż zdobywa pierwszego dnia Potidanią, następnego Krokylejon, trzeciego Teichion, i zatrzymał się tamże i łupy do Eupalion w Lokridzie odesłał; postanowił bowiem resztę zawojowawszy w ten sposób na Ofionejów, gdyby nie chcieli się poddać, do Naupaktu wprzód cofnąwszy wyprawić się później. Tymczasem Actolów baczności nie uszły te przygotowania jeszcze kiedy je zamyślał Demosthenes, skoro też wojsko wtargnęło, z wielkim tłumem pospieszyli mu naprzeciw wszyscy, tak iż nawet ostatni z Ofionejów aż do Meliackiej zatoki ciągnący się, Bomiowie i Kalliejowie, przybiegli w pomoc. Atoli Demosthenesowi to samo (wciąż) raili Messeniowie co na początku: pokazując mu jak łacném jest Aetolów zawojowanie, zalecali dążyć jak najspieszniej na wsie a nie czekać ażby się przewszyscy zgromadziwszy czoło stawili, lecz aby co na ręku zawsze kwapił się zagarniać. On też usłuchawszy tychże i losowi zaufawszy, ponieważ mu się w niczem dotąd nie sprzeciwił, za Lokrami nie zaczekawszy, którzy powinni byli przyjść mu w pomoc (lekkozbrojnych bowiem miotaczy oszczepow najbardziéj nie dostawało), posunął się do Aegition i szturmem wziął (je) naszedłszy. Uciekła bowiem naprzód ludność iosiadła na wzgórzach ponad miastem wznoszących się; gdyż stało na poziomie wysokim oddalone od morza stadiów około ośmdziesiąt. Wtém Aetolowie – (a byli już pokwapili się z posiłkami do Aegition) – uderzyli na Atheńczyków i związkowych zbiegując z wzgórz różnemi strony i jęli razić pociskami, toż ilekroć nachodził obóz Atheńczyków, cofali się, a na ustępujących znów napierali. I trwała przez długą dobę tego rodzaju walka, napadania się i cofania, a w obu razach szko98 dowali Atheńczykowie. Dopóki tedy łucznicy Atheńczyków mieli strzały i zdolni byli ich używać, opierali się Atheńczykowie; kłuci bowiem strzałami Aetolowie, ludzie lekkiego okrycia, trzymani byli w oddali; ale kiedy po zabiciu naczelnika łuczników ci się rozproszyli i sami wyczerpnęli na si łach przydługo jednakim znojem ściskani, a Aetolowie natarli i oszczepami dojmować zaczęli, wtedy zwróceni Athenczykowie pierzchać zaczęli, zaczem wpadając w parowy nie do przebycia i miejsca których położeń nieświadomi byli, ginęli; albowiem i przewodnik ich, Chromon Messeńczyk, tylko co zabitym został. Aetolowie tymczasem nie przestając ciskać oszczepów wielu tamże wśród ucieczki natychmiast chwytając, ile lud szybkonogi i lekkoodzian, wytracili, większą zaś liczbę z dróg obłąkaną i do lasu zapędzoną, zkąd nie było wyjścia, ogień podłożywszy dokoła spalili; jakoż wszelkiego kształtu nastąpiła ucieczka i rzeź Atheńczyków, i z trudem tylko do morza i do Oineonu w Lokridzie, zkąd byli wyruszyli na razie, ci co ocaleli schronili się. Zginęło zaś i ze związkowych wielu i z samych Atheńczyków ciężkozbrojnych około stu dwudziestu, tylu co do liczby i to sam kwiat wieku; ci to najdzielniejsi mężowie z miasta Atheńczyków w tej tu wojnie śmierć znaleźli. Poległ także drugi dowódzca Prokles. Trupów tymczasem na uręczenie słowa odebrawszy od Aetolów i cofnąwszy się do Naupaktu, później do Athen na nawach powrócili. Demosthenes jednak około Naupaktu i tych tu okolic zatrzymał się, dla czynów które podziałał obawiając się Atheńczyków.
Około tychże czasów i Atheńczykowie na Sicylii popłynąwszy do Lokris w pewném wystąpieniu na ląd na pomoc przybyłych Lokrów pokonali, i warownię zdobywają, która stała nad rzeką Halex.
Tego samego lata Aetolowie wyprawiwszy[44] uprzednio i do Korinthu i do Lakedaemony posłów, Tolofosa Ofionejczyka, Boriadesa Eurytana i Tizandra Apodotę, nakłaniają (te miasta) do wysłania wojska naprzeciwko Naupaktowi, za sprowadzenie do siebie przez tenże (Naupakt) Atheńczyków. Wysłali zatem Lakedaemończycy ku jesieni trzy tysiące hoplitów ze związkowych. Między tymi było pięćset z Herakleji miasta w Trachinii pod tenczas świeżo założonego; Spartiata Euryloch zasię przywodził temu wojsku, a towarzyszyli mu Makarios i Mendaeos, także Spartiaci. Skoro się to wojsko zebrało do Delfów, wyprawił herolda Euryloch do Lokrów Ozolskich; gdyż przez tychże kraj droga prowadziła do Naupaktu, a zarazem od Atheńczyków pragnął ich oderwać. Dopomagali mu najbardziej z Lokrów Amfissowie, z powodu nienawiści Fokejów (ku nim) w obawie będący; owoż sami zaraz dawszy zakładników i wszystkich innych namówili do dania tychże, przestraszonych nachodzącem wojskiem, a najprzód pogranicznych sobie Myonejów (tutaj bowiem najniedostępniejszą Lokrida) następnie Ipneów, Messapiów, Tritaeeow, Chalaeów, Tolofoniów, Hessiow i Oiantheów. Ci i do wyprawy przyłączyli się wszyscy. Olpaeowie atoli zakładników wprawdzie dali, lecz nie towarzyszyli; zatem Hyaeowie nie dali zakładników prędzej aż zdobyto ich wieś Polis (Miasta) nazwisko mającą. Kiedy zatem wszystko było przygotowane i zakładników odstawił do Kytinion Doryckiego, ruszył Euryloch naprzeciw Naupktowi przez krainę Lokrów, i w pochodzie Oineon ich zajmuje i Eupalion; nie poddały się bowiem (dobrowolnie). Stanąwszy potem w Naupaktyjskiéj (ziemi), społem z przybyłymi już na pomoc Aetolami, pustoszyli kraj a przedmieście ponieważ było nieobmurowane zdobyli; dalej do Molykrejon przybywszy, Korinthian wprawdzie osadę ale Atheńczykom ulegającą, zdobyli także. Demosthenes tymczasem (jeszcze bowiem znajdował się po swym nieszczęsnym odwrocie z Aetolii w Naupakcie) powziąwszy naprzód wieści o nachodzie tego wojska i uląkłszy się o to miasto pospieszył (wczas) do Akarnanów i namówił ich, acz nie bez trudności z powodu owego ustąpienia swego z Leukady, do przybycia na ratunek Naupaktowi. Wysełają więc z nim na nawach tysiąc hoplitów, którzy wkroczywszy ocalili ten plac; niebezpieczeństwo bowiem było że gdy mur był wielki a niewielu go tylko broniło, nie będzie się można oprzeć. To téż Euryloch z swymi związkowymi skoro zmiarkowali, że wojsko weszło do grodu i że niepodobno miasta szturmem dobyć, cofnęli się, lecz nie ku Peloponnezowi, ale do Aeolidy teraz zwiącej się Kalydonem i Pleuronem tudzież do tutaj położonych miejsc jako i do Proschion w Aetolii. Amprakiotowie bowiem przybywszy do nich namawiają, aby razem z nimi na Argos Amfilochickie i resztę Amfilochii targnęli się toż na Akarnanią równocześnie, wystawiając, że jeśli te miejsca opanują, wszystkie Epirockie plemiona po stronie Lakedaemończyków jako sprzymierzeńcy staną. Zatem Euryloch dawszy się nakłonić i Aetolów rozpuściwszy trzymał się spokojnie z wojskiem w tych tu okolicach, dopókiby wyruszonym w pole Amprakiotom na Argos nie trzeba posiłkować. I lato skończyło się.
Atheńczykowie zaś na Sicylii nadchodzącéj zimy podstąpiwszy z helleńskimi związkowymi, toż ilu z Sikelów[45] przemocą trzymanych w uległości przez Syrakuzanów potem jako sprzymierzeni po oderwaniu od Syrakuzanów przyłączyli się do wojny, pod Inessę mieścinę Sicylijską, kędy zamek mieli Syrakuzanie, uderzyli na nię, ale gdy nie mogli zdobyć, odeszli. W tém atoli cofaniu się na później jak Atheńczykowie ustępujących związkowych rzucają się załogą stojący z warowni Syrakuzanie, i napadłszy rozgramiają część pewną wojska a ubili nie mało. Następnie jednak Laches z swymi Atheńczykami do Lokridy kilka wystąpień na ląd z naw uczyniwszy po rzece Kaikinos, przybywających na pomoc Lokrów pod Prexenosem synem Kapatona w liczbie około trzechset w bitwie pokonali i z broni obrawszy trupy ustąpili.
Téjże też zimy i Delos oczyścili Atheńczykowie stósując się do wyroczni jakiéjści. Oczyszczał bo już Pizistrat samodzierca uprzednio tę wyspę, nie całą przecież ale tylko ile jéj od świątyni wzrokiem objąć można; wtenczas atoli cała wyczyszczoną została tym trybem. Ile było trumn pomarłych na Delos, wszystkie uprzątnięto, a zapowiedziano żeby na przyszłość ani zmierał na wyspie ani rodził się ktobądź, ale żeby do Rheneji przenoszono konających (i konające). Oddaloną wzdy Rheneja od Delos tak mało że Polykrates samodzierca Samiów, zmnożniawszy na pewien czas flotą i zapanowawszy tak nad wszystkiemi innemi wyspy jako i Rheneją zagarnąwszy, poślubił ją Apollonowi Delijskiemu przywiązawszy łańcuchem do (wyspy) Delos. A co piąty rok teraz przypadające[46] święta wtenczas po raz pierwszy po oczyszczeniu obchodzili Atheńczykowie, tak zwane Delie. Bywało atoli i niegdyś w dawnych czasiech wielkie zgromadzanie się na Delos Jonów i wokół mieszkających wyspiarzy; z niewiastami bowiem i dziećmi pielgrzymowali (έθέωρυυν), jak teraz na Efezje[47] Jonowie, i zawody urządzano tamże gymniczne i muzyczne, i orszaki uroczyste zawodziły miasta. Wykazuje zaś najszczególniéj Homer iż coś takiego się działo, w tych oto wierszach Przegrawki[48] na cześć Apollona:

lecz gdy Delos, o Foebie, duch twój ucieszy nad inne,
kędyć powłókoszatni Jaonowie się schodzą
z dziećmi i białogłowy swemi a czci twojej gwoli:
tam cię walką na pięście jako i tanem i śpiewem
wysławiając radują, ustanowiwszy zawody.

Że zaś i muzyki odbywano zawody i aby współubiegać się w nich przybywano, w tych znowu wierszach wykazuje, w tejże samej Przegrawce znajdujących się. Deliacki bowiem orszak niewiast wysławiwszy zakończył pochwałę temi oto rytmy, w których i o sobie wspomniał:

Daléjż teraz, Apollo, łaskaw nam bądź z Artemidą.
cieszcie w zawód się wszystkie! Mnie zaś w przyszłości następnéj
nie zabaczcie, gdy któren z ludzi na ziemi żywiących
was zagadnie, po znojnej dotąd przybywszy podróży:
„o dziewice! i któryż wam to, najsłodszy z śpiewaków.
tu zawodzi, któregoż dźwięk was zachwyca najbłożéj?“
Na to wszystkie pospolu odpowiadajcie w czci zbożnéj:
„ślepiec jest to poważny[49] a mięszka na Chios skalistéj.“

Tyle Homer oznaczył, że bywało i w dawnych czasiech wielkie zebranie i święto na Delos; w późniejszym znów czasie Orszaki wyspiarze i Atheńczykowie z ofiarami różnemi wysełali; lecz tak walki te jako większa część innych uroczystości ustała w skutku nieszczęść (powszechnych), jak wnosić się godzi, aż dopiero Atheńczykowie podtenczas znowu walki zawodowe urządzili i biegi konne, czego przedtém nie było.
Téjże zatem zimy Amprakioci, jako byli przyrzekli Eurylochowi wstrzymując dalszy pochód jego wojska, wyprawiają się na Argos Amfilochijski z trzema tysiącami hoplitów, i wtargnąwszy do Argejskiej zagarniają Olpae, mocną warownią na wzgórzu przy morzu, którą niegdyś Akarnanowie obmurowawszy siedliskiem spólnego sądownictwa (trybunułem) uczynili; odległe zaś są Olpae od Argejów miasta (Argos) ponad morzem wznoszącego się, dwadzieścia pięć stadiów około. Tymczasem Akarnanów jedna część do Argos posiłkowała społem, a druga w tém miejscu Amfilochii które się Krenae (Źródłami) zowie, pilnując Peloponezyan pod Eurylochem aby się niepostrzeżenie do Amprakiotów nie przebrali, zaobozowała, poséłają nadto i do Demosthenesa który w wyprawie do Aetolii Atheńczykom był przywodził, aby stanął na ich czele, tudzież do dwudziestu owych naw Atheńskich co krążyły właśnie około Peloponnezu a którym naczelniczył Aristoteles syn Timiokratesa i Hierofon syn Antimnesta. Lecz wysłali także gońca i około Olpów siedzący Amprakioci do miasta z rozkazem aby im mieszkańcy posiłkowali z całą ludnością, uląkłszy że może wojsku pod Eurylochem nie uda się przedostać przez Akarnanów i żeby im przeto albo odosobnionym nie przyszło staczać bitwę albo gdyby cofać się chcieli to nie było już bezpieczném.
Owoż Peloponnezyanie pod Eurylochem skoro tylko dowiedzieli się o nadciąganiu Amprakiotów z Olpae, ruszywszy z Proschion posiłkowali co żywo, i przekroczywszy Acheloos szli przez Akarnanią opuszczoną przez ludność dla wyprawy na Argos, po prawej mając Stratiow miasto i warownią ich, po lewej zaś resztę Akarnanii. Zatém przebywszy kraj Stratiów ciągnęli przez Fytią i znowu mimo kończyn Medeonu, następnie przez Limnaea; tu wstąpili na ziemię Agraeow, już nie ulegającą Akarnanom, lecz im przyjazną. Zająwszy (pochodem) zatém Thyamos górę, która jest dziką, ciągnęli dalej przez nią i spuścili się do Argejskiéj z nastąpieniem już nocy, zaczém i przeszedłszy pomiędzy Argejów miastem i warownią Akarnanów nad Źródłami (Krenami) niepostrzeżenie połączyli się z Amprakiotami Olpijskimi. Tak teraz razem zebrani równo ze dniem osiadają naprzeciw tak zwanej Metropolis (macierzystego miasta) i obóz rozbili. Atheńczykowie zaś na owych dwudziestu łodziach niedługo potem przybywają do zatoki Amprakijskiej posiłkując Argejom, tudzież i Demosthenes Messenian wiodący dwustu hoplitów, a sześćdziesiąt łuczników Atheńskich. Owoż nawy pod pagórek około Olpów wznoszący się od morza stanęły na kotwicach; Akarnanowie zaś i niewielu z Amfilochów (większa bowiem ich liczba przez Amprakiotów przemocą była powstrzymywana) już do Argos zgromadziwszy sposobili się do walki z nieprzyjacielem, a za dowódzcę całego wojska związkowego wybierają Demosthenesa powraz z własnemi naczelnikami. Ten podprowadziwszy wojska w pobliże Olpy[50] zaobozował, a wąwóz przedzielał przeciwników wielki. Tak przez dni pięć zachowywali się spokojnie, szóstego zaś ustawiły się oba wojska do walki. Tu ponieważ daleko liczniejszém było wojsko Peloponnezyan i przeskrzydlało Atheńczyków z ich związkowymi, Demosthenes z obawy aby nie został otoczony umieszcza na pewnej drodze wydrążonej i zarosłéj hoplitów lekkozbrojnych razem do trzechset w zasadzce, ażeby tam gdzieby przemagać zaczęli przeciwnicy w czasie samegoż starcia się (akcyi) naraz wypadłszy od tyłu nieprzyjaciela zajęli. Skoro tedy przygotowano się po obu stronach, uderzyli na siebie, Demosthenes prawe skrzydło prowadzący z Messenianami i niewielu Atheńczykami — [drugie zaś (skrzydło) Akarnanowie jak się poszczególnie ustawili zapełniali, i Amfilochów obecni kopijnicy], Peloponnezyanie zaś i Amprakioci w pomieszaniu uszykowani wyjąwszy Mantinejów: bowiem na lewem skrzydle więcej lecz nie zagarniając jego czubka skupieni byli, bo Euryloch i ci co pod nim zamykali ostateczność lewego skrzydła naprzeciw Messeniom i Demosthenesowi. Skoro tedy już się potykając zakrążyli skrzydłem Peloponnnezyanie i zamykać zaczęli prawe przeciwników swoich, wtenczas w zasadzce zaczajeni Akarnanowie wypadają na nich i uderzywszy od tyłu podają w ucieczkę tak dzielnie, iż ani sił rozwinąć nie mieli odwagi lecz przerażeni i większą część wojska do ucieczki pociągnęli; kiedy bowiem ujrzeli zastęp około Eurylocha i ten który najmocniejszym był rozgramianym, tém większy przestrach ich ogarnął. Owoż Messeniowie walczący tutaj (na tém skrzydle) pod Demosthenesem większą część dzieła dokonali. Atoli Amprakioci i zastępy na pra wem skrzydle postawione zwyciężyły rzesze sobie naprzeciw uszykowane i do Argos odegnały; bo też za najbitniejszych z ludów owych okolic uchodzą. Lecz kiedy powracając zobaczyli większość swoich pokonaną a reszta Akarnanów na nich napierać zaczęła, z trudnością tylko przedarli się do Olpów, toż wielu z nich poległo, bez porządku i bez wszelkiego ładu wpadając do miasta tego z wyjątkiem Mantinaeów: ci przeciwnie jak najsforniéj z wszystkiego wojska odwrót odbywali. I walka zakończyła się aż o zmroku.
Menedaeos tymczasem dnia następnego kiedy Euryloch i Makarios polegli sam objąwszy dowództwo, i w bezradzie pozostając jakim trybem po doznanej wielkiej klęsce albo w miejscu pozostając wytrzyma oblężenie i od lądu i od morza przez Attickie nawy odcięty, alboli ustępując uratuje się, nasuwa nareszcie Demosthenesowi i dowódzcom Akarnanów układy o pokój i wolny odwrot, tudzież o trupów zebranie równocześnie. Ci jednakowoż trupów wprawdzie oddali, tymczasem pogromnik sami wystawili i swoich trzystu najwięcej zabitych pogrzebali, ale odwrotu na jawnej drodze nie ureczyli wszystkim, potajemnie tylko Demosthenes z współdowódzcami Akarnańskimi pod uręczeniem dozwalają Mantinejom Menedaeowi i reszcie naczelników Peloponneskich toż ilu między nimi było najznakomitszych, aby wycofali się jak najprędzej pragnął bowiem Demosthenes osłabić Amprakiotów i resztę zaciężnej tłuszczy, mianowicie zaś życzył on sobie Lakedaemończyków i Peloponnezyan w rozsławę podać u tamecznych Greków iż zdradziwszy ich sprawę własną wyżej zacenili. Tak tedy tamci trupów zebrali i w pospiechu chowali, jak się dało, toż o odwrocie ci którym go dopuszczono zamyślali; kiedy Demosthenesowi i Akarnanom donoszą, że Amprakioci z miasta z całą ludnością wedle pierwotnego z Olpów wezwania aby spieszyli z pomocą ciągną przez kraj Amfilochów, by się połączyć z swoimi w Olpach, nic nie wiedzący o tém co zaszło. Wyprawia więc Demosthenes natychmiast pewien oddział wojska do położenia się w zasadzki po drogach i silnych stanowisk ubieżenia, a sam z resztą wojska gotował się posiłkować przeciwko nadciągającym (Amprakiotom). W tym czasie Mantineowie i z którymi przymierze stanęło, pod pozorem traw i chróstu zbierania wyszedłszy z obozu, powynosili się drobnemi kupkami, zbierając wśród pochodu dla omylenia uwagi niby to to po co wyszli; wysunąwszy się tak już daleko za Olpę, dopiero szybciej uchodzić zaczęli. Amprakioci wtedy i reszta, ilu ich się tu było na wyprawę zgromadziło razem, gdy spostrzegli że tamci uchodzą, ruszyli również i popędzili biegiem, ażeby ich dogonić. Akarnanowie zaś z początku rozumieli, że nawet wszyscy rozbiegują się bez wyjednania przymierza bez wyjątku, zaczém puścili się w pogoń za Peloponnezyanami, a na kilku nawet z wodzów powstrzymujących ich i tłumaczących że przymierze z uchodzącymi zawarto, oszczepy któryś wyrzucił, w przekonaniu, że zdradzeni zostali; następnie atoli Mantineów i Peloponnezyan puścili, tylko Amprakiotów zabijali. I powstały mnogie swary i zapoznawania, któren jest Amprakiotą a któren Peloponnezyaninem. To téż około dwustu z nich ubito; reszta uciekła szczęśliwie do pogranicznej Achaidy, gdzie Salynthios król Agraeów przyjacielem im będący gościnnie ich przyjął.
Amprakioci wżdy z miasta przybywają pod Idomene. Ta zaś Idomene są to dwa pagórki wyniosłe; z tych większy z nadejściem nocy przodem wyprawieni przez Demosthenesa z obozu żołnierze w skrytości ubiegli i zajęli, na mniejszy atoli Amprakioci wprzód wstąpili i zakoczowali. Demosthenes tymczasem zawieczerzawszy ruszył w pochód z resztą wojska od wieczora (z końcem dnia) zaraz, sam połowę prowadząc do rozpoczęcia bitwy, a drugą przez Amfilochickie góry kierując. Owoż razem z jutrznią wpada na Amprakiotów jeszcze w łożach spoczywających i nie domyślających się tego co nastąpiło ale owszem rozumiejących że to ich są ludzie; to też tych i Messenian na przodku przemyślnie Demosthenes był umieścił rozkazawszy im przemawiać do Amprakiotów, ponieważ Doryjskiem narzeczem mówili i przednim strażom przeto zaufanie wdrażali, zarazem téż nie widni byli z postawy z powodu jeszcze panującéj nocy. Jak tylko więc wpadł na ich wojsko, rozgromił ich, i wielu na miejscu poległo, reszta zaś pomiędzy góry do ucieczki się rzuciła. Lecz gdy drogi były naprzód poobsadzane, a oraz Amfilochowie świadomymi byli swego kraju i lekkozbrojni naprzeciwko ciężkouzbrojonym, tamci nieświadomi okolic i niewiedzący kędy się zwracać, wpadając w wąwozy i naprzód napięte zasadzki ginęli. Owoż wszelkiego rodzaju ucieczki próbując zapędzili się niektórzy i do morza nie daleko odległego, a gdy ujrzeli attickie nawy przepływające właśnie równocześnie z tém zdarzeniem, rzucili się wpław do nich osądziwszy w natychmiastowej trwodze że lepiej jest dla nich przez osadę łodzi, jeżeli trzeba, wyciętymi zostać niżeli przez barbarów a najnienawistniejszych sobie Amfilochów. Amprakioci tedy takim trybem strasznej klęski doznawszy w drobnej tylko liczbie z wielkiej ocaleli do miasta, Akarnanowie zaś złupiwszy trupów i pogromniki wystawiwszy powrócili do Argos. Zatém nazajutrz przybył do nich herold od tych co się do Agraeów z Olpy schronlili byli Amprakiotów z żądaniem dopuszczenia im zebrania poległych których ubili po pierwszej walce, kiedy z Mantineami i współobjętymi przymierzem razem wydalili się byli, sami nie objęci przymierzem. Zobaczywszy przecież herold broń Amprakiotów z miasta zadziwił się nad jéj mnogością nie wiedział bowiem o nieszczęściu (ostatniem), lecz mniemał że ona do jego towarzyszów należy. Aż któryś go zapyta: czemu się dziwi i ilu z nich padło? mniemając na odwrót tentu pytający, że to jest herold od Amprakiotów w Idomenach. Na to taniten odpowiada, że dwustu najwięcéj (padło). A zapytujący podchwytując rzecze: „caleć tego ta broń oto nie pokazuje, ale że więcej jak tysiąc.“ Odbije więc znowu tamten: „nie należy zatem do tych co z nami potykali się.“ A ten tu odpowie „(zaiste) jeżelić wy w Idomenie wczoraj potykaliście się. – „Ależ my z nikim wczoraj nie potykaliśmy się, tylko niedawno w czasie odwrotu.“ — „Przecieżci my z tymi tu wczoraj od miasta Amprakiotów posiłkującymi potykaliśmy się.“ Herold tedy skoro usłyszał i przekonał się że wojsko posiłkujące z miasta zginęło, zajęknąwszy i przerażony wielkością obecnego nieszczęścia oddalił się natychmiast nic nie uskuteczniwszy i już więcej nie żądał wydania trupów. Cios bo też to jednemu miastu helleńskiemu w równej liczbie dni zadany najokropniejszy był ze wszystkich w tejże wojnie przypadłych. A ilości poległych nie wypisałem, ponieważ nie do wiary podają mnóstwo zabitych w odniesieniu do obszerności miasta. Co do Amprakii atoli to wiem że gdyby byli zechcieli Akarnanowie i Amfilochowie Atheńczyków i Demosthenesa usłuchawszy zdobyć, w jednokrzyk (dorazu) byli by ją pewnie zdobyli; atoli ulękli się aby Atheńczykowie posiadając ją, uciążliwszymi dla nich nie stali się sąsiadami. Zatém więc trzecią część wydzieliwszy łupów Atheńczykom resztę po miastach rozebrali. Ale część Atheńczyków w czasie żeglugi zabraną została, owe zaś teraz jeszcze ślubnym darem złożone po świątnicach Atheńskich łupy a wybrane dla Demosthenesa składały się z trzystu zbroi zupełnych, które on morzem uprowadził do domu; a mniej on się już oraz po klęsce Aetolskiej z powodu tego dzieła swego obawiać potrzebował powrotu do ojczyzny. Odżeglowali takoż na dwudziestu swych nawach Atheńczykowie do Naupaktu. Akarnanowie zaś i Amfilochowie po oddaleniu się Atheńczyków i Demosthenesa schronionym do Salynthiosa i Agraeów Amprakiotom i Peloponnezyanom powrót przymierzem zaręczyli z Oeniadów, kedy to byli przenieśli się od Salynthiosa. Toż w przyszłym czasie nawet związek i spólność broni zaprzysięgli nawet na sto lat Akarnanowie i Amfilochowie z Amprakiotami, pod temi warunkami żeby ani Amprakioci z Akarnanami nie wojowali przeciw Peleponnezyanom ani Akarnanowie z Amprakiotami przeciw Atheńczykom, lecz żeby posiłkowali ziemi swej wzajem, tudzież żeby oddali Amprakioci ile albo okolic albo zakładników Amfilochijskich dzierzą, i żeby do Anaktorion nie posiłkowali jako wrogiemu Akarnanom. Zatém Korinthianie załogę z pomiędzy siebie do Amprakii wysłali, do trzechset hoplitów, pod naczelnictwem Xenokleidasa syna Euthyklesa; którzy z trudem ciągnąc przez Epir stanęli na miejscu.
Tymczazem Atheńczykowie na Sicylii w tejże zimie i do Himeraei wylądowali powraz z Sikeliotami z głębi kraju wpadłymi w kończyny Himeraei, i do wysp Aeola popłynęli. Cofnąwszy się zatem do Rhegion Pythodora syna Izolochosa Athenczyków dowódzcę zabierają na łodzie, jako następcę hufów którym Laches naczelniczył. Sprzymierzeńcy bowiem na Sicylii popłynąwszy do Athen nakłonili Atheńczyków do pomocniczenia im na liczniejszych nawach; lad bowiem ich (mówili) trzymają Syrakuzanie, a od morza kilku tylko statkami odcięci sposobią się flotę zgromadzając aby nie puścić mimo tej ochydy. Toż uzbroili naw czterdzieści Atheńczykowie aby je do nich wyprawić, już to sądząc że prędzej wojnę tameczną zakończą, już też pragnąc ćwiczenie dla swej floty sprawić. Jednego więc z (nowych) wodzów Pythodora wysłali na kilku nawach, Sofoklesa zaś syna Sostratidesa i Eurymedonta syna Thuklesa na większej ich liczbie wyprawić zamierzali. Phythoros tedy już objąwszy naczelnictwo po Lachesie nad łodziami popłynął z końcem zimy do Lokrow warowni, którą uprzednio Laches zdobył; lecz zwyciężony w bitwie przez Lokrów powrócił.
Wylał się też w tejże wiośnie potok ognia z Aetny, jako i dawniéj, i ziemi nieco spustoszył Katanaeów, którzy pod górą Aetna mieszkają, a która największą jest górą na Sicylii. Powiadają zaś, że to w pięćdziesiątym roku po pierwszym nastąpił ten wylew potoku ognistego, a że że wszystkiem trzy razy wybuchała Aetna odkąd Sicylia przez Greków jest zamieszkaną. Te oto wypadki w tej zimie zdarzyły się, i szósty rok wojny się skończył téj ot którą Thucydides opisał.





  1. to jest: obywatelami z oddziałów zwanych zeugitai i thetes, gdyż stan rycerzy (hippeis) sługiwał w jeździe jako pentakosiomedimni (pięćset miar [medimnów] posiadający) w ciężkozbrojnéj piechocie (hoplitai).
  2. t j. w środkowym punkcie wież.
  3. t. j. aby w Athenach ostatecznie postanowiono o Mytilenejach.
  4. dwa skoropływy Atheńczyków.
  5. t. j. chociaż miasta Jonii bez murów wzywały do tego.
  6. t. j. że wam żal tego coście względem Mytilenejan postanowili.
  7. Kryger: powodzenia (ξύμφορα).
  8. Wyrzucam za Kruegerem όμοίους τε και.
  9. jakąby oni was obłożyli, gdyby was przemogli.
  10. gdyby was przemogli.
  11. gdyby ich knowania udały się były.
  12. ma w tém osobny interes.
  13. jako broń do odparcia go
  14. t. j. że nas dochody od związkowych dochodzą
  15. zaradzających naprzód temu aby miasta od nas nie odpadały
  16. chociaż żałowali pierwiastkowego postanowienia.
  17. jeżeli atoli za przyjaciół uważacie nas zapytując
  18. to jest w dniu pierwszym miesiąca (hieromenia), który święcono u Greków.
  19. Cały ten okres zdaje się być zepsutym.
  20. w Olympii, w Delfach.
  21. Herod. VIII, 50.
  22. Herod. VIII, 85. Plutarch Arist. 21.
  23. tem uczuciem przejętych.
  24. duchem attyckim zarazili się.
  25. t. j. taką oligarchia w którejby wszystkie oligarchiczne rady jednakich praw używały.
  26. w ograniczeniu tylko do naszego poszczególnego sporu.
  27. tak pojmują όμοίας, oczywiście tu przeciwstawione powyższemu ίσην; zaczem nie potrzeba poprawki żadnej textu
  28. tacy bowiem sprzymierzeńcy państwa (proxenowie) tylko na rozkaz swego miasta stawali się proxenami innego.
  29. moneta złota, ważąca 4 drachmy. Stater atticki ważył tylko dwie drachmy.
  30. od spłaty częściowéj jakiej się domagali
  31. wygnańcami Kerkyrejskiemi
  32. wielkie domy najmem puszczane uboższym rodzinom
  33. Ptychia, Manso Sparta 2. str. 84.
  34. acz byli pobici.
  35. t j. miasta (same)
  36. na swych w mieście politycznych przeciwników
  37. bezpieczeństwo tej zasadzkowej napaści
  38. Cały ten rozdział uważali już starożytni słusznie jako nie wyszły z pod rylca Thucydidesa ale podrobiony niezręcznie późniéj.
  39. Peloponnezyjskiéj
  40. Sikelioci (Sicylianie) są to Grecy na Sicylii osiadli, podczas gdy Sikelowie, późniéj przez autora wzmiankowani, są pierwotnymi mieszkańcami Sicylii. Podobnie zowią się Grecy w Italii Italiotami.
  41. gdyż było tam już miasto Trachis zowiące się. Patrz Herodota VII, 199.
  42. przylądek
  43. bardzo trudnego do zrozumienia języka używają
  44. przed pociągnieniem Atheńczyków na Aetolią.
  45. Patrz uwagę do rozdziału 90 xięgi bieżącéj
  46. po upływie czterech lat zawsze przypadające
  47. ku czci Artemidy w Efezie święcone.
  48. Hymn na cześć Apoll. w. 146–150 i potem 165–172.
  49. w texcie wyrażono: „mąż“ (άνήρ).
  50. mówi bowiem Thucydides: Olpae i Oipe





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Tukidydes i tłumacza: Antoni Bronikowski.