Historya wojny peloponneskiéj/Xięga Czwarta

<<< Dane tekstu >>>
Autor Tukidydes
Tytuł Historya wojny peloponneskiéj
Wydawca w komisie xięgarni J. Priebatscha
Data wyd. 1870
Druk Drukarnia Nadworna W. Deckera i Spółki (E. Röstel)
Miejsce wyd. Ostrów – Wrocław
Tłumacz Antoni Bronikowski
Tytuł orygin. Ιστορία του Πελοποννησιακού Πολέμου
Źródło skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Artykuł w Wikipedii Artykuł w Wikipedii
XIĘGA CZWARTA.

Nadchodzącego lata około kłoszenia się zboża Syrakuzian dziesięć statków popłynąwszy i Lokridskich tyleż do Messeny na Sicylii zajęły ją, na wezwanie samychże (mieszkańców), i odpadła Messene od Atheńczyków. Uczynili zaś to mianowicie dla tego Syrakuzanie że widzieli iż wstęp otwiera to miejsce do Sicylii a obawiali się żeby Atheńczykowic na niem osadziwszy się, kiedyś z większą siłą ich nie naszli; Lokrowie zaś przez nienawiść ku Rheginom (to uczynili), pragnąc od dwóch stron (lądu i morza) ich zwojować. To też wpadli równocześnie do Rheginów ziemi Lokrowie z całém wojskiem, aby nie posiłkowali Messeniom, już też wezwani od Rheginskich wygnańców, którzy się u nich znajdowali; Rhegion bowiem przez długi czas było w zakłóceniu, i niepodobno było w obecnej chwili Lokrów odeprzeć, dla czego téż tém skwapliwiej natarli na Rheginów. Owoz spustoszywszy kraj Lokrowie z lądowém wojskiem powrócili, tymczasem nawy Messeny pilnowały; wszakże i inne jeszcze uzbrajające się miały tamże zastanowiwszy się wojnę ztąd wieść dalej.
Pod też czasy wiosny, zanim zboże rozkłosiło się Peloponnezyanie ze związkowymi wtargnęli do Attiki (a hetmanił im Agis syn Archidama król Lakedaemończyków) i osadziwszy się w miejscu pustoszyli krainę. Atheńczykowie tymczasem owe czterdzieści naw do Sicylii wysłali które byli uzbroili na ten cel, i wodzów jeszcze niedostających Eurymedonta i Sofoklesa: Pythodor bowiem trzeci z nich już uprzednio był przybył do Sicylii. Zalecili przytém tymże aby i Kerkyracom miejskim oraz w przepływie do Sicylii opiekę dali przeciwko ich wygnańcom (Kerkyrejskim) w górach, którzy ich łupili; atoli i Peloponnezyan do Kerkyry sześćdziesiąt łodzi pożeglowało owym w górach na pomoc, a gdy wielki głód panował w mieście (Kerkyrze) tuszyli Peloponnezyanie że ogarną z łacnością sprawy jego. Demosthenesowi zaś żyjącemu prywatnie po owém ustąpieniu swém z Akarnanii, na własną prośbę Atheńczykowie dozwolili użyć powyższych naw, jeżeli zechce, (do przedsięwzięć) około Peloponnezu.
Zatém kiedy przypłynęła flota ponad Lakonikę i dowiedziano się że nawy Peloponnezyan już zawinęły do Kerkyry, Eurymedon i Sofokles naglili do Kerkyry, lecz Demosthenes najpierw do Pylos radził im popłynąwszy i dokonawszy co trzeba dopiero dalej żeglować; kiedy wzdy tamci przeciwią się temu, powstała przypadkiem burza zagnała łodzie do Pylos. Tu Demosthenes natychmiast domagał się obmurowania tego miejsca (po to bowiem, mówił, popłynąłem z wami) i wskazywał na wielką obfitość drzewa i kamieni (znajdujących się tamże), tudzież że z przyrodzenia mocny jest ten plac a osamotniony na daleką przestrzeń kraju; oddalone bowiem Pylos od Sparty stadiów około czterysta, a leży w Messeńską niegdyś będącej ziemi, nazywają je też Lakedaemończycy Koryfazion. Eurymedon i Sofokles odparli na to że wiele jest prócz téj pustych kończyn lądu (przylądków) w Peloponnezie, jeżeli zajmowaniem ich pragnie Miasto na wydatki narażać. Demosthenesowi przecież ważniejszém nieco to miejsce od (któregobądź) innego być zdało się, gdy i port miało przy sobie, i Messeniowie zamieszkali w niem od wieków a jednego języka z Lakedaemończykami (używający) bardzo wiele szkód (tymże) zrządzać mogli zeń wypuszczając się, a oraz pewnymi być strażnikami (téj) okolicy na przyszłość. Kiedy atoli nie przekonywał ani wodzów ani żołnierzy, w końcu nawet taxiarchom[1] (naczelnikom szyków) swój zamiar przedłożywszy, bezczynnym pozostawał dla ciszy morskiej, aż oto bezczynych żołnierzy samych ochota porwała dokoła obstąpiwszy plac ubezpieczyć murami. Owoż zagarnąwszy się do dzieła jęli pracować, ponieważ nie mieli żelaz do obrabiania kamieni, wybierane znosząc głazy, i złożyli mur jak się poszczególny łom z łomem dał zestawić; wapno zaś, jeżeli go gdzie potrzeba było, w niedostatku naczyń na plecach znosili, pochylając się (do ziemi) tak aby go najwięcej zatrzymało się (na plecach), a obiedwie ręce na wtył splatając, żeby nie spadało. Toż na wszelki sposób kwapili się uprzedzić Lakedaemończyków z wymurowaniem najniedostępniejszych stanowisk zanimby z pomocą przybiegli; większa część bowiem miejsca sama przez się była obronną i całe obmurowania nie potrzebowała. Lakedaemończycy tymczasem święto pewne właśnie obchodzili, i oraz dowiadując się (o tem co się w Pylos dzieje) w lekceważeniu to mieli, mniemając że jak tylko wyruszą w pole, albo niedotrzymają im przeciwnicy albo lacno zdobędą warownię przemocą; nieco też wojsko jeszcze pod Athenami bawiące powstrzymało ich. Atheńczykowie zaś obmurowawszy placu części ku lądowi obrócone i które najbardziej potrzeba było (obmurować) w dniach sześciu Demosthenesa z pięciu nawami tamże na straży pozostawiają, a z większą liczbą naw żeglugę do Kerkyry i Sicylii przyspieszyli. Peloponnezyanie atoli w Attice będący skoro dowiedzieli się o zajęciu Pylos, nawrócili z chyżością do domu, uważając, Lakedaemończycy i Agis król, sprawę około Pylos jako ich osobno obchodzącą; zarazem też za rychło wtargnąwszy i gdy zboże jeszcze zielone było niedostatek żywności cierpieli dla większej części obozu, toż słoty przypadłe gwałtowniej nad porę posuniętą trapiły wojsko. Tak iż ze wszech stron złożyło się, aby i sami szybciej ustąpili (z Attiki), i bardzo krótkiem (tylko) było to wtargnięcie; dni bowiem piętnaście jedno zabawili w Attice.
Około tegoż czasu Simonides Atheńczyków dowódzca Eion w Thracyi Mendaeów osadę, lecz[2] nieprzyjazną Athenom, zgromadziwszy Atheńczyków nieco z (okolicznych) warowni a związkowych tamtostronnych mnóstwo, przez zdradę zajął. Lecz gdy bezzwłocznie zbiegli się z pomocą Chalkideowie i Bottiaeowie, wyrzucony został i postradał wielu żołnierzy.
Po powrocie z Attiki Peloponnezyan Spartiatowie sami i najbliżsi z przysiedlców natychmiast wyruszyli z posiłkami do Pylos, reszty zasię Lakedaemończyków powolniej odbywał się nachód, ponieważ dopiero co przybyli byli z innej wyprawy. Ogłosili wszakże i po Peloponnezie żeby pomocniczono jak najspieszniej do Pylos, i do naw w Kerkyrze swoich sześćdziesięciu gońca wyprawili, które też przeniesione przez przesmyk Leukadiów a omyliwszy baczność statków attickich w Zakynthos, zawijają do Pylos; nadeszło tymczasem już było (tutaj) i lądowe wojsko. Atoli Demosthenes gdy jeszcze nadpływali Peloponnezyanie wyseła ukradkiem uprzedziwszy (wrogów) dwie łodzie z wiadomością i wezwaniem do Eyrymedonta i Atheńczyków na flocie pod Zakynthos, żeby przybywali bo plac jest w niebezpieczeństwie. Owoż nawy z pospiechem ruszyły na wezwanie Demosthenesa; Lakedaemończycy zaś sposobili się uderzyć na obmurowanie i od lądu i od morza, tusząc z łacnością zdobyć budowę z nagłością wystawioną a obsadzoną niewielu ludźmi. Oczekując wszakże także owéj od Zakynthu odsieczy naw attickich mieli na myśli, gdyby nie zdobyli pierwéj (nim odsiecz nadejdzie) miejsca, nawet wpływy do portu zatarasować, aby Atheńczykowie nie mogli zawinąć do niego. Wyspa bowiem Sfakterią zwana wzdłuż portu ciągnąca się a zbliska przyległa czyni go (przeto) obronnym a wpływy doń ciasnemi (ścieśnia), po jednej stronie dwom nawom (tylko) przepływ, od (strony) obmurowań Atheńczyków i Pylos, nastręczając, po drugiej zaś stronie ku reszcie stałego lądu ośmiu albo dziewięciu; zarosłą lasem też była i bezdrożną cała z powodu niezamieszkania, nareszcie rozciągłości ma około piętnastu stadiów. Wpływy tedy do portu nawami z dzioby naprzeciw obróconemi natłokiem zamknąć zamierzali; o tę tu zaś wyspę w obawie będąc aby Atheńczykowie z niej wojny z nimi nie wiedli, hoplitów przeprawili na nię, tudzież i wzdłuż stałego lądu innych ustawili. Tak bowiem, myśleli, że Atheńczykowie i wyspę mieć będą przeciw sobie i stały ląd, miejsca do wylądowania nie podający; gdy części bowiem samej Pylos zewnątrz wpływu ku morzu bezportowemi są, nie będą mieli oparcia zkądby wyruszając wspierali swoich, oni zaś (Lakedaemończycy) i bez bitwy morskiej i bez niebezpieczeństwa dostaną warowni prawdopodobnie, gdy i zboża w niej nie ma a przy szczupłych zasobach zajętą została. Jak tylko postanowili to, taki przeprawili na wyspę swych hoplitów, wylosowawszy ich ze wszystkich lochów (oddziałów). Przeszli wszakże i inni (tamże) uprzednio luzując się, ostatnich nareszcie i ujętych tamże (w końcu przez Atheńczyków) było trzystu dwudziestu, prócz Helotów obok nich służących; naczelniczył im Epitadas syn Molobrosa.
Demosthenes zaś widząc Lakedaemończyków zamierzających uderzyć i nawami równocześnie i lądowéi wojskiem przysposabiał się także; więc trójrzędowce[3] które mu pozostawili Eurymedon i Sofokles ściągnąwszy na wodę pod warownią przytwierdził[4] jako zasiek, a majtków z nich uzbroił w tarcze ladaszcze a wierzbowe (z wicin wierzbowych) po większej części; nie można bowiem było broni w okolicy pustej dostać (przysporzyć sobie) ale i tę tu (tylko) z rozbójniczego Messeniów trzydziestowiosłowca i keletu zabrano, które przypadkiem tu najawiły się były. Także ciężkozbrojnych między tymi Messeniami około czterdziestu znalazł (Demosthenes), których użył wraz z innymi swymi. Owoż większość nieuzbrojonych i uzbrojonych na obmurowanych mianowicie i mocnych stanowiskach ku lądowi stałemu osadził, rozkazawszy odpierać piechotę, jeżeli uderzy; sam zaś wybrawszy z pomiędzy wszystkich sześćdziesiąt hoplitów i łuczników niewielu poszedł zewnątrz muru do morza, kedy najbardziej oczekiwał że Lakedaemończycy będą próbowali wylądować na miejsca wprawdzie z trudna dostępne i skaliste a ku morzu zwrócone, lecz ponieważ Atheúńczykowic tu mieli mur najsłabszy, mniemał, że tamci łacno dadzą się w tę stronę przynęcić; i sami bowiem Atheńczykowie nic spodziewając się kiedykolwiek na morzu być przemożonymi nie mocno się tu obmurowali, więc gdyby tamci wygwałcili wylądowanie, mogli placu dobyć. W tém miejscu więc ponad morze poszedłszy Demosthenes ustawił hoplitów aby nie dopuścić (wylądowania tu) Lakedaemończyków jeżeli zdoła, i zagrzał następującemi wyrazy.

„Mężowie spółważący ten oto hazard, niechaj żaden z was w takiej jak ta konieczności rozważnym okazać się nie pragnie, obliczając wszystko otaczające nas niebezpieczeństwo, raczej niech kwapi się na oślep hurtem popędzić na wrogów, w dzielnej otusze że i ztąd jako wydobędzie się cały. Kędykolwiek bo rzeczy do ostateczności przyszły jak ta tu, (tam one) rozumowania jak najmniej dopuszczając stawienia życia na traf (tylko) co żywo domagają się. Ja przecież i to większość dogodności widzę po naszej stronie, jeżeli zechcemy dotrwać na miejscu i tłumem przeciwników nie przerażeni tego co nam przysługuje zdradziecko z rąk nie ronić (wypuszczać.) Owoż niedostępność placu za naszą korzyść uważam, bo nieopuszczającym stanowiska pomocniczyć będzie, lecz jeżeli ustąpimy, acz trudne do zdobycia przez się to miejsce łacném się stanie przez to że go nikt bronić nie będzie, a wrogów groźniejszymi sobie sprawim, ponieważ nie łatwym dla nich będzie (wtenczas) odwrot, chociażbyśmy ich i przełamali; na nawach bowiem bardzo łatwo jest ich odpierać, ale wylądowawszy, w położeniu już są równém. Tłumu też ich zbytnio lękać się nie należy; małemi bowiem (tylko) oddziałami walczyć będą aczkolwiek liczni dla niemożności przybicia do ziemi[5], toż nie na lądzie (ustawione) to jest wojsko z równego położenia przeważające. ale od naw uderzające, którym (aby zwyciężyły) wiele rzeczy (pierw) w porę jako na morzu (znajdującym się) złożyć się powinno. A zatem tamtych (wrogów) niedostatki za wyrównywające naszą szczupłość uważam, i oraz żądam żebyście Atheńczykami będąc a wyuczeni doświadczeniem co to jest morskie naprzeciwko innym lądowanie, to jest że jeśli je się wytrzyma a z trwogi przed szumem fal i naw napływających grozą nie unknie z stanowiska nie da się ono wygwałcić, żebyście, mówię, teraz nie ruszali się z miejsca lecz broniąc tuż przy samém łamaniu się wałów morskich ocalili i siebie samych i plac.“
Po takiem zagrzaniu Demosthenesa Atheńczykowie silniej zapałali otuchą, i naprzeciw[6] zstąpiwszy[7] uszykowali się ponad samém morzem. Lakedaemończykowie zaś ruszywszy z miejsca i wojskiem lądowém uderzali[8] na warownią i nawami zarazem, których było czterdzieści i trzy; a jako floty dowódzca płynął na nich Thrazymelidas syn Krateziklesa, Spartiata. Uderzał on wzdy tam gdzie Demosthenes oczekiwał, więc Atheńczykowie z dwóch stron, i od lądu i od morza, opór stawiali; lecz tamci na kilka tylko łodzi rozdzieleni, ponieważ nie możność była większą liczbą przytrzeć (do lądu), nawet odpoczywając z kolei napływanie uskuteczniali, ochoty wszelakiej zażywając toż zachęcania się, iżali jako odparłszy Atheńczyków warowni nie zdobędą. Ale ze wszystkich najświetniej Brazidas występował. Dowodząc bowiem trójrzędowcem gdy widział dla niedostępności placu innych współdowódzców[9] i sterników, chociaż gdzie i zdało się podobném przybić do lądu, ociągających się i przeostrożnych o łodzie żeby się nie strąciły i nie połamały, na głos wołał że nie godzi się dla oszczędzenia (prostego) drzewa nieprzyjaciołom w kraju rodzinnym dopuścić wystawienie muru, ale i własne nawy byle wygwałcić wylądowanie druzgotać zalecał, i związkowym nie wzdragać się w miejsce wielkich dobrodziejstw Lakedaemończykom w obecnej chwili swoich użyczać (zalecał), owoż aby wbijając się do lądu i jakbądź na ziemię wydostając, i ludzi i miejsce opanowano. Tak mąż ten i innych do takiego postępowania przynaglał, swego własnego sternika przymusiwszy przytrzeć z nawą do brzegu biegł do drabiny schodowej; kiedy próbując spuścić się po niej powalony został przez Atheńczyków, i raniony kilkakrotnie stracił przytomność, a gdy upadł na dolną krawędź przodu okrętowego tarcz stoczyła się w morze, którą przez wodę na ląd wyrzuconą podniosłszy Atheńczykowie, potem na pogromniku umieścili co go wystawili ku czci tej walki. Reszta usiłowała wprawdzie ale nie zdolna była wystąpić na ląd, i dla trudności miejsc i ponieważ Atheńczykowie dotrzymywali i na krok nie ustępowali. Owoż do tego stopnia przemieniło się szczęście, że Atheńczykowie z lądu i to Lakońskiego odpierali tamtych napływających, Lakedaemończycy zaś z naw i do swojej własnej ziemi jako nieprzyjaznej przeciwko Atheńczykom silili się wylądować; daleko[10] bo przyczyniało sławy w owym czasie tymtu jako lądowcom przede wszystkiem pozostawać i w lądowych sprawach najznamienitszymi, tamtym zaś jako ludziom morskim i nawami jak najrozleglej przewyższać (innych).

Tak ten dzień i następnego część pewną na uderzaniach na siebie strawiwszy spoczęli; a trzeciego po drzewo na machiny (oblężnicze) wzdłuż wybrzeży posłali naw kilka do Azine, w nadziei że, choć mur nad portem jest wprawdzie wysoki, przecież gdy tu najprędzej jeszcze wylądować można, zdobędą go. W tym czasie owych od Zakyuthu naw attickich nadpływa czterdzieści dołączyło się bowiem do nich było z pomocą kilka ze strażujących w Naupakcie toż Chijskich cztery. Te nawy zobaczywszy i ląd stały przepełniony hoplitami i wyspę, tudzież w porcie stojące łodzie a nie wypływające, w niepewności kędy przybić, wtedy do Prote wyspy, która niedaleko jest i pusta, pożeglowały i zakoczowały; ale nazajutrz przysposobiwszy się do bitwy morskiej wypłynęły, gdyby Lakedaemończycy naprzeciw im wypłynąć zechcieli na szerokie morze, w przeciwnym razie, aby sami na nich napłynęli w porcie. Tymczasem tamci ani naprzeciw nie wypłynęli ani tego co umyślili byli, to jest zatarasowania wpływów portowych, nie dokonali, lecz spokojnie na lądzie i nawy uzbrajali i przygotowywali się, aby, gdyby kto wpłynął, w porcie dość przestronnym bój wodny stoczyć. Atheńczykowie poznawszy ich 14 zamiar, od obóch wpływów (razem) uderzyli na nich, i większą część naw już na wysokości wód i przodami naprzeciw zwróconych napadłszy w ucieczkę podali, zaczem pognawszy za niemi ile w krótkiej odległości uszkodzili wiele, a pięć zabrali, jednę nawet z nich z całą osadą; na resztę zatem (już) na ląd zbiegłych natarli. Z tych jedne dopiero obsadzane przed pójściem do bitwy Atheńczykowie dziobami naw swoich tłukli; innych kilka nawet przywiązawszy do własnych próżno uprowadzali, podczas gdy ich osada pouciekała. Widząc to Lakedaemończycy, w przemiarze bolu nad klęską, właśnie że to ich wojsko odcinano na wyspie, rzucili się na pomoc, i wkraczając w morze w całym ryusztunku pochwytywali na odwrot i ciągnęli do siebie nawy wleczone przez nieprzyjaciół, a w tém wysileniu zatamowaną rzecz mniemał każdy tam gdzie sam ręki nie przykładał. I powstał zgiełk wielki (bitwy) około naw a w przemienionym trybie obojga narodów: Lakedaemończycy bowiem w zapale i przerażeniu że tak powiem zgoła bitwę morską z lądu (na lądzie) staczali, Atheńczykowie znów zwyciężający a pragnący z obecnego szczęścia jak najdalej korzystać, na nawach pieszą walkę zwierali. Toż wiele znoju zadawszy sobie wzajem i ran rozłączyli się wreszcie, i Lakedaemończycy próżne swe łodzie oprócz na razie schwytanych ocalili. Stauąwszy nareszcie obie strony w obozach ci tu (Atheńczycy) pogromnik wystawili, trupów wydali i szczęty okrętów posiedli, zaczém wyspę natychmiast opływać zaczęli i w straży trzymali z powodu odciętego na niej zastępu meżów Lakedaemońskich; Peloponnezjanie zaś na stałym lądzie tudzież od wszystkich związkowych już z posiłkami przybyli, pozostawali na miejscu przy Pylos.
Do Sparty zaś skoro doniesiono o zdarzeniach w Pylos, postanowiono ażeby jako wśród wielkiej klęski władze miasta udawszy się do obozu uradzały naocznie się przekonywając co do położenia za właściwe uznają. Urzędnicy Spartiaccy gdy zobaczyli iż niepodobna nieść ratunku mężom odciętym a nie chcieli (dopuścić) aby albo z głodu coś ucierpieli albo przemocą liczby pogwałceni ulegli, postanowili z wodzami Atheńskiemi, jeżeli przystaną, zawieszenie broni co do sprawy na Pylos zawarłszy, wyprawić do Athen posłów względem ugody, i swoich na wyspie odciętych jak najprędzej starać się wydostać. Wodzowie przyjęli wezwanie i stanęło następujące zawieszenie broni, żeby Lakedaemończycy nawy na których bitwę stoczyli i w Lakonice wszystkie, ile tylko mieli wojennych, wydali przywiódłszy do Pylos Atheńczykom, tudzież żeby oręża nie podnosili na tę warownię ani od lądu ani od morza, Atheńczykowie zaś mężom na wyspie (zamkniętym) dozwalają Lakedaemończykom na stałym lądzie (mieszkającym) dosełać ilość zboża oznaczoną i na chleb upieczoną, dwa choiniki dla każdego Attickie mąki i dwie kotyle wina tudzież mięso, posługaczowi zaś tychże po połowie wszystkiego; lecz żeby te rzeczy w obecności Atheńczyków doséłane były a żadna łódź nie dopływała potajemnie; że przecież pilnować będą wyspy Atheńczykowie nie mniej przeto tylko nie lądować na niej, i oręża nie podnosić na wojsko Peloponnezyan ani na lądzie ani na morzu. Gdyby który z tych warunków przekroczyła jedna albo druga strona w czémkolwiek bądź, wtenczas za zerwane ma się uważać zawieszenie broni. Toż zaprzysięga się ono (tylko) aż do powrotu posłów Lakedaemońskich z Athen; wyszlą przecież tychże na trójrzędowcu Atheńczykowie i znowu przywiozą. Po ich przybyciu za rozwiązane ma się uważać to zawieszenie broni i Atheńczykowie nawy oddać w takim stanie, w jakim je obejmują. Zatem zawieszenie broni pod temi warunkami zawarto, tudzież nawy wydano w liczbie sześciudziesiąt i posłowie wyprawieni zostali. Ci przybywszy do Athen przemówili w ten sposób.

„Wysłali nas Lakedaemończycy, o Atheńczykowie, byśmy względem mężów na wyspie (zamkniętych) wyjednali, cobyśmy i dla was tak samo jako korzystne wykazali i coby nam odnośnie do klęski (doznanéj) ile w obecném położeniu podobna zaszczyt przedewszystkiem, przynieść mogło Mowy zaś przydługie nie przeciw zwyczajowi przeciągamy, ale ponieważ przyjętem jest u nas kędy krótkie wystarczają wielu nie używać, lecz i obfitszych kędy w porę jest coś ważnego objaśniając wywodem słów tego co nagli dopinać. Przyjmijcie atoli nasze wynurzenie nie nieprzyjaźnie[11] ani też jakobyśmy nie dość bystrych pouczać chcieli[12], ale raczej uważcie je za wezwanie świadomych do uchwalenia jak przynależy. Otóż pomyślność która was spotkała wolno wam pięknie zużytkować, zatrzymując co dzierzycie w mocy, a przybrawszy cześć i sławę, i (wolno wam) nie doznać tego co niezwykle jakieś dobro pozyskujący z ludzi: zawsze bowiem ci ku otrzymaniu więcej jeszcze nadzieją się unoszą dla tego że i chwilowo przeciw oczekiwaniu powodzenia doznali. Których atoli bardzo wiele przemian na obie[13] strony spotkało, ci słusznie i bardzo niedowierzającymi być powinni uśmiechom losu. Co i waszemu Miastu z doświadczenia i nam mianowicie jak naturalna nie jest pewnie niewiadome. Przekonajcie się téż o tem na nasze teraźniejsze nieszczęścia spojrzawszy, którzyśmy cześć największą Greków posiadając przybyli (dziś) do was, uprzednio sami prawomocniejszymi się uważając do dawania tego o co ninie was prosić przychodzimy. Jakkolwiek ani przez uszczuplenie potęgi nie ucierpieliśmy (nie popadliśmy w tę konieczność) ani przybytkiem większej rozzuchwaleni, lecz w niezmienionem zadzierzaniu zwyklej jedynie w obrachubach swych omyleni, co[14] wszystkim porówno przytrafia się. A więc niewłaściwą byłoby gdybyście dla tej oto teraz siły Miasta i tego co się do niej przyłączyło, mniemali że i zawsze przychylność losu będzie z wami. Roztropnymi wżdy są mężowie, którzy przymilenia losu zdradliwe bezpiecznie ugruntowali (ci to i niefortunnościom przytomniej pojrzą podobno w oczy) a sądzą, że wojną nie dopóki i o ile kto chce, zaprzątać się można, ale jak losy koleje ich wojen) naznaczają[15]. To też najrzadziej takowi szwankują, dla tego że pomyślnemu bojów przebiegowi nie dowierzając nie wbijają się (przeto) w dumę, a w chwili szczęścia najochoczej ręce do zgody podają. Co teraz wam o Atheńczykowie wybornie przystoi względem nas uczynić, miasto kiedyś później jeśli oto nie usłuchawszy (rad naszych) ulegniecie, a wielozmienną jest fortuna, utwierdzić w ludziach przekonanie że trafem (tylko) i teraźniejsze pomyślności opanowaliście, gdy wam (teraz) wolno bez niebezpieczeństwa mniemanie o mocy i mądrości swej na przyszły czas (u nich) pozostawić. Lakedaemończycy wzywają was do zawarcia z nimi przymierza i zakończenia wojny, ofiarując pokoju spólności broni i innej przyjaźni mnogiej i serdeczności wzajemnej trwałość, a domagając się za to tylko zwrotu mężów swoich z wyspy, owoż za zbawienniejsze uważając dla obojga narodów żeby nie stawiać rzeczy na próbę, czyby to tamci przemocą wydobyli się z niewoli za przybyciem jakiejści przypadkowej pomocy czy by też zmuszeni do poddania się srożéj ujarzmieni zostali. Sądzimy także że najzawziętsze nieprzyjaźnie przede wszystkiem zagadzają się trwale nie (wtenczas) kiedy ktoś odbijający napaść choć zwyciężywszy przeważnie (przecież) wymuszonemi przysięgi krępuje (przeciwników swoich) i nie w równych (już) położeniach zgodę kojarzy, ale kiedy jakkolwiek w mocy będący to uczynić, wedle łagodności a szlachetnością wroga zwyciężywszy przeciwko oczekiwaniu jego, z umiarkowaniem pojednywa się z nim. Dłużny bowiem już przeciwnik nie odbijać się orężem jakoby pogwałcony ale odwzajemniać szlachetnością, gotowszym jest przez wstyd dotrwać w tém do czego się (układami) zobowiązał. Toż skorzéj naprzeciw większym nieprzyjaciołom tak się zachowują[16] ludzie niżeli naprzeciw o mierne rzeczy poróżnionym, także z przyrodzonej skłonności (oni) dobrowolnie ustępującym nawzajem poddają się z rozkoszą, a przeciw pysznej wyniosłości nawet wbrew przekonaniu narażają się. Nam zasię wybornie, jeżeli kiedy, obojgu składają się rzeczy do tego pojednania się, zanim coś niesłychanego w pośrodu stanąwszy nas (Lakedaemończyków)[17] zachwyci, w którym to razie konieczność nastąpiłaby (dla nas) niewygasłą ku wam osobistą jeszcze nienawiść do ogólnej (wszystkich Peloponnezyan) przyłączyć, a wam postradanymi być korzyści do których zatrzymania was teraz powołujemy. Dopóki więc rzeczy jeszcze w zawieszeniu, toż dla was do sławy i przyjaźń nasza się przyłącza, a dla nas zaś przed czémś sromotném klęska znośnie się załatwia, pojednajmy się i sami nad wojnę pokój przenieśmy a innym Grekom ustanie dalszych nieszczęść zdarzmy; którzy i w tem (podaniu ręki do zgody) wam więcej zasługi przypiszą. Wojują bo bez wiedzy, którzy z nas dwojga bój wszczęli; owoż gdy zakończenie walki nastąpi, której teraz przemożnymi jesteście rozjemcami, wdzięczność (za to) wam przyczytają. Byleście do tego się skłonili, Lakedaemończykom wolno zostać waszymi trwałymi przyjaciołmi, skoro sami was (do zgody) zawezwali, a wy powdzięczyli się ich życzeniu raczej jak wygwałcili takowe. A w tém ile się korzyści zawiera, rozważcie jak słuszna: gdy my bowiem i wy na jedno się zgodzim, resztać szczepów helleńskich, wiedzcie o tém, jako słabsza najwyższe czci temu (postanowieniu) odda.“

Lakedaemończycy tedy tyle wypowiedzieli rozumiejąc że Atheńczykowie w uprzednim czasie życzyli sobie zgody lecz dla ich (Lakedaemończyków) oporu nie przywiedli do skutku, gdy więc im pokój ofiarują z ochotą go przyjmą i mężów owych powrócą. Atheńczykowie znowu sądzili że tę zgodę, trzymając owych mężów na wyspie, kiedy tylko zechcą zawrzeć mogą z nimi, więc czegoś więcej pożądali. Najbardziej atoli podburzał ich Kleon syn Kleaineta, tłumowodnik (demagog) a wrażego słowa u tłuszczy; to téż namówił on Atheńczyków do odpowiedzenia Lakedaemończykom: że powinni owi na wyspie zamknięci broń i siebie samych (Atheńczykom) poddawszy najprzód przyprowadzeni być do Athen; po ich przybyciu oddać Lakedaemończycy mają Nizaeą, Pegae, Troizenę' i Achaią, które nie wojną zagarnęli ale na mocy dawniejszej ugody przez Atheńczyków w skutek klęsk (doznanych) i w onym czasie jakoś potrzebniejszych zgody ustąpione trzymają, i wtedy dopiero wziąść mają z powrotem owych mężów i przymierze zawrzeć na jak długo obu stronom się spodoba. Na tę odpowiedź Lakedaemończycy żadnego zarzutu nie uczynili, ale domagali się wybrania spólnych umocowanych (osobnej komissyi), którzyby porozumiewając się wzajem o każdy szczegół ugodzili w pokoju ostatecznie to na coby obie strony przystały. Tutaj to Kleon szeroko nastawać zaczął, rozwodząc się że wiedział już pierwéj iż Lakedaemończycy nic prawego nie mają na myśli, a teraz to na jaw wyszło, gdy z większością o nic porozumiewać się nie chcą, tylko z kilku wybranymi współzasiadać (chcą) do rady; alić jeżeli coś zbawiennego zamyślają, wypowiadać to nakazywał wszystkim pospołu. Lecz Lakedaemończycy widząc że ani samym podobną jest wśród tłumu przemawiać, chociaż i dla klęski zdało im się jakieś ustępstwa uczynić, ażeby w związkowych nie rozsławili się gdyby przemawiali za czemś czegoby nie osiągnęli, ani też widząc Atheńczyków gotowymi do uczynienia pod umiarkowanemi warunki do czego ich wzywali, oddalili się z Athen bez skutku. Po powrocie ich ustało natychmiast zawieszenie broni na Pylos, i zwrotu naw zażądali Lakedaemończycy, jak było umówiono; lecz Atheńczykowie zarzucając im i najazd na warownię przeciw przymierzu i inne niegodne wspomnienia pokrzywdzenia nie wydali naw, nastając na to że zapowiedziane było, iż chociażby cobądź przekroczono, zawieszenie broni tém zerwane zostanie. Lakedaemończycy zaprzeczali temu, i za krzywdę ten postępek z (ich) nawami obwoławszy, ustąpili i na nowo wojnę rozpoczęli. Owoż bój o Pylos z obóch stron gwałtownie prowadzono dalej, Atheńczykowie dwiema naprzeciwnemi łodźmi wciąż wyspę opływając za dnia (nocą zaś nawet wszystkie obsaczały ją dokoła, wyjąwszy stronę od morza, kiedy wiatr zadymał; iz Athen przybyło im dwadzieścia łodzi do straży, tak iż wszystkie ośmdziesiąt wynosiły), Peloponnezyanie zaś na stałym lądzie obozując i szturmy przypuszczając do muru, a dopatrując podatnej chwili gdyby przypadła, aby swoich ludzi (na wyspie) wyratować.
Kiedy to się dzieje Syrakuzanie w Sicylii i związkowi, do naw w Messenie strażujących resztę floty którą uzbrajali przyprowadziwszy, wojnę rozpoczęli z Messeny. A najbardziej podwodzili ich Lokrowie przez nienawiść do Rheginów, i sami téż byli wpadli z całą ludnością do ich ziemi. I bitwy morskiej pobróbować chcieli, widząc małą liczbę naw przy Atheńczykach, a o liczniejszych i mających nadejść dowiadując się że wyspę[18] oblegają. Gdyby bowiem przemogli flotą, spodziewali się że Rhegion pieszem wojskiem i morskiem zamknąwszy z łatwością ujarzmią, i już sprawy ich spotężniają; ponieważ bowiem w pobliżu siebie znajdują sie Italski przylądek Rhegion i Messene na Sicylii, Atheńczykom (myśleli) nie podobna pewnie będzie podpływać i panami być przeprawy ( cieśniny). Tworzy zaś tę przeprawę (cieśninę) morze pomiędzy Rhegion a Messeną, kędy najkrócej Sicylia od stałego lądu odległa; a jest to tak zwana Harybdis, którędy Odyssej miał przepłynąć. Dla ciasnoty zaś a z ogromnych (mórz) Tyrzenickiego i Sicylijskiego, wpadające w tę tu wężynę morze i zaburzające się przeto, słusznie za niebezpieczne uznano. W tém tedy międzymorzu Syrakuzanie i związkowi z nawy mało liczniejszemi trzydziestu przymuszeni zostali późno w dzień bój wodny stoczyć około łodzi tędy przepływającej, czoło stawiając Atheńskim okrętom jedenastu a Rhegińskim ośmiu. I pokonani przez Atheńczyków z szybkością odpłynęli, jak którym udało się, do swoich obozów, na Messenie i w Rhegion, jednę nawę utraciwszy; i noc nastała po rozprawie. Po tym wypadku Lokrowie odciągnęli z ziemi Rheginów, a przeciwko Peloridzie w Messenie połączone Syrakuzanów i związkowych nawy stanęły na kotwicach i wojsko lądowe im towarzyło. Tu przypłynąwszy Atheńczykowie i Rheginowie gdy widzieli próżne[19] łodzie uderzyli, i przez zarzucenie ręki żelaznéj jednę łódź im zatracili podczas gdy czeladź uratowała się rzuceniem wpław. Gdy zatém Syrakuzanie wstąpili na pokłady i linami ciągnieni przeprawili się wzdłuż brzegów do Messeny, powtórnie uderzywszy na nich Atheńczykowie, po odcofnięciu się tamtych na wysokość morza i wprzód natarciu, drugą łódź zatracają. I w tym mimopływie i bitwie morskiej tym trybem nastąpionej Syrakuzanie nie porażeni[20] przedostali się do portu w Messenie. Owoż Atheńczykowie na wiadomość że Kamarine zdradzoną została Syrakuzanom przez Archiasa i jego spólników pożeglowali tamże, Messeniowie zaś w tym czasie z całą ludnością lądem i na nawach razem wyprawili się na Naxos Chalkidicką o granicę położoną. I w pierwszym dniu w murach zawarłszy Naxiów pustoszyli kraj, następnego zaś nawami opłynąwszy po rzece Akezines kraj pustoszyli, lądowém zaś wojskiem na miasto uderzyli. Wtém Sikelowie poprzez wysokości gór tłumnie zbiegli z pomocą przeciw Messenianom. Skoro to zobaczyli Naxiowie, nabrawszy ducha i zachęciwszy się pomiędzy sobą myślą iż Lokrowie im i inni Grecy sprzymierzeni na pomstę pospieszają, wybiegłszy nagle z miasta rzucają się na Messeniów, i rozgromiwszy zabili przeszło tysiąc a pozostali z trudem nawrócili do domu; bo i barbarowie po drogach napadłszy większą część wycieli. Zatem nawy skierowawszy się do Messeny później ku domu poszczególnie rozproszyły się. Leontinowie zaś natychmiast i związkowi z Atheńczykami naprzeciw Messenie jako pognębionéj pociągnęli, i uderzywszy Atheńczykowie od portu nawami sił doświadczali, lądowe zaś wojsko szło na miasto. Wszakże wypaść uczyniwszy Messeniowie i z Lokrów niektórzy pod Demotelesem, którzy po klęsce pozostali na załodze, ponieważ nadspodziewanie uderzyli w ucieczkę podają wojska Leontinów część większą i zabili wielu. Wzdy spostrzegłszy to Atheńczykowie i wyskoczywszy z naw ruszyli z pomocą, i wpędzili Messeniów napowrót do miasta, na pomieszanych natarłszy; zaczém i pogromnik wystawiwszy cofnęli się do Rhegion. Następnie Grecy Sicylijscy bez Atheńczyków na lądzie wojowali przeciw sobie wzajem.
Tymczasem w Pylos jeszcze oblegali zamkniętych na wyspie Lakedaemończyków Atheńczykowie, a obóz Peloponnezyan na stałym lądzie w miejscu pozostawał. Przytrudném wżdy było dla Atheńczyków to strażowanie dla niedostatku żywności i wody nie było bowiem jak tylko jedno źródło na zamku w Pylos, a to nie wielkie, więc przenurtowując większa liczba żwir ponad morzem pili, jaką wystawić sobie można wodę. Ścieśniło się też miejsce jako na małej przestrzeni obozujących, a z naw nie mających stanowiska przy wyspie jedne żywność po lądzie zdobywały na przemian, drugie na wysokiem morzu trzymały się. Zwątpienia atoli najwięcej czas przyczyniał nad obrachubę przeciągający się z korzyścią dla tych, których mniemali w dni kilka zdobyć na wyspie pustéj, a wody tylko słonéj używających. Zaradzili przecież temu Lakedaemończycy zawezwawszy aby na wyspę dowoził kto zechce i zboże zmielone i wino i sér i jaką bądź strawę, która oblężonym przydać się może, naznaczywszy wielką cenę srebra, a wprowadzającemu (te przedmioty) z Heletów wolność przyrzekając. Toż zwoziło i innych wielu narażając się lecz mianowicie Heloci, puszczający się od Peloponnezu odkąd się udało a dopływający jeszcze za nocy do miejsc wyspy ku wielkiemu morzu zwróconych. Najskwapliwiéj atoli do podróży upilnowywali czas dęcia wiatru w tamtą stronę; łacniéj bo straż trójrzędowców omylali, ilekroć zawiew był od wielkiego morza; gdyż niesposób było (wtedy) tamtym obsaczać, a tymtu nieoszczędny[21] przepływ się nastręczał, przybijali bowiem na łodziach zapłaconych, a około dopływów[22] wyspy strażowali ciężkozbrojni Lakedaemońscy. Którzy atoli tylko w ciszę morską się narazili, ci pochwytywani byli. Dopływali téż od portu pływacy podwodni, na sznurze w łagwiach ciągnący za sobą makówki miodem napuszczone i lnu ziarna potłuczone; nad tymi przecież zrazu przemykającymi się, następnie pilnie czuwano. Toż na wszelkie rodzaje przemyśleń silili się jedni i drudzy, ci (Lakedaemończycy) żeby wesłać żywność, tamci (Atheńczykowie) żeby nie ubieżano (w tém) ich baczności.
W Athenach tymczasem obywatele dowiadując się jak uciskane jest ich wojsko (pod Pylos) i że Lakedaemończycy żywność swoim na wyspie (zamkniętym) dowożą, w bezradę zachodzili i trwożyli się aby zima ich załogi nie zaskoczyła, ponieważ widzieli że dostarczanie rzeczy do życia na okół Peloponnezu wtenczas niepodobném będzie, zwłaszcza w kraju pustym, których nawet wśród lata niesposobni byli dosełać dostatkiem, tudzież że i dopływać do okolic bezportowych nie będą w stanie, lecz że albo przez zaniechanie z ich strony strażowania mężowie oblężeni ocaleją, albo na łodziach co im żywność dowoziły zimę upilnowawszy wydobędą się. Nadewszystko atoli to ich obawę wzmagało, że przypuszczali iż Lakedaemończycy mając jakąś pewność ocalenia oblężonych więcej do nich nie przyszlą heroldów; więc żałowali że przymierza nie przyjęli. Kleon atoli zmiarkowawszy Atheńczyków podejrzenie ku sobie (niemu) z powodu powstrzymania ich od ugody, wmawiał że nie prawdę zwiastują wieści donosiciele. Kiedy więc z Pylos przybyli doradzali aby, jeżeli im nie wierzą, Atheńczykowie kilku naocznych sprawdzaczy rzeczy na miejsce wyprawili, wybrany został przez Atheńczyków na naocznego sprawdzacza sam powraz z Theagenesem. Teraz zmiarkowawszy się Kleon że zmuszon będzie albo to samo zaświadczyć co owi których oczerniał albo przeciwnie wypowiedziawszy kłamcą się wykazać, raił Atheńczykom, ile dostrzegając ich uniesionych nieco więcej ku postanowieniu orężnej wyprawy, że nie należy sprawdzaczy naocznych wysełać ani téż przewłóczyć zakończenie sprawy dogodną porę wypuszczając, lecz jeżeli im się doniesienia prawdziwemi wydawają, wypłynąć naprzeciwko owym mężom. A na Nikiasza syna Nikerata który wtenczas był wodzem wskazywał, przeciwnikiem jego będąc i przycinając, iż łatwą rzeczą jest (prawi), gdyby prawdziwymi mężami okazali się dowódzcy, wyruszywszy z flotą zachwycić owych mężów na wyspie, i żeby sam może, gdyby naczelniczył, dokazał tego. Na to Nikiasz, gdy i Atheńczykowie nieco poburzyli się na Kleona wołając, dla czego natychmiast nie płynie, jeśli mu się sprawa łacną przedstawia, a oraz widząc że ten jemu przycina, nakazywał aby jaką chce siłę zabrawszy i nie pytając się o wodzów próbował szczęścia. Kleon zrazu mniemając że Nikias tylko pozornie zrzeka się dowództwa był gotowym, ale wnet przekonawszy się że tamten rzeczywiście mu ono oddać pragnie zacofał się i oświadczył, że nie on przecież ale Nikias jest wodzem, zaniepokojony już lecz mniemając że tamten nie przewiedzie tego nad sobą aby mu ustąpił. Ale Nikias powtórnie wzywał go (do objęcia dowództwa), i zrzekał się naczelnictwa pod Pylos, na świadki tego postanowienia Atheńczyków powołując. Ci tymczasem, jak to tłum czynić przywykł, im więcej Kleon się wywijał od żeglugi i wycofywał to co (uprzednio) powiedział, tem bardziej nastawali na Nikiasza aby oddawał naczelnictwo Kleonowi a na tego krzyczeli żeby płynął. Ażci nie wiedząc już jak się z tego co powiedział zrzucić, podejmuje nareszcie wyprawę i wstąpiwszy (na mównicę) oświadczył że nie trwoży się Lakedaemończyków i że popłynie nie wziąwszy z Miasta nikogo, tylko Lemniani Imbriów obecnych w Athenach, tudzież peltastów którzy byli z Aenos przybyli z pomocą i z innych okolic łuczników czterystu; temi siłami powraz z bojownikami na Pylos otoczon, mówił, w przeciągu dni dwudziestu albo przywiedzie Lakedaemończyków żywcem albo sam na miejscu polęże. Atheńczykom nawet nieco na śmiech się zaniosło z téj pustéj mowy jego, mile jednak przyjęli ją roztropni ludzie, zastanawiający się że z dwojga dobrego jedno osięgną, tojest albo Klcona się pozbędą, czego bardziej spodziewali się, albo że omylonym w oczekiwaniu Lakedaemończyków im ujarzmi. Zatém Kleon wszystko pozałatwiawszy w zgromadzeniu, i uchwalenie przez lud téj dlań wyprawy wodnej przyjąwszy, dalej z dowódzców pod Pylos jednego tylko przybrawszy sobie do boku Demosthenesa, wypłynienie naw z szybkością uskutecznił. Demosthenesa zaś (dla tego) przybrał, ponieważ dowiadywał się, że o wylądowaniu na wyspę zamyśla. Żołnierze bowiem cierpiąc niedostatek w skutek ubóstwa okolicy i bardziej (sami) oblegani jak oblegający, gotowali się do czynu zuchwałego. A Demosthenesowi jeszcze ducha podniosło wyspy podpalenie. Gdy bowiem uprzednio była drzewami zarosłą szeroce i bezdrożną dla bezustannego opuszczenia lękał się (z tego powodu) Demosthenes, i korzyścią to dla nieprzyjaciół być uważał: w chwili bowiem lądowania Z mnogiem wojskiem tamci z niewidomych swych zasadzek zaskoczywszy szkodyby mu zadawać mogli. Atheńczykom bowiem, myślał, błędy tamtych i przygotowania dla (zasłaniającego je) lasu nie porówno mogą być jawne, tymczasem uchybienia własnego ich wojska wszelkie widneby były wrogom, tak iż mogliby napadać Atheńczyków z nienacka gdzie zechcą, w ich ręku bowiem byłby sposób napadu. Gdyby zaś znowu w zagęstwiony ostęp wygwałcił wdarcie się naprzód, w tym przypadku mniejszą liczbę wprawdzie lecz okolicy świadomą za silniejszą uważał od większej ale z nią nieobeznanéj; i niepostrzeżenie mogłoby wojsko Atheńskie acz mnogie wyginąć, zanimby kto to dostrzegł i spostrzegł kędy nieść pomoc należy. Od klęski zaś Aetolskiej, którą los poczęści spowodował, mianowicie te obawy Demosthenesa nachodziły. Ponieważ tedy żołnierze Atheńscy zmuszeni byli dla ciasnéj przestrzeni wyspy na krawędziach jéj lądując sporządzać swe śniadania pod strażami naprzód wysadzonemi, gdy (jednego razu) któryś zapalił przez nieostrożność nieco lasu i ztąd wiatr się przyrzucił, większa część jego nieznacznie płomieniami objęta zgorzała. Taki oto Demosthenes już lepiej zobaczywszy że Lakedaemończyków daleko jest więcej, przypuszczający uprzednio iż znacznie mniejszej liczbie tamże żywność dosełaną była, zatem przeświadczony że teraz Athenczykowie jako przeciw godnéj wytężenia sprawie podwajać mogą swe wysilenia, tudzież że wyspa dostępniejszą stała się teraz; napad przygotowywał, i wojsko zgromadzając od pobliskich związkowych i wszystko inne obmyślając. Kleon zaś wyprawiwszy doń przodem gońca z wiadomością że przybędzie, z wojskiem którego zażądał od ludu zawija do Pylos. Jak tylko połączyli się obaj wyprawiają najprzód do obozu (Lakedaemońskiego) na lądzie herolda, wzywając ich aby jeśli chcą bez niebezpieczeństwa mężom na wyspie broń i siebie samych wydać rozkazali, pod zapewnieniem że w łagodnej straży będą trzymani, dopóki względem reszty spraw stanowcza ugoda nie nastąpi. Gdy nie przyjęli tego Lakedaemończycy dzień jeden wstrzymali się, następnego zaś wypłynęli do boju nocą na kilka naw hoplitów wszystkich powsadzawszy, i przed jutrznią nieco lądować zaczęli po dwóch stronach wyspy, od otwartego morza i po stronie portu, w liczbie ośmiu set około hoplitów, zaczém ruszyli biegiem na pierwszą czatownią wyspy. Tak bowiem rozłożeni byli Lakedaemończycy. W téj oto pierwszej straży około trzydziestu stało hoplitów, środek zaś i przestrzeń najrówniejszą toż plac około strugi największa ich liczba i Epitadas naczelnik zajmowali, oddział znów pewien nie liczny samej kończyny pilnował wyspy ku Pylos zwróconéj, która była od morza załamana skalisto a od lądu najmniej dostępna; bo nawet i jakaś warownia tamże znajdowała się w dawnych czasiech z kamieni zbieranych (nieobrobionych) zbudowana, która sądzili, iż może im przyda się, gdyby naciśnieni zostali do odwrotu gwałtowniéj. Tak tedy rozłożeni byli; Atheńczykowie zaś pierwszych czatowników, których nabiegli, natychmiast znieśli, w łożach jeszcze pochwytujących za broń, gdyż ukradkiem wylądowanie uskutecznili, ponieważ mniemali tamci że nawy wedle zwyczaju na obsaczanie wyspy nocą wypłynęły. Jak tylko zaś nastała jutrznia i reszta wojska na ląd wystąpiła, z naw ośmiudziesiąt nawet nieco więcej wszyscy prócz wioślarzy ław ostatnich, jak poszczególnie byli uzbrojeni, łuczników ośmiuset i peltastów nie mniej od nich, Messenian posiłki i inni którzy około Pylos stali, wszyscy prócz załogi na murach w Pylos. Wedle rozkazu Demosthenesa rozdzielili się po dwustu i więcej, tu i owdzie na mniejszą liczbę, okolic najwyższe położenia zagarniając, ażeby w największą bezradę popadli nieprzyjaciele ze wszech stron okluczeni, i żeby nie wiedzieli naprzeciw której stronie się bronić, ale dookoła wystawieni byli na ciosy przemagającej liczby, gdyby uderzali na przednich, rażeni przez z tyłu nachodzących, gdyby uderzali na posuwających się z ukosa, naciskani przez nstawionych po obu bokach. A od plec (tyłu) zawsze mieli mieć wrodzy, w którą bądź stronęby się poruszali, Atheńczyków lekkozbrojnych i niedościgłych, strzałami, oszczepami, kamieniami, procami z wielkiej dali przeważnie rażących, których ani podobieństwo było najść stanowczo: gdyż uciekając zwyciężali a na ustępujących parli gwałtownie. W takim zamiarze Demosthenes na razie wylądowanie obmyślił i w uczynku zrzeczywiścił; tymczasem bojownicy około Epitadasa i co najgłówniejszy zastęp na wyspie tworzyło, skoro zobaczyli pierwszą czatownią zniesioną i wojsko na siebie idące, uszykowali się i ruszyli naprzeciw ciężkozbrojnym Atheńskim, pragnąc się pobróbować z nimi ręka w rękę; od czoła bowiem ci wystąpili, a od boków lekkozbrojni i od tyłu. Wszakże z hoplitami nie mogli przyjść do rozprawy ni doświadczenia swego zażyć: lekkozbrojni bowiem z obóch stron miecąc pociskami powstrzymywali ich, a wraz tamci nie posunęli się naprzód ku nim ale w pokoju stali; atoli lekkich, kedy najbardziej na nich nabiegając napierali, Lakedaemończycy odrzucali, lecz ci powracając odbijali się znowu ile ludzie i nieobciążeni rynsztunkiem uskakujący daleko z łatwością za każdym odwrotem po miejscach trudnych a dla uprzedniego niezaludnienia zadziczałych, po których Lakedaemończykom nie podobna było ścigać ciężką zbroją objuczonym. Otóż przez czas pewien niedługi tak harcowali ze sobą zdala; aż gdy Lakedaemończycy niedomagać zaczęli silnem wybieganiem przeciw napadom lekkozbrojnych Atheńskich, ci przekonawszy się, że już wolnieją w oporze, a sami i z widoku przemnogiéj liczby w której występowali największej śmiałości nabrawszy i oswoiwszy się z tą myślą więcej że im nie tak groźnymi przedstawiają się wrodzy skoro natychmiast ciosu odpowiedniego nie zadali, jak spodziewali się zaraz kiedy wylądowali, ujarzmieni w duszy myślą, że przeciw Lakedaemończykom idą; wzgardziwszy przeciwnikami i krzyki podniósłszy hurmem wszyscy uderzyli na nich, i miotać jęli kamieniami, strzałami i oszczepami, jak co który miał pod ręką. Kiedy zaś wrzaski powstały równocześnie z napadem i przerażenie ogarnęło ludzi nieprzywykłych do tego rodzaju bitwy, i kurzawa z lasu swieżo zgorzałego w dużych kłębach podniosła się do góry, i nie podobna było widzieć po przed siebie dla strzał i kamieni z dłoni licznych ludzi powraz z kurzawą lecących w oczy. Tutaj położenie Lakedaemończyków stało się trudném: albowiem zbroje pilściowe nie zasłaniały ich od strzał, a kopje łamane były w dłoniach ciskających je (od kamieni przeciwników), i nie wiedzieli zgoła co z sobą począć zaciemniony mając wzrok do patrzenia przed się, przy powiększonych zaś krzykach wrogów rozkazów pomiędzy sobą nie dosłuchując, niebezpieczeństwem ze wszystkich stron obstąpieni, i obrani z nadziei i wiedzy w którą stronę uderzyć stanowczo aby się ocalić. Nakoniec gdy wielu już poranionych zostało dla bezprzestannego zawracania się w tém samém miejscu, ścisnąwszy się w zbity szyk ruszyli do ostatecznej warowni wyspy, która nie była daleko, i do swoich czatowników. Lecz kiedy ztąd ustąpili, z daleko większym jeszcze krzykiem rozzuchwaleni lekkozbrojni Atheńscy natarli na nich, zaczém ci z Lakedaemończyków co w odwrocie odcięci zostali, polegli, większość atoli ubiegłszy szczęśliwie do warowni powraz z stojącymi tutaj czatownikami uszykowali się wzdłuż całej (warowni) ażeby bronić jéj kędy była dostępną. Athenczykowie puściwszy się za nimi obiedz ich atoli i okluczyć dla silnego położenia placu nie byli w stanie, więc podszedłszy z przeciwnej strony wyparować usiłowali. Owoż przez czas długi i większość dnia gnębione obie strony i bitwą i pragnieniem i skwarem słońca dotrzymywały sobie, wysilając się ci tu wyrugować wroga z wysokiego położenia, tamci aby nie ustępować; łatwiej przecież Lakedaemończycy odbijali się niżeli w uprzedniém stanowisku, nie będąc zamknięci od boków. Wszakże kiedy sprawa to była bez końca, tedy naczelnik Messenian przystąpiwszy do Demosthenesa i Kleona rzecze iż nadaremnie się znoją; lecz jeżeli zechce dać mu pewien oddział łuczników i lekkozbrojnych do obejścia od tyłu Lakedaemończyków drogą którąby sam wynalazł, spodziewa się wyłamać sobie dostęp. Wziąwszy tedy zastęp którego zażądał, i z niewidomego punktu ruszywszy aby go tamci nie zobaczyli, po miejscach tylko dopuszczających pochód po wyspie skałami najeżonej posuwając się naprzód, wreszcie tam gdzie Lakedaemończycy sile placu (przyrodzonej) zaufawszy nie strażowali, z wielkim trudem i zaledwo przecież niepostrzeżenie korowodem dotarłszy, i na wysokości nagle ukazawszy się od tyłu nieprzyjaciół; jednych niespodzianym widokiem przeraził, drugich czego oczekiwali uglądujących naraz, daleko mocniej utwierdził na duchach. Tu Lakedaemończycy i rażeni już z obóch stron i znajdujący się w tej samej ostateczności, że mały wypadek z wielkim porównam, co w Thermopylach, i tamci bowiem zginęli dla tego że Persowie po owej ścieżce obeszli ich, i ci tu teraz z pozewsząd wystawieni na pociski nie byli więcej w stanie dotrzymać placu, ale i naprzeciw przemagającej liczbie małą tylko walcząc i osłabieniem ciał dla niezakrzepienia ich pokarmem wyczerpnięci zaczęli ustępować, a Atheńczykowie już wszystkich dostępów panami zostali.
Przekonawszy się teraz Kleon i Demosthenes że gdyby choć cokolwiek tylko jeszcze więcej ulegli, wyciętymi zostaną przez ich wojsko, zastanowili bitwę i swoich powstrzymali, pragnąc przywieść pokonanych Atheńczykom żywo, gdyby jako zawezwania herolda usłuchawszy skruszyli się na duchu do oddania broni i za pobitych uznali obecném nieszczęściem. Wezwali ich zatem, iżali chcą broń i swoje osoby poddać Atheńczykom ażeby ci uradzili co względem nich za dobre uznają. Usłyszawszy to tamci opuścili w większej liczbie tarcze i rękoma wstrząsali, okazując że przyjmują wezwanie. Skoro więc zatem nastąpiło zawieszenie broni zeszli się na rozmowę Kleon Demosthenes i wódz Lakedaemończyków Styfon syn Taraxa, gdy z uprzednich naczelników pierwszy Epitadas poległ, drugi zaś po nim przybrany[23] Hippagretes wśród trupów jeszcze żyw leżał jak bez duszy, sam jako trzeci przybrany do naczelniczenia wedle prawa, gdyby tamtych co złego spotkało. Oświadczył tedy Styfon i jego towarzysze, iż chcą przez herolda porozumieć się z Lakedaemończykami na stałym lądzie co mają uczynić. Tu gdy Atheńczykowie nikogo z tamtych (Lakedaemończyków na wyspie) nie wypuścili, lecz sami powoływali z stałego lądu heroldów Lakedaemońskich i gdy nastąpiły (w skutek tego) zapytywania po dwa i trzy razy, ostatni nareszcie co przypłynął od Lakedaemonczyków na lądzie herold oznajmił swoim że Lakedaemoń czycy, prawi, rozkazują wam o sobie samych radzić, niczego sromotnego nie dopuszczając się. Oni tedy pomiędzy sobą naradziwszy się poddali broń i siebie samych. I przez ten dzień i nadchodzącą noc pod strażą trzymali ich Atheńczykowie; następnego Atheńczykowie pogromnik wystawiwszy na wyspie przygotowali co potrzeba do odpływu, a mężów ujętych naczelnikom trójrzędowców rozdali pod straż, Lakedaemończycy zaś herolda przysławszy trupów zebrali i uwieźli na ląd stały. Poległo atoli na wyspie i żywcem schwytanych zostało tylu: otóż ciężkozbrojnych przeprawiło się było tamże czterystu dwudziestu ze wszystkiem, z tych żywych uprowadzono mniej ośmiu {{Roz|trzyst}u, reszta zaś poległa. A Spartiatów pomiędzy tymi było żywych około stu dwudziestu, Atheńczyków przecież nie wielu zginęło, walka bowiem nie placową[24] (σταδία) była. Czasu zaś wszystkiego, przez który owi mężowie na wyspie oblegani byli od bitwy morskiej aż do boju na wyspie, ośmdziesiąt i dwa dni upłynęło. W tych przez dni około dwadzieścia, w których posłowie o pokój odeszli do Athen zaopatrywani byli w żywność (przez Atheńczyków), w następnych przez wpływających ukradkiem karmieni byli. Owoż znajdowało się jeszcze zboże na wyspie i inne pokarmy zabrano; naczelnik bowiem Epitadas oszczędniej każdemu wydzielał jak zapas dozwalał. Atheńczykowie tedy i Peloponnezyanie cofnęli się z wojskiem od Pylos każdy do domu, a Kleona jakkolwiek nieco na szaleństwo zakrawające przyrzeczenie udało się: w przeciągu bowiem dwudziestu dni przyprowadził owych mężów, jako się był zobowiązał. Zadne też zaprawdę ze zdarzeń wojny (obecnej) mocniej przeciw oczekiwaniu Greków nie wypadło nad totu: po Lakedaemończykach bowiem żądali aby ani głodem ani żadną ostatecznością do złożenia broni skłonić się nie dali, ale zatrzymując ją i walcząc jak podołają umierali raczej. To téż nie dowierzali aby składacze broni podobnymi byli poległym, a któryś ze związkowych Atheńskich razu pewnego później zapytał przez złośliwość jednego z ujętych na wyspie „iżali ich polegli byli mężami pięknymi i dzielnymi“, na co tamten mu odrzekł „że wiele wartałoby wrzeciono“,[25] oznaczając (przez to) strzałę, „gdyby wyróżniało dzielnych“, przez co napomykał iż kto się znajdował wśród kamieni i pocisków ginął (bez różnicy)[26]
Po przywiedzeniu jeńców Atheńczykowie uradzili w więzach ich trzymać dopókiby do jakiejś ugody nie przyszło, lecz gdyby Peloponnezyanie przedtém wpadli do Attiki, wyprowadziwszy z więzienia stracić. W Pylos tymczasem załogę osadzili, a Messeniowie z Naupaktu jako do ojczyzny oto swojej (należy bowiem Pylos do Messeńską niegdyś będącej ziemi) nasławszy z pomiędzy siebie najzręczniejszych łupili Lakonikę i najwięcej szkód zadawali, ile tegoż języka (co miejscowi) używając. Lakedaemończycy nie doświadczywszy w uprzednim czasie łupiestwa toż z takiego rodzaju wojną nieobeznani, gdy nadto zbiegali od nich Helotowie, zatrwożeni aby na szerszą przestrzeń nie rozpostarły się u nich zamieszania pomiędzy mieszkańcami w kraju, nie pozostali obojętnymi, ale chociaż nie chcąc zdradzić się Atheńczykom (z tém co ich gniecie) posłowali do nich i starali się Pylos i jeńców odzyskać. Ci atoli większych nagród (teraz) pożądali i pokilkakroć do siebie zachodzących z niczeni odprawiali. Tak postawiła się sprawa około Pylos.
Tegoż lata po tych zdarzeniach zaraz Atheńczykowie do Korinthian ziemi wyprawili się na ośmiudziesięciu nawach i z dwiema tysiącami hoplitów własnego obywatelstwa toż z dwustu jeźdzcami na łodziach powodowych; towarzyszyli zaś i ze związkowych Milezjanie, Andriowie i Karystiowie, a naczelniczył Nikias syn Nikerata trzeciowtór. Płynący więc razem z jutrznią zawinęli pomiędzy Chersonezem i Rheiton na wybrzeże miejsca ponad którém pagórek Solygios się wznosi, na którym Doryjczykowie przed wiekami osadziwszy się wojowali z Korinthianami z miasta, co byli z pochodzenia Aeolami; i wieś teraz na nim Solygeją zwana stoi. Od wybrzeża owego, kędy nawy zawinęły, wieś ta dwanaście stadiów odległa, a miasto Korinthian sześćdziesiąt, Isthm zaś dwadzieścia. Korinthianie tedy naprzód zawiadomieni z Argos że wojsko przybędzie z Athen od dość dawna, wyruszyli byli z obroną na Isthm wszyscy z wyjątkiem osiadłych pozewnątrz Isthmu; także w Amprakii i w Leukadji znajdowało się nieobecnych pięciuset ich załogi; wszyscy atoli inni z całą ludnością pilnowali na Atheńczyków kędy zawiną. Ale kiedy ci omyliwszy ich nocą nadpłynęli i znaki ogniowe podniesiono, Korinthianie pozostawiwszy połowę swoich w Kenchrei, aby czasem Atheńczykowie na Krommyon nie uderzyli, pospieszyli z pomocą co żywo. A Battos drugi z wodzów (dwóch bowiem było w bitwie obecnych) zabrawszy loch (oddział) ruszył do wsi Solygeja ażeby bronić bez murów będącą, Lykofron tymczasem natarł z resztą. Owoż najprzód na prawe skrzydło Atheńczyków jak tylko na ląd wysiadło przed Chersonezem Korinthianie wpadli, następnie i na resztę wojska. I zawiązała się walka zacięta a ręka w rękę cała. Tedy prawe skrzydło Atheńczyków i Karystiów (ci bowiem ustawieni byli przy sobie na ostatku) przyjęli Korinthian i odparli z trudnością; więc ci cofnąwszy się pod mur kamienny (a było miejsce spadzistém całe) miecąc kamieniami z wysokiego położenia i zanuciwszy paean uderzyli po drugi raz, a gdy przyjęli znów natarcie Atheńczykowie ręka w rękę powtórnie walka się wszczęła. Wtém loch któryś Korinthian pospieszywszy na pomoc lewenu skrzydłu Korinthian zmusił do ucieczki Atheńczyków prawe skrzydło, i ścigał ich aż do morza; znowu tu od naw zawrócili Korinthian Atheńczykowie i Karystiowie. Reszta zaś wojska po obóch stronach biła się bez przerwy, a najzapalczywiéj prawe skrzydło Korinthian, na którem będący Lykofron naprzeciwko lewemu Atheńczyków czoło stawiał; spodziewali się bowiem że do wsi Solygeji będą chcieli się przedrzeć. Tak przez czas długi ubijali się nie ustępując sobie; nareszcie (byli bowiem Atheńczykom jeźdzcy pomocnymi w bitwie, gdy przeciwna strona nie miała konnicy) zwrócili się Korinthianie i ustąpili na pagórek, broń odłożyli i już nie zeszli na dół ale spokojnie się zachowywali. W tym wzdy zawrocie na prawem skrzydle najwięcej z nich poległo i Lykofron dowódzca. Reszta więc wojska w ten oto sposób[27] nie ścigana bardzo ni gwałtownie uciekając, po przełamaniu swojem, ustąpiwszy na wzgórza tamże się osadziła. Atheńczykowie zaś gdy już do bitwy nie występowali więcej Korinthianie, trupów ich złupili a swoich zebrali, i pogromnik natychmiast wystawili. Atoli połowa Korinthian, którzy w Kenchrei zasiedli jako strażnicy żeby Atheńczykowie do Krommyon nie popłynęli, ci nie mogli dojrzeć bitwy przed górą Oineion; lecz skoro zobaczyli kurzawę i domyślili się (rzeczy), ruszyli natychmiast z pomocą. Posiłkowali i z miasta starsi z Korinthian, zmiarkowawszy co się dzieje. Ujrzawszy tedy Atheńczykowie przewszystkich ich na siebie idących, a zawnioskowawawszy że pobliskich sąsiadów Peloponneskich posiłki nadbiegają, cofnęli się co żywo na nawy, zabierając łupy i swoich zabitych z wyjątkiem dwóch których pozostawili na miejscu nie zdoławszy odszukać. I wstąpiwszy na nawy przeprawili się do przyległych wysep, i z tych przez herolda zażądawszy powrotu trupów których pozostawili, pod uręczeniem słowa odebrali. Zginęło Korinthian w bitwie dwustu dwunastu, Atheńczyków zaś nieco mniej pięćdziesięciu.
Puściwszy się zatem z wysp Atheńczykowie popłynęli jeszcze tego dnia do Krommyon w Korinthijskiej; a oddalone ono od miasta Korinthu sto dwadzieścia stadiów. I wylądowawszy spustoszyli krainę i noc przekoczowali. Następnego dnia wzdłuż brzegów popłynąwszy do Epidaurijskiej najprzód i mały oddział na ziemię wysadziwszy przybyli do Methone pomiędzy Epidaurem[28] i Troizeną położonéj, i odciąwszy przesmyk półwyspu, na którym Methone się wznosi, obmurowali go i załogę umieściwszy łupili w następnym czasie ztąd ziemie Troezeńską, Heliadzką i Epidauryjską. Z nawami zatem, skoro obwarowali miejsce, odpłynęli ku domowi.
Około tego samego zaś czasu to się stało, kiedy Eurymedon i Sofokles z Pylos pożeglowali ku Sicylii z flotą Atheńczyków, i przybywszy do Kerkyry pociągnęli z stronnictwem z miasta przeciwko owym na górze Istone osadzonym Kerkyraeom, którzy wówczas po rokoszu w mieście przeszedłszy tamże opanowali byli ląd i wiele szkód zrządzili. Uderzywszy tedy Atheńczykowie i Kerkyraeowie z miasta na ich obmurowanie zdobyli je, ludzie tymczasem owi uciekłszy gromadnie na jakieś wzgórze ułożyli się że pomocników obcych wydadzą, o nich zaś broń składających lud Atheńczyków ma rozpoznać. Zatem wodzowie na wyspę Ptychią pod straż ich przesadzili pod uręczeniem słowa, dopókiby do Athen wysłani nie zostali, lecz gdyby który schwytany został na ucieczce dla wszystkich miało być zerwane uręczenie bezpieczeństwa. Atoli przywódzcy ludu Kerkyraeów, obawiając się że Atheńczykowie przybyłych do Athen nie każą stracić, taki podstęp przemyślają. Z tych co osadzeni byli na wyspie namawiają niektórych, skrycie posławszy do nich przyjaciół a pouczyć mających że to oto z przychylności im rają: że najprzedniejszą jest dla nich aby jak najprędzej zemknęli, a oni im łódź jaką przygotują; zamierzają bo oto (mówili daléj) dowódzcy Atheńczyków wydać ich ludowi Kerkyraeów. Zatém skoro ich namówili na przysposobionéj łodzi wypływający pochwyceni zostali, i uręczenie bezpieczeństwa zerwane i oni Kerkyraeom wydani zostali wszyscy społem. Dopomogli przecież do podstępu nie najmniej, ażeby pozór stał się zupełnym a knowacze beztrwożniej go dokonali, wodzowie Atheńscy, pokazujący przejawnie że nie chcieli aby owi ludzie przez innych odprowadzeni (do Athen), ponieważ sami do Sicylii płynęli, zaszczyt prowadzącym przyczynili. Dostawszy ich tedy Kerkyraeowie do wielkiego budynku zamknęli, i potém wywodząc po dwudziestu przeprowadzili między dwiema rzędami hoplitów po obóch stronach ustawionych, spętanych do siebie i smaganych i kłutych przez obok ustawionych, jeśli gdzie który w którym dostrzegł przeciwnika swego; toż biczownicy tuż idący przynaglali do pochodu po48 wolniej przystępujących. Tak do sześćdziesięciu mężów nieznacznie z owego mieszkania tym trybem wywiedli i zatracili (sądzili bowiem wywodzeni że ich tylko indziej przeprowadzają); lecz kiedy zmiarkowali i ktoś ich objaśnił, wtenczas Atheńczyków pomocy przyzywać jęli i żądali aby ci, jeżeli chcą pozabijali ich, a z mieszkania nie chcieli już wychodzić, ni że komukolwiek do niego wnijść wedle sił dopuszczą odgrażali się. Kerkyraeowie téż około drzwi ani sami nie myśleli gwałtu używać, lecz wstąpiwszy na wierzch mieszkania i rozebrawszy jego pokrycie ciskali cegłami i z łuków strzelali na dół. Tamci zaś ubezpieczali się jak mogli, lecz oraz większa liczba sami siebie zabijali, już to strzały które przeciwnicy na nich wypuścili w rany wpychając, już postronkami z łoż kilku które znajdowały się u nich wewnątrz, toż pasami z szat uwijanemi, obwieszając się, aż na wszelki sposób przez większość nocy (zapadła bowiem noc na tę okropność) i sami wygubiając siebie i rażeni przez siedzących na górze wyginęli. Ciała ich Kerkyraeowie, skoro dzień nastał, gromadą na wozy powrzucawszy wyprowadzili poza miasto. Niewiasty zaś, ile ich w warowni schwytano, zamienione zostały w niewolnice. Tym sposobem schronieni w góry Kerkyraeowie przez lud wytępieni zostali, a wielki rokosz powstały na tej wyspie na tém się zakończył, o ile przynajmniej odnosił się do tej wojny; nie pozostało bowiem z przeciwnego (oligarchów) stronnictwa już nic uwagi godnego. Atheńczykowie zatém do Sicylii, kędy pierwiastkowo wyruszyli byli, odpłynąwszy pospołu z wiązkowymi tamecznymi wojowali.
Atheńczykowie atoli w Naupakcie i Akarnanowie zaraz z końcem lata pociągnąwszy na Anaktorion Korinhian miasto, które leży przy otworze Amprakijskiej zatoki, wzięli je zdradą; i wyrugowawszy Korinthian, sami Akarnanowie ludnością ze wszystkich miast Akarnańskich osiedlili to miejsce. Na tém lato się skończyło.
Następnéj zaś zimy Aristides syn Archippa, jeden z wodzów nad nawami Athen do wybierania danin (przeznaczonemi), które wysłane zostały do związkowych, Artafernesa męża Perskiego od Króla jadącego do Lakedaemony pochwytuje w Eïon nad Strymonem. Ten gdy przywiedziony został do Athen Atheńczykowie listy przetłumaczywszy z Assyryjskiego[29] pisma odczytali, w których wielu innych rzeczy nakreślonych to było treścią, odnoszącą się do Lakedaemończyków że (Król) nie rozumie czego żądają; z wielu bowiem przybyłych posłów żaden tego samego nie wypowiada; jeżeli zatém pragną jasno się wysłowić, żeby z tym oto Persą przysłali mężów (swoich) do niego (Króla). Tego wszakże Artafernesa później Atheńczykowie odstawili na trójrzędowcu do Efezu, i posłów przydali; którzy dowiedziawszy się tamże że król Artoxerxes syn Xerxesa niedawno umarł (około tego bowiem czasu żywota dokonał), ku domowi zawrócili.
Tejże też zimy i Chijowie mur rozebrali swój nowy na rozkaz Atheńczyków i podejrzenie że przeciw nim coś wznawiają, wyjednawszy atoli u Atheńczyków układ i zabezpieczenie wedle możności, że względem nich nic nadzwyczajnego nie postanowią. I zima się skończyła i siódmy rok wojny się skończył téj to którą Thucydides opisał.
Z nastaniem zasię lata zaraz i małe zaćmienie słońca przypadło około nowiu, i w początku tegoż miesiąca ziemia się wstrzęsła.[30] Także Mytilenejan wygnańcy i innych Lesbiów, puszczający się w większej liczbie z stałego lądu, nająwszy na żołd i z Peloponnezu pomocników i z owąd (z stałego lądu) zgromadziwszy, zdobywają Rhojteion; lecz wziąwszy dwa tysiące staterów Fokaïtskich[31] oddali je znowu mieszkańcom, żadnych szkód nie zrządziwszy. Zatém do Antandros pociągnąwszzy przez zdradę zajmują miasto. A było ich zamysłem już to inne miasta tak zwane Pobrzeżne, które pierwéj do Mytilenejan należące Atheńczykowie trzymali, teraz oswobodzić, już też nadewszystko (miasto) Antandros, toż umocniwszy się w niém, nawy bowiem łatwość była budować tamże dla obfitości drzewa i Idy przyległości, zatém z dostatnią siłą z niego wypadając tak Lesbos w pobliżu będącą ugnębić jak i mieściny Aetolskie po stałym ludzie zajarzmić. Ci tedy do tego się sposobili.
Atheńczykowie tymczasem w témże lecie na sześćdziesięciu nawach i z dwiema tysiącami hoplitów toż jeźdzcami niewielu, a z związkowych Milezjan i innych niektórych zaciągnąwszy, wyprawili się na Kythery; hetmanili im Nikias syn Nikerata, Nikostrat syn Diotrefesa i Antokles syn Tolmaeosa. Kythery zaś są wyspą, przyległe Lakonice od Malei (przylądka): a Lakedaemończykami są ich mieszkańcy z ludności przysiedlców, i Kytherodikiem (sędzią Kytherskim) zwany władnik ze Sparty przeprawiał się tamże co rok, toż hoplitów załogę przeséłali zawsze Lakedaemończycy i z wielką pieczołowitością czuwali nad tą wyspą. Była bo dla nich stanowiskiem dla łodzi towarowych od Aegyptu i Libyi przypływających, i rozbójnicy oraz Lakonikę mniej pzeto napastowali od morza, odkąd jedynie było podobno ją łupić: cała (Lakonika) albowiem wysoko rozlega się ku Sicylijskiemu i Kreteńskiemu morzu. Zawinąwszy tedy Atheńczykowie z wojskiem, dziesięciu łodziami i dwiema tysiącami Milezyjskich hoplitów ponad wodą położone miasto tak zwaną Skandeją zdobywają, z resztą zaś zastępów wylądowawszy w okolice ku Malei zwrócone ruszyli na miasto ponadmorskie Kytherian, i zastali tu wszystkich mieszkańców już pod bronią. Owoż w bitwie nastąpionej przez niejaki czas dotrzymali Kytheriowie, następnie przecież zwróceni uciekli do górnego miasta[32], i później ułożyli się z Nikiaszem i współnaczelnikami Atheńczykom zdając na łaskę z swemi osoby, byle by ich nie zabijano. Atoli poprzedziły już były pewne porozmienia się Nikiasza z niektórymi z Kytherian, dla tego i prędzej i przydatniéj tak co do teraz jak co do później warunki ugody ułożono; byliby bowiem w przeciwnym razie Atheńczykowie pewnie wyruszyli z kraju Kytherian, jużto że Lakedaemończykami byli już że Lakonice tak przyległą wyspę zamieszkiwali. Po układzie zatém Atheńczykowie Skandeją ową nad portem mieścinę zająwszy i załogę w Kytherach osadziwszy popłynęli do Azine, Helos i większej części miejsc około morza, i na ląd wysiadając i koczując chwilowo w okolicach gdzie pora była po temu, pustoszyli kraj przez dni około siedm.
Lakedaemończycy atoli ujrzawszy Atheńczyków Kythery zajmujących, a spodziewając się że i do ich ziemi podobneż lądowania czynić będą, z całą potęgą wprawdzie nigdzie naprzeciw nim nie wystąpili, ale po kraju załogą rozesłali mnogość ciężkozbrojnych, jak każdomiejscowo potrzeba było, tudzież w każdym innym względzie w pilnej się baczności trzymali, obawiając aby jakie wznowienie (wzburzenie) w układzie ich ustawy i kraju nie nastało, po nastąpionéj owej na wyspie (Sfakterii) klęsce niespodziewanéj a ciężkiéj, toż po zajęciu (przez nieprzyjaciela) Pylos i Kytherów, i kiedy z pozewsząd otaczała ich wojna nagła a nieubezpieczona[33]; tak iż przeciw zwyczajowi czterystu jeźdzców uzbroili (uformowali) i łuczników, a do przedsięwzięć wojennych, jeżeli kiedy, jak najmocniej teraz oporniejszymi stali się, obarczywszy się przeciwko dotychczasowemu kształtowi swych uzbrojeń wojną na morzu, i to z Atheńczykami, dla których każdy nie podjęty ażard uszczerbkiem był oczekiwania tego coby dokazali (podjąwszy go). I zarazem zwroty losu mnogie i w krótkim czasie przydarzone im nad obrachunek w nieprzytomność ich największą wprawiały, i trwożyli się aby kiedy znowu nieszczęście podobne nie spotkało ich jak owo na wyspie. Mniej śmiałymi téż dla tego do boju byli, a wszystko co zaważyli mniemali iż się nie uda, dla popadnięcia (umysłami) w zwątpienie skutkiem nienawyknienia uprzednio do niepowodzeń.[34] To też naprzeciw Atheńczykom pustoszącym ponadmorską po największej części zachowywali się spokojnie, ilekroć około poszczególnej warowni jakie wylądowanie nastąpiło, tak co do liczby szczuplejszym się z osobna każdy zastęp być uważając jako i z powodu takowego serc usposobienia; jedna tylko załoga, która oparła się napaści około Kotyrta i Afrodizii, gromade wprawdzie lekkozbrojnych rozproszoną przestraszyła nabiegiem, lecz przed hoplitami przyjmującymi pole cofnęła się znowu, i luda nieco z nich padło i broń im zabrano, zaczem pogromnik wystawiwszy Atheńczykowie odpłynęli do Kytherów. Z tych znowu opłynęli Atheńczykowie do Epidauru-Limera, i poniszczywszy część pewną kraju przybywają do Thyrea, które należy do tak zwanej Kynosuryjskiej ziemi, a pograniczem jest Argejskiej i Lakońskiej; zawiadujący wżdy nią Lakedaemończycy oddali ją byli Aeginetom wygnanym na zamieszkanie za wyświadczone sobie tak podczas trzęsienia ziemi jako podczas Helotów podniesienia się przysługi, toż że acz Atheńczykom podlegając jednakowoż naprzeciwko tychże zamysłom zawsze występowali. Gdy tedy dopiero dopływali Atheńczykowie Aegineci warownię którą nad morzem tylko co wybudowali opuszczają, a do górnego miasta, w którem mieszkali, schronili się, odległego na dziesięć stadiów od morza. Wszakże załoga Lakedaemończyków jedna z rozłożonych po kraju, która i społem z nimi warownię budowała, razem wnijść w mury wzbroniła się acz prosili Aeginetowie, ale jéj się niebezpieczeństwem okazywało między mury się zamykać; więc (Lakedaemończycy) cofnąwszy się na góry okoliczne, ponieważ nie uważali za dość silnych w boju, zachowywali się spokojnie. Wtém téż Atheńczykowie zawinąwszy i ruszywszy bez zwłoki z całem wojskiem naprzód, zdobywają Thyreą. Zatem miasto spalili a co w niém zastali łupem wywlekli, Aeginetów zaś, którzy w rozprawie nie poginęli, uprowadzili z sobą do Athen, tudzież naczelnika który był przy nich Lakedaemońskiego, Tantalosa syna Patroklesa: żywcem bowiem ujęto go poranionego. Prowadzili wżdy i z Kytherów kilku mężów, których zdało się dla bezpieczeństwa przesadowić. Owoż tych ludzi Atheńczykowie uchwalili osadzić po wyspach, resztę zaś Kytherian pozostawiając w siedlisku ojczystem (na Kytherach) haraczem pięciu talentów obłożyć, Aeginetów natomiast pozabijać wszystkich których pochwytano dla uprzedniej ich stałej (ku sobie) nienawiści, Tantalosa nareszcie razem z innymi na wyspie Sfakterii pojmanymi Lakedaemończykami uwięzić.
Tegoż samego lata na Sicylii pomiędzy Kamarinami a Geloami[35] najprzód rozejm stanął zobopólny; następnie i inni wszyscy Sicylianie zebrawszy się do Gela, przez posłów od wszystkich miast zastępowani, weszli w umowy ze sobą izaliby jako pojednać się nie mogli. Tutaj wiele różnych zdań wypowiadano na obie strony, jako poszczególni w czemś uszczuplonymi się sądzili; kiedy Hermokrates syn Hermona Syrakuzanin, który i przekonał najwięcej zgromadzonych, w zebraniu takie oto przekonania wynurzył.

„Nito z miasta pochodząc najposledniejszego, przemawiać tu będę, o Sicylianie, ni też z ugnębionego wojną najsrożej, lecz by ku spólnemu dobru wyjawić zdanie najprzedniejszem wydawające mi się dla całej Sicylii. Wszakżeż co do wojny, jaką (jest) plagą, pocóż (mam) wszystko złe w niej zawierające się wyłuszczając świadomym rzecz przeciągać? nikt przecież ani nieświadomością tegoż (złego) nie jest skłaniany do niej, ani trwogą kiedy mniema coś pozyskać (przez wojnę), odwracany (od niéj). Ale zdarza się że jednym korzyści większemi okazują się od klęsk, drudzy niebezpieczeństwa wolą podejmować jak w czemś na razie (w chwili) być uszczuplanymi (przez innych): otóż te właśnie względy kiedy może nie w porę powodują jednych i drugich. zachęcania do pojednania się użyteczne (są). Co i nam w obecnej chwili (zbawiennéj radzie) powolnym, bardzo cennem staćby się mogło: swoje osobne[36] bowiem każdy z nas sprawy aby jak najlepiej usadowił, popieraliśmy rzecz niby zbawiennie myśląc, dotąd orężem, próbujmyż je teraz spokojnem roszczeń poszczegółowych roztrząśnieniem pomiędzy sobą zagodzić, a kiedy nie uda się aby każdy z równym działem słuszności mógł ztąd powrócić do domu, znowu za broń pochwycimy. Jakkolwiek przekonać się należy że nie nad osobnemi (miast poszczegółowych) sprawy tylko, jeżeli roztropnymi jesteśmy, zebranie to tu zastanawiać się będzie, ale oraz czy zasadzkami obsaczaną całą Sicylią, jak ja rozstrzygam, przez Atheńczyków, potrafimy jeszcze ocalić; toż czy za rozjemców daleko od moich wywodów gwałtowniejszych w tych tu zaprzątających nas domowych sporach Atheńczyków uważać wypada, którzy potęgę dzierząc największą pomiędzy Grekami, i uchybienia nasze bacznie pochwytują, na niewielu nawach obecni, i mianem prawowitych sprzymierzeńców broni nienawiść przyrodzoną[37] pokaźnie ku swej korzyści wyzyskują Jakoż jeżeli wojnę prowadzić będziem pomiędzy sobą a ich przywołamy ku pomocy, ludzi którzy nawet nieprzyzywających ich sami (z własnego popędu) najeżdżają, toż (jeżeli) siebie samych wyniszczać będziem własnemi nakłady, i oraz tamtych rozpanoszeniu się u nas drogę łamać, przypuścić można, że skoro spostrzegą nas wyczerpniętymi, wraz z większemi (jak teraz) kiedyś zastępy przybywszy wszystkie te tutaj dzielnice zapokuszą się pod siebie podgarniać. A przecież to do własności każdemu z osobna, jeżeliśmy roztropni, trza to co doń nie należy jeszcze przyrabiając raczej jak to co już posiada uszkadzając i związkowych przywoływać i niebezpieczeństwa przybierać, a przeświadczonym być że kłótnie wewnętrzne mianowicie gubią miasta i Sicylią, którejć my jej mieszkańcy przewszyscy obsaczani jesteśmy zasadzkami, a po miastach w rozdwojeniu żyjem. Oczem przekonanym należy tak pojedynczemu (prywatnemu) z pojedyńczym pojednać się jak miastu z miastem, i usiłować spolnie ocalać całą Sicylią, a nie przypuszczać do myśli żadnemu że Doryjczykowie między nami wrogami są Atheńczyków, Chalkidickie zaś plemiona dla Jońskiego pokrewieństwa swego zabezpieczonemi. Nie na szczepy bowiem, ponieważ przyrodzeniem (pochodzenia) rozdzielone, z nienawiści ku jednemu z nich nastają oni orężem, ale wszystkiego dobrego co Sicylia zawiera chciwi, a to spolną jest naszą własnością. Wszakże wykazali to świeżo w Chalkidickiego szczepu powolaniu: tym bowiem co przenigdy im z zobowiązań związkowych nie przybyli w pomoc, sami obowiązkowe wsparcie ponad układ skwapliwie postarczyli. Toż że Atheńczykowie tych korzyści baczą i to opatrują naprzód wielce im wyrozumieć można, i nie panować pragnącym przyganiam ale do ulegania innym skorzej się garnącym; rodzi się bowiem czlowiek z tym popędem żeby wszędzie panował nad tym co ustępuje, a zastrzegał się przeciwko temu co nań napiera. Którzykolwiek zaś znając te popędy natury ludzkiej nie oględnie naprzód patrzymy, i ktokolwiek z nas tu przybył nie to za najświętsze osądziwszy ażeby naprzeciw spólnemu niebezpieczeństwu wszyscy dobrze się opatrzyli, ten błądzi. Przechyżo przecież uwolnilibyśmy się od niego, gdybyśmy pomiędzy sobą porozumieli się; nie z własnej bo ziemi wyruszają na bitwy Atheńczykowie, ale z ziemi tych co ich w pomoc przywołali. I tak[38] nie wojna wojną, ale pokojowo zatargi nasze bez ucisków zakończyć się mogą a przyzwani pokaźnie co w nieprawych zamiarach przybyli, jak zasłużyli, nic nie wskórawszy odejdą.“

„Owoż co do Atheńczyków tak wielkie dobro, jeśli zbawiennie zaradzim o sobie, wykazuje się dla nas; pokoju zaś, przez wszystkich przyznawanego za najwyższe dobro – jakżeż to nie należy i wśród nas zrzeczywiścić? Alboż mniemacie, jeżeli ten jaką dzierzy pomyślność lub jeżeli tamtemu przeciwnie się dzieje, że to nie spokojność raczej jak wojna totuby (przeciwność) uśmierzyła u jednego z dwojga tychże, a tamto społem ocalila, toż że czci i świetności mniej narażone zawiera w sobie pokój, i inne jeszcze korzyści jakie tylko w dłuższym wywodzie możnaby wyliczyć jako tak samo klęski wojny (przez wojnę zadawane)? Co uwzględniwszy nie należy wyłuszczeń moich przepatrzać (lekceważyć), lecz własne ocalenie każdego raczej z nich płynące opatrzyć. A jeżeli kto (z was) sądzi niechybnie swego dopiąć z powodu albo prawości sprawy albo siły dostatniej, to oby wypadkami nad oczekiwanie boleśnie zawiedzion nie został, nauczon doświadczeniem że większa już liczba przed i prócz niego czy to pomstami ścigająca krzywdzicieli czy to zaufawszy że potęgą jakąsi dogodzi chciwości, tam nie tylko nie odbroniła krzywdy ale nawet sama nie ocalała, tej tu miasto pozyskania więcej nawet to co miała postradać w dodatku przyszło. Pomście[39] (mszczącemu się) albowiem nie zawsze towarzyszy szczęście jakby należało, skoro i ugnębianą bywa; ani moc jest niewzruszoną, przeto że dobrej jest otuchy. Ale niestateczność (nieobliczoność) przyszłości (tego co przyszłe) jak najrozległej władnie, acz ze wszystkich rzeczy najsliściejszą będąc jednakowoż i najużyteczniejszą się przedstawia: porówno bowiem ściśnieni bojaźnią z większą oględnością naprzeciwko sobie kroczym. A zatem i dla tej nie dającej się uzasadnić, z powodu zasłoniętej nam teraz przyszłości, bojaźni, i dla zastraszających nas już swą obecnością Atheńczyków, na obie strony przerażeni, a zwichnięcie pomyślnego skutku w sprawach przez każdego z nas z osobna oczekiwanych, temi oto przeszkodami za dostatecznie usprawiedliwione osądziwszy; nastających na nas wrogów z kraju wyprawmy, sami zaś najlepiej na czas nieskończony pogódźmy się z sobą, jeżeli zaś nie (podobna), to na czas jak najdłuższy związawszy się przymierzem własne nieporozumienia na inny raz odłóżmy. Jednem słowem przeświadczmy się oto że jeżeli moja rada przeważy każdy miasto swobodne zamieszkiwać będzie, z którego nieukróconymi panami będąc tak dobrze jak źle nam czyniącemu porówno cnotą wymierzać się będziem; jeżeli zaś nie zawierzywszy (mojej radzie) innych posłuchamy, nie o pomszczeniu się już na kim rozprawiać będzieni, ale chociażby nam się to i bardzo udalo, przyjaciołmi najnienawistniejszych a przeciwnikami tych których by nie należało nieodzownie zostaniem.“
„Jakoż co do mnie, to, jak na początku wypowiedziałem, w imieniu miasta które przedstawiam największego i raczej aby napadać kogo jak odpierać zdolnego, pragnę, świadom naprzód niebezpieczeństw, ustępstw wzajemnych, toż nie myślę przeciwników swych prześladować do tego stopnia ażbym sam więcej szkody poniósł, ni też przez niedorzeczność współubiegań stronniczych sądzić się własnego przekonania porówno samowładnym panem jak nieuległego mojej władzy losu, ale (pragnę) ile słuszna poddawać się wymaganiom innych. I wszystkich innych wzywam, aby to samo co ja uczynili, abyśmy sobie sami ten gwalt zadali raczej niż dopuścili by nam go wrodzy zadawali. Nie masz bowiem żadnej sromoty żeby swoi swoim ustępowali, czy to Doryjczyk który Doryjczykowi czy Chalkidejczyk współkrewniakom rodu, w ogóle jednak sąsiadami będący i współmieszkańcami jednej krainy a morzem oblanéj[40], i jedném mianem nazywani Sicylianami; którzy i bojować będziem, mniemam, kiedy się poda, i pogodzimyć się znowu pomiędzy sobą sami pojednawczemi względy wiedzeni. Innoplemieńców natomiast nabiegłych na nas wszyscy pospołu zawsze, jeśliśmy roztropni, odpierać będziemy, skoroć i poszczegółowo szkodowani przewszyscy narażamy się; a na sprzymierzeńców przenigdy następnie sprowadzać nie będziemy ani na rozjemców. Tak bowiem postępując i obecnie dwojga dóbr nie pozbawimy Sicylii, by od Atheńczyków była uwolnioną i od domowej wojny, i na przyszły czas sami w sobie swobodną zasiedlać będziem a przez innyeh mniej zdradami sidloną.“

Takiem Hermokratesa przemówieniem nakłonieni Sicylianie sami[41] pomiędzy sobą poszczegółowe spory zagodzili orzekłszy że wojna ustaje a każdy zatrzyma to co (obecnie) zadzierza, Kamarinaeom zaś przypada Morgantina[42] za którą pewną sumę Syrakuzanom spłacą; zaczém związkowi Atheńczyków powoławszy dostojników tychże oświadczyli, że przyłączą się do téj ugody i obejmą w nią i Atheńczyków. Gdy Atheńscy naczelnicy na to przyzwolili zawarto umowę, i nawy Atheńczyków odpłynęły zatem z Sicylii. Ale przybyłych z powrotem wodzów Atheńczykowie w Mieście jednych wygnaniem skarali, jako to Pythodora i Sofoklesa, z trzeciego zaś Eurymedenta pieniężną karę ściągnęli, zarzucając że gdy wolno im było sprawami na Sicylii zawładnąć, podarunkami skłonieni ustąpili. Tak to obecném szczęściem swem uwodzeni Atheńczykowie pożądali aby im się nic nie opierało, ale możebnych rzeczy porówno jak trudniejszych wielką jednako jak mniej dostateczną potęgą dopinać (pragnęli). Przyczyną zaś tego była owa ich nad obliczenie (wypadająca) w liczniejszych razach pomyślność oręża, podsuwająca w miejsce siły nadzieję.

Tegoż także lata Megarejczykowie w mieście uciskani i przez Atheńczyków wojną, zawsze coroku dwa razy wpadających z całem wojskiem do kraju, i przez własnych wygnańców z Pegae (działających), którzy w czasie rokoszu wypędzeni przez mnóstwo (demokratów) uprzykrzali się łupieskiemi napady; weszli w rozmowy ze sobą żeby należało przyjąwszy z powrotem wygnańców z dwóch stron nie gubić miasta. Jak tylko przyjaciele za krajem będących te rozgowory pochwycili, widoczniej niż wprzódy i sami czuli się w obowiązku napierać na wykonanie. Wtedy przywódzcy ludu poznawszy że niepodobno będzie ludowi pod naciskiem nieszczęść wytrwać przy nich (nie odwoławszy wygnańców), porozumiewają się przelęknieni z Atheńczyków wodzami, Hippokratesem synem Arifrona i Demosthenesem synem Alkisthenesa, ofiarując im wydać miasto a sądząc że mniejsze dla nich niebezpieczeństwo (w tém) niżeli gdyby wypędzeni przez nich powrócili (do kraju). Ułożyli się tedy na razie tak (pod temi warunki): że długie mury zajmą Atheńczykowie (a ciągnęły się one stadiów około ośm od miasta do Nizaei portu Megarejczyków) aby[43] (tym sposobem już odtąd) nie pomocniczyli z Nizaei Peloponnezyanie, w której sami tylko strażowali dla zabezpieczenia sobie Megary, tudzież że następnie i górne miasto usiłować będą im poddać; a łacniéj już (mniemali) poddadzą się Megarejczykowie gdy tamto nastąpi. Atheńczykowie zatém, skoro i czynem i słowem rzeczy przygotowano po obu stronach, pod noc popłynąwszy do Minoa Megarejczyków wyspy z sześciuset hoplitami którymi Hippokrates dowodził, zasadzili się w wykopie, z którego ziemi cegły robiono na mury a oddalon był nie wiele; Platejczycy tymczasem pod Demosthenesem drugim dowódzcą lekkozbrojni inni harcownicy[44] zaczaili się w świątyni Enyaliosa (Aresa, Marsa) która jest mniej jeszcze odległą od Megary (niżeli ów wykop). I nie zmiarkował tego wszystkiego nikt w mieście oprócz ludzi którzy czynnymi być mieli tej nocy. Owoż skoro jutrznia miała nastawać, ci zdradzający Megarę coś ot takiego uczynili. Zwykli oni akatik (łódkę) dwuwiosłowy w celach rozbójniczych, od dawnego czasu starannie przygotowawszy otwieranie bramy (Miasta), na wozie, wyjednywając sobie pozwolenie naczelnika Peloponnezyan, przez kanał[45] przeprawiać nocą do morza i wypływać; potem nim dzień nastąpił, znowu go na wozie sprowadziwszy do muru Miasta bramą go wtaczali, ażeby Atheńczykowie z Minoi nie wiedzieli niby czego pilnować kiedy nie masz w porcie łodzi na widoku żadnej. Taki wtenczas przy bramie już był wóz, lecz po otwarciu jej wedle zwyczaju jako dla akatika Atheńczykowie (działo się to bowiem wszystko wedle umowy) zobaczywszy to wyskoczyli biegiem z zasadzki, aby przypaść jeszcze nim zamkną znowu bramę i dopóki jeszcze wóz w niej znajdował się jako przeszkoda do zaparcia; zaczem Atheńczykowie z spólnikami Megarejskimi stiżników przy bramie zabijają. Tutaj najprzód Platejczykowie pod Demosthenesem i harcownicy wpadli tam gdzie teraz pogromnik stoi, i zaraz w bramie (spostrzegli bowiem co się dzieje natychmiast najbliżej znajdujący się Peloponnezyanie) bój wszczynając posiłkujących Platejowie pokonali, i hoplitom Atheńczyków nadciągającym bezpieczne przejście przez bramę podali; zatem już każdy z Atheńczyków bez przerwy przechodzi (bramę) i kroczy na mury. Owoż Peloponnezyjska załoga acz nieliczna zrazu czoło stawiąc broniła się, i poległo kilku z nich, większość jednak do ucieczki się rzuciła przerażona wśród nocy i wrogów nagłym napadem i zdradzających Megarejczyków naprzeciwko sobie obróconym oręzem, a w przekonaniu będąc że wszyscy Megarejczykowie ich zdradzili. Złożyło się bowiem że i Atheńczyków herold z własnego natchnienia obwołał aby kto chce z Megarejczyków iść z Atheńczykami stawał do szyku z bronią w ręku. Gdy to usłyszeli Peloponnezyanie, nie czekali już, ale rzeczywiście przekonani że wszystko przeciwko nim się obróciło uciekli do Nizaei. Skoro atoli jutrznia nastała, gdy zdobyte już były mury a Megarejowie w Mieście wrzawę podnosili, spiknieni z Atheńczykami i inni z nimi, tłuszcza co wiedziała o zamachu, oświadczyli że trzeba otworzyć bramy i wyruszyć do bitwy. Umówione zaś było pomiędzy nimi żeby po otwarciu bram Atheńczykowie wpadli (do grodu), tamci (sprzysiężeni Megarejczycy) zaś wyraźnie rozpoznalnymi będą, bo będą mieli twarze olejkiem namaszczone, aby ich nie uszkadzano. Mogli téż bezpieczniej już otworzyć bramy; albowiem i owych od Eleuziny wedle umowy cztery tysiące hoplitów Atheńskich i jeźdzców sześciuset przez noc ciągnących stawiło się. Tymczasem gdy już byli namaszczeni i znajdowali się około bram, wykrywa któryś z wtajemniczonych przeciwnemu stronnictwu zdradliwy zamiar. Na co ci tłumnie zgromadziwszy się przybiegli i oświadczyli że nie należy ani wyruszać za mury (ani bowiem dawniej nigdy acz mocniejszymi będąc nie odważyli się na to) ani na jawne niebezpieczeństwo miasta narażać; a jeżeli kto nie usłucha, z nim (pomiędzy nimi) nastąpi rozprawa. Nie okazywali przecież wcale jakoby wiedzieli co się knuje, tylko że najzbawienniejsze rady podają uręczali, i oraz około bram pozostawali na straży, tak iż nie udało się zaczajonym wykonać co zamierzali. Tu zmiarkowawszy Atheńczyków dowódzcy że jakieś przeciwieństwo stanęło po drodze i że miasta przemocą nie będą w stanie dostać, Nizaeą natychmiast obmurowywać zaczęli, zauważywszy, że jeżeli, nim jaka pomoc nadejdzie, zdobędą ją, szybciej może i Megara się podda (przybyło zaś i żelazo z Athen chyżo i obciosywacze kamieni i reszta narzędzi). Począwszy więc od murów długich które trzymali, poprowadzili pomiędzy dwiema ramionami muru ku Megarze mur poprzeczny przedłużając go po obu stronach aż do morza około Nizaei, a robotę kanału i muru podzieliło wojsko między siebie, z przedmieścia do niej kamieni i cegieł używając, toż ścinając drzewa i las, opalisadowując miejsce jeżeli gdzie potrzeba było zabezpieczenia; tymczasem domy przedmieścia opancerzenia (blanki) otrzymujące same stawały się warownią. Tak przez ten dzień cały pracowano; następnego zaś około wieczora mur nieledwo już był skończony, gdy Peloponnezyanie w Nizaei uląkłszy się, toż z niedostatku żywności (na dzień bowiem tylko z górnego miasta ją sprowadzali) nadto nie oczekujący szybkiej pomocy z Peloponnezu, nareszcie dla tego że Megarejczyków za wrogów swoich uważali, ugodzili się z Atheńczykami żeby za naznaczoną ilość pieniędzy każdy (Peloponnezyanin) wolno puszczon został broń oddawszy, z Lakedaemończykami zaś i z naczelnikiem i jeżeli kto jeszcze był w twierdzy mieli Atheńczykowie zrobić co im się podoba. Pod temi warunkami wyszli z twierdzy. A Atheńczykowie długie mury poczynające się od miasta Megarejczyków zburzywszy i Nizaeą zająwszy, co dalej było potrzeba przygotowywali.
Brazidas syn Tellisa Lakedaemończyk pod ten czas właśnie około Sikyonu i Korinthu zabawiał, przeciwko Thracyi wyprawę przygotowując. Toż kiedy dowiedział się o twierdzy zajęciu, w obawie i o Peloponnezyan w Nizaei i żeby Megara (także) zagarniętą nie została, wyprawia już to do Bojotów z nakazem szybkiego z wojskiem przyciągnienia naprzeciw pod Tripodiskos (jest zaś wieś w Megaridzie to nazwisko nosząca pod górą Gerania) już też sam przybył z dwiema tysiącami siedmiuset Korinthian ciężkozbrojnych, Fliaziów czterystu, Sikyonów sześciuset, nareszcie z bezpośrednimi swym zastępem ilu już się było zebrało, mniemając że Nizaeą jeszcze zostanie niezdobytą. Kiedy atoli dowiedział się o jej zajęciu (był bowiem właśnie nocą pod Tripodiskos wyruszył) wybrawszy trzystu z wojska, zanim wieść rozeszła się o nim, przysunął się do miasta Megaryjczyków omyliwszy baczność Atheńczyków znajdujących się około morza, pragnąc pozornie ale i zarazem, gdyby podołał, rzeczywiście spróbować odzyskać Nizaeą, lecz co najwalniejsza, miasto Megarejczyków wkroczywszy zabezpieczyć. Toż żądał aby go mieszkańcy przyjęli, oświadczając że jest w nadziei iż odbije Nizaeą. Lecz stronnictwa Megarejczyków lękające się, jedni żeby wygnańców im wprowadziwszy samych nie wyrzucił, drudzy zaś aby o toż samo lud zatrwożony nie rzucił się na nich i miasto w bój samo w sobie popadłe zbliża czychających Atheńczyków łupem się nie stało; nie przyjęły Brazidasa, ale obu stronnictwom zdało się spokojnie zachowawszy się to co nastąpi mało ważyć; spodziewali się bowiem jedni i drudzy i że bitwa nastąpi pomiędzy Atheńczykami i tymi co zaposiłkowali zagrożonym przez nich, i że tak bezpieczniejszą jest dla nich, do tych którym kto sprzyja, gdyby przemogli, przyłączyć się. Brazidas tedy kiedy nie skłonił (Magarejczyków), powrócił znowu do reszty wojska.
Razem wżdy z jutrznią Bojotowie nadciągnęli, umyśliwszy nawet zanim jeszcze Brazidas przysłał posiłkować do Megary jako na głos nie obcego sobie niebezpieczeństwa, i już (też) będący z całem wojskiem w Plataejach, a skoro i goniec nadbiegł, jeszcze więcej się wzmogli, i wyprawili dwa tysiące dwustu ciężkozbrojnych i sześciuset jazdy do Brazidasa z większą liczbą odchodząc do domu. Kiedy więc już całe wojsko zgromadziło się, hoplitów nie mniej jak sześć tysięcy, tymczasem Atheńczyków hoplici około Nizaei stali i morza w szyku a lekkozbrojni ich po równinie rozproszeni byli, jeźdzcy Bojotów niespodzianie napadłszy lekkozbrojnych popędzili aż do morza; w uprzednim bowiem czasie żadna pomoc jeszcze Megarejczykom znikąd nie była przybyła. Lecz wypuścili się i Atheńczyków konni naprzeciwko nim i przyszło (między nimi) do rozprawy na rękę, i wszczęła się konna bitwa na długą dobę, w której przypisują sobie obie strony zwycięstwo. Owoż naczelnika jazdy Boeockiej i innych kilku nielicznych z Boeotów aż do saméj Nizaei zagnawszy Atheńczykowie i ubiwszy złupili, i tych oto poległych panami zostawszy pod uręczeniem słowa oddali i pogromnik wystawili; jednakowożci w całém dziele niewzruszenie ani jedni ani drudzy nie dotrzymawszy do końca na miejscu rozłączyli się, Bojotowie do swoich, Atheńczykowie zaś do Nizaei.
Po tym wypadku Brazidas z wojskiem postąpili bliżej do morza i miasta Megarejczyków, i zająwszy okolicę korzystną przygotowani do bitwy odpoczywali, mniemając że na nich uderzą Atheńczykowie, a o Megarejczykach wiedząc że oglądają się na stronę których z dwojga wypadnie zwycięstwo. Wybornie zaś sądzili iż obojgo opatrzyli, jużto żeby nie zaczepiać pierwsi ni też bitwy i niebezpieczeństwa dobrowolnie nie wszczynać, skoroci z widomego stanowiska okazali że gotowi są bronić się, i że im jakoby bez wzniecenia kurzawy (bez boju) zwycięstwo przeto pewnie zapewnione; już też sądzili że i ze względu na Megarejczyków dobrze rzecz obmyślili. Gdyby bowiem ci nie ujrzeli byli że przybyli, (myśleli) sprawa ich nie byłaby trafowi jeszcze poruczona, ale jawnie już byliby jak gdyby pokonani zostali pozbawili się natychmiast miasta, teraz zaś mogłoby się zdarzyć żeby i sami Atheńczykowie z własnego popędu (nie napadnięci) nie chcieli walczyć, iżeby więc bez bitwy może w skutku wypadło[46] dla nich to po co przybyli. Co i nastąpiło. Megarejczykowie bowiem, kiedy Atheńczycy ustawili się do boju wzdłuż długich murów wystąpiwszy (z obozu) lecz zachowywali się także spokojnie ponieważ Lakedaemończycy nie zaczepiali ich, podczas gdy zastanawiali się i ich (Atheńczyków) wodzowie nad tém żeby nie równoważącem było dla nich niebezpieczeństwo, skoro już większa część azardów powiodła im się[47], gdyby rozpocząwszy bój z liczniejszymi od siebie albo zdobyli pokonawszy Megarę albo poszwankowawszy na najlepszej części siły ciężkozbrojnéj cios ponieśli, tymczasem by u tamtych z wszystkich sił ich zbrojnych[48] i tutaj obecnych tylko część każdego szczepu narażać się jak naturalna chętnie odważała, więc gdy Atheńczycy pewien czas postawszy, skoro nic z obóch stron nie próbowano, odciągnęli pierwéj do Nizaei a za nimi Peloponnezyanie do pierwszych swych stanowisk; taki tedy sprzyjaźnieni z wygnańcami Megarejczykowie Brazidasowi samemu i od miast naczelnikom (pod nim walczącym) jako otrzymującemu pole, ponieważ Atheńczykowie niby (jak tłomaczyli) dalej walczyć nie chcieli, śmieléj już występując, i bramy otwierają i podczas gdy głowy zgoła potracili stronnicy Atheńczyków, w rozmowy z nim wchodzą. Następnie Brazidas po rozejściu się związkowych do miast swych powróciwszy i sam do Korinthu wyprawę na Thracyą przygotowywał, dokąd i na razie zaraz był wyruszył; z Megarejczyków zaś w mieście, po odciągnieniu Atheńczyków do domu, ci wszyscy co zamiary Atheńczyków najgoręcej popierali, wiedząc że byli wypatrzeni natychmiast wysunęli się z miasta, reszta tymczasem ugodziwszy się z przyjaciołmi wygnańców sprowadzają tychże z Pegae, związawszy ich srogiemi przysięgi że nic złego knować nie będą, lecz obmyślać co dla miasta najprzedniejsze. Oni jednakowoż skoro na władzach zasiedli i przegląd zbrojnych uczynili, rozstawiwszy lochy (hufy) wybrali niektórych z przeciwników swoich toż którzy zdawali się najczynniejszymi spólnikani Atheńczyków, mężów około stu, i o tych przymusiwszy lud głos jawny wydać za i przeciw, skoro potępieni zostali, zabili ich, zaczem i kilkowładzczo (oligarchicznie) po największej części urządzili ustawę miasta. I bardzo długi czas ten przez najmniejszą liczbę obywateli utrwalony z burzliwego stan rzeczy utrzymał się.
Tegoż lata gdy Antandros przez Mytilenejan, jako byli umyślili, miała być obmurowaną, dowódzcy haracz wybierających naw Atheńskich Demosthenes i Aristides, znajdujący się około Hellespontu (trzeci bowiem ich towarzysz Lamachos na dziewięciu nawach w Pont (Euxiński) był popłynął) skoro dowiedzieli się o obwarowywaniu miejsca a wydało im się niebezpieczném być, aby plac ten nie stał się tem co Anaeae na Samos, kędy wygnańcy Samijscy osadziwszy się i Peloponnezyanom dopomagali w sprawach morskich sterników przysełając i Samian w mieście w zamieszanie wprawili a zbiegających z niego przyjmowali; taki już zgromadziwszy od związkowych wojsko i popłynąwszy (na miejsce), i w bitwie pokonawszy z Antadros naprzeciw sobie wybiegłych do boju, odzyskują plac znowu. Niedługo potém Lamach który był w Pont popłynął, w Herakleotidzie stanąwszy na kotwicach przy rzece Kalex, utraca łodzie przez ulewę w górnej części kraju powstałą i gwałtownym wód strumieniem nagle stoczoną. Sam przecież z wojskiem pieszo przez krainę Bithyńskich Thraków, którzy siedzą z tamtej strony w Azyi, przedostaje się do Chalkedonu nad otworem Pontu położonego a Megarejczyków osady.
W tém też lecie i Demosthenes Atheńczyków dowódzca z czterdziestu nawami przybywa do Naupaktu, zaraz po odwrocie z Megaridy. Z Hipokratesem bowiem i nim Boeockie sprawy kilku mężów po miastach układało co chcieli przerobić kształt rządów i do ludowładztwa jak Athenczykowie przechylić; a za Ptoiodora mianowicie wygnańca z Theb podwodzeniem te rzeczy między nimi się przygotowywały. Otóż kilku przekupionych miało im poddać Sifae; Sifae zaś są miejscem ponadmorskiem w Thespijskiej ziemi nad Krizejską zatoką. Chaeroneją tymczasem, która do Orchomenu tak zwanego Minyejskiego pierwéj a teraz Boeockiego spółczynszuje, inni znowu z Orchomenu zobowiązali się nakłonić, a Orchomenian wygnańcy spółpracowali najbardziej nad tém, nawet ludzi na żołd przyjęli byli z Peloponnezu; jest przecie Chaeroneja ostatniém miejcem w Boeocyi przy Fanotis, w Fokidzie, to téż i z Fokaeów miało udział kilku w tej zmowie. Atheńczykowie równocześnie mieli Delion zająć, chram Apollona w Tanagrejskiej ku Euboei obrócony, a razem to wszystko w dniu umówionym stać się miało, ażeby wszyscy Bojotowie gromadnie do Delion posiłkować nie mogli, ale do swoich zamieszanych grodów każda tylko dzielnica osobno. A gdyby się powiodła próba i Delion obmurowano, łatwo spodziewali się spiknieni, chociażby i nie natychmiast wznowienia jakie nastąpiły w ustawodawstwach Bocotów, byleby te place trzymali i byle łupionym był kraj a dla poszczególnych otwarte (było) niedalekie schronienie (na przypadek), iż rzeczy przeto nie ostoją się na miejscu, ale że po przyłączeniu się z czasem Atheńczyków do tych co odpadli, gdy siły ich przeciwników będą rozerwane, ułożą je po swojej myśli. Napaść tedy zdradną w ten sposób przygotowywano, a Hipokrates odpowiednią siłą z Miasta do tego opatrzony, kiedy podatna chwila nastąpi, miał ciągnąć przeciwko Boeotom, Demosthenesa tymczasem wyprawił przodem na owych czterdziestu nawach do Naupaktu, ażeby z tamtych okolic wojsko zebrawszy z Akarnanów i reszty sprzymierzeńców popłynął do Sifae jako mających być zdradą wydanemi; także dzień między nimi umówiony zastał w którym mieli równocześnie te rzeczy podziałać. Demosthenes tedy przybywszy na miejsce, i tu Oeniadów i wszystkich przez Akarnanów przyniewolonych do związku z Atheńczykami zastawszy, a sam poruszywszy siły związkowe tych stron wszystkie, pierw przeciwko Salynthiosowi i Agraeom pociągnął i pod moc Atheńczyków podbił, zatem przygotowywał co było potrzeba ażeby przeciwko Sifae, gdy chwila nastąpi, ruszyć naprzód.
Brazidas w tym samym czasie lata ciągnący w tysiąc pięścet hoplitów na wyprawę do Thracyi skoro stanął w Heraklei Trachińskiéj, a na wezwanie przodem (przezeń) wyprawionego do Farzalos gońca do krajowców przychylnych Lakedaemończykom, z żądaniem aby przeprowadzili Brazidasa i jego wojsko (przez Thessalią) stawili się do Melitii w Achaji Panairos, Doros, Hippolochidas, Torylaos i Strofakos sprzymierzeniec gościnny Chalkideów, tedy już puścił się w dalszy pochód. Prowadzili go przecież tak inni z Thessalów jako od Larisy (począwszy) Nikonidas Perdikkasa powierny. Thessalią bowiem już wogóle nie łatwo było przechodzić bez przewodnictwa, a dopieroci jeszcze z bronią toż kiedy u wszystkich jednako Greków podejrzenie ściągało się przechodząc kraj sąsiadów nie wyjednawszy (na to ich) przyzwolenia; Atheńczykom nareszcie lud Thessalów (prosty) zawsze był przychylnym. Tak iż gdyby Thessalowie nie przez osobnych władników (dynastów) więcej jak po równości prawa rządzeni byli obyczajem krajowym nie byłby Brazidas nigdy naprzód postąpił, skoro i teraz ciągnącemu wyruszywszy na spotkanie inni co przeciwnych byli przewodnikom Brazidasa dążności nad Enipejem rzeką opór stawili, i rzucić się nań odgrażali jako na ciągnącego (przez kraj Thessalów) przeciw woli spólności wszystkich Thessalów. Lecz przewodnicy oświadczyli że przeciw ich woli nie przeprowadzą Brazidasa, tylko nadspodziewanie do nich zjawionemu jako gościnni sprzymierzeńcy towarzyszzą. Oświadczył i sam Brazidas że jako ziemi Thessalów i ich przyjaciel przychodzi, i Atheńczykom jako wrogom a nie im (Thessalom) wojnę przynosi, toż że nie wie aby pomiędzy Thessalami a Lakedaemończykami była nieprzyjaźń iżeby wykluczali się z krajów swych wzajemnych, niby też teraz przeciw ich woli naprzód się był posunął (ani boby temu podołał), wszakże prosi aby mu nie tamowali dalszego pochodu. Thessalowie usłuchawszy to oddalili się, Brazidas zaś naglony przez przewodników, zanim większe zawady zgromadzą się po drodze, posuwał się naprzód nie zatrzymując wcale szybkim krokiem. Jakoż w tym dniu, którego z Melitii się puścił, i do Farzalos dobrał się i zaobozował nad Apidanosem rzeką, ztamtąd zaś do Fakion, a ztąd do Paraibija przybył. Z tego miejsca już Thessalów przewodnicy z powrotem odeszli, a Paraibowie Brazidasa jako podlegli Thessalów odstawili do Dion w państwie Perdik kasa, która to mieścina pod Olympem w Macedonii ku Thesalom leży. Tym to sposobem Brazidas Thessalią uprzedziwszy (zawady) przebiegł zanim ktoś do zatamowania mu drogi przysposobił się, i przybył do Perdikkasa i do Chalkidiki. Kiedy bowiem rzeczy Atheńczyków szły pomyślnie, uląkszy się tego tak odpadli od Atheńczyków na pobrzeżach Thracyi jako i Perdikkas, z Peloponezu (Lakedaemończyków) wojsko wyciągnęli dotąd na pomoc, Chalkideowie – mniemając że na nich najprzód rzucą się Atheńczykowie (a oraz pograniczne im miasta nie odpadłe współpodwodziły skrycie), Perdikkas zaś wrogiem (Atheńczyków) wprawdzie nie będąc jawnym lecz zatrwożony także z powodu starodawnych swych zatargów z Atheńczykami a przedewszystkiem pragnący Arrhibaeosa Lynkestów króla do uległości sobie przywieść. Dopomogło im atoli do łacniejszego wyciągnięcia z Peloponnezu wojska, Lakedaemończyków w obecnej chwili niepowodzenie oręża. Gdy bowiem Atheńczykowie napierali na Peloponnes a nie najmniej na Lakedaemończyków ziemię ci spodziewali się odwrócić ich najprędzéj ztamtąd, jeżeli nawzajem uciskać ich będą (w Thracyi) wyprawiwszy do ich związkowych wojsko, zwłaszcza że ci gotowi byli żywić je a przyzwali Lakedaemończyków w celu oderwania się od Atheńczyków. Zarazem téż na rękę było Lakedaemończykom wydalić z kraju pod pozorem niektórych z. Helotów, aby korzystając z okoliczności gdy Pylos było zajęte jakiego zaburzenia nie wzniecili; albowiem[49] i to uczynili z obawy przed ich nieugiętością (σκαιότητα) i mnogą ludnością nieprzerwanie bowiem większość urządzeń Lakedaemończyków zmierzała mianowicie do zabezpieczenia się przeciw Helotom. Tak zalecili żeby ci z Heletów co sobie najwięcej względem Lakedaemończyków przypisują zasług na wojnach, poddali się pod ich (Lakedaemończyków) rozsąd, gdyż pragną ich uwolnić; przez co doświadczali Helotów tylko a sądzili że ci którzyby przed innymi zasługującymi na uwolnienie się mienili, tą podniosłością ducha najskorszymiby okazali się do rzucenia na nich. Skoro więc wybrali w ten sposób do dwóch tysięcy, ci uwieńczyli się i obchodzili świątynie jako oswobodzeni, wszakże Lakedaemończycy nie długo potem uniewidomili ich, a nikt nie dostrzegł jakim trybem każdy z nich zgładzony został. To téż i wtedy skwapliwie z Brazidasem społem sześciuset hoplitów z ludności Helotów wysłali, innych tymczasem wojowników on z Peloponnezu na żołd przyjąwszy wyprowadził. Samego zaś Brazidasa wprawdzie na jego żądanie mianowicie Lakedaemończycy wyprawili, lecz domagali się o niego usilnie już uprzednio Chalkideowie jako o męża uchodzącego w Sparcie za człowieka dziarskiego (δραστήριον) do każdego azardu a skoro wyciągnął po za kraj nieopłaconego Lakedaemończykom. Już to bowiem w pierwszej zaraz chwili sprawiedliwym okazawszy się i umiarkowanym naprzeciwko miastom odciągnął większą ich liczbę od Atheńczyków, już też do zdrady skłaniając mieszkańców zagarniał okolice, tak iż Lakedaemończycy przeto w możność postawieni byli, na przypadek przyszłych układów, do których i przystąpili później, jedne miasta zwracać Atheńczykom a drugie odzyskiwać od nich, a na teraz wojnę w dalekie od Peloponnezu strony odwracali; nareszcie w wojnie w późniejszym czasie po wyprawie na Sicylią nastąpionéj cnota to ówczesna Brazidasa i mądrość, których jedni bezpośrednio doświadczyli drudzy z zasłuchu poznali, najwięcej przyczyniły się do zażegnięcia żądzy w sprzymierzeńcach Atheńskich, aby do Lakedaemończyków się przenieśli. Pierwszy bowiem z ojczyzny wyszedłszy i sławą zajaśniawszy zacności we wszelkich względach, nadzieję mocną pozostawił (utwierdził) w umysłach dotyczących, że i wszyscy inni mężowie Sparty takimi być muszą.
Kiedy więc podówczas przybył Brazidas w okolice Thracyi, Atheńczykowie dowiedziawszy się o tém i Perdikkasa wrogiem swym ogłaszają, osądziwszy go sprawcą tego przechodu (przez Thessalią do Thracyi), i nad tamecznymi związkowymi baczność pilniejszą rozpostarli. Perdikkas zaś natychmiast połączywszy swoje siły z wojskiem Brazidasa z nim społem ciągnie przeciw Arrhibaeowi synowi Bromerosa a Lynkestów Macedońskich królowi sąsiadowi swemu, i w zatargach z nim będąc i pragnąc go zawojować. Lecz kiedy stanął z wojskiem i Brazidasem na wstępie do kraju Lynkos, Brazidas oświadczył że namowami pragnie wprzód udawszy się do Arrhibeosa, zanim przyjdzie do kroków nieprzyjacielskich, starać się uczynić go, jeżeli zdoła, sprzymierzeńcem Lakedaemończyków. Albowiem i Arrhibaeos coś dawał do zrozumienia przez herolda, że gotów jest Brazidasowi jako pośredniemu sędziemu sprawę powierzyć; i Chalkideów posłowie współobecni nasuwali Brazidasowi, żeby nie odejmował Perdikkasowi wszelkiej obawy, aby go potem skwapliwym mieli do zażycia i w własnych sprawach. Zarazem też i coś napomknęli byli takiego wysłańcy od Perdikkasa w Lakedaemonie, jakoby wiele z nimi sąsiednich sobie okolic sprzymierzyć potrafił, tak iż z tego powodu Brazidas więcej bezstronnie rzeczy z Arrhibaeosem pożądał mieć załatwionemi. Atoli Perdikkas odparł że Brazidasa nie na rozjemcę tustronnych nieporozumień sprowadził, ale raczej na niszczyciela wrogów których sam wskaże, i że niesprawiedliwie postępować sobie będzie jeżeli kiedy on (Perdikkas) połowę wojska swoim kosztem żywi sam (Brazidas) Arrhibaeosa sprawę popierać będzie. Jednakowoż Brazidas wbrew woli Perdikkasa nawet poróżniwszy się z nim schodzi się z Arrhibaeosem, i skłoniony przedstawieniami Arrhibaeosa cofnął wojsko przed wkroczeniem do kraju. Perdik kas zaś po tym wypadku trzecią część tylko miasto połowy dawał żywności (na wojsko Lakedaemończyków), uważając się pokrzywdzonym.
W témże też lecie zaraz Brazidas, przybrawszy Chalkideów, przeciw Akanthowi Andriów osadzie nieco przed winobraniem wojował. Akanthianie zaś względem przyjęcia go pomiędzy sobą kłócili się, to jest sprowadzający go powraz z Chalkideami i lud. Jednakowoż z obawy o zbiory jeszcze pozewnątrz będące, nakłonione przez Brazidasa mnóstwo ażeby go samego tylko wpuszczono do miasta i po wysłuchaniu naradzono się (co dalej zrobić), dopuszcza go wreszcie; zaczém stanąwszy wśród tłumu (a nie zbywało mu, jak na Lakedaemończyka, i na wymowie) odezwał się w te słowa.

„Wyprawienie mnie i wojska (tu do was) przez Lakedaemończyków, o Akanthiowie, nastąpiło celem sprawdzenia pobudki którąśmy rozpoczynając wojnę zapowiedzieli Atheńczykom, że dla oswobodzenia Grecyi wojować będziemy; jeżeliśmy zaś po dłuższym czasie (dopiero) przybyli, omyleni w oczekiwaniu od tam toczonego boju (powziętém) wedle którego szybko sami bez narażania was spodziewaliśmy się Atheńczyków pognębić, to niechaj temu nikt nie przygani: teraz bowiem kiedy okoliczności dozwoliły przybywszy, z waszą także pomocą starać się będziem zniweczyć ich. Lecz dziwię się zamknięciu mi bram miasta, tudzież że nie pożądany wam przybyłem! My bowiem Lakedacmończykowie w mniemaniu (będąc) że do związkowych, zanimbyśmy rzeczywiście przybyli, już jako do umysłami przynajmniej nam skłonionych przyjdziemy i że im pożądanymi będziem, i niebezpieczeństwo tak wielkie za nic uważyliśmy przez obcą krainę drogą dni wielu ciągnąc (tu dotąd) i wszelką ochoczość wykazując; wy zaś jeżeliście coś innego mieli w myśli, albo jeżeli przeciwić się będziecie i własnemu swemu oswobodzeniu i reszty Greków, groźnąż byłoby to rzeczą. Nie dosyć bowiem żebyście sami się oparli, ale i z tych do których udałbym się odtąd, mniej łatwo niejeden przyłączałby się do mnie, trudności stawiąc tem że wy do których najpierw przybyłem, i miasto znakomite przedstawiający i za rozumnych obywateli uchodzący, nie przyjęliście mnie; a ja na to nie będę umiał powodu przekonywającego podać, ale zdawać się będzie że albo nieprawą (podejrzaną) wolność przynoszę, albo że jako niedołężny i niesposobny pomścić was naprzeciw Atheńczykom, kiedy was tu najdą, przybyłem. A przecieżci z wojskiem tem które oto prowadzę kiedym posiłkował do Nizaei nie chcieli Atheńczykowie acz w przeważnej liczbie będący zmierzyć się, tak iż nieprawdopodobna aby morskiemu[50] przynajmniej pod Nizaeą (zebranemu) równą mnogość tu naprzeciw wam wysłali. Co do mnie to nie ku złemu, ale ku oswobodzeniu Greków przybyłem dotąd, przysięgami władze Lakedaemończyków zobowiązawszy najuroczystszemi iż zaiste ci których przykłonię im związkowych będą samorządnymi, i oraz przybyłem dotąd nie żebyśmy was jako współtowarzysz ów broni posiadali albo gwałtem albo podstępem zjednanych, ale przeciwnie abyśmy wam ujarzmionym przez Atheńczyków do wybicia się na wolność dopomagali. A zatem pragnę ani sam być podejrzywanym, zapewnienia wżdy dawając najświętsze, ani za mściciela niedołężnego uważanym, lecz żebyście połączyli się ze mną śmiało zaufawszy. A jeżeli kto z osobna przed tym i owym (pomiędzy wami) w obawie oto, ażebym pewnym ludziom[51] nie podsunął rządów w Mieście, ociąga się, to już niechaj najmocniej mi zaufa. Boć nie do współrokoszowania tutaj przyszedłem i sądzę żebym niejasną wielce (wam) wolność przynosił, gdybym ojczystą waszą ustawę usunąwszy albo większość (demokratów) kilku (oligarchom) albo mniejszość wszystkim podjarzmiał. Albowiem uciążliwszemi byłyby te od cudzoziemskich rządów, a my Lakedaemończycy pewnie w nagrodę za trudy nie kupilibyśmy wdzięczności, lecz miasto czci i chwały wymówki raczej; toż zarzuty dla których Atheńczyków wojujemy, sami daleko zjadliwsze od spotykających tych co nie zastawili się cnotą, jawnie ściągnęlibyśmy na się. Podstępem bowiem pokaźnym sromotniej jest dla odznaczonych potęgą chciwości swej dogodzić niżeli gwałtem wszystkim widocznym: to ostatnie bowiem siły uprawnieniem, którą los podał, uderza (przeciwnika), tamto atoli nieprawego umysłu chytrością. Tak ścisłą to oględnością w sporach nawet najwyższej dla nas wagi powodujemy się. Zatem nie moglibyście mocniejszego oprócz przysiąg uręczenia dla siebie wziąść nad uręczenie ze strony tych, którym ich czyny, oświadczeniami ich ważone, konieczne oczekiwanie zapewniają że rzeczywiście korzystnem jest dla was to do czego[52] was wezwali. Jeżeli atoli na takie moje zaręczenia (przecież) nie w możności być oświadczycie się (połączenia się z nami Lakedaemończykami), lecz jako (nam) przychylni uprawnionymi się uważać będziecie bez szkody módz odrzucić ofiarowany z nami związek i (powiecie) że (owa) wolność nie wolną od niebezpieczeństw wam się okazuje, toż że sprawiedliwą jest, (aby) którym podobno przyjąć ją tym ją przynosić, lecz przeciw woli nikogo nie zmuszać; wtenczas ja na świadki bogów i bohaterów krajowych przywołam iż w dobrych zamiarach przychodząc (jednakowoż) nie przekonywam, i ziemię waszą pustosząc usiłować będę gwałt wam zadawać, a już nie będę sądził iż (was) ukrzywdzam, lecz że mam po swej stronie coś i to z dwóch konieczności mocno przemawiającego za sobą, to jest co do Lakedaemończyków ażeby w skutek tej tam waszej przychylności, jeżeli nie przystaniecie do nas, pieniędzmi od was przenoszonemi w haracz do Atheńczyków, poszkodowani nie byli, co do Greków zaś — aby wstrzymywani przez was nie byli od zrzucenia z siebie jarzına. Inaczej bowiem nie właściweby były te usiłowania nasze (aby oswobadzać Greków), ani też obowiązani bylibyśmy my Lakedaemończycy, gdyby o ogólne pewne dobro nie chodziło, niechętnych oswobadzać. Ale też znowu panowania nie pożądamy, lecz odjąć je przeciwnikom (Atheńczykom) kwapiąc się większość snać krzywdzilibyśmy, gdybyśmy przewszystkim samorządność przynosząc na was opierających się temu obojętnie patrzali. Nad tem teraz radźcie zdrowo, a współubiegajcie się z Grekami abyście i pierwsi zapoczątkowali swobodą i niewygasłą sławę zapewnili sobie toż sami własnych spraw nie uszkodzili a całe miasto swe najpiękniejszém mianem ozdobili.“

Brazidas tyle powiedział; Akanthiowie zaś gdy wielu wynurzyło się uprzednio na obie strony, potajemnie zagłosowawszy, już to pociągającemi dowody Brazidasa skłonieni już też obawą o zbiory (na polach) postanowili w większości oderwać się od Atheńczyków, zaczém zobowiązawszy Brazidasa temi samemi przysięgi któremi władze Lakedaemończyków zobowiązały się wyprawiając go, iż zaiste będą samorządnymi sprzymierzeńcy których skłoni dla Sparty, taki wpuszczają wojsko. I niedługo potem i Stageiros Andriów osada współoderwała się. Te oto rzeczy w tém lecie stały się.
Nadchodzącej zasię zimy zaraz na początku kiedy Hippokratesowi i Demosthenesowi dowodzącym Atheńczykami owe ustępstwa (przyrzeczenia) wśród Boeotów poczyniono i miał Demosthenes na nawach do Sifae przybyć na spotkanie Hippokrat zaś do Delion, wskutek uchybienia w dniach w których powinni obaj w pole wyruszyć, Demosthenes pierwéj popłynąwszy do Sifae, mając na nawach Akarnanów i wielu z tamtostronnych związkowych, niczego nie dopina ponieważ wykrytym został zamach przez Nikomacha męża Fokejskiego z Fanotis, który Lakedaemończykom go wydał, a ci Boeotom; nastąpiło więc posiłkowanie wszystkich Boeotów (jeszcze bowiem Hippokrates nie zaczął był równocześnie niepokoić kraju Boetów nie przybywszy na czas) i ubieżeli Sifae i Chaeroneją. Spiskowi téż Boeoccy skoro spostrzegli pomyłkę (wodzów Atheńskich), żadnego ruchu nie wszczęli po miastach. Tymczasem Hippokrates poruszywszy Atheńczyków z całą ludnością, tak samych jako przysiedlców i cokolwiek cudzoziemców było w miejscu, przybywa nareszcie do Delion, kiedy już Boeotowie odstąpili byli od Sifae, i osadziwszy wojsko Delion jął obmurowywać takim trybem, mówię chrain Apollona. Rów do koła całego zakresu świętego i świątyni wykopano, a wyrzut z wykopu usypywano w miejsce muru, daléj pale mimo (wzdłuż) przekopu zabijano w ziemię a winograd wycinany około chramu wplatano między pale, tudzież kamienie zarazem i cegłę z posad domów pobliskich zbierano, i niemi na wszelki sposób wysoko wywodzono obwarowanie. Wieże (baszty) z drzewa wystawiono gdzie właściwe miejsce dla nich okazało się a kaplicy w świątnicy nie zastano żadnej: krużganek bowiem który był zawalił się. Dnia począwszy trzeciego odkąd domu wyruszyli, przez tenże pracowali tudzież przez czwarty i piątego aż do śniadania. Zatém, gdy większość roboty była dokonaną, obóz odcofnął się od Delion na dziesięć stadiów, jakoby z powrotem do domu, i lekkozbrojni też w przeważnej liczbie natychmiast odciągnęli, lecz ciężkozbrojni w szyku stanąwszy odpoczywali; Hippokrates zaś zatrzymujący się jeszcze porozstawiał straże i prac około obmurowania, które jeszcze pozostawały, jak przynależało wykończenia dopilnował.
Boeotowie zaś w dniach tych zbierali się do Tanagry; a kiedy od wszystkich miast przystawili się i dowiedzieli że Atheńczykowie posuwają się ku domowi, podczas gdy inni naczelnicy Boeotów (boeotarchowie), których jest jedenastu, nie przychwalili aby walczono, ponieważ Atheńczykowie nie znajdują się już w Boeocyi (co najwięcej bo na pograniczach Oropii znajdowali się Atheńczykowie, kiedy w szyku bojowym stanęli); wtedy Pagondas syn Aeoladasa boeotarcha (Boeotom naczelniczący) z Theb powraz z Arianthidasem synem Lyzimachidasa, a właśnie (z kolei) naczelnie dowodzący, więc pragnący aby przyszło do bitwy a sądzący że lepiej jest aby narażono się (na azard), powołując poszczególnych wedle lochów (hufów), ażeby gromadnie nie przerzedzali obozu, namawiał Boeotów iść na Atheńczyków i bój stoczyć, odzywając się w te słowa.

„Nie powinno było, o mężowie Boeoccy, nawet na myśl przyjść któremu z nas naczelników że nie właściwą jest z Atheńczykami, skoro ich oto już w Boeocyi nie zastaniemy, rozprawić się bitwą. Boeocyą to bowiem oni z pogranicznej wkroczywszy, mury w niej wybudowawszy zamierzają gnębić, i są przecieżci pewnie wrogami, w któremkolwiek miejscu ich zastaniemy i zkądkolwiek kraj naszedłszy wrogie zagony rozpuścili. Teraz zaś jeśli komu i bezpieczniej tak zdało się być, niechaj zdanie odmieni. Nie dopuszcza bowiem baczna oględność u tych, których inny ziemię nachodzi, co do własnej (ziemi) porówno trwożliwego obliczania się, jak kiedy kto swoją własność posiada bezpiecznie, a większej jeszcze pożądając samorzut drugiego najeżdża. Ojczystym też u nas zwyczajem jest wojsko innoplemienne gdy kraj napadnie, tak w wlasnej jak w dzielnicy swych pobliskich jednako odpierać. Atheńczyków zas którzy nadto graniczą z nami przed wszystkimi innymi odpierać należy. Równowaga bo sil naprzeciw sąsiadom i wolność (niezawisłość) stanowi u każdego ludu, naprzeciw tym tu (Atheńczykom) zasię, którzy nawet nie bliskich (sobie) tylko ale i zdaleka osiadłych kuszą się ujarzmiać, jakżeż nie wypadałoby choć w ostateczne rzucać się zapasy? (a ostrzegający przykład mamy i w naprzeciw mieszkających Eubojczykach i w większości plemion Grecyi, jak to tam u nich jest w domu!) Zatem wiedzieć nam o tém należy. że kiedy z innymi bliskosiedlcy (pograniczni) o kraju odgraniczenia tylko bitwy zwodzą, u nas, jeżeli powalczeni zostaniem, na cały kraj jedna granica zaprawdę[53] już bezsprzecznie zabitą zostanie; wkroczywszy doń bowiem Atheńczykowie, przemocą (wraz) wszystko co nasze posiędą O tyle niebezpieczniejszem jest od innych nasze to z tymi tu ludźmi (Atheńczykami) mimo-mieszkanie (sąsiadowanie). Zwykli też rozzuchwaleni siłą, jako Atheńczykowie teraz, wrodzy, zachowującego się spokojnie i w swojej własnej ziemi tylko broniącego mniej trwożnie najeżdżać, lecz poza granice kraju (swego) naprzeciw wychodzącego na spotkanie toż kiedy pora po temu nawet początkującego bojem, nie tak skwapliwie uciskać. Próbę przecież mamy tego na nich (sprawdzona): pobiwszy ich bowiem w Koroneji, kiedy kraj nasz w rokoszu będący zajęli, długie bezpieczeństwo dla Boeocyi aż do tej chwili zapewniliśmy. Na co pamiętnym, trza starszym pomiędzy nami dorównać swoim dziełom uprzedním, a młodszym, ojców co się podtenczas dzielnymi okazali synom, usiłować nie zawstydzić cnót odziedziczonych, toż zaufawszy bogu, którego chram bezbożnie obmurowawszy zadzierzają wrodzy, że z nami będzie, i ofiarom które nam ofiarnikom pomyślność zwiastują, hurmem (trza nam) uderzyć na tychtam napastników, i pokazać im żeby sobie to czego pożądają na tych którzy im oporu nie stawią napadnięci zdobyli, lecz że od tych, u których przyrodzoną jest chlubą własną ziemię zawsze oswobadzać bojem a ziemi innych nie ujarzmiąć niesprawiedliwie, bez zapasu wprzód ręka na rękę nie odciągną.“

Takie Pagondas Boeotom podawszy rady skłonił do pojścia na Atheńczyków, i z pospiechem ruszywszy poprowadził wojsko; już bowiem i późno było na dzień. Kiedy zaś przysunęli się w pobliże obozu Atheńczyków, osadziwszy swoich w miejscu zkąd dla pagórka (wznoszącego się) w pośrodku (dwóch wojsk przeciwnych) nie widziano siebie wzajem, uszykował i przysposobił jako do walki. Tymczasem Hippokrates znajdujący się około Delion skoro mu doniesiono że Boeotowie naprzeciw ciągną, wyséła do wojska z rozkazem żeby w szyku stanęło, i sam niedługo potém nadbiegł, pozostawiwszy około trzystu konnych około Delion, ażeby zarazem i strażą tu byli gdyby kto nachodził i na Boeotów chwilę upilnowawszy rzucili się wśród boju. Boeotowie zaś przeciwko tym zastępom naprzeciw ustawili wojowników swoich, a kiedy wszystko zdało się w porządku, wynurzyli się ponad pagórek i zajęli stanowiska bojowe w jakich mieli się potykać, ciężkozbrojnych siedm tysięcy około a lekkozbrojnych ponad dziesięć tysięcy, jazdy zaś tyiąc i tarczowników (peltastów) pięciuset. Zajmowali wżdy prawe skrzydło Thebanowie i współczynszujący do nich, w środek zaszli Haliartowie, Koronaeowie, Kopaeowie i reszta ludności z okola jeziora[54]; lewe nareszcie skrzydło trzymali Thespiowie, Tanagraeowie i Orchomeniowie. A po obu skrzydłach była jazda i lekkozbrojni. Toż w dwadzieścia pięć tarczy na głąb (od czoła) uszykowani byli Thebanie, inni zaś jak u których właśnie wypadło. Takie więc Boeotów przygotowanie było i uładowanie do bitwy; u Atheńczyków zasię hoplitowie po ośmiu od czoła na cały obóz ustawili się, a wyrównywali liczbą przeciwnikom, toż jazda po obu skrzydłach. Lekkozbrojnych atoli dostatnio (έκ παρασκευής) uzbrojonych ani wtenczas nie było tutaj ani nie miało ich Miasto; którzy zaś współwtargnęli (do Boeocyi) lekkozbrojni acz o wiele liczniejsi od przeciwniczych, i bez rynsztunku w wielkiej liczbie potowarzyszyli ile ogólnej wyprawie przez cudzoziemców obecnych i mieszczan podjętej, i jak na razie zaraz ruszyli ku domowi tak i nie znaleźli się do boju jak tylko w szczupłej liczbie. Kiedy zatem zwarły się w szykach zastępy i już miano uderzyć na siebie, Hippokrates wódz przebiegając obóz Atheńczyków zagrzewał ochotę i tak przemawiał.

„O Atheńczykowie! w krótkiej chwili czasu zamyka się moja zachęta, wżdy równa moc jej dla serc dzielnych toż przypomnienie ona wyraża raczej jak przykaz. Niechaj żaden z was nie dopuści do duszy myśli że tak ogromnego niebezpieczeństwa, dla tego że na obcej ziemi spotykając i silom naszym obce, w tył nie odrzucimy. Na ziemi bowiem wrogów o całość własnej rozprawiać się będziem: a jeżeli zwyciężym, przenigdy już wam odtąd Peloponnezyanie, pozbawieni jazdy Boeotów, nie wtargną do kraju, ale jedną walką i tamtę przywłaszczycie i tentu pewniej oswobodzicie. Ruszcie więc na nich odpowiednio i Miasta chwale, którem każdy jako ojczyzną pierwszą wpośród Greków się szczyci, i ojców, którzy tychtu wrogów w bitwie pokonywając pod Myronidasem w Oinofytach Boeocyą kiedyś posiedli.“

Kiedy tak zagrzewał swoich Hippokrates, i aż do środka obozu posunął się lecz dalej już nie wydążył, Boeotowie, których upomniał także w krótkości i tutaj Pagondas, zanuciwszy paean popędzili naprzód z pagórka. Popędzili im naprzeciw i Atheńczykowie i starto się w biegu. Wszakże obydwóch obozów kończyny nie przyszły (do walki) na rękę, ale to samo obie spotkało, to jest wód potoki powstrzymały je. Reszta atoli gwałtowną bitwą i prąc tarcz na tarczę zawzięła się po obu stronach. Zatém lewe skrzydło Boeotów i aż do środka pokonywali Atheńczykowie, a nacisnęli tak resztę tutaj jako mianowicie Thespiów. Gdy bowiem ustąpili obok nich uszykowani, Thespiowie okluczeni w drobnéj przestrzeni, łamiąc się ręka w rękę wycięci zostali; nawet niektórzy z Atheńczyków skutkiem owego okluczenia pomięszani w szykach zapoznali i ubili kilku ze swoich. Zastep więc Boeotów tutaj postawiony pokonany został i do potykającego się pierzchnął; tymczasem prawe skrzydło, gdzie Thebanowie stali, przemagało Atheńczyków, i ci odepchnąwszy najprzód drobne oddziały zatem już parli Atheńczyków. Wtém złożyło się że kiedy Pagondas obesłał dwa hufy jeźdzców skrycie około pagórka, ponieważ naciskane było lewe skrzydło Boeotów, i gdy ci ukazali się na wzgórzu niespodzianie, zwyciężające Atheńczyków skrzydło rozumiawszy że to inne wojsko nadciąga w trwogę podane zostało; i tak tedy po obóch stronach (skrzydłach) już tak w skutek téj oto niespodzianki jaki w skutek parcia przez Thebanów (piechotę) i jazdę odrywającą je od zwycięskiego dotąd skrzydła, całe wojsko Atheńczyków pierzchać zaczęło. Owoż jedni do Delion i do morza rzucili się, drudzy na Oropos, inni na Parnes górę, tamci nareszcie gdzie każdy poszczegółowo miał nadzieję ocalenia się. Boeotowie zaś ścigający zabijali, a mianowicie jazda tak ich jak Lokryjska, przybyła na pomoc właśnie z nastąpionym pogromem; gdy jednak noc zachwyciła walczących, większość uciekających uratowała się. Dnia następnego schronieni do Oropos i do Delion załogę pozostawiwszy (trzymali je[55] bowiem jednakowoż jeszcze) powrócili morzem do domu. A Boeotowie pogromnik wystawiwszy i swoich zebrawszy poległych, trupów zaś nieprzyjaciół złupiwszy, zatem załogę zostawiwszy, cofnęli się do Tanagry i zasadzali się szturm przypuścić do Delion. Tymczasem herold z Athen jadący po poległych spotyka w drodze herolda Boeockiego, który go zwróciwszy oświadczeniem że nic nie wskóra zanim on sam nie będzie znowu z powrotem (do swoich), stawiwszy się zatem przed Atheńczykami wypowiedział zażalenia od Boeotów: iże nieprawie postąpili sobie przekraczając ustawy Greków: u wszystkich bowiem (mówił) przyjęte żeby napadający ziemię drugich świętych miejsc w niej będących nie tykali, Atheńczykowie atoli Delion obmurowawszy osadzili się w niém, i co tylko ludzie w świeckich zakresach czynią to tamże się dzieje, toż wodę która była nietykalną dla Boeotów wyjąwszy aby przy ofiarach jej używać na obmywanie rąk, wyciągają wiadrem i do pospolitej potrzeby obracają; tak iż w imieniu bożka jako swojém Boeotowie, przyzywając współdzierzących chram święty daemonów i Apolla, rozkazują Atheńczykom zabrawszy swoją własność wynieść się z zakresu poświęconego. Na takie wezwanie herolda Atheńczykowie wysławszy do Boeotów swojego herolda oświadczyli że ani nie znieważyli w czémkolwiek chramu boga ani następnie własnowolnie go ukrzywdzą; ni bo też zgoła nie wkroczyli do niego w tym zamiarze, ale ażeby z niego raczej ich krzywdzących odpierali. Prawem zaś jest u Hellenów, mówili dalej, aby u których jest moc nad poszczególną ziemią czy to rozciąglejszą czy szczuplejszą, tych władzy i święte miejsca w tejże zawsze podlegały, obrzędami pielęgnowane ale jakiemi prócz zwykłych zdolni są czcić je i zdobywcy. Albowiemci i Boeotowie i większość innych ludzi, którzy kolwiek wyruszywszy kogo przemocą zadzierzają jego ziemię, obce świętości zrazu pod moc zagarnąwszy jako własne zatém posiadają. I sami (Atheńczykowie) więc gdyby potrafili byli dalej się w kraju Boeotów rozciągnąć, ten przybytek zdobyczy zatrzymywaliby pewnie; a teraz w której części są, z téj dobrowolnie jako z swojej własności nie ustąpią. Wodę też świętą tylko koniecznością znagleni naruszyli, której (konieczności) sami przez swawolę nie przyczynili sobie, ale Boeotów pierwéj do kraju Atheńczyków przybyłych odpierając, gwałtem zmuszeni zostali do tego użytku. Wszystko zaś, przypuścić można, wojną lub inném niebezpieczeństwem wymuszone na człowieku przebaczenie niejakie zyskuje nawet u boga. Albowiem i poniewolnych zbrodni uchroną są ołtarze, i miano prawołomstwa brojącym nie z konieczności nadano, a nie coś z przygodnych rzeczy w nieodzownej potrzebie pozwalającym sobie. Co do poległych znowu, to ofiarujący się (Boeotowie) ich w zamian za święte miejsca[56] powrócić, daleko niepobożniejszymi okazują się niżeli odmawiający (Atheńczykowie) to co poświęconym miejscom nie przystoi brać w darze. Owoż domagali się Atheńczykowie (przez usta herolda) aby im Boeotowie bez ogródki oświadczyli że zgadzają się na to, aby (Atheńczykowie) nie oddalając się z kraju Boeotów (boć i nie znajdują się już na ziemi onychże ale na tej którą orężem zdobyli) lecz wedle ojczystych zwyczajów pod uręczeniem przymierza, swoich poległych zebrali. Na to odpowiedzieli Boeotowie, żeby Atheńczykowie jeśli się w Boeocyi znajdują, wydalili się z ich ziemi zabierając co do nich należy, jeżeli zaś znajdują się w ziemi własnéj, żeby sami postanowili, co czynić wypada; a rozumieli Boeotowie że Oropia, na któréj granicach owym zmarłym w stoczonej bitwie poledz wypadło, wedle uległości wprawdzie należy do Atheńczyków, lecz żeby ci przeciw ich woli nie mogli poległych swoich gwałtem unieść; ni też chcieli zawierać przymierze o dzielnicę do nich przecież, wedle wyrażenia się Atheńczyków, n a leżącą; nareszcie (rozumieli) że trafnie rzecz oznaczyli odpowiadając „żeby (Atheńczykowie) z ich ziemi wydalając się zabrali także to czego zwrotu się domagają.“
Herold Atheńczyków odebrawszy taką odpowiedź powrócił z niczem. Tymczasem Boeotowie natychmiast sprowadziwszy z Meliejskiéj zatoki kopijników i procarzy toż posiłkowani przez Korinthian z dwiema tysiącami hoplitów przybyłych po bitwie tudzież i przez załogę Peloponnezyan wybiegłą z Nizaei powraz z Megarejczykami, pociągnęli na Delion i uderzyli na warownię, tak innego sposobu spróbowawszy jako i machinę przeciw niéj podprowadzili, która połamała mury, tego rodzaju. Tarcicę ogromną na dwoje w podłuż przepiłowawszy wydrążyli całą, i spoili znowu dokładnie obie połowy jakby fletnią, zatém u jednéj kończyny kocioł zawiesili na łańcuchach a tulej żelazną miecha kowalskiego z otworu tarcicy (wydrążonéj) do kotła naginającą się spuścili, toż obito jeszcze żelazem tarcicę na długą część drzewa. Podprowadzili zatém machinę z daleka na wozach do muru, kędy najwięcéj z winogradu i drzewa się składał; a kiedy przybliżyli ją, ogromne dmuchaczki zatknąwszy do kończyny tarcicy od strony oblegających będącéj, jęli dąć w środek. Powietrze tedy idąc ściśniętym otworem do kotła, zawierającego i węgle rozżarzone i siarkę i smołę, płomienie roznieciło wielkie i podpaliło mur, tak iż już nikt na nim nie dostał, ale porzuciwszy wszystko uciekło a warownia tym sposobem zdobytą została. Z załogi jedni polegli, dwustu zaś wzięto w niewolę. Innych wszystkich atoli mnóstwo na łodzie wskoczywszy powróciło do domu.
Kiedy tak Delion siedmnastego dnia po bitwie wzięte zostało, a herold od Atheńczyków nic nie wiedzący o tém co zaszło przybył niedługo potem znowu względem poległych, oddali ich Boeotowie i już nie tak samo odpowiedzieli. Zginęło Boeotów w bitwie nieco mniej pięciuset, Atheńczyków zaś nieco mniéj tysiąca i Hippokrates wódz, lekkozbrojnych zaś i gawiedzi obozowej wielka liczba.
Po bitwie powyższej i Demosthenes nieco późniéj, kiedy mu w owczesném popłynięciu owa zamówiona napaść na Sifae nie powiodła się. mając wojsko na nawach złożone z Akarnańskich, Agrejskich i Atheńskich czterystu hoplitów, wylądował na ziemię Sikyońską. Lecz zanim wszystkie łodzie nadpłynęły do brzegu, z pomocą pospieszywszy Sikyonowie tych co już na ziemię byli wystąpili zwrócili i ścigali aż do naw, i jednych ubili drugich żywcem ujęli. Zatem pogromnik wystawiwszy trupów pod uręczeniem słowa oddali.
Poległ także Sitalkes Odryzów król pod te sanie dni co wypadki przy Delion zaszły, na wyprawie przeciwko Triballom pokonany w bitwie. Seuthes zaś syn Sparadoka a bratanek jego wstąpił na królestwo Odryzów i reszty Thracyi, nad którą panował i tamten.
Téjże saméj zimy Brazidas ze związkowymi Thrackimi pociągnął na Amfipolis, osadę Atheńczyków nad rzeką Strymonem. Miejsce zaś to na którém teraz miasto stoi próbował dawniej już Aristagoras Milezjanin uciekający przed królem Dariuszem osiedlić, ale przez Edonów wyparty został, zatem więc Atheńczykowie w lat trzydzieści i dwa później, osadników tak z pomiędzy siebie samych jako każdego chętnego tamże wysławszy (próbowali osiedlić), którzy (atoli) wycięci zostali pod Arabeskiem przez Thraków. Wszakże znowu w roku dwudziestym dziewiątym potém przybywszy Atheńczykowie pod Hagnonem synem Nikiasza jako założyciel osady wyprawionym (przez rząd atheński), wygnali Edonów i osadzili tę okolicę, którą dawniej Dziewięciu drogami nazywano. Wzięli się zaś do tego dzieła wyruszając z Eïonu, które sami posiadali jako plac handlowy przy ujściu rzeki nad morzem, dwadzieścia pięć stadiów odległy od teraźniejszego miasta, które Amfipolis[57] przezwał Hagnou, ponieważ z dwóch stron opływa je Strymon a murem długim od rzeki (jednego ramienia) do rzeki (drugiego ramienia) odgrodziwszy na okół widne ku morzu i ku stałemu lądowi zbudował. Przeciwko temu to więc grodowi Brazidas ruszywszy z Arnów w Chalkidice ciągnął z wojskiem. I przybywszy około wieczora do Aulonu i Bromisku, kędy Bolbe jezioro wchodzi do morza, i powieczerzawszy szedł dalej nocą. Zima zaś była i nieco śnieżyło; to też tém więcej pospieszał, pragnąc zejść znienacka Amfipolitan, z wyjątkiem zdrajców. Znajdowali się bowiem w mieście i Argiliów mieszkańcy (a są Argiliowie Andrian osadnikami) i inni którzy w porozumieniu byli z Brazidasem, jedni przez Perdikkasa namówieni, drudzy przez Chalkidejczyków. Najbardziej przecie Argiliowie i w pobliżu mieszkający przy Amfipolis a przez wszystek czas Atheńczykom podejrzani i na plac ten czychający, skoro pora na rękę im przyszła i Brazidas się zjawił, już to i obrabiali od dawnego czasu współosiadłych w mieście têm swoich plemienników aby poddać Amfipolis, już też wtedy przyjąwszy Brazidasa do miasta i oderwawszy się od Atheńczyków, w owej nocy wyprowadzili wojsko przed jutrznią na most na rzece. Owoż odległość Amfipolis większa jest jak przestrzeń tego przejścia (mostu), i nie schodziły jeszcze od opasania Miasta mury jak teraz (nadół), tylko słaba jakaś straż tu stała którą pogwałciwszy łacno Brazidas to zdradą w mieście popierany, to zamiecią zimową i nadspodzianym swym napadem, przeszedł przez most, i posiadłości pozewnętrzne mieszkańców Amfipolitańskich na całą okolicę natychmiast zagarnął. Ponieważ zaś ta przeprawa jego niespodzianie dla tych co w mieście nastąpiła, a wielu pozewnątrz osiadłych częścią schwytanych zostało częścią do murów zbiegli, wielkie zamieszanie powstało wśród Amfipolitanów, ile niedowierzających samym sobie. Toż powiadają, że gdyby był Brazidas nie dopuścił do rabunku zwrócić się wojsku ale natychmiast postąpił na miasto, zdaje się iżby je był zdobył. Teraz on przecię osadziwszy wojsko w miejscu rozpuszczał zagony po zewnętrznej okolicy, a kiedy ze strony tych co w grodzie żadnych kroków nie przedsiębrano jakich oczekiwał, zachowywał się bezczynnie; tymczasem przeciwnicy stronnictwa Spartańskiego, wymógłszy na tłumie ażeby nie zaraz otworzono bramy, wyprawiają z Eukleesem wodzem, który z Athen wysłany znajdował się w mieście jako strażnik (na straży) tego placu, poselstwo do drugiego dowódzcy (Atheńskiego) wojska w Thracyi, Thukydidesa syna Olorosa, co te wypadki oto spisał, znajdującego się około Thazos (jest zaś ta wyspa Pariów osadą, oddalona od Amfipolis na pół dnia najwięcej żeglugi) wzywając ażeby im przybywał na pomoc. Owoż Thukydides na tę wiadomość co żywo z siedmiu nawami które właśnie miał przy sobie wypłynął, a pragnął dobić przedewszystkiem do Amfipolis, zanimby w oporze nieco zwolniała, jeśli zaś nie, Eïon przynajmniej ubieżeć. W tym czasie atoli Brazidas lękający się i posiłkowania naw od Thazos, i dowiadujący że Thukydides posiada prawo wyzyskiwania kopalni złota w tej stronie Thracyi położonych i z tego powodu do najbogatszych lądowców się liczy, kwapił się wprzód, gdyby zdołał, zająć miasto, ażeby za przybyciem Thukydidesa lud Amfipolitan, podniesiony nadzieją iz tenże z pomocą od morza i inną z Thracyi zebraną zasłoni go, już nie był skłonnym do poddania się. Zatém łagodną ugodę ułożył którą kazał Amfipolitanom obwołać przez herolda tej treści, że z Amfipolitan i Atheńczyków w grodzie każdy chcący w posiadaniu swojéj (nietkniętéj) własności w równych i jednakich prawach udzielnicząc pozostać może na miejscu, a kto nie chce, oddalić się zabierając co jego w dniach pięciu. Tutaj większość usłyszawszy warunki zaburzyła się w zdaniach swoich, ile że ludność obywatelska w szczupłej cząstce tylko z Atheńczyków, a w przeważnej liczbie z pomięszanych plemieńców składała się. Także z pojmanych pozewnątrz dużo powinowatych w murach się znajdowało; więc to co ogłosił herold w przymierzeniu do trwogi swojej za sprawiedliwe uważali: Atheńscy mieszkańcy dla tego żeby radzi byli z miasta się wydostać, a sądzący że nie jednako (już wtenczas) zagrażałoby im niebezpieczeństwo i oraz nie oczekujący pomocy tak prędko, inna znowu wszystka tłuszcza i praw swoich w mieście już odtąd nie porówno pozbawioną się widząc i od zagłady nad spodziewanie uwalniając. Tak iż gdy przyjaciele Brazidasa w mieście pracowali nad tém i już bez ukrywania się dobroczynność warunków tłumaczyli, skoro i tłum już widzieli skłonionym a obecnego Atheńczyków wodza nie słuchającym więcej; przyszła do skutku ugoda i przyjęto (do miasta) Brazidasa pod warunkami które obwieścił przez herolda. I tak ci tu miasto w ten sposób poddali, a Thukydides z nawami tegoż dnia późno przypłynął do Eïon. Owoż Amfipolis Brazidas dopiero co zajął, a Eionu zdobycie tylko noc przegrodziła; bo gdyby nie były zaposiłkowały nawy z pospiechem, z nastaniem jutrzni znajdowałoby się i to miejsce w jego ręku. Zatem Thukydides rzeczy na Eion opatrzył tym trybem ażeby tak natychmiast, gdyby Brazidas naszedł, jak na później zabezpieczoném było, przyjąwszy do siebie wszystkich co z górnego grodu (z Amfipolis) spowodowani byli wywędrować zastrzeżeni umową z Brazidasem zawartą; tymczasem Brazidas na Eïon i rzeką na wielu statkach nagle napłynąwszy, iżali wystającą kończynę lądu od muru osadziwszy nie potrafi opanować wpływu do rzeki, i lądem zarazem popróbowawszy, na obu punktach niepowodzenia doznał, zaczém powrócił do umocowania spraw w Amfipolis. Wnet i Myrkinos mu się poddał Edonijskie miasto, po zabiciu Pittaka Edonów króla przez {{Roz|synó}w Goaxisa i Brauro żonę jego, i Galepsos nie długo potem i Oixyme; są to zaś Thazjan osady. Przybyły też zaraz po wzięciu miasta Perdikkas dopomógł Brazidasowi do tych zdobyczy.
Zajęcie Amfipolis Atheńczyków w wielką trwogę wprawiło, zwłaszcza że miasto to korzystném było dla nich tak z powodu drzewa okrętowego które ztamtąd sprowadzali jako dla przychodów pieniężnych z niego, tudzież że aż do Strymonu otwarte teraz było dla Lakedaemończyków pod przewodem Thessalów przejście do ich związkowych: tymczasem gdyby Lakedaemończycy nie byli panami mostu, ponieważ od górnego miasta (lądu) rzeka wielkie jezioro na długą przestrzeń tworzy, od strony zaś ku Eion trójrzędowcami byliby strzeżeni przez Atheńczyków, nie byliby może oni potrafili posunąć swych zdobyczy dalej naprzód; teraz atoli to (posuwanie się naprzód) łatwem już uczynione Lakedaemończykom uważali Atheńczykowie. Także o swych tamecznych związkowych byli w obawie, aby się nie oderwali. Brazidas bowiem tak w innych względach umiarkowanym się okazywał, jako w mowach wszędzie oświadczał że do oswobodzania (od jarzma Athenczyków) Hellady wysłanym został. A miasta uległe Atheńczykom dowiadując się o wzięciu Amfipolis i o tém co im ofiarują Lakedaemończycy, tudzież o łagodności Brazidasa, jak najmocniéj podżegnięte zostały do wznowień, i przez heroldów słały skrycie do Brazidasa, żeby tylko nadchodził, pragnąc na wyścigi jedno przed drugiem odpaść od Atheńczyków. Bo i bez niebezpieczeństwa rzecz im się zdawała, oszukującym się co do siły Atheńczyków o tyle o ile ta wielką się następnie wykazała, więcej zaś nie jasném pragnieniem powodującym się jak oględnością dobrze ugruntowaną, ponieważ zwykli ludzie to, czego pożądają, nadziei nieopatrznej poruczać, a co sprzeciwia się ich pragnieniom rozumkowaniem bezwzględném odpychać. Zarazem też świeże Atheńczyków klęski w Boeocyi a pociągające acz nie istotne rozpowiadania Brazidasa, jako pod Nizaeą wojsku jego tylko samemu Atheńczykowie nie chcieli dać pola, wzbijały w śmiałość i ufność związkowe (dotąd Atheńczyków tutaj) miasta, że nikt pewnie przeciwko nim więcej posiłkować nie będzie. Co atoli najwalniejszą, dla powabu jaki się zamykał w rzeczy na razie, toż ponieważ poraz pierwszy zapału Lakedaemończyków kipiących wojenną ochotą mieli być świadkami, narażać się na wszelki sposób gotowymi byli. To wszystko wymiarkowawszy Atheńczykowie, załogi ile się dało w szczupłości czasu i wśród zimy, rozesłali do miast, a Brazidas natarczywie w Lakedaemonie o wyprawianie nowego wojska nastawał i sam na Strymonie budowę trójrzędowców przysposabiał. Wszakże Lakedaemończycy częścią dla nienawiści pierwszych mężów w mieście ku Brazidasowi nie usłużyli jego żądaniom, częścią też dla tego że bardziej pragnęli odzyskać więźniów swych z Sfakterji i wojnę całkiem zakończyć.
Téjże też zimy Megarejczykowie długie swe mury, które Atheńczykowie trzymali, odzyskawszy zburzyli do gruntu, a Brazidas po wzięciu Amfipolis ze związkowymi ciągnie przeciwko tak zwanej Akte. Ta Akte poczyna się od przekopu Króla (Xerxesa)[58] w środku[59] podniesiona poziomem, a wysokie jéj pasmo gór Athos schodzi w Aegejskie morze. Miasto zawiera Sane Andrjan osadę ponad samym przekopem, ku morzu Eubojskiemu zwróconą, inne nadto Thyssos, Kleonae, Akrothous, Olofyxos i Dion: które zamieszkane są przez pomięszane szczepy barbarów dwóch języków (greckiego i barbarzyńskiego), i nieco Chalkidickiego plemienia na niej się znajduje, najwięcej atoli plemion Pelasgijskich, którzy (Pelasgowie) i na Lemnos niegdyś i w Athenach jako Tyrzenowie osadzili się, dalej Bizaltyckie, Krestonickie plemiona i Edonowie jeszcze; po drobnych zasię mieścinach oni siedzą. Owoż większość tych ludów przystała do Brazidasa, Sane tylko i Dion oparły się, to też ich krainę zaległszy wojskiem pustoszył. Kiedy jednakowoż nie poddali się (głuchymi byli na wszelkie oświadczenia) Brazidas wraz ciągnie przeciw Toronie Chalkidickiej, trzymanej przez Atheńczyków; a kilku ludzi ztamtąd przyzywało go, oświadczając gotowość miasto mu poddać. Toż przybywszy za nocy jeszcze i około świtu z wojskiem osadził się naprzeciw świątyni Dioskurow[60], która oddalona od miasta trzy około stadia. Baczność tedy reszty miasta Toronaeów i Atheńczyków załogujących wewnątrz omylił; lecz współdziałający z nim wiedząc że przybędzie, wyszedłszy mu potajemnie naprzeciw w kilku ludzi, pilnowali chwili skoro się zbliży, a gdy spostrzegli że już jest, wséłają do swoich w grodzie w bojowe może opatrzonych mężów lekkozbrojnych siedmiu (tylu tylko bowiem z mężów dwudziestu pierwiastkowo wyznaczonych nie ulękło się wnijść; a przywodził in Lyzistrat z Olynthu), którzy przemknąwszy się przez mur ku morzu i omyliwszy baczność załogi na najwyższej strażni osadzonej ponieważ miasto zbudowane było pod pagórek, i wdrapawszy na basztę załogę ubili a bramkę od Kanastraeon wysadzili. Brazidas tymczasem z resztą wojska zachowywał się spokojnie nieco bliżej (ku miastu) przysunąwszy, lecz stu peltastów wysłał przodem, ażeby jak tylko które bramy się otworzą i znak podniesiony zostanie który umówiono, pierwsi wpadli do grodu. Ci gdy czas uchodził (bez żadnego z miasta znaku) dziwiąc się, powoli przysunęli się w pobliże miasta niedostrzeżeni; lecz spiskowi Toronaeowie z wnętrza (miasta) przygotowujący rzeczy powraz z tymi co do niego weszli, skoro ową bramkę wysadzili i bramy do rynku wiodące przerąbaniem belki zakładowej rozwarli, najprzód (ową) bramką kilku zewnątrz miasta oprowadzając wpuścili, ażeby od tyłu i z obóch stron mieszkańców grodu o niczem nie wiedzących z nienacka przerazić, zatem i znak ogniowy, jak ułożono, podnieśli, i przez bramy do rynku resztę już peltastów do środka wpuścili. Brazidas ujrzawszy hasło pobiegł pędem, poruszywszy wojsko które krzyk podniosło wszystko razem i przestrachem wielkim mieszkańców w mieście napełniło. Owoż jedni bramami natychmiast wpadli, drudzy po belkach czworobocznych, które przypadkiem przy murze zapadłym i właśnie naprawianym leżały do podźwigania kamieni. Brazidas z głównym zastępem natychmiast do górnej części i do wyżyn miasta się zwrócił, pragnąc z gruntu i stanowczo je zdobyć; reszta zaś tłumu po wszystkich stronach jednako rozbiegła się. Większa część Toronaeów w czasie zdobywania grodu o niczem nie wiedząc kupiła się bezładnie, lecz spiskowi i ci którym ta zmiana do serca przypadała wraz z tymi co wkroczyli porozumieli się. Atheńczykowie tymczasem (a spało oto na rynku ich ciężkozbrojnych około pięćdziesięciu) skoro spostrzegli co się dzieje, częścią polegli w ręcznym boju z napadającymi, z reszty zaś jedni pieszo drudzy na dwóch nawach stojących na straży, ucieczką ocalili się do warowni Lekythos, którą sami zajęli byli, a która znajdowała się na najwyższym punkcie miasta ku morzu, odosobniona na waskim przesmyku lądu. Uciekło i z Toronaeów do nich cokolwiek im sprzyjało. Kiedy zatem już rozedniało a miasto stanowczo zajęte było przez Brazidasa, tenże Toronaeów z Atheńczykami zbiegłych zawezwał ogłoszeniem ażeby, któren z nich chce, powróciwszy do swego mienia, bez trwogi żył w grodzie, lecz Atheńczykom przez drugiego herolda nakazał wyjść z Lekythos pod uręczeniem bezpieczeństwa i zatrzymując co do nich należy, ponieważ ta warownia, mówił, należy do Chalkidejczyków. Atheńczykowie przecież wzbronili się twierdzy opuścić, a zażądali zawieszenia broni na jeden dzień aby mogli swoich poległych pochować. Brazidas przyzwolił na dwa. W tych i on domy (twierdzy) pobliskie obwarował i Atheńczykowie twierdzę. Toż zebranie Toronaeów uczyniwszy wynurzył się podobnie jak do mieszkańców w Akanthos: że nie byłoby sprawiedliwie, aby ci co się z nim o poddanie miasta porozumiewali za gorszych obywateli lub zdrajców uważani byli (ani bo ku ujarzmieniu swoich ani pieniędzmi przekupieni to uczynili, ale dla dobra i swobody miasta), a ci co nie mieli w tém udziału gdyby mniemali iż nie dostąpią tych samych korzyści: nie przybył tu bo wiem on na zgube ni miasta ni kogokolwiek pojedyńczego. Wezwanie też przez herolda (mówił daléj) uczynił do schronionych do Atheńcyków właśnie dla tego, że nie uważa ich za gorszych obywateli przeto że przyjaciołmi są Atheńczyków; ni téż pewnie oni sami poznawszy lepiej Lakedaemonczyków równie niekorzystnie (jak teraz) o nich sądzić będą, ale owszem, im sprawiedliwiéj (niż Atheńczykowie) sobie poczynają, tém przychylniejszymi się dla nich staną a teraz przez nieświadomość tylko (tego) trwodze obłąkać się dali. Wszakże wszystkim tak się sposobić (umysłami) nakazywał aby na przyszłość wiernymi pozostali sprzymierzeńcami Lakedaemończyków, a że za to już w czem odtąd wykroczą odpowiedzialnymi będą; co do dawniejszych atoli rzeczy, to nie oni (kończył) Lakedaemończyków obrazili ale raczej obrażeni byli przez innych przemożniejszych (Atheńczyków), że więc wyrozumiewa im się jeżeli nieco oporu stawili. To więc wypowiedziawszy Brazidas i umysły ośmieliwszy, po upływie zawieszenia broni napady rozpoczął na Lekythos; a Atheńczykowie odpierali je z ladaszczej twierdzy i z domów opancerzeniami (blankami) opatrzonych. Owoż przez jeden dzień odbili Lakedaemończyków; następującego atoli, gdy machinę mieli zatoczyć przeciwko nim nieprzyjaciele, z której ogień ciskać zamierzali na drewniane otarasowania, i gdy już przysuwało się wojsko, tam kędy mniemali że niezawodnie przyprą machinę Lakedaemończycy a miejsce było najłacniejsze do zdobycia, wieżę drewnianą na jednym z budynków ku obronie wystawili, i wody wiadra mnogie toż fasy na nią wnieśli i głazy ogromne, nareszcie ludzi mnogo tamże powchodziło. Lecz budynek zbytnio obciążony nagle załamał się, wżdy wielkim łoskotem swoim blisko stojących i patrzących na to Atheńczyków zasmucił więcej niż przestraszył, tymczasem w oddaleniu znajdujący się, a mianowicie najodleglejsi, rozumiawszy że w tym punkcie (od téj strony) zdobytym już został plac, ucieczką do morza i na nawy rzucili się. Brazidas gdy spostrzegł ich opuszczających opancerzenia i co się dzieje widząc, przypadłszy z wojskiem natychmiast twierdzę bierze, a wszystkich których jeszcze w niej zastał pozabijał. Owoż Atheńczykowie na łodziach i nawach tym sposobem wyniósłszy się z placu do Palleny przeprawili się; Brazidas zaś (jest bowiem w Lekythos świątnica Atheny a ogłosił był także przez herolda (Brazidas), kiedy zabierał się do miotania ognia, że pierwszemu co wstąpi na mury da w nagrodzie trzydzieści min srebra) przeświadczony że innym jakimś trybem jak ludzkim zdobycie spośredniczone zostało, owe trzydzieści min bogini ofiarował do świątyni a Lekythos zburzywszy i wyprzątnąwszy na zakres poświęcony poślubił Athenie. Zatém przez resztę zimy które trzymał okolice urządzał a innym zasadzki stawiał, a po zimy upływie ósmy rok skończył się tej wojnie.
Lakedaemończycy przecie i Atheńczykowie razem z wiosną nadchodzącego lata zaraz rozejm uczynili na rok cały, w przekonaniu będąc Atheńczykowie, że Brazidas nie oderwie im więcej jeszcze okolic zanim się (lepiéj) przysposobią w pokoju, tudzież, gdyby dogodnie im z tém (z pokojem zawartym) było, ażeby i co do reszty spornych punktów ugodzić się zupełnie;[61] Lakedaemończycy zaś sądząc Atheńczyków w obawie o to, czego istotnie się ulękli, tudzież że z nastąpieniem przerwy klęsk i ucisków mocniéj zapożądają, doświadczywszy jej błogości, pojednać się i powróciwszy im owych mężów zabranych pokój uczynią na czas daleko dłuższy. Mężów bowiem owych usilniej (teraz) pragnęli odzyskać, kiedy Brazidasowi jeszcze szczęście służyło; i czekało ich rzeczywiście, gdyby Brazidas dalej był posunął swe zdobycze i równowagę potęg utwierdził, żeby byli tamtych utracili, a tych tu zdobyczy z równego położenia broniąc zwycięstwo przypadkowi poruczyli. Stanął więc pomiędzy obu stronami i ich związkowymi rozejm pod następującemi warunki.
Co do świątyni i wyroczni Apollona Pythyjskiego stanowi się: ażeby kto chce bez podstępu i trwogi miał do nich przystęp wedle praw ojczystych. Lakedaemończycy zgadzają się na to tudzież związkowi obecni; Boeotów zaś i Fokeów skłonić oświadczają się wedle możności przez porozumienia heroldzie. Co do skarbów bożka, to starać się będziem aby łupiezców wynaleść, jak przynależy i sprawiedliwą jest, ojczystym przepisom wierni tak my jako i wy, tudzież z innych komu wola. Zatém więc uchwalają Lakedaemończycy i związkowi, ażeby skoro Atheńczykowie przymierze zaprzysięgną, każda z dwóch stron obowiązujących się w swojej części pozostała zatrzymując to co teraz dzierzy, jedni (Lakedaemończycy) w Koryfazion pomiędzy Bufras i Tomeus pozostając, drudzy (Atheńczykowie) w Kytherach nie mięszając się do spraw odwzajemnych związkowych, ani my do tamtych ani oni do naszych; mieszkańcy zaś Nizaei i Minoi nie będą przekraczać drogi prowadzącej od bram mimo świątyni Nizosa do chramu Posidona, od tegoż zaś prosto do mostu w Minoi (wiodącej) (ani téż Megarejczycy i sprzymierzeńcy mają przekraczać wzmiankowaną drogę) także wyspę (Minoe), którą zajęli Atheńczykowie, wszakże ani jedni ani drudzy (ni Atheńczykowie ni Megarejczykowie) nie będą się mieszać do spraw odwzajemnych w jakibądź sposób, dalej części na Troizenie zatrzymają Atheńczycy, które teraz trzymają i jak się ci (Troezeńczykowie) ugodzili z Atheńczykami; daléj morza używać będą ile go jest po ich stronie i ich związkowych. Lakedaemończycy i współzwiązkowi ich żeglować odtąd będą nie na długich nawach, ale na innych (bez żagli) wiosłami tylko pędzonych łodziach, obejmujących do pięciuset talentów ładunku. Heroldowi, poselstwu i towarzyszom (poselstwa), ilu się spodoba, względem zakończenia wojny i prawnych zatargów do Peloponnezu i do Athen zabezpiecza przymierze pochód i powrót tak lądem jak morzem. Zbiegowie nie mają być przyjmowani w czasie tego rozejmu, czy to wolni czy niewolnicy, ani przez nas ani przez was. Sądy dawać tak my obowiązani wam jako wy nam wedle ojczystych zwyczajów, wątpliwe spory prawem rozstrzygając bez wojny. Lakedaemończycy tedy i współzwiązkowi to stanowią; jeżeli zaś wam coś czy to przedniejszego czy sprawiedliwszego nad to przedstawia się, to przybądźcie do Lakedaemony i pouczcie; od niczego bowiem nie będą się usuwać, cokolwiek sprawiedliwego wypowiecie, ani Lakedaemończycy ani współzwiązkowi. Przychodzący atoli z umocowaniem do tego niechaj przychodzą, jako i wy nam nakazujecie. Przymierze to rok trwać będzie. Tak podobało się ludowi. Akamantijska (gmina) przewodniczyła, Faenipp trzymał rylec (był pisarzem), Nikiades był epistatem[62], Laches obwołał: ku szczęściu Atheńczyków, niech zawarty będzie rozejm jako przystają nań Lakedaemończycy i współzwiązkowi ich; zgodzono się w pośrodku ludu żeby rozejm trwał przez rok, a poczynał go ten oto dzień, czwarty po dziesiątym w miesiącu Elafebolionie[63] W czasie tego zawieszenia broni mają obie strony wysełać do siebie posłów i heroldów celem porozumiewania się, w jaki sposób można by wojnę ostatecznie zakończyć. Zgromadzenia zatėm ludu zwoływać będą wodzowie i prytanowie a Atheńczykowie mają najprzód o pokoju naradzać się, pod jakiemi bądź warunki wnijdzie na zgromadzenie poselstwo względem zakończenia wojny. Zobowiązać się wżdy uroczyście natychmiast poselstwa wśród ludu obecne mają iże zaprawdę obie strony dotrwają w przymierzu przez rok.“
Na te warunki zgodzili się Lakedaemończycy, a przyzwolili na nie i współzwiązkowi, z Atheńczykami i ich współzwiązkowymi w Lakedaemońskim Gerastion dnia dziesiątego. Ugodzili się zasię i ślubowali z Lakedaemończyków następujący: Tauros Echetimidasa, Athenaios Perikleidasa, Filocharidas Eryxidaïdasa; z Korinthian zaś: Aineas Okytosa, Eufamidas Aristonyma; z Sikyonów znowu: Damotimos Naukratesa, Onazimos Megaklesa; dalej z Megarejczyków: Nikazos Kekalosa, Menekrates Amfidorosa; z Epidauriów potem: Amfias Eurypaidasa; z Atheńczyków nareszcie i wodzowie Nikostrat Diotrefesa, Nikias Nikerata, Antokles Tolmajosa synowie. Taki ten rozejm przyszedł do skutku, i schodzili się w czasie jego trwania ciągle by spośredniczyć więcej stanowcze przymierze, na rozmowy.
Około zaś tych dni w których układano się, Skione miasto na Pellenie odpadło od Atheńczyków do Brazidasa. Powiadają bo Skionaeowie Pellenejscy że pochodzą z Peloponnezu, ale że przodkowie ich z powrotem płynąc z Troi zaniesieni zostali w tę tu okolicę przez ową burzę która skołatała Achajów (Greków) że tu zamieszkali. Kiedy odpadali Brazidas popłynął nocą do Skione, podczas gdy trójrzędowiec związkowy płynął przodem a on na kelecie z dala postępował, aby gdyby z jaką od keletu większą łodzią się spotkał, trójrzędowiec go bronił, gdyby zaś równosilny inny trójrzędowiec się najawił przypuszczał, iż ten nie na mniejszy (jego) statek obróci się ale na trójrzędowiec a on tymczasem potrafi się ocalić. Wszakże przeprawiwszy się szczęśliwie i zebranie uczyniwszy Skionaeów oświadczył to co w Akancie i Toronie, dodając nadto że najgodniejszymi są Skionaeowie pochwały, którzy gdy Pellene na przesmyku odcięta przez Atheńczyków Potidaeą trzymających a (więc) niczem innem nie będący (przeto) jak wyspiarzami, samorzutnie pobiegli do swo body a nie czekali z braku odwagi nacisku konieczności wybierania w tém co widoczną jest pomyślnością dla ich kraju; znakiem toż jest (ciągnął) że i co bądź najgroźniejszego równie mężnie podejmą, skoro ułożone zostaną sprawy ich miasta jak tego sobie życzą; że nareszcie za najwierniejszych prawdziwie uważać ich będzie Lakedaemończyków przyjaciół i we wszystkiem inném odznaczać (będzie). Skionaeowie podniesionymi uczuli się temi mowy, nabrawszy ducha wszyscy jednako nawet którym uprzednio niepodobało się to co się dzieje, i wojnę postanowili ochoczo prowadzić i Brazidasa tak w innych względach serdecznie do siebie przyjęli jako i publicznie złotym wieńcem ozdobili jako oswobodziciela Hellady, a z osobna przepaskami skroń jego opasywali i na każdym kroku otaczali jakby zwycięskiego szermierza. On tymczasem na teraz pewną załogę u nich pozostawiwszy przeprawił się znowu, a niedługo potem większe wojsko przeprowadził, pragnąc powraz z nimi i Mendy i Potidaei popróbować, gdy sądził że i Atheńczykowie posiłkować będą ponieważ to była[64] wyspa, a pragnął ich uprzedzić; wszakże knował też coś względem tych miast z kilku zaufanymi aby owładać je zdradą. Owoż Brazidas zabierał się rzucić na pomienione grody, kiedy wtém na trójrzędowcu przybywają doń z uwiadomieniem o zawartym rozejmie od Atheńczyków Aristonym, a od Lakedaemończyków Athenaios. Zatém wojsko znowu powróciło do Torone, a tamci oznajmili Brazidasowi warunki rozejmu, i przyjęli wszyscy w Thracyi współzwiązkowi Lakedaemończyków to co udziałano. Aristonym zaś na wszystkich innych przyjęcie w obręb rozejmu przyzwolił, lecz Skionaeów pomiarkowawszy z obliczenia dni iż później[65] oderwali się, wzbronił się objąć przymierzem. Ale Brazidas sprzeciwił się temu mnogiemi słowy, twierdząc że to odpadnięcie później miało miejsce, i nie chciał zwrócić miasta. Kiedy więc odwieścił do Athen Aristonym o tych zatargach, Atheńczykowie natychmiast gotowi byli wyprawić się na Skione. Ale Lakedaemończykowie szląc posłów wykazywali że przekroczą przymierze tym krokiem, i upierali się przy prawie (do zatrzymania) tego miasta Brazidasowi ufając, atoli sądowemu rozstrzygnieniu gotowi byli o nie się poddać. Tamci znowu na sąd nie chcieli się narażać, lecz wojować jak najprędzej, gniewem uniesieni jeżeli już i mieszkańcy wysp pragną od nich odpadać, przemocy Lakedaemończyków na lądzie bezużytecznej (im przecież) zawierzając. Była też prawda względem tego oderwania się więcéj po stronie Atheńczyków, gdyż (istotnie) dwa dni po zawarciu rozejmu odpadli Skionaeowie. Uchwały toż natychmiast uczynili Atheńczykowie, Kleona zdaniem nakłonieni, żeby Skionaeów gród zburzyć a mieszkańców pozabijać: i wszystko inne na bok odłożywszy do tego się sposobili.
Wtém Mende odrywa się od nich, miasto na Pallenie, Eretrjan osada. I tych przyjął Brazidas, nie sądząc dopuszczać się krzywdy, że Mendaejowie w czasie rozejmu jawnie do niego się przyłączyli: miał bowiem i on niektóre dowody do wykazania Atheńczykom iż (także) przymierze naruszają. Dla tego téż i Mendaeowie więcej nabrali śmiałości, już to Brazidasa zamiary widząc przychylne sobie, a miarę biorąc i ze Skiony której mieszkańców nie opuścił, już też zarazem ci co pracowali nad tém u nich nieliczni jako od razu wtenczas zamierzyli miasto Brazidasowi przychylić, tak i nie popuszczali (zamiaru) ponieważ o siebie samych byli w obawie gdyby się wydało, i wreszcie przeparli gwałtem zdania większości oporněj. Atheńczykowie zaś jak tylko się dowiedzieli o tém, jeszcze większą zapalczywością uniesieni, przygotowywali wyprawę na oba miasta. Brazidas tymczasem oczekujący napływu Atheńczyków wyprawia pod ręką do Olynthu Chalkidickiego dzieci i niewiasty Skionaeów i Mendaeów, tudzież Peloponnezyan z nimi pięćset hoplitów tam przesłał a peltastów Chalkidejskich trzystu, za naczelnika dawszy wszystkim Polydamidasa. Owoż ci tu około siebie właściwe przysposobienia jako przeciw wkrótce nadejść mającym Atheńczykom społem pozarządzali.
Lecz Brazidas i Perdikkas w tym czasie podejmują razem wyprawę przeciw Arrhibaeosowi po drugi raz do Lynkos. Owoż wiedli oni z sobą, ten tu nad którymi panował Macedonów potęgę, tudzież z mięszkających w kraju Greków ciężkozbrojnych, tamten prócz pozostałych mu na miejscu Peloponnezyan Chalkideów, Akanthiów i z innych (związkowych tamecznych) ile mógł każdych. Cały zastęp hoplitów Greckich trzytysiące najwięcej wynosił, jeźdzców zaś wszystkich towarzyszyło Macedońskich z Chalkidejskimi prawie do tysiąca, nadto inny tłum barbarów mnogi. Wpadłszy tedy do ziemi Arrhibaeosa i zastawszy naprzeciw przygotowanych sobie Lynkestian naprzeciw rozłożyli się i sami. Owoż ponieważ zajmowała piechota pagórek po obóch stronach, a płaszczyzna była w pośrodku, jeźdzcy stron obu zbiegłszy na nią konną bitwę najprzód stoczyli ze sobą, następnie atoli i Brazidas i Perdikkas, gdy wysunęli się naprzód pierwéj od pagórka powraz z konnymi (swymi) Lynkestian hoplici i gotowi byli do walki, naprzeciw poprowadziwszy swoich także uderzyli, i podali w ucieczkę Lynkestian, toż wielu ubili, reszta zaś uchodząc na wzgórza zachowywała się spokojnie. Zatem pogromnik wystawiwszy dwa lub trzy dni zatrzymali się, Illyriów oczekując, którzy przez Perdikkasa na żołd wzięci mieli się przystawić; następnie Perdikkas chciał iść naprzód na wsie Arrhibaeosa a nie siedzieć bezczynnie, lecz Brazidas i o Mende oględny aby zaskoczone napływem Atheńczyków co nie ucierpiało, toż ponieważ Illyriowie nie przybywali, nie miał ochoty, lecz wrócić się raczej pragnął. Owoż kiedy ci naczelnicy poróżnieni są w zdaniach, naraz doniesiono że Illyriowie z Arrhibaeosem zdradziwszy Perdik kasa połączyli się; tak iż, gdy zatem już obaj umyślili cofnąć się z obawy przed Illyriami będącymi ludem bitnym, lecz dla owego poróżnienia nie ułożono nic stanowczego, kiedy[66] mają wyruszyć? toż gdy noc nastawała; Macedonowie i tłum barbarów natychmiast potrwożeni, jak to zwykły wielkie obozy nie wiedzieć zkąd przerażać się nagle, a przekonani że daleko większe wojska jak przybyły istotnie ciągną na nich, i tylko co już nie najawiają się; rzuciwszy się w dorazową ucieczkę rozbiegli (się) ku domowi, i Perdikkasa z początku nic nie dostrzegającego, gdy się (następnie) przekonał (jak rzeczy stoją), przymusili zanim Brazidasa zobaczył (w wielkiém bowiem oddaleniu od siebie obozowali) wprzód odciągnąć. Brazidas zaś gdy z nastaniem jutrzni zobaczył że Macedonowie już odeszli a Illyriowie i Arrhibaeos zabierają się do natarcia, ściągnąwszy i sam w czworoboczny szyk hoplitów a lekkozbrojną gromadę w środek zająwszy, tak zamyślał cofać się. Na harcowników po bokach, gdyby gdzie napastowali nieprzyjaciele naznaczywszy najmłodszych, sam z trzystu wyborowymi na ostatku zamierzał ustępując pierwszym z przeciwników coby natarli czoło stawiąc bronić się. Zatém nim nieprzyjaciele przybliżyli się, ile szczupłość chwili dozwoliła, pokrzepił ducha żołnierzy takiemi wyrazy.

„Gdybym nie podejrzywał, mężowie Peloponnezyjscy, żeście i dla osamotnienia swego i że to barbarowie was nachodzą a liczni, nieco zmięszani, nie przyłączałbym nauki do zachęcenia; teraz przecię w obec tego opuszczenia nas przez naszych (sprzymierzonych) a tłumu przeciwników krótkiem upomnieniem i zagrzaniem najwalniejsze prawdy chciałbym nasunąć wam na pamięć. Owoż dzielnymi być wam przystoi w bojowych dzielach nie z powodu każdorazowej związkowych obecności ale dla rodzimej cnoty, a przed żadnemi tłumami obcych nie zadrzeć, ponieważ nie z tak urządzonych państw przychodzicie w których nie wielu nad małą liczbą przewodzi, ale nad liczniejszemi rzeszami raczej szczupły zastęp, co niczem innem nie zdobył tego władztwa jak przewagami w bitwach. Barbarowie, których oto przez niedoświadczenie ulękliście się, przeświadczyć się trzeba, tak z uprzednich waszych zwycięstw nad tymi z nich co się Macedonami zowią jako z tego co sam wnioskuję toż z innych wiem posłuchu, nie będą nam straszliwymi Boćci w istocie niedołężnemi będące gromady wrogów a tylko z przypuszczenia za potężne uchodzące, prawdziwą wnet pouką o rzeczywistem ich usposobieniu odsłonione, śmiałości tem większej poddają broniącym się; jedynie z tymi w których niewzruszenie mieści się coś dzielnego, niepoznajomiony naprzód, za zuchwale może mierzyłby się. Ci tu wzdy oto rzekomym zapędem tylko dla niedoświadczonych straszliwi: lubo tak ogromem który przedstawiają groźni jak krzyków okropnością rażą, nawet puste potrząsanie bronią zawiera coś groźby. Wszakże w starciu się z wytrzymującymi te postrachy już nie jednacy: nie idąc bowiem w szyku nie powstydziliby się pewnie porzucić to lub owo miejsce pogwałceni, a ucieczka i napad u nich równą mające sławę, niewypośrodkowanem (wątpliwem) pozostawia i meztwo. Samowładna[67] tymczasem walka przede wszystkiem, i pozór zaszczytny ocalania siebie niejednemu nastręcza. To też nad pójście ręka na rękę oni większą ufność pokładają w przestraszeniu was bez niebezpieczeństwa, inaczej tamtoby (pójście na rękę) przed tem tu (straszeniem z oddali) obierali. Wyraźnie też wszystko to od nich przed bitwą grozę niosące, widzicie jak w czynie (w istocie) nikczemne a widokiem i słuchem tylko napędzające trwogi. Wytrzymawszy to pierwsze wrażenie, a kiedy chwila nastąpi w ładzie i szyku zwolna ustąpiwszy, i szybciej ubezpieczycie się, i poznacie na przyszłość że takowe tłuszcze dla tych co pierwszy ich nabieg przyjęli, pozornem tylko odległych pogróżek męstwem przechwalają się, a tym jedynie którzy cofną się przed nimi, wraz ubezpieczonym pościgiem śmiałość ducha natarczywą wykazują.“

Tak zagrzawszy Brazidas cofać zaczął wojsko. Barbarowie zaś ujrzawszy to z wielkim krzykiem i wrzawą natarli, rozumiejąc że pierzcha i byle dognali zniosą go. Lecz kiedy urządzone przez Brazidasa wypaście[68] kedykolwiek uderzą wybiegać jęły przeciw nim, a sam z swymi wyborowymi napastujących odrzucał, owoż kiedy pierwszemu (zaraz) uderzeniu barbarów nad ich spodziewanie oparli się Lakedaemończycy i zatem ilekroć natarli odbijali ich a kiedy nie napastowali sami się cofali; wtenczas już od Greków z Brazidasem połączonych na otwartych przestrzeniach liczniejsza część barbarów powściągnęła zamachy, tylko oddział pewien pozostawiwszy aby postępując za nimi niepokoił, reszta szybkim biegiem ruszywszy przeciw uciekającym Macedonom, których napotkali, wycinali, zaczém ciasny wąwóz pomiędzy dwiema pagórkami do krainy Arrhibaeosa (wnijście otwierający) ubieżeli zająć (przed Brazidasem), wiedząc iż nie masz innego dla Brazidasa odwrotu. Toż kiedy już przybliżał się do tej nieprzebytéj cieśniny okalają go aby przygnieść z pozewsząd. Ale Brazidas przeniknąwszy to rozkazał zastępowi swoich trzystu, ażeby na ten z dwóch pagórków który mniemał iż łacniej zdobędą, ruszywszy biegiem, jak tylko zdoła każdy najchyżej, bez porządku, próbowali z niego zepchnąć nabiegających już nań barbarów, zanim liczniejsze ich okolą gromady ze wszech stron tamże dążące. Ci też wraz rzuciwszy się naprzód i przemogli tych co na pagórku stali i większość już wojska Greków swobodniej się do niego przysunęła; barbarowie bowiem i przepłoszeni zostali zwrotem ich tamże nastąpionym przez wyborowych Lakedaemońskich od góry, i dalej już nie postąpili naprzód, sądząc że do wzgórz już dobrali się Grecy i szczęśliwie uszli. Brazidas tymczasem gdy dosięgnął wzgórz, bezpieczniej (już) postępując tegoż dnia przybywa do Arnissy najprzód w państwie Perdikkasa. Zołnierze tutaj z własnego popędu rozgniewani wprzód-usunięciem się (z placu walki) Macedonów, ile tylko napotkali po drodze ich oprzęgów wolich, albo jakiego sprzętu zgubionego w pochodzie, jak to w nocnym a trwoźnym odwrocie naturalnie zdarzyć się musiało, bydło wyprzągali i zabijali, a sprzęty na własność zabierali. Od tego to zdarzenia Perdikkas Brazidasa za nieprzyjaciela swego uznał i następnie ku Peloponnezyanom usposobieniu swemu z powodu (nieprzyjaźni ku) Atheńczyków nieodpowiednią nienawiść chował, i od nieodzownych dla siebie korzyści odstąpiwszy pracował nad tém, jakby z tymi tu (Atheńczykami) pojednać a tamtych (Lakedaemończyków) pozbyć się.
Brazidas tedy powróciwszy z Macedonii do Torone zastaje Atheńczyków już w posiadaniu Mende, więc tutaj odpoczywając do Palleny już niemożnym się uważał przeszedłszy ponieść pomoc, tylko Fylakę trzymał pod strażą. Pod ten sam bowiem czas co zdarzenia (zaszłe) w Lynkestos wypłynęli byli i do Mende i do Skione Atheńczykowie jak się przygotowywali na nawach pięćdziesięciu, których dziesięć było Chijskich, a z tysiącem hoplitów własnego obywatelstwa, z łucznikami sześciuset Thrackimi a na żołd wziętych tysiącem, i z innymi jeszcze od tamtostronnych związkowych peltastami; hetmanił zasię Nikias syn Nikerata i Nikostratos Diotrefesa. Owoż ruszywszy z Potidaei na nawach i zawinąwszy około Posidonionu (świątyni Posidona) puścili się na Mendaeów. Ci sami i Skionaeów trzystu przybyłych na pomoc toż Peloponnezyan pomocnicy, ogółem pięćset hoplitów, pod naczelnictwem Polydamidasa, rozłożyli się byli pozewnątrz miasta na mocnym pagórku. Toż Nikias z Methonaeów stu dwudziestu lekkimi tudzież wyborowymi Atheńczyków hoplitami sześćdziesięciu i wszystkimi łucznikami po ścieżce pewnej pagórka kuszący się przysunąć, porazon przez nich, nie zdołał wyrugować ich ztamtąd przemocą; zatém Nikostrat innym podchodem na dalszą przestrzeń (uskutecznionym) z całém pozostałem wojskiem uderzając na pagórek niezdobyty nawet przeważnie pogromiony został, i nieoledwo wszystko wojsko Atheńczyków pokonaném zostało. W tym tedy dniu, gdy nie ustąpili Mendaeowie i ich związkowi, Atheńczykowie cofnąwszy obóz rozłożyli się, a Mendaeowie z nadejściem nocy do miasta odeszli. Lecz następnego Atheńczykowie opłynąwszy do części przy Skione i przedmieście zdobyli i przez dzień cały pustoszyli krainę gdy nikt do bitwy nie wychodził (było bowiem nieco zakłócenia w mieście), owych tymczasem trzystu Skionaeów z nadejściem nocy powróciło do domu. Nadchodzącego dnia Nikias z połową wojska posuwając się do granic Skionaeów równocześnie pustoszył krainę, kiedy Nikostrat z resztą sił około górnych bram, którędy do Potidaei droga się otwiera, napierał na miasto. Tutaj Polydamidas (właśnie bo tutaj była Mendaeów i pomocników wewnątrz murów broń złożona) rozstawia ich jako do bitwy, i zagrzewa Mendaeów do wyruszenia w pole. A kiedy w tém któryś mu z prostego ludu odrzucił słowem w duchu rokoszym iże on nie wyjdzie ni potrzebuje walczyć, a na to sprzeciwienie się wraz porwany został ręką Polydamisa i poturbowany, lud natychmiast pochwyciwszy za broń w przemiarze zapalczywości rzucił się na Peloponnezyan i na przeciwne jemu z nimi zamiary knowających. I opadłszy podał ich w ucieczkę, już to bitwą nadspodzianą już to przez Atheńczyków w otwierające się bramy wstępujących przestraszonych; mniemali bowiem Lakedaemończycy że na umówione jakieś hasło ta napaść na nich nastąpiła. Owoż ci tu na zamek, ilu natychmiast nie zostało wyciętych, uciekli, który i pierwéj wyłącznie trzymali; Atheńczykowie zaś (już bowiem był i Nikias nawróciwszy (z Skione) pod miastem stanął) wpadłszy do Mende miasta ile nie wedle (uprzedniej) umowy otworzonego z całém wojskiem jako przemocą zdobyte zrabowali, i z trudnością tylko wodzowie powstrzymali że i ludność jego wygładzoną nie została. Zatém Mendaeom rządzić się nakazali jak zwykli dotąd, samym rozsądzając wśród siebie sami jeżeli których uważają winnymi być odpadnięcia (od Atheńczyków); Peloponnezyan zaś na zamku odmurowali z obóch stron murem do morza, i straż nad nimi postawili. Skoro zaś sprawy około Mende owładnęli, do Skione ruszyli. Téj przecież mieszkańce sami wraz z Peloponnezyanami naprzeciwko nim wyciągnąwszy osadzili się byli na silnym pagórku przed miastem, którego gdyby nie wzięli przeciwnicy, nie można było miasta obmurować. Lecz uderzywszy nań gwałtownie Atheńczycy, a bitwą wysadziwszy czoło im stawiących, rozłożyli obóz i do obmurowywania pogromnik wzniósłszy gotowali się. Przecież gdy nie długo potem już tą pracą byli zajęci, owi w zamku w Mende oblegani pomocnicy wypadłszy pogwałcili wzdłuż morza załogę i nocą przybyli, zaczem większa ich liczba przemknąwszy się szczęśliwie przez obóz pod Skione stojący wpadli do grodu.
Tymczasem kiedy obmurowywano Skionę Perdikkas przez herolda do wodzów Atheńskich wysłanego ugodę zawiera z Atheńczykami z nienawiści do Brazidasa o ów z Lyuku odwrot, jeszcze wtenczas rozpocząwszy układy. Właśnie wtedy Ischagoras Lakedaemończyk zabierał się wojsko lądem przeprawić do Brazidasa, lecz Perdikkas już to na żądanie Nikiasa, skoro przymierze był zawarł, aby jaki wyraźny dał dowód Atheńczykom swojej wierności, już też sam więcej nie chcąc aby Peloponnezyanie do jego kraju przybywali, nastroiwszy gościnnych sprzymierzeńców swoich w Thessalii, a był zażyły ciągle z najpierwszymi (znaczeniem) z nich, przeszkodził pochodowi wojska Peloponnezyan i ich przygotowaniom, iż nawet nie spróbowali porozumieć się z Thessalami. Ischagoras jednak tudzież Ameinias i Aristej i sami do Brazidasa dostali się, wysłani do nadzoru spraw tamecznych Lakedaemony, i z oddziału mołojców (τών ήβώντων) bezprawnie[69] pewną liczbę przyprowadzili ze Sparty ażeby ich miast naczelnikami ustanowić a nie pierwszym lepszym rządy onych poruczać. Tak Klearidasa syna Kleonyma postanawiają w Amfipolis, Epitelidasa zaś Hegezandrowego w Torone.
W tém także lecie Thebanowie Thespiom mur zburzyli, wyrzucając im attikizm (sprzyjanie Atheńczykom): pragnący tego bez przerwy wprawdzie, lecz pochwyciwszy dopiero teraz łacniejszą sposobność kiedy w bitwie z Atheńczykami co tylko było kwiatu mieszkańca (Thespiów) wyginęło. I świątnica Hery tegoż lata w Argos zgorzała, ponieważ Chryzis kapłanka lampę jakąś postawiła zapaloną około wieńca (bogini) i zasnęła, tak iż niepostrzeżenie wszystko się zajęło i spłonęło. Zaczém Chryzis tejże jeszcze nocy uląkłszy się Argiwów do Fliuntu zbiega; a tamci inną kapłankę wedle istniejącego prawa ustanowili, Faeinis imieniem. Przez ośm lat téj oto wojny sprawowała Chryzis urząd, i dziewiątego połowę, kiedy uciekła. I Skione z lata już końcem obmurowaną została zupełnie, i Atheńczykowie naprzeciw niej załogę postawiwszy ustąpili z resztą wojska.
W nadchodzącej zimie zapasy Atheńczyków i Lakedacmończyków odpoczynek miały dla rozejmu, lecz Mantinejowie i Tegeaci z zobopólnemi sprzymierzeńcami starli się w Laodikion na Oresthijskiéj (ziemi) a zwycięstwo spornie wypadło; skrzydło bowiem jedni i drudzy zinusiwszy do ucieczki naprzeciwko sobie postawione[70], i pogromniki wystawili oboje i łupy do Delfów posłali. Acz zginęło jednakowoż wielu u jednych i drugich i bitwa się zrównała, a noc przerwała dzieło. Tegeaci i zakoczowali na placu i natychmiast postawili pogromnik, Mantinejowie zaś cofnęli się do Bukolionu i później (dopiero) swój przeciw postawili.
Popróbował jeszcze w tejże zimy końcu a już pod wiosnę i Brazidas Potidaei. Podsunąwszy się bowiem nocą i drabiny podsadziwszy aż dotąd uszedł baczności; gdy bowiem właśnie nadszedł rond z dwonkiem[71] taki w tę próżną chwilę, zanim nadszedł wyższy oddawający dzwonek następnemu, owo podsadzenie nastąpiło; skoro atoli następnie zaraz pomiarkowano, nie podszedłszy na mury, odprowadził znów Brazidas z szybkością wojsko i nie zaczekał za nastaniem dnia. I zima się skończyła, i dziewiąty rok téj wojnie się skończył oto którą Thucydides opisał.




  1. w Athenach był taxiarcha naczelnikiem plemienia (fyle), Atheńczykowie wybierali ich 10 z każdego demu (okręgu), podwładni byli wodzom (strategom), zaprzątali się ekonomiczną i policyjną częścią w wojsku.
  2. był to bowiem Eton w Pierii położony a nie Eion nad Strymonem.
  3. było ich pięć
  4. do murów warowni, której te nawy za rodzaj opalisadowania służyć miały.
  5. ponieważ trudno im będzie dość wojska wylądować naraz
  6. wrogowi
  7. na wybrzeże
  8. kierowali się uderzyć
  9. także tylko trójrzędowcami dowodzącyh
  10. na mnogie kraje, u wielu narodów, na świat szeroko
  11. Schollasta rozumie: „nie jako od nieprzyjaciół“
  12. jak gdybyśmy dopuszczali brak rozeznania w was i dla tego was pouczali
  13. którzy i szczęścia i nieszczęścia doznali wiele
  14. t. j. omylanie się w rachubach
  15. którzy przymilenia jego (losu) bezpiecznie ugruntowali (ci to i niepowodzeniom przytomniej pojrzą pewnie w oczy), a sądzą że wojny postępują oleją nie tą którą ten i ów pragnie ale jakie im trafy ich naznaczają.
  16. t. j. dotrzymują zobowiązań układu.
  17. gdyby Atheńczykowie odciętych na wyspie Sfakterji nie wydali
  18. Sfakterią około Pylos
  19. nie obsadzone wojskiem
  20. ούκ έλασσυν έχυντες
  21. t. j. niepotrzebowali oszczędzać swych łodzi, jak Atheńczykowie triery.
  22. miejsc zdatnych do zawijania łodzią
  23. do naczelniczenia na przypadek śmierci tamtego
  24. raczej rozgrom jak właściwa bitwa.
  25. oznaczano tym wyrazem i drzewce strzały lub oszczepu, ale myślą też inni że Spartańczyk ze wzgardą tu wyraził się o Atheńczykach, którzy na Pylos nie w zwartej walce, ciężkozbrojni naprzeciw ciężkozbrojnym, lecz podjazdami lekkozbrojnych tylko napastowali hoplitów Lakedaemońskich.
  26. albo: To téż żaden z wypadków tej wojny mocniej nie omylił oczekiwania Greków po Lakedaemończykach bowiem spodziewali się że ani głodem ani żadną ostatecznością zmusić się nie dadzą do złożenia broni, ale zatrzymując ją i walcząc jak potrafią umrą raczej. Toż nie chcieli wierzyć aby el co się poddali podobni byli tym co polegli, a gdy któryś ze związkowych Atheńskich razu pewnego w następnym czasie zapytał jednego z ujętych na wyspie iżali mężo wie ich polegli piękni i dzielni, ten odpowiedział jemu, że wiele warte byłoby drzewce, oznaczając przez to strzalę, gdyby dzielnych wyróżniać umiało, przez co dawał do zrozumienia iż kto się znajdował wśród kamieni i pocisków ginął bez różnicy.
  27. ten przecież następnie dopiero oznaczony
  28. miastem
  29. Lecz czy tylko alfabet Assyryjski czyli téż język Assyryjski rozumieć przez greckie Ασσυρίων γραμμάτων — to pozostaje nie do rozstrzygnięcia. Zresztą pod Assyryjskiemi należy tu (wedle Scholiasty do Aeschyla Persów wiersz 84) rozumieć Perskie głoski lub pismo.
  30. właściwie w greckiém: bóstwo (Posidon) zienię wstrzęsło
  31. z najgorszego złota bite
  32. t. j. do miasta Kytheriów
  33. to jest: wojna przeciw któréj naprzód ubezpieczyć się nie można
  34. ponieważ umysły ich, uprzednio nieprzywykłych do niepowodzeń, nie uręczały (teraz) pomyślnego skutku.
  35. mieszkańcami miasta Gela.
  36. to jest sprawy, interesa każdego osobnego miasta
  37. Jako Jończycy z rodu nienawidzili Atheńczykowie Sicylian (Greków Sicylijskich) powiększej części pochodzenia Doryjskiego będących
  38. gdybyśmy porozumieli się między sobą
  39. rozumie się: pomście na prawie opartej (uprawnionej).
  40. więc tem bardziej ograniczeni na siebie samych jesteśmy
  41. bez Atheńczyków
  42. mieścina Sicylijska
  43. gdyż owe mury Megarejczykom Atheny zbudowały, ale odkad odpadli do Peloponnezyan ci jedni je załogą obsadzali.
  44. Περίπολοι byli to najmłodsi wojownicy od 18 do 20 lat wieku. Dopiero po przebyciu tego pierwszego stopnia służby wojskowej składano przysięgę. Używano peripolów do ruchomej służby od załogi do załogi, która stała w miejscu.
  45. wzdłuż jednego ramienia muru miasta ku morzu ciągnący się
  46. przebieg rzeczy im (Lakedaemończykom) zdarzył
  47. jako to: zdobycie Nizaei i długich murów, przez co Megara od morza odcięta została.
  48. w domu pozostałych; gdyż oczywiście małe tylko oddziały wojsk pojadynczych miast były tu przytomne.
  49. Przed „albowiem“ domyśl się słów: to niebezpieczeństwo starali się uchylić.
  50. za kosztownemu i trudniejszemu do przeprawienia
  51. stronnictwu aristokratycznemu
  52. to jest: do odpadnięcia od Atheńczyków
  53. już nie uległa sporom (ironicznie)
  54. Kopaïs
  55. Dellon.
  56. w zamian za ustąpienie Atheńczyków z miejsc świętych
  57. t. j. miasto po dwóch stronach
  58. patrz Herodota VII, 22. 122.
  59. pomiędzy Herzonezem.
  60. Kastora i Polluxa.
  61. aby zupełny pokój (nie tylko zatamowanie walki roczne) zawrzeć
  62. przewodniczącym w zgromadzeniu ludu, losem wybierany
  63. przypadał w drugiej połowie marca a pierwszej kwietnia
  64. gdyż oburzało Atheńczyków najbardziej odpadanie wysp.
  65. kiedy już rozejm zawarto
  66. w której chwili, godzinie
  67. w której każdy poczynać sobie może jak chce.
  68. t. j. napaści wybiegających z ściśniętego szyka na spotkanie
  69. albowiem dotąd tylko dojrzałym mężom te godności oddawano w Lakedaemonie.
  70. „Niezawodnie sprzymierzeńcy Mantinejów Tegeatom, sprzymierzeńcy zaś Tegentów Mantinejom naprzeciw stanęli do bitwy.“ Haacke.
  71. Żołnierz (rond) obchodził czaty z dzwonkiem w ręku, aby dozierać czy posterunki nie śpią. Na głos dzwonka posterunek odpowiadać był obowiązany.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Tukidydes i tłumacza: Antoni Bronikowski.