Historyja prawdziwa o Janie Dubeltowym (Kraszewski, 1858)/XII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Historyja prawdziwa o Janie Dubeltowym |
Pochodzenie | Podróż do miasteczka |
Wydawca | S. Orgelbrand |
Data wyd. | 1858 |
Druk | S. Orgelbrand |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Całe opowiadanie Cały zbiór |
Indeks stron |
Byłbym może pod tą władzą zaborcy pozostał na wieki, gdyby serdeczny żal przeszłości, nie wyrobił we mnie sił rozpaczliwych, niemi wygnałem z siebie Kaina i uciekłem od tych miejsc, które widziały poniżenie i grzechy moje. Ale duch złego nie odszedł odemnie daleko, ucichł tylko przybity, ścigając mnie zawsze, i wśród ciszy pokutniczéj, prześladując szyderstwem, starając się ułudzić swoją sofistyczną dialektyką...
Nocą i dniem słyszałem w sobie te dwa głosy, z dwóch przeciwnych krańców, wiodąc niewyczerpaną dysputę z gwałtownością, od któréj pękała czaszka i rozbijało się serce. Cokolwiek czyniłem, gdziem stąpił, szedł za mną prześladowca i nicował każdą myśl, każdy ruch poczciwy, wykazując go głupim i niedołężnym. Jak syn marnotrawny powróciłem do domu i jak on przyjęty zostałem przebaczeniem, łzami, miłością. Ale to ciche szczęście, które mi wprzódy wystarczało, dziś było bez smaku, zatrute goryczą przeszłości, a Kain umiał je oplwać i obrzydzić. Ledwiem stąpił na próg domowy, znalazł we wszystkiém co dla mnie było najświętszém, powody urągowiska i broń przeciwko poprawie; trzymałem się jednak na stanowisku...
— Ale to wszystko bałamuctwo — przerwał nagle prostując się pan Jan — miewam także chwile fałszywego na świat poglądu i słabości... Proszę pana nie śmiéj się ze mnie... mówiłem to na próbę... Młody jesteś, dodał uśmiechając się, przyjm dobrą i ważną radę odemnie, strzeż się pracy w życiu, jest to żywioł niszczący: nie bądź dobrym, bo to do niczego nie prowadzi; zrozumiéj tylko egoizm i praktykuj go, a będziesz mógł wyrobić sobie, jeśli nie szczęście, bo tém los i traf rządzi, to przynajmniéj byt znośny.
Ziewnął. — Tak mnie ta poczciwa żona moja znudziła, żem się aż do klasztoru dla spoczynku wsunął... używam tu dyety moralnéj, wytchnę, nabiorę sił i wrócę używać póki jeszcze można.