Historyja prawdziwa o Janie Dubeltowym (Kraszewski, 1858)/XIII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Historyja prawdziwa o Janie Dubeltowym |
Pochodzenie | Podróż do miasteczka |
Wydawca | S. Orgelbrand |
Data wyd. | 1858 |
Druk | S. Orgelbrand |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Całe opowiadanie Cały zbiór |
Indeks stron |
Gdy to mówił, Romuald z księdzem Jackiem podeszli ku nam, obejrzał się i zamilkł pan Jan, a po chwili wstał i odszedł chmurny w głąb’ sali.
— Co to za osobliwszy fenomen? — spytałem bonifratra, który znów częstował mnie tabaką...
— Bardzo biedny człowiek — odparł z litością dozorca — szczerze mi go żal... a niewiele mam nadziei, żeby wyzdrowiał.
— Któżto taki?
— Obywatel z Zawilejskiego, w głowie mu się z jakichś głupich pomięszało miłostek, chciał się rozwodzić, to znowu powracał i przepraszał żonę, wchodził kilka razy do służby i nagle ją porzucał, nie było nigdy ciągu i logiki w jego życiu... a chwilami napadały go nawet niebezpieczne szały gniewu... teraz jest lepiéj nieco. — Kto wié? Bóg łaskaw, jednak wątpię wielce, żeby się nam udało całkowite mu zdrowie przywrócić.
— Ale on całkiem przytomny, — przerwałem, — jedyném zdaje mi się w nim obłąkaniem, to rozdwojenie dziwaczne, na które choruje.
— Lekarz, który tu do niego przychodzi, robi nam nadzieję, że potrafi dwojaka w nim tego zniszczyć, — rzekł ksiądz Jacek; — daj to Boże! ja się nie śmiem spodziewać.
Chciałem się był więcéj rozpytać, ale w téj chwili towarzysze moi wychodzili, Romuald mnie pociągnął, i choć obłąkany dosyć mnie zajmował, rad byłem, że się wymknąłem na ulicę z tego smutnego więzienia.