Hymn I. o miłości „Miłością gorę“

<<< Dane tekstu >>>
Autor Franciszek z Asyżu
Tytuł Hymn I. o miłości „Miłością gorę“
Pochodzenie Święty Franciszek Seraficki w pieśni
Redaktor O. Floryan z Haczowa
Wydawca OO Kapucyni
Data wyd. 1901
Druk Nowa Drukarnia Jagiellońska
Miejsce wyd. Kraków
Tłumacz Lucjan Siemieński
Ilustrator Walery Eljasz-Radzikowski
Tytuł orygin. In focol’ amor mi mise
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

PIEŚŃ DRUGA.
Św. O. Franciszka Hymn o miłości.
„In focol’ amor mi mise“
w przekładzie L. Siemieńskiego.

Miłością gorę bez miary
W miłości wtrącony żary.

Mój Oblubieniec młodzieńczy,
Mój rozkochany Baranek,
Gdy mię pierścionkiem zaręczy,
I w ślubny ustroi wianek:
Ciężkie okowy mi wkłada,
Piersi przebija żelazem —
Choć w kęsy serce się pada
Kocham i gorę zarazem.

Serce spękało w kawałki,
Ciało upadło bez siły...
Miłością ciśnione strzałki
Całego mię zapaliły;
To mój kochanek tak strzela,
I straszy wojny obrazem:
Konam w rozkoszach wesela
Kochając, gorę zarazem.

Umieram z samej słodkości,
Mojej nie dziwcie się śmierci,
Cisnął oszczepem miłości,
Na wskróś mi serce przewierci.

A na oszczepie wsadzone
Żelazo sto stóp mające:
Przebodło na drugą stronę
Serce, miłością płonące.

Oszczep się skruszył w mej dłoni,
Śmierć widzę na mnie zawziętą —
Chwytam tarcz — czy mię zasłoni?
Lecz i tę w sztuki pocięto!
Czem się od ciosów zastawię
Gdy tak naciera zuchwale?
W proch starty, upadam prawie
Miłością cały się palę.

Potem miótł takie pociski,
Że się już bronić przestałem,
A czując, żem śmierci blizki
Na całe gardło krzyczałem:
„Zgwałciłeś prawa szrankowe!“
On na to kuszę wojenną
wymierzył prosto mi w głowę —
Miłością gorę płomienną,

Pociski z kuszy miotane,
Tysiąco-funtowe bryły,
Ołowiem pooblewane,
Gradem się na mnie waliły,
Tak gęstym, że nadaremnie
Chciałem liczyć strzał za strzałem,
Z których każdy trafiał we mnie —
Cały miłością gorzałem.

Nie chybił mnie ani razu,
Tak pociski celne były —
Padłem podobien do głazu
I powstać nie miałem siły.

Z pobitem, podartem ciałem
Niby leżący na marach,
Bez tchu na ziemi leżałem,
W miłości gorejąc żarach.

Umarły! lecz nie trup jeszcze,
Tylko zabity rozkoszą —
W tem przejdą ogniste dreszcze
Własne mię siły podnoszą.
Jużem tak silny, że mogę
Na przewodników skinienie,
Do nieba puścić się w drogę
Miłością wtrącon w płomienie.

Do zmysłów wróciwszy potem
Bój Chrystusowi wydaję,
W zbroi, z nastawionym grotem,
Najeżdżałem jego kraje...
Spotkanego jakem schwycił
Pótym tłoczył mym ciężarem,
Pókim zemsty nie nasycił,
Miłości palony żarem.

Syty tą zemstą i złością
Zgodę zawarłem z Nim wieczną —
Chrystus mię bowiem miłością
Zaraz ukochał serdeczną.
Jego miłością szczęśliwy,
Widzę w serca zachwyceniach
Wizerunek Jego żywy —
W miłości gorę płomieniach.

Miłością gorę bez miary
W miłości wtrącony żary.





Zobacz też

edytuj


 
Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autorów: Andrzej Janocha, Franciszek z Asyżu i tłumacza: Lucjan Siemieński.