Święty Franciszek Seraficki w pieśni/całość
<<< Dane tekstu | ||
Tytuł | Święty Franciszek Seraficki w pieśni | |
Redaktor | O. Floryan z Haczowa | |
Wydawca | OO Kapucyni | |
Data wyd. | 1901 | |
Druk | Nowa Drukarnia Jagiellońska | |
Miejsce wyd. | Kraków | |
Ilustrator | Walery Eljasz-Radzikowski | |
Źródło | Skany na Commons | |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI | |
| ||
Indeks stron |
|
Właściwą cechą św. Franciszka Serafickiego, to miłość! On tak ukochał Boga, że wszystko poświęcił, wszystkiego się zrzekł, aby tylko pozyskać Boga. Jego całe życie streszcza się w jednym akcie serafickim: „Bóg mój to wszystko moje, najwyższe dobro i najbardziej zaspokajające szczęście moje. Dobro, którego pragnę, jest tak wielkie, że wszelka przykrość poniesiona dla Jego osiągnięcia, jest mi przyjemną“. To są Jego słowa.
Kochać Boga bez miary, spełniać we wszystkiem Jego świętą wolę, a cierpieć i poświęcać się dla ludzi, oto klucz zagadki do jego pięknego życia i pięknej śmierci. Kto miłuje Boga, ten też miłuje to wszystko najbardziej, co Bóg miłuje. Otóż Bóg Ojciec umiłował ludzi miłością bezgraniczną, gdy najmilszego Syna swojego Jednorodzonego zesłał, i z miłości dla ludzi Go poświęcając, na Jego krzyżową śmierć zezwolił. — Zatem i św. Franciszek z miłości do ukrzyżowanego Chrystusa pragnął być ukrzyżowanym dla Chrystusa za ludzi. On na ziemi z miłującego serca swego śpiewał jak Serafini w niebie Pieśni Miłości i Hymny słońca. On całe życie palony żarem miłości Ukrzyżowanego w poetycznych utworach swoich wyraził walkę wyścigową w miłości z Chrystusem — który z Nich przewyższy — którego w miłości Boga i ludzi. On dla Miłości ogołocił się ze wszystkiego aż do nicości, i to właśnie czyni go drogim dla wydziedziczonych z dóbr tego świata, czyni go popularnym i ukochanym wśród ludzi. Św. Franciszek, kiedy każdy chciał używać, a nikt nie chciał odmówić sobie niczego, pozbawił się wszystkiego, aby niczego nie używać. Przez swoje szczytne poświęcenie się dla ludzi, wyratował społeczeństwo ówczesne od zepsucia, — ze św. Dominikiem podparł chylący się ku upadkowi Kościół, dom Boży, gdyż stał się Ewangelią w życie praktyczne, w życie pierwszych Apostołów i pierwszych najgorliwszych Chrześcian wprowadzoną. Działalność Jego skuteczną streścił sławny poeta Quintone z Arezzo w następnych prześlicznych wierszach:
Ty, o Franciszku wzrok przywróciłeś
Światu ślepotą dotkniętemu!
Z trądu go grzechu wyleczyłeś,
Życie zwróciłeś umarłemu!
Piekło zasłużył — Ty wrota mu raju
Ojcze, na nowo otworzyłeś.
Św. Franciszek, jako arcydzieło łaski Bożej stał się dlatego ideałem rodzaju ludzkiego, postacią nie mającą równej sobie w historyi wieków, które oświecił i do dziś dnia w serafickiem pokoleniu oświeca i uszlachetnia.
W potrójnym zakonie pozostawił żar miłości, który w kościele Bożym nigdy nie gaśnie. Jego synowie duchowni z Zakonu pierwszego są: OO. Franciszkanie konwentualni, Bracia Mniejsi, OO. Bernardyni z Reformatami połączeni w r. 1899 i Kapucyni. Jego córki duchowne Klaryski, Franciszkanki, Kapucynki z Zakonu drugiego. Nareszcie Bernardynki, Felicyanki, Serafitki od Matki Bożej Bolesnej, Siostry Ubogich od św. Józefa, Albertyni i Albertynki z żebrakami i kalekami żyjący i dla nich się poświęcający, są to Franciszkańskie serafickiej miłości ogniska, w których duch św. Ojca żyje i coraz to nowe tworzy sobie zarzewia.
Żar tych ognisk miłości serafickiej, na zewnątrz się objawiający, co raz to szersze obejmuje kręgi, wciska się do rodzin chrześciańskich na świecie w Trzecim zakonie żyjących. On seraficką miłością zapala serca maluczkich prostaczków, miękczy, uszlachetnia je, co w nich zbrukane oczyszcza, z Bogiem jedna, pokazuje niebo, słowem uszlachetnia lud najuboższy. Po upływie siedmiu wieków duch św. Franciszka żyjący w Jego pokoleniach, po dziś dzień także i możnych tego świata bogaczów zachwyca, za sobą porywa, pobudza do miłosierdzia, tem samem dopomaga do pobożności i umoralnienia. „Co po Bogu należy przypisać gorliwości żebraka z Asyżu“, wypowiedział Tomasz z Celano.
Za te dobrodziejstwa św. Franciszek po wszystkie czasy był przedmiotem wdzięczności i miłości, która się uwieczniła w nieśmiertelnych dziełach, na cześć świętego z Asyżu wykonanych. Niepodobna wymienić wszystkich wielkich osobistości, wychwalających św. Ojca Franciszka w dziełach swoich. Doktorzy, uczeni, mężowie stanu, geniusze, artyści, malarze, rzeźbiarze, architekci, muzycy, poeci na naszej ojczystej ziemi oddali hołd św. Franciszkowi.
Pomijając wszystkie inne dzieła sztuki, powodowani intencyą zaznajomienia Miłośników św. Franciszka z Jego seraficką w pieśniach nam pozostawioną poezyą, ku czci św. Franciszka serafickiego poety, wykonane wszystkie utwory naszych poetów urywkowo napisane, tu i ówdzie rozrzucone, aby nie zaginęły, w niniejszym dziełku w jedną całość zebrane, wydajemy, i Łaskawym Wielbicielom św. Ojca, w roku jubileuszowym zamykającym wiek XIX, na pamiątkę oddajemy.
Zbiorowe to dziełko pod tytułem „Św. Franciszek w Pieśni“, trzydziestoma ilustracyami rysunku Walerego Eliasza upiększone, niech będzie miłą ozdobą ascetycznych biblioteczek każdego domu, każdej rodziny, Franciszkańskich Trzech Zakonów, świeckich Braci i Sióstr Tercyarzy i wszystkich miłośników świętego Patryarchy z Asyżu.
Święty Franciszku, Kościoła filarze,
Pieśni Twych dzieci niosę Ci w darze,
Poetów naszych składam Ci pienia,
W dowód wdzięczności i uwielbienia.
Pisałem w Nowy Rok 1900 w Klasztorze naszym krakowskim.
Franciszek, założyciel trzech Zakonów żebrzących, a przez to odnowiciel karności zakonnej w średnich wiekach, wpływem swoim wskrzesiciel ducha pokuty, pobożności i najżywszej wiary w całem chrześciaństwie; przed śmiercią cudownie naznaczony bliznami Pana Jezusa, przezwany Serafinem ziemskim, a największy od czasów apostolskich cudotwórca, przyszedł na świat roku 1182 w Asyżu, mieście w prowincyi Umbryjskiej, we Włoszech położonem, za Papieża Lucyusza III, a za panowania Fryderyka II., Barbarossy, cesarza rzymskiego. Jego ojciec, Bernard Morikoni, powszechnie znany pod nazwiskiem Piotra Bernardone, był bogatym kupcem z Lukki, przybyłym do Asyżu i zajmującym się handlem z Francyą. Matka zaś Jego Pika, pochodząca ze szlachetnej rodziny Bourlemont’ów z Prowancyi, zasługiwała ze względu na swoją pobożność, aby zostać matką świętego. Pika miała tylko dwoje dzieci: Franciszka i Anioła. Ponieważ Franciszek po Matce Boskiej najwierniejszym miał być naśladowcą Chrystusa Pana [1], więc
od chwili swojego urodzenia stawał się Mu podobnym. Przyszedł na świat w stajence, gdzie matka ciężko chora przy wydawaniu go na świat dopiero szczęśliwie porodziła, gdy z porady przybyłego do jej domu nieznajomego, którego sądzą być Aniołem, tam zaniesioną została. Także w chwili, gdy wydawała go na świat, słyszeć się dały śpiewy anielskie, jak nad szopką Betleemską, nad kościółkiem Matki Boskiej Anielskiej, przy Asyżu będącym, przy którym później Franciszek założył swój Zakon.
Stajenka ta przechowuje się do dnia dzisiejszego w Asyżu, przerobiona na kaplicę znaną, pod nazwą: San Francesco il Piccolo, co znaczy: Maleńki św. Franciszek. Na drzwiach jej znajduje się napis: „Ta kaplica była stajnią dla wołu i osła, gdzie narodził się Franciszek, zwierciadło świata“.
Przy chrzcie, Pika kazała dać synowi imię Jan, dla nabożeństwa, jakie miała dla ukochanego Apostoła. Podług wiarogodnej tradycyi, pewien cudzoziemiec, z czcigodnym wyrazem twarzy, ofiarował się trzymać do chrztu nowonarodzonego, trzymał go więc na ręku w czasie całej ceremonii z utkwionym w Niego wzrokiem, pełnym anielskiej słodyczy, potem zniknął, pozostawiwszy ślad nóg na stopniach ołtarza.
Jeszcze do dziś dnia pokazują w kościele (św. Jerzego) katedralnym cudowny marmur i chrzcielnicę, na której wyryto te pamiętne słowa: „Oto jest chrzcielnica, gdzie był ochrzczony Seraficzny Ojciec, św. Franciszek“.
Piotr Bernardone, ojciec, znajdował się podczas urodzin we Francyi. Po swoim powrocie dowiedział się z wielką radością, że urodził mu się syn i dla pamięci na Francyę, dał małemu Janowi przezwisko Franciszek.
Pierwsze Jego lata upłynęły cicho i spokojnie, pod cieniem rodzicielskiego dachu, jak lata Dziecięcia Jezus w Nazarecie. Wskutek szczególnego zrządzenia Opatrzności, Pika, niby druga Najśw. Marya Dziewica, wychowała swego syna z wielką starannością, otaczała jego kolebkę całą czułością młodej matki dla swego pierworodnego i całą pobożnością chrześcianki, która przygotowuje duszę dla nieba[2].
Przekonana, że macierzyństwo jest rodzajem kapłaństwa w domowem ognisku, przyjęła równie ochoczo wszelkie jego trudy, jak i zaszczyty i sama karmiła swego syna.
Franciszek, w miarę tego jak wzrastał, stawał się żywym, wesołym i wcześnie okazywał rozwinięcie. Matka starała się przedewszystkiem kształcić jego serce i rozwijać te dobre skłonności, jakie w nim zauważyła. Jeżeli więc w późniejszym wieku Franciszek tak bardzo ukochał biednych, jeżeli słodycz w pożyciu jest wydatnym rysem Jego charakteru, jeżeli bywał całą duszą przywiązany do biskupa rzymskiego i jeżeli nareszcie Syn Boży, zaszczycając Go stygmatami swej męki, wyciska je na dziewiczem ciele, to matce Jego pobożnej za to należy się cześć i uznanie, że wychowywała dziecię w tym duchu pobożności, którym sama głęboko była przejęta. Od wychowania i dobrego przykładu zawisło całe szczęście dzieci. — Rodzice, chcąc, aby ich syn otrzymał wykształcenie odpowiednie ich majątkowi i duchowi czasu, powierzyli Go pobożnym duchownym, którzy kierowali podówczas szkołą św. Grzegorza. Jego bujna inteligencya zasmakowała w poezyi, znaczne też robił postępy w łacinie i w języku francuskim, od czego też Franciszkiem Go zwano.
Jak tylko skończył lat czternaście, wziął Go ojciec do handlu. Franciszek, młodzieniaszek piękny, uprzejmy, wspaniałomyślny, więcej chciwy sławy, niż bogactwa, pomagał ojcu w interesie gorliwie, ale w chwilach odpoczynku z wielkiem upodobaniem oddawał się rozrywkom światowym, on sam stworzył klub wesołych zabaw i poezyi. Znaczna liczba młodzieży z Asyżu, oddająca się turniejom, gonitwom i zabawom w bogato przybranych salach, przynęciła Franciszka do swego grona; od tej chwili porzucając wszystko, szedł zawsze za nimi, nie zwracając uwagi, że może zasmucić rodzinę tem nagłem odejściem. Wadą jego młodości było upodobanie w przyjemnościach życia, co pociągało zawsze za sobą nietylko wydatki i stratę czasu, ale nawet wyrabiało zamiłowanie w strojach i zbytku. Hojnym też był dla ubogich aż do rozrzutności. Z przykrością patrzył się na to ojciec i dawał mu poznać swoje niezadowolenie: „Prędzej możnaby cię wziąć za syna króla, niż kupca“, mówił mu. Matka jeszcze większą pozostawiała mu swobodę, czasami nawet broniła go przed ojcem. W 18 roku życia Franciszek wywierał na swoich młodych współrodaków wpływ, którego nikt nie ośmieliłby mu zaprzeczyć. Sami go postawili na czele; on był duszą ich zebrań, bohaterem ich uczt, ich wodzem, on obwołany był „królem młodzieży.“
Dziwna rzecz! W peryodzie życia od wieku młodzieńczego aż do czasu nawrócenia, który obejmuje dziesięć lat (1196—1206). Franciszek należał do najweselszych z młodzieży, oddychał kadzidłem pochwał, upajał się poezyą ówczesną, dotykał ustami złotej czaszy, którą mu świat podawał, a z której tylu innych śmierć wysysa; w całym blasku młodości, poszukiwany od wszystkich, przeszedł jednakże wśród tych niebezpieczeństw i próżności, nie skalawszy swej duszy, podobny do podróżnego, który, choć wśród przepaści przechodzi, nie wpada w nią! Objawiał on głośno wstręt do złych obyczajów, nie pozwalał sobie używać niestosownych żartów ani wyrazów, odpowiadał surowem wejrzeniem na
niemoralne propozycye swoich towarzyszów, i takim sposobem zachował nienaruszonym nieoceniony skarb czystości w wieku znanym ze złych obyczajów i zepsucia. Tomasz Celano, brat Leon i św. Bonawentura o jego młodości takie dają świadectwo: „Cudowi tylko przypisać należy stałość w tej delikatnej cnocie czystości, żadna inna przyczyna nie byłaby dostateczną do wytłómaczenia tego. Bóg, który jest źródłem wszelkich łask, raczył uwieńczyć skronie swego sługi Franciszka najpiękniejszym wieńcem i najbardziej boskim przywilejem, wieńcem dziewiczości”.
Zresztą Franciszek posiadał w głębi swej duszy jeszcze inny dar Boży, który mu był tarczą przeciwko ponętom świata i pokusom ciała: była to miłość ku biednym. Kochał ubogich, jak braci, lubił im dawać jałmużnę, zwłaszcza gdy prosili o nią przez miłość dla Boga. Raz gdy odmówił ubogiemu jałmużny, uczuł wyrzut w sercu i tak się też za to strofował: „Franciszku! gdyby ten człowiek przyszedł do ciebie od jakiego możnego księcia lub barona, ty byś go przyjął łaskawie; a kiedy on cię błaga w imię Króla królów, ty go odpychasz?“
Przejęty żalem, z oczami pełnemi łez biegnie za żebrakiem, wpycha mu dużą sztukę złota w rękę i czyni mocne postanowienie nigdy już nie odmawiania jałmużny. Miłosierdzie wyjednało mu też u Boga obfite łaski
i błogosławieństwo, a przedewszystkiem cześć u ludu.
Pewien mieszkaniec Asyżu, człowiek prosty z natchnienia Bożego nazywał go młodzieńcem świętym, a ile razy spotkał Franciszka na ulicach, rzucał swój płaszcz pod nogi wołając do zdziwionych przechodniów: „Nigdy nie oddacie za wiele szacunku temu młodzieńcowi; on się wsławi między swymi rodakami i będzie czczony od wszystkich wiernych“. Nic piękniejszego nad młodzieńca lub dziewicę z uczuciem miłosierdzia względem ubożychnych braci.
Franciszek prześlicznym był z natury urodzenia. Tomasz Celano jego uczeń i powiernik pozostawił obraz Świętego w opisie taki: „Wzrostu był więcej niż średniego; dobrze zbudowany, szczupły i delikatnej kompleksyi. Miał twarz ściągłą, czoło szerokie, zęby białe i ściśnione, płeć śniadą, włosy czarne, rysy regularne, twarz pełną wyrazu, wargi różowe i zachwycający uśmiech. Jego prześliczne czarne oczy, pełne ognia, łagodne i skromne; niewinność i piękność jego duszy odbijała się na jego twarzy. Z tak piękną powierzchownością łączył te przymioty, które czynią człowieka miłym; wesoły umysł, żywą imaginacyą, serce czułe i szlachetne. Był oględnym, przedsiębiorczym, zdolnym do wielkich przedsięwzięć; natura to giętka, pełna zasobów i kontrastów, rycerskiej grzeczności i prawości charakteru, której się nigdy nie przeniewierzył. Do tych darów natury tak doskonałych dodać należy urok, jaki dają zawsze talenta i majątek.
To też Franciszek miał powodzenie świetne, rozrywano go na wszystkie strony i czyniono obietnice wysokiej rangi osobliwie w stanie rycerskim.
Między jeńcami był też wzięty i w więzieniu osadzony Franciszek.
Gdy był w więzieniu, Pan Bóg silnie zakołatał do duszy jego, wzbudzając w nim już wtedy pragnienie poświęcenia się Mu na wyłączną służbę.
Tu kończy się dla Franciszka jego życie światowe, życie, które on dotąd nazywać będzie „grzesznem życiem“, opłakując te lata rozrywek i zabaw i dziękując Bogu, że go cudownie wybawił z niebezpieczeństwa świata. Jeżeli w swoim testamencie i gdzieindziej obwinia siebie o zmarnowanie kwiatu młodości w pustotach świata tego i próżności, to mówi on językiem Świętych, opłakującym swe grzechy, ale i dni przepędzone w niedbalstwie i obojętności, chociaż nigdy nie dopuścił się grzechu śmiertelnego. O czem brat Leon zapewnia, mówiąc: „Widziałem naszego Błogosławionego Ojca, stojącego na wierzchołku góry, wśród ogrodu pełnego kwiatów trzymającego cudnie piękną lilię w ręku; a gdy się zapytałem, co ma znaczyć to widzenie, głos z nieba odpowiedział mi, że ta lilia była symbolem anielskiej czystości Franciszka.[3]
Długa niewola w Perudżii, samotność więzienna, oświecając duszę młodzieńca, nie zatarła w niej wszakże wszelkiej próżności i nie wyniszczyła małej słabostki: żądzy błyszczenia i posiadania sławy. To też Bóg, chcąc przeciąć ostatnie ogniwo, łączące go ze światem, zesłał na niego nową próbę, czyli raczej nową łaskę, która miała go uczynić uleglejszym działaniu Ducha świętego; było to cierpienie. Długa i straszna choroba przykuła Go do łoża boleści, osamotniła Go, ale też całkiem zmieniła bieg Jego myśli: postanowił świat opuścić i zacząć życie pokutne. Całem więc sercem, poświęcając się miłosiernym uczynkom, z wielką miłością usługiwał trędowatym. Jadąc razu pewnego konno, spotkał za miastem tak strasznie tą chorobą stoczonego, że się odwrócił od niego ze wstrętem, lecz chcąc się w tem przezwyciężyć, zsiadł z konia i uściskał chorego, który w tejże chwili znikł Mu z oczu, gdyż był to sam Zbawiciel, który dla wypróbowania Go, w tej postaci Mu się objawił.
Ubierał się wtedy jeszcze bogato, stosownie do swojego zamożnego stanu. Zdarzyło się, że przechadzając się za Asyżem, ujrzał ubogiego w bardzo nędznem odzieniu. Zamienił z nim szaty i w jego odzieniu wrócił do miasta. Wszyscy sądzili, że zmysły postradał, a ojciec zbił go srodze i zamknął do więzienia w domu własnym. Uwolniony z niego przez matkę, Franciszek udał się w odosobnione miejsce na jednę z gór, koło Asyżu będących, i tam, kryjąc się w jaskini dość długo, prowadził pustelnicze życie, tam gorąco prosił Boga, by mu objawić raczył wolę swoją względem powołania. Pewnej nocy miał sen, w którym okazał mu się wielki gmach, napełniony zbroją taką, jaką nosili podówczas Krzyżacy; a gdy spytał, dla kogo ta broń jest przeznaczoną, odpowiedziano Mu, że dla Niego i Jego żołnierzy. Przebudziwszy się, wziął to za wskazówkę woli Bożej, sprawił sobie rycerski rynsztunek i puścił się w drogę do Włoch południowych, w celu zaciągnięcia się w szeregi wojsk hrabiego Gotwina z Brionu, broniącego podówczas posiadłości stolicy Apostolskiej przeciw zaborom bezbożnego Fryderyka II. W drodze miał objawienie, z którego dowiedział się, że Pan Bóg przeznacza go nie na zbrojnego zwykłego, lecz na duchownego rycerza, i że w tym to zawodzie ma on Mu służyć. Wróciwszy więc do Asyżu już starał się tylko poznać wyraźniej, czego Pan Bóg po nim wymaga.
Przechodząc obok opuszczonego i rozwalającego się kościółka świętego Damiana, położonego pod Asyżem, wszedł do niego; a gdy się modlił przed znajdującym się tam krucyfiksem, usłyszał głos z niego wychodzący po trzykroć w te słowa przemawiający: Franciszku, napraw dom mój, który się rozpada. Cudowne te wyrazy odnosiły się do wysokiego posłannictwa Franciszka, przez które Pan Bóg przeznaczał go do podparcia domu Jego mistycznego to jest Kościoła, a to przez założenie w nim trzech zakonów, i przez rozszerzanie wpływem i przykładem swoim w całym świecie chrześciańskim, przygasłego podówczas ducha pokuty, pobożności i doskonałości Ewangelicznej. Lecz Święty w głębokiej pokorze swojej wtedy słów tych w takiem znaczeniu nie brał. Zajął się więc gorliwie naprawą tego kościółka i odnowił go swoim kosztem i staraniem. Prócz tego, gdy w tymże kościółku modlił się przed krzyżem, rozbudziło się w jego sercu najżywsze, jakie w sercu jakiem po przenajświętszem sercu Maryi, mogło być nabożeństwo do Pana Jezusa cierpiącego, a ztąd powstało podobnież pragnienie naśladowania Go jak najwierniej we wszystkiem, a najbardziej w pokorze i ubóstwie. Wkrótce też potem odbył pielgrzymkę do Rzymu i tam po rzewnej i gorącej modlitwie przy grobach świętych Apostołów odbytej, wyszedłszy z kościoła, rozdał wszystko co miał przy sobie ubogim, z jednym z nich zamienił odzienie i przyłączywszy się do żebraków u drzwi Watykanu siedzących, cały dzień z nimi spędził, od tej pory już i sam żebrakiem dobrowolnym na całe życie pozostając.
Ojciec świętego Franciszka, człowiek chciwy i próżny, najniechętniej patrzał i na jego hojność dla biednych i na jego życie ubogie. Obawiając się, aby całego majątku, jaki po nim dostanie, nie użył na miłosierne uczynki, zażądał, aby przed Biskupem zrzekł się wszelkiego prawa do spadku po rodzicach. Święty uczynił to z radością i zdejmując nawet z siebie wierzchnie ubranie, a pozostając tylko we włosiennicy, którą nosił pod niem, rzekł do ojca: „Dotąd nazywałem cię ojcem; odtąd z większą ufnością będę mówił do Boga: „Ojcze nasz, któryś jest w niebiesiech“. Obecny temu Biskup przyodział go własnym płaszczem, uściskał i pobłogosławił, a potem na jego żądanie ubrał go w prostą sukmanę z kapturem, jaką noszą ubodzy ludzie we Włoszech. Sukni tej już Franciszek od tej chwili nigdy nie zrzucał, i ona to stała się później habitem zakonu przez niego założonego.
Zerwawszy wtedy nietylko ze światem wszelkie stosunki, lecz i z rodziną, nasz Święty z większą gorliwością oddał się pokucie, bogomyślności i miłosiernym uczynkom. Razu pewnego, znajdując się w kościółku Przenajświętszej Panny Maryi Anielskiej, na dolinie pod Asyżem będącym, usłyszał czytane z Ewangelii te słowa Pana Jezusa: Nie miejcie ani złota, ani srebra, ani pieniędzy w trzosach waszych, ani tłomoka w drodze, ani dwóch sukien, ani butów, ani laski, a w tejże chwili Duch Święty natchnął go przekonaniem, iż to było prawidłem, według którego żyć on powinien. Zdjął więc obuwie, rzucił kij, który miał w ręku, w miejsce pasa skórzanego przepasał prostym powrozem jedyną suknię, którą miał na sobie i wyrzekł się na zawsze używania pieniędzy. Spełniając już tym sposobem co do słowa i jak najdoskonalej rady Ewangieliczne, otrzymał przytem natchnienie od Boga, aby iść i opowiadać drugim pokutę i do niej pobudzać. Uzyskawszy na to upoważnienie od Biskupa, zaczął kazywać po różnych miejscach. Na słowa jego pooarte przykładem najświątobliwszego życia i licznymi cudami, całe tłumy ludzi garnęły się do Boga. Wkrótce znalazło się kilku, którzy chcieli go naśladować, połączyli się więc z nim, zostając jego uczniami i niezadługo liczba ich wzrosła do dwunastu, Franciszek zawiązał z nich zgromadzenie, i znowu za błogosławieństwem Biskupa rozesłał ich w różne strony, dla głoszenia słowa Bożego i zagrzewania ludzi do pokuty.
Gdy ujrzał liczbę braci swoich powiększającą się, postanowił nadać im ustawy, według których żyć mieli. Udawszy się na samotne miejsce i tam czterdzieści dni poszcząc o chlebie i wodzie, napisał Regułę, którą Pan Jezus głosem z nieba słyszanym od wielu obecnych braci zatwierdził, oświadczając, iż Sam ją temu nowemu zakonodawcy podyktował. Główną jej różnicą od wszystkich po owe czasy i dotąd istniejących Reguł zakonnych, było postanowienie najsurowsze, aby bracia nietylko jak zakonnicy wszelkich innych reguł osobistej żadnej własności nie posiadali, ale żeby nawet samo zgromadzenie czyli klasztory, nie miały zgoła żadnego rodzaju posiadłości, ani nawet zapewnionych dochodów. Owszem, chcąc braci swoich zasłonić od wszelkiej możności przestania być ubogimi, zakazał im nawet przyjmować pieniędzy, polecając, aby żebrząc, wypraszali i przyjmowali tylko w naturze to, co do wyżycia ubogiego niezbędnie jest potrzebnem. Prócz tego zastrzegł w tychże ustawach wszystko, co tylko najwyższe ubóstwo, a które panią swoją nazywał, jako główną cechę jego zakonników, zabezpieczyć w nich mogło we wszystkiem i na zawsze. Z regułą tą udał się Franciszek do Rzymu, gdzie zrazu Ojciec święty, Innocenty III., przyjął Go jako człowieka, który sam zdobywając się na rodzaj życia tak nadzwyczajny, kładąc go za regułę dla zakonu, wymaga rzeczy siły ludzkie przechodzących i z tego powodu odprawił Go z niczem. Lecz tejże nocy Papież miał objawienie, w którem ujrzał jakiegoś żebraka podpierającego
kościół Lateraneński, który jakby się miał obalić i w żebraku tym poznał Franciszka. Posłał zatem po Niego, zachęcił do przedsięwziętego dzieła, któremu pobłogosławił i ustnie Regułę Jego zatwierdził, co później potem Honoryusz III. uczynił przez Bullę papieską, obdarzając zakon ten największymi przywilejami. To dało początek zakonowi Braci Mniejszych, z upływem czasu najliczniejszemu w Kościele Bożym, z którego, prócz wielkiej liczby Świętych kanonizowanych, było czterech Papieży, wielu Kardynałów i Biskupów, kilku Doktorów Kościoła, a w każdym wieku mnóstwo wysokiej świątobliwości zakonników, których za życia jeszcze świętego Patryarchy liczono przeszło sześć tysięcy[4]. Do reguły świętego Franciszka należą: Franciszkanie, Bernardyni, Reformaci[5], Bracia Mniejsi i Kapucyni, z których ci ostatni jej pierwotną ścisłość bez żadnych zwolnień zachowują.
Prócz tego zakonu założył Franciszek i zakon żeński Sióstr ubogich, podobnejże reguły, później od świętej Klary, ich pierwszej przełożonej, Klaryskami zwany; a także i trzeci zakon Tercyarzy i Tercyarek, nadając im ustawy odpowiednie osobom żyjącym na świecie. Zakon ten w średnich wiekach ogarnął był prawie świat cały, przez co ten święty Patryarcha tak wielki i zbawienny wpływ swój na całe społeczeństwo rozciągnął.
Gdy te trzy zakony ustalił, spragniony korony męczeńskiej, dwa razy udawał się na Wschód pomiędzy niewiernych, lecz wrócił stamtąd tylko z zasługą pragnienia śmierci za wiarę, bo Go Pan Bóg i bez tego miał wziąć prosto do nieba.
Prowadził życie nadzwyczaj ostre; pościł bezustannie i do chleba lub samej jarzyny, których jedynie niekiedy używał, domieszywał zwykle popiół lub piołun. Każda Jego modlitwa, szczególnie przez kilkanaście lat ostatnich życia, była zachwyceniem. Często w objawieniach rozmawiał z Panem Jezusem i Matką Bożą, do której najszczególniejsze miał nabożeństwo i przez Nią najwyższe łaski i dla siebie i dla świata całego pozyskał w Jej kościółku, Porcyunkulą zwanym, gdzie za wstawieniem się Najśw. Maryi Panny otrzymał największy odpust dla wszystkich wiernych.
Gdy wpadał w zachwycenie widywano Go tak wysoko w powietrze wyniesionego, że niekiedy znikał z oczu braci, temu cudowi obecnych. Cnoty pokory był jakby uosobieniem i nią też powodowany, nigdy święceń kapłańskich przyjąć nie chciał, pozostając tylko dyakonem. Był największym swoich czasów cudotwórcą, a na dwa lata przed śmiercią otrzymał blizny Pana Jezusa i odtąd już sam, stawszy się jakby ciągłym cudem chodzącym i żywym męczennikiem, obnoszony po miastach i wioskach, samym widokiem swoim nawracał ludzi i do pokuty pobudzał. Gdy zbliżał się do jakiego miasta, we wszystkie dzwony uderzano i duchowieństwo z ludem wychodziło naprzeciw Niego.
Widząc się bliskim śmierci, prosił, aby Go zanieśli do Jego celki przy kościółku Najśw. Panny Anielskiej, w którym najwyższe łaski odebrał i przy którym założył był główny, chociaż mały i ubogi klasztorek swojej reguły i tam, gdy już miał ten świat opuścić, kazał położyć się na ziemi. Potem, aby jak Chrystus Pan na krzyżu, nago umierać, zdjął habit, który dopiero z rozkazu zakonnika, którego poczytywał za swego przełożonego, przywdział napowrót, a gdy modlący się z nim bracia wymawiali te słowa Psalmu: „Na mnie czekają sprawiedliwi, aż mnie wynagrodzisz“, poszedł do nieba 4 października roku Pańskiego 1226. W rok po śmierci został przez Grzegorza IX. Papieża w poczet Świętych wpisany.
Wielki święty Franciszek przezwany został Serafickim dla niezmiernej miłości Boga, którą serce Jego pałało; następująca też modlitwa była Jego ulubioną modlitwą: „Niech siła miłości Twojej, o Jezu mój, ogarnie duszę moję, abym umarł dla miłości, Twojej miłości, o Panie, któryś raczył umrzeć dla miłości, mojej miłości“. Staraj się i ty tę śliczną modlitwę często, a serdecznie odmawiać.
Boże, któryś Kościół Twój, przez zasługi błogosławionego ojca Franciszka, nowym zakonem obdarzył, daj nam, prosimy Cię, za Jego przykładem, co ziemskiem jest wzgardzić, a darami niebieskimi zawsze się cieszyć. Przez Pana naszego i t. d.
Na tę intencyę: Zdrowaś Marya.
Królową cnót, która czyni sprawiedliwych i oznacza stopień ich doskonałości, jest miłość Boga, ożywcze źródło, z którego bierze początek najwznioślejszy heroizm, tak jak strumyk, powstaje ze źródła, promień z ogniska, roślina z nasienia. Miłość w duszy świętego Franciszka była tak gorąca i szczególna, że Kościół i ludy przezwały go „Serafinem z Asyżu“. Cały był przenikniony Bogiem i że tak powiemy przemieniony w Boga, podobnie jak węgiel, rzucony w ogień, przenikniony jest jego blaskiem i gorącem. Ta gorąca miłość popychała go do szukania upokorzeń, do całkowitego wyniszczenia się, do szukania palmy męczeńskiej. Ona go wprawiała w długie zachwycenie i wyrywała z piersi jego pełne miłosnego uniesienia akty, jak naprzykład następne: „Panie, daj, aby słodki gwałt Twej gorącej miłości odłączył mię od wszystkiego na świecie i zajął mię całkowicie, abym z miłości umarł dla Ciebie, ponieważ Ty z miłości umarłeś dla mnie“. Ona natchnęła mu tę modlitwę, którą odmawiał codziennie. „Bóg mój i wszystko moje! Kto jesteś, o słodki Panie, a kto ja jestem, słabe stworzenie i nędzny robaczek! Chciałbym Cię kochać! Wielki Boże, chciałbym Cię kochać! O Boże miłości, oddałem Ci moje serce i moje ciało! Gdybym mógł wynaleść sposób uczynienia czegoś więcej, uczyniłbym to chętnie i pragnę tego gorąco“.
Wskutek tego seraficznego zapału życie jego było już jakby wstępem do tego życia w niebie, gdzie jedynem wszystkich zajęciem jest miłość. „Ciągle wznosił się do Boga jak ofiara przyjemnego zapachu. Wyniszczał swe ciało ostrą pokutą, a duszę gorącą żądzą Boga“. Miłość Boga przepełniała jego serce i ztąd to pochodzi tyle jego czynów bohaterskich, tyle słów wzniosłych, które zdobią każdą stronę tego żywota. Dziwiono się mu pewnego razu, że w tak nędznym habicie mógł przenieść ostrą zimę. „Ach, zawołał, gdybyśmy czuli wewnątrz siebie ogień Boskiej miłości, nie trudno byłoby nam znosić wewnętrzne zimno“. W jednem swojem zachwyceniu słyszał Pana mówiącego doń: „Franciszku, twoja miłość dochodzi do zbytku, do szaleństwa! Oczekujesz odemnie rzeczy niemożebnych, i nigdy jeszcze nikt nie prosił mnie o takie jak ty łaski!“ — „O Panie, moja słodka miłości, odrzekł Franciszek, czyż będziesz mi wymawiał ten zbytek, Ty, który z miłości dla nas uniżyłeś się, przyjąłeś ciało podobne do naszego i ukochałeś nas aż do szaleństwa krzyża?“
Szukał i chodził bezustannie za swoim Ukochanym, od którego zresztą był oddzielony tylko przez powłokę swego ciała, i sam przyznawał się przed swymi towarzyszami, że znajdował Go wszędzie. Zwracając się do początku wszystkich rzeczy i uważając wszystkie stworzenia, nawet te, które nie są udarowane rozumem, jako te, które wyszły z łona ojcowskiego Boga, nazywał je z niewymowną tkliwością „braćmi i siostrami“. Bezbożni, nigdzie nie widzą Boga, Franciszek widział Go wszędzie. Cała natura była dla niego jakby przezroczystą zasłoną, za którą Bóg był ukryty, jakby dźwięcznym instrumentem muzycznym, którego wszystkie dźwięki wielbiły doskonałości Boskie, jakby wspaniałem dziełem, na które Przedwieczny od niechcenia rzucił kilka promieni swej nieskończonej piękności. Wszystko mówiło mu o Bogu, a On sam, służąc za narzędzie stworzeniom pozbawionym rozumu, wzywał je do złączenia swoich głosów z jego głosem, aby wspólnie z niemi wielbić swego Pana i Zbawcę. Tłómacz i godny kapłan natury, dziedzic ducha proroków, zapraszał wszystkie stworzenia do chwały Boskiej.
Dla naszego Świętego cała przyroda widzialna zastosowaną była do pierwotnego planu Opatrzności, tak boleśnie unicestwionego przez grzech. Kwiaty były dla niego jakby uśmiechem Boga, gwiazdy na firmamencie opowiadały mu chwałę Wszechmocnego. „Zachęcał rzeki i morza, góry i doliny, łąki i trzody, ludzi i aniołów do wielbienia Stwórcy, a sam pozostawał wśród nich jak natchniony muzyk, zbierając w swej duszy te wszystkie wzniosłe dźwięki“.[7] Wszystkie stworzenia nietylko nie przeszkadzały mu, ale owszem stawały się stopniami, po których wznosił się ciągle aż do tronu Najwyższego, i tam gdzie inni spostrzegali tylko znikomą piękność, on odkrywał, jakby innym wzrokiem, wieczny związek pomiędzy porządkiem fizycznym i moralnym, pomiędzy tajemnicami natury i wiary. „Całe godziny przepędzał nieraz na podziwianiu pracy pszczół, i choć nic nie miał, kazał im dawać w zimie miód i wino, aby nie poginęły z zimna. Lubił stawiać za wzór swym uczniom przezorność skowronków. Widząc pewnego dnia, jak mnóstwo tych ptaszków w szarem, popielatem, jak jego odzieniu, spożywszy poprzednio kilka ziarnek, wznosiło się w powietrze, śpiewając: „Patrzcie na te miłe stworzonka, rzekł do swych Braci. One nas uczą, jak dziękować naszemu wspólnemu Ojcu, który nam daje codzień pożywienie, jak spożywać te dary tylko na Jego chwałę, jak gardzić ziemią i wznosić się do nieba, gdzie wiecznie z Bogiem pozostawać mamy“.[8] Skowronki były jego ulubionymi ptaszkami, pochwalał ich unoszenie się w górę, tak jak znowu ganił w mrówkach zbytnią skrzętność w zbieraniu zapasów na zimę. Pewnego wieczoru, gdy miał się udać na spoczynek w swej pustelni w Alwernii, usłyszał śpiew słowika. Przejęty radością, silnie wzruszony, prosił swego towarzysza, aby na przemiany śpiewał z ptakiem na chwałę Najwyższego. Brat Leon odmówił, wymawiając się złym głosem; więc on sam odpowiadał skrzydlatemu śpiewakowi lasów do bardzo późnej godziny nocy. Gdy się zmęczył, pierwszy przywołał ptaszka do siebie, posadził go na ręku, popieścił, powinszował mu, że odniósł zwycięztwo, i rzekł do brata Leona: „Dajmy jeść naszemu bratu słowikowi, zasłużył na posiłek więcej niż ja“. Słowik zjadł kilka okruszyn chleba z ręki seraficznego Ojca i odleciał z jego błogosławieństwem.[3]
Po ptaszkach, Święty miał szczególniejsze przywiązanie do owieczek i baranków, gdyż one przypominały mu Baranka bez zmazy, zamordowanego na Kalwaryi dla odkupienia ludzi. Jeżeli spotykał te ciche, nieszkodzące nikomu zwierzęta, prowadzone na rzeź, płakał z rozrzewnienia i nie odchodził, dopóki ich nie wykupił od śmierci. Spostrzegłszy pewnego dnia owieczkę, pasącą się samą jedną pomiędzy gromadą kozłów, rzekł do swych braci z głębokiem westchnieniem: „Tak nasz słodki Zbawiciel Jezus był pomiędzy żydami i faryzeuszami!“ Jego towarzysze postanowili kupić owieczkę, ale nie mieli pieniędzy i nic więcej prócz swych habitów. Pewien kupiec, który przechodził wtedy, dowiedział się o tem ich kłopocie, zapłacił za owieczkę i dał ją świętemu Franciszkowi.
„U Najświętszej Panny Anielskiej darowano Świętemu owieczkę, którą przyjął z radością. Przestrzegał ją, aby pilnie chwaliła Boga i nie obrażała Braci, a ona wiernie spełniała polecenia swego Pana. Jak tylko usłyszała zakonników śpiewających w chórze, sama biegła do kościoła przed ołtarz Matki Boskiej i oddawała beczeniem cześć Matce prawdziwego Baranka. W czasie Mszy św., w chwili, gdy kapłan podnosił Przenajświętszą Hostyę, zginała kolana i przychylała się, jak gdyby wzywając wiernych do oddawania czci Stwórcy i wyrzucając niewiernym ich nieuszanowanie dla Najczcigodniejszego Sakramentu naszych ołtarzy. W czasie owego pobytu w Rzymie 1222 r. Franciszek prowadził z sobą małego baranka. Mając opuścić Wieczne miasto, powierzył go swej znakomitej i pobożnej przyjaciółce, Jakobinie z Settesoli. Baranek stał się nieodłącznym towarzyszem szlachetnej niewiasty, chodził z nią do kościoła, pozostawał tam i powracał z nią. Z rana, jeżeli spała, szedł do jej łóżka, budził ją swem beczeniem, jak gdyby chciał jej przypomnieć, że czas już iść służyć Bogu. To też Jakobina chowała z miłością i podziwieniem tego cudownego baranka, który z ucznia świętego Franciszka stał się dla niej mistrzem pobożności“.
Nie zapomnijmy jeszcze o jednym szczególe, który tylko na pozór wydaje się nieznaczącym, gdyż w rzeczach wiary nie jest małym. Nasz Święty delikatnie odsuwał robaczki, które spotykał na drodze, aby nie zdeptali ich przechodzący. Czyż psalmista nie powiedział o Chrystusie: „Jestem robaczkiem, a nie człowiekiem“. W oczach Franciszka stworzenia nieżywotne miały swą mowę i swoje pojęcia. Lubił siostrę wodę, gdyż przy chrzcie przezeń się przelewa Krew Jezusa Chrystusa, i myjąc się uważał, aby nie padała na miejsce nieczyste. Czcił w kamieniach postać tego, który jest kamieniem węgielnym Ewangelii. Zalecił swoim braciom, aby ścinając drzewo na wzgórzu, zostawili jego odrośle na pamiątkę, że Słowo Wcielone cierpiało za nas na drzewie krzyża. Chciał, aby w każdej porze roku w ogrodzie klasztornym zasadzono kwatery kwiatów pachnących na pamiątkę tego kwiatu mistycznego, który wyszedł z gałązki Jessego i którego zapach rozradował świat cały.
Oto jedno z tych udatnych wyrażeń, jakie Mu się z ust czasem wyrywały, zdaje się wypowiadać myśl Jego o tym przedmiocie. Pamiętajmy, z jakiem uszanowaniem podnosił każdy kawałek pisma, które upadło na ziemię, z obawy, aby nie zdeptać nogami jakiego zdania o Bogu i Jego doskonałościach. Kiedy jeden z uczniów zapytał go, dlaczego z równą ostrożnością podnosił pisma pogan: „Mój synu“, odpowiedział, „dlatego że znajduję tam litery, z których się składa święte imię Panu; dobro: jakie zawierają te pisma, nie należy ani do pogan, ani do ludzkości, ale do samego Boga, źródła wszelkiego dobra.[9] W rzeczy samej wszystkie pisma duchowne i świeckie czyż są czem innem, jak zgłoskami, któremi Bóg pisze imię Swoje w umyśle ludzkim, jak pisze je na niebie gwiazdami.“[10] Tak więc nasz Święty przysłuchując się tajemniczym dźwiękom ziemi, zwracał się do źródła wszelkiego piękna. Jest to jedna z najczulszych stron Jego charakteru, wszyscy historycy korzystają z niej, nazywając świętego Franciszka wielkim miłośnikiem natury. I słusznie, ale nie zapominajmy, że miłuje on tak bardzo naturę dlatego, że jest jednym z najgorliwszych czcicieli Boga. Ta miłość tak doskonała, która we wszystkiem widziała Boga, ta miłość tak mocna i stała, która odnosiła wszystko do Boga, łączyła się w Franciszku z najtkliwszą i najprostsza pobożnością. Z jaką gorącą pobożnością mówił o tajemnicach wcielenia i narodzenia Zbawiciela! Z jaką radością witał poświęcone tym tajemnicom uroczystości! Bracia zapytali się Go, czy dobrze jest jeść mięso w dzień Bożego Narodzenia, jeżeli takowe przypada w piątek? „Zapewne“ odrzekł, „byłoby do życzenia nawet, aby księża i wielcy tego świata kazali rzucać mięso i pszenicę po wsiach i drogach publicznych, aby ptaki i zwierzęta mogły brać udział w tak wielkiej uroczystości“.
Święty Franciszek rozpowszechnił, a może nawet zaprowadził we Włoszech nabożeństwo żłóbka. Było to w r. 1223. Będąc w Rzymie, upoważniony został od Papieża do obchodu uroczystości Narodzenia Zbawiciela w Greccio, gdzie miał zwołać swoich Braci i obchodzić to święto z niezwykłym blaskiem. Przybył w wigilią. Jego przyjaciel, Jan Velita, któremu polecił poczynić przygotowania, zastosował się do joty do danego polecenia. Wystawiono ołtarz pod gołem niebem, żłóbek, przyprowadzono wołu i osła; wszystko przedstawiało stajenkę Betleemską. O północy Bracia Mniejsi udali się do lasu, w towarzystwie tłumu górali, niosących zapalone pochodnie. Ten nowy widok, snopy światła, padające na drzewa lasu, te wdzięczne kolendy umbryjskie, śpiewane chórem setkami głosów i powtarzane echem gór, wzruszyły do łez Świętego. Przy Mszy św. spełniał obowiązki dyakona i śpiewał uroczyście Ewangelią, potem nauczał o wielkości i miłosierdziu Zbawiciela, którego nazywał Dzieciątkiem z Betleem. Ile razy wymawiał słodkie imię Jezus, głos jego zmieniał się, jak gdyby kosztował wybornego miodu, albo słyszał wewnętrzną melodyę, której dźwięki chciał zatrzymać w pamięci. Rycerz Jan Velita, człowiek godny wiary, który opuścił szeregi wojskowe, aby mógł lepiej służyć Jezusowi Chrystusowi, stwierdza pod przysięgą, że widział śpiące dzieciątko, ku któremu nasz Święty nachylał się, aby je ucałować, a może i obudzić. Słoma, na której miało miejsce to objawienie, otrzymała własność cudownego uzdrowienia.[11]
Trudno jest wyrazić radość, z jaką wierni przyjęli jasełka. Święta Klara zaprowadziła je we wszystkich klasztorach swej reguły, gdzie na Święta Bożego Narodzenia przedstawiają w kościołach stajenkę betleemską i narodzenie Zbawiciela. Sama, stosując się we wszystkiem do poleceń i przykładu seraficznego Patryarchy, przewodniczyła przygotowaniom. Znajdowała nadzwyczajną rozkosz w układaniu Dzieciątka Jezus do kolebki w śpiewaniu wspólnie z aniołami przed oświetlonym żłobkiem i rozważaniu nieskończonej dobroci Słowa, które się Ciałem stało. Jej to pobożność sprawiła, że nowe to nabożeństwo, które autor Fioretti opisał nam ze wszystkimi szczegółami, nie wskazując jednakże daty, jeszcze bardziej się rozszerzyło.
Szczególniej klasztor świętego Damiana przygotowywał się do obchodu na uroczystość Bożego Narodzenia. Wszystkie siostry były na nogach. Sama tylko Klara, zmuszona leżeć w ciągłej gorączce i gwałtownych cierpieniach, była pozbawiona podwójnego szczęścia, którego kosztowała lat poprzednich w śpiewaniu razem z siostrami jutrzni nocnej i w przyjęciu do serca Baranka bez zmazy. Żeby zrozumieć ogrom jej cierpienia, potrzeba byłoby tak jak ona kochać Boskiego Oblubieńca dziewic. Kiedy o północy jej córki zeszły do kaplicy dla odmówienia officium, nie mogła powstrzymać swej boleści: „O wielce słodki Panie, zawołała, patrz na me cierpienia! Moje towarzyszki obchodzą Twoje narodzenie harmonijnymi śpiewami, otoczą Twą kolebkę i wielbić Cię będą. Ja jedna pozbawiona będę tej radości!“ Ten, który słyszy najcichszy głos orła i wróbla, nie pozostał głuchym na miłosne skargi Swej służebnicy. Klara nagle została przeniesioną do kościoła Braci Mniejszych: duchem czy też w rzeczywistości? sama sobie nie mogła zdać sprawy. Dość, że śpiewy Braci Mniejszych wyraźnie dochodziły do jej uszu, jej oczy wpatrywały się w cudowną Dziecinę betleemską, a usta jej przyjmowały chleb żywota, ukryty pod zasłoną eucharystyczną.
Kiedy się skończyło nabożeństwo w kaplicy świętego Damiana, zakonnice przybiegły do chorej i wszystkie jednogłośnie mówiły: „O nasza matko, co za rozkoszna noc! Jakie potoki niebiańskich radości zalały nasze dusze! Jaka szkoda, że nie było ciebie, matko, pomiędzy twemi córkami“. „Przestańcie narzekać, moje kochane siostry, odpowiedziała pobożna ksieni, i błogosławcie ze mną naszego Boskiego Mistrza, który nie opuścił swej biednej służebnicy“. I gdy im opowiedziała wielką łaskę, jaką otrzymała: „Moje siostry, dodała, radujcie się wraz ze mną i wielbijmy wspólnie Zbawiciela świata i naszego seraficznego Ojca, świętego Franciszka, jednego, iż mi udzielił tej wielkiej łaski, drugiego, iż mi ją wyprosił“.[12]
Nabożeństwo żłobka gorliwie było rozpowszechniane przez dzieci świętego Franciszka, ale nigdzie nie odprawia się ono z większym wdziękiem i prostotą, jak w klasztorach zakonu serafickiego, a zwłaszcza w Ara Coeli.
Nasz Święty starał się przejąć, o ile mógł, duchem tych tajemnic, które Kościół obchodzi w ciągu roku. W czasie postu przenosił się wspólnie z Kościołem na wzgórze Kalwaryjskie i często powtarzał ten okrzyk Doktora narodów: „Dilexit me, et tradidit semet ipsum pro me: Umiłował mię i wydał samego siebie za mnie“.
To wielkie wyrażenie ksiąg świętych zachwycało go, napełniało jego duszę, i nie możemy wątpić, przyczyniło się do zrobienia go świętym, wielkim świętym: tak Bóg jest żywym w każdem słowie, tak każde z Jego słów jasne, obfite i potężne! Zdaje się, jak gdyby ono było poświęconą Hostyą i zawierało słowo, aby Je dać tym, którzy o Niem rozmyślają. W ciągu wielkiego tygodnia Franciszek podwajał gorące modły. Myślał tylko o Jezusie ukrzyżowanym, mówił tylko o ranach, upokorzeniach i śmierci Jezusa ukrzyżowanego; dusza jego tak była przejęta pamięcią męki, że wylewała się w skargach, w żałośnych jękach, których nie mógł powstrzymać. Gwałtowność jego boleści zmuszała go do unikania obecności ludzi i szukania zupełnej samotności, gdzieby swobodniej mógł się oddawać swoim uczuciom. Tam to mógł wzruszyć tygrysy i zachwiać skałami. To mówił do Jezusa Chrystusa, jak gdyby Go widział obecnego: „O mój Jezu, Ty jesteś na krzyżu, a ja na nim nie jestem! Ty jesteś samą niewinnością, a cierpisz za zbrodniarza. Czyż potrzeba było tego wszystkiego, aby
odpokutować za wielkość moich zbrodni? Czyż potrzeba było tego wszystkiego, o mój najdroższy Jezu, aby mi dowieść, że mnie kochasz? To za wiele, za wiele; ja aż nadto dobrze wiem, że mnie kochasz. Ale czyż to nie za wiele, o mój Jezu, że mnie kochasz bardziej, niż Twoje własne życie? Serce moje, cóż powiesz na to? Gdzież znajdziesz miłość, aby odpłacić za tak wielki zbytek miłości?“
To znowu dziwił się, że inne stworzenia nie przejmowały się jego uczuciami i że nie wylewały łez nad śmiercią swojego Stwórcy. „Ptaki niebieskie, nie śpiewajcie, ale jęczcie; dźwięki głosów naszych, niech żałobę i smutek głoszą. Wielkie drzewa, które w górę podnosicie wasze wierzchołki, pochylcie się, poobłamujcie gałęzie i zamieńcie je na krzyż, aby uczcić krzyż Jezusa Chrystusa. A wy skały, kruszcie się i współczujcie.“ Gdy mówił do nich i widział strugi wody, jak łagodnie szemrząc, płynęły pomiędzy temi skałami, przekonany był, że te szmery, to jęki i łzy, jakie skały wylewały. „Ach, jak wy mi się podobacie, skały! Jesteście więc wzruszone do łez! I wołał jeszcze głośniej: Siostry moje skały, płaczmy! A echo rozlegało się, płaczmy. Więc wołał jeszcze głośniej: płaczmy, płaczmy. A echo odpowiadało, płaczmy, płaczmy“.[13]
Pewien rycerz, usłyszawszy pewnego dnia te jęki, zbliżył się do Świętego i rzekł: „Dlaczego tak płaczesz, co mógłbym uczynić, aby cię pocieszyć?“. „Miłość moja przybita do krzyża, odpowiedział Franciszek, łkając. I jeżeli chcesz mnie pocieszyć, płaczmy razem nad Jej bolesną męką“.
Innym znowu razem, gdy wśród niewypowiedzianych cierpień dwóch ostatnich lat życia, Bracia prosili go, aby im wskazał książkę, czytanie, której mogłoby, złagodzić jego cierpienia, odpowiedział im: „Moi Bracia, nie ma książki, któraby mnie mogła bardziej pocieszyć, jak męka Jezusa Chrystusa; to jest przedmiot ciągłych moich rozmyślań, i gdybym nawet żył do skończenia wieków, nie potrzebowałbym innej“. „Nie daj Boże, zawołał jeszcze, abym się chlubić miał, jedno w krzyżu Pana naszego Jezusa Chrystusa“. Ten głos świętego Pawła apostoła powracał często na jego usta; dla tej przyczyny Bracia Mniejsi obrali go na dewizę swego herbu.
Nasz Święty nie oddzielał nigdy miłości Jezusa ukrzyżowanego od miłości Jezusa w Hostyi, ciągle żywego w Przenajświętszym Sakramencie Ołtarza. Słuchał Mszy św. codziennie i często komunikował; upominał wszystkich swoich duchownych synów, aby go naśladowali w tym względzie. Jak przyjemnie było widzieć Go zbliżającego się do Świętego Stołu, z oczami spuszczonemi, rękami złożonemi i boso dla czci względem tak wielkiej tajemnicy. Był to dla obecnych wzruszający widok; każdy jego świadek uczuwał się pobożniejszym. Przyjąwszy Boga swego serca Franciszek usuwał się na stronę, jak gdyby w upojeniu ducha i zachwycony.
Kto zrozumiał, że Sakrament Ołtarza jest tu na ziemi ostatnim wyrazem miłości, kto choć raz zakosztował rozkoszy eucharystycznych, ten uczuje w swojej duszy nieznane pragnienie. Święty przybytek będzie dla niego miał pociąg nieprzezwyciężony, tam będzie jego skarb, tam jego serce. Takiem też było pragnienie seraficznego Patryarchy. Nie mógł się nasycić wpatrywaniem się w Gościa naszych przybytków. Klęcząc przed ołtarzem, przebijając wzrokiem zasłonę eucharystyczną i pogrążając się dowoli w tym oceanie światła, w tem ognisku miłości, które nam wskazuje wiara, przepędzał większą część dnia w serdecznej rozmowie ze swym Bogiem. Godziny upływały Mu zanadto prędko i jutrzenka poranna zastawała Go na tej słodkiej rozmowie, którą opuszczał z żalem. Nie mógł znieść tego, że kościoły, w których przechowuje się Przenajświętszy Sakrament, były źle utrzymane; w razie potrzeby sam je porządkował. Obawiając się, aby Chleba Ołtarza nie zabrakło, lub nie był źle zrobiony, miał zwyczaj w czasie swoich misyj dla biednych parafij zanosić żelazo do pieczenia opłatków artystycznie wyrobione. Ze względu na Eucharystyą miał szczególniejszy szacunek dla kapłanów, co przeszło w tradycyą Jego Zakonu. Trudno byłoby też odmalować Jego nabożeństwo do Świętych Pańskich: świętego Michała, wodza wojska anielskiego, świętych Piotra i Pawła, książąt Apostołów; a przedewszystkiem do Maryi, Przenajświętszej Matki Boga, którą obrał za swoją pośredniczkę przed Bogiem i patronkę swego Zakonu. Corocznie zachowywał długie posty na ich cześć.[14]
Ta tak czysta a nieprzebrana miłość, napełniająca duszę św. Franciszka, a pochodząca prosto z serca Jezusowego, nie pozostawała bezczynną; rozlewała się, jak wezbrana rzeka, na wszystkie stworzenia, a głównie na wydziedziczonych tego świata, (a jest ich zawsze najwięcej), nawet na bluźnierców i bezbożników. Ileż to razy niezmierna słodycz Świętego leczyła te serca zranione nienawiścią i smutkiem! Ileż to razy jednał je z niebem, z samym sobą i społeczeństwem! Pozwólmy najstarszemu z Jego biografów, Tomaszowi Celano,[15] opowiedzieć nam jedno z tych zwycięstw. „Pewnego dnia, gdy szedł z Asyżu do Perudżii, spotkał na drodze wieśniaka, zdradzającego na twarzy silny gniew i miotającego przekleństwa na swego pana, którego oskarżał o grabież jego majątku. Sługa Boży zbliża się doń i widząc, iż uparcie trwa w nienawiści i zemście, lituje się wielce nad jego duszą. „Mój Bracie, mówi mu z anielska, słodyczą, na miłość Boską, przebacz twemu panu, aby twoja dusza była zbawiona“. „Ja mam mu przebaczyć, odrzekł, nie mogę tego uczynić, dopóki mi nie odda wszystkiego, co mi zabrał.“ — „Masz, odpowiada święty, oddaję ci ten płaszcz, to jest wszystko, co posiadam: z twojej strony błagam cię, przebacz twemu panu dla miłości Boga“. I zaraz zdejmuje z siebie płaszcz, daje go biednemu wieśniakowi, który wzruszony tym postępkiem i zwyciężony taką miłością, wyrzeka się uczucia nienawiści i przebacza swemu panu“.
Święty Franciszek był czułym na cierpienia innych, płakał z płaczącymi i często nawet działał cuda na korzyść osób, które go o to prosiły. W każdym jednak razie nigdzie jego dobroć nie była bardziej podziwienia godną, jak w stosunkach z swymi Braćmi. Z jaką miłością starał się przynieść im ulgę czy to w wewnętrznym smutku, czy też w fizycznych cierpieniach! Był dla nich tak tkliwym, jak ostrym dla siebie.
Pewnej nocy jeden z zakonników męczony głodem i bezsennością, zaczął stękać. Usłyszawszy to Święty, wstaje, zastawia stół, siada z biednym bratem i innymi zakonnikami, aby go tem nie zawstydzić, iżby się sam musiał posilać. Po spożyciu posiłku powiedział do swych Braci: „Mówię wam, zaprawdę, iż każdy powinien się obrachować ze swemi siłami i spożywać tyle, ile mu potrzeba, aby ciało mogło służyć duchowi. Strzeżmy się dwóch ostateczności: nie trzeba ani za wiele jeść, co szkodziłoby ciału i duszy, ani też nieumiarkowanie pościć, gdyż Pan woli uczynki miłosierne, niż czyste zewnętrzne zachowywanie przepisów religii. Co się nas tyczy, kochani Bracia, to dla miłości naszego Brata, jedliśmy z nim razem, a nie dla prostej zachcianki lub też potrzeby“.[16]
Z równą pobłażliwością postąpił z Bratem Sylwestrem, jednym ze swych dwunastu pierwszych towarzyszów, który razu pewnego osłabł bardzo. Widząc, że Sylwester miał apetyt na winogrona, ale nie śmiał prosić o nie, zaprowadził go do sąsiedniej winnicy, usiadł z nim pod winnym szczepem, zerwał grono, pobłogosławił je i podzielił się z chorym. Pan Bóg pobłogosławił tej tkliwej miłości ojca; skoro tylko Sylwester zjadł swoją cząstkę, uczuł się zupełnie uleczonym.
Jeszcze jeden rys, bardziej wzruszający niż poprzednie, wskaże nam tę ojcowską tkliwość świętego Patryarchy dla swych Braci. Brat Rizzier z Bolonii, który został później błogosławionym, podlegał czas jakiś najstraszliwszej pokusie — rozpaczy; zdawało mu się, że jest skazany na wieczne potępienie i że święty Patryarcha unika go dla tej przyczyny. Straciwszy siły i odwagę, powiedział: „Wstanę i pójdę do Ojca, jeżeli mnie przyjmie łaskawie, będę miał nadzieję, że Wszechmocny Sędzia zlituje się nademną; jeżeli postąpi inaczej, będzie to znakiem, że Bóg odtrącił mnie od łona Swego miłosierdzia“. Poszedł natychmiast do pałacu biskupiego w Asyżu, gdzie Franciszek, bliski już zgonu, pielęgnowany był przez swego dostojnego protektora. Święty, wiedząc z objawienia o stanie duszy swego ucznia i o przyczynie tej podróży wysłał na jego spotkanie braci Leona i Masseusza: „Idźcie“, powiedział do nich, „idźcie naprzeciw Brata Rizziera, który przychodzi mnie odwiedzić; uściskajcie go odemnie i powiedzcie mu, że ze wszystkich moich Braci jego najczulej kocham“. Leon i Masseusz spełnili polecenie, jak posłuszni synowie, a Brat Rizzier wzmocniony w wierze, przejęty został niewypowiedzianą ufnością i radością. Jak tylko wszedł do pokoju św. Ojca, ten, pomimo osłabienia i wycieńczenia wstał z łóżka, wybiegł na jego spotkanie i rzekł z serdecznością: „Mój kochany synu, kocham cię z całego serca nad wszystkich mych Braci na świecie“. Potem, robiąc znak krzyża świętego na czole swego ucznia i całując go, dodał: „Bóg dopuścił tę pokusę dla większego dobra twej duszy, ale ponieważ ona ci się wydaje zbyt przykrą, nie będziesz nadal doznawał ani pokus, ani doświadczeń“. Od tego czasu, w rzeczy samej Rizzier odzyskał pokój i radość wewnętrzną, aby ich już nigdy nie utracić.[17]
Pomiędzy swymi uczniami Franciszek miał ludzi wyższych od siebie nauką i wymową, a mianowicie, brata Eliasza, Aleksandra Hales i świętego Antoniego Padewskiego. Wiedział o tem, ale daleki od zazdrości, jaka powstaje w umysłach ciasnych i pysznych, winszował im tego, i nie obawiał się mówić, ściskając ich z całem wylaniem serca: „Moi Bracia, dobre nowiny, jakie mi zwiastujecie, obudzają we mnie radość podobną tej, jakiej się doznaje, oddychając powietrzem łąk i kwitnącej winnej latorośli“.
Jego miłość nie wyłączała nikogo, kochał gorliwych i oziębłych, i chciał, aby przełożeni zakonu byli życzliwymi dla pierwszych, a pobłażliwymi dla drugich, nawet dla grzesznych, dopóki iskierka żalu tleje w ich piersi. Pisał w tym celu do Piotra z Katanii wówczas gdy był generalnym wikaryuszem (1221): „Bóg niech będzie twoją obroną i zachowa cię w Swej świętej miłości. Zalecam ci z taką cierpliwością rządzić twymi braćmi, że gdyby który z nich posunął swą śmiałość aż do uderzenia cię, abyś to złe obejście się z tobą przyjął za łaskę. Kochaj tych, którzy się z tobą w taki sposób obchodzić będą i staraj się ich nawrócić, jeżeli Bóg odmówi Swej łaski. Oto poczem poznam, że kochasz Boga i masz przywiązanie do mnie, Jego sługi i twego: niech żaden z Braci, nawet najmniejszy, nie odejdzie od ciebie nie doznawszy skutków twej dobroci. Jeżeli nie będzie prosił o przebaczenie, uprzedź go, ofiarując mu łaskę, i gdyby nawet tysiąc razy stanął przed tobą, okaż mu zawsze więcej życzliwości niż mnie samemu, aby go wprowadzić na dobrą drogę. Inni Bracia niech mu nie wyrzucają jego winy i nie rozgłaszają jej, ale niech ją zachowają w tajemnicy i pokryją Brata płaszczem miłosierdzia. Gdyż nie tym, którzy są zdrowi, potrzebny jest lekarz, ale tym, którzy chorują. Czyń, co ci zaleciłem. Bądź zdrów“.[18]
Po przeczytaniu tych kartek, zapytujemy, czy najtroskliwsza matka może mieć więcej dla swych dzieci miłości i tkliwości? Tak słodki Franciszek z Asyżu pierwszy wykonał w praktyce radę, którą zamieścił w czwartym rozdziale swej reguły: „Jeżeli matka kocha i żywi swego syna według ciała, o ileż gorętszą powinna być miłość i staranie o bracie według ducha?“ A ponieważ właściwą jest świętości nienawiść złego, a doskonała miłość dobrego, wyrzekł na gwałcicieli reguły nieposłusznych i zatwardziałych to straszne przekleństwo: „Najświętszy Ojcze, niech będą przeklęci przez Ciebie, przez cały dwór niebieski i przezemnie, Twojego najniższego sługę, ci, którzy przez zgorszenie pracują nad zburzeniem gmachu, który wzniosłeś Swemi rękami i który nie przestaniesz utrzymywać przy posłudze wzorowych zakonników“.[19]
PIEŚŃ PIERWSZA.
Św. O. Franciszka Hymn do Słońca.
„Altessimo omnipotente bon signore“
w przekładzie L. Siemieńskiego.
O wszechmogący, dobry Gospodynie! Chwała Ci, Panie, w bracie ogniu, którym
PIEŚŃ DRUGA.
Św. O. Franciszka Hymn o miłości.
„In focol’ amor mi mise“
w przekładzie L. Siemieńskiego.
Miłością gorę bez miary A na oszczepie wsadzone Z pobitem, podartem ciałem
Św. O. Franciszka Hymn o miłości.
w przekładzie Ignacego Grudzińskiego.
Z Chrystusem — w Nim i z Nim w parze, |
Jakby miecze wyostrzone,
|
PIEŚŃ TRZECIA.
Hymn miłości św. Franciszka.
przez O. Jakóba z Todi, franciszkanina; przekład X. Stanisława Biegańskiego.
Miłości, wypływająca z miłości, czemuż mię tak zraniłaś? Straciłem całe serce, a goreję miłością.
Amor, de caritate Perché m’hai si ferito? |
1. Pali się i płonie, nie może znaleść nigdzie miejsca, nie może mieć, bo jest związane: niknie (zużywa się), jak wosk przy ogniu, żyjąc umiera, marnieje zużywając się: pragnie uciec trochę, a widzi, że jest umieszczone w piecu: O biada, gdzie się mam zwrócić od tak gwałtownego upału! To jest umrzeć żyjąc! Do takiego stopnia żar wzrasta!
2. Zanim tego doświadczyłem, prosiłem Chrystusa o miłość; myślałem, że to rozkosz: myślałem, że w pokoju zażywać będę słodyczy, że zdala od wszelkich udręczeń posiędę rzeczy najwznioślejsze: (teraz) doświadczam mąk, o jakich nie miałem wyobrażenia, tak że mi serce pęka od gorąca. O tem, co cierpię nie mogę dać ni wyobrażenia, że umieram w słodkiem upojeniu, a żyję bez serca.
3. Jużem stracił serce i rozum, wolę, upodobania i całe czucie; wszystko, co piękne, zda mi się brzydkiem błotem; rozkosze z bogactwami zgubą: Drzewo miłości z wielkim owocem zasadzone w mem sercu żywi mię, ono to sprawiło taką zmianę we mnie w krótkim czasie, wyrzucając precz wolę, rozum i siłę.
4. Dla nabycia miłości już wszystko dałem i świat i siebie i wszystkie uciechy jego. Gdyby było mojem wszystko, co jest stworzone, oddałbym to za miłość bez targu; I widzę, że mię miłość oszukała, bo ja jej dałem wszystko, a nie wiem dokąd mię ona ciągnie i miłość mnie zniszczyła, za głupca mnie wzięto, lecz ponieważ się sprzedałem, nie przedstawiam dla siebie wartości.
5. Ludzie myśleli, że mię sprowadzą z tej drogi, toż myśleli i przyjaciele moi, lecz kto się raz dał, dać się więcej nie może, niewolnik nie może uciec od pana, wprzód potrafiłaby się zmiękczyć skała, niż miłość, która mię trzyma w swej mocy: cała moja wola tak jest pogrążona w miłości, z nią połączona, w nią przemieniona, że któż zdoła ją od niej oderwać?
6. Ni ogień, ni żelazo nie zdoła rozłączyć, nie da się rozłączyć rzecz tak połączona. Ni ból, ni śmierć nie może już tak się wznieść do tej wysokości, gdzie się miłość wzniosła: na dole widzi bieg wszystkich rzeczy, a ona jest wzniesiona ponad niemi: Szczęśliwa! jakżeś się wzniosła, że posiadasz takie dobra? Chrystus, od Niego to masz, że możesz słodko obejmować.
7. Nie mogę patrzeć na stworzenie, do Stwórcy woła cała moja myśl; ni niebo, ni ziemia, nie da mi słodyczy, dla miłości Chrystusa wszystko mi jest wstrętne. Światło słońca zda mi się być ciemne wobec tego jaśniejącego oblicza; Cherubini wcale nie piękni, jak to nauczają, Serafini nie godni miłości tego, co widzi Pana.
8. Niech nikt mię przeto nigdy nie gani, jeżeli taka miłość mię omamiła, nie masz serca, coby się obronić zdołało miłością zdjęte, aby mogło uciec. Niech każdy myśli, aby mu serce nie pękło, jak ma znieść taki upał. O, gdybym mógł znaleść, któryby zrozumiał, odczuł boleści, które dręczą me serce.
9. Niebo i ziemia woła i zawsze woła i wszystkie rzeczy, że kochać powinienem; każda rzecz mówi: całem sercem kochaj miłość, która cię uścisnęła. Miłość ta dlatego, że cię pożąda, tak usilnie wszystko uczyniła, by cię pociągnąć do siebie: to święte światło ma taką obfitość dobroci i łaskawości, że się to na zewnątrz rozlewa.
10. Miłości, chcę więcej, gdybym zdołał więcej, lecz jakżeż więcej, kiedy me serce nie ma więcej dać, jak mnie, choćbym pragnął więcej, nie mogę, to rzecz pewna. Wszystko dałem, by posiąść tego miłośnika, który mię tak odnowił. Piękności odwieczna, a nowa! Odkąd cię znalazłem, o światłości niezmierzona, otoczona miłym blaskiem.
11. Widząc taką piękność, zostałem porwany, nie wiem dokąd zaniesiony. Serce się stopiło, jak wosk, odnalazło się przemienione w Chrystusa: Nie znajdzie się nigdzie podobna zamiana. By przywdziać Chrystusa, obdarłem z szat siebie, serce mi się odmieniło, woła miłości, że aż słychać i myśl zamarła, taką (serce) czuje słodycz.
12. Duch omdlały od słodyczy cały wzdycha tylko za uściskami i im więcej przygląda się tej piękności, tem więcej odrzuca to, co jest poza nią. W Chrystusie odpoczywa, czując się bogatym, o sobie samym traci pamięć, nie troszczy się o żadną rzecz, nie chce, by mu cośkolwiek dano, nie może odczuć żadnej straty od tego całego błogiego uczucia.
13. W Chrystusa zamieniony jest jakoby Chrystusem, połączony z Bogiem jest Boskim, nabytek taki jest ponad wszelkie najwznioślejsze rzeczy, władzę się czuje Chrystusa i wszystkiego, co do Niego należy, dlaczegóżby więc teraz miał być więcej smutnym, domagając się lekarstwa na winy. Nie może znaleść grzechu na sobie, stary człowiek zniszczał, oczyścił się z wszelkiego brudu.
14. W Chrystusie stał się nowem stworzeniem, wyzuł się starego człowieka, a stał się nowym. Lecz miłość wzrasta coraz silniej, zdaje się, że serce nożem pruje, dusza omdlewa wskutek takiego upału: Chrystus pociąga mię do Siebie, a taki jest piękny, ściskam się z Nim, i z miłości tak wołam: Miłości! której tak pragnę, daj niech umrę z miłości.
15. Dla ciebie o miłości marnieję tęskniąc za tobą i ginę chcąc cię uścisnąć, jeżeli ty się oddalisz, umrę żyjąc; wzdycham i płaczę chcąc cię znaleść; gdy wracasz do serca, to ono omdlewa pragnąc się całe w ciebie zamienić. Nie zwłócz więc więcej miłości, przybądź mi z pomocą, trzymaj mię na uwięzi, zniszcz mi serce.
16. O słodka miłości, wejrzyj na boleść moją, nie zdołam znieść takiego upału, miłość mię całego zabrała, nie wiem, gdzie jestem, nie mogę poznać, co czynię i mówię; jak zbłąkany idę drogą, często bezmyślny od usilnego pragnienia; — nie wiem jak znieść tak wielką mękę, która mi powoli zabiera serce.
17. Zabrała mi serce, nie mogę wiedzieć co mam czynić, i co robię i każdy, co mię widzi radby to wiedzieć. Miłość bez czynu, czy się Tobie podoba Chryste? a jeśli nie podoba, cóż mogę znaczyć? a tu od tej siły duch mój osłabł zupełnie, miłość, która mię opanowała, odjęła mi mowę, wolę i siłę czynu, straciłem wszelkie władze duszy.
18. Umiałem mówić, teraz oniemiałem; widziałem a teraz oślepłem, nie widziano jeszcze tak wielkiej przepaści. Milcząc mówię: uciekam, a jestem związany, zstępując wstępuję, trzymam, a jestem sam trzymany, będąc zewnątrz wewnątrz się znajduję, chwytam a jestem schwytany. O niezmierzona miłości, czemuż mię od zmysłów odwodzisz i dajesz umrzeć od tak silnego upału wśród płomieni.
19. Ty, który mię kochasz, uporządkuj tę twą miłość, nie ma cnoty nieuporządkowanej; potem jeśli tak pragniesz mnie znaleść, niech duch się cnotą odnowi, chcę, by miłość ku mnie, o której mówisz, była uporządkowaną; drzewo dobre poznaje się z owocu, wartość każdej rzeczy z tego się poznaje.
20. Wszystko, co stworzyłem, jest podług liczby i miary i ma swój cel wytknięty; przez porządek utrzymuje się rzecz każda; tem więcej zaś miłość jest z natury uporządkowaną. Czemuż więc duszo tak szalejesz przez ten żar miłości? Zburzyłeś porządek naturalny, zapał w ryzach nie trzyma się wcale.
21. Chryste! Tyś mi zabrał serce, a mówisz, bym w miłości Twej poskromił mój umysł; jakże, gdy mię całego w siebie zamieniłeś mogę być pamiętnym na siebie? Podobnie jak żelazo rozgrzane żarem, powietrze od słońca samo światłem się staje, traci swą formę, inny kształt przyjmuje, tak i dusza odziana miłością Twoją.
22. A odkąd swą właściwość straciła nie może nic od siebie zdziałać. Jaki ma kształt, jaką ma władzę działać, aby owoce przynosiła? A zatem kiedy się przemieniła w prawdę, w Ciebie o Chryste! słońce! którego tak słodko pokochać — Tobie przypisać należy, co ja robię, a nie mnie. Jeśli Ci się przeto nie podobam teraz, Ty sam Sobie się nie podobasz, o miłości!
23. Wiem dobrze, żem odszedł od zmysłów, lecz Ty o najwyższa Mądrości takim mnie zrobiłeś, robię tak, odkąd mię zraniłeś, odkąd na miłość zamianę z sobą zrobiłem, która wyzuwszy mnie, w Ciebie mię odziała — pociągnięty zostałem do nowego życia, zginąłem sam sobie; teraz jestem silny przez miłość, złamałem bramy i spoczywam w Tobie o miłości!
24. Pocóż mię prowadziłeś do takiego żaru, jeżeli chcesz, abym się miarkował? Kiedyś tak bez miary mi się oddał, odjąłeś odemnie wszelkie pojęcie miary. Jako maleńki starczyłeś mi, tak wielkiego utrzymać nie jestem w stanie. A więc, jeśli kto zbłądził o miłości! to Ty nie ja! Bo Ty mi otwarłeś tę drogę o miłości!
25. Nie broniłeś się od miłości, ona Cię ściągnęła z nieba na ziemię. Miłości! zstąpiłeś na taką niskość, którą człowiek wzgardzony w utrapieniach zamieszkuje. Nie chciałeś ni domu, ni roli — chciałeś być tak ubogim, by nas wzbogacić. W życiu i śmierci, o miłości, okazałeś nieumiarkowanie, którem serce Twe goreje.
26. Jak upojony szedłeś zwolna przez świat, miłość prowadziła Cię, jak niewolnika, we wszystkiem, o miłości, pokazywałeś, że sam dla siebie zniknąłeś, kiedy stanąwszy w świątyni tak wołałeś: Niech przyjdzie pić, kto chce być zdrowym, kto ma pragnienie miłości, a daną mu będzie miłość niezmierzona, któm go napełni słodyczą.
27. Nie powstrzymałeś się, o mądrości, rozlewając Twą miłość często; urodziłeś się nie z ciała, lecz z miłości, aby zbawić przedmiot miłości: ludzi. Tak biegłeś, aby krzyż uścisnąć! Wierzę, że przed Piłatem dla miłości nic nie mówiłeś, by Cię miłość nie oskarżyła, że chciałeś skończyć życie na krzyżu dla miłości.
28. Mądrość ukrywałeś i tylko miłość widać było, moc Twoja zaś się wcale nie objawiała, która miała władzę niepodobania sobie w tem. Wielka była Twa miłość, którąś hojnie okazywał, nic innego nie można spostrzedz w Tobie i Twej woli, o miłości! zawsze nią wiązałeś nas z Sobą i krzyż objąłeś dla człowieka z taką miłością.
29. A więc, o Jezu, jeśli jestem tak zakochany, upojony tak wielką słodyczą, czemuż mnie łajesz, że chodzę błędny, ze tracę samowiedzę i siłę wszelką? Ponieważ miłość mię tak związała z Tobą, jakby pozbawionego całej Twej wielkości, skądżebym śmiał sprzeciwiać się Tobie, jakżebym nie chciał szaleć, by Cię uścisnąć o Miłości!
30. Ta miłość, co mię w obłęd wprawiła, zdaje się, że Tobie odebrała mądrość; ta miłość, przez którą usycham, zda mi się, że Tobie odjęła potęgę; nie chcę teraz, nie mogę cierpieć, jestem wzięty w niewolę przez miłość, nie stawiam oporu. Zapadł wyrok na mnie, żem umarł z miłości, nie chcę innej pociechy, jak tylko umrzeć z miłości.
31. Miłości, o miłości, któraś mię tak zraniła, nic innego nie mogę wołać, jak miłości. Miłości! miłości! z tobą połączony, nic innego nie pragnę uścisnąć, jak miłość. Miłości, miłości tyś mię porwała, serce mi wciąż pęka od miłości, dla Ciebie chcę płakać, miłości, obym mógł być z Tobą, miłości spraw przez litość, bym umarł z miłości.
32. Miłości, miłości Jezu, przybyłem do portu
Miłości, miłości Jezu, Tyś mię prowadził,
Miłości, miłości Jezu, pociesz mię!
Miłości, miłości Jezu, Tyś mię takim żarem napełnił.
Miłości, miłości Jezu, umarłem z miłości.
Niech będę zawsze z Tobą, o miłości, zawsze zespolony uściskiem, w Ciebie zamieniony, w miłość prawdziwą, w prawdę najwyższą, niech się cały rozpłynę w miłość.
33. Miłości, miłości, woła świat cały,
Miłości, miłości woła każda rzecz.
O miłości, miłości! jakżeś jest głęboka, im więcej kto zakosztował Twych uścisków, tem więcej ich pragnie, Miłości, o miłości, Tyś okrągłem kołem, kto wstąpi weń całem sercem, zawsze cię kocha. Tyś suknią, kto cię kocha, pragnie się w nią odziać, a takie uczuwa słodycze, że zawsze woła miłości.
34. Miłości, o miłości, co za męki mi sprawiasz,
Miłości, o miłości nie mogę ścierpieć!
Miłości, o miłości tyle mi się udzielasz!
Miłości, o miłości, zdaje mi się, że umieram,
Miłości, o miłości, tak mię trzymasz!
Miłości, o miłości daj, bym przemienił się w Ciebie!
Miłości słodkie cierpienie! O miłości moja upragniona, o miłości moja rozkoszna, zanurz mię w Miłości.
35. O miłości, miłości serce mi pęka! o miłości, miłości, taką ranę czuję; o miłości, miłości pociągnij mię do Twej piękności; o miłości, miłości Tyś mię porwała; o miłości, miłości zdala od Ciebie życiem gardzę; o miłości, miłości dusza z Tobą połączona, o miłości, Ty jesteś jej życiem, nic od Ciebie ją oddalić nie zdoła, czemuż, o miłości dajesz jej tak cierpieć, niszcząc ją tak silnie?
36. O miłości, miłości Jezu upragniony; o miłości, miłości, chcę umrzeć w Twym uścisku; o miłości, miłości Jezu mój słodki oblubieńcze; o miłości w miłości o śmierć Cię proszę. Miłości, o miłości Jezu łaskawy, przyciśnij mię zamieniając mnie w Siebie; pomnij, że chodzę płacząc, nie wiem, gdzie jestem, Jezu nadziejo moja, pogrąż mnie w miłości!
Hymn św. Bonawentury o św. Franciszku.
O Męczenniku pragnieniem!
KSIĘDZA IGNACEGO HOŁOWIŃSKIEGO
arcybiskupa mohylewskiego
HYMN KOŚCIELNY
na
uroczystość odbicia ran na ciele św. Franciszka
(17 września).
Crucis Christi mons Alvernae (z brew. Kapucyńskiego).
Góra Alwernu odświeża I oto cudem zjawiska,
HYMNY KOŚCIELNE
NA UROCZYSTOŚĆ
ŚW. FRANCISZKA SERAFICZNEGO WYZNAWCY.
(4 października).
HYMN
Decus Morum (z brew. Kapucyńskiego).
Blask cnót plonów |
Za cnót kwiecie HYMN
Protes de coelo prodicit (z Brew. Kapucyńskiego).
Syn łaski, syn rajskiej rosy Franciszku, Ojcze jedyny, HYMN
In coelesti collegio (z Brewiarza Kapucyńskiego).
Nowy rycerz w rajskim szyku Skreśla Mistrz w każdym swym czynie, HYMN
Plaude turba paupercula (z Brewiarza Kapucyńskiego).
Ciesz się ubożuchna rzeszo Pała świętym ogniem cały, HYMN
na
uroczystość odbicia ran na ciele św. Franciszka
Crucis arma fulgentia (z Brewiarza Kapucyńskiego).
Krzyża broń połyska nowa Krzyża siłą i ochroną
|
Przed narodzeniem św. Franciszka.
PROROCTWA.
W mieście Asyżu, na włoskiej ziemi, Niech każdy się cieszy i dni szczęścia liczy,
|
WIDZENIE.
W nocy, gdy czas urodzin Franciszka się zbliża,
MISTERIUM.
W domu pod herbem trzech gęsi płynących.[22] Tylko na sianku w prostej oborze,
JASEŁKA.
(Narodzenie św. Franciszka 1182 roku dnia 26 września).
Jakkolwiek dziwną była taka rada, Stajenkę, w której Franciszek mały,[24]
KMOTERSTWO ANIOŁA.
(Przy chrzcie św. Franciszka 1182 r.)
Choćby dziecię było kwiatem Miłe dziecię, jak Anioła, Słodyczą prośby ujęci,
|
Blizny św. Ojca Franciszka.
Cuda i cnoty, to godła świętości, Lecz nie jednako na niebios przestrzeni Pragnąłby wszystkie Jezusowe rany Błagając, by w lem ognisku miłości
Pieśń.
Witaj Ojcze ukochany, Seraficki duch niech pała,
Hymn.
Ojcze ubogich, który już w niebie Ty, coś tak kochał biednych grzeszników,
|
Pieśń o św. Franciszku.
O Franciszku, wielki święty, Posty, znoje, umartwianie, O Franciszku! Twe przykłady
UROCZYSTY OBCHÓD
błogosławionej śmierci św. O. Franciszka.
(Święty Franciszek 4-go października, około zachodu słońca, poszedł
do nieba, w tej więc porze można przed obrazem św. Franciszka odmówić następujące Hymny). 1. Szczęśliwy dzień błysnął Tobie, 3. Gdy wspomnienie Twego zgonu
Hymn.
Franciszku, Ty tu wzgardzony Z niebieskiego swego tronu
Hymn (na 17 września).
Na nutę „Czemuż to mój Jezu“.
U stóp Twoich, Ojcze, stoją dzieci Twoje, |
Gdy z Boskiej miłości świat ten opuszczałeś,
Skądże Święty Ojcze ta głęboka rana? Gdyś chciał świat zapalić Jezusa miłością, Przez Twojego serca miłosne zranienie
Pieśń o świętym Franciszku.
Gdy świat zepsuty w miękkości się nurza, Miłości Boskiej ogniem rozpalony,
Pieśń o świętym Franciszku.
Cześć Tobie, Ukrzyżowany, Ten Ojciec błogosławiony, Gdzie na karcie napisano, Amen Jezu Chryste Królu!
HYMNY
o św. Franciszku Serafickim
(wyjęte z Godzinek).
1. Patryarcho ubogich cnego pokolenia, |
W których On sam rozmnożył Twego ducha plemię, Najdroższe swe klejnoty: rąk, nóg, boku rany, PIEŚŃ
o św. Franciszku Serafickim.
Kiedy świat leżał w grzechach zestarzały — Po swojem zejściu znaki cudownymi
PIEŚŃ.
W Imię Ojca Wszechmocnego Możem mianować rycerzem Pogardził ojcowskie włości, Chciał iść do ognia wielkiego. PIEŚŃ.
Boże niepojęty, dziś Franciszek święty |
Jezu, Twemi rany Franciszek kochany
|
Widok szczerości, sekret miłości * Afekta skoncentrowane * W Franciszku skoligowane * Z Jezusem.
Elekt Asyski, Koligat bliski * Bliski przy bliznach zostaje * Franciszek się synem staje * Jezusa.
Synem od rany talentowany * Święte sprawiły afekta * Że w Boskie wchodził respekta * Franciszek.
Co za odmiana, że w sercu rana * Miłość szturmuje impetem * Afekt Franciszka sztyletem * Rozkrwawia.
Krew to, nie woda, sercu ochłoda * Że w purpurze rozeznanie * Znaczy Jezusa kochanie * Serdeczne.
Moment utraci, Bóg stratę płaci * Święta z Bogiem krotochwila * Franciszek niebo przychyla * Każdemu.
Bóg życie moje, serc świętych dwoje * Nierozdzielne, Minoryta * Jezusa za serce chwyta * Afektem.
Te argumenta są dokumenta * Krwią się z palca podpisują * Abrys przyjaźni rysują * Franciszka.
Kładzie swe ręce na Bożej męce * Parol dając Jezusowi * Że wdzięcznemu Kochankowi * Jest sercem.
Ręce złączone, serca spojone * Franciszka serce i nogi * Skarb i zaszczyt nieba drogi * Przy krzyżu.
Aplauduj, świecie, przy tym sekrecie * Franciszek niebo dziedziczy * Między synami się liczy * Boskiemi. Amen.
Miłośniku cnej światłości * Wesel się świeco ubóstwa * Któryś łaską Wszechmocności * Świat wzbogacił na potomstwa.
Już jasne błyszczą się nieba * My ospalcy powstawajmy * Z łóż, wyćwiczeni jak trzeba * Nocnych cień zapominajmy.
Z serca oddawać śpiewanie * Pełnemi usty naszemi * Tobie, ubóstwa nasz Panie * Gdyż jesteśmy ubogimi.
Któryś światu światłość przyniósł * Zacność żywota świętego * Chorągiew Jezusa wyniósł * Przyjmij modły wojska Twego.
Mieni słońce jasność swoję * Prosim Cię, Zwierciadło świata * Nakarm, Ojcze, syny swoje * Karmą nieskończoną w lata.
Byśmy w tem wartkiem kole * Zbawienia nam zazdrosnego * Zasług Twych wygrali pole * Z ciała, świata przeciwnego.
Zacna między szlachetnemi * Różdżko Kościoła Bożego * Grzmiałeś księgi zakrytemi * Społecznika Chrysta swego.
Przez środek nauka Jego * Nowem nasieniem zmnożona * Światłość palcem Syna swego * Spisała nieokrążona.
Miłości promień znaczący * Świętą odziany jasnością * Założyłeś stan żebrzący * Co Bóg kazał z skwapliwością.
Na wojnie ubóstwa swego * W górach, pałacach będący * Wiecznie na świat świecącego * Na słońce blisko patrzący.
Z sławy potomstwa takiego * Zacność się chlubi wysoka • Zebranie ubóstwa Twego * Chełpi się prosteść głęboka.
Z szlachetnym skarbem chełpliwy * Asyż miasto pięknie kwitnie * Wiary świętej niebłędliwy * Pałac gruntowny trwa zbytnie.
Gdy świat wieczoru ustawał * Rozświeciłeś łaski gwiazdo * Ogień w sercu ludzkiem wznawiał * Grzejąc śmiertelności gniazdo.
Dałeś naśladowcom nowy * Kształt na wierzchu świata tego * Którym skarb będzie gotowy * W tej wojnie ciała nędznego.
Na końcu żywota Twego * podjąłeś święcone rany * Wyryte palcem Wiecznego * Na Twem ciele bez przygany.
Niech tedy język się boi * Który darów nie przyznawa * W cudach, które Chrystus stroi * Nie zmierzonej liczby sprawia.
Ozdobo słońca jasna * Świecąc ręką Najwyższego * Miłości róża nie zgasła * Kwitnąca z nieba samego.
Uczynione przyjm pochwały * Nie bacząc na nasze złości * A obal bezecne wały * Występków nieudolności. Amen.
W życiu św. Franciszka z Asyżu, które skreślił Fryderyk Ozanam, jako studjum, służące do wyjaśnienia Boskiej Komedji Danta, znależliśmy rzewny, a pełen wysokiej poezyi obrazek walki na pieśnie, natchnionego duchem Bożym wyznawcy ze słowikiem. Przedmiot zapalił nas w jednej chwili. Z natury swojej domagał się oratoryi, kantaty, słowem jakiegobądź muzykalnego wyśpiewania. Pospieszyliśmy w ten moment zakomunikować go naszemu znakomitemu Stanisławowi Moniuszce, a zapał, z jakim zacny maestro myśl naszą przyjął i podzielił, tem goręcej wpłynął na nas, tak, żeśmy obecną kantatę tchem jednym napisali. Nim publiczność pozna i oceni utwór muzykalny St. Moniuszki, do którego się zabierał, dajemy na widok publiczny nasze libretto, tem ufniejsi w pobłażanie czytelników, iż każdy dostrzeże, jak trudno było podołać wielkiemu przedmiotowi.
INTRODUKCYA.
CHÓR.
Aniołów i ludzi RECITATIVO.
Niegdyś we Włoszech był piękny młodzieniec „Będziemy śpiewać — kto kogo prześpiewa, SŁOWIK.
Nie wam, nie wam FRANCISZEK.
On sam nauczył pieśni SŁOWIK.
Znam pieśń człowieczą, znam, FRANCISZEK.
Bracie śpiewaku drzew! SŁOWIK.
Ptaszkowa modlitwa strzelista, głęboka! FRANCISZEK.
Bracie śpiewaku kniej! Patrzcie na tej góry szczyty! RECITATIVO.
Ukląkł Franciszek w niebieskim zachwycie. A słowik, siedząc na gałęzi drzewa, SŁOWIK.
Ja znam, ja znam RECITATIVO.
l na promieniach porannego słońca Zbliża się, zbliża: — to z hucznej biesiady PIEŚŃ. JEDEN Z RYCERZY.
Hej! niemasz na świecie jak życie rycerzy! CHÓR.
Hej! niemasz na świecie jak życie rycerza! JEDEN Z RYCERZY.
Hej! niemasz na świecie jak życie rycerza! |
Przywoła minstrelów, śpiewać im każe CHÓR.
Hej! niemasz na świecie jak życic rycerza! JEDEN Z MINSTRELÓW.
Hej! niemasz na świecie nad życie minstrela! CHÓR RYCERZY.
Niech żyje pogromca i wrogów i zwierza! CHÓR MINSTRELÓW.
Niech żyje z pieśniami posłannik wesela! RYCERZE.
Hej! niemasz na świecie nad życie rycerza! MINSTRELE.
Hej! niemasz nad życie minstrela! RECITATIVO.
Z brzękiem zbroicy, tętnieniem podkowy, Ocknął się, głośną obudzony wrzawą, ŚPIEW FRANCISZKA.
Niema na świecie, niema, RECITATIVO.
Kiedy tak mówił — uderzył blask słońca, MODLITWA FRANCISZKA.
Panie, Panie, Boże mój! Przebaczenie, Boże, daj, RECITATIVO.
Bóg przyjął świętą ofiarę człowieka, CHÓR ANIOŁÓW.
Wesel się, synu człowieczy, CHÓR SŁOWIKÓW.
Ej, drobniż my ptaszkowie, FRANCISZEK.
Wobec ptaszka i anioła, Ja mizerny, w mej pokorze, CHÓR OGÓLNY.
Aniołów i ludzi
|
LEGENDY
Z ŻYCIA
ŚW. FRANCISZKA Z ASYŻU
Hymn o Św. Franciszku
Antoniego Edwarda Odyńca (z listów z podróży do Rzymu).
Błogosławionaś ty ziemio Włoska,
I.
WILK.
Onego czasu mąż, sługa, Boski, Ale wśród dzikich skał i parowów, Zawołał: „Bądźcie dobrej otuchy! Tłum go znów cały czeka na drodze, Na to zwierz kornie pochylił głowę,
|
II.
TURKAWKI.
Onego czasu Franciszek święty Co myślisz z temi ptaszęty robić?“ — Lecz przeto właśnie, że siły słabej, A wam że nie wstyd, na lada ziarno, I sam oblokłszy suknie zakonu,
III.
JASKÓŁKI.
Święty Franciszek kazał raz w polu, Czy zły duch może wzbudził je raczej, „Bracia i siostry! ptaki i ludzie! |
A potem zamknąć przystęp ku sercom
O ŚWIĘTYM
FRANCISZKU
DANTE ALIGHIERI
POETA WŁOSKI „BOSKA KOMEDYA“
„RAJ“
WYJĄTEK Z PIEŚNI JEDENASTEJ
(z włoskiego przekład Antoniego Stanisławskiego r. 1887).
Opatrzność, światem rządząca tą myślą, Kędy Perugin od Słonecznej bramy Aż się ten zjawił wzgardzona, nieznana, Nie zniżał oczu przez nikczemność serca, Polecił wonczas małżonkę najdroższą, Żądzy twej w części już stanie się zadość;
Bogactwo w ubóstwie.
Nie ten bogaty, co kapie od złota, |
I choć sam biedny, lecz wielu wzbogaca: Ks. M. Jeż. Deus meus et omnia.
Bóg mój i wszystko! to Franciszka dzieci Co nam odsłania w krzyżu skarb radości, J. M. J. Pierwsze Jasełka
przez św. Franciszka. serafickiego zaprowadzone.
Noc taka jasna... tak cicho... spokojnie A z nieba schodzi na ręce kapłana I odtąd zawsze gdy gwiazdka grudniowa Stanisław L. Hajec.
|
Św. O. Franciszek otrzymuje Stygmaty
Franciszek w Alwernii klęczy, Wnet dojrzy między skrzydłami Ból wielki w nich czuje S. Y. Z. Jak się modlił św. O. Franciszek
(Podsłuchane).
Święty Franciszku, Ojcze mój drogi, Bo tylko Bóg sam waży u Ciebie, „A tyle biednych co Cię nie znają, S. Y. Z. Widzenie Brata Leona.
Bratu Leonowi po śmierci Świętego „A gdy który z moich w skonie się znajduje, S. N. N. |
Cud róż i odpust Porcyunkuli.
Raz, podczas styczniowej nocy, On, jak żywy, słodki ul Piękne dary kwiatów składa (Wiersz ten drukowany był w kalendarzu kościelnym Lwowskim w r. 1880). Młodość i powołanie św. M. Klary.
Gdy Franciszek żył na ziemi, Pokochał się w dziewiczości. W modlitwach Boga wysławia (Wiersz powyższy również drukowany był w kalendarzu Lwowskim w r. 1880). Św. Klara cudownie przeniesiona do kościoła św. Damiana.
Święta Matka Klara dla wielkiej niemocy, Bóg z wielkiej litości „lż Jezus cudownie pokrzepił me siły, S. N. N. Błogosławieństwo św. O. Franciszka.
Zciśniony brat Leon wielkiemi troskami, |
Taki więc dźwięk miały S. N. N. |
Do wszystkich chrześcian, zakonników, duchownych, świeckich, mężczyzn i niewiast, w całym świecie zamieszkałych.
O! jak błogosławionymi są i szczęsnymi ci, którzy Boga miłują i spełniają, co Pan Bóg mówi w Ewangelii: „Będziesz miłował Pana Boga Twego ze wszystkiego serca Twego i z całej duszy twojej... a bliźniego twego, jak siebie samego.“ Miłujmy przeto Boga i oddawajmy Mu cześć całem sercem i czystym umysłem, gdyż tego nad wszystko pragnąc, powiedział: „Prawdziwi chwalcy wielbić będą Ojca w duchu i w prawdzie.“ Bywajcie zdrowi w Panu.
Do wszystkich chrześcian, zakonników, duchownych, mężczyzn i niewiast, zamieszkałych na całym świecie, od brata Franciszka ich sługi i poddanego, który z najwyższem uszanowaniem życzy im prawdziwego pokoju niebieskiego i szczerej w Panu miłości.
Będąc sługą wszystkich, wszystkim powinienem służyć przez ogłaszanie im słowa Pańskiego. Widząc przeto, iż osobiście z powodu choroby i zwątlonegu ciała mojego, nie mogę drugich nawiedzać, postanowiłem listem niniejszym przesłać wam słowa Pana naszego Jezusa Chrystusa, który jest Słowem odwiecznem Boga Ojca i słowa Ducha św., który i duchem i życiem jest.
Przyjście na ziemię Słowa Ojca Przedwiecznego, tak czcigodnego, tak świętego zwiastował Ojciec najwyższy z nieba przez św. Gabryela swojego Archanioła i wtedy zstąpiło Ono do żywota Przenajśw. Maryi Panny, gdzie przyjęło na siebie ciało ludzkie, ze wszystkiemi naszemi ułomnościami. Gdy zaś zbliżała się męka Jego, odbył paschę z uczniami Swoimi, a wziąwszy chleb złożył dzięki i błogosławił i łamał, mówiąc: „Weźmijcie i pożywajcie to jest ciało moje; a wziąwszy kielich rzekł: to jest krew moja nowego testamentu, która za wielu wylaną będzie na odpuszczenie grzechów.“ Następnie modlił się do Ojca, mówiąc: „Ojcze mój, jeśli możliwem jest, niech odejdzie odemnie kielich ten.“ I stał się pot, jako krople krwi spływającej na ziemię. Zastosował atoli wolę swoją do woli Ojca mówiąc: „Wszakże nie jako ja chcę, ale jako Ty“.
Chwalmy Go więc i módlmy się do Niego dzień i noc mówiąc: „Ojcze nasz, któryś jest w niebiesiech“ i tak dalej, gdyż potrzeba zawsze się modlić, a nie
ustawać.
Powinniśmy także spowiadać się przed kapłanem ze wszystkich grzechów naszych i przyjmować Ciało i Krew Pana naszego Jezusa Chrystusa; dlatego, że kto „nie pożywa Ciała Jego i nie pije Krwi Jego, nie dostąpi żywota wiecznego.“
Godnie jednak niech każdy pożywa i pije te tajemnice Najświętsze, gdyż kto niegodnie to czyni „sąd sobie pożywa i pije nie rozsądzając Ciała Pańskiego.“
Czyńmy prócz tego owoce godne pokuty i miłujmy bliźnich, jak siebie samych, a jeśli kto niechce ich miłować to niech przynajmniej nie wyrządza im nic złego, a czyni im dobrze.
Którzy zaś otrzymali władzę sądowniczą, niech zawsze sprawują sądy z miłosierdziem, jakiego sami chcą dostąpić od Pana, „sąd bowiem bez miłosierdzia, temu, który nie czynił milosierdzia.“ Miejmy przeto miłość i pokorę i czyńmy jałmużnę, ona omywa dusze nasze z brudów grzechowych. Ludzie bowiem stracą wszystko, co tu na tym świecie umierając zostawią, zabiorą jednak zapłatę za miłosierdzie i jałmużny, jakie czynili za życia, za które otrzymają od Pana godną nagrodę.
Powinniśmy także pościć i powstrzymywać się od tego wszystkiego, co przywieść nas może do grzechu, a stąd wystrzegać się należy wszelkiej nieostrożności we wzroku. Powinniśmy, jako katolicy często nawiedzać kościoły, duchownych szanować i poważać ze względu na ich obowiązki i władzę sprawowania Najśw. Sakramentu Ciała i Krwi Chrystusowej, które oni poświęcają, przyjmują i udzielają. I stale bądźmy o tem przekonani, że nikt nie może być zbawionym inaczej, jak przez święte słowa i Krew Pana naszego Jezusa Chrystusa, które duchowni głoszą i udzielają i sami
tylko sprawować mogą.
Szczególnie zaś zakonnicy i ci, co świata się wyrzekli, obowiązani są więcej czynić i nie zaprzątać się wcale rzeczami niekoniecznemi dla nich, a mieć w nienawiści ciało z jego pożądliwościami i grzechami gdyż mówi Pan w Ewangielii „wszelkie złe z serca pochodzi.“ Powinniśmy miłować nieprzyjaciół i dobrze czynić tym, którzy nas nienawidzą, zachowywać przykazania i rady Zbawiciela naszego, samych siebie zaprzeć, a ciało poddać pod jarzmo zależności i posłuszeństwa. Żaden zaś zakonnik nie jest obowiązany do posłuszeństwa w tem, gdzie grzech jaki zachodzi gdyż w tem tylko celu wstąpiliśmy do zakonu, abyśmy zbawiając dusze nasze, drugim za wzór służyli.
Komu zaś zwierzone jest przełożeństwo i kto poczytywany jest za wyższego, niech stara się być mniejszym i innych braci sługą, a dla każdego z podwładnych niech się okazuje miłosiernym, o ile chciałby, gdyby sam był podległym, aby dla niego okazywano się takim. A z powodu przekroczenia brata niech się na niego nie gniewa, lecz ze wszelką cierpliwością i pokorą niech go
łagodnie poprawia upomni i znosi.
Nie bądźmy mądrymi według ciala i roztropnymi według zasad świata, lecz prości, pokorni i czyści. Ciałem naszem brzydźmy się i miejmy go w pogardzie, gdyż wszyscy przez grzechy nasze staliśmy się nędznymi i strupieszałymi, jak to mówi Pan przez Proroka: „Jam jest robak a nie człowiek.“ Nigdy nie powinniśmy pragnąć wywyższenia nad drugich; lecz raczej być „poddanymi wszelkiemu ludzkiemu stworzeniu dla Boga.“
A na wszystkich, którzy w dobrze czynieniu dotrwają do końca spocznie Duch Pański, uczyni sobie z nich przybytek i w nim mieszkać będzie i staną się synami Ojca niebieskiego, którego sprawy czynią, a są oblubieńcami, braćmi i matkami Pana Jezusa Chrystusa. Oblubieńcami, gdyż dusze wiernie zaślubione bywają Duchowi Świętemu; braćmi Jezusa Chrystusa, gdyż spełniają wolę Ojca Jego, który jest w niebiesiech; matkami, gdyż Go w sercach swoich i na ciele noszą przez miłość i czystość sumienia, a rodzą go przez święte sprawy,
którymi przyświecać powinniśmy drugim. O! jak wielką jest chwałą i zaszczytem mieć w niebie Ojca! o jak wielkiem szczęściem stać się czystym małżonkiem prześlicznego i najmilszego Ducha Pocieszyciela. O! jaką błogosławioną pociechą, jakiem słodkiem zadowoleniem, pokorną, lecz najwyższą radością, jak drogiem i nad wszystko pożądańszem jest uspokojeniem, posiadać takiego Brata, który duszę swą wydał za owce Swoje
i modląc się za nas do Ojca mówił: „Ojcze Święty, zachowaj ich w imię Twoje, których mi dałeś, słowa, któreś mi dał, dałem im a oni przyjęli i poznali prawdziwie, żem od Ciebie wyszedł i uwierzyli, żeś Ty mnie posłał. Ja za nimi proszę i za nich poświęcam samego siebie, aby i oni byli uświęceni w prawdzie i byli jedno, jako i my jesteśmy. Ojcze, któreś mi dał chcę, abym gdziem ja jest i oni byli ze mną, aby oglądali chwałę moją, którąś mi dał.
Temu przeto, który tak wiele wycierpiał za nas tyle nam szczęścia wysłużył i tak wielkiego udzieli w przyszłości, wszelkie stworzenie jakie jest w niebie, na ziemi morzach i przepaściach, niech oddaje chwałę, dziękę, uczczenie i błogosławieństwo, gdyż On sam jest siłą naszą i wsparciem. Sam jest dobrym, Sam najwyższym, Sam wszechmocnym, Sam przedwiecznym i chwalebnym, Sam świętym i czci najgłębszej godnym i błogosławionym na wieki wieków. Amen.
Wszyscy tedy, którzy nie czynią pokuty i nie przyjmują Krwi i Ciała Pana naszego Jezusa Chrystusa, lecz dopuszczają się grzechów i występków i idą za własną pożądliwością i za złemi chuciami i nie zachowują tego, co przyrzekli i cieleśnie służą światu i zmysłowym namiętnościom, a poddają się troskom i zabiegom tego świata i życia doczesnego — wszyscy ci omamieni są przez szatana, którego sprawy czynią. Ślepymi są, gdyż prawdziwej światłości nie widzą, Pana naszego Jezusa Chrystusa. Mądrości ducha nie posiadają, gdyż
Syna Bożego nie posiadają w sobie, który jest istną mądrością Ojca i dlatego o nich powiedziano: „Mądrość ich pożartą jest.“ Widzą dobro, rozpoznają je, a dopuszczają się złego i rozmyślnie zatruwają dusze. Przejrzyjcie więc ślepi, uwiedzeni przez nieprzyjaciół waszych, to jest przez ciało, świat i szatana. Ciału bowiem grzesznemu gorzko jest służyć Bogu, bo wszelkie złe pochodzi z ciała ludzkiego, jako mówi Pan w Ewangielii. Sądzicie, że długo posiadać będziecie próżności tego świata, lecz mylicie się wielce; nadejdzie bowiem dzień i godzina ostatnia, o której ani myślicie, której nie znacie, nie przewidujecie i o której nic nie wiecie.
Bo patrzcie! oto jest obraz tego, co wielu z was czeka. Zapada ciało w chorobę, zbliża się śmierć; nadchodzą tedy krewni i przyjaciele mówiąc: „rozporządzaj domem twoim“. A tu znowu żona i dzieci, powinowaci i znajomi nibyto płaczą, a chory widząc ich żale, sam w wielkie zamieszanie wpadając, tak się do nich odzywa: „Oto i duszę moją i ciało moje i wszystko co posiadam oddaje w ręce wasze.“ A wtedy czlowiek taki w istocie jest przeklętym, gdyż zamiast uciekania się do Boga, duszę swoją wraz z ciałem i ze wszystkiem, co
posiada, poleca w ręce ludzkie. Mówi zaś Pan przez proroka: „Przeklęty człowiek, który nadzieje zakłada w człowieku.“ Bo chociaż taki chory przywołuje kapłana, a gdy ten go zapyta, chceszli otrzymać rozgrzeszenie od
wszystkich grzechów twoich,? on odpowie „chcę“, to jednak, gdy go znowu spyta: a czy chcesz wynagrodzić z majątku swego, wszystkich, których oszukałeś i skrzywdziłeś,? on powie, że „nie“, a dla czego? oto z tej przyczyny, że wszystko rozdał rodzinie. I wśród tego, straciwszy mowę nieszczęsny człowiek ten, w tak złym stanie duszy umiera. A wiedzieć o tem powinniśmy wszyscy, że gdziekolwiek i w jakikolwiek sposób uchodzi kto z tego świata w stanie grzechu śmiertelnego przez niedopełnienie zadośćuczynienia, na jakie mógł się zdobyć, a którego nie dopełnił, takiego szatan porywa i unosi duszę jego z ciała z taką męką i okrucieństwem, jakiego nikt sobie ani wyobrazić nie może, chyba kto na sobie tego doświadczy. I takiemu odjętem zostanie wszystko, co posiadał i na nic mu się już nie przydadzą ani majętności ani wyższe zdolności, ani władza nad drugimi, ani głęboka nauka, któremi się w ciągu życia cieszył i szczycił. A zaś krewni i przyjaciele, którym majątek pozostawił, chciwie się na niego rzucą,
a rozdzielając go pomiędzy siebie, pomyślą sobie: „przeklęta dusza tego nieboszczyka, bo przecież więcej, jak to, co po nim pozostało mógł nagromadzić i nam przekazać, pilniej powinien był około tego chodzić“ i tym podobne rzeczy. Tymczasem ciało jego pożre robactwo, duszę jego dręczyć będą szatani, a tak i duszę i ciało zatraci na wieki za to, że cały zanurzył się w krótkiej doczesności.
Ja tedy brat Franciszek, najniższy ze sług waszych, proszę was i zaklinam na miłość, którą Bóg jest i całując stopy wasze błagam, abyście te słowa w Imię Pana naszego Jezusa Chrystusa pokornie i miłościwie przyjąć raczyli i do nich się stosując według nich postępowali. A wszystkich, którzy je łaskawie przyjmą i wyrozumieją, i innym dla nauki prześlą, a sami aż do końca według nich wytrwają, niech błogosławi Ojciec i Syn i Duch święty. Amen.
Najmilszemu bratu Antoniemu, brat Franciszek pozdrowienie w Jezusie Chrystusie przesyła.
Najchętniej zgadzam się, abyś naukę teologii braciom wykładał, w ten atoli sposób, aby ani w tobie, ani w innych (czego usilnie pragnę) nie wygasał duch św. modlitwy, wedle Reguły, pod którą zostawamy. Zdrów bywaj!
Najdroższej siostrze Klarze i wszystkim siostrom u św. Damiana, brat Franciszek przesyła pozdrowienie w Chrystusie.
Ponieważ za natchnieniem Bożem zostałyście córkami i sługami Najwyższego, i największego z królów, Ojca niebieskiego i poślubiłyście się Duchowi św. żyć podług doskonałości ewangielicznej, chcę i przyrzekam ja i moi bracia, że mieć będziemy zawsze o was pilną pieczę i osobliwsze staranie, tak jak o sobie samych. Bywajcie zdrowe w Panu.
Najdroższej siostrze Klarze i wszystkim siostrom u św. Damiana pozdrowienie w Chrystusie przesyła.
Ja brat Franciszek maluczki, chcę naśladować życie i ubóstwo Pana naszego Jezusa Chrystusa i w tem
ubóstwie wytrwać aż do końca. I wszystkie was siostry moje proszę i radzę wam, ażebyście w tem najświętszem życiu i ubóstwie zawsze żyły najpilniej wystrzegając się, abyście za namową, lub radą czyjąkolwiek nigdy a nigdy od tego nie odstępowały. Bywajcie zdrowe w Panu.
Wielebnemu w Chrystusie ojcu, bratu Eliaszowi, wikaremu całego zakonu brat Franciszek przesyła pozdrowienie w Chrystusie.
Bracie! niech Bóg zleje na ciebie Swoje święte błogosławieństwo. We wszystkich rzeczach bądź cierpliwym i dobrego usposobienia. Jeżeli cię któryś z braci w czem obrazi, złóż to na Boga. Po tem także poznam, czy jesteś sługą Bożym, jeżeli błądzącego brata, miłosierdzie mu okazując, przyprowadzisz nazad do Boga i nie przestaniesz kochać, choćby ciężko zbłądził. A jeżeliby zdjęty jakąś obawą ludzką nie śmiał tego próbować zapytaj go, czy nie pragnie miłosierdzia. A jeśliby który za namową Czartowską wpadł w jaki ciężki grzech, niech się zwróci do gwardyana, a ten go odeśle do prowincyała, który niech go miłościwie przyjmie a jeśli go widzieć będzie skruszonym, powie mu: Bywaj zdrów, a nie grzesz więcej. Bywaj zdrów w Panu!
Wielebnemu w Chrystusie ojcu, bratu Eliaszowi, wikaremu całego zakonu, brat Franciszek przesyła pozdrowienie w Chrystusie.
Bracie Eliaszu zalecam ci we wszystkiem, co czynić będziesz szczególniej miłość i cierpliwość, trzeba ci bowiem będzie wiele znosić, a ciężar, jaki nosisz wielki jest i ciężki, bo dusze wielu ludzi. W starym zakonie nosił najwyższy kapłan na racyonale, który mu się zwieszał z pleców na piersi, wypisane imiona dwunastu plemion izraelickich, oznaczając przez to, że jak przełożony poddanych sobie na barkach nosi, tak trzeba, aby ich i w sercu nosił, nie mógłby bowiem znosić tych, którychby kochać przestał. Jezus Chrystus Pan nasz, gdy chciał Piotrowi oddać swój kościół, zanim mu poruczył owieczki, badał go co do miłości. Uważaj przeto, by żaden z braci nie grzeszył, lecz gdy grzeszy, niech odchodzi z przed obliczności twojej bez miłosierdzia i poprawy, a ponieważ jesteś i lekarzem, podaj choremu lekarstwo ponieważ, jak Pan powiedział: „nie trzeba zdrowym lekarza, lecz źle się mającym“. Czuwaj, upominaj, pracuj, paś, kochaj, wyczekuj, miej bojaźń!
Bywaj zdrów w Panu.
Swojemu Przewielebnemu w Jezusie Chrystusie Ojcu, bratu Piotrowi, przełożonemu generalnemu, brat Franciszek pozdrowienie przesyła.
Wszyscy bracia, gdy się dowiedzą o jakim upadku którego z nich, niech go nie zawstydzają i nie rozgłaszają jego winy. Owszem niech mają nad nim wielkie zmiłowanie, a grzech jego niech w tajemnicy zachowują. „Nie trzeba zdrowym lekarza, lecz źle się mającym“.
Brat, któryby z dopuszczenia nieprzyjaciela duszy zapadł w grzech śmiertelny, niech pod posłuszeństwem obowiązanym będzie udać się do swego gwardyana a ten również pod posłuszeństwem powinien go odesłać do kustosza (tj. Prowincyała), który niech się stara tak zaradzić sumieniu przekraczającego jakby to chciał, aby to z nim samym postąpiono. A wszyscy Kustoszowie niech nie mają władzy wyznaczania takim innej kary, jak tę tylko: „Idź, a już więcej nie grzesz“. Czyń przeto tak i bywaj zdrów.
Kochanym w Chrystusie braciom prowincyałom zakonu braci mniejszych.
O dwie rzeczy was proszę, bracia przełożeni, byście w urzędowaniu swem zachowali, pierwsze, abyście nie zważali na osobę, wtóre, abyście nie byli zbyt rączymi nakazywać cośkolwiek pod świętem posłuszeństwem, gdyż to jest wydobywać miecz z pochwy, co nie powinno mieć miejsca aż po dojrzałym rozmyśle i z ważnych bardzo powodów. W rozkazach bądźcie umiarkowanymi, względem grzeszników bądźcie miłosierni, łatwymi w przebaczaniu, w pożywaniu wstrzemięźliwymi, ubogimi w ubiorze, łagodnymi w mówieniu, w spełnianiu obowiązków waszych i względem Boga bądźcie wiernymi. Polecenia i mowy wasze wysnuwajcie z tego, co czynicie, jeżeli chcecie by podwładni wasi robili to, co im mówicie, by czynem wypełniali to, co wy im usty polecacie.
Wszystkim wielebnym i najmilszym braciom, brat Franciszek przesyła pozdrowienie w Chrystusie.
Słysząc Imię Boże, uczcijcie Je z poszanowaniem i bojaźnią, upadając na twarz na ziemię. Bóg na to was posłał na świat, abyście słowem i czynem złożyli świadectwo słowom Jego i żebyście utwierdzili wszystkich w tem, że nie ma innego tylko On Sam. Trwajcie w karności i świętem posłuszeństwie, i coście przyrzekli kiedykolwiek wypełnijcie jaknajskrupulatniej. Błagam usilnie, o ile tylko zdołam przełożonego generalnego, ażeby starał się o dokładne i zupełne, bez zmian wypełnianie przepisów św. reguły. Klerycy niech odmawiają brewiarz pobożnie, nie zważając na zgodność głosów, lecz na zgodność myśli. Bywajcie zdrowi w Panu.
Wielebnym i najmilszym braciom, przełożonemu generalnemu i innym zakonnikom zakonu Braci mniejszych, brat Franciszek przesyła pozdrowienie w Jezusie Chrystusie.
Ponieważ tak jest, że jak mówi Pismo św. „kto z Boga jest, słów Bożych słucha,“ my przeto najmilsi bracia powinniśmy jako powołani do oddania Panu czci czysto duchownej, nietylko słuchać i spełniać, co On mówi, lecz nadto, aby w oczach świata uczcić Majestat Stwórcy najgłębszą względem Niego uległością, obchodzić się mamy z największym uszanowaniem ze wszystkiem, co zawiera w sobie jakowe słowa Jego. Dlatego upominam wszystkich moich braci i polecam im w Jezusie Chrystusie, ażeby jak największą czcią przejęci byli dla słów Bożych, gdziekolwiek je wypisane znajdą, a gdyby je znaleźli w miejscach niewłaściwych, jak np. porzucone na ziemi itp., aby je zbierali i umieszczali w przystojnem na to miejscu. Czynić zaś to należy dla tego, aby w tych słowach oddać cześć Bogu, od którego one pochodzą i że każde słowo Boże posiada własność uświęcającą i wreszcie, że mocą to słów Jezusa Chrystusa spełnia się Przenajświętszy Sakrament Ołtarza.
A do takowego upomnienia przyłączam i wyznanie wszystkich moich grzechów, z których spowiadam się Bogu Ojcu, Synowi i Duchowi św., błog. Maryi Pannie i wszystkim świętym, królującym w niebie i obecnym jeszcze na ziemi, Generalnemu Przełożonemu tego zakonu, jako mojemu prawdziwemu panu, wszystkim kapłanom tego Zgromadzenia, i wszystkim braciom moim, błogosławionym od Boga. Popełniłem wiele grzechów, z których daję się bardzo winnym, a mianowicie w niezachowywaniu Reguły, jak to przyrzekłem Bogu i że pod pozorem złego stanu zdrowia, albo przez niedbałość, albo przez moją nierozwagę i brak nauki, nie odmówiłem niekiedy pacierzy kościelnych, jak to Reguła nakazuje.
Nareszcie najpilniej, jak to mogę proszę przełożonych Generalnych, aby pilnie starali się, żeby wszyscy bracia zachowywali Regułę, aby klerycy odmawiali pacierze kościelne z pobożnością, pomnąc, iż znajdują się zawsze w obecności Boga i starając przypodobać się Mu czystością serca. Niech się nie ubiegają o śpiewanie psalmów miłym dla uszu głosem, lecz niech starają się
aby z głosem ich łączył się duch, a duch żeby był zjednoczony z Bogiem. To przyrzekam i ja spełniać, jak najwierniej za łaską Pańską i polecę to braciom, którzy są przy mnie, równie jak i zachowanie innych przepisów. A tych, którzy się do tego zastosować nie chcą, ani za katolików, ani za braci nie poczytuję i dopóki się z tego nie poprawią, nie chcę ich ani widzieć ani z nimi rozmawiać. Mówię toż samo i o tych, którzy lekceważąc sobie karność zakonną, włóczą się po świecie bez potrzeby. Niech pamiętają, że pozostawać powinni pod posłuszeństwem przełożonych, kiedy Pan nasz Jezus Chrystus poniósł śmierć, byle nie przekroczyć posłuszeństwa Ojcu Przedwiecznemu.
Ja brat Franciszek, człowiek nikczemny i niegodne stworzenie Boże, oznajmuję w Imię Pana naszego Jezusa Chrystusa, że Przełożony Generalny naszego Zakonu i wszyscy jego następcy Prowincyałowie i Gwardyanie teraźniejsi i przyśli, powinni posiadać to pismo, przechowywać je starannie, spełniać sami, co w niem polecono i pilnować, aby to spełniali ich podwładni. A za łaską Boga wszechmogącego, wy wszyscy, którzy to wiernie zachowacie, bądźcie błogosławionymi teraz, zawsze i aż do końca świata i niech Pan będzie z wami na wieki Amen.
W imię przenajświętszej Trójcy i najwyższej jedności Ojca i Syna i Ducha św. Amen.
Przewielebnym i nader umiłowanym braciom, Ministrowi Generalnemu Zakonu Braci Mniejszych, a panu swojemu i innym generalnym Ministrom, którzy po nim nastąpią i wszystkim Kustoszom Przełożonym i Kapłanom tegoż Braterstwa, w Chrystusie pokornym i wszystkim prostaczkom i posłusznym, pierwszym i ostatnim — brat Franciszek, człowiek wzgardzony i słaby, ich maluczki sługa, przesyła pozdrowienie w Tym, Który nas odkupił i obmył we Krwi Swojej, Panu Jezusie Chrystusie Najwyższego Synie, Którego Imię jest błogosławione na wieki. Amen.
Słuchajcie panowie, synowie i bracia moi! uszyma usłyszeliście słowa moje, nakłońcie uszy serc waszych i usłuchajcie głosu Syna Bożego. Zachowajcie z całego serca waszego Jego przykazania, a rady Jego chętnie wypełniajcie. Wyznajcie Mu bo dobrym jest i wywyższajcie Go w czynach waszych.
Pan Bóg w osobie Syna Swojego sam zaofiarował się Sobie za grzechy nasze, błagam przeto was wszystkich braci moich z ucałowaniem nóg waszych i z miłością, na jaką tylko zdobyć się mogę, abyście wszelkie uszanowanie i wszelką cześć okazywali Ciału i Krwi Pana naszego, Jezusa Chrystusa, w Którym pojednoczone jest wszystko, co jest na niebie i co jest na ziemi i wszystko pojednane z wszechmogącym Bogiem.
Proszę także w Panu wszystkich Braci moich kapłanów, którzy są i będą, a którzy pragną zostawać w łasce u Najwyższego, żeby, ile razy zechcą Mszę św.
odprawić, przystępowali do Ołtarza z czystem i niepokalanem sumieniem. I niech sprawują ofiarę Ciała i Krwi Pana naszego Jezusa Chrystusa ze świętą intencyą, nie dla żadnej ziemskiej pobudki, ani z bojaźni, lub miłości jakiego człowieka, jakoby ludziom pragnącym się podobać. Niech wtedy o ile łaska Wszechmocnego ich wesprze, samemu tylko Bogu Najwyższemu pragną stać
się miłymi i Jego tylko mieć na celu i myśli, bo On Sam powiedział: „To czyńcie na moją pamiątkę.“ Jeśli zaś kto inaczej postępuje, staje się zdrajcą Judaszem.
Bo pamiętajcie bracia kapłani, iż napisano jest w prawie Mojżeszowem, że dopuszczający się grzechów cielesnych, bez żadnego politowania za wyrokiem Pańskim śmierci podpadać mają. A przecież cięższego karania godnym się staje, kto przez niegodne sprawowanie tajemnic Ołtarza, Syna Bożego zdepce, krew Nowego Testamentu skazi i Duchowi św. zniewagę wyrządzi. Taki bowiem nieszczęsny człowiek według słów św. Apostoła: „który je i pije niegodnie, sąd sobie je i pije, nie rozsądzając Ciała Pańskiego“, i do niego to Pan mówi przez Proroka: „Przeklęty, który czyni sprawę Pańską zdradziecko", a znowu do kapłanów, niegodnie swój urząd sprawujących: ,Przeklinać będę błogosławieństwa wasze.“
Słuchajcie bracia moi! Jeżeli przebłogosławiona Marya powinna być czczona, nad wszystkich Świętych dlatego, że Syna Bożego nosiła w najświętszem łonie Swojem, jeżeli błogosławiony Jan Chrzciciel zadrgał we
wnętrznościach Matki, gdy poczuł blisko siebie Zbawiciela, a potem nie odważył się dotknąć wierzchołka głowy Pańskiej, gdy Sam On chciał, aby Go ochrzcił, jeżeli grób, w którym jakiś czas leżało przenajśw. Ciało Chrystusowe tak jest czczonym — jakże powinien być świętym, sprawiedliwym i godnym, kto już tegoż Chrystusa, nie śmiertelnego, jakim był na ziemi, ale na wieki żyć mającego i uwielbionego w niebie, na którego Aniołowie poglądać pragną, dotyka rękami, sercem i ustami przyjmuje i innym do pożywienia podaje? Uważajcie przeto na niezmierną godność waszą, bracia kapłani i pamiętajcie, że Bóg powiedział: „bądźcie świętymi, bom Ja święty jest.“ A jako nad wszystkich was
wywyższył, przypuszczając was do sprawowania tej tajemnicy, tak i wy w tej tajemnicy Utajonego, miłujcie Go, szanujcie i czcijcie więcej od wszystkich. Bo cóżby to była za nędza wasza i godna opłakania słabość, gdybyście samego Boga najwyższego tak na zawołanie wasze obecnego mając, o cokolwiek innego na całym świecie się troszczyli?
Gdy na ołtarzu na ręce kapłana zstępuje Chrystus, Syn Boga żywego, każdy człowiek się powinien przejąć trwogą, (bo i aniołowie ze drżeniem zasłaniają sobie przed Nim twarze), cały świat wzruszyć się od zdumienia, że Bóg się na nim pojawił, a niebo radować się, że i ziemia stała się do niego podobną. O zadziwiająca wzniosłości! o zdumiewająca łaskawości! o wspaniała pokoro! Pan wszechświata, Bóg z Boga, Syn Boży tak się poniża, iż dla naszego zbawienia pod małą chleba postacią się ukrywa! Rozważajcie bracia tę niepojętą pokorę Boga i wylewajcie przed Nim serca wasze, a sami upokarzajcie się, abyście przez Niego, który się dla nas poniżył, wywyższeni byli. Nie przeto was z sobie samym nie zachowujcie, aby cały was posiadł Ten, Który się cały wam oddaje.
Napominam przytem i zalecam w Panu, aby w kościołach, przy których przebywają bracia, jedna tylko na dzień odprawiała się Msza święta, według przepisu świętego rzymskiego kościoła. Jeżeli zaś w tem miejscu kilku byłoby kapłanów, niech w duchu miłości braterskiej kolejno jeden po drugim sprawują przenajświętszą ofiarę, a innym niech dość będzie znajdować się na niej obecnym. Nie tylko bowiem godnie sprawującego Mszę świętą, ale i tych, klórzy jej pobożnie słuchają, a nawet i nieobecnych napełnia łaskami swojemi Pan nasz Jezus Chrystus, który chociaż na wielu miejscach znajduje się w Przenajśw. Sakramencie, jednakże pozostaje jednym i nierozdzielnym Bogiem wraz z Ojcem i Duchem świętym na wieki wieków. Amen.
Wielebnych w Chrystusie Panu wszystkich duchownych, jacy są na całym świecie i żyją według przepisów katolickiej wiary, brat Franciszek uniżony i najpośledniejszy sługa pozdrawia z wszelkiem uszanowaniem i ucałowaniem ich nóg.
Ponieważ dłużnikiem jestem wszystkim, dlatego, gdy nie mogę z powodu złego stanu zdrowia osobiście przed wami się stawić, chciejcie miłościwie i łaskawie przyjąć poniższe moje uwagi i przestrogi w kilku słowach skreślone. My, którzyśmy w stanie duchownym, zastanówmy się jak wielki grzech popełniają niektórzy przeciwko Przenajświętszemu Ciału i Przenajświętszej Krwi Pana naszego Jezusa Chrystusa, jako też i przenajświętszym słowom Jego, wyjętym z Pisma Bożego, mocą których toż Przenajśw. Ciało się poświęca. Bo przecież wiedzieć powinniśmy, że Przenajśw. Ciało i Krew są obecnymi w Sakramencie Ołtarza, zaraz po wyrzeczeniu przez kapłana słów konsekracyjnych. I dla tego na tej ziemi nic innego z najwyższego Boga naszego na ziemi widzieć nie możemy, jak tylko Ciało i Krew Jego w Sakramencie utajone i Słowo Jego spisane w piśmie świętym, a toż samo Słowo mocą którego zostaliśmy stworzeni i odkupieni, przechodząc ze śmierci do życiu.
Niechże ci, którzy sprawują te przenajświętsze tajemnice, strzegą się, by nie uwłaczali w czemkolwiek należnemu uszanowaniu Bogu w nich utajonemu. Bo jakże to w wielu miejscach i kielichy używane do Mszy św., równie jak korporały i reszta bielizny, służąca do ołtarza, są nędzne i zabrudzone! Z jaką niedbałością utrzymywane jest miejsce, gdzie przechowywane bywa Ciało Pana naszego Jezusa Chrystusa! Z jakiem nieuszanowaniem bywa noszone jak nie godnie przez jednych przyjmowane a przez drugich udzielane! A nawet
przydarza się niekiedy, że święte Imię Jego i słowa pisane, nogami depczą, bo tak daleko prawdą jest, „że człowiek cielesny nie rozumie tego, co jest z Ducha
Bożego“.
Czem się to tedy dzieje, że nie pobudza nas do pobożności widok, że oto miłościwy Pan nasz oddaje się w ręce nasze i że codziennie Go dotykamy i codziennie w Komunii św. przyjmujemy. Czyż niepomni jesteśmy na to, że przyjdzie chwila, w której wpadniemy w ręce Jego? Poprawmy się więc coprędzej tak z tego, jak ze wszystkich innych grzechów naszych i gdziekolwiek Przenajśw. Ciało Pana naszego Jezusa Chrystusa umieszczonem się znajdzie w niewłaściwem miejscu, niech ztamtąd wyjętem zostanie a w miejscu najstaranniej i najkosztowniej przyrządzonem i pod zamknięciem trzymane. Ponieważ imiona i słowa Pańskie pisane, gdziekolwiek by się znalazly w miejscach nieprzystojnych, niech będą zbierane i na miejscach przyzwoitych składane. I wiedzieć nam trzeba, że to wszystko ściśle zachowywać powinniśmy, według przykazania Pańskiego i przepisów św. Matki Kościoła. Kto więc nie spełni tego, niech pamięta, że w dniu sądu zda rachunek przed Panem naszym Jezusem Chrystusem. Ci zaś, którzy przepiszą list ten i rozpowszechniać go będąoraz starać się, aby spełniane co w nim jest polecono, mogą być pewni otrzymania za to błogosławieństwa Pańskiego. Niech Pan nasz Jezus Chrystus wszystkich was panów moich, łaską swoją napełnia i umacnia.
Wszystkim przełożonym Braci mniejszych, do których ten list dojdzie, brat Franciszek najmniejszy ze sług Bożych, zbawienia i pokoju w Panu życzy.
Wiedzieć wam potrzeba, że w obliczu Boga są niektóre rzeczy wielkie i chwalebne, a które pomiędzy ludźmi uchodzą za nikczemne i pogardy godne. I przeciwnie są inne w oczach ludzkich szacowne i drogie, a które przed Bogiem są najnikczemniejsze. Proszę więc was w Imię Pana Boga naszego i to najusilniej, abyście nie zważając na to, że listy nasze, w których rzecz jest o Przenajśw. Ciele i Krwi Pana naszego, wydadzą się Wam bardzo niezdarne, powręczali je biskupom i innym duchownym, a sami pamiętali na to, co tam poleciliśmy. Inne zaś listy, które wam posyłam, abyście je oddali świeckim urzędnikom i w których domagam się, aby publicznie chwaliły ludy Pana Boga na rynkach i ulicach, przepiszcie niezwłocznie na jak najwięcej rąk i co prędzej je rozeszlijcie tym, do których są wystosowane. Bywajcie zdrowi w Bogu.
Wszystkim Władzom, najwyższym urzędnikom, sędziom i radcom miejskim po całej ziemi, do których list niniejszy dojdzie, brat Franciszek ich w Panu sługa uniżony i wzgardzony, zbawienia i pokoju życzy.
Uważajcie i patrzcie, że dzień śmierci się zbliża. Proszę więc Was z największem uszanowaniem na jakie zdobyć się mogę, byście dla trosk i zajęć tego świata, któremi obarczeni jesteście, nie zapominali o Panu Bogu i od przykazań jego nie odstępowali. Wszyscy bowiem, którzy o Nim zapominają i przykazania Jego przełamują są przeklętymi i przez Niego zapomnianymi zostaną, a gdy nadejdzie dzień śmierci, wszystko co im się zdawało, że posiadają, odjętem im będzie i im potężniejszymi i mędrszymi byli na tym świecie, tem większe męki poniosą w piekle. Dla tego z całego serca życzę wam panom moim, abyście, odłożywszy na stronę zbytnią troskę i staranie o rzeczy doczesne, czynili szczerą pokutę i Przenajśw. Ciało i Przenajśw. Krew Pana naszego Jezusa Chrystusa na jego świętą pamiątkę przyjmowali. Także proszę dla rozszerzenia chwały Pańskiej pomiędzy ludem wam powierzonym, abyście każdego wieczora przez wysłanych w tym celu ludzi, albo przez inny jaki właściwy znak na to dawany, oznajmiali, że od wszystkiego ludu wszechmocnemu Panu naszemu oddawać się będzie w tej porze cześć i dzięki. A jeśli tego nie uczynicie, wiedźcie że za to prze Panem Bogiem naszym Jezusem Chrystusem, w dzień sądu zdacie rachunek. Ci którzy to pismo u siebie zachowają i spełnią, co w niem polecone, niech wiedzą, że od Pana Boga są błogosławionymi.
Bratu Leonowi, brat Franciszek przesyła życzenie pokoju i pozdrowienie.
Tak mówię ci, mój synu, jak matka, ponieważ to wszystko, cośmy w drodze mówili pokrótce tu w tej radzie zbieram. I jeślibyś później kiedy miał konieczność przyjść po poradę do mnie, tak ci radzę. W jakikolwiek sposób będziesz się chciał podobać Panu Bogu i naśladować Go i jego ubóstwo, uczyń to a ja i Bóg cię błogosławię. I jeżelibyś musiał dla potrzeby swej duszy lub dla innej jakiej pociechy, jeżeli zechcesz, przybądź do mnie bracie Leonie, przybądź. Bywaj zdrów w Chrystusie.
Do pani Jakóbiny, służebnicy Najwyższego, której brat Franciszek biedny służka Chrystusowy przesyła pozdrowienie i życzy zjednoczenia z Duchem świętym w Jezusie Chrystusie Panu naszym.
Donoszę ci wielce mi droga pani moja, że Jezus Chrystus objawił mi dzień mojej śmierci, a ten jest bardzo bliski. Dlatego, jeśli chcesz zastać mnie jeszcze przy życiu, wyjeżdżaj jak tylko list mój otrzymasz, a pospieszaj jak możesz do naszego klasztoru Panny Maryi Anielskiej, bo jeślibyś po przyszłej sobocie przybyła, znajdziesz mnie umarłym. Przywieź z sobą jaką materyę, albo raczej prostą włosiennicę dla okrycia mojego ciała i wosku na świece do mojego pogrzebu. Proszę cię także o ten rodzaj pastylków, któreś mi dawała w Rzymie, kiedym był chory.
Pan mnie brata Franciszka w ten sposób powołał do czynienia pokuty: gdym był w grzechach z nadzwyczajnym wstrętem patrzałem na trędowatych, lecz sam Pan pomiędzy nich mnie wprowadził i spełniałem względem nich uczynki miłosierdzia. A za to, to co mi było najwstrętniejszem, stało się dla mnie największą pociechą i dla duszy i dla ciała.
Po niejakim czasie, zastanowiwszy się opuściłem.
A Pan rozbudził we mnie taką wiarę w obecność Jego w Przenajśw. Sakramencie, że natchnął mnie abym w ten sposób cześć mu tam oddawał, mówiąc: Cześć Ci oddajemy Panie Jezu Chryste, tu i we wszystkich kościołach Twoich, jakie są w całym świecie i błogosławimy Tobie, gdyż przez św. Krzyż Twój świat odkupiłeś.
Potem dał mi Pan i daje dotąd taką wiarę w kapłanów, którzy żyją, według obrzędów Rzymskiego Kościoła, a to dla godności, którą piastują, że chociażby mnie prześladowali chcę udawać się do nich. I chociażbym miał taką mądrość, jaką posiadał Salomon, a napotkał ubożuchnych kapłanów świeckich w kościołach, przy których mieszkają, nie chcę kazywać przeciw ich woli. A tymże i wszystkim innym chcę być posłusznym, miłować ich i poważać, jako panów moich. I nie chcę widzieć w nich grzechu, bo w nich patrzę tylko na Syna Bożego i panami moimi są. To zaś dlatego tak czynię, że na tym świecie zmysłami moimi nic nie widzę z najwyższego Syna Bożego, jak tylko Przenajśw. Ciało i Krew Jego, które oni przyjmują i oni tylko innym rozdają.
A te przenajśw. tajemnice chcę nad wszystko uwielbiać, czcić i w najkosztowniejszych miejscach umieszczać.
Przenajświętsze lmiona Boga i słowe Jego pisane, gdziekolwiekbym znalazł w miejscach niewłaściwych chcę zbierać i proszę aby były zbierane i w miejscach przyzwoitych umieszczane. Wszystkich zaś teologów i którzy nam ogłaszają Słowo Boże, powinniśmy czcić i poważać, jako tych, którzy nam udzielają ducha i życia.
A gdy Pan zwierzył mi pieczę nad braćmi, nikt mi nie wskazywał, co miałem czynić, lecz Sam Najwyższy objawił mi, że żyć powinienem według przepisów św. Ewangielii. A ja w krótkich słowach kazałem to spisać, Ojciec św. Papież kazał to wszystko zatwierdzić. Ci zaś, którzy się zgłaszali do prowadzenia życia w ten sposób, wszystko, co posiadali rozdawali ubogim, poprzestając na jednej sukni zewnątrz i wewnątrz, jeśli którzy tego chcieli połatanej, z pasem i spodniem niższem odzieniem i nie chcieliśmy posiadać nic więcej. Pacierze kościelne my klerycy odmawialiśmy, jak inni duchowni, a bracia, nie mający święceń, odmawiali Ojcze nasz. l najchętniej przebywaliśmy przy kościołach ubożuchnych i opuszczonych i byliśmy nieukami a podlegającymi wszystkim. Ja sam pracowałem własnemi rękami i chcę pracować i mocno przykazuję, aby wszyscy inni bracia zajmowali się jaką przystojną pracą. A którzy nic robić nie umieją, niech się wyuczą, nie dla chciwości otrzymywania zapłaty za robotę, lecz dla dobrego przykładu i dla ustrzeżenia się próżnowania. A jeżeli za pracę naszą żadnej zapłaty nie otrzymamy, uciekajmy się do stołu Pańskiego, prosząc od domu do domu o jałmużnę.
Pozdrowienie mi to objawił Pan, abym mówił: „Pan niech ci da pokój.“
Niech bracia w żaden sposób nie przyjmują kościołów i pomieszkań i innych zabudowań, jakieby dla nich budowano, któreby w czemkolwiek nie odpowiadały świętemu ubóstwu, któreśmy przyrzekli w Regule, a mieszkając sami poczytywać się mają tylko za przybyszów i pielgrzymów.
Przykazuje także jak najmocniej i pod posłuszeństwem wszystkim braciom gdziekolwiek by byli, aby nie ważyli się ani sami, ani przez kogo innego wyrabiać przywileje od Stolicy Apostolskiej dla siebie samych, ani dla swoich kościołów, ani miejsc przez nich zamieszkałych, ani dla swobody kazywania, ani dla zasłony własnej osoby w razie prześladowania, lecz gdziekolwiek by nie byli przyjętymi niech uchodzą do innego kraju, dla czynienia pokuty z błogosławieństwem Bożem.
Chcę jak najmocniej posłusznym być przełożonemu generalnemu tego zakonu i temu gwardyanowi, którego podoba się mu dla mnie wyznaczyć. l tak chcę być ujętym w rękach jego, abym nigdzie nie mógł pójść i czynić przeciw woli jego, gdyż panem moim jest. I lubo jestem prostaczkiem i chorym, jednak zawsze chcę mieć przy sobie kleryka. któryby mi odmawiał pacierze kapłańskie, jak w Regule się zawiera. I inni wszyscy bracia podobnież mocno są obowiązanymi być posłusznymi swoim gwardyanom i odmawiać pacierz według Reguły. Gdyby zaś znaleźli się tacy, którzyby nie chcieli odmawiać pacierzy kapłańskich według Reguły i wprowadzali w nie jakowe zmiany, alboby się okazali chwiejącymi w wierze katolickiej, wszyscy bracia gdziekolwiek się znajdujący obowiązani są pod posłuszeństwem, aby takiego gdzieby on nie był najbliższemu Kustoszowi tego miejsca, gdzie go znajdą przedstawić. A Kustosz, także pod posłuszeństwem, obowiązany jest dzień i noc strzedz go pilnie jak więźnia, tak aby nie uszedł z rąk jego, dopóki go sam nie odda w ręce jeneralnego przełożonego. A na koniec i ten ma ścisły obowiązek pod posłuszeństwem. przydawszy mu braci, którzyby go także dzień i noc strzegli, dostawić go do kardynała Ostieńskiego, który jest panem i opiekunem tego Zgromadzenia i do którego należy poprawiać braci.
A niech nie mówią bracia, że to jest inna Reguła: bo to jest tylko przypomnienie dawnej, są to moje polecenia i upomnienia, jest to mój testament, który ja brat Franciszek, wasze niemowlątko, pozostawiam wam braciom moim błogosławionym na to, abyśmy Regułę, którąśmy Panu poślubili, bardziej w duchu katolickim zachowali.
Nakoniec wszystkim moim braciom klerykom i laikom, mocno przykazuję pod posłuszeństwem, aby nie czynili wykładu na Regułę, ani na te słowa, mówiąc, że one tak, lub inaczej mają się rozumieć, lecz jak mnie dał Pan napisać Regułę i wypowiedzieć te słowa po prostu i jasno, tak i wy je po prostu i jasno pojmujcie i święcie je spełniając aż do końca życia waszego zachowajcie.
A ktokolwiek to dochowa, niech w niebie napełniony będzie błogosławieństwem najwyższego Ojca niebieskiego, a na ziemi błogosławieństwem najmilszego Syna Jego z Duchem św. Pocieszycielem i wszystkiemi mocami niebieskiemi i wszystkimi Świętymi.
A ja brat Franciszek maluczki i wasz w Panu służka, jak tylko mogę potwierdzam wam to najświętsze błogosławieństwo. Amen.
Trzecia pieśń Miłości św. Franciszka
przez o. Jakóba z Todi włoskim wierszem napisana.
Serce miłością gore, miejsca nie znajduje Wszystko, co innym być pięknem i miłem się zdaje, Ani męki ze śmiercią, do tej wysokości Ks. F. I. K.
Pieśń do Sw. Franciszka.
W czasie Zgromadzenia tercyarskiego.
Franciszku Ojcze nasz, Na ciernistej życia drodze, X. F. I. K.
|
- ↑ O. Prokop. Żywoty świętych.
- ↑ Tomas Celano p. 1. c. 1.
- ↑ 3,0 3,1 Barthelemy de Pise.
- ↑ Teraz samych Kapucynów jest 8000 przeszło.
- ↑ OO. Bernardyni z Reformatami r. 1899 złączeni w Galicyi istnieją jako: Bracia Mniejsi.
- ↑ Z dzieła francuskiego OO. Kapucynów, tłómaczonego przez J. S.: „Św. Franciszek z Asyżu za życia i po śmierci“ — nakładem ks. Antoniego Smolińskiego.
- ↑ Thomas de Celano, Vita prima, c. XXIX.
- ↑ Ozanam, Les poëtes franciscains, p. 70.
- ↑ Thomas de Celano, Vita prima, e XXIX.
- ↑ Ozanam, Les poëtes franciscains, p. 55.
- ↑ Bonavent. c. X.
- ↑ Fioretti c. XXXV.
- ↑ D'Argentan, Grandeur de Jésus Christ, t. 11. Ch. XXVI, art. 11. p. 342.
- ↑ Thomas de Celano, Vita secunda, c. CXXVI et CXXVII.
- ↑ Vita secunda c. XXXIII.
- ↑ Thomas de Celano, Vita secunda, p. I., c. XV.
- ↑ Thomas de Celano, Vita prima, c. XVIII.
- ↑ Oeuvres de Saint Francois d’Assiss, ép. I, p. VIII.
- ↑ Thomas de Celano, Vita secunda, p. III, c. XCIII.
- ↑ Tres sacii p. I. c. VIII.
- ↑ Dante św. Franciszka porównał do wschodu słońca.
- ↑ W herbie rodzinnym św. Franciszka były trzy gęsi pływające.
- ↑ Wadyng.
- ↑ San Francesco il piccolo.
- ↑ Kaplica ta była stajenką woła i osła, w której narodził się Franciszek, zwierciadło świata.
- ↑ Wadyng Appar, ad Annal. Minor § 4 m I.
- ↑ Tytuł książki: Odpusty w kościołach zakonnych św. Franciszka Serafickiego wyznawcy.
- ↑ Ogniem seraficznym płonący — to Św. Franciszek z Asyżu; poblaskiem jasności cherubinów był Św. Dominik.
- ↑ W powyższych słowach mamy oznaczenie miejsca urodzenia nowego Słońca t. j. Św. Franciszka: leży ono na pochyłości między rzeczółką Tufreiw i Chiasi, ta zaś ostatnia wypływa ze wzgórza, na którem Św. Ubald miał swoją pustelnię. Miasto Perugia, leżące u podnóża gór wysokich, od strony bramy zwanej Słoneczną (porta Sola), cierpiała chłód, wiejący od śniegów okrywających te góry; latem zaś doznawała wielkich upałów, skutkiem odbicia słonecznych promieni od tychże gór. Po drugiej stronie tych gór leżały Gualdo i Nocera, miasta podległe Perugii i przez nią ciemiężone.
- ↑ Św. Bonawentura w życiorysie Św. Franciszka stosuje do niego słowa Apokalipsy: „I widziałem drugiego Anioła wstępującego od wschodu słońca etc... (Rozdz. VII. wiersz 2).
- ↑ Ubóstwo tak nazywał Franciszek i zaślubił się z nią.
- ↑ Św. Franciszek był synem niejakiego Piotra Barnardone człowieka niskiego pochodzenia i grubych obyczajów, który syna swego bił nieraz za to, te rozdawał pieniądze ubogim. Ubóstwo było jakoby oblubienicą Św. Franciszka.
- ↑ Św. Franciszek wobec ojca i duchownej zwierzchności wyrzekł ślub ubóstwa.
- ↑ Chrystus był tym pierwszym małżonkiem ubóstwa; Św. Franciszek urodził się w r. 1182 † 4 paźdz. 1226 r.
- ↑ Lukan a Farsalii (V. 519 i nast.) opiewa że Juliusz Cesar, wśród nejwiększej okropności wojny, znalazł jedynie spokój w lepiance ubogiego rybaka, Amyklasa, który, otwierając drzwi na wezwanie wojownika zapytał: Cuisuam mea naufragus, inquit, Texta petit, et quem nostrae Fortuna coegit Auxilium sperare carae?
- ↑ Allusya do tego, że Chrystus umierał na krzyżu obnażony z swoich Szat.
- ↑ Bernard Di Crintavale był pierwszym uczniem Św. Franciszka, który jak Apostołowie, rosauł się t. j. poślubił sobie ubóstwo a wyrzekł się dóbr znikomych.
- ↑ Idzi i Sylwester — inni uczniowie Św. Franciszka, Franciszkanie opasywali się sznurem.
- ↑ Pierwsze zatwierdzenie reguły zakonu Św. Franciszka dane było przez Papieża Inocentego III. 1214.
- ↑ Poraz drugi i uroczyście zakon Św. Franciszka zatwierdzony przez Papieża Honoryusza III. 1223.
- ↑ Św. Franciszek głosił wiarę Chrystusową w Egipcie. Ostatnią pieczęcią zakonu Św. Franciszka, nazywa Św. Tomasz znaki ran Chrystusowych, które cudownym sposobem Św. Franciszek odebrał na skalistej górze Alvernio.
- ↑ W oryginale jest: „aI suo corpo non volle altra bara“. Bara znany dosłownie mary; przenośnie może znaczyć uroczystość pogrzebowa. Podania mówią, że Św. Franciszek chciał być pochowany w grobowym dole, przeznaczonym dla karanych śmiercią
zbrodniarzy. - ↑ Współtowarzyszem Św. Franciszka w kierowaniu łodzią Piotrową to jest kościołem był Św. Dominik. Św. Tomasz powiada, że kto idzie na naukę jego, ten do łodzi żywota swego wkłada towar dobry, to jest dobre i święte uczynki.
- ↑ Św. Tomasz uskarża się, że trzoda Św. Dominika ugania się za marnościami świata i że nie wielu jest prawdziwych następców Św. Dominika, tak że dość jest nie wielkiej ilości sukna, aby wystarczyło na ich odzienie.
- ↑ To jest: obaczysz i zrozumiesz kogo to sieką ostre słowa moje: również rozumie rzemiennik to ja Dominikanin, opasujący się rzemieniem, co znaczą te słowa kędy się tuczy ten kto nie próżnuje. Niekiedy czytając przedostatni wiersz: E vedrail korreger che S'orgomenta; inni zaś: Evedrai el correger, che argumenta. Ostatnie to wyrażenie znaczyłoby: pojmiesz naukę moralną zawartą w słowach: kędy się tuczy etc...
- ↑ 46,0 46,1 W tłómaczeniu O. Prokopa Leszczyńskiego, ze Zgrom. OO. Kapucynów.
- ↑ Według przekładu O. Prokopa.
- ↑ 48,0 48,1 48,2 48,3 48,4 48,5 Przekład wydawcy.
- ↑ 49,0 49,1 49,2 49,3 49,4 49,5 49,6 Przekład O. Prokopa.
- ↑ W tłomaczeniu O. Prokopa.
- ↑ Krzyż.