[176]IDEALISTA.
Koryto było jedno, a osób gromada.
Kwik, tumult!... Sąsiad pcha się na sąsiada.
Każdy chce zdobyć miejsce jaknajlepsze:
zwyczajnie — wieprze.
Więc pierwsze chlewu figury
Dwa knury
i coś pięć najtęższych macior —
[177]
stanęło rzędem przy krypie
wlazłszy po kolana w zacior
źre, mlaska chlipie.
A słysząc te lube dźwięki
młodsze karmniki znoszą istne męki.
Kręcą się, wiercą tędy, owędy
szukają przejścia, kwiczą o względy...
Lecz do koryta, gdzie rząd starszych osób
przedostać się ani sposób.
Aż Knur jeden znudzony kwikiem plebsu »źryć!...«
pysk jadłem uwalany oparł na korycie
i mlaskając smakowicie
rzekł:
»Motłochu! wstydź się, wstydź!...
Alboż w naszem życiu całem
tylko żarcie ideałem?...
Czyż nigdy was nie wzrusza żadna myśl wznioślejsza?
czy głodu cielesnego duchowy nie zmniejsza?
Wierzaj mi, braci młodsza: nie dla sadła żyjem!«
Tu urwał — i w pomyjach znów zatonął ryjem.