Introibo (Przybyszewski, 1902)

<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Przybyszewski
Tytuł Introibo
Pochodzenie Poezye prozą
Wydawca Jan Fiszer
Data wyd. 1902
Druk P. Laskauer i W. Babicki
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


INTROIBO


Ty, która w czarne sny moje świetlanymi palcami wplatasz piękność więdniejących jesieni, blaski okwitłych przepychów, spiekłe barwy ogniem trawionych rajów, —
O jasna moja!
Wiele bólu się prześniło, odkąd Cię po raz ostatni widziałem, ale wciąż jeszcze lśni me serce nad gwiazdami któreś w me życie rozsiała, wciąż jeszcze rwą się z krwi mojej dyszące ręce ku szczęściu, które mi kiedyś w duszy rozpaliłaś.



Ty, która w ciemnej pomroce cichemi rękoma przędziesz mi, na zaczarowanych harfach ciężką zadumę o chwilach rozkoszy, co jak poszum dalekich skrzydeł przewiały, o słońcach, co w morzu tonąc, iskrzą się na zachodzie krwawą rosą, o nocach, co do ciepłych piersi tulą serca zbolałe —
O jasna moja!
Już tyle razy słońce zapadło, odkąd koiłaś czarownemi pieśniami smutek mej duszy, a wciąż jeszcze widzą w smutnym rozjęku Twe oczy, jak się żarzą w nieziemskim zachwycie i jasną rękę widzę jak się ku mnie wysuwa i w płonącym krzyku chwyta za moją.
Ty, która mi noce burz na dni pogody przemieniasz, w głębiach snu mi jawy gasisz, w bezbrzeżne dale odsuwasz pobliża — która mi w sercu błędne ognie rozpalasz i czarne kwiecie ku życiu niesiesz —
O jasna moja!
Już tysiąc razy świat się przeobraził, odkąd Twe ostatnie spojrzenie chłonęło gasnące blaski mej duszy, a wciąż jeszcze widzę Twą drobną twarz dziecka i złotą koronę jedwabnych włosów w okół Twej skroni, widzę, jak dwie łzy spłynęły w blady uśmiech, co tlał na Twych ustach i słyszę, jak głos Twój ciemną skargą się żali.



Ty, która mi rozrywasz pieczęcie wszelkich tajemnic i czytasz runy ukrytych sił, a po wszystkich szałach mego życia roztaczasz się tęczą łaski od jednego nieba do drugiego —
nigdy jeszcze nie wichrzyły się taką burzą gwiazdy moje, nigdy jeszcze nie promieniała jasność, co Twą skroń wieńczy tak krwawymi błyski, jak teraz, kiedym Cię już na zawsze utracił.
Przed Twe nogi rzucam gwiazdy moje, stopy Twe oplatam snów mych czarnym kirem, a w ręce Twoje kładę me serce — me serce...





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Przybyszewski.