[496]
JA I SZATAN-DEMIURGOS.
(Melodya myśli).
JA. Szatanie! ty, mój poddany i królu!
Szatanie! jaka twoja tajemnica?
SZAT. Odkąd zechciałem ogarnąć SIĘ w mocy
i wielkim żądzom dać ramy przestrzenne —
— padłem! o łono uderzon promienne,
bezdennej hańby czując spazm sierocy — —
[497]
Tak pogrążyła mnie w mrok Boża wzgarda:
bezżądne, ciche, straszne zapatrzenie!
Wiecznie rozśmiane słyszałem MILCZENIE,
gdy we mnie stygła maska wstydu harda!
O tron z dyamentu piorunem uderza
krzyk mych rozpacznych zapytań-bez-końca;
skrzesałem barwy, roznieciłem słońca
I wśród chaosu stanąłem, jak wieża!
JA. Na ścianach zamku wyczytałem: ZŁUDA — —
i „BOŻA WZGARDA“ szepce głos dokoła — —
SZAT. — — jak żebrak w dłoni przesypuję cuda,
jak noc się lękam blasku mego czoła —
— — — — — — — — — —
JA. Lęk! lęk przed Bogiem!
SZAT. Te słowa mnie palą:
duch do człowieka niechaj się nie zniża!
a jam tak upadł: przez męczeństwo krzyża
chciałem się zniszczyć i odebrać falom — —
Pierwszy grzech: litość mży przez mgławic szaty — —
cicha niewiasta ramieniem otula — —
JA. A ON! tam! ŚWIĘTY! wzgardą niszczy światy!
jęk konających JEGO nie rozczula!
SZAT. Nie — —! — — — — — —
— Jam jest KŁAMSTWO! bo ta męka (złuda,
którą jam wzniecił) żadnej łzy nie godna — —
— — — — — — — — — — — —
Jak żebrak — w dłoni przesypuję cuda — —
jak myśl — jest żądza moja wiecznie głodna —
W ocean światów i atomów pyły,
w człowieka ciało i serce i duszę,
w kłamliwe wiosny i złudne mogiły
i w niepoczęte pomrokowe głusze —
[498]
wszędzie! właniałem BOGA — ku zagładzie,
a ON się cofnął straszny i tajemny!
Nie mogę zebrać lotnych piór w nieładzie,
ani ukoić duchów ryk podziemny!
przecież ja w SOBIE nie mogłem zmódz żądzy!
przecież nie mogłem nie-wysłowić bytu?!
JA. Huk mnie dochodzi szarpanych wrzeciądzy
i śmiech topielczy ze studni błękitu — —
— — — — — — — — — — —!
SZAT. Pękły wrzeciądze! przez otwarte wrota
bije me serce! świat zadrżał z łoskotu!
:od mojej WOLI zagaśnie tęsknota!
:zakwitnie owoc nowego POWROTU!
I ztąd KONIECZNOŚĆ: że się sam przeklęłem!
by duch szatański skazać na nicestwo,
by stać się BOGIEM, pogardziwszy dziełem,
i znowu zdobyć MILCZENIA królestwo!
JA. — — Śnią mi się hymny jakieś niepojęte,
grane na strunach szyderczego śmiechu,
i jakieś PRAWDY, męczeństwem przeklęte,
i DRUGIE lico piekielnego GRZECHU — —
SZAT. — w źródle szukane — w moim własnym bólu —
— — — — — — — — — — — —
Alboż mi znane są me własne lica?!
JA. Szatanie! ty, mój poddany i królu!
Szatanie! TO — jest twoja tajemnica?!
Kiedym nań spojrzał, wyczytałem: ZŁUDA,
i „BOŻA WZGARDA“ szeptał głos dokoła — —,
a on, jak żebrak, przesypywał cuda
i bał się spojrzeć w światłość swego czoła — —
Jan Rundbaken.