Jak pąki drzew
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Jak pąki drzew |
Pochodzenie | Wiśniowy sad cykl Niezżęty kłos |
Wydawca | Towarzystwo Wydawnicze „Nowina” |
Data wyd. | 1918 |
Druk | Piotr Laskauer |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały cykl Cały zbiór |
Indeks stron |
Jeszcze tym pąkom na drzewach
i wiosny, i słońca brak,
a serce już rwie się z piersi,
jak z klatki stęskniony ptak.
Jeszcze te pąki na drzewach
dziś-jutro okryje szron,
a w sercu, jak w harfie złotej,
już dźwięczy radosny ton...
Pieśń jakaś płynie weselna —
raduje się cały świat,
z pod śniegów wstają, jak dymy,
miłości dalekich lat.
Ktoś słodkie imię twe kładzie
na serce, jak dobrą dłoń, —
i słyszę twój głos daleki,
i czuję twych włosów woń.
I nie wiem — twoje to tchnienie,
czy wiatru wiosenny wiew?
...O słońce, pocoś mnie wiosną
nalało, jak pąki drzew?
Budzą mnie ze snu tęsknoty
szumami wezbranych rzek,
ktoś mówi: — Przed kurów pianiem
dziś w nocy spadł znowu śnieg... —
Otwieram okno szeroko
i patrzę na cały świat...
Niech leżą pod białym śniegiem
miłości dalekich lat.
A serce nabrzmiałe wiosną
na trwogę bije, jak dzwon:
— Jeszcze tych pąków na drzewach
nie zwarzył tej nocy szron. —
Naprawdę byłaś tu przy mnie,
widziałem ciebie przez sen,
na ustach miałem twe usta,
na oczach twych włosów len.
Naprawdę byłaś tu przy mnie
i znikłaś z oczu i z rąk,
a dotąd pachną mi jeszcze
twe włosy, jak kwiaty z łąk,
a dotąd czuję na ustach
gorące miody twych ust
i patrzą na mnie twe oczy,
jak wody wiosenne z brózd.
I dotąd pod moją ręką
w godzinie tęsknot i złud,
jak kwiat, co z pąku rozkwita,
drży ciała twojego cud.
I szumi w przedrannych ciszach
paląca się w sercu krew...
...O słońce, pocoś mnie wiosną
nalało, jak pąki drzew!...
Na pąki nierozwinięte
dziś w nocy spadł biały śnieg,
głos jakiś obcy z pod świtu
na tamten woła mnie brzeg.
Otwieram okno szeroko
i słucham, i patrzę w dal —
miłości moich dalekich,
miłości moich mnie żal.
Na pąki nierozwinięte,
na szumy wezbranych rzek,
o wiosno, wiosno, dziś w nocy
śmiertelnie biały spadł śnieg...