[37]PSALM XVIII.
Diligam te Domine, fortitudo mea.
Ciebie ja, póki mi jedno żywota stanie,
Miłować ze wszystkiej dusze będę, mój Panie.
Tyś moc jest i siła moja; Tyś jest zasłona,
Tyś zamek i twierdza, Tyś jest moja obrona.
Ciebie chwaląc, Twej wzywając możnej obrony,
Zawżdym z rąk nieprzyjacielskich był wyzwolony.
Już mię była sroga zewsząd śmierć otoczyła,
Już mię była wód piekielnych powódź strwożyła;
Jużem prawie swój grób widział; już na mię była
[38]
Śmierć swoje nieuchronione sidła wrzuciła.
W tem niebezpieczeństwie będąc ja położony,
Uciekłem się do ostatniej Pańskiej obrony.
A on mię wysłuchać raczył, siedząc na niebie,
I przypuścił moję smutną skargę do siebie.
Trzęsła się w swym gruncie ziemia na wszytki strony,
Trzęsły się góry, bo Pan był gniewem wzruszony.
Dym się kurzył z nosa Jego, oczy pałały
Żywym ogniem, a z oblicza węgle strzelały.
Schylił nieba i spuścił się: ćma[1] nieprzejrzana,
Ogromna pod nogi Jego była posłana.
Siedział na lotnym cherubie, na nieścignionych
Skrzydłach latał akwilonów nieujeżdżonych.
Oblókł się w noc, swą stolicę mgłami osadził,
Chmury w koło i ogromne burze zgromadził.
Ale zebranych ciemności ćmę zapalały
Łyskawice, grad i żywe węgle padały.
Zagrzmiał niebem Pan i wyrzekł słowo straszliwe,
Grad leciał, a z gradem węgle padały żywe.
Ruszył gromów i wypuścił ogniste strzały,
A wnet okrył wszystki pola martwemi ciały.
Gniew twój, Panie, rozdął morza, gniew przeraźliwy
Rozsadził ziemię i odkrył jej grunt leniwy.
Miłosierną rękę swoję z wysoką ściągnął,
A mnie z pośrzodka powodzi bystrych wyciągnął.
Wyrwał mię z nieprzyjacielskich rąk niepobożnych,
Nie mogła mi nigdy szkodzić waśń ludzi możnych.
Zbieżeli mię nagle byli w przygodzie mojej,
Ale mię Pan wnet ratował z litości swojej.
[39]
Wywiódł mię z ciasnego miejsca na plac przestrony,
Wybawił mię, bom u niego nie jest wzgardzony.
Hojnie sprawiedliwość moję płacić mi raczy,
Niewinności myśli moich On nie przebaczy;
Bom ja zawżdy świętych Jego dróg naśladował,[2]
A nigdym od Boga swego nie odstępował.
Zakon Jego przed oczyma zawżdy był memi,
Anim wzgardził ustawami Jego świętemi.
I zostanę wiecznie przy Nim w tej stateczności,
I będę się strzegł, pókim żyw, wszelakiej złości.
A Pan sprawiedliwość moję oddać mnie raczy,
Niewinności myśli moich on nie przebaczy.
Świętemu Ty święty będziesz, dobry dobremu,
Chytry przeciw obłudnemu, zły przeciw złemu.
Ty człowieka pokornego na górę sadzasz,
A hardego niepocześnie na dół sprowadzasz.
Tyś rospalił lampę moję, Tyś me ciemności
Rozświecił, mój Boże, ogniem swojej światłości,
Przez Cięm ja wojska poraził niezwyciężone,
Przez Cięm ja mury ubieżał[3] niedoskoczone.
Świętobliwe drogi Twoje, słowa brant prawy,
Tyś obrońca wszystkich Twoich wiernych łaskawy.
Kto pan jest, krom Pana tego? Pana wiecznego?
Kto Bóg jest, krom Boga tego? Boga naszego?
Ten siłą i mężnem sercem mnie opatruje,
Ten mój wedla przystojności żywot sprawuje,
Dał mi prędkość, że z jeleniem porównać mogę,
A na skale najwyższej postawię nogę.
[40]
Nauczył mię bronią władać, nieprzełomiony
Łuk żelazny pod mojemi skoczył ramiony.
Twoja mnie tarcz, Twoja ręka można wspierała,
Twoja wieczna dobrotliwość mnie pomnażała.
Utwierdziłeś krok mój, a nikt nie był tej siły,
Komuby plac kiedy moje stopy puściły.
Goniłem nieprzyjaciela i dogoniłem,
Chciałem go za jedną drogą stłumić, stłumiłem.
Biłem je, a oni powstać nie mogli zgoła,
I położyli na ziemi harde swe czoła.
Tyś mi serca i dzielności dodał w bój srogi,
Tyś dał grzbiet nieprzyjacielski pod moje nogi.
Wołali, a nie był, ktoby był ich ratował;
Wołali do Pana, a Pan ich nie żałował.
Starłem je, jako proch wiatry trą ustawiczne;
Wdeptałem je, równie jako błoto uliczne.
Z rostyrku i trwóg domowych Tyś mię wybawił,
I nad ziemskimi narody głową postawił.
Lud, któregom nigdy nie znał, czołem mi bije,
Na słuch tylko w posłuszeństwie praw moich żyje;
Obcy ku mnie twarz chętliwą sobie zmyślają,
Nasłabieli i zamkom już nie dowierzają.
Bądź pochwalon, o mój Boże niezwyciężony,
Twoja moc niech będzie jawna na wszystki strony.
Tyś obrońca zdrowia mego, Ty pomstę dawasz
W rękę moję i w moc państwa wielkie podawasz.
Tyś mię z nieprzyjaciół moich znacznie[4] wybawił,
I mój żywot od złych ludzi bezpieczny sprawił.
Przeto cię między narody będę wyznawał,
Będę Imię Twoje światu w pieśniach podawał.
[41]
Wielką łaskę Pan okazał królowi swemu,
Wielką miłość Dawidowi pomazanemu.
A nie tylko jemu, lecz i potomstwu jego
Błogosławi aż do wieku nieskończonego.
|