[41]
JARZĘBINY
Na reglach rdzawi się jesień —
a z ust jarzębin bucha krew.
W ciszy i słońcu drzemie wrzesień:
a jednak z trwogą, z niepokojem
drżą w słońcu złote liście drzew —
Czyżby to tylko serce moje?
W wargach jarzębin krzepnie krew.
Z czoła i z twarzy niecierpliwą dłonią
dość-żem dziś nitek pajęczyny zebrał,
a przecież świecą we włosach nad skronią
bielą i srebrem.
Cichutka jesień złota
srebrny moteczek mota —
(w kabale wyszedł as trefl)
Na szybie się trzepota
żałobny, czarny motyl —
a z ust jarzębin bucha krew.
Pod iglicami turnic, pod niebem milczącem —
jak skrzydła archanielskie — na granitach legł
w ciszy i słońcu
biały, przeczysty śnieg.
[42]
Z werandy sanatorjum,
co mi jak życie obrzydło,
patrzę jak w białej glorji
świecą na drogach podniebnych
młodości mojej skrzydła.
Jesień rozpina nitki srebrne
na zwiędłych liściach drzew:
na smutnych liściach, niepotrzebnych...
W wargach jarzębin krzepnie krew.