[42]
JASNY SZPALER
Już mi cię nikt nie odbierze —
Ni winorośli pnącze,
Które na cichym parterze
Rozwarte okna plącze.
Ani złocisty parów,
Ani grabowa altana,
Co się kołysze, czaru
Pełna i zadumana.
W rozsłonecznienie rana
Ptak mi cię wykraść nie zdoła.
Już mi się nie zagubisz
W trawach i gorzkich ziołach.
Niepokojąca zieleń
(Moja to żmudna przystań)
Też wchłonąć twej bieli nie zdoła,
Spróbuj, na drodze przystań...
[43]
Nikt mi cię nie odbierze,
Nie może, nikt, bo gdzieżby —
Odnaleźć ślad twych ścieżek
Gęstwiny przeszukać [wszerzby]..
Swą złotą od lata ręką
Zsyłasz mi ciężkie płody —
Owoce miłowania,
Jak na pogańskie gody.
— — — — — — —
Już mi tam żadne słowa
Nie będą nad twoje słodsze,
Cieplej się moja głowa
O inne palce nie otrze.
Drzew prześwietlone konary
Nademną się chętniej nie nagną,
Kiedy jak w białe łoże
Legnę na grząskie bagno.
Nikt mnie tak nie ochłodzi,
Bym poczuł się szczęśliwy —
Jak twoich zielonych deszczy
Rozczesywane grzywy.
[44]
Nikt mi cię nie odbierze...
Choć nie wiem, jak cię miłować,
Jak pożądanie przeżyć —
Jesteś tak dziwna, jak w jasny
Dzień — ledwie wstający półksiężyc.