Jezuici w Polsce (1908)/Rozdział 134
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Jezuici w Polsce |
Wydawca | W. L. Anczyc i Sp. |
Data wyd. | 1908 |
Druk | W. L. Anczyc i Sp. |
Miejsce wyd. | Kraków |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Dumna imperatorowa, tak jak zaprowadzeniem placeti regii, ograniczyła władzę papieża nad 2 milionami katolików rit. lat. w swem państwie, tak władzę trzech zagranicznych, bo mieszkających w Polsce, nad nimi biskupów, wileńskiego, smoleńskiego i inflanckiego, postanowiła przenieść na jednego biskupa białoruskiego, któryby bezpośrednio zależał od papieża, a był powolnem narzędziem w jej ręku. I nie pytając się Rzymu, powołała 22 listopada 1773 r. na polecenie biskupa wileńskiego Massalskiego, sufragana jego biskupa in partibus maleńskiego, Stanisława Siestrzencewicza, i zamianowała ukazem 12 maja 1774 r. biskupem białoruskim. Wobec tego aktu samowoli cesarskiej, Rzym był bezsilny, więc za radą nuncyusza, trzej biskupi polscy przelali całą swą władzę na swych oficyałów w Rosyi cum potestate subdelegandi, ci zaś przenieśli ją na intruza białoruskiego.
Rzym uważał go nadal tylko jako biskupa maleńskiego (malensis), używał go jednak przez nuncyusza za narzędzie przeciw Jezuitom białoruskim, podczas gdy imperatorowa za Jezuitami i dla nich działać mu rozkazała. Stąd jego dwulicowość wobec Jezuitów; nie cierpiał ich szczerze, szkodził gdzie mógł, skarżył do nuncyusza, pragnął usunąć z Rosyi, i w części dokazał tego 1820 r., a bywał u nich częstym gościem, przyjmował owacye, jakie mu urządzali, pontyfikował sumy, otworzył im nowicyat, święcił księży, słowem zrobił wszystko, co było potrzebne dla ocalenia zakonu w Białejrusi. A nie przychodziło mu to trudno, bo lichej wartości był to człowiek. Z protestanta, żołnierza, guwernera, zrobił się katolikiem i księdzem dla karyery, a w podobnym do siebie, lichym biskupie Massalskim, znalazł protektora. Katarzynie przypadł do gustu, podobała się jej dzielność jego umysłu, gotowa jednak zawsze do przyjmowania rozkazów i kompromisów, jego światowa ogłada, wykształcenie, a nadewszystko znajomość wielu języków.
Żywotną kwestyą dla białoruskich Jezuitów było otwarcie nowicyatu, inaczej groziło im wymarcie. Pozwolenie imperatorowej uzyskali przez Czerniszewa, który zwiedzając 1776 r. gubernie białoruskie, był na rozdaniu nagród w szkołach połockich, ale z nuncyuszem Archettim wlokła się sprawa 3 lata. Tymczasem Siestrzencewicz, po niejakim oporze, wyświęcił kleryków jezuickich, nie tytułem ubóstwa zakonnego, ale cesarskiego utrzymania, a na jubileusz 1776 r. udzielił obszernych pozwoleń. Wobec nalegań nuncyusza, aby Jezuitów do przyjęcia klemensowego brewe zmusił, odpowiedział 17 lutego 1777 r. »Najjaśniejsza monarchini chce, aby byli ocaleni, namiestnik cesarzowej hr. Czerniszew broni ich, cóż ja na to?« W porozumieniu jednak z burbońskimi posłami w Petersburgu i Rzymie, wynalazł sposób zniesienia Jezuitów. Oto pod pozorem reformy białoruskich zakonów wogóle, rozluźnionych wrzekomo w karności, uzyskał przy pomocy tychże posłów u Propagandy rzymskiej i Piusa VI dekret 15 sierpnia 1778 r., mianujący go wizytatorem apostolskim wszystkich zakonów na Białejrusi na lat trzy. Chciał on 9 różnych zakonów zlać w jeden zakon nauczający, nad którym prowincyalską władzę obejmuje on biskup. Bez ogłoszenia brewe, Jezuici przestroiliby się w księży świeckich. Przerażeni, udają się do Czerniszewa. Za jego wpływem, imperatorowa rozkazała Siestrzencewiczowi, aby na mocy wizytatorskiej władzy reformare et de novo condere, otworzył nowicyat Jezuitom, co on też dekretem 29 czerwca 1779 r. uczynił, dekret kazał odczytać z ambon i przybić na drzwiach kościelnych.
Burza potępień i wyrzekań z strony burbońskich dworów, kuryi rzyrnskiej, nuncyusza i gazet zagranicznych, spadła na Siestrzencewicza. Kardynał sekretarz stanu przed posłami Bernisem i Grimaldim 1779 roku, Pius VI przed Ludwikiem XVI, królową portugalską i królem Neapolu, w równobrzmiennych notach 1783 r. wyparli się czynów biskupa malleńskiego (Siestrzencewicza), przeciwnych klemensowemu brewe, uważając je »jako nadużycie, jako nieprawe i niebyłe«. Nuncyusz zaś, zgromiwszy biskupa, żądał odwołania czerwcowego dekretu, wzywał w tem pomocy Stakelberga, francuskiego posła w Petersburgu Dumond’a i sekretarza hiszpańskiego poselstwa tamże Normandeza — napróżno. Katarzyna bowiem uważała sprawę nowicyatu za wewnętrzną państwową, do której ani papież i jego nuncyusz, ani Burbonowie mieszać się nie mają prawa.
Jakoż vice-prowincyał Czerniewicz otworzył nowicyat w Połocku 2 lutego 1780 r., pod mistrzem O. Lubowickim. Zgłaszali się nietylko młodzi kandydaci, ale i starzy ex-Jezuici z Polski i innych krajów. Profesom polecono odprawić 8-dniowe rekolekcye, nie profesom rok nowicyatu i całomiesięczne rekolekcye.
Niedługo potem, Katarzyna zwiedzając Białąruś, zatrzymała się dnia 30 maja 1780 r. w Połocku, była na nabożeństwie katolickiem, oprowadzać się kazała w towarzystwie Potemkina i Czerniszewa, po kolegium i szkołach, nie szczędząc grzeczności Jezuitom, którzy jej przez Czerniszewa, Carmen epicum, wiersz, opiewający wielkość Semiramidy północnej ofiarowali. W Mohylewie, stolicy gubernii, spotkała się 4 czerwca z Józefem II (hr. Falkenstein), aby ułożyć przymierze w celu odosobnienia Prus i zabezpieczenia przyszłych zaborów, Rosji na Wschodzie, cesarstwa na Południu. Jezuitów przedstawił jej gubernator mohylewski, Piotr Pasek; przyjęła ich łaskawie. Także Józef II odwiedził ich dwa razy w kolegium, zapytał jednak Siestrzencewicza, który jako biskup białoruski towarzyszył monarchini, na jakiej podstawie Jezuici zniesieni na całej kuli ziemskiej, w jego dyecezyi prosperują? »Populo indigente, Imperatrice jubente, Roma tacente, brzmiała odpowiedź biskupa, lud ich potrzebuje, cesarzowa każe, a Rzym milczy«.
Dla tej pobłażliwości względem Jezuitów, Siestrzencewicz cieszył się łaską Katarzyny. Umyśliła zamianować go arcybiskupem mohylewskim na całą Rosyę, ale trafiła na silny opór Rzymu, który godził się chętnie na kanoniczną erekcyę arcybiskupstwa, ale odrzucił kandydata. Wtenczas dumna carowa okazała się równie trudną w obsadzeniu unickiego arcybiskupstwa połockiego, wakującego od 1778 r., w którym arcybiskup Jason Smogorzewski, przeniósł się na metropolię kijowską, i nie oglądając się na Rzym, zamianowała ukazem 16 stycznia 1782 r. Siestrzencewicza, arcybiskupem Wszechrosyi w Mohylewie, dodając mu do boku koadjutora ex-Jezuitę Jezuitę Benisławskiego, a listem 8 lutego t. r. zażądała od Piusa VI prekonizacyi obydwóch nominatów, nie szczędząc im pochwał. Papież opierał się, a przez nuncyusza Archettego, ten zaś przez Stakelberga nalegał o nominacyę unickiego arcybiskupa połockiego. Urażona w swej dumie Katarzyna, odpowiedziała zuchwale groźbą zerwania stosunków z Rzymem, zniesienia jurysdykcyi papiezkiej i tolerancyi dla katolików w swem państwie, a powrotu unitów do schizmy.
»Ecce fulmen, oto piorun, zawołał przerażony nuncyusz Archetti, nie rozumem byłoby, nie mając sił, opierać się przemocy«. Za radą jego Pius VI w liście 11 stycznia 1783 r., zezwalając na żądania Katarzyny, zapowiedział przybycie nuncyusza do Petersburga, za co mu imperatorowa najuprzejmiej dziękowała.