Jezuici w Polsce (1908)/Rozdział 138
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Jezuici w Polsce |
Wydawca | W. L. Anczyc i Sp. |
Data wyd. | 1908 |
Druk | W. L. Anczyc i Sp. |
Miejsce wyd. | Kraków |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Nastały dla Jezuitów dni niepewności. W Petersburgu anti-jezuicka agitacya złych księży i złych katolików, prowadzona przez ex-mnicha Stankiewicza, który wrócił z wygnania, domagała się od nowego cesarza wydalenia Jezuitów z stolicy. Wstawili się za nimi najznakomitsi katolicy, zwłaszcza hr. d’Everlange Witry (później Jezuita) i zamożny kupiec Pierling, Bawarczyk. Aleksander wydał 14 maja 1801 r. ukaz, zatwierdzający oddanie Jezuitom kościoła św. Katarzyny, z obowiązkiem corocznego składania rachunków przed syndykami katolickiej gminy. Zniósł jednak, na przedstawienie księcia Adama Czartoryskiego, kuratora, i księdza Hieronima Strojnowskiego, rektora wileńskiego, rozporządzenie Pawła względem oddania akademii wileńskiej i jej szkół pod zarząd Jezuitów. Owszem nadał jej 1803 r. organizacyę uniwersytetu świeckiego, któremu podlegać winny wszystkie szkoły w dawnych prowincyach polskich a więc i jezuickie na Białejrusi. Okazało się, że O. Gruber nieopatrznie prosił Pawła o zwłokę całoroczną.
Restytucyjne brewe otrzymał Aleksander w maju 1801 r., nie spieszył jednak z jego ogłoszeniem. Za to na prośbę sufragana Odyńca, którego z wielu innymi uwolnił z więzienia, popartą przez Benisławskiego, przywrócił do łaski i urzędu metropolitę, prezesa duchownego kolegium Siestrzencewicza. Niepokoiło to Jezuitów tem bardziej, że agitowali też przeciw nim petersburscy masoni i illuminaci, do których należało wiele znakomitych rodem i urzędem Rosyan.
Na szczęście Aleksander, zwiedzając Litwę, zatrzymał się 11 czerwca w Połocku. Pomimo ulewnego deszczu przybył niespodziewanie do kościoła; ledwo kilku księży przyjęło go u bramy. Zwiedziwszy naprędce świątynię, wszedł do kolegium, gdzie mu pokazano bibliotekę, muzea, gabinety. Mile tem zdziwiony, rozmawiał z prowincyałem Lustygiem, a dowiedziawszy się że vice-jenerał Kareu obłożnie na astmę chory, udał się do jego celi, pytał troskliwie o przebieg choroby i tegoż wieczora przysłał mu przybocznego lekarza, co jeszcze dwa razy uczynił. Taka łaskawość cesarza napoiła otuchą umysły.
Choroba O. Kareu była nieuleczoną, umarł 30 lipca 1802 r., zamianowawszy wikaryuszem jeneralnym O. Wicherta. Ten wniósł prośbę o pozwolenie na nowy wybór jenerała do senatu i duchownego kolegium, któremu prezydował dwulicowy Siestrzencewicz. Nie ufając mu, odważył się O. Gruber, rektor kolegium petersburskiego, wystosować list do cesarza na ręce kanclerza Koczubeja, z którym żył prawie w przyjaźni, prosząc o pozwolenie na elekcyę, ale także o ogłoszenie restytucyjnego brewe. Przychylił się do prośby cesarz, i już 7 września wyszły z kancelaryi ministra potrzebne reskrypta, które przesłało duchowne kolegium O. Wichertowi. Z jego rozkazu zebrała się 4 października czwarta kongregacya jeneralna w Połocku. Odczytano piusowe brewe Catholicae fidei i pismo kanclerza Koczubeja do O. Grubera, polecające w imieniu cesarza zaprowadzenie nauki języka rosyjskiego w szkołach. Dnia 10 października wybrano »jenerałem« zakonu O. Grubera, który nader pięknym listem, odczytanym na kongregacja, donosił Piusowi VII o swym wyborze i dziękował w imieniu zakonu za restytucyjne brewe.
Nowy jenerał dla wielkiej nauki, erudycyi i cnoty, połączonej z znajomością świata i ludzi i ogładą towarzyską, cieszył się szacunkiem i łaską Pawła I, w równym jeżeli nie w wyższym stopniu także Aleksandra I. Jako rektor, potem jako jenerał, każdej chwili wolny miał przystęp do niego. Na imieniny rektorskie, gdy grała teatr młodzież szkolna, służba i muzyka daną była z cesarskiego dworu, a na przedstawieniu obecnym był cesarz z rodziną i świtą. Więc też i pokoje możnych panów i dygnitarzy stały mu otworem, a przezeń i z nim Jezuitom, którym wychowanie swych synów chętnie powierzali. Otwarty na ich życzenie 1803 r. konwikt szlachecki dla 70 uczniów, wnet się zapełnił; stanowił on dom osobny pod własnym regensem.
Nie dość tych względów, Aleksander I, który z papiezkim legatem Arezzo, przysłanym na jego koronacyę, uporządkował duchowne kolegium i kościół katolicki w Rosyi, wezwał O. Grubera, aby dostarczył 10 misjonarzy i kilku braci, świadomych rzemiosł i ogrodnictwa, dla 31 osad katolickich (10.052 kolonistów Niemców) nad Wołgą, z stolicą w Saratowie. Co więcej, Aleksander zapragnął objąć protektorat nad misyami katolickiemi na Wschodzie, który wykonywali dawniej królowie francuscy, a porzuciła republika, i w tym celu zostawiał Jezuitom zupełną wolność nawracania »okolicznych narodów«, powierzył im zarząd kościołów katolickich w Krymie, na Kaukazie i indziej, które są i które będą. Zamierzał dalej założyć 3 kolegia w Astrachanie, Kaffie i Odessie, z którychby misyonarze rozchodzili się do Tataryi, Persyi i Wschodniej Indyi; do Krymu, Georgii, Kaukazu, Natolii; do Konstantynopola, na Archipelag, do Multan i Wołoszy. Pius VII niech pobłogosławi dziełu i da misyonarzom potrzebne facultates.
Spełniając życzenie cesarza, wyprawił jenerał Gruber w lipcu 1803 r. O. Kajetana Angiolini, jako prokuratora swego do Piusa VII, który właśnie układał się z Ferdynandem IV, królem Neapolu i Sycylii, o przywrócenie Jezuitów w tych państwach, i przywrócił ich istotnie brewem 30 lipca 1804 r. Prokurator, przedstawiony papieżowi przez rosyjskiego agenta dyplomatycznego hr. Cassini, miewał przez 8 miesięcy, każdej niedzieli o godzinie 10 rano, posłuchanie u niego, mógł więc ułożyć bieżące i przyszłe sprawy zakonu w Rosyi i we Włoszech. Misyonarzom nadał papież obszerne przywileje. Właśnie pierwszych dni marca 1805 r. zażądał Aleksander od jenerała Grubera, kilku misyonarzy do Chin. Jenerał wyznaczył OO. Korsaka i Grassi i brata Sturmera.
Wnet potem, wskutek przestrachu z powodu pożaru w swym przedpokoju z niezagaszonej świecy powstałego, doznał gwałtownego ataku astmy, na którą dawno cierpiał, i otrzymawszy od sekretarza zakonu Brzozowskiego ostatnią absolucyą, oddał piękną duszę Bogu, nad ranem 26 marca 1805 r., w 62 roku życia. Po nabożeństwie żałobnem w kościele św. Katarzyny, na które przybył, oprócz katolików, wykwintny świat petersburski, przewieziono zwłoki do Połocka i złożono w grobowcu starożytnego kościółka Spasa.