Jezuici w Polsce (1908)/Rozdział 149

<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Załęski
Tytuł Jezuici w Polsce
Wydawca W. L. Anczyc i Sp.
Data wyd. 1908
Druk W. L. Anczyc i Sp.
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


§. 149. Prace Jezuitów polskich na Górnym Śląsku, w Księstwie poznańskiem i Prusach królewskich. — Dom misyjny w Obrze. 1849—1855.

Kilku rozproszonych Jezuitów, Peterek, Lipiński, Iwon Czeżowski, Praszałowicz i Skrocki, znalazło przytułek i pracę u przyjaciela zakonu, komisarza biskupiego, kanonika i proboszcza Alojzego Fitzka w Piekarach niemieckich, dokąd łaskami słynny obraz Matki Boskiej, ściągał corocznie, od lipca do listopada, tłumy pątników z Śląska i Królestwa polskiego. Za tymi przybyli do Piekar inni Jezuici, i korzystając z jubileuszu Piusa IX, urządzili 12 lipca 1851 r. wielką misyę ludową, przygotowawszy pierw lud wydawaniem »Tygodnika katolickiego« i książeczką ks. Antoniewicza »Misya wiejska«. On też stanął na czele 9 misyonarzy Jezuitów, którzy podzieleni na 3 grupy, dawali t. r. wielkie i mniejsze misye t. z. trzydniówki, w Górach Tarnowskich, Woźnikach, Biskupicach, Mysłowicach, Cwiklicach, w Pszczynie, gdzie dla Niemców mówili kazania OO. Harder i Wojtechowski, dalej w Toszku, i już w późnej jesieni, w Bytomiu. Uwiecznił je O. Antoniewicz broszurkami: »Pamiątka misyi górnośląskiej«, »Krzyżyk misyjny«, i artykułem »Misye w Górnym Śląsku«, ogłoszonym w »Przeglądzie poznańskim«.
Rząd pruski, pozyskany przez księcia biskupa wrocławskiego, kardynała Diepenbrocka, który na wizyty pasterskie brał z sobą O. Praszałowicza, jako kaznodzieję polskiego, nie przeszkadzał misyom, tembardziej, że pomimo wielotysięcznych tłumów ludu, panował spokój i porządek, żadną, choćby sprzeczką, niezamącony. Nabyły one rozgłosu i zasłużonej chwały nawet u protestantów, nietylko dla potężnej a treściwej wymowy misyonarzy, ale i dla krzewienia bractwa wstrzemięźliwości, o którem O. Czeżowski wydał niemieckie, obszerne dzieło i streścił je w polskim języku. Księża śląscy, którzy pomagali gorliwie misyonarzom w słuchaniu spowiedzi, pokochali ich szczerze, rozrywali między siebie z pracą kapłańską. Proboszcz w Nissie Franciszek Neumann, ofiarował im 21 listopada 1851 r. dom misyjny w pobliżu fary, którego superiorem był O. Antoniewicz. W Piekarach mieszkało 3 misyonarzy, trzej inni zimowali w Bogucicach, Mysłowicach i Górach Tarnowskich. Prowincyał przysłał im jeszcze 4, którzy z Francyi i Belgii powrócili; razem było ich 16. W lutym 1852, rozpoczęli drugi cykl wielkich misyi w Nissie, Oławie, Opolu, Wrocławiu, gdzie równocześnie, ale w innych kościołach, misyonarze z prowincyi austryackiej, mówili kazania dla Niemców, na które i protestanci uczęszczali.
Olbrzymi ruch katolicki, wywołany misyami na Śląsku, a także nad Renem, gdzie apostołowali Redemptorzyści, przeraził wyższą radę kościelną (Oberkirchenrath) w Berlinie, iż wezwała pastorów, aby urządzając podobne kazania, »dali nieustraszenie i radośnie świadectwo augsburskiemu wyznaniu«. Jeneralny zaś superintendent Hahn, w liście okólnym ostrzegł pastorów przed Jezuitami, włóczęgami po kraju i nawoływał »do świętej walki z nimi i świętą bronią«.
Tymczasem w marcu t. r. biskup chełmiński Sedlag, wezwał w liście do prowincyała, Jezuitów misyonarzy do swej dyecezyi. Szlachta też poznańska, Morawscy, Chłapowscy, Platerowie, Mycielscy i t. d., za zezwoleniem arcybiskupa poznańskiego Przyłuskiego, zapraszała misyonarzy do Księstwa poznańskiego. Trzeba więc było rozdzielić misyonarskie siły na Śląsku. Pozostali tam: OO. Peterek, Proniewski, Wawrzeczka, Krynicki, Wojtechowski i Harder, i austryaccy misyonarze: Schmude, Maksymilian Klinkowstroem i Weiss. Za długoby wyliczać, tem mniej opisywać, niekończący się szereg misyi śląskich w następnych latach; najświetniejsza ich doba przypada na rok 1855. Niebawem polscy misyonarze odwołani zostali do Galicyi, gdzie młody cesarz Franciszek Józef I przywrócił zakon, i dojeżdżając tylko, dawali polskie misye, podczas gdy O. Harder, a później OO. Kleinitzke i Merkel, przeorali misyami niemieckiemi Śląsk cały, i dali początek domowi misyjnemu w Rudzie.
Do Księstwa poznańskiego na pierwszą misyę w Krobi, staraniem proboszcza Masłowskiego, przybyli 30 kwietnia 1852 roku z woli jenerała Roothaana, bo prowincyał obawiał się ogołacać Śląsk z misyonarzy, OO. Antoniewicz superior, Szczepan Zaleski, Czeżowski, Praszałowicz, Baczyński, Aleksander Markiewicz. Pomimo dokuczliwości oberprezydenta Puttkamera, wroga Polaków, przybyło na pomoc misyonarzom w konfesyonale, 20 kilku księży z sufraganem poznańskim Dąbrowskim. Stawiła się nader licznie szlachta, która zmieszana z ludem polskim, pod jedną z nim stojąc chorągwią, wspólnie do świętych przystępując sakramentów, ściślej z nim spajała się duchowo, a doznawszy na sobie błogich skutków misyi, ułatwiała mu je, uwalniając robotników i służbę na czas misyi od pracy, co też czynili nawet protestanccy dziedzice. Za krobską, poszły misye w Krzywiniu i Kościanie, pomimo szykan landrata, i w Niechanowie. Zapowiedziano dalsze w Baszkowie, Śremie, Pleszewie, Grodzisku, Poznaniu, Gnieznie i Trzemesznie, ale dla cholery (w sierpniu), dziesiątkującej ludność Księstwa, żandarmi rozegnali misyę w Baszkowie, o dalszych nie było na ten rok mowy; misyonarze rzucili się do posługi cholerycznym.
Dopiero 20 października zbierać się poczęli w własnym już domu misyjnym, w pocysterskim klasztorze w Obrze, który im arcybiskup Przyłuski na prośbę szlachty, przeznaczył, a szlachta swym kosztem urządziła.
Smutne jego początki. Dnia 14 listopada 1852 r. umarł pierwszy superior O. Karol Antoniewicz, wskutek wycieńczenia sił bezmierną pracą i choleryny. Umarł jak pragnął »w domu zakonnym wśród braci«, najpobożniej, z żalem Księstwa całego i Polski. Egzekwie za niego odprawiano, pochwały jego głoszono słowem i piórem, w Poznaniu, Krakowie, Paryżu wśród emigracyi. Śmierć jego była niepowetowaną stratą dla polskich Jezuitów, bo zbliżył ich do szlachty i narodu, był ich apologetą całą osobą swoją, wymowniej i skuteczniej, niż najmądrzej napisana dla ich obrony książka.
Nie wesołe były dalsze lata, dla nieznośnych dokuczań Puttkamera, które jednak paraliżowała powaga arcybiskupa. Więc misyonarze oberscy puścili się odważnie na prace misyjne, zapowiedziane w roku przeszłym, a przerwane cholerą, w Poznaniu, Śremie, Pleszewie, Ostrowie, Żerkowie i Środzie. W wrześniu 1853 r. przenieśli się do Prus królewskich na misyę w Skarszewach; napotkawszy na opór landrata gniewskiego (Mewe), wrócili do Księstwa, na misye w Grodzisku, Krotoszynie, Wolsztynie, a w lipcu w Lubaszu. Po Wielkanocy 1854 r., udali się znów do Prus królewskich, na misye w Gniewie, Piasecznie, Ponczewie, Chełmnie i w kaplicy w Rzadkowie w Księstwie Pozn. nad Notecią.
Wszędzie zaś, na Śląsku, w Księstwie i Prusach, obok misyi, wprowadzili rekolekcye kilkodniowe dla księży i nauczycieli ludowych, studentów, dla ludu w parafiach pomniejszych i dla szlachty po dworach pańskich. Odrodził się, spotężniał duch katolicki w społeczeństwie, a z nim poczucie polskości.
Ustępując przed dokuczliwością Puttkamera, opuścili Jezuici Obrę, dom zaś misyjny otwarli w Śremie, w klasztorku niegdyś Klarysek, który kupiła dla nich i odnowiła wraz z kościołem poznańska szlachta.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Załęski.