Jezuici w Polsce (1908)/Rozdział 156
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Jezuici w Polsce |
Wydawca | W. L. Anczyc i Sp. |
Data wyd. | 1908 |
Druk | W. L. Anczyc i Sp. |
Miejsce wyd. | Kraków |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Życzliwy Jezuitom gubernator arcyksiążę Este, powziął myśl przywrócenia ich we Lwowie, gdzie dawny piękny ich kościół św. Piotra i Pawła, służył tylko załodze wojskowej do nabożeństwa, zresztą stał pustką. Pozyskawszy dla swej myśli nowego arcybiskupa Pisztka i prowincyała Pierlinga, oddał rzeczony kościół 17 sierpnia 1836 r. Jezuitom w zarząd, a już 21 sierpnia wprowadził ich uroczyście do świątyni i oddał klucze arcybiskup.
Superior Perkowski ustanowił odrazu jezuicki porządek nabożeństw, homilie polskie rano, kazania niemieckie na sumie, Lwów bowiem wtenczas był na pół niemieckiem miastem. Na uroczystość św. Stanisława Kostki zaprosił arcybiskupa z sumą, kanonika Lisieckiego z kazaniem, prezydenta miasta i jego radę. Następnego roku (1837) zaprowadził pierwsze w Polsce majowe nabożeństwo; 1839 r. wskrzesił bractwo Serca Jezusowego; 1840 r., w trzeci jubileusz zakonu, obchodził kanonizacyę św. Franciszka de Hieronimo, poprzedzoną małemi misyami w niemieckim i polskim języku, nader uroczyście przez 3 dni, z celebrą 3 arcybiskupów, przy udziale arcyksięcia, przedstawicieli władz, korporacyj, bractw kościelnych; 1841 r. erygował arcybractwo Niep. Serca Maryi. W latach 1840—1842, odnowił świątynię, opatrzył zakrystyę w aparaty i naczynia z hojnych jałmużn hr. Agnieszki Mierowej, hr. Władysława Tarnowskiego z Śniatynki i jego siostry Olimpii Grabowskiej, panny Honoraty hr. Borzęckiej, obywatelek lwowskich Amelii Lewickiej i Salomei Walner.
Arcyksiążę kazał o dwa piętra podnieść dzwonnicę, albowiem wnet po zajęciu Galicyi, zniesiono wieżę kościelną najwyższą z lwowskich, z próżnej obawy zawalenia się. Trwożliwy o byt Jezuitów, wyznaczył z funduszu religijnego 400 złr. rocznie na mieszkanie, a jako fundacyę misyi lwowskiej z obowiązkiem zarządu i obsługi kościoła, darował 6 marca 1842 r. w obligacjach 5%, sumę 40.000 złr., która w razie wydalenia Jezuitów ze Lwowa, staje się własnością zakonu, z uwzględnieniem jednak prowincyi galicyjskiej. Odtąd też misya lwowska otrzymała nazwę rezydencyi. Zachęcony przykładem arcyksięcia, wystawił arcybiskup Pisztek 30 kwietnia 1836 r. dokument, w którym stoi: »Kościół św. Piotra i Pawła przywracamy najzupełniej do użytku zakonu waszego i na zawsze oddajemy w administracją waszą«.
Przybyła misyi 1839—1842 r. piękna biblioteka, na którą arcyksiążę przeznaczył dwa pokoje w gmachu gubernium (dawniej kolegium). Składały się na nią książki podarowane od niektórych białoruskich Jezuitów i przyjaciół zakonu. Najważniejszy jednak był dar Józefa Kalasantego Szaniawskiego, filologa, filozofa, męża stanu, »wkońcu pietysty i zwolennika Jezuitów«, jak go z przekąsem nazwali literaci. Był to »duchowny dział« ogromnej jego biblioteki w Warszawie, razem 3.486 tomów. Superior ozdobił bibliotekę staremi portretami arcybiskupa lwowskiego Solikowskiego, fundatorki Elżbiety Sieniawskiej, O. Laterny, i nowszemi pędzla O. Rinna, arcyksięcia Este i arcybiskupa Pisztka. Zwiedzali ją, jako osobliwość Lwowa, świeccy i duchowni przyjaciele zakonu, których przybywało znacznie, dzięki cichej, ale iście apostolskiej pracy Jezuitów, łamiącej powoli lody józefińskiej obojętności religijnej.
W rok po otwarciu misyi lwowskiej, oddał arcybiskup, na życzenie arcyksięcia, osieroconą przez śmierć proboszcza Chłopickiego, parafię św. Mikołaja we Lwowie, z kościołem i probostwem (dawnym klasztorem XX. Trynitarzy), Jezuitom na »rezydencyę«. Superior oraz administrator parafii Kossakowski, urządził przy pomocy 3 Ojców nabożeństwa, spowiedzie, katechizacja i zajął się szczerze wykorzenieniem opilstwa i dzikich małżeństw. Jeden z Ojców pełnił obowiązki kapelana w domu kary u Brygidek.
Przy tej rezydencyi Jezuici otwarli, za usilnem staraniem arcyksięcia Este, konwikt szlachecki św. Mikołaja 1841 r., z dawnych polskich funduszów naukowych biskupa Głowińskiego, Franciszka Zawadzkiego, Rafała Russyana, Marka Matczyńskiego i Mikołaja Potockiego, zlanych w jeden »fundusz konwiktowy«. Oprócz nowego gmachu na 50 uczniów, wyznaczono z tego funduszu 30 stypendyów po 400 złr. rocznie. Plan nauk i »ustawy« konwiktu, ułożono na wzór Theresianum wiedeńskiego, uczono jednak języka i literatury polskiej, od 1847 r. filozofii i matematyki. Cyfra uczniów wzrosła 1848 r. do 52.
Obydwa domy, rezydencyę i konwikt, rozegnała rewolucya 1848 r. Do św. Mikołaja Jezuici już nie powrócili więcej, w gmachu po-konwiktowym umieszczono uniwersytet, parafię objął kler świecki. Kościół jednak św. Piotra administrowali nieprzerwanie, dzięki życzliwości arcybiskupa Baranieckiego i vice-prezydenta gubernialnego hr. Agenora Gołuchowskiego a 6 stycznia 1854 r. otwarli na nowo rezydencyę, oddając się tym samym co przed 1848 r. pracom kapłańskim.
Ale z nadaniem konstytucyi 1860 r. i nową erą liberalną 1867 r., Lwów z austrjrackiego miasta, przestroił się w ognisko narodowo-polskiego życia. Jezuitów, krom garstki »ultramontanów«, tak zwano katolików, stojących przy papieżu i prawach jego do Państwa kościelnego, poczęto, nie powiem nienawidzieć, ale nie znosić, jako przeciwników wolności i złych patryotów. A gdy jeszcze wystąpili otwarcie na ambonie w obronie soboru watykańskiego i nieomylności papiezkiej, a zabor Rzymu przez Garibaldiego i Piemontczyków piętnowali jako świętokradztwo i zbrodnię przeciw prawu narodów, niechęć zamieniła się u bardzo wielu w pogardę a nawet nienawiść. Krzykliwa wówczas »Gazeta narodowa« i radykalniejszy od niej »Dziennik polski«, raz po raz napadały na nich z oskarżeniami bezpodstawnemi i oszczerstwami.
Oni milczeli, ale z raz obranej drogi nie zeszli, nawet wtenczas, gdy podczas konkluzyi 40-godzinnego nabożeństwa w zapusty 1873 r., wroga im partya wznieciła fałszywy alarm »pali się«, i zamieszanie straszne, w którem 11 osób doznało stłuczenia, a jedna z przestrachu, na paraliż serca umarła. W samą porę wychodzić począł 1870 r. pod redakcyą ks. Edwarda Podolskiego z Królestwa Polskiego, dwutygodnik »Przegląd lwowski«, który śmiało gromił liberałów i odkrywał ich kłamstwa. Zasilali »Przegląd« Jezuici artykułami, a także rozprawą w obronie swojej p. t. »Czy Jezuici zgubili Polskę?« którą wydali trzy razy w osobnej książce, i u ludzi dobrej wiary usunęli wiele uprzedzeń.
Któżby uwierzył? Ten sam Lwów antypapiezki za Piusa IX, urządzał wspaniałe obchody jubileuszowe na cześć Leona XIII, a prezydent miasta Małachowski, w sali ratuszowej przemawiał tak wymownie i wzniośle o instytucyi papieztwa i papieżu, że mógł mu pozazdrościć najgorliwszy kaznodzieja katolicki. Więc też opadły znacznie gniewy i uprzedzenia do Jezuitów lwowskich, od lat kilkunastu cieszą się uznaniem i sympatyą warstw wszystkich, nienawidzą ich jeszcze radykali i socyaliści.
Bo też przeciw nim wystąpili równie śmiało, jak przedtem przeciw liberałom, nie tylko na ambonie, ale w artykułach dziennikarskich i ulotnych broszurach i zakładając stowarzyszenia katolickich robotników. Bractwami zaś kościelnemi, misyami i rekolekcyami, które corocznie dla inteligencyi, ale i dla klas pracujących w swym kościele i innych lwowskich parafiach urządzają, wstrzymali, a przynajmniej utrudnili propagandę socjalistyczną.
Gruntownem, ale niefortunnem odnowieniem kościoła zajął się 1878—1879 r. superior Habeni. Obszerną kaplicę św. Benedykta (Matki Boskiej Bolesnej), zamienioną po 1773 r. na archiwum sądowych aktów i mieszkanie woźnych, wykołatał u rządu, przy pomocy fundatorskiej rodziny Dzieduszyckich, superior Bapst 1892, i odnowiwszy ją pięknie, przeznaczył na miejsce nabożeństw Matek chrześcijańskich i Kongregacyj maryańskich. On też, równie jak jego następcy, Andrzejczak, Piątkiewicz i Sopuch, uczynili bardzo wiele dla naprawy i ozdoby kościoła i zaopatrzenia zakrystyi w kosztowne aparaty a równocześnie rozszerzyli misyjną i rekolekcyjną pracę na wszystkie warstwy i stany, którą uwieńczyła niejako koronacya słynnego łaskami obrazu Matki Boskiej pocieszenia 1905 r.