Jezuici w Polsce (1908)/Rozdział 47
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Jezuici w Polsce |
Wydawca | W. L. Anczyc i Sp. |
Data wyd. | 1908 |
Druk | W. L. Anczyc i Sp. |
Miejsce wyd. | Kraków |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Wspomniałem wyżej, że niepłatne od lat 4 wojsko, 40.000 walecznego żołnierza, przeważnie szlachty, zawiązawszy konfederacyę, od której Jezuici kapelani obozowi napróżno je odwodzili, wybierało żołd w dobrach królewskich i duchownych, a na sejmie 1662 roku żądało z tegoż tytułu 26 milionów złp. Jezuici odmawiali związkowym rozgrzeszenia, jako dopuszczającym się aż 12 ciężkich grzechów, jak im to wykazał O. Marcin Olszewski w książeczce napisanej 1661 r. po łacinie, 1663 r. po polsku p. t. »Rozsądek według teologii o sakramentalnem rozgrzeszeniu i grzechach żołnierzy w Królestwie polskiem skonfederowanych«. Po długich targach związkowi poprzestali na 4 milionach złp. i d. 22 lipca 1663 r. rozwiązali konfederacyę.
Z powodu tej sprawy król bawił czas dłuższy we Lwowie, a 9 lipca był na nabożeństwie w katedrze. Kazał ze »zwykłą sobie swadą« królewski kaznodzieja O. Adryan Pikarski na ewangelię (niedziela 8 po Świątkach) o niesprawiedliwym włodarzu de villico iniquitatis, którego nazwał marszałkiem, i tak odmalował, że wielu dopatrzyło się w nim podobieństwa z marszałkiem hetmanem polnym Jerzym Lubomirskim, najprzedniejszym z ówczesnych »królików«, który z francuskiej partyi króla i królowej, przerzucił się do opozycyi, wystąpił jako obrońca wolnej elekcyi i swobód szlacheckich i pozyskał poparcie konfederacyi wojskowej. Dowiedziawszy się więc o treści kazania O. Pikarskiego, zażądał od prowincyała Jana Rywockiego satysfakcyi, przyczem O. Pikarskiego nazwał »bezecną gębą«. List ten w tysiącach odpisów rozrzucony przez ex-konfederatów żołnierzy, dostał się O. Pikarskiemu dopiero w wrześniu, w Szarogrodzie, gdzie towarzysząc królowi na nową wyprawę moskiewską, stał kwaterą. Zaraz tedy 27 września pisze do prowincyała żaląc się, że marszałek śmiał nazwać »w równej rzpltej urodzonego« kapłana bezecną gębą, i broniąc się jako kaznodzieja źle zrozumiany i niesłusznie oskarżony. Przechodzi potem do osobistej urazy i tu przemawia jako szlachcic dumny swym klejnotem. »Co mnie czyja łaska, co buława do mej katedry zastępuje. Ani ja Żytkiewicz (którego przy komisyi solnej 1651 r. Lubomirski laską po głowie uderzył), ale starożytny Półkozic, nie Piekarski, ale Pikarski... ksiądz i szlachcic nie wczorajszy i kaznodzieja Pana mego Najjaśniejszego sub umbra alarum Majestatis zostający«. Kończąc, prosi Boga o długie życie dla Lubomirskiego, aby »nie z kaznodzieją, ale z carem, nie w Rzymie, ale pod stolicą (Moskwą) wojny popierał«.
Lubomirski jednak wolał prowadzić politykę na własną rękę z Berlinem i Wiedniem, z hanem tatarskim i hetmanem kozackim Tetera, aby partyę francuską rozbić i do elekcyi księcia d’Enghien nie dopuścić, a ponieważ król dla wojny z Moskwą bawił pod Nowogródkiem siewierskim, zwołał w listopadzie 1663 r. samowolnie pospolite ruszenie szlachty niby przeciw Tatarom, w istocie zaś, aby ją do swych rozkazów przyzwyczaić. Atoli przejęte listy jego do rezydentów, pruskiego Howerbeka, austryackiego Isoli, oraz zeznania Świderskiego i kilku naczelników związku wojskowego, skompromitowały go tak dalece, że król za namową królowej, wytoczyć mu kazał proces o zdradę stanu przed sądem sejmowym 1664 r. Delatorem był Hieronim ze Skrzynna Dunin, ale zaprzysiądz swej delacyi wzbraniał się, więc przywołano dwóch teologów Jezuitów, którzy mu skrupuły sumienia usunęli. Lubomirski nie czekając wyroku, schronił się na Śląsk, i wystąpiwszy jawnie jako rokoszanin, doprowadził do wojny domowej, zakończonej przegraną królewską pod Mątwami 13 lipca i ugodą łęgonicką 31 lipca 1666 r. Anarchia odniosła nowy tryumf. Jezuici, oprócz kilku kapelanów w wojsku królewskiem, nie brali w wojnie domowej żadnego udziału.