Jezuici w Polsce (1908)/Rozdział 46

<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Załęski
Tytuł Jezuici w Polsce
Wydawca W. L. Anczyc i Sp.
Data wyd. 1908
Druk W. L. Anczyc i Sp.
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


§. 46. Udział Jezuitów w dyplomatycznych zabiegach ratowania ojczyzny. 1650—1662.

Król Jan Kazimierz, cudem prawie uratowany w potrzebie Zborowskiej, zrozumiał, że komisyami i ugodami bunt Chmielnickiego, który jak książę udzielny przyjmował w Czechrynie posłów od Tatar, księcia siedmiogrodzkiego, hospodara wołoskiego i Turków, zażegnać się nie da jeno eksterminacyjną wojną. Więc chociaż sejm grudniowy 1650 r. uchwalić miał pospolite ruszenie Korony i Litwy, wzmocnienie Krakowa, Lwowa, Kamieńca i Smoleńska, a województwa podatki na 30.000 zaciężnego żołnierza, król postanowił żądać pomocy wojskowej od Ferdynanda III, dla wybadania zaś usposobień cesarza, wyprawił O. Jana Adriani, Włocha, prefekta nauk w Wilnie, 22 listopada 1650 r. Chodziło o 8.000 wojska, konnicy i piechoty, któreby pod zdolnym jenerałem na granicy Polski stojąc, straszyło Chmielnickiego, gotowe każdej chwili wkroczyć i uderzyć na niego. Podobny korpus obserwacyjny miałby cesarz postawić na pograniczu Siedmiogrodu i Wołoszy. Cesarz nie odmówił, ale zwlekał z pomocą, aż król polski bez niej stanowcze nad Kozactwem i Tatarami pod Beresteczkiem odniósł zwycięstwo 1651 r.
Nie była szczęśliwszą druga tegoż Jezuity poufna do cesarza misya z końcem sierpnia 1655 r., gdy wybuchła wojna szwedzka, a srożyła się jeszcze moskiewsko-kozacka. Królowa Ludwika Marya, która od dam dworu wersalskiego nauczyła się mieszać do polityki i spraw publicznych, ujęła w Głogówku na wygnaniu w swe ręce ster polityki polskiej. Będąc bezdzietną, ofiarowała koronę polską kolejno Habsburgom 1655 r., carowi Moskwy 1656 r., księciu Rakoczemu 1657 r., Brandenburczykowi w Berlinie 1658 r., wreszcie francuskiemu księciu d’Enghien (Kondeuszowi) 1661 r., rozumiejąc, że jedynym ratunkiem dla Polski, zmiana elekcyjnego tronu na dziedziczno monarchiczny. Wszystkie te rachuby kobiecej polityki chybiły.
Do Ferdynanda III wyprawiono 1 sierpnia 1655 r. nominata biskupa chełmińskiego Jana Leszczyńskiego, prosząc o pomoc wojskową 6—10.000 dzielnego żołnierza, ofiarując następstwo tronu w Polsce. Poseł królewski jeszcze nie przybył do Wiednia, gdy O. Adriani otrzymał instrukcję w 20 punktach, datowaną 5 sierpnia, z którą jak najprędzej kazano mu udać się do Wiednia i przez polskiego ajenta Visconti, otrzymać posłuchanie u cesarza, ofiarować »następstwo do korony polskiej, zrzeczenie się przez Jana Kazimierza praw dziedzicznych do korony szwedzkiej na rzecz jego synów lub którego z arcyksiążąt austryackich«, byleby cesarz pospieszył z pomocą wojskową. Rada cesarska w Hradcu styryjskim (Gracu) rozbierała propozycye królewskie, zwłaszcza co do sukcesyi tronu i w memoryale 6 września przedłożyła cesarzowi swe zdanie. Przeciw przyjęciu polskiej korony podała 13, za przyjęciem 15 powodów, na tajnej jednak radzie w Ebeisdorfie 8 września, uchwalono: powiększyć na wszelki wypadek armię cesarską; nie odrzucać ani nie przyjmować polskiej korony, tylko podziękować królowi za afekt; zapośredniczyć pokój z Szwecyą; odmówić pomocy wojskowej. Nie lepszy skutek odniosła legacya Leszczyńskiego do cesarza. Dopiero gdy książę Rakoczy napadł na Polskę, podpisał Ferdynand III alians z Polską 30 marca 1657 r., który syn jego Leopold, jako król czesko-węgierski, zatwierdził 27 maja, a w czerwcu t. r. 17.000 Austryaków pod jenerałem Hatzfeldem wkroczyło do Polski i zamiast wypędzić Szwedów, przedłużało wojnę (Austriacus obsedit, sedit, edit, it), aby mieć spokój od Szweda w cesarstwie.
Kapelanem i radcą legacyi Leszczyńskiego był O. Jerzy Schoenhof. Otrzymał on jeszcze 5 czerwca 1655 r. inną poufną misyę co do księstw śląskich Opola i Raciborza, na których hipotekowany był posag 100.000 zł. arcyksięźnej Cecylii Renaty, żony Władysława IV, a które obecnie dzierżył prawem zastawnem król Jan Kazimierz. Z obawy, aby Karol Gustaw księstw tych, zostających w faktycznem posiadaniu polskiego króla nie zagarnął, żądał cesarz deklaracyi Jana Kazimierza, jako prawo własności (dominium directum) tych księstw należy do cesarza, a tylko prawo zastawu (jus hypotheearium) do polskiego króla. Otóż O. Schoenhof upewnił cesarza o gotowości króla do dania żądanej deklaracyi, a 7 września ponowił prośby o pomoc wojskową, jak wiemy, nadaremnie.
Po marcowym aliansie cesarza z Polską, królowa Ludwika Marya podjęła myśl oddania polskiej korony Habsburgom, układając w swej wyobraźni maryaż cesarza, a przynajmniej brata jego, arcyksięcia Karola, z siostrzenicą swą Anną. Przekonawszy się jednak z przejętych listów rezydenta cesarskiego w Warszawie barona Isoli, że w Wiedniu ani myślą o Annie, odwróciła się od Austryi i nakłoniła króla przyjąć w styczniu 1658 roku pośrednictwo Francyi, które ofiarował kilkakrotnie, poseł Ludwika XIV Des Lumbres, i zakończyć raz przecie uciążliwą wojnę szwedzka trwałym pokojem.
W tym celu król zwołał 11 lutego radę senatu. Biskupi z prymasem Jędrzejem Leszczyńskim oświadczyli się za Austryą; marszałek Jerzy Lubomirski i większość świeckiego senatu, obrobiona przez królowe, za Francyą; dnia 10 marca przyjęto pośrednictwo Francyi, którego owocem był pokój oliwski. Pomimo to król, jak się zdaje, trwał w swem przywiązaniu do Austryi, gotów za życia swego oddać koronę polską jednemu z arcyksiążąt, Karolowi lub Zygmuntowi, aby Polskę od niebezpieczeństw wolnej elekcyi uwolnić.
Jezuici razem z episkopatem, więcej sprzyjali domowi Habsburgów jak Francuzom, zwłaszcza spowiednik królewski O. Karol Soli, uchodził według relacyi do księcia d’Enghien 3 maja 1661 r., za »bardzo austryackiego«. Nie mieszali się jednak do nader delikatnej sprawy sukcesyi tronu za życia Jana Kazimierza, okrom jednego, O. Wojciecha Cieciszewskiego, który nie odebrawszy żadnej misyi, odegrał rolę intryganta politycznego.
Był to zresztą kapłan wielkich zdolności, wielkich zasług w zakonie i cieszył się poważaniem dworu i magnatów, nietylko jako kaznodzieja królewski przez lat 8, ale nawet gdy został prowincyałem 1655 r., a potem 1658 r. prepozytem domu warszawskiego, przebywał często na dworze królewskim. Myśl oddania korony polskiej katolickiemu domowi Habsburgów nie dawała mu spokoju. Od stycznia 1657 roku do końca prawie sierpnia 1659 r. rozpisywał listy (znamy ich 23) do króla, do urzędników dworskich i rzpltej, do magnatów, stylizowane niezręcznie i szorstko, obrażająco, po szlachecku raczej, a nie jak na polityka przystało. Dla dopilnowania tej sprawy przemieszkiwał od stycznia 1658 r. przy dworze cesarskim w Wiedniu lub Pradze, z wielkiem niezadowoleniem oficyalnych ajentów królewskiej pary, pomimo, że jenerał zakonu Nikel i sam król, po zapadłej 11 lutego 1658 r. uchwale senatu wezwania o pośrednictwo Francyi, wzywali go do powrotu.
Nareszcie w maju 1659 r. wrócił do Warszawy, intrygował tak długo, aż przejęto list jego pisany 23 sierpnia t. r. do tajnego radcy cesarskiego hr. de Portia, a wysłany na ręce barona Isoli. Powtarza w nim rozmowę swa z królem, jakoby zgadzającym się na elekcyę arcyksięcia Karola jeszcze za życia swego, przyczem mnóstwo opowiada rzeczy ubocznych, nie oszczedzając osób, nawet królowej. Więc też król przeczytawszy list, rozkazał kanclerzom Prażmowskiemu i Pacowi i referendarzowi Morsztynowi, udać się do O. Cieciszewskiego, wyciąć mu ostrą reprymendę i zabrać jego korespondencję polityczną. Od tych także, do których pisywał, zażądał król wydania jego listów. Poznosili chętnie. Na podstawie tak obszernej korespondencyi, sąd kanclerzy uznał O. Cieciszewskiego winnym, a król d. 9 września polecił mu opuścić dwór i Warszawę, w której od 2 tygodni o niczem tyle nie mówiono, jak o przejętym liście. On zaś w nader uniżonem piśmie do króla, przyznaje się do nieroztropności, za którą godzien kary, »chociaż wszystko co tam napisane, anielską ręką i w niebiańskiej intencyi napisałem«.
Cóż na to władza zakonu? Prowincyał Schoenhof złożył O. Cieciszewskiego z przełożeństwa domu profesów i kazał zamieszkać w ustronnej rezydencyi w Reszlu w Warmii, do jenerała zaś Nikla, przesłał na niego skargę, na podstawie zebranej przez kanclerzy korespondencyi w 8 punktach ułożoną. Na tem się skończyło. O. Cieciszewski do winy się przyznawał, króla przeprosił, jego rozkazu i prowincyała usłuchał, cóż miano więcej z nim robić, a była to osobistość wielce ceniona i kochana w zakonie. Okazało się to na kongregacyi prowincyalnej 18 czerwca 1665 roku, która obrała go prokuratorem prowincyi do jenerała, »aby niewinność jego nie była poniewierana dłużej i aby się w Rzymie okazało, jakiej użyteczności jest O. Cieciszewski w sprawie katolickiej dla Polski i dla zakonu w jego własnych sprawach«. Jakoż widzimy go 1665 r. znów prepozytem domu profesów w Wilnie, a 6 maja 1668 r., a więc jeszcze za rządów Jana Kazimierza, powtórnie prowincyałem polskim.
Przestrzeżeni przykładem O. Cieciszewskiego Jezuici, upomnieni okólnikiem prowincyała Schoenhofa 1662 r., trzymali się jak najdalej od polityki królowej i dworu, forytującej księcia Kondeusza, albo jego syna księcia d’Engien na tron polski za życia jeszcze Jana Kazimierza. Wiadomo, że zbawienny ten zamiar, uchylony został na sejmie 1662 r. »reasumpcyą praw o wolnej elekcyi«.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Załęski.