Jezuici w Polsce (1908)/Rozdział 50

<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Załęski
Tytuł Jezuici w Polsce
Wydawca W. L. Anczyc i Sp.
Data wyd. 1908
Druk W. L. Anczyc i Sp.
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


§. 50. Śmierć królowej Ludwiki Maryi. — Abdykacya i śmierć króla Jana Kazimierza. 1667—1672.

Konstytucya sejmu kwietniowego 1667 r. »Warunek wolnej elekcyi«, pogrzebała ulubiony polityczny projekt królowej Ludwiki Maryi, projekt elekcyi króla za życia Jana Kazimierza czyli sukcesyi polskiego tronu na rzecz księcia d’Enghien, syna Kondeusza. Projekt był mądry; w czyn wprowadzony, mógł wstrzymać anarchię, odwrócić upadek. Królowa rozumiała to dobrze, i przez 8 lat borykała się z dwulicowością Lubomirskiego i »królików«, z anarchią i krótkowidzeniem szlachty — i stała się znienawidzoną, »vipera nostrae gentis żmiją narodu naszego«, nazywano ją już od 1658 r., bo ukąsiła źrenicę wolności liberam electionem. Ona zaś krzepiła się nadzieją, że uprzedzenia pokonać potrafi; konstytucyą 1667 r. reasumująca »wszystkie prawa i dyploma o wolnej elekcyi« kasująca wszystko »in quantum by seripta jakie prawom et libertatibus rzpltej praejudiciosa kędykolwiek znajdować się miały«, odebrała jej ostatni promyk nadziei — i to ją dobiło. Umarła 10 maja 1667 r. mężnie, pobożnie, opatrzona sakramentami św. przez ks. Wilhelma Desdames, Łazarzystę.
Pierwszy kto miał cywilną odwagę stanąć publicznie w jej obronie, był kaznodzieja królewski O. Adryan Pikarski. W kazaniu pogrzebowem 3 września 1667 r. mówił: »Pewny jestem, iż wieku którego żyła, mędrszej i mężniejszej nie było niewiasty«. A udowodniwszy tej tezy, rzucił narodowi w oczy niewdzięczność: »Przyznać to każdy musi, że nic straszniejszego na panujące pany, nad publiczną niechęć poddanych przy koronie królewskiej, gdy to dwoje na jednym tronie zasiądzie odium atque regnum in unum sertum... Za wszystkie jej życzliwości, opieki i przemysły dla całości narodów naszych podjęte, za wieńce i palmy nieśmiertelne, odium atque regnum w jedno sertum uwite odbierała... In summa wszystkie jej zawody, intencye, prace, usilności, spezy (koszta), namowy, rady i wszystkie insze majestatis merita w tenże snop wiązało regnum, w który zwykło odium«. A usuwając w cień jej wady niewieście, podniósł pańską hojność z jaką nowe zakony Wizytek, Sióstr miłosiernych, Łazarzystów sprowadzała, domy im fundując; jej gorliwość iście apostolską, z jaką Jezuitom misye w Królewcu, Mołdawii i Krymie zakładała, i przez swoich i króla dyplomatycznych ajentów obronę katolikom, w Prusiech zwłaszcza i Kurlandyi, zapewniła.
Dla tych samych powodów co królowa, znienawidzony był w narodzie król Jan Kazimierz, dał przecie firmę i o ile umiał, popierał projekt sukcesyi tronu. Gdy na sejmie 1662 r. projekt upadł, powziął myśl złożenia korony i ta myśl nie dawała mu spokoju, dojrzała 1666 r. w tajemnym traktacie z Ludwikiem XIV, a w rok po śmierci królowej, stała się faktem. Szlachta doczekać się nie mogła tej chwili, domagała się natarczywie, bo aż 13 razy, na lutowym sejmie 1668 roku wydalenia z Polski obcych ministrów, rozpuszczenia starego wojska, trzecich wici na pospolite ruszenie i zawiązania konfederacyi jeneralnej de electione. Król 13 razy odmówił, i kazał marszałkowi »żegnać izbę«.
Zanosiło się na rokosz szlachty. Więc król 9 marca t. r. podpisał traktat z Ludwikiem XIV i forytowanym przez tegoż księciem nejburskim Filipem Wilhelmem, swoim niegdyś szwagrem, który mu w zamian za abdykacyę, zapewniał roczną rentę, tytuł królewski i niektóre prawa monarsze; na radzie senatu d. 12—14 czerwca zapowiedział swą abdykacyę i ułożył sposób jej przeprowadzenia; zwołał sejmiki na 23 lipca, sejm abdykacyjny« na 27 sierpnia. Dla »przyzwoitości« marszałek sejmu Stefan Sarnowski prosił 3 września, »ażeby król JM. odmienił swe przedsięwzięcie«. Radzono potem i targowano się o »prowizyę« dla króla (150.000 złp. rocznie), zatwierdzono dyploma abdykacyjne i reversales rzpltej i 16 września król Jan Kazimierz, uwolniwszy naród od posłuszeństwa, po krótkiej rzewnej przemowie, dyploma abdicationia wręczył prymasowi Prażmowskiemu. Dopiero jednak po 10 miesiącach, 7 lipca 1669 r. opuścił Polskę. Więziły go długi 1,433.628 talarów; brewe papiezkie na opactwo św. Germana nadeszło ledwo w maju 1669 r., asekuracya prowizyi (150,000 złp.) stanęła w czerwcu t. r. Król pisał do Ludwika XIV i księcia nejburskiego, prosząc wprost o jałmużnę »aby mnie czemkolwiek wspomożono, celem umożliwienia mi podróży«. Ministrowie Ludwika żartowali, zdetronizowany król polski krzyczy z głodu«. Kurya rzymska odmówiła mu królewskich honorów, bo elekcyjny król po abdykacyi staje się poddanym. W pielgrzymce do Matki Boskiej sokalskiej uchybiano mu; urzędnicy miejscowi nie składali uszanowania, szlachta naumyślnie wyjeżdżała z domu lub usuwała się do dóbr odleglejszych, aby nie powitać ex-króla. Niepodobna sobie wystawić mizerniejszej roli, aż litość bierze nad tym królem weteranem, igraszka Ludwika XIV i jego ministrów, w pogardzie u niedawnych swych poddanych, w długach i w niedostatku i opuszczeniu od wszystkich — krom Jezuitów.
Prawda, Jan Kazimierz był dla nich nietylko łaskawym królem, zawsze ich miał 4 lub 5 na swym dworze, w obozie i podróżach, odwiedzał w kolegiach, warszawskiem zwłaszcza i lwowskiem, przestając z nimi sicut unus e nostris, ale był ich dobrodziejem. Darował im 1658 r. ulubiony Nieporęt, 1666 r. Białołękę (Albumpratum), które opuszczając Polskę oddał im w posiadanie. Podczas sejmu konwokacyjnego w listopadzie 1668 roku, król zamieszkał w Krakowie w Krzysztoforach. Złożyli mu po dawnemu homagium prowincyał Lorencowicz i rektor Kukliński, on też odwiedzi ich w kolegium św. Piotra, i zdaje się, że przez nich otrzymał od O. jenerała Oliwy na spowiednika i teologa swego O. Wojciecha Grabena, z rodziny szwedzkiej w Polsce osiadłej. Lubelscy Jezuici, powracającego z pobożnej pielgrzymki z Sokala króla, podejmowali 13 i 14 lutego 1669 roku z liczną jego świtą, uczcili oracyami w kościele i sali jadalnej, akademia uczoną w auli szkolnej.
W listopadzie 1669 r. zamieszkał Jan Kazimierz w wspaniałem opactwie św. Germana (St. Germain des Prés), to znów przebywał w drugiem swem, równie pięknem opactwie św. Marcina w Nevers, i wnet ogarnęła go »najgorsza z chorób ludzkich nuda«. Zapragnął wejść powtórnie w związki małżeńskie z 52-letnią księżniczką Mantuy i Nevers, Anna z Gonzagów, wdową po palatynie Renu, pierw jednak, w wrześniu 1670 r. przez O. Grabena zasięgnął zdania u jenerała Oliwy. Ten radził, aby król pozostał w stanie duchownym (był opatem), może jednak spokojnem sumieniem ożenić się powtórnie, a Klemens X gotów udzielić podwójnej dyspensy, na ślub i na zatrzymanie dochodów z opactw. Na projekcie się jednak skończyło. Król chętnie przebywał w towarzystwie pięknej i rozumnej marszałkowej (ex-praczki) de l’Hopital, ale pozostał wdowcem. Smutne wieści o niezgodach w Polsce wśród wojny tureckiej i o wzięciu Kamieńca, przyspieszyły jego śmierć w Nevers 16 grudnia 1672 r. na ręku O. Grabena, w otoczeniu Benedyktynów i Jezuitów. Stosownie do jego woli, zwłoki złożono w grobowcu jezuickiego kościoła, skąd je w maju 1675 r. przewieziono do Polski, a 31 stycznia 1676 r. uczczono pogrzebem na Wawelu.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Załęski.