Niegdyś Jowisz obwieścił taki rozkaz światu: «Niech u podnóża mego majestatu Stanie wszelakie stworzenie: Ktoby z jakowej pobudki
Upośledzonym czuł się na postaci, Niechaj śmiało, bez ogródki
Wyjawi swe żądanie, a błąd wnet odmienię.
Przystąp, Małpo; mów pierwsza: ze zwierzęcej braci
Komu zazdrościsz urody?
— Ja? rzecze Małpa, alboż mam powody Narzekać na swoje losy? Niech raczej Słoń długonosy Albo Osioł długouchy
Rozwodzą skargi; bowiem moją postać
Niejeden człowiek pewnie chciałby dostać.»
Wtem Osioł, ciężkie Słonia przedrwiwając ruchy:
«Cóż to za łapy! rzecze, co za uszy!
A cielsko jakie! nazwałbym się osłem,
Gdybym zapragnął takim być potworem.»
Już myślał Jowisz, że Słoń się obruszy;
Bynajmniej. «Jam jest pięknych kształtów wzorem,
Rzecze; bo choć to niby zanadto wyrosłem,
Jednak przecie Wieloryb większy jest odemnie.»
Przyszła kolej na ludzi. Gdy jęli wzajemnie Bliźnich odkrywać brzydoty, A własne wychwalać cnoty,
Dopieroż śmiał się Jowisz!... «Przestańcie! zawoła,
Bo nikt was już od zwierząt rozróżnić nie zdoła,
Skoro każdy, jak widzę, umie być w potrzebie
Ostrowidzem dla drugich, a Kretem dla siebie.»