<<< Dane tekstu >>>
Autor Ignacy Baranowski
Tytuł Kalisz. Zarys dziejów
Podtytuł z 2-ma ilustracjami
Wydawca Księgarnia W. Jakowickiego
Data wyd. 1915
Druk L. Biliński i W. Maślankiewicz
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
V.

Zaznajamiając się z dziejami Kalisza wartoby też było zapoznać się chociaż pobieżnie, ze sposobem życia, z kulturą materyalną mieszczan ówczesnych. Niestety ubóstwo źródeł nie pozwala nam na skreślenie obrazu dokładnego, na zasadzie jednak znanych nam źródeł stwierdzić możemy z całą pewnością fakt, że pod względem kultury materyalnej mieszczanie kaliscy XVI i XVII wieku stali wcale wysoko. Dowodzą tego przechowane do dziś dnia testamenta i regestra rzeczy mieszczan kaliskich. Oto np. weźmy „regestr statków domowych pani Reginy pisarzowej miejskiej kaliskiej z roku 1557“. Posiadała ona przedewszystkiem piękny komplet naczyń cynowych.
Miała więc szlachetna pani Regina trzynaście talerzy cynowych, 12 przystawek, 13 konwi cynowych, 12 kwart, maselnice cynowe, miseczki do jajek, dalej całą moc miedzianych mis, warząchwi, durszlaków, kotłów, 5 wielkich i 6 małych rożenków „drut“ do pieczenia karpia, „tarkę co na niej syry trą“.
Dobrą i zamożną gospodynią musiała być nasza mieszczka, skoro posiadała taką zastawę kuchenną i stołową. A musiała być ona nie lada porządną skoro miała specyalny wielki kocioł do prania chust, a nawet wannę żelazną. Jeżeli stopień prawdziwej kultury mierzyć należy ilością bielizny, to i tu nasza pani pisarzowa wychodzi zwycięzko, wykazała bowiem w swym regestrze, „koszul mężowych 10, chustek 15, skarpetek 8 par, koszulek żeninych 13, prześcieradeł 6 cienkich, fartuchów 13, jedną „płachtę dziewczą“, poszewek 16, poszew cwelichowych 3, 9 ręczników cwelichowych, lnianych 2, obrusów cienkich nowych 6 i jeden obrus pocześny, rąbki 4“.
Nie można się dziwić, że posiadając taką piękną bieliznę po śmierci pierwszego męża znalazła drugiego towarzysza dozgonnego. Zresztą pomimo całej swej solidności pani pisarzowa miejska dbała i o wygląd swój zewnętrzny, skrzętnie gromadząc stroje i to nie byle jakie. Stroiła się więc w zimie w szubkę dziką purpurańską lisami podszytą, lub dla odmiany „w szubkę dziką królikami podszytą“. Wiedząc, że zmiana stroju urodę bardzo podkreśla, zdobyła się pani Regina aż na 6 letniczków: kitajkowy, czamletowy z rękawami aksamitnemi do pasa, czamletowy z adamaszkową kietlinką do pasa, letniczek z aksamitem do pasa, wreszcie adamaszkowy zielony popielicami bramowany itd. Nie brakło jej i płaszcza z sukna włoskiego z haftkami srebrnemi. Głowę przyozdabiała pani Regina czapką aksamitną lub zimową kunami podbitą, z szyi jej zwieszały się pacierze koralowe z knaflikami srebrnemi. Mniej zasobny w odzież był pierwszy mąż pani Reginy, ale i on posiadał szubkę futrem lisim podszytą brunatnego sukna, suknią czarną z haftkami srebrnemi, kabat muchajerowy, serdak z czarnego sukna, suknią z dzikiego sukna z dziewięcią knaflów srebrnych.
Nie należy przypuszczać bynajmniej, by państwo pisarzowie miejscy wyróżniali się specyalnie z pośród mieszczaństwa swemi bogactwami. Przeciwnie, bogate szaty jedwabne, adamaszki, aksamity, tureckie kołdry, srebrne pasy, złote pierścienie, zegary, sygnety herbowe spotykają się tam często, czasem nawet czytamy o obrazach i kobiercach. Ale w testamentach i inwentarzach mieszczan kaliskich przechowały się nietylko ślady kultury materyalnej mieszczaństwa, przeciwnie tu i owdzie spotykamy wzmianki, rzucające światło i na stan duchowy kaliszan. Przedewszystkiem w wielu testamentach uderza sumienność testatorów; przed śmiercią robią oni drobiazgowe wykazy swych długów, upominając sukcesorów o uregulowanie ich jaknajszybsze. Pięknym rysem jest i dbałość o służbę, jaka wyraża się w zapisach chlebodawców. Liczne bardzo bywają zapisy na rzecz kościołów, szpitali, na obiady dla biedaków, pozostających w miejskich przytułkach.
Ciche, spokojne życie mieszczan kaliskich przerywały od czasu do czasu procesy kryminalne czasem o bardzo sensacyjnych podkładach o kradzieże i zabójstwa. Tak np. w ósmym dziesiątku lat szesnastego wieku, ciągnie się długi proces związany z osobą samego kata miejskiego, który pragnąc zamordować kochanka swej romantycznej żony, niejakiego Jarochowskiego, zabił jego sługę. W sprawach kryminalnych sądzili panowie ławnicy pod prezydencyą wójta. Oskarżonych o współudział w zbrodni poddawano czasem torturom „związując im ręce“ ciągnąc i spuszczając. Niekiedy straszono tylko delikwenta czy delikwentkę „opowiadając im o srogości męki i pokazując mistrza“.
Trzeba też oddać sprawiedliwość kaliszanom przynajmniej XVI wieku, że przystępując do badania się starali wyrobić sobie pojęcie o ile oskarżony mógł sobie zdawać sprawę z popełnionej zbrodni, wypytywali go więc o przeszłość i starali się nawet niekiedy zbadać jego stan umysłowy, badając, czy umie pacierz, czy zna przykazania Boskie.
Od czasu do czasu wytaczano w Kaliszu procesy o czary, nie brakło tam bowiem kobiet starszych, przyznających się iż „Chwała Bogu mają sposoby do żegnania bydła i innej rzeczy szczęsne“. Z pomocy czarownic korzystano w Kaliszu w różnych wypadkach, posiadły one nawet specyalne zaklęcia, mogące piwowarom naprawić piwo zepsute w skutek pojawienia się robactwa. Czarownice kaliskie zajmowały się też udzielaniem porad medycznych, znając własności różnych ziół lekarskich. Chociaż jednak pomocą czarownic nie gardzono w Kaliszu, nie musiano ich lubić i przypisywano im często udział w różnego rodzaju zbrodniach, zmuszając by przed kratkami sądowemi wyjawiły swe zaklęcia i procedery[1].




  1. Cały ten ustęp o kulturze Kalisza oparty jest na materyale zaczerpniętym z dwu ksiąg testamentów „libri testamentorum“ i z księgi spraw kryminalnych kaliskich, z których korzystać mogłem dzięki uprzejmości Zarządu Archiwum Głównego w Warszawie.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ignacy Baranowski.