Kalisz. Zarys dziejów/VI
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Kalisz. Zarys dziejów |
Podtytuł | z 2-ma ilustracjami |
Wydawca | Księgarnia W. Jakowickiego |
Data wyd. | 1915 |
Druk | L. Biliński i W. Maślankiewicz |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
W miastach średniowiecznych polskich pionierami kultury były rody patrycjuszów miejskich. Ich to przedstawiciele przyozdabiali rynek i wychodzące z niego ulice pięknemi kamienicami, oni byli dobrodziejami kościołów, fundatorami ołtarzów i kaplic. W czasach późniejszych, a więc od końca wieku XVI przewaga szlachty się ujawnia i w wyglądzie zewnętrznym miast. Tak było i w Kaliszu. Zamiast starych mieszczańskich kamienic zjawiają się tu i owdzie wielkopańskie pałace, przybywają nowe barokowe kościoły i kaplice fundowane przez świecką i duchowną szlachtę. Oto na schyłku wieku XVI arcybiskup Karnkowski wznosi piękny kościół (obecnie zbór ewangielicki) dla jezuitów, do dziś dnia ozdobiony pomnikiem fundatora. Obok kościoła wzniósł arcybiskup gmach, w którym znaleźć miały pomieszczenia zakłady szkolne, powierzone przez niego jezuitom, a więc pięcioklasowa szkoła, przekształcona z dawnej kolonii akademickiej wraz z konwiktem szlacheckim i bursą dla ubogiej młodzieży, a dalej seminarjum duchowne archidyecezji gnieźnieńskiej[1].
Gmachy wzniesione przez Karnkowskiego były niezwykle okazałe, to też król Zygmunt III w orszaku panów koronnych, dygnitarzy i dworzan przybył umyślnie
w roku 1596 do Kalisza dla obejrzenia monumentalnej fundacji[2].
Z inicjatyw i z funduszów szlacheckich powstają również klasztory Bernardynek i Reformatów; szlachcic Piotr Żeromski starosta bydgoski nabywa w roku 1621 obraz Rubensa „Zdjęcie z Krzyża“ by nim przyozdobić kościół Ś-go Mikołaja. Obraz ten jest niewątpliwie najpiękniejszem dziełem Rubensa na ziemiach polskich.
Naogół biorąc, wiek XVII, w którym wszystkie miasta polskie za wyjątkiem bodaj jednej Warszawy, znalazły się nad brzegiem ruiny materjalnej, nie był pomyślny bynajmniej i dla Kalisza.
W latach 1616, 1630, 1656, 1676, 1689, 1693, 1700 trapi Kalisz morowe powietrze. W roku 1609, 1612, 1613, 1637 i 1656 szaleją w niem pożary, dodać do tego należy spustoszenie zrobione w niem w roku 1656 podczas wojen szwedzkich, a dziwić się nie będziemy, iż Kalisz podupadł silnie. Pierwsze lata wieku XVIII są również dla Kalisza fatalne: podczas wojny Północnej niszczą miasto naprzemian wojska szwedzkie i rosyjskie. Kalisz też wówczas opustoszał zupełnie i doszło do tego, że przez czas jakiś liczył zaledwie 78 mieszkańców i 34 na pół rozwalonych domów. Jednakże pomimo wszystkich tych nieszczęść miasto nie upadło ostatecznie, lecz zaczęło się powoli podnosić. Epokę prawdziwego odrodzenia stały się dla Kalisza, jak i dla wielu miast polskich czasy Stanisława Augusta, ściślej mówiąc, okres pomiędzy pierwszym a drugim rozbiorem. Z owej epoki pochodzi nadzwyczaj dokładny opis Kalisza dokonany staraniem Komisji Boni Ordinis w r. 1782, oraz pierwszy plan zrobiony przez geometrę Andrzeja Poletulskiego w roku 1785. Opierając się na tych dwóch pierwszorzędnej wagi dokumentach, zasłużony historyk, poseł Alfons Parczewski, zdołał odtworzyć dokładny obraz Kalisza w czasach Stanisławowskich.
„W Rynku“ pisze Parczewski, „stał na środku ratusz, może w zmienionej postaci zewnętrznej, ale z pewnością na tem samem miejscu, na którem niegdyś za wielkopolskiej dzielnicy Henryk i Arnold sprawowali urząd wójtowski. Tu w rynku wznosiły się przeważnie kamienice; w południowej stronie konwikt Karnkowskich, wsparty na pięknych z XVI wieku sklepieniach, dzisiaj jeszcze widocznych, a które nawet z mieszczańskiemi kamienicami Krakowa mogły śmiało emulować. Na rogu ulicy Toruńskiej stała kamienica możnego rodu Mycielskich. Lecz już w ulicach z Rynku wychodzących sosna i modrzew tworzyły główny wątek budowlany, „kamienic“ było w nich niewiele, stały natomiast drewniane „domy“ sławetnych mieszczan kaliskich. O zdrowe, trwałe, potężne belki nie trudno było wtedy w okolicznych lasach wielkopolskich. Na ulicy Toruńskiej, jednej z pryncypalnych, domy były przeważnie drewniane; na ulicy Św. Mikołaja dwie tylko stały kamienice wśród drewnianych dworków.
Na tem skromnem szarem tle tem potężniej górowały sędziwe omszałe mury fary św. Mikołaja i wznosząca się po za nimi ku wschodowi siedziba zamkowa. Jeszcze mniej z otoczeniem licowało sąsiedztwo na tyłach zamku, w stronę koryta Prosny. Tu bowiem było świńskie targowisko. Że w zamku odbywały się sądy ziemskie i grodzkie, więc na Przygrodzkiej ulicy, na którą wychodził jego front i w pobliżu Bramy Toruńskiej usadowiło się jakby quartier sądowe Kalisza. Były tu szlacheckie domki, zajęte przez panów susceptantów grodzkich, ziemian okolicznych, zmuszonych jednak z urzędu do stałego w mieście pobytu. Z tem quartier sądowem graniczyła od wschodu dzielnica kościelna. Cała ta strona była szczelnie bardzo zaludnioną; nie było jeszcze wtedy placu św. Józefa, a ulica Panny Maryi ciągnęła się bezpośrednio pod bramą Toruńską, stykając się tyłami z ulicą tegoż nazwiska. Naczelne miejsce w tej dzielnicy zajmowała kolegiata, zawalona w 1783 r., lecz po upływie siedmiu lat odbudowana i przyprowadzona do tego stanu, w którym się dzisiaj znajduje. Tu była Archidiakonia frontem zwrócona na cmentarz kościelny, tu stały kanonie i siedm domów wikarialnych. Nieco dalej ku południowi wznosiła się bogata fundacya arcybiskupa Karnkowskiego z XVI wieku, kościół pojezuicki z dawnem kolegium z obszerną bursą studencką. Ta dotykała już Łaziennej ulicy, gdzie znowu zaczynała się czysto mieszczańska dzielnica. Były w niej zabudowania wyłącznie drewniane, liczne mielcuchy i browary, od których nazwisko wzięła ulica na południowym krańcu wychodząca z Łaziennej w kierunku zachodnim, ale wówczas nazwę tę nosiła tylko do skrętu w stronę północną.
W opisie Kalisza, sporządzonym przez Komisyę porządkową, znalazły się i dane statystyczne. Dowiadujemy się więc, że Kalisz ówczesny liczył 159 osiadłych obywateli i tyle mniej więcej rodzin siedzących na komornem. Wśród tych mieszczan było 50 kupców, prasołów i handlarzy, 166 rzemieślników zaś 39 szynkarzy. Na 202 analfabetów, liczył wówczas Kalisz wśród ojców rodzin tylko 78 piśmiennych, czyli jak się wtedy mówiło „literatów“[4].
Ogółem ludność Kalisza na schyłku istnienia Rzeczypospolitej wynosiła ledwie trzy tysiące. Było to ogromnie mało, jak na miasto położone przy ważnym trakcie handlowym, będące stolicą bogatego i ludnego województwa. To też działalność komisyi porządkowej miała na celu przedsięwzięcie środków, zmierzających do zwiększenia ludności miejskiej. Do tego celu dążąc komisya kaliska wierna swej nazwie, starała się rzeczywiście zaprowadzić w mieście ład i porządek, starała się usunąć te braki, które zniechęcały przybyszów do osiedlania w mieście. I trzeba oddać sprawiedliwość komisyi kaliskiej, że podobnie jak instytucye tego rodzaju w Warszawie, Poznaniu, Lublinie, Wschowie, Krakowie i t. d. zrobiła dużo dla podniesienia miasta. „Usiłując jak najrychlej zaludnić kupcami, i rzemieślnikami osiadłość miasta J. K. M. Kalisza“ zabraniała przedewszystkiem komisya wszelkich nadużyć popełnianych przy przyjmowaniu obcych ludzi do prawa miejskiego. Upraszczając formalności związane z przyjmowaniem obywatelstwa, nakazywała komisya magistratowi, „aby każdemu przyjąć miejskie prawo i tu osiąść żądającemu bez żadnej opłaty i wymuszonej częstacyi tej łatwości nie odmawiał, ani przedłużał, a to pod karą 1000 grzywien z własnego majątku osób w tenże magistrat wchodzących“. Chcąc zwabić dalej cudzoziemców wszelkich wyznań chrześcijańskich do Kalisza, przestrzegała komisya, iż tak „grecy nieunici jako też dysydenci, którzy przyjmą prawo miejskie zaszczytów i urzędów miastu temu służących bez wszelakiej od współobywatelów przeszkody zażywać mogą i do nich dopuszczani być powinni“.
Z wielką energią wzięła się komisya do uporządkowania finansów miejskich. Zrobiła więc dokładne tabele dochodów miejskich, zabroniła zaciągać pożyczki bez pozwolenia Rady Nieustającej lub Generała-Wielkopolskiego, ustanowiła kasyerów, odpowiadających swym majątkiem za całość miejskiej kasy. Nad „ochędóstwem“ w mieście, więc nad brukami miejskiemi, zachowaniem ostrożności ogniowych i elementarnych warunków hygieny czuwać miał dyrektor policyi, dygnitarz obieralny na lat trzy i pobierający 600 złp. pensyi rocznie. O szerokości poglądów komisyi porządkowej kaliskiej świadczy zaprowadzenie kasy ogniowej, mającej wydawać zapomogi pogorzelcom. Nie mniejsze znaczenie miało „zalecenie przymusu, dozoru i baczności szlachetnemu Magistratowi“, aby dzieci mieszczan „po odbytych szkołach w umiejętności prawa kupieckiego lub jakiego rzemiosła zgodnie z ich chęcią nauczać starali się“. Bacząc „że największe z wszelkiego prawa o bezpieczeństwo ludzkiego życia w każdem społeczeństwie powinny być starunki“ rozkazywała komisya zaangażować na stałe dyplomowaną akuszerkę, przy której na koszt miasta kształcić się miały dwie niewiasty czytać i pisać umiejące. Rozumując wreszcie „że największe kraju uszczęśliwienie od jego własnych fabryk zawisło, przez które i powszechna wygoda społeczeństwu ludzkiemu czyni się i pieniądze za granicę nie wychodzą”, uwalniała komisya na lat sześć fabrykantów od wszelkich opłat miejskich. Pierwszy z tego skorzystał St. Arkuszewski, właściciel „bielnika z fabryki świec jarzących“. Niestety mądre ustawy Komisyi Porządkowej Kaliskiej niedługo mogły wywierać swój wpływ zbawienny na bieg spraw miejskich[5].
- ↑ Łukaszewicz: Historja szkół w Koronie i W. K. L. IV. str. 282 — 286.
- ↑ Cezary Biernacki: Biblioteka Warszawska r. 1857 tom II str. 752. Raciborski op. cit. str. 39.
- ↑ Parczewski: Rys historyczny Towarzystwa Kredytowego miasta Kalisza, str. 13.
- ↑ Ibidem — str. 14, 15.
- ↑ Chodyński: Dawne ustawy miasta Kalisza.