<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Kamienica w Długim Rynku
Wydawca Michał Glücksberg
Data wyd. 1868
Druk J. Unger
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

We trzy czy cztéry dni po tych wypadkach, telegram wzywał znowu Berensa do Gdańska, posłuszny zięć stawił się natychmiast. Zastał Wudtkego w strasznym humorze czarnym, zakłopotanego. Siedział w fotelu pogrążony, przybity, przywitał zięcia obojętnie i wskazał mu miejsce.
— Wiész, rzekł do niego po cichu, zrobiłem głupstwo... wielkie głupstwo, sam to wyznaję. Ale któż u kaduka może wierzyć w skarby ukryte i loterye! Tymczasem okazuje się iż Paparonowie znaleźli piéniądze dziadka Alberta, nie można jeszcze dojść ile, ale jak ja mam z moich informacyj, i gdy raz skarb się znalazł, musi być bardzo znaczny. Jakub w tych dniach jedzie do Londynu, to pewna, mają więc tam cóś na banku. Od śmierci Alberta gdyby suma najmniéj była znacząca (a małéjby nie umieszczał) z przyrostem procentów uczyniłaby bardzo poważną. Wystaw sobie co to jest miéć instynkt fałszywy! Panna jedynaczka, bo ten waryat Hiszpan się nie ożeni, dom przepyszny, posag ogromny, a co się tyczy osoby... to była istotnie kobiéta dla bankiera z ambicyą, godną figurować choćby w królewskich salonach.
Tak — dodał — stało się z mojéj winy głupstwo ogromne... Słuchaj Berens, czybyto nie można jak naprawić? wyślij ty mi tu Teofila, ja niby o niczém nie wiem. Panna była do niego przywiązana, przebaczy...
— Ale Teofil poleciał za Rosą do Stutgardu, gdzie ona w rolach gościnnych występuje.
Bankier słuchał jak ogłuszony, stracił nagle energią, nie wiedział co począć.
— Nie mogę sobie darować tego braku instynktu! rzekł. Jakto, żebym ja nie przeczuł piéniędzy? żebym ja nie obrachował że człowiek skąpy, chciwy, co całe życie poświęcił dorabianiu się, przecież w błoto rzucić nie mógł owocu trudów? Ale Paparonów nie cierpiałem, nie cierpię, to mnie zaślepiało. Wystaw sobie, ten łysy, głupi Fiszer ma teraz szansę... oświadczył się pannie, gdy nic nie miała!! Jakub słyszę jest z nim znowu na dobréj stopie, wziął od niego weksel na Londyn.
Prawda że ja dawniéj ledwiem mu niekiedy głową kiwnął, ale on się téż teraz prawie nie wita zemną. Chciałem się nieco zbliżyć, żeby te rzeczy jakoś reparować, ani sposobu. O! stało się wielkie głupstwo, nieprzebaczona omyłka, zapłacona bardzo drogo!! Bądź co bądź, przysyłaj mi Teofila.
Wudtke gryzł się, ale pokazać tego po sobie nie chciał.
Berens po naradzie odjechał nazad.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.