[73]
KANONIK PSTROKOŃSKI.
Zbrojno stanęli na guzowskich błoniach,
Rokosz po jednej, król po drugiej stronie[1].
Już harcownicy skoczyli na koniach,
Już polska kopia w polskiej piersi tonie,
I szyszak[2] pęka pod ciosem na skroniach;
Mnogo dział śmiercią stąd i zowąd zionie —
Ach, brata wali każdy cios i działo —
Polsko, czyż innych wrogów ci nie stało?
[74]
Trudnoż ci było na sejmowej ławie
Domową kłótnię skończyć rozhowarem?
Na wschód widziałeś lecące żórawie
Z złowrogą pieśnią ponad carskim dworem —
Ale czart twojej pozazdrościł sławie,
Czart synów twoich serca natchnął sporem,
I popłynęła krew z twojego łona —
Brat brata mieczem ciął... Tyś powalona!
Cyt! Teraz orzeł biały ci pokaże
Rycerską drogę cześci i zbawienia...
Oto złamane już królewskie straże,
Huf Radziwiłła zgrozę rozprzestrzenia.
„Hurra!“ Skrzydlaci pierzchają husarze,
Wyniosłe kopie tuląc do strzemienia;
Sztandar królewski, sztandar z orłem białym
Unoszą z pola przed hufcem zuchwałym.
Lecą, a na nich z grozą patrzy zdala
Prałat Pstrokoński, który godził strony[3];
Gniewem starcowi oko się zapala,
Na lica płomień uderza czerwony:
— Nie pierzchlić oni przed szablą Moskala,
Lecz orzeł, orzeł biały pohańbiony,
W ucieczce święty znak polskich rycerzy!
Dosiadł więc konia starzec i w cwał bierzy.
Pędzi śród gradu kul, a na ramiona
Włos mu się biały pierścieniami toczy.
Zadziwia mężów jego twarz natchniona;
Ten, ów z goniących z drogi mu uskoczy:
Nie dba, czy zdrowo minie ich, czy skona,
Choć nigdy śmierci tak nie patrzył w oczy;
Jakaś nieziemska moc tym starcem włada —
Leci i prosto na chorągiew wpada.
I jako wicher, co żagle rwie z łodzi,
Z rąk ją przemocą wydziera zbladłemu:
[75]
„Bratanku — woła — polska krew cię rodzi,
Dajże ty inny lot ptakowi temu!
Na wrogów nieś go Waść, jako się godzi.
Z pól nie uciekać orłowi białemu!
Nieś go tam, chłopcze, śmiało w imię boże —
Ten orzeł tylko naprzód lecieć może!“
I czyni młodzian, jako stryj mu każe:
Na Radziwiłła ze sztandarem goni.
Za orłem lecą skrzydlaci husarze
Z pochylonemi kopiami ku błoni,
Wpadli w szeregi, jak śmierci żniwiarze:
Sto ciosów każdy niesie w mściwej dłoni,
I wypędzają rokosz z pola chwały —
Z chorągwi na nich patrzy orzeł biały.
Patrzy radośnie i wstrząsa skrzydłami,
Rzucając blaski na zwycięzców głowy...
I przeszumiały wieki nad polami,
Wieki, pisane piorunem Jehowy...
Orle nasz, kiedyż zjawisz się nad nami?
Kiedy nas w ogień powiedziesz bojowy?
Wzleć — wzleć! My pomni hasła twojej chwały,
Że tylko naprzód leci orzeł biały.
1862.