[71]DZIEWECZKA.
(Z dni mordów warszawskich).
Kiedyż na te popioły i kości
Zmartwychwstania anioł z niebios zleci?
Polsko, święta kapłanko wolności,
Podająca pod nóż swoje dzieci,
Kiedyż lud twój sztandary rozwinie? —
Ach, ty żyjesz krwią, co z ciebie płynie!
Niech z krwi twojej świat umywa ręce,
Jako Piłat z Chrystusa... Wstyd ludom!
Ilekroć ty jękniesz w krwawej męce,
Tylekroć ty bliższa Bogu, cudom,
Co, podnosząc ciebie, świat przerażą...
Oto stoisz znów z skrwawioną twarzą!
Od Powązek[1] lud powracał z krzyżem,
Kędy odniósł na spoczynek brata,
I grób darniem obłożył mu świéżem
Za spędzone na Sybirze lata;
Tam nań śniegi i zamiecie wiały,
Tu mieć będzie bluszcz i jaśmin biały.
Starcy pacież szeptali, kobiety
Wiodły dzieci, a młodzież gorąca
Szła, dumając, rychło „Na bagnety“
Dadzą hasło... rychło trąba grzmiąca
W bój powoła? Tak szli ku kolumnie,[2]
A z kolumny Zygmunt parzył dumnie.
Tu stanęli, a dzieweczki trawę
Rwaną z grobów, między lud rozdały
Na pamiątkę krwi, co już w murawę
[72]
Porastała. Aniołeczek biały —
Jedna klękła, złożywszy rączęta,
I poczęła: „Zbaw nas, Matko święta!“
Oczętami, co gwiazdom podobne
Utonęła w niebiosa błękitne.
A lud, patrząc na to dziewczę drobne,
Kląkł, jak kłosy uklękają żytne,
Gdy zachodni wiatr przeciągnie łanem;
Tak lud ukląkł na rozmowę z Panem.
I rozpoczął pieśń, a Bóg jej słucha,
Carski wódz jej słucha przerażony.
Bóg ludowi łaską krzepi ducha,
A wódz zbrojne stawia bataliony:[3]
„O, nim przebrzmi — rzekł — ta pieśń złowroga,
Nim Bóg miecz im da, uprzedzę Boga.“
I wnet rzeszę modlącą Moskale
Rotowymi powitali strzały.
Warczą kule, krew, jakby korale,
Z piersi na bruk rozlewa się biały:
Jedni giną cicho, drugim z łona
Płynie razem pieśń i krew czerwona.
Starców zapał unosi, spokojna
Młodzież w śmierci upada ramiona.
Patrz ty, carze, jak rzesza niezbrojna,
Jak w moc Boga wierzący lud kona!
Ludzie giną, a dzieweczka stoi
Cicha, w jasnej niewinności zbroi
I na kule czeka, co jej braci
I siostrzyczki porywały wkoło.
Wie, że Polsce Bóg jej krew zapłaci,
Więc chce zginąć; a wódz sroży czoło,
Woła gniewny: „Ten lud kul nie czuje —
Niech go jazda końmi roztratuje!“
[73]
Więc konnica na klęczących goni,
Rąbie starców głowy, kłuje dzieci
A dzieweczka śród połysków broni
Stoi, lecz już żołdak na nią leci:
„Jezus-Marya!“ krzyknęła i czeka,
Lecz się w konia patrzy, nie w człowieka.
I pewniejsza, że swemi oczyma
Rychlej czucia dopatrzy w zwierzęciu...
Ostrogami party, koń się zżyma,
Skacze z jeźdźcem w bok, a szabla w cięciu
W głaz uderza... z szabli skry czerwone
Nad dzieweczką zbiegły się w koronę.
Tak, o Polsko, i od twego łona
Bóg odwróci rychło ostrza mieczy —
I ty, Polsko, staniesz podniesiona
Na szatanie, co cię dziś niweczy,
I ty głowę zetrzesz mu zdradziecką,
Ale czystą bądź, jako to dziecko!
1861.