Karpaty i Podkarpacie/Pomiędzy dwiema przełęczami
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Karpaty i Podkarpacie |
Pochodzenie | Cuda Polski |
Wydawca | Wydawnictwo Polskie R. Wegner |
Data wyd. | 1939 |
Druk | Concordia S. A. |
Miejsce wyd. | Poznań |
Ilustrator | wielu autorów |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Od przełęczy Tylickiej, a raczej od doliny Białej Dunajcowej do rzeki Osławy i przełęczy Łupkowskiej lub, jak tego chcą niektórzy uczeni, do koryta Solinki, rozpięła się ta część łuku Karpackiego, której nadają różne nazwy, najczęściej zaś Beskidu Środkowego lub Niskiego. W niniejszym opisie przyjęta dla niej została nazwa Beskid Niski, gdyż istotnie — ta grupa górska — niższa od Karpat Zachodnich i Wschodnich — rozdziela je krajobrazowo, ni to łagodna panorama, a zarazem łączy, ni to płaskie zwono. Część północną
Buskidu Niskiego stanowi pogórze, środek — znaczne kotliny, południową — kraina górzysta.
Pogórze — tu falisty kraj płaskich, o dostępnych zboczach wzniesień nie przekraczających na ogół 500 metrów nad powierzchnią morza, choć tu i ówdzie wznoszą się nieco wyższe góry, jak Liwocz, Brzanka, Chełm, Królewska Górka i Sucha. Nie ma tam skalistych i złomiskowych szczytów i tylko w okolicach Krosna, na Królewskiej Górce, gdzie stoją ruiny zamku Odrzykoń, wydobyły się spod ziemi malownicze, fantastycznie rzeźbione lite piaskowce; podobnie też skały znane są w „skamieniałym mieście“ w Ciężkowicach i „Wieprzyk“ w Bukowcu. Lasy niemal zupełnie i od dawna tu znikły, a na ich miejscu powstały pola orne i osady ludzkie.
Góry właściwego grzbietu, o bezleśnych zboczach, o pasmach krótkich i w nieładzie rozrzuconych, w pewnym oddaleniu od swej grani zaczynają nagle obniżać się, tracą swój górski charakter i tworzą zapadłość — „doły jasielsko-sanockie“, od północy otoczone pogórzem tarnowsko-przemyskim, przechodzącym po linii Tranów — Pilzno — Rzeszów — Przemyśl i stapiającym się z niziną Podkarpacką.
M. Klimaszewski bardzo starannie podzielił pogórze Beskidu Niskiego na poszczególne zwona — Ciężkowickie, Strzyżowskie i Dynowskie — na północy, uzależniając ten podział od przecinających je dolin Białej Dunajcowej, Wisłoki, Wisłoka i Sanu; w południowej części rozróżnia on pogórza Gorlickie, Jasielskie i Krośnieńskie, gdzie krajobraz nabiera cech terenu górskiego i gdzie w końcu łączą się one z głównym grzbietem.
Przez Pogórze od zachodu ku wschodowi ciągnie się długie na 90 km, szerokie do 18 km pasmo kotlin: Jasielska, Krośnieńska, Osobnicy, Osieku, Dukli, Rymanowa, Sanoka i Leska. W granicach tych „dołów jasielsko-sanockich“ natura zgromadziła źródła „ropy naftowej“, ciągnące się od doliny Ropy, (a nawet Dunajca koło Limanowej) aż w głąb Beskidu Huculskiego.
Powstanie tak obszernej kotliny należy do szeregu wielkich zjawisk, których świadkami stały się Karpaty na jednym z odcinków życia ziemi, trwającego około dwu miliardów lat.
Badania nad pochodzeniem „jasielsko-sanockich dołów“ — nie są jeszcze zakończone. Podanie ludowe i niektórzy geologowie twierdzą, że w tej części Karpat Niskich istniało niegdyś obszerne jezioro międzygórskie, powstałe na miejscu zapadających się gór, gdzie na ich szczytach pasły się mamuty, a wśród nich i ten, którego ząb wykopano w Płowcach na szczycie pagórka.
Główny łańcuch Beskidu Niskiego składa się z kilku krótkich łańcuchów, przerwanych w pewnych odstępach przełomami Wisłoki, Jasiołki, Wisłoka i Osławy, należących do dorzecza Sanu i Wisły, a więc do zlewiska Bałtyckiego. Pasma górskie obniżają się znacznie na przełęczach Tylickiej, Beskidu, Jaworzyńskiej, Dukielskiej, Łupkowskiej i innych. Grzbiet szeregiem zapadlin dzieli się na dwie części — północną, na którą składają się Magóra Małastowska, sięgająca 8l4 metrów, Magóra Wątkowska — 847 m, Cergowa — 718 m i Bukowicy — 778 m, o wierchach, posiadających ostre zarysy, odcinające się wyraźnie na ogólnym tle łagodnych, kopulastych wzniesień, okrytych łąkami i polami i z rzadka tylko — lasem. Szczyty graniczne z dawną Czechosłowacją i najwyższe w Beskidzie Niskim, jak Lackowa, Ostry Wierch, Jaworzynka, Czeremcha, Skalne, Pasieka i Wysoki Groń nie wznoszą się ponad 1000 metrów. Najniższą i najbardziej dostępną przełęczą jest Dukielska (położona na wysokości zaledwie 503 m.).
Beskid Niski w dawnych czasach, w każdym razie jeszcze za Zygmunta Starego, obfitował w puszcze. Rosły tu drzewa różnych gatunków, jak smereki, buki, jawory, lipy, jesiony, brzosty, graby,
brzozy, cisy i inne. Zachęceni do rolnictwa czarnoziemem dołów jasielsko-sanockich, a nie znajdując już w nich wolnego miejsca, osadnicy w pośpiechu trzebili puszcze, od w. XIII aż do końca XVII-go wydzierając im żyzne połacie, na szczyty tego grzbietu wdrapał się rolnik z pługiem i tnie po dziś dzień głębokie bruzdy. Toteż zmalały tu lasy i zmarniały. W niższych pasmach rosną brzozy, graby, wiązy, dęby, osiki, lipy i olchy, którym za podszyt służą leszczyny, kaliny, jarzębiny i z rzadka — brzost. Z drzew iglastych walczy tu o swój byt sosna; na większej wysokości widnieją szmaty borów jodłowych i świerkowych, lecz z nimi wiodą zażarty bój buki, brzozy, gdzieniegdzie jawory i jesiony, a nawet ostatnim bohaterskim wysiłkiem — modrzew, nad którym rozpostarto niezbędną opiekę. Z rzadkich już okazów drzewnych wspomnieć należy lasek Cisowy koło Żmigrodu. Na szczycie Mareski, na wysokości około 800 m przetrwało kilka limb. Obecnie niewiele już pozostało tu lasów zasługujących na tę nazwę, a mianowicie kompleks bukowy na Magórze Wątkowskiej, w nadleśnictwie w Śnietnicy, na górze Jasieniów, u źródeł Wisłoki, na przełęczy Beskid, i wreszcie w skurczonej żałośnie puszczy błogosławionego Jana, w okolicy Dukli.
W wytrzebionych już puszczach podupadł dawny świetny zwierzostan, gdy to niedźwiedź, bury władca kniei karpackiej, uważany był za dość pospolitą zdobycz łowiecką; rzadkością stały się już jelenie, tak rozwielmożnione w sąsiednich poza Solinką Bieszczadach. Sarny, dziki, lisy i borsuki znajdują jeszcze dla siebie pożywienie i lęgi w żałosnych resztkach puszcz. Za to w Beskidzie Niskim wykryto kilka miejscowości, obranych sobie na schronisko przez cenne okazy świata zwierzęcego. Są to białe lisy — albinosy dziedzicznie przekazujące potomstwu swoje zewnętrzne cechy, i — czarne bociany.
Wartkie rzeki, obfitujące w wodospady i szypoty, stały się ojczyzną pstrągów górskich, które, po długich latach rabunkowych połowów, doczekały się wreszcie należytej ochrony. Koło Magóry Wątkowskiej założono dwie wylęgarnie pstrągów, które rokrocznie wypuszczają cenny narybek do rzek górskich i większych potoków.
Role i łąki okrywają zbocza gór i płaskie ich szczyty. Na łąkach wyrastają pięciornik, rozchodnik, jaskier, piołun, wilczomlecze, lilia-żółtogłów, dziewanny, barwinek, konwalia i lnianka, jak też najpiękniejsza z naszych roślin cebulkowatych — zimowit jesienny. Późną jesienią zakwita on dużymi blado-fioletowymi kwiatami, by schować w zimie torebkę owocową pod warstwą śniegu i na wiosnę rzucić nowy siew. Zimowit zawiera w sobie truciznę, ale wysuszony nie jest już szkodliwy, toteż przywiązane są do niego legendy, zaklęcia i zabobonna cześć jak do talizmanu.
Beskid Niski — jest pięknym i przyjemnym krajem, gdzie obszerne, zielone doliny z wijącymi się po nich wstęgami rzek, małymi gaikami i malowniczymi cerkiewkami łemkowskimi, z kwadratami pól po łagodnych zboczach zielonych gór, z kwietnymi łąkami, tonącymi w powodzi promieni słonecznych, — są urocze i dziwnie swojskie jak gdyby przemawiające rodzimą mową polską.
Ludzie osiedlili się tu w bardzo dawnych czasach. Najgęściej zaludnione zostały doły jasielsko-krośnieńsko-sanockie, bo też najpiękniejszy to i najbogatszy kraj. Wszędzie, gdzie tylko oko sięgnąć zdoła, rozpierają się w lecie złote łany i łąki zielone, a pola niby poły szmaragdowego i złotolitego płaszcza spływają z miękkich, falistych pagórków obrzeża. Jak gdyby wielkie guzy i klamry na tym wspaniałym płaszczu widnieją gaje cieniste. Gleba wszędzie niezwykle urodzajna stała się niegdyś źródłem bogactwa ludności miejscowej i potężnych magnatów. Nikt nie chciał opuszczać
tych okolic błogosławionych i, chociaż majątki, wskutek rozrostu rodzin, malały i rozdrabniały się przez coraz to nowe podziały, wszyscy jednak pozostawali na tej roli, co powodowało liczebny wzrost obywatelstwa, ożywienie stosunków towarzyskich i podniesienie się poziomu kulturalnego. Przez tę zapadłość między Beskidem Niskim i jego pogórzem biegły najważniejsze drogi handlowe na Zachód, szczególnie na Węgry, skąd między innymi towarami przysyłano nam z Tokaju wino „na wychowanie“, po czym na baryłkach, antałkach i flachach pisano po łacinie: „wino na Węgrzech urodzone, w Polsce wychowane“ i wyciągano z kolet i sepecików szlacheckich z tej i tamtej strony Karpat dukaty i talary, z roli i potu ludzkiego wybite. Główny trakt polsko-węgierski prowadził od Tarnowa przez Pilzno i Brzostek na Jasło do Żmigrodu, skąd rozwidlał się biegnąc na zachód przez Polańską przełęcz na Zborów, Bardiów, Koszyce — do Tokaju, na wschodzie zaś ciągnąc się przez przełęcz Dukielską — na Świdnik po węgierskiej stronie i na Ungwar do Munkacza. Trzeci najtrudniejszy szlak łączył Polskę z Węgrami przez Sanok i dolinę Osławy. Doliny Wisłoka, Sanu i Strwiąża otwierały drogi na Podkarpacie również od północy i wschodu. Wszystkie gościńce przebiegały
i krzyżowały się na jego obszarze, kwitnął handel i ruch nigdy tam nie ustawał. W czasach tak często niespokojnych pojawiła się potrzeba obrony kupców od „kup swawolnych“, budowy domów zajezdnych, składów towarowych, ustanowienia urzędów starostów targowych i królewskich sędziów. Wynik takiego stanu rzeczy okazał się wspaniały, ponieważ wtedy, kiedy reszta Karpat tonęła jeszcze w mroku uroczysk puszczańskich, w kotlinie powstały najstarsze miasta polskie Biecz, Jasło, Krosno, Sanok, Mrzygłód, Brzozów, Zagórz, Dukla. Należało też bronić miast handlowych, dróg i przejść górskich. Nie wystarczały już starodawne „przesieki“ i grodziska, — każdy dwór stawał się mała fortalicją, klasztory, kościoły i cmentarze — warowniami, zamki, zaopatrzone w grube mury, wały, fosy i załogę, stanęły w ściśle określonych, do terenu przystosowanych punktach.
W wieku żelaza, pary i elektryczności nowe systemy handlu, zmienne koniunktury rynku światowego zadały cios rolnictwu dołów jasielsko-sanockich, lecz, snadź, Bóg łaskawym spozierał okiem na tę błogosławioną przez Niego, a dla nas wciąż jeszcze zagadkową kotlinę, bo oto wykryto w leżących głęboko piaskowcach karpackich obfite zbiorniki ropy naftowej i gazów ziemnych —
w powiatach gorlickim, jasielskim, krośnieńskim, brzozowskim, sanockim i leskim. Podkarpacka kolej przecięła niebawem całą kotlinę z zachodu na wschód, a kilka jej odnóg biegnie od północy ku obecnym granicom Rzeczypospolitej Polskiej. Szosy, zwykłe drogi kołowe i szlaki turystyczne otwarły wszystkie bramy do najdalszych nawet zakątków Beskidu Niskiego, Bieszczadów, Gorgan i Czarnohory.
Tak blisko zewsząd do tej zielonej krainy i tych przełęczy, przez dalekich przodków naszych bronionych! Któż nie zapragnie podążyć tam, skąpać się w słońcu, wchłonąć powiew od grani zielonej, ujrzeć bogactwa ojczyzny i z trosk się otrząsnąć, gdy od starych murów zamczysk i starych świątyń dobiegną jak gdyby obudzone w otchłani wieków pienia zakonników, brzęk zbroic i tarcz rycerskich, a ponad wszystko niosący otuchę szept przenikliwy:
— To — nasze, odwieczne, prapolskie i naszym zostanie!