[438]Katolik z Lutrem, cesarz z Tekielim.
Kozieł i baran, chociaż bydło jednéj trzody,
Przez długi czas nie mogli przyjść z sobą do zgody.
Kozieł się na barana a niesłusznie gniewa,
Że więcéj owiec niż kóz wchadzało do chlewa.
I baranowi z kozłem to było poswarkiem,
[439]
Bał się, żeby mu owiec nie zaraził parkiem.
Więc jako się spróbują z sobą razów kilka,
Nie mogąc kozieł zdołać, zawoła na wilka,
Który skoro potęgę wszytkę swoję zgarnie,
Kopie się nie mogąc wniść drzwiami do owczarnie.
I już zgoła wielki błąd był koło barana.
Aż też i on przybierze na pomoc brytana,
Ten z białym spadszy orłem jednym-że herapem
Wytrząsnął cząbr wilkowi pospołu i z czapem,
Wilk, że wpoły odarty, do swojéj wlazł budy,
A kozła już poczęto wyprawiać na dudy.
I bezmała, że na tem koniec zgody stanie:
Mięso będzie przy wilku, skóra przy baranie.