Kiermasy na Warmji/Kiermas/Gry dzieci
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Kiermasy na Warmji |
Data wyd. | 1923 |
Druk | „Gazeta Olsztyńska“ |
Miejsce wyd. | Olsztyn |
Źródło | skany na commons |
Inne | Cały tekst rozdziału „Kiermas“ Cały tekst |
Indeks stron |
Młodzi z cygarami w ustach czają się za starszych, żeby ciotki młodocianego nie spostrzegły wybryku. Ale darmo. Już doleciał Linowską, która miała delikatny nos i mimo szczerby parę ostrych zębów, niezwyczajny dym hawany trzyfenigowej; — już marszczy brwi, a patrząc „z pod grzępy“ spogląda „zyzem“ na młodych nierozumnych palaczy, którzy „smekcą“ i ciągną i wąchają a później oddają.
Już się zaczęła złościć i srożyć, już i słowa słuchać było: „lepsiby wzięli jebko, kruszka, marchew abo brukiew w zamby, niż to cygarzysko“...
Kiedy Baśka z rotą zdrowych i wesołych dzieci leci pod „matulcyná kruszka“, skacząc wkoło niej jak sarneczka żartka i woła: „Chto mnie dogoni? chto ze mną w koło?“ I ustawia je to w „łasiczkę“ to w „ślepą babkę“ itp. gry niewinne. To śpiewają: „Raz dwa trzy, panna w krosna patrzy, przyleciała, gruchotała jenalija, gromelija — buf!“ to latają i skakają, rześko, wesoło, doprowadzając nawet stare ciotki i poważnych wujów do śmiechu. Tylko Waleśka z miasta, nie znając pasieki, ciekawie za daleko doszła i pukała do ula, z kąd wyleciała pszczółka i gruchnęła ją w sam zadarty nosek, nie dbając o jej bóle i krzyki. Nie pomogła ucieczka, żądło już tkwiało a drobny nosek rozpłaszczał się do niepoznania.
Było tam uciechy, ze trzy miechy i węborek — ale w tem gospodarz zawołał: „Teraz proszą wszystkich na niszpór!“ i pośli znowu do izby, dzieci na wyścigi ze starymi — przed starymi.