Klejnoty amazonki/6
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Klejnoty amazonki |
Wydawca | Wydawnictwo „Republika”, Sp. z o.o. |
Data wyd. | 6.7.1939 |
Druk | drukarnia własna, Łódź |
Miejsce wyd. | Łódź |
Tłumacz | Anonimowy |
Tytuł orygin. | Tytuł cyklu: Lord Lister, genannt Raffles, der grosse Unbekannte |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tekst |
Indeks stron |
Raffles skierował wzrok za wzrokiem swego przyjaciela i ujrzał Olgę Dimitriew.
Młoda dziewczyna przeszła spokojne tuż obok Branda, nie poznając go. Obaj świeżo upieczeni pracownicy cyrkowi spojrzeli na siebie ze zdumieniem.
— Próba zaczyna się dopiero o godzinie pierwszej — szepnął Raffles. — Ruszajmy szybko za nią, aby sprawdzić, dokąd ona idzie.
— Ale czy ja mogę się stąd wydalić?
— Oczywiście... Twój kontrakt rozpoczyna się dopiero od jutra. Chodźże! Szli za nią w przyzwoitej odległości, aby nie wzbudzić podejrzeń. Piękna woltyżerka wsiadła do autobusu, idącego w kierunku Centrum Londynu. Raffles i Brand wskoczyli do tego samego wozu i zatrzymali się na peronie.
Olga Dimitriew wysiadła na Ludgate Circus. Raffles i Charley poszli za jej przykładem.
Woltyżerka skinęła na taksówkę i cicho rzuciła szoferowi jakiś adres.
Raffles i Brand spojrzeli na siebie.
— I co teraz będzie? — zapytał sekretarz.
— Nic... Przecież nie brak taksówek w Londynie... Zaraz złapiemy następną.
Gwizdnął i natychmiast z pobliskiego postoju ruszyła w ich stronę taksówka.
— Jedź pan za tamtą taksówką — rozkazał Raffles, wskazując szoferowi auto, do którego wsiadła Olga Dimitriew.
— Aż dokąd?
— Choćby do samej Tamizy. Dam panu znak, gdzie się zatrzymać... Nie ominie pana suty napiwek.
— Dobra! — odparł szofer i zaśmiał się z zadowoleniem.
Raffles i Brand wsiedli do taksówki, która natychmiast ruszyła z miejsca. Droga wiodła przez najludniejsze dzielnice Londynu.
Obaj przyjaciele nie wiele mówili podczas jazdy. Nagle po upływie pół godziny auto zatrzymało się gwałtownie. Raffles pochylił się ku szoferowi.
— Dlaczego się pan zatrzymał? — zapytał.
— Ponieważ nie jadę już dalej...
— Doskonale... A czy można zapytać dlaczego?
— Ponieważ taksówka, którą mi pan wskazał, również zatrzymała się.
— Trzeba było od razu tak powiedzieć. Gdzie stanęła?
— Przed drzwiami.
— Czyście oszaleli człowieku? Przed jakimi drzwiami?
— Przed drzwiami domu, do którego parę dni temu wszedłem wbrew mej woli.
— Zostawcie te zagadki... Sądząc z waszej miny, nie jest to chyba knajpa?
— Zgadł pan... Jest to główna kwatera policji.
— Scotland Yard? — zapytał Raffles ze zdumieniem.
— Zupełnie słusznie, panie szanowny...
Raffles spojrzał na Charleya, który zrobił niewyraźną minę.
— Cóż ją u licha sprowadza do Scotland Yardu? — mruknął sekretarz.
— Nie wiem... Sądzę jednak, że wkrótce zdołamy wyjaśnić tę sprawę.
Obaj nieodłączni przyjaciele wysiedli z taksówki. Raffles wsunął szoferowi w rękę napiwek, który przekroczył jego najśmielsze oczekiwania.
— Dałbym wiele, abym mógł w tym momencie, zobaczyć twarz naszego serdecznego przyjaciela, Baxtera — rzekł Raffles.
— Dlaczego? Czy sądzisz że do niego udała się nasza woltyżerka?
— A do kogóżby?
— Możebyśmy się postarali dostać do środka?
— Na to jesteśmy zbyt słabo ucharakteryzowani... Nie chcę narażać się na niebezpieczeństwo rozpoznania... Najlepiej będzie tu na nią zaczekać.
— A co po tym?
— Po tym zobaczymy co dalej będzie... Może jakiś przypadek przyjdzie nam z pomocą.
— Co będzie z próbą?
— Nie możemy jej opuścić, oczywiście... Nie zacznie się chyba przed godziną drugą. Zdążymy jeszcze wprowadzić w czyn nasze zamierzenia.