<<< Dane tekstu >>>
Autor Kurt Matull, Matthias Blank
Tytuł Klejnoty amazonki
Wydawca Wydawnictwo „Republika”, Sp. z o.o.
Data wyd. 6.7.1939
Druk drukarnia własna, Łódź
Miejsce wyd. Łódź
Tłumacz Anonimowy
Tytuł orygin. Tytuł cyklu:
Lord Lister, genannt Raffles, der grosse Unbekannte
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Raffles contra Baxter

Raffles i Brand ukryli się w pobliżu bramy Scotland Yardu. Z tego miejsca widać było wszystkich wchodzących i wychodzących z biura policji.
Zauważyli więc i Olgę Dimitriew, która wyszła z gmachu śpiesznym krokiem i szybko wsiadła do przejeżdżającej taksówki.
— Musimy jeszcze trochę poczekać — rzekł Tajemniczy Nieznajomy do swego przyjaciela. — Nasza młoda gwiazda udała się z całą pewnością do cyrku. Gdybyśmy zechcieli pójść za nią, nie dowiedzielibyśmy się nic ciekawego. Przeczucie mi mówi, że wkrótce zobaczymy tu jednego z naszych dobrych znajomych.
Brand znał szybkość, z jaką pracował mózg Rafflesa i dlatego też nie usiłował nawet podążać za biegiem jego myśli.
Niedługo czekał na wyjaśnienie słów przyjaciela. W dziesięć minut po ukazaniu się Olgi Dimitriew, z bramy Scotland Yardu wyszedł Baxter.
— Byłem tego pewien — mruknął Raffles. — Nasza woltyżerka uciekła się do pomocy policji.
— Czy nie pozostałe to w związku z ową scenką uliczną, o której ci wspominałem?
— Możliwe, ale nie sądzę... Młoda i energiczna kobieta potrafi doskonale dać sobie radę z napastującymi ją na ulicy Adonisami. To dziewczyna z pierwszorzędnej rosyjskiej rodziny, siostrzenica hrabiego Witte!
— Żartujesz chyba?
— Mówię poważnie. Po rewolucji rosyjskiej córki znakomitych rodów muszą niejednokrotnie szukać chleba na arenie cyrkowej.
Talk rozmawiając, obaj przyjaciele zbliżyli się nieznacznie do Baxtera, do którego przyłączyli się uprzednio dwaj tajni agenci.
— Dziś wieczorem o godzinie siódmej stawicie się w cyrku — usłyszeli słowa inspektora, skierowane do agentów. — Roztoczycie obserwację nad wchodzącymi i będziecie czekać na dalsze rozkazy!
— Doskonale, inspektorze — odparł jeden z nich.
Na tym rozmowa została zakończona. Baxter pożegnał się z agentami i ruszył w inną stronę.
— Czy nie miałem racji, Brand? — zwrócił się Raffles do swego sekretarza.
— Jak zwykle, Edwardzie... Nasza trójka ma widocznie czuwać nad bezpieczeństwem klejnotów woltyżerki.
— Gotów jestem przyjść im z pomocą.
— Wierzę ci.
— Jak sądzisz, co należy teraz czynić?
— Przede wszystkim musimy pójść śladem Baxtera.. O ile się nie mylę kieruje on kroki w stronę swego domu.
— Jakie ma zamiary?
— Nie wiem, lecz trochę domyślam się.
— Pozwól, że ci pomogę... Jeśli wyjdzie z mieszkania z dużą walizą w ręku, będę wiedział, co mamy o tym myśleć.
Po dwudziestu minutach Baxter wszedł do domu w którym mieszkał. Zadzwonił i zniknął w wejściowych drzwiach. Po upływie kwadransa ukazał się po raz wtóry.
Raffles pociągnął Branda za rękę. Obaj przyjaciele ukryli się za autem, stojącym na jezdni.
— Czy widzisz? — zapytał szeptem.
— Ale co?
— Oczywiście, walizę...
— Widzę... I cóż z tego?
— W tej walizie znajduje się wszystko, co mu jest potrzebne do przebrania się.
— Tak sądzisz?
— Jestem tego pewien! Zbliżamy się: mamy jeszcze trzy kwadranse czasu.
Pozwolili inspektorowi przejść tuż obok siebie, po czym ruszyli za nim. Uszedłszy około sto metrów, inspektor zniknął w zakładzie fryzjerskim.
— Oczekiwałem tego — rzekł Raffles z zadowoleniem. — Ty, Charley, możesz mu śmiało się ukazać. Wyglądasz jak typowy parobek stajenny i nikt nie domyśli się, kim jesteś. Stań przed wystawą sklepu i zobacz jakiego koloru perukę nabył nasz przyjaciel.
Charley przeszedł na drugą stronę ulicy, zatrzymał się przed wystawą sąsiedniego sklepu i z zainteresowaniem począł przyglądać się wystawionym tam obrazkom. W rzeczywistości jednak zerkał z ukosa do sklepu perukarza. Baxter stał przed kontuarem, mierząc cudaczną rudą perukę, jakie noszą zazwyczaj błazny w cyrku. Charley z trudem powstrzymał się od śmiechu. Szybko pobiegł w stronę Rafflesa i opisał mu scenę, której był świadkiem.
— Dziś wieczorem spłatamy naszemu inspektorowi figla, o którym długo będzie pamiętał — zaśmiał się Raffles. — Musimy tylko jeszcze sprawdzić. jakie dalsze szaleństwa popełni nasz przyjaciel. Nie na tym bowiem koniec.
Charley udał się przeto po raz wtóry na swój posterunek przed wystawą. Spostrzegł, że Baxter zniknął w głębi męskiego salonu. Charley chwilowo nie miał nic do roboty, wrócił więc z powrotem do Rafflesa.
— Nasz szanowny inspektor, zdaje się, poświęcił brodę — rzekł. — Szkoda... Zdaje się, że jak świat światem, nie było jeszcze brodatego błazna.
Po upływie kwadransa Baxter ukazał się na progu zakładu.
— Trudno powiedzieć, że operacja ta uczyniła go piękniejszym — rzekł Raffles z uśmiechem
— Masz rację... Uważaj, bo jeszcze gotów cię poznać...
— Nie ma obawy... Baxter tak jest pochłonięty swymi myślami, że nikogo nie zaszczyca ani jednym spojrzeniem... Wiem już mniej więcej, jak nasz przyjaciel będzie wyglądał dziś wieczorem. Możemy spokojnie udać się do cyrku, pewni, że się przed nami nie ukryje.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autorów: Matthias Blank, Kurt Matull i tłumacza: anonimowy.