Kościuszko — Książę Józef/Na gruzach

<<< Dane tekstu >>>
Autor Cecylia Niewiadomska
Tytuł Kościuszko — Książę Józef
Pochodzenie Legendy, podania i obrazki historyczne
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1912
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Na gruzach.

(1806—1807).

Przez lat 12 dziwnym snem spała Warszawa pod rządami pruskimi, — spała chyba, gdy mogła śmiać się, bawić, szaleć, jakby nie czuła bólu, jakby zapomniała o minionej chwale i nie czuła nieszczęścia.
Bawiono się! — i czasem tylko w nocnej ciszy brzmiało echo pieśni legjonów:

Mówił ojciec do swej Basi, całej zapłakanej:
Słuchaj jeno, pono nasi biją w tarabany...


I umilkło zaraz, jakby przestraszone.
A potem znikał z domu syn, brat, albo ojciec, — niewiadomo, gdzie się podzieli.
Tam, het, daleko — biją w tarabany...
Aż nagle — co się stało? — Co się stało? Jakie twarze? jakie spojrzenia? O zabawie już nikt nie myśli, — i Niemiec nasłuchuje też uważnie, czy nie grzmią działa bitwy, bo tam — znów walka: — idzie Napoleon.
Napoleon? Przecież był pokój?
Tak, zawarto pokój. Zgodziły się państwa, że Francja będzie rzecząpospolitą, a Napoleon jej pierwszym konsulem, czyli obieralnym rządcą na czas pewien, ale — Napoleon kazał się ukoronować, ogłosił się cesarzem.
Jakto? tak samowolnie? bez wiedzy i zezwolenia monarchów, których chce zostać bratem? Jakiem prawem? A bracia ściętego króla? jego córka? Jeżeli Francja chce znowu mieć pana, toć im należy się pierwszeństwo?
Należy się? Napoleon inaczej o tem myśli: temu się należy, kto ma siłę wziąć.
Więc znów wojna. Łączy się Austrja, Prusy, Anglja, Rosja — cztery państwa najpotężniejsze w Europie, — wszystkich razem Napoleon nie pokona.
Tymczasem — bitwa pod Austerlitz i — Austrja rozbrojona; — bitwa pod Jeną i — król pruski oddaje Berlin, ucieka pod opiekę Rosji.
Z Poznania legjoniści wyparli Prusaków, Dąbrowski powołuje cały naród do powstania. Napoleon powiedział: »Los wasz w waszym ręku. Zobaczymy, czy Polacy godni być narodem«.
I cała Wielkopolska już pod bronią.
Cóż to? Prusacy wychodzą z Warszawy? Wychodzą dobrowolnie? Gubernator zdał władzę księciu Józefowi, i dziś nie spotkasz Niemca na ulicy. Może gdzie jest, ale się nie pokazuje.
A nazajutrz o zmroku przed Bernardynami na Krakowskiem Przedmieściu staje Dziewanowski na czele francuskiego oddziału strzelców.
Kiedy weszli? — Zdumienie i okrzyk radości. W jednej chwili zbudziła się Warszawa: w oknach iluminacja, na ulicach tłumy, serca biją, okrzyki, radość.
To straż przednia Napoleona. Jutro wjedzie marszałek Murat, szwagier wielkiego cesarza, na czele wojsk francuskich.
Długa noc listopadowa, a jednak upłynęła prędko. Od świtu na ulicach ruch niezwykły, olbrzymia fala ludu płynie w stronę Woli: stanęły w porządku cechy z chorągwiami, u rogatek obywatelska deputacja z Janem Małachowskim, książę Józef na czele kawalerji wyjechał na spotkanie.
Stoją, czekają, — choć płyną godziny, nikt nie ustąpi z miejsca.
Około 3-ciej słychać muzykę wojskową, — zbliża się.
— Idą! idą! — krzyk olbrzymi wznosi się nagle nad miastem, powitalny okrzyk tysięcy.
Już ich widać. Murat jedzie na białym koniu, w zielonej aksamitnej szubie ze złotemi pętlicami i haftami, białe pióra strusie powiewają strojnie na wysokim aksamitnym kapeluszu, — dokoła niego świta, błyszcząca od złota, barwna, wspaniała, świetna, — obok książę Józef.
Małachowski krótką przemową powitał gościa u rogatek. Teraz cisną się wszyscy, już ustać spokojnie nie mogą: każdy chce widzieć, dotknąć, — z okien podają kwiaty; płacz i łkanie kobiet; tłum rzuca się naprzód; młodzież i starcy obejmują konie, całują je, tamują drogę; krzyk radości i szczęścia nieskończony, — wojsko postępuje zwolna, prowadzone, niesione przez te rzesze.
Ściemnia się, — w oknach rozbłysnęły światła, jaśnieje miasto całe. Żołnierzom niosą kosze z żywnością i winem, — każdy oddaje co ma, — przyjmują gości sercem.
Niewielu nocowało tej nocy w koszarach, bo w każdym domu uczta i przyjęcie: choć kawałek Francuza każdy mieć musi u siebie!
Nazajutrz dla Murata bal w zamku królewskim: mundury i kontusze, fraki i białe świty kościuszkowskie, peruki i golone głowy.
Tak powstało Księstwo Warszawskie, zatwierdzone na zjeździe w Tylży przez monarchów. Nie Polska, — kawałek zaboru pruskiego. Ale zawsze własna piędź ziemi, własny kraj i ojczyzna, choć imienia Polski nie nosi.
Dlaczego tylko tyle? nie cały zabór pruski? wszak odebraliśmy więcej: proszę policzyć poległych: krwi i życia nie żałowano.
Taka wola Napoleona, — tymczasem on tu panem, chociaż potomka Sasów księciem mianować raczył. On daje prawa, sam rząd ustanowił, oznaczył liczbę wojska i podatki. Jemu płacą i jemu służą.
Ciężko i bardzo ciężko, ale jest nadzieja, więc jeszcze podźwigniemy.
I wojsko polskie nie zostanie w kraju: pójdą legjony, gdzie cesarz rozkaże, — na nowe walki i podboje.
Gdzie, dokąd pójdą? — Gdzie rozkaz powoła.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Cecylia Niewiadomska.