Kościuszko — Książę Józef/Po klęsce

<<< Dane tekstu >>>
Autor Cecylia Niewiadomska
Tytuł Kościuszko — Książę Józef
Pochodzenie Legendy, podania i obrazki historyczne
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1912
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Po klęsce.

Pokój obszerny, cichy jak kaplica, z okna widać ogródek, już śniegiem zasłany, bo na świecie listopad, w Petersburgu zima.
Na wygodnym fotelu, jeszcze z owiązaną głową, bardzo blady, prawie bezsilny, siedzi Tadeusz Kościuszko. Oczy przymknięte, w twarzy wyraz wielkiego bólu i zgnębienia.
Na stoliku książki, ale ich nie czyta: nie ma siły oderwać myśli od nieszczęścia, które jak piorun wszystkie nadzieje zabiło, — nic go już nie obchodzi, odkąd zagasła nadzieja.
Poco ja żyję jeszcze? — błyska mu czasem pytanie. — Dlaczego nie zginąłem, tam na polach Maciejowic? Nie wiedziałbym, nie cierpiał.
Dlaczego nie chcesz cierpieć, gdy cierpią bracia twoi? — szepcze mu znów głos inny. — Cierpi tylu... miljony.
Na twarzy więźnia maluje się męka okropna.
Dwa lata upłynęło już prawie od chwili, gdy padł na polu bitwy z szablą w ręku i ciężką raną głowy. Przeszedł szpital, więzienie, lecz i nieprzyjaciel ocenić umiał wartość bohatera: cesarzowa Katarzyna zapragnęła przynieść mu ulgę w cierpieniu, otoczyła wygodą, poleciła leczyć troskliwie, podobno myślała nawet o wróceniu mu wolności.
Przed kilku dniami wstąpił na tron cesarz Paweł i dziś ma go odwiedzić. Co mu powie? Czegóż może się spodziewać on, więzień bez ojczyzny?
Ojczyzna! — Wstają przed nim jakby na nowo do życia krwawe, straszne obrazy tej ostatniej walki — od przysięgi na Rynku w tej prastarej, pierwszej stolicy — od okrzyków radości i nadziei —
Rosną szeregi jego — białe świtki — on także w świtce białej — Hej, Bartoszu, Bartoszu! — — Z Warszawy okrzyk leci powitalny, tam szewc do walki wzywa — — A tu Prusak i pierwsza klęska.. Nowe wysiłki — ogień szerzy się dokoła, obejmuje, ogarnia zewsząd — Maciejowice..
Jeszcze pamięta, jeszcze — dym wystrzałów, grzmot bitwy, krzyki — pędzi z szablą podniesioną — — potem ciemność, nic nie wie — —
Dwa lata upłynęło, a to jakby wczoraj. Rany nie zagojone, duszy ani ciała, a duszy bardziej bolą. Siły nie wracają, ale cóż mu po siłach, zdrowiu? Dla kogo potrzebne?
Szczęk broni w przedpokoju, liczne kroki — więzień zbladł bardziej. — Podwoje otwarto — cesarz Paweł, następca tronu, tłum nieznany. Cesarz podaje mu rękę:
— Przyszedłem, generale, powrócić ci wolność.
Kościuszko nie ma siły odpowiedzieć: drżą mu usta, chwieją się pod nim kolana.
Cesarz łaskawie wskazuje mu krzesło, każe usiąść, sam siada, przemawia łagodnie, wyraża mu szacunek i życzliwość, mówi o zmianie losu.
Kościuszko zapanował wreszcie nad wzruszeniem, wypowiada słowa wdzięczności, szacunku; — co do lepszego losu — nie dla siebie go pragnie: dla nieszczęśliwych braci, dla ojczyzny.
I cesarz słucha cierpliwie słów więźnia, który maluje mu los swego kraju, by dla niego wzbudzić współczucie. A maluje go krwią serdeczną i miłością, maluje siłą prawdy.
Cesarz wzruszony, nazywa go przyjacielem, obiecuje uwolnienie wszystkich jeńców, zapewnia o życzliwych uczuciach dla kraju, którego został panem.
— Bóg jest wszechmocny! — szepczą blade usta jeńca, gdy sam pozostał znowu. W oczach wzniesionych ku niebu — nadzieja.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Cecylia Niewiadomska.