<<< Dane tekstu >>>
Autor Helena Staś
Tytuł Kobieta wobec Chrystusa
Rozdział V.
Data wyd. 1915
Miejsce wyd. Milwaukee
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

V.

Z splecionemi dłońmi na kolanach, siedziała Z bez ruchu na małej ławeczce przed domem.
Gęsto posrebrzone włosy okalały zapłakaną twarz a w tejże chwili silniejszy pod much lekkiego wiatru wydobył kilka krótszych kosmyków rzucając jakby cienie na stroskane czoło.
Machinalnie podniosła rękę zgarniając włosy a może troskę z czoła, gdy w tem przez uchylone okno doszedł ją z chaty przenikliwy chichot czy jęk...
Podniesła raptownie dłonie i zacisnęła je na piersiach jakby ból przytłumić chciała, a gdy dziki głos w chacie zaczął się wzmagać, wstała i chwiejnym krokiem weszła do chaty.
Stanęła przy tapczanie, na którym, młode, piękne dziewcze rzucało się niespokojnie, wydając z siebie nieludzkie krzyki. Dziewczyna toczyła z sobą walkę wewnętrznie i zewnętrznie. Jej myśli poplątane, napełniały ją jakimś strachem, pod którego wrażeniem rzucała się bezwładnie na łożu.
Łagodne, kojące słowa szeptały usta zbolałej matki a łzy jedna po drugiej spływały po bladej twarzy.
Ale słowa te, zdaje się jeszcze gorszy wywierały skutek.
Bez szelestu usunęła się w kat izby i w milczeniu śledziła chorą.
Cóżby nie dała aby okupić spokój umiłowanego dziewczęcia...
Westchnęła głęboko i naraz z jakimś postanowieniem, które się odbiło żywym blaskiem ócz, sięgnęła po szatę, okryła nią ramiona i hyżo dom opuściła.
Szła długo... długo... aż na samą granicę Sydonu...
Słyszała, że tam miał być!
Dziwy o Nim opowiadano!
Odgłos cudów jakie czynił obiegał nawet obce kraje... doszedł też i ziemi Chananejskiej.
Więc w serce strapionej matki wstąpiła nadzieja!... Wprawdzie córą obcego plemienia była, lecz rozpacz macierzyńska w tej chwili nie znała granic rodowych.
Doszedłszy celu, wędrówki usiadła na przydrożnym kamieniu, aby dać folgę zmęczonym członkom a wzrok wysłała w dal na zwiady.
Ujrzała Go! Stał na wzgórzu otoczony tłumem. Na widok ten zerwała się gwałtownie a dopadłszy tłumu z okrzykiem radości rzuciła się naprzód. I jakby dawno Go znała, jakby tylko na Niego czekała, bo zawołała wielkim głosem:
— “Panie! Synu Dawida — ratuj! Oto córka moja cieżko jest dręczona od złego”.
A On, jäko ze wówczas między żydami najpierw chciał moc swa czynić, a może chciał tylko wypróbować wiarę obcego narodu niewiasty, bo powiedział:
— “Szkoda jest rzucać szczeniętom co przeznaczone jest dzieciom”
A ona wierząc silnie, że Ten co to mówi posiada moc, która może jej córkę uleczyć, nie zraża się taką odpowiedzią, nie odstępuje, ale podejmująạc rzucone jej upokorzenie, z wielką pokorą a żałością woła:
— “Ale i szczenięta jedzą okruszyny ze stołu swych panów. – Panie ratuj mnie!”
Biedna matka — cudzoziemka! Mimo upokorzenia z jakąż wielką wiarą o okruch Jego łaski dla swego dziecka błaga...
Na objaw takiej pokory chananejskiej niewiasty, zdumienie ogarnęło obecnych.
Cisza zrobiła się w tłumie, a On powiódł wzrokiem do okoła, spojrzał jak zwykle w ważnych chwilach w siebie, poczem z niewysłowioną miłością — rzekł:
— “O niewiasto! wielka jest wiara twoja, niechaj ci się stanie jako chcesz”.
I onej godziny została uzdrowiona córka jej.


∗                                                  ∗

I dziś są matki, których córki bywają dręczone przez złe myśli. Gdybyż udały się one do Jezusa z taką wiarą jaką miała chananejska niewiasta, nie odmówił by On im pomocy.

(Mat. XV. w. 22-29.)







Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Helena Staś.