Komary i gwiazdy
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Komary i gwiazdy |
Pochodzenie | Pod lazurową strzechą |
Wydawca | Instytut Wydawniczy „Bibljoteka Polska“ |
Data wyd. | 1922 |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
KOMARY I GWIAZDY.
Czyście widzieli w sierpniu zachód słońca?
Gdy cisza wielka, uspokajająca,
przepływa polem i przewiewa borem,
zanim skwar dzienny zletni się wieczorem.
I drzewa wokół są w takiej zadumie,
niby jesiennej, że się wprost nie umie
rozróżnić: lato li jest, czy już jesień...
A liście (których nie tknął jeszcze wrzesień
ust suchotniczych trawiącym szkarłatem)
czynią gałęzie czemś jakby skrzydlatem,
i drżą... a cisza sieje na nie makiem
i słońce lśniącym powleka je lakiem.
Niebo się w oczach cofa i wygłębia,
zaś pierś obłoków, srebrna i gołębia,
rozsnuwa siebie w muśliny, a potem
w pajęcze włókna, palące się złotem.
Gdzieś ptak zaśpiewa swój pacierz przede snem.
I wszystko milczy...
Wtedy o doczesnem
życiu zamyśli się ocknięte serce
i oczy spoczną nagle na iskierce
komara, skrzącej w skrzydełek otoczu
i mimowolnem podniesieniem oczu
ogarniesz cały ich słup, rozbrzęczony
akordem zgodnym, chociaż go półtony
tworzą, fałszywe dla ludzkiego ucha.
I słuchasz... czując, że i Bóg ich słucha.
A gdy zmierzch ziemię i niebo odymia —
jak dziwnie w duszy świat się wyolbrzymia,
kiedy wzrok wznosząc za lotem komarzym,
poczujem naraz, że oto się darzym
wiecznem bogactwem — w jakieś wieczne imię....
Aż duchem wzlecim w to niebo olbrzymie,
gdzie droga mleczna przekreśla bezmiary,
jak srebrnym słupem lecące komary
boże, co mówią do ludzkiego ducha.
I słuchasz, wiedząc, że ciebie Bóg słucha.