Kradzież w wagonie sypialnym/2
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Kradzież w wagonie sypialnym |
Wydawca | Wydawnictwo „Republika”, Sp. z o.o. |
Data wyd. | 30.12.1937 |
Druk | drukarnia własna, Łódź |
Miejsce wyd. | Łódź |
Tłumacz | Anonimowy |
Tytuł orygin. | Tytuł cyklu: Lord Lister, genannt Raffles, der grosse Unbekannte |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tekst |
Indeks stron |
— Proszę was, panowie, żebyście zostawili nas samych... Pragnę uczynić mu pewne wyznanie.
Anglik wymówił te słowa prawie z płaczem. Natychmiast jednak na twarzy jego pojawił się zwykły wyraz spokoju.
Hrabia d‘Epernay wraz z baronetem usunęli się w głąb lasku.
Lord czekał w nieruchomej pozycji, dopóki nie oddalili się dostatecznie... Pochylił się nad rannym i wyszeptał:
— Znasz więc mą tajemnicę, nieszczęsny...
— Tak — odparł markiz słabym głosem. — Od dłuższego czasu obserwowałem twe czyny i słowa... Wiem, że to ty jesteś Rafflesem poszukiwanym przez Scotland Yard...
— Czemu nie wydałeś mnie w ręce policji?
— Milczałem, dopóki byłem twoim przyjacielem... Teraz powiem wszystko, ponieważ cię nienawidzę.
Tajemniczy Nieznajomy zaśmiał się ironicznie.
— Nie zdążysz... Nie zdążysz zerwać maski z mego oblicza... Nie zdążysz oznajmić światu, że lord Lister jest znanym w świecie przestępczym Rafflesem... przestępcą, który zabiera majątki bogatym, by oddać je biednym... którego daremnie ściga policja, ponieważ jest od niej mądrzejszy, odważniejszy i przebieglejszy... Nie ty, Frontignac, powołany jesteś do odsłonięcia tajemnicy, że lord Lister obrał trudną i pełną niebezpieczeństw drogę tylko dlatego, że brzydzi się karierą zwykłego zjadacza chleba, że pragnie wyrównać niesprawiedliwości tego świata, że podnieca go sport i awantura.. Jesteś skazany na śmierć i niedługo staniesz przed boskim obliczem...
Chrapliwy śmiech wybiegł na wargi umierającego:
— Wiem, że koniec mój bliski — szepnął. — Postarałem się jednak, aby tajemnica ta nie poszła ze mną do grobu... Ta, którą skrzywdziłeś niesłusznym pomówieniem...
— Zbliżamy się do sedna całej sprawy — przerwał mu lord Lister. — Otóż wiedz, że kiedy ostrzegałem cię przed poślubieniem Adrianny Malmaison, miałem rację... Mówiłem: Poślubiając Adriannę bierzesz za żonę kobietę bez honoru, awanturnicę... Przodkowie twoi przewracają się w grobie i wyrzekną się ciebie...
Oczy umierającego zabłysły gniewem.
— Tak, rzuciłeś mi w twarz obelgę. Powiedziałem ci wówczas, że tylko krew jednego z nas może zmyć tę zniewagę.
— Przepowiednia twoja spełniła się, ponieważ okupiłeś to własnym życiem. Spójrz na ten list. Poznasz niewątpliwie charakter pisma Adrianny. Czytaj, jeśli jeszcze wogóle jesteś w stanie czytać. Zrozumiesz, jak wielki popełniłeś błąd, poślubiając tę kobietę.
Raul de Frontignac przebiegł wzrokiem następujące słowa:
Błagam cię, żebyś zachował moją tajemnicę. Raul de Frontigniac przysiągł mi niedawno, że się ze mną ożeni. Ten biedny dureń zadurzył się we mnie bez pamięci. Jest bogaty, dystyngowany i dla ładnej kobiety potrafi skoczyć w ogień.
Zaklinam cię Edwardzie, nie stój na drodze do mojego szczęścia. Gdyby markiz de Frontignac dowiedział się, że jestem córką kabalarki i że wyciągnąłeś mnie w Kairze z więzienia, gdzie siedziałam za oszustwo i szantaż...
Wiem, że jesteś gentlemanem i że nie zdradzisz kobiety, zdanej na twoją łaskę i niełaskę.
List ten zabolał markiza bardziej, niż rana.
— Podła żmija — jęknął. — I dla takiej kobiety wyrzekłem się najlepszego przyjaciela... Wybacz, Edwardzie...
Lord Lister chwycił obie ręce umierającego:
— Prosisz mnie o wybaczenie? To ja winienem prosić o to ciebie, ja, który zraniłem cię śmiertelnie...
— Nie ponosisz za to żadnej winy... To ja zmusiłem cię do tego pojedynku... Czemu jednak nie ostrzegłeś mnie wcześniej?
— Nie mogłem... Jestem gentlemanem... Ta kobieta oczarowała mnie swoją urodą. Przeżyłem z nią przelotny flirt i dlatego musiałem zachować tajemnicę, mimo, że chodziło o mego najlepszego przyjaciela.
— Rozumiem cię — odparł markiz słabym głosem — I ja nie postąpiłbym inaczej. Ale i ty musisz się dowiedzieć o pewnej tajemnicy. I ty również jesteś zgubiony.
— O nieszczęsny! Wydałeś tej kobiecie tajemnicę mego życia!... Czy wie ona, że lord Edward Lister i Raffles to jedna i ta sama osoba?
— Jeszcze nie, ale dowie się o tym niebawem...
— W jaki sposób?
— Owego wieczora, kiedyś tak mnie obraził śmiertelnie, rozżalony opuściłem bal wydany przez Ambasadę Portugalską i wróciłem do siebie do domu. Siadłem za biurkiem i spisałem wszystko co mi było wiadomym o twym podwójnym życiu. List ten zapieczętowałem i złożyłem nazajutrz w skrytce pancernej Banku Angielskiego...
— Cóżeś tam robił w Banku Angielskim?
— W banku tym mam skrytkę, w której przechowuję najcenniejsze me klejnoty. W tej skrytce złożyłem również fatalny list. Odnajdą go niewątpliwie po mojej śmierci.
— Czy jeszcze tam się znajduje? — zapytał Lister, drżąc jak w febrze.
— Tak... Dzisiaj, zanim wyszedłem z domu, dałem Adriannie klucz od skrytki ze słowami: „Jeśli dziś po zachodzie słońca nie zjawię się w domu, jedź natychmiast do Londynu, otwórz skrytkę i zabierz jej zawartość.“ Wydałem cię na pastwę sprzedajnej kobiecie, która wiedząc, że nią gardzisz, nienawidzi cię z całej duszy.
Twarz Tajemniczego Nieznajomego zmieniła się w jednej chwili.
— Czy zostawiłeś w Banku Angielskim dyspozycję, że każdy posiadacz klucza ma prawo otworzyć skrytkę?
— Tak... lecz nie sądź, aby mogło ci się to udać przy pomocy wytrycha...
— Wiem o tym... Gdzie twoja żona przechowuje ten klucz?
— Zawiesiła go na złotym łańcuszku, który nosi na szyji... Widziałem go jeszcze dziś rano.
— Czy sadzisz, że natychmiast uda się do Londynu?
— Z całą pewnością. Spieszno jej będzie do objęcia majątku. Będzie się obawiała zresztą, że rodzina moja sprzeciwi się jej prawom.
— Dobrze... — odparł Lister — Dopóki Adrianna nie jest jeszcze w Londynie, nie ma nic straconego. Możesz umrzeć w spokoju ducha, przyjacielu... Nie byłbym Rafflesem, Tajemniczym Nieznajomym, gdybym nie potrafił wykraść klucza tej kobiecie!
Ręka umierającego ścisnęła lekko jego dłoń. Oczy jego zaszły mgłą:
— Niech Bóg ci błogosławi, Listerze... Co za okropna kobieta!...
Ciało jego wyprężyło się.
— Umarł — szepnął Lister — Biedny, szlachetny, przyjaciel, który nie zdradził mnie za swego życia... śpij, przyjacielu! Lord Lister — Tajemniczy Nieznajomy — nie zapomni nigdy o tobie.
Zamknął powieki zmarłego i przyłożył wargi do jego czoła.
— Za piętnaście minut dziewiąta — rzekł, spojrzawszy na zegarek. Jeśli jeszcze dziś wieczór zechcę się udać do Hawru, muszę zdążyć na pośpieszny odchodzący z Gare Saint-Lazare o dziewiątej.
W tej chwili powrócili świadkowie pojedynku wraz z lekarzem.
— Markiz Raul de Frontignac nie żyje — rzekł Lister ze wzruszeniem. W ostatniej chwili pogodził się ze mną. A teraz panowie zechciejcie wrócić do Paryża razem z baronetem Bruce. Ja sam pojadę autem. Do widzenia!
— Na dworzec Saint-Lazare — rzucił krótki adres szoferowi — Musimy być na miejscu przed godziną dziewiątą!
— Nie sposób — odparł szofer — Ulice o tej porze są przepełnione... Nie wiem czy zdążymy na czas.
— Czyżby? — odpowiedział lord. — Zamieńmy się więc miejscami!
Powiedział to tonem nieznoszącym sprzeciwu. Szofer usłuchał rozkazu. Maszyna ruszyła, z szybkością osiemdziesięciu kilometrów na godzinę.