<<< Dane tekstu >>>
Autor Kurt Matull, Matthias Blank
Tytuł Kradzież w wagonie sypialnym
Wydawca Wydawnictwo „Republika”, Sp. z o.o.
Data wyd. 30.12.1937
Druk drukarnia własna, Łódź
Miejsce wyd. Łódź
Tłumacz Anonimowy
Tytuł orygin. Tytuł cyklu:
Lord Lister, genannt Raffles, der grosse Unbekannte
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Spowiedź umierającego

— Proszę was, panowie, żebyście zostawili nas samych... Pragnę uczynić mu pewne wyznanie.
Anglik wymówił te słowa prawie z płaczem. Natychmiast jednak na twarzy jego pojawił się zwykły wyraz spokoju.
Hrabia d‘Epernay wraz z baronetem usunęli się w głąb lasku.
Lord czekał w nieruchomej pozycji, dopóki nie oddalili się dostatecznie... Pochylił się nad rannym i wyszeptał:
— Znasz więc mą tajemnicę, nieszczęsny...
— Tak — odparł markiz słabym głosem. — Od dłuższego czasu obserwowałem twe czyny i słowa... Wiem, że to ty jesteś Rafflesem poszukiwanym przez Scotland Yard...
— Czemu nie wydałeś mnie w ręce policji?
— Milczałem, dopóki byłem twoim przyjacielem... Teraz powiem wszystko, ponieważ cię nienawidzę.
Tajemniczy Nieznajomy zaśmiał się ironicznie.
— Nie zdążysz... Nie zdążysz zerwać maski z mego oblicza... Nie zdążysz oznajmić światu, że lord Lister jest znanym w świecie przestępczym Rafflesem... przestępcą, który zabiera majątki bogatym, by oddać je biednym... którego daremnie ściga policja, ponieważ jest od niej mądrzejszy, odważniejszy i przebieglejszy... Nie ty, Frontignac, powołany jesteś do odsłonięcia tajemnicy, że lord Lister obrał trudną i pełną niebezpieczeństw drogę tylko dlatego, że brzydzi się karierą zwykłego zjadacza chleba, że pragnie wyrównać niesprawiedliwości tego świata, że podnieca go sport i awantura.. Jesteś skazany na śmierć i niedługo staniesz przed boskim obliczem...
Chrapliwy śmiech wybiegł na wargi umierającego:
— Wiem, że koniec mój bliski — szepnął. — Postarałem się jednak, aby tajemnica ta nie poszła ze mną do grobu... Ta, którą skrzywdziłeś niesłusznym pomówieniem...
— Zbliżamy się do sedna całej sprawy — przerwał mu lord Lister. — Otóż wiedz, że kiedy ostrzegałem cię przed poślubieniem Adrianny Malmaison, miałem rację... Mówiłem: Poślubiając Adriannę bierzesz za żonę kobietę bez honoru, awanturnicę... Przodkowie twoi przewracają się w grobie i wyrzekną się ciebie...
Oczy umierającego zabłysły gniewem.
— Tak, rzuciłeś mi w twarz obelgę. Powiedziałem ci wówczas, że tylko krew jednego z nas może zmyć tę zniewagę.
— Przepowiednia twoja spełniła się, ponieważ okupiłeś to własnym życiem. Spójrz na ten list. Poznasz niewątpliwie charakter pisma Adrianny. Czytaj, jeśli jeszcze wogóle jesteś w stanie czytać. Zrozumiesz, jak wielki popełniłeś błąd, poślubiając tę kobietę.
Raul de Frontignac przebiegł wzrokiem następujące słowa:

Drogi Edwardzie,

Błagam cię, żebyś zachował moją tajemnicę. Raul de Frontigniac przysiągł mi niedawno, że się ze mną ożeni. Ten biedny dureń zadurzył się we mnie bez pamięci. Jest bogaty, dystyngowany i dla ładnej kobiety potrafi skoczyć w ogień.
Zaklinam cię Edwardzie, nie stój na drodze do mojego szczęścia. Gdyby markiz de Frontignac dowiedział się, że jestem córką kabalarki i że wyciągnąłeś mnie w Kairze z więzienia, gdzie siedziałam za oszustwo i szantaż...
Wiem, że jesteś gentlemanem i że nie zdradzisz kobiety, zdanej na twoją łaskę i niełaskę.

Adrianna.

List ten zabolał markiza bardziej, niż rana.
— Podła żmija — jęknął. — I dla takiej kobiety wyrzekłem się najlepszego przyjaciela... Wybacz, Edwardzie...
Lord Lister chwycił obie ręce umierającego:
— Prosisz mnie o wybaczenie? To ja winienem prosić o to ciebie, ja, który zraniłem cię śmiertelnie...
— Nie ponosisz za to żadnej winy... To ja zmusiłem cię do tego pojedynku... Czemu jednak nie ostrzegłeś mnie wcześniej?
— Nie mogłem... Jestem gentlemanem... Ta kobieta oczarowała mnie swoją urodą. Przeżyłem z nią przelotny flirt i dlatego musiałem zachować tajemnicę, mimo, że chodziło o mego najlepszego przyjaciela.
— Rozumiem cię — odparł markiz słabym głosem — I ja nie postąpiłbym inaczej. Ale i ty musisz się dowiedzieć o pewnej tajemnicy. I ty również jesteś zgubiony.
— O nieszczęsny! Wydałeś tej kobiecie tajemnicę mego życia!... Czy wie ona, że lord Edward Lister i Raffles to jedna i ta sama osoba?
— Jeszcze nie, ale dowie się o tym niebawem...
— W jaki sposób?
— Owego wieczora, kiedyś tak mnie obraził śmiertelnie, rozżalony opuściłem bal wydany przez Ambasadę Portugalską i wróciłem do siebie do domu. Siadłem za biurkiem i spisałem wszystko co mi było wiadomym o twym podwójnym życiu. List ten zapieczętowałem i złożyłem nazajutrz w skrytce pancernej Banku Angielskiego...
— Cóżeś tam robił w Banku Angielskim?
— W banku tym mam skrytkę, w której przechowuję najcenniejsze me klejnoty. W tej skrytce złożyłem również fatalny list. Odnajdą go niewątpliwie po mojej śmierci.
— Czy jeszcze tam się znajduje? — zapytał Lister, drżąc jak w febrze.
— Tak... Dzisiaj, zanim wyszedłem z domu, dałem Adriannie klucz od skrytki ze słowami: „Jeśli dziś po zachodzie słońca nie zjawię się w domu, jedź natychmiast do Londynu, otwórz skrytkę i zabierz jej zawartość.“ Wydałem cię na pastwę sprzedajnej kobiecie, która wiedząc, że nią gardzisz, nienawidzi cię z całej duszy.
Twarz Tajemniczego Nieznajomego zmieniła się w jednej chwili.
— Czy zostawiłeś w Banku Angielskim dyspozycję, że każdy posiadacz klucza ma prawo otworzyć skrytkę?
— Tak... lecz nie sądź, aby mogło ci się to udać przy pomocy wytrycha...
— Wiem o tym... Gdzie twoja żona przechowuje ten klucz?
— Zawiesiła go na złotym łańcuszku, który nosi na szyji... Widziałem go jeszcze dziś rano.
— Czy sadzisz, że natychmiast uda się do Londynu?
— Z całą pewnością. Spieszno jej będzie do objęcia majątku. Będzie się obawiała zresztą, że rodzina moja sprzeciwi się jej prawom.
— Dobrze... — odparł Lister — Dopóki Adrianna nie jest jeszcze w Londynie, nie ma nic straconego. Możesz umrzeć w spokoju ducha, przyjacielu... Nie byłbym Rafflesem, Tajemniczym Nieznajomym, gdybym nie potrafił wykraść klucza tej kobiecie!
Ręka umierającego ścisnęła lekko jego dłoń. Oczy jego zaszły mgłą:
— Niech Bóg ci błogosławi, Listerze... Co za okropna kobieta!...
Ciało jego wyprężyło się.
— Umarł — szepnął Lister — Biedny, szlachetny, przyjaciel, który nie zdradził mnie za swego życia... śpij, przyjacielu! Lord Lister — Tajemniczy Nieznajomy — nie zapomni nigdy o tobie.
Zamknął powieki zmarłego i przyłożył wargi do jego czoła.
— Za piętnaście minut dziewiąta — rzekł, spojrzawszy na zegarek. Jeśli jeszcze dziś wieczór zechcę się udać do Hawru, muszę zdążyć na pośpieszny odchodzący z Gare Saint-Lazare o dziewiątej.
W tej chwili powrócili świadkowie pojedynku wraz z lekarzem.
— Markiz Raul de Frontignac nie żyje — rzekł Lister ze wzruszeniem. W ostatniej chwili pogodził się ze mną. A teraz panowie zechciejcie wrócić do Paryża razem z baronetem Bruce. Ja sam pojadę autem. Do widzenia!
— Na dworzec Saint-Lazare — rzucił krótki adres szoferowi — Musimy być na miejscu przed godziną dziewiątą!
— Nie sposób — odparł szofer — Ulice o tej porze są przepełnione... Nie wiem czy zdążymy na czas.
— Czyżby? — odpowiedział lord. — Zamieńmy się więc miejscami!
Powiedział to tonem nieznoszącym sprzeciwu. Szofer usłuchał rozkazu. Maszyna ruszyła, z szybkością osiemdziesięciu kilometrów na godzinę.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autorów: Matthias Blank, Kurt Matull i tłumacza: anonimowy.