Kradzież w wagonie sypialnym/3
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Kradzież w wagonie sypialnym |
Wydawca | Wydawnictwo „Republika”, Sp. z o.o. |
Data wyd. | 30.12.1937 |
Druk | drukarnia własna, Łódź |
Miejsce wyd. | Łódź |
Tłumacz | Anonimowy |
Tytuł orygin. | Tytuł cyklu: Lord Lister, genannt Raffles, der grosse Unbekannte |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tekst |
Indeks stron |
— Proszę przyjść czemprędzej... Jestem u celu: klucz znajduje się w moim posiadaniu!
Niezwykłej piękności kobieta odłożyła słuchawkę telefonu.
Była to markiza Adrianna de Frontignac. Wszystko to, co lord Lister i młody markiz mówili o tej kobiecie, nie oddawało jeszcze czaru jej urody. Wspaniałe czarne włosy okalały twarzyczkę o idealnym rysunku. Jej piękne nogi i delikatne, wypielęgnowane ręce nie zdradzały zupełnie jej pochodzenia.
Markiza de Frontignac niezawsze zamieszkiwała arystokratyczną dzielnicę Paryża.
Jeszcze siedem lat temu mieszkała wraz z matką w malutkim, nędznym pokoiku w dzielnicy robotniczej.
Matka Faté — tak bowiem nazywała się ta, która wydała na świat późniejszą markizę de Frontignac — w swej młodości przebiegała prowincję francuską wraz z grupą akrobatów. Wyszła za mąż ze wędrownego kupca i wraz z nim przybyła do Paryża.
Mąż Faté — założył tu sobie mały sklepik. Los uśmiechnął się do niego i w krótkim czasie dorobił się małej fortuny. W cztery lata później został kompletnie zrujnowany.
Przyczyną tego stało się jego małżeństwo. Pani Faté nie pozbyła się złych przywar, nabytych w czasie wędrówek z akrobatami. Hulała, nie dbała o interesy.... Skromne oszczędności wyczerpały się szybko... Małżonek jej był zbyt słaby, aby umiał się temu przeciwstawić. Ze zmartwienia zaczął pić. Popadł w długi. Wkrótce wierzyciele sprzedali mu meble.
Wiódł nędzną egzystencję u boku żony, która nie kochała go nigdy i traktowała obecnie jak kulę u nogi.
Ażeby znaleźć zapomnienie, zaczął pić na umór. Pewnego pięknego dnia znaleziono go na ulicy martwego. Matka Faté wraz z córką wyprowadziła się do innej dzielnicy.
Córka Adrianna podrastała.
Gdy matka Faté poczuła zbliżającą się starość, poczęła wróżyć przyszłość i w ten sposób wyłudzać pieniądze od biednych, łatwowiernych ludzi. Nauczyła też córkę swej oszukańczej sztuki.
Tymczasem bogaty rentier zainteresował się młodziutką Adrianną. Za nim przyszli inni. Awanturnicze życie, pełne nieuczciwych i kolidujących z prawem czynów, zaprowadziło Adriannę do wiezienia w Kairze.
Kilka miesięcy przed osadzeniem jej w wiezieniu poznał ją Lister.
Niezwykła uroda i kłamliwe opowiadania wzbudziły litość w jego sercu. Wyrwał ją z więzienia w Kairze i zabrał z sobą do Londynu. Otoczył ją zbytkiem i miłością.
Lecz lord Lister szybko przejrzał jej grę. Oszukiwała go i okradała na każdym kroku.
Pewnego pięknego dnia Adrianna znów znalazła się na bruku.
Jakież było jego zdumienie, gdy w kilka lat później lord Lister i jego najlepszy przyjaciel, Raul de Frontignac, spotkali w wytwornym towarzystwie londyńskim młodą damę — Adriannę de Malmaison.
Lord Lister natychmiast poznał w niej Adriannę Faté.
Bawił go jednak zachwyt towarzystwa angielskiego nad rzekomą dziedziczką olbrzymiej fortuny. Uważał to za swego rodzaju policzek, wymierzony przeciw ekskluzywnej angielskiej arystokracji.
Adrianna była gwiazdą sezonu. Uwijał się dokoła niej rój młodzieży. Najwytworniejsze rody wydawały na jej cześć przyjęcia.
Lord Lister nie miał najmniejszego zamiaru wyprowadzać nikogo z błędu. Nie miał nawet czasu ostrzec swego najbliższego przyjaciela, ponieważ ruszył w podróż, która trwała przeszło sześć miesięcy.
Dopiero po powrocie dowiedział się w Paryżu, że markiz de Frontignac zaręczył się z słynną pięknością Adrianną de Malmaison.
Uważał za swój święty obowiązek otworzyć mu oczy na okrutną rzeczywistość. Okazja nadarzyła się po temu podczas balu w Ambasadzie Portugalskiej
— Zapłacisz własną krwią za zniewagę wyrządzoną mej narzeczonej — zawołał markiz de Frontignac, nie dopuszczając lorda do dalszych wyjaśnień.
Nazajutrz sekundanci markiza zjawili się u Listera. Sam markiz natychmiast opuścił Londyn, zgodziwszy się, aby pojedynek odbył się za trzy miesiące w Paryżu w Lasku Bulońskim.
Terminu tego zażądał lord Lister, przypuszczając że w ciągu tego czasu Adrianna sama pokaże swe właściwe oblicze. Zawiódł się jednak. Sprytna kobieta doprowadziła do ślubu. Wieść o tym zmartwiła lorda. Przeczuwał jaka tragedia czeka w przyszłości jego przyjaciela.
Córka kabalarki została żoną jednego z najszlachetniejszych przedstawicieli arystokracji francuskiej. Nawet największy jej wróg musiałby przyznać, że rolę swą grała z prawdziwym mistrzostwem. Nikt nie domyślał się jej przeszłości.
Odszedłszy od telefonu Adrianna przejrzała się w olbrzymim lustrze. Rzuciła szybkie spojrzenie w stronę drzwi: z za stanika wysunęła szybko złoty łańcuch, do którego przymocowany był mały kluczyk. Spojrzała nań z tryumfem.
— Nareszcie jestem u celu — szepnęła — Scotland Yard będzie ze mnie zadowolony... Baxter spełni swą obietnicę i spali kompromitujące mnie papiery. Nie będę potrzebowała obawiać się dłużej, że przeszłość moja, jak upiór, stanie na mojej drodze! Ślad po tym, czym byłam, zanim zostałam markizą de Frontignac, zaginie na zawsze!
Zapukano do drzwi.
Weszła pokojowa:
— Jakaś pani pragnie się widzieć z panią markizą. Jest to kierowniczka wielkiego domu mody, w którym pani markiza pragnie zamówić swe stroje.
— Prosić, — rzekła markiza.
Weszła kobieta wysokiego wzrostu o dość surowym wyglądzie. Włosy jej przypruszone były siwizną. Chód ciężki, lecz bardzo pewny.
— Przybyła pani dość szybko, miss Wilson — zawołała markiza, gdy drzwi za pokojową zamknęły, się. — Była pani sama przy telefonie, gdy dzwoniłam przed chwilą?
— Oczywiście — odparła, — Detektyw policji londyńskiej jest zawsze w pogotowiu. Mister Baxter, mój szef, polecił mi zawsze znajdować się w pobliżu pani i czekać wezwania. Wezwała mnie pani dla udzielenia mi ważnych informacyj... Jak mi sama pani powiedziała przez telefon, jest pani już u celu... Przyznaję szczerze, że nie wiem dokładnie, o co idzie?
— Dowie się pani wkrótce — rzekła Adrianna — Mister Baxter wysłał panią do Paryża, nie mówiąc absolutnie w jakiej sprawie?
— Tak jest...
— Idzie o zdemaskowanie Tajemniczego Nieznajomego...
Miss Wilson drgnęła.
— O zdemaskowanie Rafflesa? — powtórzyła — Gdyby mogła pani policję angielską naprowadzić na ślad tego nieuchwytnego człowieka, tego największego, najgenialniejszego przestępcy naszych czasów...
— Tak, mam poważne powody, żeby to powiedzieć: w ciągu paru dni Raffles wpadnie w ręce policji londyńskiej.
— Co za tryumf dla Baxtera! John C. Raffles jest jego śmiertelnym wrogiem. Mimo wysiłków Scotland Yardu — zawsze udaje mu się ujść cało z rąk policji.
— Odtąd mister Baxter będzie mógł spać spokojnie — odparła Adrianna de Frontignac, śmiejąc się. — Zanim pani wyjaśnię jakie stosunki łączą mnie ze sławnym Rafflesem, chcę pani zadać jedno pytanie. Proszę mi na nie odpowiedzieć z bezwzględną szczerością. Czy Baxter wspominał pani o mej przeszłości?
Miss Wilson milczała przez chwilę, potem, rzuciwszy bystre spojrzenie, rzekła:
Była pani szpiegiem Baxtera!
— Tak, nie mam potrzeby z tym kryć się przed panią. Jesteśmy prawie koleżankami, miss Wilson.
— Niezupełnie... Raczej odgrywała pani rolę przynęty, podczas gdy ja jestem myśliwym.
— Być może... Ale przynęta została markizą de Frontignac — odparła nieco urażona. — Nie będziemy się jednak o to spierać. Proszę przyjąć do wiadomości, że pewnego dnia mąż mój wyznał mi, że jest jedynym człowiekiem, wiedzącym kto jest istotnie Johnem C. Rafflesem. Znał podobno tego człowieka i czekał nadejścia właściwego momentu, aby go zdemaskować.
— Kiedy nadejdzie ten moment? — zapytałam go wówczas.
— Gdy mi się tylko spodoba — odpowiedział. — W tej chwili nie mam żadnego powodu, aby oddawać przysługi londyńskiej policji. Tajemnica ta jednak nie zniknie ze mną razem. Dokument demaskujący Rafflesa złożony jest w opieczętowanej kopercie w skrytce pancernej banku angielskiego. Gdybym pewnego dnia zmarł nagle — otworzysz skrytkę i dokumenty oddasz policji londyńskiej.
— Czy ma pani kluczyk od skrytki? — zapytała spiesznie miss Wilson.
— Oto on — odparła piękna Adrianna, wskazując na zawieszony na łańcuszku klucz. — Maż mój wręczył mi go kilka godzin temu, polecając udać się niezwłocznie do Anglii, gdyby dzisiejszego wieczora nie wrócił do domu. Miał mieć dzisiaj pojedynek i obawiał się, że w nim polegnie. W wypadku gdyby mój drogi mąż poniósł śmierć, udam się natychmiast do Londynu, wydobędę dokument i wręczę go Baxterowi.
Szare oczy kobiety detektywa zabłysły.
— Zarobi pani w ten sposób 1000 funtów sterligów, przyrzeczonych tytułem nagrody temu, kto ułatwi ujęcie Tajemniczego Nieznajomego.
Piękna Adrianna wybuchnęła śmiechem.
— Czy przypuszcza pani, miss Wilson, że dbam o te tysiąc funtów? Proszę spojrzeć na zbytek, jaki mnie otacza. Jestem bogata. Mój mąż należy do francuskiej arystokracji. W banku Angielskim znajdują się miljony, których ja wkrótce będę jedyną właścicielką. Dla tysiąca funtów nie stałabym się szpiegiem.
— Rozumiem... Ma pani jakieś ukryte cele.
— Ponieważ rozmawiamy otwarcie, mogę pani wyjaśnić i tę zagadkę. Mister Baxter rzuci do ognia w mojej obecności tajne akta nr. 1737 w tej samej chwili, gdy odkryję mu tajemnicę Rafflesa. Dał mi na to słowo honoru.
— Mister Baxter dotrzyma z pewnością swego słowa — odparła miss Wilson. — Obawiam się jednak — że nigdy do tego nie dojdzie.
— Czemu?
— W tej chwili coprawda posiada pani klucz. Lecz cóż ma pani za gwarancje, że będzie go miała pani przy sobie za pół godziny?.
— Nie rozumiem?
— Poprostu markiz de Frontignac może powrócić zdrów i cały z pojedynku i zażądać zwrotu klucza...
Adrianna zbladła. Nie pomyślała o tej ewentualności.
— Zechce mnie pani wysłuchać, madame — rzekła miss Wilson. — Należy postawić męża wobec sytuacji, która uniemożliwi mu zażądanie klucza. Już kilka godzin upłynęło od chwili, gdy markiz udał się na pojedynek. Cóż stoi na przeszkodzie, aby przyjęła pani za pewne, że zginął w pojedynku? Nie tracąc czasu, musi pani natychmiast wraz ze mną opuścić pałac. Jeszcze tego wieczora wyjedziemy razem do Londynu. Jest godzina za dziesięć ósma. Pociąg pośpieszny do Hawru odchodzi z dworca Saint-Lazare punktualnie o godzinie dziewiątej, zdążymy więc doskonale. Weźmiemy wspólny przedział sypialny, aby nie została pani przez noc sama. Będę nad panią czuwać. Pociąg przybywa do Hawru o świcie. Tam wsiądziemy na okręt i będziemy w Southampton około południa. O godzinie piątej Baxter otrzyma wiadomość, kto jest owym Tajemniczym Nieznajomym.
Adrianna podniosła się i rzekła stanowczym tonem.
— Ma pani rację, miss Wilson. Muszę skorzystać z okazji, którą zsyła los. Proszę poczekać na mnie parę minut. Przebiorę się i zamówię auto.
— Doskonale, madame — rzekła miss Wilson z zadowoleniem. — Teraz wierzę, że Raffles jest zgubiony.
— Szczwany lis z naszego Baxtera — rzekła do siebie miss Wilson, gdy drzwi za Adrianną zamknęły się. — Zawsze był zdania, że pod nazwiskiem Rafflesa nie kryje się zwykły przestępca a ktoś należący do najwyższej arystokracji. Dlatego też użył tej awanturnicy, ponieważ wiedział, że niezwykła jej piękność otworzy jej wszystkie drzwi. Ale nagrody, której się spodziewa, nie osiągnie zbyt łatwo. Jestem pewna, że Baxter, zanim spali w oczach Adrianny jej akta osobiste, sporządzi ich staranną kopię, aby się nimi posłużyć w razie potrzeby.
W kilka minut po tym Adrianna, zupełnie gotowa do podróży, zjawiła się w pokoju.
— Auto już czeka; chodźmy prędko, miss Wilson! Obawiam się, że mąż mój może wrócić lada chwila i przeszkodzić mi w wyjeździe.
Obydwie kobiety szybko zbiegły ze schodów, wyszły z pałacu i wsiadły do auta.
— Na dworzec Saint-Lazare — zawołała Adrianna do szofera.
— A klucz? — zapytała niespokojnie kobieta detektyw.
— Mam go na mej piersi — odparła śmiejąc się Adrianna de Frontignac.
∗
∗ ∗ |
W godzinę później zwłoki markiza de Frontignac przyniesiono do pałacu.