<<< Dane tekstu >>>
Autor Kurt Matull, Matthias Blank
Tytuł Kradzież w wagonie sypialnym
Wydawca Wydawnictwo „Republika”, Sp. z o.o.
Data wyd. 30.12.1937
Druk drukarnia własna, Łódź
Miejsce wyd. Łódź
Tłumacz Anonimowy
Tytuł orygin. Tytuł cyklu:
Lord Lister, genannt Raffles, der grosse Unbekannte
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


W podziemiach banku

Podziemia Banku Anglii mają już swą ustaloną sławę. Zabezpieczone przed ogniem, stanowią równocześnie najpewniejsze miejsce, które opiera się zawsze zakusom włamywaczy.
Każdy, kto chce się dostać do znajdujących się tam pancernych schowków, musi najpierw zjechać windą w dół na głębokość czterdziestu stóp. Po wyjściu z windy przechodzi się przez długi korytarz, prowadzący do drzwi skarbca. Tam trzeba złożyć swój podpis w wielkiej księdze, poczem portier wpuszcza przybysza do środka.
Klient pozostaje sam i musi odszukać drzwi swego schowka.
O godzinie dziewiątej rano lord Lister stanął przed drzwiami schowka numer 77.
— Nareszcie — szepnął do siebie.
Znalazł się w malutkim pokoiku, oświetlonym elektrycznością. Mury tego pomieszczenia stanowiły metrowej grubości metalowe bryły. Wzdłuż ścian ciągnęły się szuflady. Powietrze było w schowku wyjątkowo duszne, prawie nie do zniesienia.
— Długobym nie wytrzymał przymusowego tu pobytu — szepnął, gdy zamknęły się za nim ciężkie drzwi. — Gdyby nie brak powietrza, możnaby w takiej niedostępnej twierdzy bronić się przed każdym nieprzyjacielem.
Począł przeszukiwać szufladki. Leżały w nich papiery wartościowe, banknoty i złoto. Na oko ocenił znajdujący się tam majątek na sumę dziesięciu milionów funtów. Lister szukał jednak pewnej koperty. Znalazł ją wreszcie. Włożył ją do kieszeni wraz z banknotami na sumę miliona funtów.
Zamierzał wyjść, gdy nagle do uszu jego doszedł hałas.
Otworzył drzwi, lecz natychmiast zatrzasnął je za sobą z przerażeniem, W odległości dziesięciu kroków znajdował się Baxter, dwunastu policjantów i Adrianna.
— Wychodź łobuzie! — krzyknął Baxter w jego stronę.
Jednocześnie wypalił w kierunku drzwi z rewolweru. Kula odbiła cię od metalowej ściany.
— Otworzyć drzwi! — zawołał — Nareszcie mamy go w ręku.
— Nie można otworzyć drzwi bez klucza — odparł dozorujący skarbca urzędnik banku.
— Trzeba będzie więc wyłamać drzwi...
— Zupełnie niemożliwe... Te drzwi nie ustąpią przed żadną ludzką siłą...
— Ale my musimy za każdą cenę dostać się do środka!
— Objaśnię panom system: Drzwi otworzą się same jutro rano, gdy wskazówka zegara stanie na godzinie dziewiątej. Musicie więc panowie zaczekać...
— Ależ my nie możemy czekać do rana — odparł Baxter. — Mam pewną myśl: Brown, idź po Hopkinsa, słynnego włamywacza. Powiedz, że obiecuję mu wolność, jeśli otworzy te drzwi. Dla niego, specjalisty od kas ogniotrwałych, będzie to dziecinną igraszką.
Na dźwięk tego nazwiska Lord Lister nadstawił uszu. Znał Hopkinsa i sam miał z nim często do czynienia.
Powietrze w małej skrytce przesiąknięte było kwasem węglowym i trudno nim było oddychać. Czyżby był skazany na niechybną śmierć?
Sprowadzono Hopkinsa.
— Jeśli uda wam się otworzyć te drzwi — otrzymacie wolność — rzekł Baxter.
— Rozumiem — odparł włamywacz.
Po dokładnym obejrzeniu Hopkins oświadczył, że nie da sobie rady.
Baxter pienił się ze złości.
— Dopłacę wam jeszcze dwieście funtów sterlingów — dodał.
Włamywacz uśmiechnął się:
— Jeśli tak, to spróbuję jeszcze innego sposobu. Mam pewien pomysł — rzekł, spoglądając na zegar. — Przy pomocy delikatnych szczypców muszę przyśpieszyć ruch tego zegara. Jeśli uda mi się, że w ciągu trzech kwadransów zegar dokona całkowitego obrotu i wskazówka zatrzyma się na godzinie dziewiątej, drzwi otworzą się automatycznie i ja otrzymam swe wynagrodzenie...
— Doskonale — wykrzyknął Baxter. — Tym razem Raffles nam się nie wymknie!
Hopkins otworzył szeroko oczy i zwrócił się w stronę inspektora:
— Żądam aby wszyscy wyszli — rzekł. — Nie chciałbym aby ktokolwiek widział mnie przy robocie.
Baxter przystał na to żądanie.
W parę minut po tym Hopkins sam jeden został na korytarzu.
Szybko jak błyskawica zbliżył się do pancernej skrytki:
— Raffles! Czy mnie pan słyszy?
— To wy, Hopkins? Tak, słyszę doskonale.
— Macie jeden sposób ratunku, Raffles. Od roku staram się przedostać do skarbca i jak kret wykopałem podziemne przejście aż do betonowej ściany. Jeszcze osiem dni a praca moja byłaby ukończona. Niestety, wczoraj zostałem zatrzymany. W ciągu trzech kwadransów zdołacie niewątpliwie przebić się przez cement. Po tym wydostaniecie się przez wykopany przeze mnie korytarz, który doprowadzi was aż do starych przewodów kanalizacyjnych. Tym przewodem dotrzecie aż do wyjścia, które znajduje się w piwnicy domu, należącego do Heepera, oberżysty włamywacza. Tam będziecie uratowani. Zrozumiane?
— Tak, Hopkins, dziękuję wam bardzo. Na szczęście mam przy sobie wszystkie potrzebne przyrządy.
— Życzę szczęścia — rzekł Hopkins, myśląc o minie, jaką zrobi Baxter na widok pustego schowka.
Hopkins zabrał się do dzieła.
Lord Lister pracował przez pół godziny tak zawzięcie, że perlisty pot wystąpił mu na czoło. Wreszcie cement ustąpił, krusząc się w kilku miejscach. Lord Lister ujrzał podziemne przejście, wykopane przez Hopkinsa. Praca jego została ukończona w porę. W tej samej chwili bowiem usłyszał głos Hopkinsa:
— Możecie wejść, panowie. W ciągu dziesięciu minut drzwi zostaną otwarte.
— Jeszcze dziesięć minut — rzekł Baxter — i cały świat się dowie, kim jest Raffles, ów Tajemniczy Nieznajomy!
— Ja zaś będę mogła nasycić się zemstą — krzyknęła Adrianna.
— Jeśli dożywotnie więzienie lub śmierć pani wroga będą dla niej dostateczną satysfakcją, będzie pani mogła ją osiągnąć całkowicie. Hej, Hopkins, ile jeszcze minut?
— Jeszcze dwie.
— A teraz jedna — szepnął Baxter — spoglądając na wskazówki swego zegarka. — Jeszcze trzydzieści sekund —... A teraz...
Drzwi pancernego schowka otworzyły się z głuchym trzaskiem.
— Ręce do góry! — rzekł Baxter. — Jeśli się ruszysz, czeka cię kula w łeb!
Słowa zamarły na wargach inspektora Scotland Yardu.
— Uciekł! — krzyknął. — Zstąpił do piekieł! Spójrzcie, to nie do wiary.
Panie inspektorze — rzekł Hopkins — obiecał mi pan wolność i dwieście funtów sterlingów. Mam nadzieję, że dotrzyma pan obietnicy.
— Wynoś mi się do wszystkich diabłów — wrzasnął Baxter. — Jesteś wolny i dziś po południu otrzymasz swoje dwieście funtów! Musisz dotrzymać słowa. Jeśli zdołasz przychwycić Rafflesa, otrzymasz trzy tysiące funtów!
— Przytrzymać Rafflesa, — panie inspektorze? — odparł Hopkins, wzruszając ramionami — nie jest, to w mojej mocy. Jak sam pan widzi, mister Baxter, jest on w zmowie z nieczystymi mocami. Słusznie nazwano go Królem Włamywaczy.


∗             ∗

Podczas tego Raffles, czołgając się przez wąski przekop, wydostał się poza obręb Banku. Rozumiał jednak, że Baxter i jego ludzie rzucą się za nim w pogoń. Postanowił więc oddzielić się od pogoni przeszkodą nie do przebycia. Wyjął kilka podpór którymi Hopkins podtrzymał sklepienie i ściany podkopu. Sklepienie runęło, tworząc na przestrzeni kilku metrów niezwalczoną zaporę.
Był bezpieczny.


∗             ∗

Baxter postanowił nie zaniedbać żadnej możliwości schwytania Rafflesa. Wraz z kilkoma policjantami, oświetlając sobie drogę latarnią przymocowaną do czapki, rozpoczął mozolne posuwanie się wzdłuż podkopu. Jakież było jego zdziwienie, gdy po dziesięciu metrach natrafił na zwały gruzu i ziemi. Ani z boku, ani z góry nie widać było żadnego otworu. Raffles zniknął bez śladu. Wściekły, klnąc na czym świat stoi, Baxter począł wycofywać się tyłem z podkopu. Nowa niespodzianka oczekiwała go, gdy wrócił do skarbca bankowego. Na podłodze w korytarzu leżała Adrianna i policjant, skrępowani mocnymi sznurami. Mundur policjanta i czapka jego znikły bez śladu. To Hopkins dokonał tego rabunku, zbierając do swej kieszeni rezultaty wyczynu Rafflesa. Wykorzystał moment, gdy Adrianna i policjant, pochyleni nad otworem z zapartym oddechem śledzili ruchy Baxtera. Skoczył na nich z tyłu i związał ich sznurami, przygotowanymi dla Rafflesa. Napełniwszy swe kieszenie skarbami zabranymi ze schowka, włożył na siebie mundur policjanta, jego czapkę i wyszedł z banku, nie wzbudzając niczyich podejrzeń.
Tymczasem Raffles, odgrodziwszy się od pogoni z trudem posuwał się naprzód. Nagle z ust jego wydarł się krzyk przerażenia: Przejście kończyło się nagle. Raffles zrozumiał, że musiał nastąpić tu jakiś wstrząs, który spowodował obsunięcie się sklepienia. Być może spowodował to on sam, wyjmując przed chwilą kilka wiązadeł.
W mgnieniu oka Raffles zdjął perukę i sztuczną brodę. Z trudem ściągnął z siebie marynarkę i kamizelkę. Przejście było tak wąskie, że ledwo mógł wyciągnąć ręce. Cierpliwie począł odrzucać za siebie ziemię, garść po garści. Bez przyrządów jednak praca posuwała się niesłychanie wolno. Liczne kamienie znajdujące się w ziemi raniły mu dłonie. Lister czuł, że siły jego są już na wyczerpaniu. Powietrze stawało się coraz gęstsze. W skroniach szumiało, ogarniało go wielkie zmęczenie.
Prawa natury zwyciężyły. Lord Lister zemdlał.


∗             ∗

Stan ten nie trwał zbyt długo. Po paru chwilach lord Lister ocknął się i z nową energią przystąpił do dzieła. Po kwadransie zdał sobie jednak sprawę, że w ten sposób nigdy nie dojdzie do celu. Zgasił latarkę elektryczną, obawiając się zostać bez światła. Zapalił ją na krótko, chcąc zorientować się, jak daleko posunął się w swej pracy. Nagle jakiś błyszczący punkt ściągnął na siebie jego uwagę. Ku wielkiej swej radości spostrzegł kilof, zostawiony tam prawdopodobnie przez Hopkinsa. Teraz praca poszła raźniej. Zdołał już wykopać przejście liczące przeszło metr długości, gdy nagle kilof natrafił na coś twardego. Uderzył raz jeszcze! Odpowiedział mu głuchy dźwięk, jak gdyby pod spodem znajdował się jakiś pusty wewnątrz przedmiot.
Lord Lister rozszerzył jeszcze trochę otwór. Twardy przedmiot okazał się szeroką cementową rurą kanalizacyjną. Raffles nie wahał się. Potężnym uderzeniem kilofa rozbił rurę. Powrócił do korytarza podziemnego, nałożył na siebie z powrotem marynarkę i kamizelkę i upewnił się, że pieniądze oraz list znajdują się na swym miejscu. Następnie wślizgnął się do rury.
Po kwadransie posuwania się naprzód w cuchnącej wodzie, Raffles ujrzał z radością sine światło u końca rury. Szybko podążył w kierunku tego światełka i wkrótce znalazł się u stóp długiej żelaznej drabiny. Na górze widniał okrągły otwór, przez który robotnicy czyszczący kanały wchodzili każdego ranka.
Pozostawała mu teraz jedna trudność do przezwyciężenia: Musiał wyjść przez nikogo nie spostrzeżony.
Tym razem przypadek przyszedł mu z pomocą. W zagłębieniu obok drabiny ujrzał kompletny ekwipunek robotnika kanalizacyjnego. Szybko naciągnął wysokie buty i nieprzemakalny kombinezon.
W tym stroju wydostał się na powierzchnię. Zbliżył się do policjanta i tłumacząc się nagłym zasłabnięciem poprosił go o zatrzymanie przejeżdżającej taksówki.
W taksówce zdjął z siebie cuchnące ubranie i aby nie wzbudzać podejrzeń szofera wyskoczył w ruchu.
W papierku znalazł szofer dwa funty sterlingi, które go sowicie wynagrodziły za jazdę i za zanieczyszczenie taksówki.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autorów: Matthias Blank, Kurt Matull i tłumacza: anonimowy.