Kronika Marcina Galla/Księga I/O podejściu Bolesława Szczodrego przez Czechów
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Kronika Marcina Galla |
Data wyd. | 1873 |
Druk | Drukarnia Józefa Sikorskiego |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Zygmunt Komarnicki |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tekst |
Indeks stron |
Zaszło jednocześnie, iż książę czeski[1] całą siłą wojenną wtargnął do Polski, przez zwarte na pograniczu leśne gęstwiny, i na pewnej płaszczyznie sposobnej do boju, obozem się położył. Na wieść o tem, niezasypiający gnuśnie Bolesław, na spotkanie wroga pośpieszył, i oskrzydlając tegoż w rączym obrocie, ze wszech stron otoczył. Że to już właśnie dzień miał się ku schyłkowi, a widział swoich biegiem utrudzonych, przez wysłańców Czechom nazajutrz bitwę zapowiedział, i aby do rozprawy z nim w temże miejscu byli gotowi, na dalszą pogoń go nie narażając, usilnie się domagał. „Dotąd wprawdzie“ były jego słowa „wynurzając się z lasu nakształt wilków na karmę zgłodniałych, zwykliście bezkarnie, pod nieobecność pasterza, przez leśne kryjówki się dostawać; lecz teraz w obec łowca z oszczepy i psiarnią za śladami rozpuszczoną, ucieczką i zasadzkami, rozpiętych sieci uniknąć już nie zdołacie — miejcież się do mężnego odporu“. Szczwany przecież w chytrości panujący książę Czechów, tuż obesłał go odpowiedzią, iż nie przystoi na takiej znamienitości króla, utrudzać się do niższego; lecz jeżeli istnym chce się okazać synem Kazimierza, niech gotów będzie dnia jutrzejszego na służbę tamże ze strony Czechów zaczekać. Bolesław tedy nie chcąc się okazać niegodnym owego zaklęcia, trwając w miejscu, dał się ułowić podstępności Czecha. Ale upłynęła i połowa dnia następnego, widać go nie było, owszem po obozie Polaków wieść gruchnęła, iż nocy poprzedniej jeszcze, na bój nie czekając, ratowali się ucieczką. Tejże chwili, boleśnie dotknięty Bolesław takiem podejściem, co tchu przez Morawiję puścił się w pogoń za zbiegami; lecz nie zyskawszy nic więcej nad pochwytanie jeńców lub pogrom rozprószeńców szkody nie nagradzający, wrócił złorzecząc swej nieoględności. Dołączyć do tego jeszcze wypada objaśnienie, dla czego ustał zupełnie prawie po całej Polsce, zwyczaj przywdziewania zbroi łuskowej, przyciężkiej, która dawniej, tak w niej była upowszechnioną w rycerskich obozach Bolesława wielkiego.
- ↑ Książę czeski. — Według układu kroniki Galla, Wratysław jak gdyby z prawością rycerską na powrót dopiero swego przeciwnika do kraju wyczekiwał, zaczém przedsięwziął nań napad w granicach jego posiadłości, którychby przedtem nie był w stanie tak skutecznie bronić. Lecz do wyrazów jego „contigit eodem tempore“, przywiązywać wiary historycznej nie można ściśle. Są to raczej właściwe mu przejścia od materyi do materyi, z którychby się bardzo często, w obec pobłażliwej nawet chronologii, nie wyrachował. Mieliśmy powód już w inném piśmie, tyczącém się dziejów Bolesława Śmiałego, przytoczenia nawiasem opinii tegoczesnej czeskiego historyka, przedstawiającej wojnę przez Galla, w tém następstwie opowiadaną, z odmiennego punktu widzenia. Więc się też daléj rozszerzać w tej materyi nie mamy potrzeby. Jedno co nadmienić się godzi, iż autor kroniki, odsądzany dość często od powagi na polu pragmatyczném, nie bywa zwykle poinformowanym w błędny sposób co do charakterystyki swych bohatérów, gdzie chodzi o tychże ogólne stanowisko dziejowe. Dlatego w razie zapytania z innej następnie pobudki o wzajemne względem siebie usposobienia, tak Bolesława, jak Wratysława, nigdy bezwarunkowo nie uwierzymy, w zapewnienia np. listowne życzliwości książęcia czeskiego, już nawet dawane familijnie z sobą skoligaconemu Bolesławowi. Któż zgani i w wojnie obecnej, jego zarys filuternej układności, na teraz niby rozumu wyższego, tegoż książęcia?