Kronika Marcina Galla/Księga I/O rozrzutnej hojności Bolesława i pewnym księżynie żebrzącym
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Kronika Marcina Galla |
Data wyd. | 1873 |
Druk | Drukarnia Józefa Sikorskiego |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Zygmunt Komarnicki |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tekst |
Indeks stron |
Nie zataję też jednego pamiętnego czynu wygórowanej hojności Bolesława wtórego, owszem podam go za przykład następcom do naśladowania. Razu pewnego w Krakowie, zasiadł był przed swym pałacem Bolesław Szczodry, otoczon swym dworem, a w obec niego rozściełano na kobiercach pieniężny dostatek, z danin od Rusinów i innych ludów hołdowniczych pobrany. W tem się pojawił przechodni mimo, niejaki ubogi księżyna ze stron obcych, który na widok niezmiernych skarbów rozpostartych, w zdumieniu się zastanowił. Nie mogąc więc z jednej strony dosyć nasycić łakomego wzroku, z drugiej, nędzę swą porównywając w myślach z tem, na co patrzył, jął wzdychać z jękiem donośnym. Król Bolesław tej chwili, jako był zwykle porywczy i surowy, posłyszawszy jęk w pobliżu, a w domniemaniu, że przez którego z komorników[1] był ktoś karcony, w porywie gniewu zawołał, kto śmiał te jęki rozwodzić, albo się ważył chłostać w jego obecności? Naówczas ubogi ów księżyna wylękły cały, wolał był pieniędzy tych nigdy nie widzieć, jak znęcony ich połyskiem, znaleść się na królewskim dworcu.
Czegożto się kryjesz lichy księżyno? Czego się wahasz z wyznaniem, co za przyczyna była twych jęków? To twe jęczenie wnet smutek twój odpędzi cały, a westchnienie żałośne zrodzi radość niepomiarkowaną.
Nie chciej szczodry królu, nie chciej w księżynie biednym dłużej dech tamować, lecz pośpiesz barki jego brzemieniem skarbu twojego obciążyć.
Przeto księżyna, na zapytanie króla: co myślał, wzdychając tak żałośnie, z drżeniem odpowiedział: „Miłościwy królu, nędzę mą i niedostatek rozważając a chwałę twą wielką i blask majestatu, takie na myśli mając porównanie między szczęściem i niedolą, przejęty boleścią, westchnąłem“. Tedy mu rzecze król szczodry: „Jeżeliś tylko wzdychał z powodu niedostatku, w królu Bolesławie pocieszyciela ubóstwa znalazłeś. Przystąp zatem do pieniędzy, na któreś patrzył zdumiony, i bierz ich tyle, ile tylko na sobie unieść zdołasz“. A przystąpiwszy ów nędzarz, złotem i srebrem napełnił kapice swą całą, tak, iż do zbytniego pękła ciężaru i pieniądze się rozsypały. Natenczas król szczodry, zdjął z siebie płaszcz własny, i zamiast worka, ubogiemu księżynie go podał, a sam też dopomagając, lepiej mu jeszcze naładował. Taki bowiem ciężar był złota i srebra, iż wołać począł, że chyba kark skręci, jeżeli go więcej przyłoży.
Król trybem swym żył sławnie, zbogacony nędzarz ducha wyzionął.[2]
- ↑ Przez któregoś z komorników karcony. — Attrybucje komorników określił nam wyżej Maciejowski. Z obecnej jédnak wzmianki, również jak z rozdziału o uczcie i łaźni Bolesławowskiej, widać odcień osobną ich władzy dworskiej, jakoby niższych sędziów lub podstarościch.
- ↑ Zbogacony nędzarz ducha wyzionął. — Przyswajając drastyczny ten obrazek, Długosz dodaje, iż na zapytanie przez dworzan, co mają zrobić ze skarbem, przy którego udźwignięciu zgon znalazł mnich chciwy, jako też ze zwłokami tegoż mnicha? kazał Bolesław przez wzgardę dla chciwości a nawet dla skarbu, który się znajdował w rękach takiego nikczemnika, i skarb i zwłoki łakomca wrzucić do Wisły. Jestto bez wątpienia odcień oryginalny, rozrzutnej hojności, ale zarazem sprawiedliwości doraźnej Bolesława Szczodrego.