Kronika Marcina Galla/Księga II/O jawnych krokach nieprzyjacielskich Zbigniewa

<<< Dane tekstu >>>
Autor Gall Anonim
Tytuł Kronika Marcina Galla
Data wyd. 1873
Druk Drukarnia Józefa Sikorskiego
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Zygmunt Komarnicki
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


36.  O jawnych krokach nieprzyjacielskich Zbigniewa.

Bolesław jednak to wszystko polecał samemu Bogu, i znosił jeszcze jako tako umysłem jednostajnym nieprzyjaźń braterską, a zawsze czujny i nieutrudzony, Polskę, jak lew rykliwy, wzniecający postrach, po granicach jej okrążał. Gdy mu doniesiono razu pewnego, iż gród Koźle[1], na pograniczu Czechii położony, sam przez się a nie od pochodni nieprzyjaciół spłonął, dorozumiéwając się w tém czyjej zdrady, przypuszczając zarazem, iż mogliby pospieszyć Czesi, w celu obwarowania jego na swą korzyść, bez straty czasu z małym liczebnie orszakiem, na miejsce to pognał, i sam robotę około jego odbudowania natychmiast rozpoczął. Już bowiem, przemierzając kraj w różnych kierunkach, tak dalece wojaków swych był utrudził, iż chyba nie należało żadnego nad nimi mieć politowania, ażeby i na ten odległy kraniec pędzić ich za sobą. — Nie obeszło się przecież, bez użycia jakiejś ich części ku dokonaniu tego dzieła obronnego, i w tym celu przez gońce odezwał się do brata, następnemi doń przemawiając słowy: „Ponieważ, bracie, choć starszy wiekiem i równym zemną działem królestwa uposażony, na mnie młodszego cały znój i ciężar zwalasz, ani chcesz uczestniczyć w żadnych bojach lub kłopotach rządu, albo weź zatem na siebie całą troskę i staranie, tak jak na prawo starszeństwa zawsze się powołujesz, albo mnie prawowitemu, chociaż młodszemu wiekiem, lecz ponoszącemu cały ciężar i mozół około potrzeb kraju, nie dając pomocy, przynajmniej nie przeszkadzaj. — Zapewniam cię bowiem, że jeśli troski tej się podejmiesz i po bratersku prawdziwie zechcesz postępować, dokądkolwiek mnie dla spólnej narady lub pożytku państwa wezwiesz, znajdziesz we mnie zawsze czynnego spółpracownika. Albo li też, gdy będziesz wolał żyć spokojnie niż w taki mozół się zaprzęgać, na mnie zdaj wszystko, a i w takim razie, za łaską Bożą, niebezpieczeństwa twego nie zamieszam“. — Lecz na to Zbigniew, do obowiązku przyzwoitego odpowiedzenia bynajmniéj się nie znał, a przeciwnie, gotów był jego posłów zakuć w pęta i do lochów wtrącić więziennych. Jakoż naówczas całe swe wojsko, w zamiarze napadnięcia na brata, był zgromadził, a nadto przyzwał do spólnego działania Czechów i Pomorzan, z Polski go zamyślając wygnać. Bolesław wszakże, obwarowanie, o którém była mowa, przywiódłszy do końca pożądanego, nieświadomy tych jego zamysłów, na miejscu zwanem Kamień[2] przebywał, i tam, zwykłym obyczajem, leżąc bliżej granic, wysłuchiwał wieści nadbiegających i poselstwa odprawiał, by tém rychlej i bystrzej mógł w razie danym, spaść wrogom swym na karki znienacka. Orędownicy jego wreszcie, ledwo za wdaniem się przyjaciół na wolność puszczeni, wrócili, spiesząc z uwiadomieniem go o tém, co widzieli i co do słuchu ich doszło. Na wiadomość taką, zrazu zawahał się Bolesław, co miał uczynić, stawić opór lub zaniechać? przemogło nakoniec w sercu uczucie godności własnej, w skok pod chorągwie wojsko swe całe powołał, a prócz tego do królów Rusi i Węgier o nadesłanie sobie posiłków się odezwał. Próżne to może byłoby oczekiwanie pomyślnego końca zatargu ze Zbigniewem, bo gdyby o własnych siłach lub przy sprzymierzeńców pomocy nic zdziałać nie potrafił, i panowanie i nadzieje powrotu do niego, utraciłby niechybnie.









  1. Gród Koźle (castrum Kosle). — „Kozły (?), dziś z niemiecka Cosel nad Odrą. Bielowski.
  2. Miejsce zwane Kamień (locus vocabulo lapis). — Objaśnia Polska śr. w. (T. 2 str. 470): „Bolesław przesiadując sam, po środku Polski i Lechii, blisko Kalisza, w Kamieniu, warownym go utrzymywał, choć Kamień grodem nie był.“ Błądzi Bielowski objaśniając przez Kamień czyli tak zwany Kamin w Prusiech zachodnich.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Gall Anonim i tłumacza: Zygmunt Komarnicki.