Książka z obrazkami bez obrazków/Trzeci wieczór
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Książka z obrazkami bez obrazków |
Wydawca | Księgarnia Wilhelma Zukerkandla |
Data wyd. | 1932 |
Miejsce wyd. | Lwów — Złoczów |
Tłumacz | Jadwiga Przybyszewska |
Źródło | Skany na Commons |
Indeks stron |
„W ciasnej uliczce, w pobliżu tego miejsca, gdzie jest tak wązką, że zaledwie minutę mogę promieniem swym ściany domów musnąć — ale ta jedna minuta wystarcza mi, by poznać świat, który tam żyje — ujrzałem kobietę. Szesnaście lat upłynęło, jak była dzieckiem i bawiła się na wsi w starym ogrodzie probostwa. Krzaki róż stare i przekwitłe zarastały ogrodowe ścieżki i długimi dzikimi pędami czepiały się jabłoni. Tylko tu i owdzie wykwitało kwiecie róż; nie była wprawdzie tak piękną, jak na królowę kwiatów przystało, miała i ona jednak barwę i woń. Córka proboszcza wydawała mi się kwieciem o wiele piękniejszem; siedziała na stołeczku pod dziko rozrosłym żywopłotem i całowała swą lalkę w popękane tekturowe policzki. Dziesięć lat później zobaczyłem ją znowu, zobaczyłem ją w balowej sali, była wtedy najbogatszego kupca strojną narzeczoną. Cieszyłem się jej szczęściem, szukałem jej w ciche wieczory. Ach, ale nikt nie myśli o mych przejrzystych oczach, o moim szczerem spojrzeniu! Moja róża wypuściła też dzikie pędy, jak róże w ogrodzie probostwa. Szare, codzienne życie ma też swoją tragedyę, dzisiaj widziałem ostatni jej akt. W ciasnej uliczce leżała śmiertelnie chora na łóżku, a niegodziwy gospodarz, jej pan jedyny, brutalnie i zimno zerwał z niej kołdrę. „Wstawaj, zawołał, twoje wybladłe policzki wystraszają gości, uróżuj się i przystrój i postaraj się o pieniądze, albo wyrzucę cię na ulicę!“ — „W moich piersiach śmierć gości, szepnęła, ach, pozwól mi spocząć!“ Lecz on szarpnął ją i podniósł, wymalował jej policzki, włożył róże w jej włosy, posadził ją w oknie, postawił światło obok niej i wyszedł. Patrzyłem bezustannie na nią, siedziała bez ruchu, ręce opadły jej na kolana. Wiatr zatrzasnął okno, tak że rozbita szyba z brzękiem wyleciała, ale ona siedziała cicho; firanki powiewały w okół niej, jak płomienie, nie żyła. W otwartem oknie prawiła kazanie umarła moralność, moja róża z ogrodu probostwa!“